„Rodzina Ulmów potwierdziła absolutny charakter przykazania miłości bliźniego”. Dziś pierwszy raz obchodzimy wspomnienie nowych polskich błogosławionych

Nasi autorzy

„Rodzina Ulmów potwierdziła absolutny charakter przykazania miłości bliźniego”. Dziś pierwszy raz obchodzimy wspomnienie nowych polskich błogosławionych

Namalowany przez Olega Czyżowskiego beatyfikacyjny portret rodziny Wiktorii i Józefa Ulmów, którzy za ratowanie Żydów zginęli śmiercią męczeńską z rąk Niemców. Fot. PAP/ Darek Delmanowicz Namalowany przez Olega Czyżowskiego beatyfikacyjny portret rodziny Wiktorii i Józefa Ulmów, którzy za ratowanie Żydów zginęli śmiercią męczeńską z rąk Niemców. Fot. PAP/ Darek Delmanowicz Determinacja chrześcijańska

Męczennikiem nikt nie zostaje przypadkiem, to znaczy tylko dlatego, że niespodziewanie, czyli nawet wbrew sobie, znalazł się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu, co zakończyło się jego śmiercią. Męczeństwo jest w najwyższym stopniu zwieńczeniem pełnego życia chrześcijańskiego, jest najwyższym wyrazem świadectwa wiary, które odzwierciedla archetypiczny wzór samego Jezusa Chrystusa Męczennika. Nie jest możliwe złożenie takiego świadectwa bez uprzedniej dojrzałości i heroiczności chrześcijańskiej, osiągniętej w pójściu za Chrystusem.

Także w przypadku Józefa i Wiktorii Ulmów w potocznych wypowiedziach zbytnio rozdzielano beatyfikację w oparciu o męczeństwo oraz beatyfikację z heroiczności cnót. Tylko dlatego, że doszli oni do tej drugiej heroiczności, było możliwe ich męczeńskie świadectwo. Gdy czytamy akta procesu beatyfikacyjnego Ulmów, możemy z dużą oczywistością powiedzieć, że już wcześniej wykazali się oni heroicznością cnotliwego życia. Oznacza to po prostu, że gdyby prowadzono proces beatyfikacyjny polegający tylko na wykazaniu heroiczności cnót zaprezentowanych przez Józefa i Wiktorię, okazałoby się, że tak samo zasługują oni na ogłoszenie ich błogosławionymi. Nie dotyczy to jeszcze ich małych dzieci, dlatego w ich przypadku niejako włączono je w męczeństwo rodziców.

Życie rodziny Ulmów było życiem opartym na głębokich, jednoznacznie przyjętych i głoszonych przekonaniach religijnych, a mówiąc ściślej – na przekonaniach katolickich, za które warto oddać życie. To, co określamy mianem „praktykowania” katolickiego, stanowiło wątek przewodni ich życia, nadający mu żywy kształt. Mamy w nich bardzo konkretną, ale także profetyczną postać wiary, która jak w soczewce spaja się z codziennością życia małżeńskiego, rodzinnego, społecznego. Moment próby, którym było stanięcie twarzą w twarz wobec wroga tej postaci wiary, był dla Ulmów tylko naturalnym dopełnieniem tej codzienności wiary.

Muszę przyznać, że do pewnego stopnia momentem zwrotnym w moim spojrzeniu na beatyfikację Ulmów stała się dla mnie wizyta w Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej w Markowej. Jest to muzeum poświęcone właściwie Ulmom, co jest jak najbardziej uzasadnione. Oczywiście, od początku sympatyzowałem z motywem wiary w rozpoczętym i toczącym się ich procesie beatyfikacyjnym, ale szczególnie poruszyła mnie dokonana tam dość prosta w sumie obserwacja. W zebranych świadectwach poświęconych Ulmom bardzo dobrze uwypuklono, że byli to ludzie działający w oparciu o wewnętrzne i wypróbowane motywy, ale także to, że byli to ludzie niezwykle światli, nowocześni, rozumiejący rzeczywistość, dojrzali duchowo, żywo i odważnie, w pełni przodująco uczestniczący w życiu społecznym i kościelnym. Wystarczy zapoznać się choćby z materiałami zamieszczonymi na stronach Instytutu Pamięci Narodowej i muzeum w Markowej, aby naocznie się o tym przekonać.

To wszystko dodatkowo potwierdza, że ich ostateczne świadectwo – męczeństwo nie było jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, ale osobistą decyzją. Byli oni doskonale świadomi tego, co robią, łącznie z konsekwencjami, na jakie się narażają. Nie mieli oni najmniejszych złudzeń odnośnie do tego, co grozi im i ich dzieciom. Za ukrywanie Żydów Niemcy egzekwowali karę śmierci i oni tę konsekwencję nad wyraz świadomie wzięli na siebie. Ludzie na takim poziomie intelektualnym i duchowym na pewno nie mieli najmniejszych złudzeń co do powagi sytuacji.

Męczeństwo rodziny Ulmów nie było więc ani przypadkiem, ani zbiegiem nieszczęśliwych okoliczności – było wyjściem z wiarą naprzeciw antychrześcijańskiej i antyludzkiej wrogości niemieckiego okupanta, stawiającego na zbrodniczą, lewacką ideologię. Było zmierzeniem się z systemem politycznym, antychrześcijańskim w swoich założeniach i w swoich działaniach, by dać świadectwo prawdzie i miłości głoszonym przez Kościół z mandatu Jezusa Chrystusa.

Miłość uniwersalna

W kwestii męczeństwa w Kościele nieco niewłaściwie rozróżnia się męczeństwo z motywów wiary, w sensie obrony przez męczennika takiej czy innej prawdy wiary, oraz męczeństwo z miłości, w takim sensie, że męczennik staje się w pewnym momencie nadzwyczajnym świadkiem przykazania miłości, czyli ostatecznie opowiada się po stronie jakiegoś dobra. Problem ten przeanalizowano bardzo dogłębnie w przypadku beatyfikacji ojca Maksymiliana Marii Kolbego. W końcu, po wielu debatach teologicznych, uznano, że świadectwo miłości jest tak samo ważne i wiarygodne jak świadectwo dane takiej czy innej prawdzie wiary.

Nie warto wracać do wszystkich szczegółowych kwestii, które w tej sprawie się pojawiły i na które szukano odpowiedzi. Ważne jest, że świadectwo prawdy i świadectwo miłości (dobra) stały się, zresztą zgodnie z tradycją biblijną, jednym, wzajemnie dopełniającym się świadectwem. W samym Chrystusie prawda i miłość wewnętrznie wymieniają się ze sobą i nie sposób w Jego ostatecznym męczeństwie rozdzielić tego, co odnosi się do prawdy i co odnosi się do miłości. Prawda skłaniała Go do dania świadectwa miłości, a miłość ożywiała prawdę, którą był i którą objawiał ludziom. Miłość nie milczy, ale wyraża się w prawdzie, prawda zaś szuka swego pełnego wyrazu, a ten znajduje w miłości.

Miłość chrześcijańska oparta jednoznacznie na prawdzie nie zastanawia się nad tym, do kogo ona się ostatecznie kieruje, czy do Żyda, czy do Greka. Odnosi się ona zawsze i przede wszystkim do Boga, bo ze względu na Niego jest okazywana. Nie wydaje się tak bardzo konieczne podkreślanie, że Ulmowie okazali ją konkretnie Żydom. Czy gdyby okazali ją komuś innemu, miałoby to mniejsze znaczenie? Nic podobnego. Miłość bliźniego oparta na wierze nie rozważa, czy chodzi o taką czy inną narodowość, takie czy inne wyznanie, taką czy inną sytuację ludzką. Owszem, Ulmowie zostali wpisani na żydowską listę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata (1995 r.), ale ich gest wykracza poza tę listę. Nie robili tego dla późniejszej pamięci o nich. Nie robili niczego dla dania przykładu innym i dla jakiejś spodziewanej chwały. Okazali miłość bliźnim ze względu na Boga – i w tym wyraża się wielkość i uniwersalizm ich miłości.

Ulmowie, okazując miłość braterską Żydom w konkretnych okolicznościach historycznych i osobistych, wyrazili zatem uniwersalizm przeżywanej miłości opartej na Chrystusie. Jakże ujmujące jest to wyraźne i mocne podkreślenie w przechowywanej w muzeum w Markowej „biblijce” Ulmów zdania wyjętego z nauczania Chrystusa: „Nie ma większej miłości niż oddać życie za braci”. Już ten prosty fakt wystarcza do pokazania, na czym opierała się duchowość Ulmów. Patrzyli oni na siebie i swoje życie rodzinne w ewangelicznej perspektywie, która może wydawać się nam nawet przesadzona, gdy patrzymy na życie tej wielodzietnej rodziny. Przecież ta polska rodzina, mówiąc po ludzku, w wojennych warunkach miała na co dzień o czym myśleć i o co się poważnie niepokoić, gdyż trosk rodzinnych w czasie wojny nie brakowało. Swoimi postawami wychodzą oni jednak zdecydowanie poza swój krąg rodzinny, aby przeżyć łączącą ich miłość małżeńską i rodzinną w perspektywie uniwersalnej. Wyszli więc otwarcie naprzeciw Żydom, których sytuacja na pewno była wówczas skrajnie dramatyczna, ale i ich w niczym nie była lżejsza. Okazanie pomocy Żydom oznaczało zwyczajnie i po prostu śmierć, także okrutną, bestialską… o czym wiedzieli nadzwyczaj doskonale, bo znali dzieje ostatnich lat na swoim terenie. Uniwersalizm miłości nie bierze jednak pod uwagę takich „drobiazgów”, ale je heroicznie przekracza.

Informacje o Ulmach przekazywane na oficjalnych stronach IPN-u, a także na innych stronach internetowych podpowiadają nam nazwiska tych, za których Ulmowie oddali życie, podkreślając, że trzeba o nich pamiętać. To akurat wydaje mi się drugorzędne. Oddali oni życie za bliźnich w perspektywie uniwersalnej, nie bacząc na to, kim są ci, którzy znaleźli się w sytuacji potrzeby. Gdyby to byli muzułmanie, buddyści, Rosjanie, Niemcy czy Romowie, na pewno zachowaliby się dokładnie tak samo. Owszem, sytuacja Żydów w tamtym czasie była skrajnie wymagająca i bolesna, stawiająca wobec „być albo nie być”. Dobrze jest to uwzględniać, gdy patrzymy na czasy II wojny światowej, ale nie ma w przykazaniu miłości braterskiej wskazania, które kazałoby nam kochać Żydów bardziej niż innych. Wszyscy bliźni są równi – takie jest „demokratyczne” przekonanie chrześcijańskie. Eksterminacja niemiecka obejmowała także Polaków – nasza polska sytuacja nie była wówczas w niczym lepsza od żydowskiej – i Cyganów, a w szerszej perspektywie także inne narody. Niemcy byli bezwzględni, a ograniczały ich jedynie „możliwości techniczne” realizacji ich morderczych planów.

Absoluty moralne

Jeszcze jeden wątek w beatyfikacji rodziny Ulmów zasługuje dzisiaj na uwagę. Aby go zrozumieć i uwzględnić, trzeba sięgnąć do encykliki Veritatis splendor papieża św. Jana Pawła II. W trzecim rozdziale tego fundamentalnego, ciągle niezwykle aktualnego dokumentu, wartego nieustannie pogłębionej lektury, Ojciec Święty zwrócił w nowatorski sposób uwagę na znaczenie męczeństwa. Nie spotkało się to nauczanie z szerszą recepcją, na którą zasługuje.

Pisał św. Jan Paweł II: „Chrześcijanie szczycą się tym, że słuchają raczej Boga niż ludzi (por. Dz 4,19; 5,29), co gotowi są poświadczyć nawet męczeństwem, jak to uczynili święci i święte Starego i Nowego Testamentu, którzy zasłużyli sobie na to miano, ponieważ woleli oddać życie raczej niż dokonać jakiegoś czynu sprzecznego z wiarą lub cnotą” (nr 76). Dalej Ojciec Święty tak wyjaśniał: „W męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności. Jezus napomina nas z największą surowością: ‘Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?’ (Mk 8,36). Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie ‘ludzkie tłumaczenia’, jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić – nawet w ‘wyjątkowych’ okolicznościach – akty moralnie złe ze swej istoty; co więcej, ujawnia, że akt taki jest w istocie pogwałceniem ‘człowieczeństwa’ człowieka, i to bardziej nawet w tym, kto go popełnia, niż w tym, kto pada jego ofiarą. Męczeństwo jest więc także wywyższeniem doskonałego ‘człowieczeństwa’ i prawdziwego ‘życia’ człowieka” (nr 92).

Męczeństwo jest potwierdzeniem absolutnego i nienaruszalnego znaczenia prawa Bożego w życiu człowieka. Trzeba o tym przypomnieć w epoce „dyktatury relatywizmu”, w której żyje dzisiejszy świat, jak stwierdził wymownie kard. Joseph Ratzinger na kilka dni przed swoim wyborem na Stolicę Piotrową. Gdy tak łatwo tłumaczy się ludzką niegodziwość, „elastycznie” podchodzi do Bożych przykazań, próbuje z okoliczności życiowych wyprowadzić nowe zasady moralne albo uzasadnić brak zasad, skromna rodzina Ulmów z Markowej wiedziała doskonale, o co toczy się gra w ich życiu i w świecie. Może nie potrafili uzasadnić absolutów moralnych, ale wystarczał im autorytet Boży, aby pójść za nauczaniem Chrystusa do końca. I dlatego stają się także wzorem na dzisiejszy czas zamętu, jak mówimy w liturgii mszalnej. Dzięki nim otrzymaliśmy potwierdzenie, że miłość bliźniego nie jest jakąś dowolną opcją, ale jest absolutem, który domaga się odpowiedzi, bez względu na konsekwencje.

Pisał św. Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor jeszcze tak: „Męczeństwo to wreszcie wspaniały znak świętości Kościoła: wierność wobec świętego prawa Bożego, poświadczona śmiercią, jest uroczystym przepowiadaniem i posługą misyjną, posuniętą usque ad sanguinem [aż do krwi], aby blask prawdy moralnej nie został przyćmiony w obyczajach i w mentalności poszczególnych ludzi i całego społeczeństwa. Świadectwo to ma niezwykłą wartość, ponieważ pomaga uniknąć – i to nie tylko w społeczności cywilnej, ale także wewnątrz samych wspólnot kościelnych – najgroźniejszego niebezpieczeństwa, jakie może dotknąć człowieka: niebezpieczeństwa zatarcia granicy między dobrem a złem, co uniemożliwia budowę i zachowanie porządku moralnego jednostek i społeczności. (…) [Męczennicy] poprzez swoje świadectwo dobru stają się wyrzutem dla tych wszystkich, którzy łamią prawo” (nr 93).

Beatyfikacja rodziny Ulmów jest więc potwierdzeniem świętości Kościoła, budowanej na jasnym i mocnym rozróżnianiu dobra i zła. W czasach, gdy ta świętość jest kontestowana i deprecjonowana, otrzymujemy kolejne świadectwo dane przez zwyczajnych ludzi, że mamy tutaj do czynienia z „absolutem”, którego należy bronić i który należy propagować we właściwym znaczeniu. Beatyfikacja Ulmów nie była opowiedzeniem się Kościoła po stronie „prawicy” politycznej, jak głosili rozmaici komentatorzy, ale po stronie prawdy, miłości i ostatecznie także wolności, która wyrasta z prawdy, a w miłości znajduje swój żywy wyraz. Szkoda, że wiele z papieskiej teologii męczeństwa nie zostało uwzględnione i przypomniane w ramach przygotowania do beatyfikacji rodziny Ulmów. Beatyfikacja nie jest jednak końcem, ale początkiem ich znaczenia kościelnego i społecznego, i co z nią zrobimy, zależeć będzie już tylko od nas.

***

Powyższy artykuł ks. prof. Janusza Królikowskiego ukazał się w miesięczniku WPiS nr 155. 

Prenumerata elektroniczna WPiSu na cały 2024 rok (11 numerów, w tym jeden podwójny)

Prenumerata elektroniczna WPiSu na cały 2024 rok (11 numerów, w tym jeden podwójny)

 

Roczna prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.

 

 

Polacy wierni i dzielni

Polacy wierni i dzielni

o. dr hab. Marian Zawada

Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.

 

 

Polska i Krzyż

Polska i Krzyż

Adam Bujak, Andrzej Nowak, kard. Stanisław Nagy, ks. Waldemar Chrostowski, Krzysztof Ożóg

Piękno, niezachwiana moc i potęga Krzyża. Związanie losów Rzeczypospolitej, od narodzin po dzień dzisiejszy, z Krzyżem oraz nieprzemijająca nadzieja pokładana w Chrystusie – to temat tej książki. Wybitni autorzy i uczeni, wielcy patrioci, utrwalają słowem, a mistrz Adam Bujak obrazem wizerunek Polski wiernej Bogu od jedenastu wieków. Bez chrześcijaństwa nie byłoby ani naszego państwa, ani naszego narodu.

 

 

Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie.

Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie.

Wojciech Polak, Sylwia Galij-Skarbińska

Książka Wojciecha Polaka i Sylwii Galij-Skarbińskiej „Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie” jest dramatyczną panoramą trudnych relacji polsko-niemieckich po 1939 r.

 

 

 

III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść

III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść

Grzegorz Kucharczyk

Rzesza Niemiecka istniała tylko w okresie 1933–1945, ale bardzo mocno zapisała się w historii. Mocno i wyjątkowo niechlubnie. Gdy się ją wspomina, przychodzą na myśl druty kolczaste, niemieckie obozy zagłady, wojenna pożoga, grabież, ruiny. Do tego dochodzi pogarda dla tych, których zbrodnicza ideologia nazistowska określała jako „podludzi” i których należało likwidować w imię czystości rasy.

 

 

Rok 1939. Od beztroski do tragedii

Rok 1939. Od beztroski do tragedii

Jan Żaryn, Małgorzata Żaryn

Dla Polski rok 1939 był rokiem przedziwnym; przede wszystkim tragicznym, gdyż agresja na nasz kraj Niemiec dokonana 1 września, a następnie Związku Sowieckiego – 17 września spowodowała śmierć milionów rodaków jak również zamordowała prężnie rozwijającą się II Rzeczpospolitą. Ten straszny rok kojarzy nam się zatem głównie z początkiem II wojny światowej.

 

 

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.