"Wyrok na kata Warszawy wykonany!" Rocznica zamachu na Franza Kutscherę

Nasi autorzy

"Wyrok na kata Warszawy wykonany!" Rocznica zamachu na Franza Kutscherę

Scena z rekonstrukcji historycznej pt. „Zamach na Kutscherę”, zorganizowanej w 2009 r. przez IPN w ramach cyklu „Bohaterowie Warszawy”. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski Scena z rekonstrukcji historycznej pt. „Zamach na Kutscherę”, zorganizowanej w 2009 r. przez IPN w ramach cyklu „Bohaterowie Warszawy”. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski To była jedna z najważniejszych i najlepiej przeprowadzonych operacji polskiego ruchu oporu podczas okupacji. Zresztą nie tylko polskiego; akcja ta należała do najbardziej spektakularnych w Europie. Dwanaścioro ludzi uzbrojonych jedynie w broń ręczną podczas trwającej zaledwie sto sekund (!) akcji zlikwidowało w biały dzień w środku niemieckiej dzielnicy urzędowej szefa hitlerowskiej policji w randze generała, wprawiając w zdumienie zarówno mieszkańców miasta, jak i jego okupantów. (...) 1 lutego 1944 r., w Warszawie rozegrał się zamach na Kutscherę.

Gdy 25 września 1943 r. w okupowanej Warszawie pojawił się nowy niemiecki dowódca policji i sił SS, nikt nie spodziewał się, że miasto i jego mieszkańców czekają niebawem naprawdę ciężkie chwile. Generał Franz Kutschera został przysłany do Warszawy, by spacyfikować to niepokorne i niebezpieczne miasto. Warszawa, w odróżnieniu od wielu innych okupowanych europejskich stolic, była dla Niemców miejscem nieprzyjaznym. Siły podziemia nieustannie urządzały tu zamachy na żołnierzy, policjantów i urzędników (np. w październiku 1943 r. zabito 78 Niemców, a 72 zostało ciężko rannych), dokonywały większych i mniejszych aktów sabotażu, stale przeprowadzały też antyniemieckie akcje propagandowe. „Niemcy przebywający w Warszawie nie ukrywają, że czują się w Warszawie jak żołnierze czasowo delegowani na front” – napisano w jednym z raportów gubernatora miasta Ludwiga Fischera. Ten stan rzeczy musiał ulec zmianie i to szybko; człowiekiem, który miał tego dokonać był właśnie Franz Kutschera – doświadczony towarzysz partyjny NSDAP, Brigadeführer SS, człowiek, który wykazał się w brutalnych działaniach antypartyzanckich na okupowanych terenach ZSRR.

Z ogrodnika generał SS

Kutschera urodził się w Oberwaltersdorf w Dolnej Austrii. Z wykształcenia i zawodu był ogrodnikiem. Pod koniec I wojny światowej zdążył odbyć służbę wojskową w marynarce austro-węgierskiej, a potem uczył się w szkole mechanicznej. Do NSDAP wstąpił 5 grudnia 1930 r., a rok później został członkiem SS. „Moje życie nabrało nowej treści i sensu w walce o nowe spojrzenie na świat i w walce o wolność i niemieckość  mojej austriackiej ojczyzny” – tak napisał o tym później w życiorysie włączonym do akt NSDAP. Z powodu swojego zaangażowania w organizacje na terenie Austrii nielegalne – NSDAP i SS – był kilka razy więziony, w tym m.in. w obozie dla więźniów politycznych w Wöllersdorfie. Jednak po Anschlussie Austrii (12-13 marca 1938) jego poświęcenie zostało docenione przez przełożonych: został zastępcą gauleitera Karyntii, zastępcą dowódcy pułku SS „Kärnten”, sędzią sądu ludowego, a potem posłem do Reichstagu. Po wybuchu wojny wziął udział w kampanii francuskiej jako żołnierz 6. Dywizji Strzelców Górskich. Został dwa razy ranny, odznaczono go też Krzyżem Żelaznym II klasy. Później został skierowany jako szef administracji cywilnej do okupowanej części Jugosławii – Krainy. Kutschera zasłynął tam z brutalności i fanatyzmu w działaniach przeciwko ruchowi oporu. Jego świeżo nabyte doświadczenie w tej kwestii postanowiono rychło wykorzystać gdzie indziej – w styczniu 1942 r. został przydzielony do sztabu Wyższego Dowódcy SS i Policji na obszarze Rosja-Środek jako oficer operacyjny do zwalczania oddziałów partyzanckich. Został tam bliskim współpracownikiem specjalizującego się w walkach antypartyzanckich i zwalczaniu podziemia gen. Ericha von dem Bach-Zelewskiego (za dwa lata Zelewski zyska niechlubną sławę jako tłumiciel Powstania Warszawskiego…). Sam dowodził karnymi ekspedycjami przeciwko partyzantom i przeprowadzał akcje pacyfikacyjne. W kwietniu 1943 r. został szefem SS i policji w Mohylewie, gdzie również zasłynął ze stosowania bezwzględnych metod terroru.

Wszystkie te doświadczenia Kutschera miał wykorzystać w Warszawie, a jego przybycie do miasta miało zapoczątkować nowy etap polityki wobec „ludności nieniemieckiej” w byłej polskiej stolicy. Jego pojawianie się w Warszawie zbiegło się bowiem z rozporządzeniem generalnego gubernatora Hansa Franka „O zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie”. Przewidywało ono karę śmierci za uchybianie ustawom i poleceniom władz niemieckich. Śmiercią mieli być karani także „podżegacze i pomocnicy” głównych sprawców, a kara groziła nie tylko za sam czyn, ale również za jego zamiar (!). Rozporządzenie przewidywało tylko jeden rodzaj kary – karę śmierci, orzekaną przez doraźne sądy policji bezpieczeństwa i wykonywaną od razu po wyroku. Sądy te orzekały zaocznie, a oskarżony nie mógł mieć obrońcy.

W oparciu o te właśnie przepisy nowy dowódca policji i SS w Warszawie rozwinął niespotykany wcześniej terror. Na porządku dziennym znalazły się aresztowania, łapanki i egzekucje. Tygodniowo ginęło średnio około 300 osób. Część z nich rozstrzeliwano publicznie na ulicach miasta, by w ten sposób oddziaływać paraliżująco na mieszkańców. „Kutschera otrzymał ściśle określone zadanie: za wszelką cenę zdławić polski opór. Innymi słowy – miał utopić Warszawę w morzu krwi” – napisał później dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski „Bór”.

Człowiek w czarnym płaszczu

Komenda Główna Armii Krajowej i Kierownictwo Walki Podziemnej stanęły przed pytaniem: czy wobec terroru rozpętanego przez Niemców należy zrezygnować z akcji oporu czy też przeciwstawić się przemocy? Po analizie wszystkich za i przeciw, zapadła decyzja. W listopadzie 1943 r. KWP wydało na dowódcę policji i SS w Warszawie wyrok śmierci, umieszczając go na jednym z pierwszych miejsc listy celów tzw. akcji „Główki” polegającej na likwidowaniu funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru. Przed dowódcami AK pojawił się jednak poważny problem: kim właściwie jest „Dowódca SS i policji na dystrykt warszawski”? Tak bowiem – bez podania nazwiska i stopnia, co było rzadkością w praktyce niemieckich władz okupacyjnych – podpisywane były obwieszczenia o egzekucjach. Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej AK przekazało wobec tego polecenie służbom wywiadu, by dokonały identyfikacji tajemniczego funkcjonariusza.

Tak się złożyło, że szef komórki wywiadu oddziału dywersyjnego Kedywu „Agat” (od „Anty-Gestapo”; w styczniu 1944 r. nazwę oddziału zmieniono na „Pegaz” od „Przeciw-Gestapo”) Aleksander Kunicki ps. „Rayski” rozpracowywał wtedy wysokich oficerów gestapo i policji bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) pracujących w Warszawie. W związku z tym często przebywał w dzielnicy policyjnej (czyli obrębie śródmieścia, gdzie ulokowały się władze niemieckie). Pewnego grudniowego dnia zauważył reprezentacyjną limuzynę Opel Admiral używaną przez hitlerowskich dostojników, wjeżdżającą przez bramę pałacyku przy Alejach Ujazdowskich 23, zajętego przez Niemców na siedzibę dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski. Z wozu wysiadł nieznany oficer w czarnym płaszczu. Kiedy Niemiec schylił się, poły płaszcza rozsunęły się odsłaniając generalskie patki. W Warszawie nie bywało zbyt wielu generałów niemieckich, więc musiał to być ktoś ważny. Od tego dnia „Rayski” uważnie obserwował przyjazdy generała i wkrótce ustalił, że mieszka on zaledwie kilkaset metrów dalej – w kamienicy przy alei Róż 2, a budynek ten chroniony jest przez wartownika. Codziennie rano między 8 a 9 samochód generała wyjeżdżał stamtąd i udawał się do siedziby dowódcy SS i policji przy Alejach Ujazdowskich.

Meldunek o tym ważnym odkryciu powędrował do dowódcy Kierownictwa Dywersji płk. Emila Augusta Fieldorfa ps. „Nil”. Ten po pewnym czasie prze-kazał zwrotną informację, że wywiad AK ustalił, iż szefem SS i policji na dystrykt warszawski jest niejaki gen. Franz Kutschera. Przekazał też „Rayskiemu” fotografię Kutschery. „Rayski” nie miał wątpliwości – obserwowany przez niego dygnitarz to widoczny na zdjęciu Kutschera. Po dalszych działaniach rozpoznawczych i upewnieniu się co do tożsamości rozpracowywanego generała, płk. Fieldorf wydał rozkaz przystąpienia do akcji likwidacyjnej. Zadanie wykonać miał wspomniany wcześniej oddział specjalny Kedywu „Pegaz” dowodzony przez kpt. Adama Borysa ps. „Pług”. „Pług” wyznaczył do akcji 1. pluton „Pegaza”, którym dowodził Bronisław Pietraszewicz ps. „Lot”. Po odebraniu od „Rayskiego” wszystkich ustaleń wywiadu, w plutonie przystąpiono do układania planu uderzenia.

W skład grupy mającej wykonać wyrok weszło ośmiu ludzi i trzy samochody, a sygnalizację zbliżania się auta Kutschery wzięły na siebie trzy łączniczki: Anna Szarzyńska-Reńska ps. „Hanka”, Elżbieta Dziembowska ps. „Dewajtis” i Maria Stypułkowska-Chojecka ps. „Kama”. One też przez miesiąc obserwowały codzienne przejazdy samochodu Kutschery przez Aleje Ujazdowskie. Wszyscy członkowie oddziału obejrzeli miejsce przyszłej akcji. Przemierzyli trasę, którą miał jechać oprawca, przyjrzeli się budynkom, drzewom, ruchowi ulicznemu. Zmierzyli długość poszczególnych odcinków. Wykonali plany i szkice. O stopniu trudności akcji świadczy nasycenie okolicy niemieckimi siłami policyjnymi i wojskowymi: w Alejach Ujazdowskich mieściła się wspomniana już komendantura SS i policji oraz siedziba policji kryminalnej i służby bezpieczeństwa (SD), w pobliskiej alei Szucha siedziba gestapo i komenda Schutzpolizei, przy ul. Chopina kasyno garnizonowe, a przy Wiejskiej, w budynku Sejmu, stacjonowały dwa bataliony Schutzpolizei. Ponadto w licznych budynkach dookoła (był to wszak środek dzielnicy niemieckiej) mieszkali funkcjonariusze różnych formacji wojskowych i policyjnych.

Zaledwie dwunastoosobowa grupa egzekucyjna dzieliła się na: wykonawców, ubezpieczających i kierowców. Plan akcji opracowano w ciągu tygodnia od wydania rozkazu. Omówiono go na trzech odprawach z dowódcą akcji i dowódcą „Pegaza”. Broń (pistolety maszynowe sten i mp 40, pistolety vis i parabellum, podziemnej produkcji granaty) przetransportowano do konspiracyjnego lokalu przy ul. Mokotowskiej, który jednocześnie był miejscem koncentracji przed uderzeniem. Pierwsza, nieudana próba likwidacji miała miejsce 28 stycznia 1944 r. o godzinie 8.40. Oddział „Lota”, rozstawiony na stanowiskach w Alejach Ujazdowskich, po trzech kwadransach nie doczekał się przejazdu Kutschery. Nowy termin wyznaczono na 1 lutego.

Strzelanina w Alejach

1 lutego w Warszawie jest ciepło jak na tę porę roku. Świeci słońce, wieje lekki wietrzyk, nie ma śniegu, panuje wiosenna atmosfera. Między godziną 8.50 a 8.55 zespół egzekucyjny zajmuje ustalone stanowiska w rejonie skrzyżowania ul. Piusa XI i Alei Ujazdowskich. Na Alejach panuje spory ruch. Kilka minut po 9 przejeżdża tamtędy Franz Kutschera, kat Warszawy. Fot. domena publiczna via Wikipedia. Franz Kutschera, kat Warszawy. Fot. domena publiczna via Wikipedia. ciężarówka z esesmanami, a potem przemaszerowuje pluton SS. O godz. 9.06 łączniczka „Kama” stojąca naprzeciw alei Róż (w której mieszka Kutschera) zdejmuje płaszcz i przewiesza go przez prawą rękę. To znak, że przed dom oprawcy zajechał samochód. Dwie minuty później Kutschera wsiada do pojazdu. „Kama” przechodzi na drugą stronę Alei. Widzi to stojąca w Alejach naprzeciw ul. Chopina „Dewajtis”, która z kolei podchodzi do skraju chodnika, a następnie przechodzi przez jezdnię. Na ten znak trzecia łączniczka – „Hanka” zdejmuje kapelusz i mówi stojącemu obok dowódcy akcji Bronisławowi Pietraszewiczowi „Lotowi”, że Kutschera nadjeżdża. Alejami z dużą prędkością mknie ciemnostalowy Opel o numerze rejestracyjnym SS 20795. Gdy zbliża się do skrzyżowania z ul. Piusa XI zza jej rogu wyjeżdża samochód kierowany przez Michała Issajewicza „Misia” i powoli jedzie na jego spotkanie. Najpierw prawą stroną jezdni, później zjeżdża ku środkowi, tak by zablokować przejazd. Gdy oba samochody dzieli od siebie już tylko kilka metrów, niemiecki szofer włącza reflektor z żółtym światłem i trzy razy daje nim sygnał. Reflektory takie mają samochody niemieckich dygnitarzy w Generalnym Gubernatorstwie, a ich włączenie oznacza konieczność natychmiastowego ustąpienia drogi. „Miś” zatrzymuje się, wobec czego Niemiec rusza. Ale wtedy rusza i „Miś”. Pojazdy znów się zbliżają, hamują i znów ruszają, aż wreszcie zatrzymują prawie stykając się maskami. O to właśnie chodzi zamachowcom: auto Kutschery zostało zatrzymane i zablokowane. To, co rozgrywa się dalej przypomina sceny z dobrego sensacyjnego filmu.

Do niemieckiego samochodu doskakuje „Lot” i z bliskiej odległości zaczyna pruć z pistoletu maszynowego do pasażera i kierowcy. Dosłownie chwilę później obok jest drugi wykonawca wyroku Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”, który zaczyna strzelać z drugiej strony. „Miś” wyskakuje ze swojego auta i razem z „Kruszynką” wywlekają Kutscherę z Opla. Mimo serii „Lota” Kutschera jeszcze żyje, więc Issajewicz dobija go strzałem z pistoletu parabellum. Pod osłoną samochodu bojowcy przeszukują mundur ofiary chcąc znaleźć dokumenty (są niezbędne do identyfikacji). Kutschera dokumentów nie ma, więc akowcy zabierają jego teczkę i pistolet. Tymczasem zaalarmowani strzałami Niemcy otwierają z okolicznych budynków ogień w stronę zamachowców. Strzelają wartownicy sprzed siedziby dowództwa SS i policji, strzelają pracownicy hitlerowskich biur i urzędów. Odpowiada im ogniem ubezpieczenie akcji: Henryk Humięcki ps. „Olbrzym”, Zbigniew Gęsicki ps. „Juno” i Marian Senger ps. „Cichy”. Rozstawieni w trzech miejscach, z broni maszynowej ostrzeliwują dowództwo SS i inne niemieckie budynki między ulicami Piękną i Chopina. Wesprzeć ma ich Stanisław Huskowski ps. „Ali”, który jednak… nie może otworzyć teczki wypełnionej granatami, wobec czego rezygnuje i wycofuje się w kierunku jednego z samochodów ewakuacyjnych. Już na początku akcji bowiem stojące na ulicy Chopina samochody „Sokoła” – Kazimierza Sotta i „Bruna” – Bronisława Hellwiga podjechały tyłem do skrzyżowania z Alejami Ujazdowskimi i teraz czekają na bojowców.

Piekielny niemiecki ogień przynosi efekty: jako pierwszy ranny w brzuch zostaje dowódca akcji Bronisław Pietraszewicz, który resztkami sił wycofuje się w kierunku auta „Sokoła”. Chce przekazać dowodzenie „Alemu”, ale tego nie ma już na miejscu akcji. Chce też wydać rozkaz zakończenia operacji, ale nie jest w stanie powiadomić wszystkich. By osłonić wycofanie się, Michał Issajewicz „Miś” wychyla się zza samochodu i rzuca w kierunku Niemców granat. Gdy podnosi się z  klęczek zostaje trafiony w twarz. Zalany krwią z trudem trafia do czekającego auta. W brzuch ranny zostaje „Cichy” – Marian Senger, a w klatkę piersiową „Olbrzym” – Henryk Humięcki. Sytuacja staje się poważna. Jeszcze przed chwilą żołnierze AK atakowali, teraz muszą bronić się przed zmasowanym ogniem. Cały czas ostrzeliwując się, wycofują się biegiem w stronę czekających samochodów ewakuacyjnych. Chwilę później dwa samochody odjeżdżają z miejsca akcji przy akompaniamencie ścigających je serii z niemieckiej broni maszynowej.

Początkowo auta jechały razem, jednak już na ul. Kruczej rozdzieliły się. To, w którym byli ranni (kierowane przez „Bruna” – Bronisława Hellwiga) krążyło od szpitala do szpitala próbując znaleźć placówkę, w której przeprowadzone zostałyby operacje. Rannych nie przyjęto w znajdującym się najbliżej Szpitalu Maltańskim (opatrzono natomiast nie wymagających interwencji chirurgicznej „Misia” i „Olbrzyma”), przyjęto ich zaś w praskim Szpitalu Przemienienia Pańskiego, który mieścił się w tamtym czasie w budynku dawnego Żydowskiego Domu Akademickiego przy ul. Sierakowskiego. Operacje obydwu rannych, jedna po drugiej, trwały ponad sześć godzin. Ich stan był bardzo ciężki. Co gorsza, przywiezienie „Lota” i „Cichego” zauważył granatowy policjant, który powiadomił praski komisariat policji o podejrzanych rannych. Jeszcze w czasie trwania operacji w szpitalu pojawił się przysłany policjant, mający ich pilnować.

Po pozostawieniu kolegów w szpitalu „Sokół” i „Juno” mieli zabrać samochód ze śladami walki sprzed szpitala i porzucić go w najbliższym dogodnym miejscu. Najprawdopodobniej chcąc jednak zachować auto dla oddziału, postanowili wracać do lewobrzeżnej części miasta. W chwili, kiedy dojeżdżali do połowy mostu Kierbedzia, zorientowali się, że jego wylot jest już obstawiony przez niemiecką policję. Spróbowali więc zawrócić z powrotem na Pragę, jednak podczas wykonywania manewru auto zaczepiło o balustradę mostu i zostało unieruchomione. Otoczeni „Sokół” i „Juno” ostrzeliwali się, a następnie skoczyli do Wisły, która pomimo zimy nie była skuta lodem. Obydwaj zostali zabici przez strzelających z mostu Niemców. Z kolei ok. godz. 17.40 tego samego dnia grupa żołnierzy AK weszła do Szpitala Przemienienia Pańskiego i po rozbrojeniu dwóch granatowych policjantów wyniosła rannych kolegów – „Lota” i „Cichego”. Obydwaj zmarli od ran kilka dni później.

Sto sekund akcji

Jak obliczono, zamach na Kutscherę trwał 1 minutę i 40 sekund. Zginęło w nim 4 Niemców, a 9 zostało rannych. Dla hitlerowców akcja była szokiem, bo po raz pierwszy podziemiu udało się zlikwidować tak wysokiego urzędnika. „Gdy 1 lutego na biurkach dygnitarzy hitlerowskich rozdzwoniły się telefony donoszące o zamachu i śmierci Kutschery, po prostu nie chciano w to uwierzyć. Jak to – więc nikt już nie był bezpieczny w Warszawie?” – zanotowała agentka kontrwywiadu AK w siedzibie gubernatora dystryktu warszawskiego.

W dzień po zamachu, 2 lutego 1944 r., ok. godz. 11 w pobliżu miejsca akcji w Alejach Ujazdowskich Niemcy rozstrzelali 100 zakładników. Kolejnych 200 zabito tego samego dnia w ruinach getta. Na Warszawę i okoliczne miejscowości nałożono kontrybucję w wysokości 100 mln zł (z czego na stolicę przypadło 85 mln). Była to trzecia i zarazem największa kontrybucja nałożona przez władze okupacyjne na Warszawę w czasie II wojny światowej. Również 2 lutego zawieszono wszystkie polskie przedstawienia w teatrach, kinach oraz innych lokalach rozrywkowych, zamknięto polskie restauracje oraz tymczasowo (do 1 kwietnia) przesunięto początek godziny policyjnej z 21 na 19. Wprowadzono również zakaz prowadzenia pojazdów samochodowych przez Polaków. W kolejnych dniach Niemcy przeprowadzali w całym mieście masowe rewizje i aresztowania. Do Warszawy przybyły dodatkowe oddziały gestapo z Lublina, Radomia, Krakowa i Lwowa. 3 lutego, w celu zapoznania się z sytuacją po zabójstwie, do Warszawy przyleciał Heinrich Himmler. 4 lutego Niemcy urządzili uroczystości pogrzebowe Kutschery. Trumna z jego zwłokami przejechała na lawecie armatniej z dowództwa SS i policji Alejami Ujazdowskimi, Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem i Królewską do siedziby gubernatora dystryktu w pałacu Brühla. Po parogodzinnym wystawieniu i uroczystościach, przewieziono ją na Dworzec Gdański, skąd specjalnym pociągiem wyruszyła do Berlina. Kondukt żałobny kroczył pustymi ulicami, bo z budynków znajdujących się przy trasie przejazdu usunięto polskich mieszkańców. Co ciekawe, Kutschera był przed śmiercią w trakcie uzyskiwania zgody przełożonych na zawarcie małżeństwa. By jego ciężarna narzeczona mogła skorzystać z renty, w Warszawie przeprowadzono ceremonię zaślubin z nieboszczykiem… Miejsce zabitego Kutschery jako dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim zajął Brigadeführer SS Paul Otto Geibel, który zrezygnował z rozstrzeliwania zakładników na ulicach miasta.

Po zamachu jeden z niemieckich urzędników, pracownik dyrekcji policji kryminalnej w Warszawie Fritz Schramm pisał w liście do przyjaciela: „Należy podziwiać organizację zamachu, wszystko było przewidziane i wykonane do najdrobniejszych szczegółów. Tego zamachu mogła dokonać tylko bardzo silna organizacja, posiadająca ludzi fachowych. Moim zdaniem była to polska organizacja wojskowa, rozgałęziona i dobrze zakonspirowana. Musimy się z nimi liczyć, bo któregoś dnia gotowi nam sprawić wielce niepożądaną niespodziankę – nie będziemy nawet wiedzieli, gdzie i kiedy".

Paweł Stachnik

 *

Powyższy artykuł red. Pawła Stachnika ukazał się w miesięczniku WPiS nr 40.

(AD)

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPiS oraz książki o najnowszej historii Polski:

Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2025 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne

Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2025 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne

 

Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

 

Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie.

Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie.

Wojciech Polak, Sylwia Galij-Skarbińska

Książka Wojciecha Polaka i Sylwii Galij-Skarbińskiej „Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie” jest dramatyczną panoramą trudnych relacji polsko-niemieckich po 1939 r.

Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 2. 1980-2015

Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 2. 1980-2015

Wojciech Roszkowski

Nowy przedmiot szkolny Historia i teraźniejszość wzbudził w 2022 roku olbrzymie zainteresowanie – okazał się niezwykle potrzebny. W naszym podręczniku rozczytywała się i wciąż rozczytuje cała Polska, głównie młodzież, ale nie tylko. Wynika to z faktu, że książka napisana została w sposób szczególnie atrakcyjny.

Pamięć Warszawy

Pamięć Warszawy

 

Warszawa – dumna stolica naszego narodu nie miała łatwej historii, zwłaszcza w XX w. Równocześnie jednak Warszawa stała się symbolem niezłomnej polskiej niepodległości. Tu w 1918 r. siedzibę znalazły najwyższe polskie władze. Stąd grzmiały w 1939 r. słowa, że polski honor jest bezcenny, a mieszkańcy naszej stolicy powstali w 1944 r. przeciw okupantom, nie mogąc dłużej znieść zniewolenia.

Stolica niezłomna. Warszawa historyczna, patriotyczna, nowoczesna

Stolica niezłomna. Warszawa historyczna, patriotyczna, nowoczesna

Adam Bujak, Władysław Bartoszewski

Piękno, tradycja, patriotyzm, historia, rozmach, wiara – tymi słowami można określić Warszawę, jaka wyłania się z albumu „Stolica niezłomna”. Tej niezłomnej Warszawy nie pokazują nam warszawiacy – to spojrzenie krakowiaków – fotografa Adama Bujaka oraz wydawcy i grafika Leszka Sosnowskiego. Może dlatego właśnie widzimy stolicę zupełnie inną. Są tu obiekty niespotykane w innych albumach, jak np.

Rok 1939. Od beztroski do tragedii

Rok 1939. Od beztroski do tragedii

Jan Żaryn, Małgorzata Żaryn

Dla Polski rok 1939 był rokiem przedziwnym; przede wszystkim tragicznym, gdyż agresja na nasz kraj Niemiec dokonana 1 września, a następnie Związku Sowieckiego – 17 września spowodowała śmierć milionów rodaków jak również zamordowała prężnie rozwijającą się II Rzeczpospolitą. Ten straszny rok kojarzy nam się zatem głównie z początkiem II wojny światowej.

Opresja. Ilustrowana historia PRL

Opresja. Ilustrowana historia PRL

Wojciech Polak

Ta książka powstała z dwóch powodów. Po pierwsze, poziom wiedzy o tak przecież nieodległych czasach jak historia państwa nazwanego Polską Rzeczpospolitą Ludową (PRL) jest w naszym społeczeństwie bardzo niski, zwłaszcza wśród ludzi młodych i średniego pokolenia. Są bowiem siły i ośrodki usilnie pracujące nad utajnianiem prawdy o latach 1944–1989.

Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach

Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach

Wojciech Polak, Sylwia Galij-Skarbińska, ks. Michał Damazyn

Pisząc o stanie wojennym, można, wbrew pozorom, podkreślać także zachowania pełne honoru i godności. I nie chodzi tu bynajmniej o zachowania gen. Jaruzelskiego, określanego przez niektórych mianem „człowieka honoru”, co należy uznać za rzecz wielce haniebną. Chodzi tu o pełną godności postawę osób gnębionych i prześladowanych, którzy potrafili zachować ją nawet w warunkach ekstremalnych.

Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza

Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza

Andrzej Nowak

Ostatnie lata naszej historii najnowszej toczyły się w cieniu wojny – najpierw tej być może najbardziej bolesnej, choć nie dosłownej, czyli wewnętrznej, w naszym własnym domu. Jej pierwszą ofiarą stała się prawda, ale przecież w jej wyniku doszło także do ofiar śmiertelnych. Potem zaczęła się wojna kulturowa, której front coraz brutalniej naciera na Polskę. W jej wyniku umierają przede wszystkim ludzkie sumienia.

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.