Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii

  • nowość

O wschodach i zachodach naszego kraju i narodu pisze w tej książce wybitny historyk i pisarz, prof. Andrzej Nowak. Przeplatają się w niej losy ludzi mądrych i odważnych z losami zrezygnowanych. Autor zwalcza zniechęcenie, które czasem pojawia się w narodzie i może być obecne także dziś. Prof. Nowak podkreśla także potrzebę odwagi...

Autorzy: Andrzej Nowak

liczba stron: 424
obwoluta: nie
format: 16,5 cm x 23,5 cm
papier: offset
oprawa: twarda
data wydania: 06.11.2024
ISBN: ISBN 978-83-7553-417-7
EAN: 9788375534177
Zarejestruj się aby otrzymać rabaty* 25% na pierwsze zamówienie oraz 20% na kolejne! Darmowa dostawa na terenie Polski powyżej 200zł.
*Rabaty nie łączą się z pakietami i innymi promocjami oraz nie dotyczą cen podręczników.

Dostępność: przedsprzedaż
realizacja zamówień zawierających tę książkę po 6.11.2024

Sarmaci w trudnych okresach Rzeczypospolitej powiadali, że jest ona niczym słońce, choć bowiem zachodzi i popada w mrok, to niebawem wschodzi i znów świeci pełnym blaskiem. Na zawsze nie gaśnie nigdy. O takich wschodach i zachodach naszego kraju i narodu pisze w tej książce wybitny historyk i pisarz, prof. Andrzej Nowak. Przeplatają się w niej losy ludzi mądrych i odważnych z losami zrezygnowanych, ale Autor wyraźnie stwierdza, że ci ostatni nigdy nie mieli racji, czego dowodzi historia. Dlatego właśnie wszelka władza o cechach targowickich i zaborczych zwalczała historię, minimalizowała jej znaczenie, rugowała ją ze szkół. Aby nie była nauczycielką życia, aby Polak tym samym był zawsze mądry po szkodzie.

Autor zwalcza zniechęcenie, które czasem pojawia się w narodzie i może być obecne także dziś. Pisze tak: „Odpowiedzią na poczucie beznadziejności musi być najpierw odwaga: odwaga czynu, powstania, walki. Taka, na jaką zdobyli się na przykład konfederaci barscy i kolejni ich naśladowcy, powstańcy Kościuszki, podchorążowie listopada roku 1830, powstańcy stycznia roku 1863, aż do tych dzielnych ludzi, którzy rzucili wyzwanie sowieckiemu molochowi i z natchnieniem św. Jana Pawła II uruchomili solidarnościową lawinę”.

Prof. Nowak podkreśla także potrzebę odwagi myślenia. Budzi ducha i porusza sumienia, wszystko to w 23 pięknie ilustrowanych opowieściach o przełomowych momentach naszej historii, kiedy ważyły się losy narodu i państwa – bo choć zdarzało się, iż państwo upadało, to naród nigdy. Jest to szczególnie ważna lekcja i dziś, kiedy niestety obserwujemy, że wróciła do łask polityka wstydu – wstydu za swoje dzieje. Stąd jakże znamienny tytuł tej książki, „Naród niepokonany”, jest odpowiedzią i antidotum na tę odradzającą się, bardzo szkodliwą postawę niechęci do własnej historii. Albowiem wiele z tego, przed czym prof. Nowak przestrzegał w przeszłości, dziś stało się już rzeczywistością.

Książkę uzupełniają liczne ilustracje, które razem z tekstem tworzą całość przekazu. To wyjątkowa pozycja dla tych wszystkich, którzy starają się zrozumieć otaczający nas świat. I jak zwykle u tego Autora, świetnie się czyta!

Wstęp: Niezgoda na zniewolenie

7

CZĘŚĆ 1.

 

1. Między Barem, Krymem, Kaukazem i kazachskim stepem

15

2. Rosyjskie imperium a polski ruch narodowy

49

3. Wiek niewoli: idee i niemożliwości

75

4. Wizja polityczna Józefa Piłsudskiego

99

5. Niezaplanowane skutki odgórnej rewolucji, czyli koniec komunizmu

121

6. Bilans polskiej historii nie jest negatywny

139

Przypisy

162

CZĘŚĆ 2.

 

1. Kiedy w Polsce była demokracja, w Ameryce byli tylko Indianie i bizony   

175

2. Symbole Polski, symbole Europy

195

3. Nie wszyscy, którzy Polskę zamieszkują, Polskę lubią

205

4. Trwałość dobrej władzy buduje siłę państwa i dobro wspólnoty

215

5. Skąd się wzięła Ukraina

241

6. Źródła zdrady polskości i źródła nadziei

259

7. Polska przegrywa, gdy przewagę uzyskują liderzy ugodowi

273

8. Chamstwo i miłość

283

9. Kresy – historia bez końca

295

10. Polska niepodległość i liberalny Zachód

309

11. Polska z podległością nie pogodziła się nigdy i nie pogodzi się teraz   

323

12. Sens i znaczenie polskiej walki na frontach II wojny światowej

335

CZĘŚĆ 3.

 

1. Zagubienie pamięci o nas samych prowadzi do katastrofy

349

2. Pozbawieni tożsamości miotani będziemy przez każdy podmuch ideologii   

363

3. Kłamstwa i oczernianie

371

4. Polityka historyczna – ale jaka?

401

5. Tylko chrześcijańska misja wyniesie Polskę do wielkości

411

Źródła

422

 

1. Między Barem, Krymem, Kaukazem i kazachskim stepem

Poligony imperialnej polityki

 

Równo sto lat po zawiązaniu Konfederacji Barskiej zastanawiał się pierwszy wielki historyk tego okresu, Walerian Kalinka, czy mogło być inaczej. Czy Rzeczpospolita mogła uniknąć losu, który ją spotkał w 1768, 1772, 1795 roku? We wstępie do Ostatnich lat panowania Stanisława Augusta zarysował taki oto scenariusz historii alternatywnej, jak byśmy to dzisiaj nazwali. Ach, gdyby po śmierci Elżbiety Piotrownej na tronie rosyjskim zasiadła ostatecznie nie Katarzyna II (po krótkim, tragikomicznym interludium odegranym przez jej nieszczęsnego męża), ale „geniusz rodzimy a uczciwy”, „monarcha prawdziwie narodowy”. Wtedy, zamiast dusić Rzeczpospolitą, hamować jej reformy i wolność, „rzucać się na starsze od siebie na zachodzie ludy i Kościół katolicki wywracać”, Rosja mogłaby wypełnić swą naturalną misję cywilizacyjną na wschodzie, w Azji. Gdyby monarcha taki – kontynuował swe marzenie polski historyk – zwrócił się w tym kierunku, „byłby, nikogo nie krzywdząc, bogactwa i potęgę Rosji wielokrotnie pomnożył”. Od razu też dał Kalinka przykład takiej, spóźnionej o sto lat, możliwości Rosji na wschodzie – jako alternatywy dla jej polityki imperialnej na zachodzie. Dopiero co, w 1865 roku, generał Michaił Czerniajew zdobył dla Imperium Taszkient. To jest kierunek, w którym Rosja mogła była dokonywać podbojów ku chwale ludzkości. Nie gnębiąc nikogo.

Dając interesujący przykład zjawiska, które dziś nazywamy orientalizmem, Kalinka wyrażał dobitnie swe przekonanie o zasadniczej odmienno- ści ekspansji Rosji na zachodzie, której główną ofiarą była Rzeczpospolita, od tej, której świeżym symbolem był Taszkient. „Ludy Turkestanu i całej Mandżurii nie mają pojęcia ojczyzny, a wiadomo o nich, jeszcze od czasów Piano-Karpiny, że ich uczucia i wyobrażenia religijne, mięszanina Buddhy z Mahometanizmem, bardzo są wątłe i niepewne. Brak im więc wszelkiej moralnej podstawy, aby stanąć przy swojem (…) Kozak, ów symbol barbarzyństwa w Europie, w tamtych stronach zowie się i jest naprawdę ‘apostołem cywilizacji’”1.

Nie zamierzam wchodzić tutaj na grunt teoretycznych rozważań nad zawartym w owej wizji, a ściślej w przeciwstawieniu – „polskie/europejskie okrainy” i „azjatyckie kresy” Imperium, zagadnieniem orientalizmu i kolonializmu oraz stosowalności tych ujęć nie tylko do sytuacji Taszkientu w roku 1865, ale i Baru, Krakowa czy Berdyczowa w roku 1768. Zauważę tylko przy okazji, że zamawiane przez Katarzynę broszury Woltera i innych jej oświeconych przyjaciół w takiej właśnie „orientalizującej” perspektywie, jakiej Kalinka używa wobec obszarów ekspansji Rosji na wschodzie i południu, umieszczały Polskę – dziurę na mapie oświecenia, czekającą dopiero na swoich „apostołów cywilizacji” z Północy. I w takiej perspektywie – na jednej płaszczyźnie – ukazywały Rzeczpospolitą, Krym i Kaukaz symbole używane dla odzwierciedlenia triumfów Księcia Taurydzkiego i jego Cesarskiej „Mateńki”2. To temat na osobne, wciąż czekające na głębsze ujęcie opracowanie.

Interesują mnie tutaj nie subtelne kwestie ideologii, ale prostsze, bardziej może wymierne zagadnienia praktycznej polityki Imperium Rosyjskiego wobec kolejnych tej polityki celów, na różnych, zachodnich (związanych z Rzecząpospolitą i jej dziedzictwem), wschodnich i południowych wektorach jego ekspansji. Czy rzeczywiście można oddzielić tak ostro, czy nawet przeciwstawić, te kierunki, jak to uczynił Kalinka? Czy można, jak czyni to cała niemal historiografia polska nie tylko Konfederacji Barskiej, ale kolejnych także zrywów niepodległościowych pod zaborem rosyjskim i polityki Imperium wobec ziem Rzeczypospolitej, ujmować te kwestie osobno – bez powiązania z poczynaniami petersburskiego centrum wobec innych okrain? Powiązania, w którym odnaleźć można szansę na interesujące porównania, ustalenie istotnego kontekstu, a może nawet – niekiedy – związku przyczynowo-skutkowego? Oczywiście, można te powiązania pominąć i analizować „problem polski” w Imperium w relacji z centrum tylko, nie zaś z innymi peryferiami, a za jedynie istotny kontekst zewnętrzny dla tych relacji przyjąć wielką grę dyplomatyczną w Europie: z Francją, Prusami, Austrią, Portą Ottomańską, Anglią. Znakomity dorobek naszej historiografii w tak zakreślonym obszarze – od Kalinki przez Konopczyńskiego, Rostworowskiego, Michalskiego, aż po wybitnych badaczy współczesnych, obecnych na tej sali – dowodzi, że można.

Ośmielam się jednak, nie fachowiec, z innej niejako epoki podchodzący do tej tematyki amator, zaproponować spojrzenie, w którym Konfederacja Barska, a raczej polityka rosyjska wypróbowana w stosunku do Rzeczypospolitej w tym czasie, okaże się elementem innej całości: całości, którą tworzy doświadczenie ekspansji, kontroli, asymilacji i eksterminacji gromadzone w centrum Imperium poprzez powiązanie impulsów docierających doń i wysyłanych zeń w kierunku i Wilna, i Warszawy, i Bachczysaraju, i Baku, i Tyflisu, i Orenburga, i Taszkientu, i tylu innych jeszcze miejsc na mapie Eurazji. W jakiej mierze doświadczenia zaczerpnięte w jednym miejscu w praktyce owej polityki: społecznej, ekonomicznej, religijnej, kulturalnej – odciskały się w innych? Te z ziem Rzeczypospolitej na Krymie, Kaukazie, w Azji Środkowej – i odwrotnie: te z Kabardy czy Gruzji – na Litwie czy na Wołyniu? I o ile bycie przedmiotem owej imperialnej polityki i jej szczegółowych praktyk tworzyło poczucie wspólnoty losu czy też sytuacji między mieszkańcami (elitami?) różnych, oddalonych od siebie nie tylko geograficznie, ale także cywilizacyjnie okrain Rosji? Oto pytania, jakich bardzo wstępne rozważenie chciałem zaproponować na przykładach zaczerpniętych z drugiej połowy wieku XVIII.

Mój warsztat badawczy przygotował mnie odrobinę lepiej do stawiania takich kwestii w kontekście rozwoju Rosyjskiego Imperium raczej w drugiej połowie wieku XIX. Z tego kontekstu właśnie wyrastające impresje naprowadziły mnie na tropy, którymi pragnę podążyć wstecz, w czasy Konfederacji Barskiej. Oto w momencie, kiedy ksiądz Kalinka pisał swoje słowa o możliwości prowadzenia przez Rosję ekspansji, która „nikogo nie skrzywdzi”, na obszarze Azji Środkowej, na czele tej ekspansji postawiony został Konstanty Piotrowicz von Kauffman (1818–1882), generał-gubernator turkiestański od 1867 roku, zdobywca Buchary, Chiwy, Kokandu. Nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie fakt, że do Azji Środkowej przyjechał on niemal wprost z innej odpowiedzialnej misji – z Kraju Północno-Zachodniego, jak w urzędowej nomenklaturze Cesarstwa nazywana była w tym czasie Litwa. Tam właśnie, w latach 1865–1866, Kauffman zastąpił bardziej utrwalonego w naszej pamięci Michaiła Murawiowa w charakterze generał-gubernatora. Z Wilna do Taszkientu. Oczywiście na rozkaz z Petersburga, w obu przypadkach. Nie miejsce tu, by rozwodzić się nad dorobkiem urzędniczym generała Kauffmana w obu miejscach jego działalności na kresach Imperium. Chcę tylko podkreślić to, co zostało już nawet zauważone przez współczesnych historyków rosyjskich: wielkie znaczenie doświadczenia, jakie Kauffman zdobył w pacyfikacji Litwy po Powstaniu Styczniowym, w jego polityczno-militarnej działalności w Azji Środkowej3.

To na Litwie Kauffman dostrzegł po raz pierwszy kapitalne możliwości, jakie dawało imperialnej polityce w niepokornej prowincji przeciwstawienie „prostego ludu” – ziemiańskim, świadomym swej odrębnej tożsamości (religijnej, kulturowej, a w końcu narodowej) elitom. „Panowie z księżmi i szlachta nie (…) zaprzestaną powstania, dopóki nad ich głowami nie pojawi się chmura chłopskiego niebezpieczeństwa” – pisał jeszcze przed objęciem urzędu w Wilnie4. Kauffman przede wszystkim planowo uderzał w kler katolicki jako ostoję odrębnej, nie dającej się zasymilować w Imperium tożsamości. Nie tylko kasował klasztory (ze 173 na Litwie po jego rządach zostało 30) i zamykał niepokornych księży, ale opracował także system wydobycia miejscowego chłopstwa spod zgubnych wpływów „polsko-katolickich”. Dwa zwłaszcza elementy tego systemu zasługują na uwypuklenie. Pierwszy to projekt nawrócenia „ludu wiejskiego wyznania katolickiego na prawosławie”. Nie natychmiastowego, ale stopniowego. Pierwszym stopniem do tego celu miało być zmuszenie księży na Litwie do przyjęcia specjalnej deklaracji oznaczającej przekreślenie zwierzchności Rzymu nad katolickimi owieczkami w Rosji i stworzenie faktycznie autonomicznego Rosyjskiego Kościoła Katolickiego, bezpośrednio podporządkowanego kolegium duchownemu i władzom świeckim w Petersburgu5. Oto strategia walki z religią stojącą na przeszkodzie dążeń asymilacyjnych Imperium.

Drugi element oryginalnego projektu realizowanego na Litwie przez Kauffmana to koncepcja wydostania miejscowych chłopów spod wpływu polskich, czyli potencjalnie wrogich elit za pośrednictwem wprowadzenia edukacji w „miejscowych narzeczach” (czyli po litewsku i białorusku), ale w alfabecie rosyjskim. Odcięta w ten sposób od korzeni elita ulegnie także ostatecznie rusyfikacji: to był cel Kauffmana. Jasno sformułowany w jednym z jego memoriałów: do tiech por kraj etot nie budiet uproczen za nami, poka inteligencija zdies’ nie budiet russkaja [nasze panowanie w tym kraju dotąd się nie umocni, dopóki cała tutejsza inteligencja nie będzie rosyjska]. Te słowa Kauffmana doskonale korespondują z celem wytkniętym w tym samym roku przez jego poprzednika na generał-gubernatorstwie w Wilnie: Kramoła zdies’ ugasniet, kogda pany, kak kazanskije tatary, budut prodawat’ chałaty i myło [Bunt tutaj nie wygaśnie, dopóki panowie, jak kazańscy Tatarzy, nie zaczną sprzedawać chałatów i mydła]6.

Kazań i Wilno: dwie stolice podbitych przez Rosyjskie Imperium niezależnych państw, dwa symbole przeciwstawnych – ale tylko geograficznie – kierunków ekspansji tegoż Imperium nie zostały połączone w tej wypowiedzi przypadkowo. Likwidacja niebezpiecznej dla polityki Imperium religijnej niezależności peryferii od petersburskiego centrum, wyniszczenie lokalnej elity i przeciwstawienie jej „prostego ludu”, który stopniowo, także przy pomocy kolonizacji z głebi Rosji, wytworzy nową, lojalną elitę – dokładnie te same zadania będzie realizował Kauffman po przeniesieniu z Wilna do Taszkientu: od 1867 roku. I te same będzie stosował metody, dostosowane tylko do lokalnej specyfiki. W Azji Środkowej, tak jak na Litwie, będzie wzmacniał antagonizm trudowowo nasielienija z wrażdiebnymi russkoj administraciji krupnymi ziemliewładielcami, będzie ograniczał wpływy musulmanskogo duchowienstwa, by tym samym izolirowat’ i osłabit’ etot ‘aristokraticzeskij kłass’. Będzie wreszcie wspierał eksperymenty edukacyjne z wprowadzaniem rosyjskiego alfabetu do nauki miejscowych języków. I tylko skala eksterminacji będzie na tym obszarze bardziej drastyczna niż na Litwie: w Kraju Północno-Zachodnim liczba egzekucji w latach 1864–1866 nie przekroczyła kilkuset skazanych; 6 VII 1873 roku generał Kauffman wydał rozkaz nakazujący wytępić (istriebit’) całe niedające się podporządkować plemię koczowników – Jomudów, razem z kobietami, dziećmi i starcami (plemię liczyło ok. 175 tysięcy osób, rozkaz – wskutek protestów prasy brytyjskiej – nie został w pełni wykonany)7.






Czytelników, którzy kupili tę książkę, zainteresowało również:

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl