Leon Jucewicz – pierwszy polski olimpijczyk. Zawsze podkreślał polskie korzenie i przywiązanie do Ojczyzny
Sto lat temu Polska zadebiutowała w zimowych igrzyskach olimpijskich, a pół roku później – również w letnich. Bohater niniejszego tekstu zapisał się w dziejach rodzimego sportu jako pierwszy reprezentant Polski. Wcześniej zdarzało się, że Polacy uczestniczyli w zmaganiach olimpijskich, ale reprezentowali wówczas obce państwa – najczęściej zaborcze.
Ładny styl, ale brak treningu
Leon Jucewicz urodził się 18 listopada 1902 r. w Szwekni na Łotwie jako syn Stanisława Piotra i Anny Piotrowicz. Po przybyciu z rodzicami do Polski, co nastąpiło u progu niepodległości, zamieszkał w Warszawie. W stolicy uczęszczał do szkoły średniej, będąc w tym czasie członkiem XXXIX Drużyny Harcerskiej im. Józefa Wybickiego. Pasjonujący się sportem chłopak dołączył w 1921 r. do stołecznego AZS-u. Leon odznaczał się dużą wszechstronnością. Oprócz łyżwiarstwa trenował biegi na średnich i długich dystansach, a także tenis. W 1922 r. zdobył nawet wicemistrzostwo Polski w lekkoatletyce – w biegu na 1500 m, zajął ponadto drugie miejsce w popularnym wówczas w Warszawie biegu ulicznym Zamek Królewski – Belweder, a także reprezentował nasz kraj w pierwszym oficjalnym meczu lekkoatletycznym Polska – Czechosłowacja – Jugosławia.
Jucewicz przebywał w 1923 r. w Estonii i Finlandii, gdzie trenował zarówno biegi lekkoatletyczne, jak i łyżwiarstwo szybkie. Najwyższy poziom osiągnął jednak w panczenach. I właśnie w tej dyscyplinie reprezentował Polskę podczas igrzysk w Chamonix w 1924 r., choć jego start olimpijski długo stał pod znakiem zapytania. W poprzedzającym tę imprezę sezonie 1922/1923 Leon startował z powodzeniem w wielobojowych mistrzostwach Polski w łyżwiarstwie szybkim. Na warszawskich Dynasach, gdzie odbywały się zawody, na dystansach 500 i 5000 m nawiązał kontakt z krajową czołówką, ulegając jedynie Wacławowi Kucharowi. „Przegląd Sportowy” podkreślał jego rosnącą dyspozycję: „Bardzo ładny styl i dobry ruch posiada najpoważniejszy konkurent Kuchara – Jucewicz. Od zeszłorocznych mistrzostw okręgu warszawskiego, kiedy to zadebiutował on po raz pierwszy, poprawił się ten młody łyżwiarz pod każdym względem. Uzyskane przez niego w ostatnim dniu czasy wskazują raczej na jego zdolności stayerskie, choć dotychczasowe wyniki zdawały się temu przeczyć. Te tak znaczne wahania wskazują jedynie na formowanie się Jucewicza jako łyżwiarza i na poważny, jak dotąd, brak treningu. Potwierdzają to najlepiej jego biegi z Kucharem, z którym wypadło mu startować na 1500 i 5000 m. Podczas, gdy w pierwszym był Jucewicz b. słaby i jakby wyjechany, na co wskazuje poważna różnica czasów obu zawodników, w biegu na 5000 m. zaprezentował się doskonale, dając się minąć Kucharowi dopiero na ostatniem okrążeniu”.
Do startu w Tygodniu Sportów Zimowych, bo taką nazwę nosiła pierwotnie impreza, która niespełna dwa lata później została uznana przez MKOl za I Zimowe Igrzyska Olimpijskie, nasz zawodnik przygotowywał się poza granicami kraju. Panujące bowiem wówczas w Polsce warunki atmosferyczne, jak również istniejące zaplecze szkoleniowe nie dawały nadziei na osiągnięcie zadowalającej formy.
Niedociągnięcia i spóźnienia działaczy
Pomimo trudności finansowo-organizacyjnych udało się – we współpracy z powstałym już w 1919 r. Polskim Komitetem Olimpijskim – zebrać środki na wyjazd Polaków do francuskiego Chamonix na historyczne, I Zimowe Igrzyska Olimpijskie.
Niedotrzymanie przez działaczy PKOl wymogów terminowych, związanych z zabezpieczeniem dla członków ekipy odpowiednich kwater, spowodowało, że początkowo reprezentacji Polski nie było na oficjalnej liście państw zgłoszonych do zawodów. Spotkało się to ze sporą krytyką opinii publicznej. Problem rozwiązano dopiero w pierwszych dniach stycznia 1924 r., dopełniając niezbędnych formalności. Napiętą atmosferę podsycił jeszcze konflikt wewnątrz Polskiego Związku Narciarskiego, który nie mógł uzgodnić składu polskiej reprezentacji. To z kolei uniemożliwiało wysłanie potwierdzenia uczestnictwa Polski przez PKOl. Dopiero interwencja organu rządowego, Ministerstwa Spraw Wojskowych, spowodowała porozumienie między działaczami i uregulowanie formalności. Reprezentacja Polski wyjechała jednak do Chamonix z opóźnieniem i w niepełnym składzie – dziewięcioro sportowców. Wśród nich znalazła się tylko jedna kobieta, narciarka Elżbieta Ziętkiewicz. Nie została jednak dopuszczona przez organizatorów do udziału w rywalizacji, albowiem ówczesny program olimpijski nie przewidywał biegów narciarskich kobiet jako oddzielnej konkurencji; polscy działacze najwyraźniej o tym nie wiedzieli.
Polska ekipa olimpijska podróżowała do Francji pociągiem. Pomimo wielu przeszkód udało jej się dotrzeć do celu, choć już po ceremonii otwarcia imprezy. W związku z tym na defiladzie reprezentował Polskę, niosąc narodową flagę, wybitny dziennikarz i publicysta Kazimierz Smogorzewski, wówczas korespondent „Gazety Warszawskiej”, a w czasie konferencji pokojowej w Paryżu osobisty sekretarz Romana Dmowskiego. Był jedynym Polakiem znajdującym się wtedy w Chamonix, wobec czego prezydent Francuskiego Komitetu Olimpijskiego, markiz de Polignac, zezwolił mu na udział w uroczystości. Natomiast z tablicą „Pologne” przemaszerował młody miejscowy Francuz i tym sposobem obecność Polski została właściwie uhonorowana. W zawodach wzięło udział ostatecznie tylko czterech naszych sportowców – jeden łyżwiarz i trzech narciarzy.
Najlepszy z polskich reprezentantów
Leon Jucewicz zjawił się w Chamonix bez solidnej rozgrzewki i w pośpiechu. Na zawody dotarł właściwie bezpośrednio z dworca, z którego odebrał go redaktor Smogorzewski. 43 lata później, odwiedzając Polskę, opowiadał słuchaczom Polskiego Radia w audycji „Popołudnie z młodością” swoje wspomnienia z podróży do Chamonix i z pierwszych chwil na zimowych igrzyskach: „To była taka jazda… nie powiem, że tragiczna, ale bardzo ciekawa. Spóźnienie na pociąg ekspres w Wiedniu, gdzie ja wysiadłem i było parę godzin czasu – naturalnie chciałem jak najlepsze wyniki osiągnąć – to poszedłem na ślizgawkę sztuczną. Publiczność była tak serdeczna, że w ogóle opuściła te ślizgawkę. Potrenowałem tam kilkadziesiąt minut. Miałem też oklaski – tak serdecznie mnie tam przyjmowano (…). Musiałem jechać następnego dnia. Przyjechałem do Chamonix, przesiadając się trzy razy w nocy (…). Byłem w trzeciej parze. Musiałem biec te 500 metrów. Nie miałem w ogóle okazji wypróbowania toru, tylko się patrzyłem, jak ta krzywizna wygląda. Pomogli mi przebrać się i ja wpadłem w ten sposób na start”.
Wcześniejszy solidny trening w Estonii przyniósł jednak oczekiwane korzyści. Zarówno polska, jak i zagraniczna prasa podkreślała, że styl i technikę jazdy opanował Jucewicz na poziomie najlepszych na świecie. Zawodnik AZS Warszawa poprawił rekordy Polski na wszystkich dystansach i ostatecznie uplasował się w wieloboju na ósmym miejscu. Okazało się ono najlepszą lokatą pośród wszystkich Polaków startujących w Chamonix.
Warto pamiętać, że do wyjazdu na pierwsze zimowe igrzyska typowany był też lwowiak Wacław Kuchar. Ze względu na ograniczone środki musiano jednak wyłonić w tej dyscyplinie tylko jednego przedstawiciela i wybór padł na Jucewicza. „Przegląd Sportowy” napisał potem: „Do Chamonix jedzie nie zeszłoroczny mistrz Polski Wacław Kuchar, a Jucewicz. Wszyscy widzą w nim statystę wysłanego w drodze protekcji i intryg. Statysta ten jednak sam jeden zdobywa w ogólnej punktacji lepsze miejsce dla Polski niż wszyscy narciarze do kupy wzięci. Bije wszystkie krajowe rekordy i powraca okryty chwałą”. Tym niemniej w kraju dominował właśnie Kuchar, który w mistrzostwach Europy w St. Moritz w 1925 r. zajął bardzo wysokie 5. miejsce na 10 000 m. Do roku 1928 włącznie nie miał on sobie równych na polskich torach, natomiast Jucewicz nie miał już okazji współzawodniczyć ze swoim najgroźniejszym krajowym rywalem. Kilka miesięcy po igrzyskach bowiem, latem 1924 r., otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych. Plan dalekiej podróży obejmował wcześniej zwiedzanie kilku krajów Ameryki Południowej. 22-letni Leon, zachwycony urokiem Brazylii, postanowił zatrzymać się w tym kraju na dłużej; ostatecznie osiadł tam na stałe.
Wybitny działacz polonijny
Jucewicz stał się z czasem bardzo ważną postacią w życiu brazylijskiej Polonii. Podejmował wiele społecznych inicjatyw, propagował sport wśród dzieci i młodzieży, założył w São Paulo klub sportowy Polonia, zostając jego prezesem. Wydawał polonijny tygodnik „Kurier Polski” i był jego redaktorem naczelnym. Z oddali starał się wspierać polski sport, jako korespondent współpracował także z polską prasą oraz z Polskim Komitetem Olimpijskim. W 1960 r. „Przegląd Sportowy” zamieścił fragment jednego z jego listów, nadany z brazylijskiego szpitala, a także zdjęcie tego utalentowanego panczenisty. W krótkim artykule można było przeczytać: „WIELU kibiców sportowych zapomniało już dawno, kim był Leon Jucewicz. On – jeden z pierwszych polskich olimpijczyków, reprezentant Polski w Chamonix, nie zapomniał, przebywając w dalekiej Brazylii, ani o swojej Ojczyźnie, ani o sportowej przeszłości. Na pierwszą wiadomość o powstaniu akcji zbierania Funduszu Olimpijskiego [FO – przyp. K. Szujecki] oddał do dyspozycji PKOl swoją osobę, nie szczędząc czasu, jak i wysiłku, aby z Polski mogła wyjechać do Rzymu jak najsilniejsza reprezentacja. Niedawno Leon Jucewicz, mieszkający w Porto Alegre, uległ wypadkowi, łamiąc nogę. Ale i podczas pobytu w szpitalu nie przerwał swej społecznej działalności. ‘W ciągu maja – pisze w liście do PKOl – sztab generalny FO miałem w szpitalu. Wielu z nabywców pamiątkowych odznak odwiedzało mnie prawie codziennie. Korzystając z okazji, zaprosiłem kilkanaście osób do stworzenia Komisji FO. Nasi drodzy olimpijczycy mogą być pewni, że i tutaj znajdą się osoby, które uczynią wszystko, by przyjść z pomocą i zasilić FO. Przed nami stoi cel wysłania najsilniejszej i najliczniejszej reprezentacji do Rzymu! Bardzo proszę o wysłanie odwrotną pocztą 45 odznak złotych i 200 brązowych’. Na zdjęciu Leon Jucewicz w szpitalu. Jego syn Stefan prezentuje afisz propagujący FO, a on sam wyjaśnia odwiedzającym go gościom cel i znaczenie akcji”.
Leon Jucewicz zajmował się ponadto pracą trenerską w piłce nożnej, szermierce, lekkoatletyce, a przede wszystkim w tenisie. Sam uprawiał lekkoatletykę, tenis i jazdę szybką na wrotkach. Jako trener gry w tenisa w stanie Rio Grande do Sul wyszkolił wielu znakomitych brazylijskich zawodników – w tym ponad 20 mistrzów Brazylii; jeden z nich, Thomaz Koch, sięgnął nawet po tytuł mistrza świata juniorów. W Rio Grande do Sul Jucewicz był także inicjatorem budowy blisko dwustu kortów tenisowych (!), a jego działalność na rzecz rozwoju tej dyscypliny odbiła się szerokim echem w całej Ameryce Południowej. Dzięki niemu powstało ponadto sześć przystani wodnych, dwa stadiony piłkarskie, cztery place zabaw dla dzieci oraz park tenisowy. Jego działalność zaowocowała także przygotowaniem kadry trenerskiej i wszechstronnej oferty zajęć sportowych dla najuboższej ludności.
W 1967 r. Leon Jucewicz przyjechał do Polski na zaproszenie władz sportowych. Okazją do odwiedzin Ojczyzny – po ponad czterdziestu latach – były uroczystości 100-lecia polskiego sportu. Data narodzin sportu w Polsce jest oczywiście umowna, a nawiązuje do powstania pierwszego oddziału Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” we Lwowie w 1867 r. Warto jednak pamiętać, że organizacje typowo sportowe, jeździeckie i szermiercze istniały na ziemiach polskich już znacznie wcześniej. W trakcie uroczystości w 1967 r. liczący wówczas 65 lat Leon Jucewicz, pierwszy Polak olimpijczyk, został odznaczony Medalem 100-lecia Sportu Polskiego, a także złotą odznaką AZS.
Leon Jucewicz był żonaty, miał dwóch synów i córkę. Do końca życia na stałe mieszkał w Brazylii. Nie zaprzestał kontaktów z krajem ani pisania fachowych tekstów dla „Przeglądu Sportowego” i „Sportowca”. Zmarł w Porto Alegre 13 stycznia 1984 r. na skutek obrażeń, jakich doznał kilka tygodni wcześniej, w listopadzie, potrącony przez motocyklistę. Zawsze podkreślał swoje korzenie i przywiązanie do Polski, a władze brazylijskie niejednokrotnie dawały wyraz uznania i szacunku dla jego działalności w tym kraju.
Krzysztof Szujecki
Artykuł ukazał się w najnowszym, drugim w 2024 r. numerze miesięcznika "Wpis". Bądź z nami każdego miesiąca i zakup prenumeratę na cały 2024 rok!
Historia Sportu w Polsce Tom 1
Dzieje polskiego sportu to ważna część historii naszej Ojczyzny. Ta książka jest jedyną tak bogatą publikacją o tej tematyce na polskim rynku. Tysiące informacji zostało zebranych w jednym miejscu i ukazane w bardzo przejrzysty sposób. Treść pierwszego tomu sięga w głąb w XIX w., kiedy zaczęło funkcjonować nowoczesne pojęcie sportu.
"Historia sportu w Polsce” zawiera wiele zaskakujących wiadomości.
Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2024. Wydanie papierowe
"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku.
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.
Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2024 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne
Roczna prenumerata papierowej i elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc w Twojej skrzynce pocztowej i jednocześnie na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Prenumerata elektroniczna WPiSu na cały 2024 rok (11 numerów, w tym jeden podwójny)
Roczna prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Dzieje Polski. Tom 6. Potop i ogień
Oj, działo się, działo! Kolejny tom „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka obejmuje krótszy okres czasu. Ale biorąc pod uwagę natłok ważnych dla narodu oraz państwa wydarzeń, niektórych brzemiennych w skutki na całe wieki, łatwo zrozumieć, dlaczego Autor poświęcił tym latom tak dużo miejsca. To nie Autor spowolnił pisanie, lecz w omawianym czasie historia bardzo przyspieszyła.
Kronika Polaków
Aż trudno uwierzyć, że Kronika Polaków (Chronica Polonorum) Macieja z Miechowa musiała czekać ponad 500 lat aż zostanie przetłumaczona na język polski. To wielkie dzieło było oczywiście dobrze znane historykom – wielu z nich odwoływało się do jego treści – ale czytanie go wymagało dobrego opanowania łaciny.
Polska i Krzyż
Piękno, niezachwiana moc i potęga Krzyża. Związanie losów Rzeczypospolitej, od narodzin po dzień dzisiejszy, z Krzyżem oraz nieprzemijająca nadzieja pokładana w Chrystusie – to temat tej książki. Wybitni autorzy i uczeni, wielcy patrioci, utrwalają słowem, a mistrz Adam Bujak obrazem wizerunek Polski wiernej Bogu od jedenastu wieków. Bez chrześcijaństwa nie byłoby ani naszego państwa, ani naszego narodu.
Polska. Panoramy
Takie książki wydawane są bardzo rzadko i stanowią niespotykany rarytas na półkach domowych bibliotek. "Polska. Panoramy" to monumentalny album, który prezentuje najpiękniejsze polskie krajobrazy. Majestat Giewontu, dostojność Wawelu, zamki, pałace, malownicze pola jakby wyjęte z mickiewiczowskich opisów przyrody, wzburzony Bałtyk, leniwe polskie rzeki - nasza Ojczyzna ujęta w dziesiątkach zdjęć panoramicznych.
Polska. Dom tysiącletniego narodu
Dom jest miejscem bardzo bliskim każdemu człowiekowi, a jako zjawisko kulturowe, posiada oprócz postaci materialnej również wartość duchową. Tysiąc lat historii skłania do ogólniejszej refleksji i kusi, by przypomnieć nie tylko powszechnie znane i podziwiane, wspaniałe dzieła architektury polskiej, ale zaprezentować również te obiekty, które zwykle są pomijane w barwnych albumach.
Bieg życia Justyny
Pierwsza na świecie biografia multimedalistki olimpijskiej Justyny Kowalczyk. Niewiarygodne tempo - książkę wieńczy relacja z Vancouver. We wszystkich dobrych księgarniach "Bieg życia Justyny" znalazł się już w tydzień po olimpiadzie! Książka dokumentuje osiągnięcia polskiej królowej nart, stwarza również niepowtarzalną okazję bliższego jej poznania.
Niepokój stadionów
Niepokój stadionów to bogato ilustrowana, napisana porywającym językiem książka, a starannie dobrane zdjęcia pozwalają wczuć się w klimat opisanych wydarzeń. Autorzy, dwaj znakomici dziennikarze sportowi, analizują problem wielkich emocji, które w różny sposób towarzyszą rozgrywkom sportowym.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.