Polscy duchowni na Syberii - niezłomni w wierze i miłości do Ojczyzny. 134. rocznica śmierci ks. Piotra Ściegiennego
Ks. Piotr Ściegienny, działacz polityczny i społeczny. fot. z miesięcznika WPiS. Po Powstaniu Listopadowym wzmogły się rosyjskie represje wobec Polaków. Także dlatego, że władze carskie przekonały się, iż kolejne pokolenia polskich patriotów nie pogodzą się z utratą własnego państwa i niepodległości, nie zgodzą na podległość i lojalność wobec Rosji. Represje nie ograniczały się już do kar, więzień i syberyjskich zsyłek za zbrojne wystąpienia, obejmowały każdą patriotyczną działalność uznawaną za wymierzoną przeciw rosyjskiemu panowaniu. Za rządów Mikołaja I zaczęto wprowadzać cały system politycznej i policyjnej kontroli, ograniczania polskiego życia, stopniowego wynarodowiania, dalszej rusyfikacji polskiego społeczeństwa. Rozpoczęto od odbierania praw własności, majątków i tytułów szlacheckich, godności publicznych, by rozbić więzi środowiskowe, zrujnować lub spauperyzować tych, którzy starali się zachować świadomość narodową. Tylko za udział w Powstaniu Listopadowym odebrano Polakom 2700 majątków, a do 1850 r. zesłano na Syberię około 50 tys. szlachty. Tam, gdzie żywioł polski był najsilniejszy, zwłaszcza wśród młodzieży na terenach wschodnich, zlikwidowano szkoły z językiem polskim, a wprowadzono rosyjski. W 1832 r. zamknięto Uniwersytet Wileński i Liceum Krzemienieckie.
Szczególnie podejrzana była dla władz rosyjskich działalność Kościoła katolickiego, uznawanego za wrogi wobec prawosławia. Był on zarazem przywiązany do polskości, sprawował religijny obrządek w języku polskim, zachowywał obyczaje i tradycje narodowe. Namiestnik carski Iwan Paskiewicz donosił w raporcie do Mikołaja, że duchowieństwo katolickie „nie odznaczało się ani czystością obyczajów, ani surowością przepisów religijnych, zarażone było w ogromnej swej większości nienawiścią do rządu prawego; po powstaniu, po przywróceniu legalnego stanu należało oczyścić skład duchowieństwa i dlatego z samego początku wielu duchownych wysłano do utworzonego w guberni augustowskiej instytutu poprawczego”. Paskiewicz zauważał też, że „udział księży prawie w każdej wykrytej w Królestwie konspiracji dowodzi, że ruch ten istnieje i obecnie wśród duchowieństwa rzymskokatolickiego w Królestwie”.
Represje nie ominęły więc i Kościoła katolickiego, który podporządkowano rosyjskim władzom państwowym decydującym także o działalności duszpasterskiej. W 1839 r. zlikwidowano Kościół unicki na Litwie i Białorusi, a milion jego wiernych przeniesiono do Kościoła prawosławnego. Niektóre represje były bardzo szczegółowe, widać dobrze przemyślane. Zakazano przechodzenia z prawosławia na katolicyzm, dzieci z małżeństw mieszanych musiały być wychowywane w obrządku prawosławnym, zabroniono księżom katolickim spowiadania nieznajomych, by uniemożliwić dawnym unitom korzystanie z sakramentów w Kościele katolickim. Zaczęto ograniczać działalność zakonów, przyjmowanie nowych kandydatów, skazując je na powolną likwidację. Po Powstaniu Listopadowym skasowano ponad 200 z 300 klasztorów męskich, upadło ponad 200 szkół przyklasztornych, a także szpitale, przytułki, zakłady opieki. Po Powstaniu Styczniowym zamknięto resztę zakonów.
Z ludu powołany
Nawet po klęsce tego powstania myśl o niepodległości pośród Polaków nie upadła. Plany jej odzyskania odnowiły się wkrótce w rozmaitych ruchach konspiracyjnych, w wielu niezależnych, choć nielicznych organizacjach, w spiskach takich jak Szymona Konarskiego na Wileńszczyźnie w 1838 r. czy w tzw. wyprawach partyzanckich Zaliwskiego inspirowanych z popowstaniowej emigracji. Z emigracji we Francji pochodziły też konspiracyjne inicjatywy Towarzystwa Demokratycznego Polskiego mające obejmować najszersze kręgi społeczne i łączyć odzyskanie niepodległości z reformami społecznymi, pospolitym ruszeniem wszystkich stanów.
W kraju taką działalność insurekcyjną i zarazem demokratyczną, skierowaną do polskiego ludu, prowadził w Małopolsce od lat 1830. Edward Dembowski, polityk, agitator, ideolog, podobnie jak Stanisław Worcell i Henryk Kamieński; rodziła się patriotyczna działalność oddolna. Do najwybitniejszych przedstawicieli ruchu ludowego należał ks. Piotr Ściegienny, pochodzący z rodziny chłopskiej spod Kielc. Po objęciu parafii na Lubelszczyźnie zakładał tam konspiracyjną siatkę organizacji o charakterze patriotycznym i społecznym. Wkrótce rozszerzył ją na Warszawę, Radom, Kielce i okolice, gdzie miał liczne kontakty, prawdopodobnie także z Dembowskim. Jego nauki zawarte później w pismach „Złota książeczka” i „List ojca świętego do rolników i rzemieślników” propagowały reformy społeczne, uwłaszczenie chłopów, nadanie im ziemi, uczynienie ich pełnoprawnymi obywatelami, by mogli stać się ofiarnymi członkami polskiego narodu. Głoszone w duchu rozbudzonego wtedy na Zachodzie egalitaryzmu, były połączeniem nauk ewangelicznych z ideami socjalistycznymi, rodzajem religijnego socjalizmu.
Ks. Ściegienny, podobnie jak Dembowski, starał się scalić różne grupy i koła konspiracyjne w całym zaborze rosyjskim. Choć organizacja Dembowskiego została odkryta i rozbita przez władze rosyjskie w 1843 r., a on sam uniknął aresztowania tylko dlatego, że przebywał wtedy w Poznańskiem, Ściegienny nie zrezygnował z dalszej działalności i planów powstania. W 1844 r. miał już sieć placówek wiejskich na Lubelszczyźnie, w Radomiu i na Kielecczyźnie. Na jesień wyznaczył wybuch powstania w Kielcach. Po objeździe okolicznych wsi, gdzie odbywał wiece i konspiracyjne spotkania z wybranym chłopstwem, uznał jednak, że ich siły są zbyt skromne, by wkroczyć do miasta i rozbroić rosyjskie wojsko. Zamierzał w ostateczności odwołać powstanie. Było już jednak za późno. Zaczęto go ścigać, bo sprawy nie dało się utrzymać w tajemnicy. Wielu chłopów było niezdecydowanych, powstały donosy do władz rosyjskich. 25 października 1844 r. aresztowano ks. Ściegiennego w Kielcach. Przetrzymywano go tam dłużej i przeprowadzono wstępne śledztwo. Później przewieziono go do Cytadeli w Warszawie, gdzie, po aresztowaniu kilkudziesięciu jego współpracowników, odbył się główny proces.
Najpierw skazano Ściegiennego na karę śmierci, a do tego na publiczną chłostę – od kilkuset do tysiąca kijów – razem z jego dwoma braćmi, Karolem i Dominikiem, a także z resztą osądzonych w tej sprawie. Wszystkich przewieziono do Kielc, na rynku odbyła się egzekucja. Chłostę wymierzono przed oddziałem 500 żołnierzy. Po publicznym pozbawieniu święceń kapłańskich i możliwości dalszej posługi (do czego zmuszono lubelskie władze diecezjalne, podległe teraz władzom rosyjskim) postawiono ks. Ściegiennego pod szubienicą. Zgodnie z carskim zwyczajem już po założeniu stryczka ogłaszano często łaskę darowania życia wraz z inną ciężką karą, przeważnie zesłaniem na Syberię. Według relacji pamiętnikarza Jana Wnorowskiego scena egzekucji była ściśle zaplanowana. Pod szubienicą kat w czerwonym stroju założył ks. Ściegiennemu śmiertelną koszulę i zacisnął pętlę na szyi. Zaraz jednak uderzono w bębny i ogłoszono ułaskawienie. „Nie chcę łaski od niego – miał krzyknąć ksiądz – Powieście mnie! Niech umrę, jak umarł Chrystus, za swoje Jeruzalem, za swój lud!”. Dalsze jego słowa zagłuszył łoskot werbli. (...)
W kopalniach Nerczyńska
Syberyjskim szlakiem rosyjskich dekabrystów do kopalń Nerczyńska wyruszył ks. Ściegienny w maju 1846 r. Niewiele wiadomo o jego zesłaniu. Pracował w Zakładzie Aleksandrowskim, ale katorżnicy byli często przenoszeni do innych miejsc na obszarze setek kilometrów, mógł więc przebywać także gdzie indziej. Zapewne jako syn chłopski zaprawiony w ciężkiej pracy lepiej znosił mordercze trudy. W każdym razie nie dał się złamać. Jak można wnosić ze skąpych przekazów, nie zrezygnował także z działalności. Nawiązywał wiele kontaktów, głosił nauki, zjednywał zwolenników, niósł też zapewne, mimo zakazu, duchową posługę, zaczął organizować akcje wzajemnej pomocy. Bodaj z jego inicjatywy powstała w 1857 r. w Zakładzie Gazimurskim koło Zakładu Aleksandrowskiego i Nerczyńskiego organizacja Ogół Polskich Zesłańców, do której mogli należeć wszyscy „wygnańcy zesłani na Syberię za sprawę narodową, dopóki swoim zachowaniem nie utracą politycznych lub religijnych zalet”. Miała ona przede wszystkim łączyć polskich zesłańców z wielkiego okręgu nerczyńskiego, organizować spotkania, zapewniać pomoc finansową, pośredniczyć w zbiórkach i przesyłce pieniędzy z kraju, udzielać pożyczek, ale także nieść oświatę, zakładać biblioteki, przekazywać i gromadzić książki dla napływających więźniów.
Po dziesięciu latach pracy w kopalniach ks. Ściegienny uzyskał prawo do osiedlenia i przeniósł się do Permu pod Uralem, gdzie było spore środowisko polskich zesłańców. Stał się tam wkrótce główną postacią. Ze wspomnień ks. Adama Słotwińskiego, zesłanego do Permu w 1862 r., wiadomo, że ks. Ściegienny przychodził z pomocą wszystkim nowo przybyłym skazańcom. Otaczał ich opieką duchową, a także finansową ze zbieranych datków, sam pozostając w dużej biedzie. Dobrze orientował się w nastrojach w kraju przed wybuchem Powstania Styczniowego dzięki licznym kontaktom osobistym i korespondencji, która trafiała jednak także w ręce policji. Władze rosyjskie wzmocniły kontrolę nad środowiskiem polskich zesłańców, tropiąc spiski i organizacje mogące rozniecać nastroje powstańcze.
Ks. Ściegienny stał się podejrzany, gdy policja przechwyciła jego korespondencję z młodym Leopoldem Cieleskim, zesłanym za manifestacje w Warszawie w 1861 r. do Omska, którego ksiądz spotkał w Permie. Kapłan przestrzegał go dość aluzyjnie przed próbą przedwczesnej ucieczki, o czym zapewne kiedyś rozmawiali: „Stale byłem przeciwny temu, żeby w porze zimowej wracać do ojczyzny. Drogi zasypane, bardzo niebezpiecznie, natura i ludzie surowi. Można przejechać 50 lub 100 wiorst, ale 4 tysiące – to niemożliwe. Dlatego nie powinni jechać teraz, a poczekać do lepszej pory”. Za ten list, który uznano za spiskowanie przeciw władzy, zrobiono księdzu rewizję, skazano na areszt domowy, a później wysłano do mniejszego miasta Solikamsk, gdzie już nie mógł mieć szerszych kontaktów z Polakami. (...)
Powrót po latach
Ks. Ściegienny został uznany za człowieka tak niebezpiecznego dla rosyjskiego imperium, że długo nie godzono się na jego powrót. Nie pomogły licznie podejmowane próby zwolnienia go. Dopiero w końcu lat 1860. namiestnik Fiodor Berg zaczął rozważać warunkowe zwolnienie i powrót do kraju z uwagi na wiek i stan zdrowia kapłana. Zaznaczał jednak: „lecz w tym tylko wypadku, jeżeli na podstawie ścisłego zaręczenia miejscowych władz okaże się, że zmienił on sposób myślenia w sprawach polityki i wykazuje, chociaż późno, skruchę z popełnionych przestępstw, a jeżeli idzie o zrujnowane zdrowie i to, że faktycznie potrzebuje korzystać z opieki krewnych, winien przedstawić świadectwo miejscowej komisji lekarskiej”.
Zwolniono go wreszcie w 1871 r., gdy w żaden sposób nie mógł już zagrozić rosyjskiej władzy. Był jednym z najdłużej przebywających na Syberii polskich zesłańców; przeżył tam prawie ćwierć wieku. Powrócił do kraju mając lat 70 i żadnych środków do życia. Nie mógł pełnić kapłańskiej posługi. Przemieszkiwał u krewnych na Lubelszczyźnie, starając się przez ponad 10 lat o przywrócenie święceń kapłańskich. Za wstawiennictwem biskupa lubelskiego Wnorowskiego stało się to dopiero w 1883 r. Mógł wtedy zostać kapelanem w szpitalu bonifratrów na przedmieściach Lublina, gdzie mieszkał do końca życia. Mimo sędziwego wieku był nadal bardzo czynny. Nadrabiał braki w lekturach, spisywał swe przemyślenia społeczne i religijne, formułował własne nauki. Spotykał się z działaczami społecznymi ruchu socjalistycznego – z Janem Hłasko, później też zesłanym na Syberię, z wybitną postacią tego ruchu Ludwikiem Kulczyckim, z dawnym znajomym syberyjskim Szymonem Tokarzewskim. Zmarł 6 listopada 1890 r., a jego pogrzeb zgromadził wielu mieszkańców Lublina i okolicznych wsi, którzy zapamiętali go jako orędownika ich sprawy. (...)
*
Powyższy artykuł dr. Marka Klecela w całości ukazał się w miesięczniku "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" nr 110.
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" oraz po książki ukazujące naszą pełną wyzwań historię:
Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2024 roku (5 numerów od lipca do grudnia włącznie w tym jeden podwójny)
Prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.
Za co?! Pytanie to nieodparcie nasuwa się podczas czytania tej przejmującej książki. Tysiące Polaków, najlepszych synów swojego narodu, było zsyłanych na Sybir za umiłowanie własnego kraju, za walkę o jego wolność, za przywiązanie do wiary katolickiej. Wszelki sprzeciw wobec caratu karany był surowo; najczęściej właśnie wyekspediowaniem na tę nieludzką ziemię, skąd przeważnie nie było już powrotu.
Polacy wierni i dzielni
Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.
Polska i Krzyż
Piękno, niezachwiana moc i potęga Krzyża. Związanie losów Rzeczypospolitej, od narodzin po dzień dzisiejszy, z Krzyżem oraz nieprzemijająca nadzieja pokładana w Chrystusie – to temat tej książki. Wybitni autorzy i uczeni, wielcy patrioci, utrwalają słowem, a mistrz Adam Bujak obrazem wizerunek Polski wiernej Bogu od jedenastu wieków. Bez chrześcijaństwa nie byłoby ani naszego państwa, ani naszego narodu.
Kościół i Naród. Lata trwogi, lata nadziei
Agentura wpływu nazywana nie tak dawno sowiecką, a dziś rosyjską, poczyna sobie śmiało także w III RP. Jej dziełem jest narzucana Polakom od kilkunastu lat przez media głównego nurtu (wszystkie w rękach zagranicznych decydentów) i przez niektórych polityków tzw. polityka wstydu.
Cuda polskie. Matka Boża i święci w naszych dziejach
Na historię naszego kraju należy patrzeć z punktu widzenia człowieka wierzącego, chrześcijanina, jeśli chce się dzieje Polski interpretować uczciwie. Ta książka nie jest suchym dziełem naukowym, lecz zawiera solidną porcję wiedzy o minionych wiekach. Jest napisana barwnie i żywo. Prezentuje autentyczne wydarzenia, konkretne osoby oraz sprawdzone opinie. Obejmuje okres od Mieszka I po współczesność.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.