Co się zdarzyło nad Wisłą? O wielkim zwycięstwie Polaków pod wodzą Maryi Wniebowziętej
„Bijmy bolszewika!”. Ks. Ignacy Skorupka herbu Ślepowron, z krzyżem w dłoni, prowadzi młodziutkich żołnierzy z 36. pułku piechoty Legii Akademickiej na bolszewików; na niebie widoczna Najświętsza Maria Panna prowadząca chorągiew husarii. Obraz Jerzego Kossaka. fot. z książki "Cuda polskie", wyd. Biały Kruk Odzyskanie suwerennej państwowości powszechnie ukazywano jako zmartwychwstanie Polski, jako dar Bożej Opatrzności, uzyskany dzięki opiece i wstawiennictwu Królowej Korony Polskiej. Z tej okazji biskupi polscy przedłożyli wniosek do Stolicy Apostolskiej, aby wprowadzić do Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo Korony Polskiej” oraz zatwierdzić formularz Mszy św. i oficjum brewiarzowego o Matce Bożej Królowej Korony Polskiej. Inicjatywę poparł nuncjusz apostolski Achilles Ratti. Kongregacja Świętych Obrzędów (ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów) dekretem z 14 stycznia 1920 r. wyraziła zgodę co do zmiany Litanii Loretańskiej, natomiast formularz i oficjum zostały zatwierdzone trzy lata później.
Niepodległość darem od Królowej
Ojczyzna była wolna, potrzebna była jednak ogromna praca polityczna i wychowawcza. Polska nie miała jeszcze ustalonych granic, w skład nowego państwa weszły tylko te tereny, na których faktycznie zlikwidowano władzę zaborców. Nadal poza krajem pozostawał cały zabór pruski. Zaczęły się więc zmagania o granice, konferencje pokojowe, przetargi polityczne, a nawet walki militarne oraz powstania. Mimo tych problemów i trudności odzyskanie suwerennej państwowości powszechnie ukazywano jako zmartwychwstanie Polski, jako dar Bożej Opatrzności, uzyskany dzięki opiece i wstawiennictwu Królowej Korony Polskiej. Uznając zmagania pokoleń Polaków o niepodległość, Jasnej Górze przypisywano najważniejsze niepodległościowe znaczenie. Świadczą o tym spontaniczne inicjatywy podejmowane dla wyrażenia wdzięczności Jasnogórskiej Królowej. Zaproponowano na przykład, aby w każdym kościele w Polsce przed obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej płonęła wieczysta lampa. (...)
Bolszewicy mieli zatrzymać się dopiero w Portugalii
W 1920 r. od kilkunastu miesięcy trwała wojna z Rosją Sowiecką. Od frontu wschodniego rodząca się dopiero armia polska cofała się pod naporem wojsk bolszewickich. Stracono Wilno i Grodno. W Białymstoku zatrzymali się Marchlewski i Dzierżyński, którzy mieli z woli Lenina sprawować rządy w okrojonej Polsce. Niepokój ogarnął naród polski. Czy obronimy się? W rządzie i sejmie niezgoda; wśród rolników i bezrobotnych agitowano na rzecz bolszewików. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Niemcy oczekują niecierpliwie zdobycia Warszawy. Miało to stać się hasłem do oderwania Gdańska i Górnego Śląska. Mówiło się o końcu państwowości polskiej. Zrewolucjonizowana na modłę komunistyczną ówczesna armia niemiecka oczekiwała zwycięstwa czerwonoarmistów.
To nie był najazd bolszewików tylko na Polskę. Lenin wydał wyraźny rozkaz: „wojska mają się zatrzymać nad Atlantykiem, w Portugalii”. Ogień rewolucji komunistycznej miał zapłonąć w całej Europie. Polska de facto broniła Kościoła i Europy przed inwazją bolszewicką. Historia nie znała wówczas większej nienawiści do Boga niż ta, której motorem była komunistyczna rewolucja październikowa w Rosji. (...)
Modlitewna mobilizacja
Z Jasnej Góry popłynęło wezwanie nawołujące wszystkich do obrony ojczyzny. Wydrukowano tysiące ulotek podpisanych przez przeora Jasnej Góry o. Piotra Markiewicza, które poprzez pielgrzymów docierały do wszystkich zakątków kraju. Doskonale ocenili sytuację biskupi polscy, którzy w liście do papieża Benedykta XV, z 7 lipca 1920 r., pisali między innymi: „Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za Ojczyznę naszą. Módl się, abyśmy nie ulegli i przy Bożej pomocy murem piersi własnych zasłonili świat przed grożącym mu niebezpieczeństwem”.
Antoni Tański, Polonia. Alegoria odzyskania niepodległości. fot. z książki "Cuda polskie", wyd. Biały Kruk W wysłanym tegoż 7 lipca 1920 r. liście do biskupów świata biskupi polscy podkreślili między innymi, że „Polska w pochodzie bolszewizmu na świat jest już ostatnią dla niego barierą, a gdyby się ta załamała, rozleje się on po świecie falami zniszczenia”. Hierarchowie ostrzegali przed zaślepieniem Europy i świata, przed lekceważeniem bolszewickiego zagrożenia. (...)
W liście do narodu biskupi apelowali o zjednoczenie wszystkich Polaków dla przeciwdziałania bolszewickiej nawale, pisząc między innymi: „(…) Oto wróg zebrał wszystkie swe siły, ażeby zagrodzić nasze granice, zetrzeć naszą bohaterską armię i odebrać Polsce na nowo przecenny skarb jej wolności. Wróg to jest tym groźniejszy, bo łączy okrucieństwo i żądzę niszczenia z nienawiścią wszelkiej kultury, szczególnie zaś chrześcijaństwa i Kościoła (…), szczególniejszą nienawiścią zapałał on do Polski. Bo gdy niektóre mocarstwa zeszły ze swej pierwotnej drogi, aby zawierać z tym wrogiem umowy, własnego niepomne niebezpieczeństwa, Polska jedna oparła się pokuśnym wołaniom tego wroga i jakby murem stanęła, aby mu wstęp do siebie z zachodu Europy zagrodzić. Dlatego to wróg ów poprzysiągł jej zniszczenie i zemstę”.
Zawierzenie Bogu i Królowej
Biskupi zebrani w klasztorze jasnogórskim na Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski (27–29 lipca 1920) pod przewodnictwem kardynałów Aleksandra Kakowskiego i Edmunda Dalbora dokonali poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Jezusa i ponownego obioru Maryi na Królową Polski. W obecności kilkunastu tysięcy pielgrzymów księża biskupi ślubowali: „Najświętsza Panno Maryjo, oto my biskupi polscy, składając Ci w imieniu własnym i naszych diecezjan, wszystkich wiernych synów Polski hołd i pokłon, obieramy Cię na nowo naszą Królową i Panią i pod Twoją przemożną uciekamy się obronę…”. (...)
Wiara w zwycięstwo Maryi
W tym czasie młody, dwudziestosześcioletni katecheta ks. Ignacy Skorupka, jak drugi o. Kordecki, budził wiarę w pomoc Maryi. 31 lipca wołał: „Nie martwcie się, Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas… Nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień! Nie minie dzień 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”.
Ta sama wiara ożywiła wielkiego apostoła różańcowego z Neapolu, bł. Bartolo Longo, budowniczego sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Wystosował on list otwarty do katolików całego świata, by się modlili za Polskę. W pierwszych dniach sierpnia 1920 r. powiedział do ks. Stanisława Mystkowskiego: „Przekonany jestem święcie, że Matka Boska Różańcowa, która jest Królową Korony Polskiej, nie pozwoli, by Jej ukochany naród jęczał ponownie w niewoli rosyjskiej… Polska ma świetlaną przyszłość przed sobą”.
Buta i klęska wroga
Tymczasem 13 sierpnia, po zdobyciu przez Armię Czerwoną Radzymina, bolszewicy stanęli u bram Warszawy. Od centrum stolicy dzieliło ich tylko 14 kilometrów. Czerwonoarmiści byli pewni, że wejście do miasta to kwestia najbliższych godzin. „Jeszcze jeden ostatni nacisk i koniec polskiej awantury” – meldował gen. Tuchaczewski w depeszy do Moskwy. Pamiętano jego rozkaz po przekroczeniu granicy polskiej (4 lipca 1920 r.): „Na zachodzie Europy rozstrzygają się losy powszechnej rewolucji. Po trupie Polski wiedzie droga do światowego pożaru. Na Wilno, Mińsk, Warszawę – marsz!” (cytat za gen. Marianem Kukielem). Bolszewicy byli tak pewni zdobycia stolicy Polski, że 15 sierpnia, gdy toczyły się boje pod Warszawą, w Wilnie pojawiły się specjalne dodatki do gazet z kłamliwymi informacjami: „Warszawa wzięta! Czerwone flagi nad Warszawą! Po Warszawie, cała Europa czerwona”.
Tymczasem bój o Warszawę trwał. Walczono w czterech odrębnych rejonach i w czterech odrębnych operacjach: na przedpolu Warszawy, nad Wkrą, nad Wieprzem i na granicy pruskiej. Los Warszawy, a zarazem powodzenie bitwy zależało od kontrofensywy znad Wieprza. Bolszewicy mieli o wiele liczniejszą armię, mimo to 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej, stała się rzecz niebywała: zwycięski pochód bolszewików został powstrzymany, Polacy przejęli inicjatywę. Tuchaczewski tłumaczył swoją klęskę słowami: „Polakom dopisało szczęście…”
"Z Nią walczyć nie będziemy”
Gdy na zakończenie nowenny, 16 sierpnia, przeor o. Piotr Markiewicz powiadomił uczestników o zwycięskiej obronie stolicy, o tym, że Maryja wysłuchała ich próśb, zebranych przed jasnogórskim Szczytem opanował ogromny entuzjazm, płakano z radości, rzucano się sobie w ramiona. Wołano: „Stał się cud!”. Szybko też zwycięstwo odniesione 15 sierpnia pod Warszawą określono „Cudem nad Wisłą”, wiążąc je z orędownictwem Jasnogórskiej Królowej Polski. Było to zwycięstwo przełomowe dla wojny, ocalające młode państwo polskie, a także Europę przed rewolucją komunistyczną.
Antychryst-bolszewik, polski plakat z czasów wojny polsko-bolszewickiej. fot. z książki "Cuda polskie", wyd. Biały Kruk Spełniły się słowa Matki Bożej, powiedziane 15 sierpnia 1873 r. do Sługi Bożej Wandy Malczewskiej: „Dzień dzisiejszy będzie uroczystym świętem moim, gdy Polska znów wolną będzie… W tym dniu mój naród odniesie świetne zwycięstwo nad wrogiem. Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciw niej dawni gnębiciele, aby ją zdusić, ale moja młoda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”.
Podczas walk pod Radzyminem żołnierze doświadczyli cudownych znaków. W zapisach uzyskanych od jeńców sowieckich pojawia się informacja, że żołnierze Armii Czerwonej widzieli 15 sierpnia Matkę Bożą nad oddziałami polskimi. „Was się nie boimy, ale z Nią walczyć nie będziemy” – mówili wystraszeni bolszewicy. (...)
Patron i orędownik przed Bogiem
„Cud nad Wisłą” przypisano Matce Bożej, ale należy pamiętać, że orędował o zwycięstwo Polaków w bitwie bł. Andrzej Bobola, który je dawno temu przepowiedział. Kard. Aleksander Kakowski zarządził nowennę do bł. Andrzeja Boboli, sprowadzono do Warszawy z Krakowa jego relikwie, warszawiacy modlili się w otwartych nawet nocą kościołach przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, prosząc o zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej. Po zwycięstwie to zapewne Bobola natchnął marszałka Piłsudskiego, aby odbyć pielgrzymkę dziękczynną na Jasną Górę wraz z episkopatem, rządem i Sejmem, z ponowieniem aktu oddania Polski w opiekę Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Nie udało się tej narodowej pielgrzymki dziękczynnej zorganizować. Co jednak ważne, po zwycięstwie nad bolszewikami jeszcze mocniej zabrzmiało wołanie do Stolicy Apostolskiej z prośbą o kanonizację Andrzeja Boboli. Biskupi polscy w liście do papieża Piusa XI o kanonizację połączyli ogłoszenie świętości Andrzeja z jego patronatem nad ojczyzną. W zakończeniu prośby czytamy bowiem: „Słusznie radować się będzie Polska, której zmartwychwstanie przepowiedział Błogosławiony Andrzej Bobola i której przyrzekł, iż stanie się patronem przed Bogiem, aby ten naród szlachetny zawsze pozostał mocny w swej wierze, którą przypieczętował tak szczodrze swoją krwią”. (...)
Znaczenie zwycięstwa
W liście skierowanym do biskupów polskich 8 września 1920 r. papież Benedykt XV niezwykle mocno uwypuklił znaczenie Bitwy Warszawskiej nie tylko dla Polaków, ale dla wszystkich narodów chrześcijańskiej Europy, pisząc, że uzyskane dzięki modłom zwycięstwo – „dobrodziejstwo Boga Wspomożyciela dziwnie na dobre wyszło nie tylko narodowi waszemu, lecz i innym ludom. Komuż bowiem nie wiadomo, że szalony napór wroga to miał na celu, aby zniszczyć Polskę, owo przedmurze Europy, a następnie podkopać i zburzyć całe chrześcijaństwo i opartą na nim kulturę, posługując się do tego krzewieniem szalonej i chorobliwej doktryny”. (...)
Dowodzący armią sowiecką Michaił Tuchaczewski wzdychał z goryczą na myśl o straconej przez Sowietów szansie w 1920 r.: „Nie ulega wątpliwości, że gdybyśmy byli zwyciężyli nad Wisłą, wówczas rewolucja ogarnęłaby płomieniem cały ląd europejski”. Nikt nie miał wątpliwości, że Polska wykoleiła rewolucję światową w 1920 r. Podczas bolszewickiego zagrożenia Jasna Góra potwierdziła swe wiekowe znaczenie jako duchowa stolica narodu, dom Matki danej ku obronie naszego narodu.
***
Powyższe fragmenty pochodzą z książki Czesława Ryszki "Cuda polskie", wyd. Biały Kruk. Śródtytuły pochodzą od redakcji; red. AD.
Cuda polskie. Matka Boża i święci w naszych dziejach
Na historię naszego kraju należy patrzeć z punktu widzenia człowieka wierzącego, chrześcijanina, jeśli chce się dzieje Polski interpretować uczciwie. Ta książka nie jest suchym dziełem naukowym, lecz zawiera solidną porcję wiedzy o minionych wiekach. Jest napisana barwnie i żywo. Prezentuje autentyczne wydarzenia, konkretne osoby oraz sprawdzone opinie. Obejmuje okres od Mieszka I po współczesność.
Andrzej Bobola Orędownik Polski. Życie, męczeństwo, świętość
Andrzej Bobola herbu Leliwa, ksiądz, zakonnik, dziś patron Polski, żył w latach 1591–1657 w niebywale burzliwym czasie wielkich zagrożeń dla Ojczyzny i Kościoła katolickiego. Zginął w sposób szczególnie okrutny z rąk Kozaków, którzy chcieli mu nawet darować życie pod warunkiem wyrzeczenia się przezeń wiary katolickiej. Mimo wyjątkowo bestialskich tortur – odmówił. Umierał w strasznych męczarniach.
Klęska imperium zła. Rok 1920
Tytuł książki mówi o klęsce „imperium zła”, nawiązując oczywiście do Związku Sowieckiego, który w roku 1919 wyruszył, aby unicestwić dopiero co odrodzoną Polskę, i na szczęście w roku 1920 poległ. Kulisy tej walki, nie tylko militarnej, ale także politycznej i społecznej, w sposób niezwykle wciągający odsłania prof.
Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza
Ostatnie lata naszej historii najnowszej toczyły się w cieniu wojny – najpierw tej być może najbardziej bolesnej, choć nie dosłownej, czyli wewnętrznej, w naszym własnym domu. Jej pierwszą ofiarą stała się prawda, ale przecież w jej wyniku doszło także do ofiar śmiertelnych. Potem zaczęła się wojna kulturowa, której front coraz brutalniej naciera na Polskę. W jej wyniku umierają przede wszystkim ludzkie sumienia.
Polacy wierni i dzielni
Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.
Komunizm światowy. Od teorii do zbrodni
Książka ta dowodzi, jak szybko może rozprzestrzeniać się zło, jeśli nie napotka od razu zdecydowanego sprzeciwu. Komunizm nie zaczął się od łagrów, mordów i zniewolenia narodów. Zaczął się od teorii – zupełnie utopijnej, ale pozornie niezwykle zatroskanej o dobro całej ludzkości. Wielu dało się nabrać; jak się to skończyło, to Polacy wiedzą najlepiej.
Kościół i Naród. Lata trwogi, lata nadziei
Agentura wpływu nazywana nie tak dawno sowiecką, a dziś rosyjską, poczyna sobie śmiało także w III RP. Jej dziełem jest narzucana Polakom od kilkunastu lat przez media głównego nurtu (wszystkie w rękach zagranicznych decydentów) i przez niektórych polityków tzw. polityka wstydu.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.