Męczeński szlak arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Wspomnienie w rocznicę śmierci niezłomnego hierarchy
Zdjęcie abp. Antoniego Baraniaka wykonane w 1976 r., na rok przed śmiercią. Fot. Wikimedia W różnych czasach losy Kościoła katolickiego w Polsce zależały wielokrotnie od pojedynczych osób: świętych i błogosławionych, królów i hetmanów, hierarchów i zwykłych księży, a także szeregowych wiernych. Jednym z takich bohaterów, o którym jednakowoż niewiele się mówi i wciąż niewiele wie, jest ks. abp Antoni Baraniak. Jego postawa po aresztowaniu w 1953 r. ocaliła, zdaniem wielu znawców, jedność Kościoła w okresie dyktatury komunistycznej.
Wszechstronnie wykształcony, poliglota, prywatnie miłośnik fotografii i zapalony filatelista, sekretarz prymasów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego, był Antoni Baraniak kapłanem oddanym bez reszty Kościołowi. To jemu kard. August Hlond powierzał misje wymagające wielkiej delikatności i dyskrecji, a umierając poprosił o przekazanie Piusowi XII sugestii o wyznaczeniu na swego następcę bp. lubelskiego Stefana Wyszyńskiego. Gdyby nie ta dyplomatyczna misja, po niespodziewanej śmierci kard. Hlonda w 1948 r. bp Wyszyński nie zostałby prymasem; był bowiem za młody i jeszcze nie zdążył wyróżnić się w episkopacie.
Zaufany sekretarz prymasa Hlonda
Poza rodzinną Wielkopolską, gdzie ks. abp Antoni Baraniak się urodził, pozostaje on do dzisiaj postacią mało znaną. Choć poświęcono mu dotychczas liczne konferencje i sympozja, publikacje naukowe i trzy filmy dokumentalne Jolanty Hajdasz, choć ukazały się pękata, dwutomowa publikacja „Teczki na Baraniaka” ks. abp. Marka Jędraszewskiego, bogaty album wydany wspólnie przez Konferencję Episkopatu Polski oraz IPN, jak też znakomita rozprawa Jarosława Wąsowicza SDB „Defensor Ecclesiae”, wydana przez IPN, brakuje jednak jak do tej pory publikacji popularnej, która dotarłaby do masowego odbiorcy, przybliżając szerokim kręgom czytelników postać tego niezłomnego żołnierza Kościoła.
Urodził się 1 stycznia 1904 r. we wsi Sebastianowo w powiecie śremskim, jako szóste z jedenaściorga dzieci Franciszki i Franciszka Baraniaków. Antoni kształcił się w Zakładzie Salezjańskim w Oświęcimiu, gdzie przeżywał radość z Rzeczypospolitej odradzającej się po 123 latach niewoli. Brał udział w patriotycznych manifestacjach oraz w spotkaniu z gen. Józefem Hallerem. Tam również zafascynował się duchowością św. Jana Bosko i odkrył w sobie powołanie kapłańskie. W 1920 r. wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego. Studia filozoficzne odbył w Krakowie, a teologiczne i prawnicze – na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. W 1930 r. przyjął święcenia kapłańskie. Trzy lata później został sekretarzem prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, również salezjanina, któremu służył zarówno w doli, jak i w niedoli.
Kard. Hlond wydatnie ożywił życie katolickie w Kościele w Polsce, wygłaszał odezwy i przemówienia radiowe z okazji Tygodni Miłosierdzia, świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, uwrażliwiał społeczeństwo na los najuboższych, na sprawy bezrobocia i biedy. Jego listy pasterskie były czytane i komentowane w całej Polsce, a nawet poza granicami. Jako prymas Polski zorganizował w kraju Akcję Katolicką, dla której osobiście zredagował statuty i regulaminy. W 1933 r. powołał Radę Społeczną, której zadaniem było omawianie zagadnień społecznych w świetle nauki katolickiej; na jej sekretarza powołał ks. dr. Stefana Wyszyńskiego z Włocławka. Dzięki osobistemu zaangażowaniu kard. Hlonda przygotowano i zwołano w sierpniu 1936 r. I Synod Plenarny Kościoła w Polsce. Od tegoż roku, jako pełnomocnik Stolicy Apostolskiej, prowadził ponadto rokowania z władzami polskimi w sprawie realizacji postanowień konkordatowych. W Kancelarii Prymasowskiej utworzył osobny referat, poświęcony emigracji. Zreorganizował duszpasterstwo polskie we Francji i w Anglii. W 1929 r. utworzył Seminarium Zagraniczne w Gnieźnie, a 3 lata później założył Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców.
Ks. Antoni Baraniak dzięki biegłej znajomości języków obcych wykonywał prace zlecone mu przez prymasa Polski przy wszystkich tych wymienionych projektach, uczestniczył z nim ponadto w Międzynarodowych Kongresach Chrystusa Króla, Kongresie Eucharystycznym w Lublanie, współpracował z powołaną przez prymasa Katolicką Agencją Prasową. Jako sekretarz prymasa Augusta Hlonda ks. Antoni Baraniak był w tym czasie uczestnikiem najważniejszych wydarzeń polskiego Kościoła. Po wybuchu II wojny światowej udał się z prymasem na wygnanie. Będąc w Rzymie, a potem we Francji, odegrał szczególną rolę, pomagając prymasowi zebrać i opublikować raporty o niemieckich prześladowaniach, szczególnie tych wymierzonych w Kościół i ludność cywilną w Polsce.
W czerwcu 1940 r., wobec rychłego przystąpienia Włoch do wojny, kard. Hlond wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami, księżmi Antonim Baraniakiem i Bolesławem Filipiakiem, przeniósł się do francuskiego Lourdes. Tam ks. Baraniak wspierał działalność charytatywną prymasa, organizował pomoc materialną i żywnościową dla polskich uchodźców, tworzył duszpasterstwo wśród polskich jeńców i cywilów przebywających na terenach kontrolowanych przez rząd Francji w Vichy. W czerwcu 1943 r. musieli przenieść się do klasztoru benedyktyńskiego w Hautecombe w Sabaudii. Stamtąd 3 lutego 1944 r. gestapo zabrało ich do Paryża, chcąc skłonić prymasa do współpracy z Niemcami przeciw Sowietom. Po dwóch miesiącach pobytu w areszcie zostali internowani w Bar-le-Duc, gdzie przebywali do 30 sierpnia 1944 r. Tego dnia kard. Hlond został uwięziony w Wiedenbrück w Westfalii, gdzie pozostał aż do uwolnienia przez armię amerykańską, czyli do 1 kwietnia 1945 r.
Święcenia biskupie
Po powrocie z prymasem do Polski w lipcu 1945 r. ks. Antoni utworzył w Poznaniu sekretariat prymasowski, który wkrótce, z powodu jednostronnego zerwania przez komunistów 12 września 1945 r. konkordatu ze Stolicą Apostolską, musiał przejąć najważniejsze zadania sekretariatu nuncjusza. Ks. Baraniak przygotowywał korespondencję, a także organizował spotkania z przedstawicielami władz państwowych, osobistościami życia społecznego i dyplomatami. Kiedy prymas Polski wrócił do kraju wyposażony przez Stolicę Apostolską w nadzwyczajne uprawnienia, utworzył na ich podstawie polską organizację kościelną na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Z całą pewnością należy to zaliczyć do najważniejszych wydarzeń w powojennych dziejach Kościoła katolickiego w Polsce.
Kiedy kard. Hlond zmarł 22 października 1948 r., ks. Antoni Baraniak za pośrednictwem poczty dyplomatycznej przekazał papieżowi niezwłocznie sugestię zmarłego, aby nowym arcybiskupem metropolitą warszawskim i gnieźnieńskim, a więc i prymasem Polski, został bp Stefan Wyszyński. Ks. Antoni kierował również prymasowskim sekretariatem bp. Stefana Wyszyńskiego. Formą docenienia jego zasług dla Kościoła była nominacja na sufragana archidiecezji gnieźnieńskiej 26 kwietnia 1951 r. Święceń biskupich udzielił mu 8 lipca tegoż roku abp Wyszyński. Bp Baraniak pozostał dyrektorem Sekretariatu Prymasa Polski i jednym z jego najbardziej zaufanych współpracowników. W przekonaniu Urzędu ds. Wyznań bp Baraniak należał w tym czasie do współtwórców i realizatorów polityki Episkopatu Polski wobec władz państwowych. W ocenie funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa miał „ustawiać” prymasa przeciwko Polsce „ludowej” oraz – jako osoba ciesząca się jego pełnym zaufaniem i mająca szerokie kontakty w Watykanie – prowadzić tajną korespondencję ze Stolicą Apostolską.
Aresztowanie przez komunistów
Pomimo zawartego w 1950 r. „porozumienia” między Kościołem a państwem Kościół nadal zmagał się z falą prześladowań, a na porządku dziennym w Sekretariacie Prymasa były interwencje do rządu w sprawie więzionych i przesłuchiwanych duchownych. Miary goryczy dopełnił dekret Rady Państwa z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych, uzależniający obsadę stanowisk biskupów od aprobaty rządu, a nominacje na niższe stanowiska kościelne – od wojewódzkich rad narodowych. To po tym dekrecie kard. Wyszyński wypowiedział słynne Non possumus! [Nie godzi się cezarowi deptać ołtarzy].
Kiedy 22 września 1953 r. – po niemal 3-letnim bestialskim śledztwie – zakończył się pokazowy proces bp. Czesława Kaczmarka, ordynariusza diecezji kieleckiej, skazanego m.in. za szpiegostwo na rzecz Watykanu na 12 lat więzienia, prymas Stefan Wyszyński w piśmie z 24 września skierowanym do Rady Ministrów PRL ostro zaprotestował. W odpowiedzi już następnego dnia, późnym wieczorem, funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na polecenie Biura Politycznego PZPR, prezydium rządu PRL i osobiście Bolesława Bieruta aresztowali Prymasa. Dziś wiemy, że decyzja o tym zapadła w Moskwie. Osobiście uzgodnili to Bolesław Bierut i Franciszek Mazur, wicemarszałek Sejmu. Uzgodniono także, aby zawieźć Prymasa do klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Rywałdzie Królewskim. Pod datą 28 września 1953 r. kard. Wyszyński zapisał: „Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie moje prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi ‘w cywilu’”.
Zdjęcie abp. Antoniego Baraniaka wykonane po aresztowaniu przez UB w nocy z 25 na 26 września 1953 r. Przetrzymywany w katowni dla więźniów politycznych przy ul. Rakowieckiej w Warszawie Żołnierz Niezłomny Kościoła wytrzymał 27 miesięcy nieludzkich tortur. Fot. Archiwum IPN Po aresztowaniu w nocy kard. Wyszyńskiego, nad ranem aresztowano bp. Antoniego Baraniaka, przy okazji dokonując rewizji w Sekretariacie Prymasa, rabując kilka worków akt. Aresztując bp. Baraniaka, komuniści uznali, że będąc wcześniej sekretarzem prymasa Augusta Hlonda, a obecnie kard. Wyszyńskiego, jest on w Kościele drugą osobą po Prymasie. Musiał wiedzieć wszystko lub prawie wszystko o ich pracy i działalności publicznej, znać wszystkie kontaktujące się z nimi osoby, orientować się w dokumentach. W ubeckim scenariuszu bp Baraniak miał pełnić podwójną rolę: zaświadczyć o zdradzie państwa polskiego przez prymasa Wyszyńskiego, a także wskazać na najważniejsze dokumenty i korespondencję prowadzoną z Watykanem. Aby to uzyskać, należało zmusić biskupa do zdrady Prymasa.
Bp Baraniak tak wspominał moment aresztowania: „Wczesnym rankiem (…) zaprowadzili mnie do mojego pokoju na pierwszym piętrze. Najpierw pogrzebali w różnych rzeczach i papierach, potem odczytał jeden z ubowców postanowienie Prokuratury Wojskowej, że jestem aresztowany, ale papierka mi nie dali. Kazali się ubrać. Na pytanie, jak mam się ubrać, jeden z nich odrzekł: ‘Raczej ciepło’”.
O ile Prymas był tylko internowany, przewożony z jednego miejsca odosobnienia do drugiego, to bp Baraniak znalazł się w potwornie ciężkim więzieniu na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Jak wspominał po latach: „doprowadzono mnie prosto do depozytu, gdzie zabrano moją teczkę z bielizną, wszystkie insygnia biskupie i wszystko, co miałem w kieszeniach z różańcem włącznie, oraz pieniądze, które ubowcy zabrali z mojego pokoju sypialni. Zaprowadzono mnie do pustej, betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza. Przez zakratowane okno i matowe grube szybki z góry zaglądał ponury poranek 26 września 1953 roku”.
Tamtego „ponurego poranka” arcybiskup Antoni nie wiedział, że przed nim długie 27 miesięcy pobytu w więzieniu, że przez 825 dni i nocy przyjdzie mu zdawać egzamin z bycia więźniem politycznym PRL. Nie wiedział, że torturowano go w pawilonie X, gdzie ubecy dokonywali również egzekucji na polskich bohaterach – Żołnierzach Niezłomnych. To m.in. w tym więzieniu wykonano wyrok śmierci na gen. Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu” oraz rtm. Witoldzie Pileckim. Tu katowano m.in. Zygmunta Szendzielarza, ps. „Łupaszka”, i Łukasza Cieplińskiego.
Brutalne, nieludzkie śledztwo i tortury
Ciemnica na Rakowieckiej – miejsce przetrzymywania abp. Baraniaka. Fot. PAP/ Tomasz Gzell Biskup Baraniak nie miał żadnej taryfy ulgowej, nie liczono się z jego urzędem i godnością, był bity, bestialsko torturowany, głodzony, a nawet podtapiany. Wszystkie zadawane mu cierpienia miały wymusić na nim zeznania obciążające prymasa Polski. Jak wynika z protokołów przesłuchań, przyjął postawę gry na zwłokę, mówił, że był tylko kancelistą i udawał, że nie ma żadnej wiedzy na dany temat. O tym, co przeszedł w stalinowskim więzieniu, pisał abp Marek Jędraszewski w dwutomowym dziele „Teczki na Baraniaka”. Wynika z nich, że przesłuchania trwały nawet po kilkanaście godzin. Chcąc wymusić na nim zeznania przeciwko prymasowi Wyszyńskiemu, uciekano się do okrutnych tortur, wyrywano mu paznokcie, głodzono, wrzucono go nagiego do karceru, w którym były – i kapały mu na głowę – fekalia. Nad jego złamaniem w więzieniu pracowało 31 funkcjonariuszy UB. Mimo wielkiego cierpienia i brutalnych tortur nie poszedł na współpracę. Swoją twardą i nieprzejednaną postawą osłaniał przed procesem prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, który po latach powiedział: „on cierpiał za mnie”.
Wyniszczonego wielomiesięcznym śledztwem biskupa umieszczono w 1954 r. w szpitalu więziennym, a w grudniu 1955 r., prawdopodobnie w celu uniknięcia skandalu związanego z jego możliwą śmiercią w komunistycznym więzieniu, przewieziono go do miejsca odosobnienia w domu salezjańskim w Marszałkach pod Ostrzeszowem. Komuniści byli pewni, że on tam umrze. Pilnowany przez funkcjonariuszy UB, nie mógł spotykać się z ludźmi, a Mszę św. odprawiał przy ołtarzu ukrytym w szafie.
Niezłomny, skromny metropolita
Po czerwcu 1956 r. komuniści, z obawy przed robotniczą rewolucją, wypuścili w październiku kard. Wyszyńskiego. Odzyskał wolność także bp Baraniak i nadal kierował sekretariatem Prymasa na Miodowej w Warszawie. 30 maja 1957 r. został mianowany przez papieża Piusa XII arcybiskupem metropolitą w Poznaniu. Komuniści zgodzili się na jego wybór, licząc, że schorowany nie pożyje długo. Tymczasem on, mimo sprzeciwu władz, zorganizował w 1966 r. w Poznaniu obchody tysiąclecia chrztu Polski, przeprowadził synod w archidiecezji, powołał do życia Muzeum Archidiecezjalne (1964), zreorganizował Archiwum Archidiecezjalne (1973), doprowadził do utworzenia Papieskiego Wydziału Teologicznego w Poznaniu (1974), zatroszczył się o katechizację i duszpasterstwo dzieci oraz młodzieży, co ostatecznie zaowocowało licznymi powołaniami kapłańskimi i zakonnymi. W czasie pełnienia posługi arcybiskupiej wyświęcił 519 kapłanów diecezjalnych i ok. 200 kapłanów zakonnych, udzielił sakry biskupiej ks. Jerzemu Strobie, jak się miało później okazać – swemu następcy, a także księżom: Tadeuszowi Etterowi, Adamowi Sawickiemu i Marianowi Przykuckiemu. Abp Antoni Baraniak dbał o powstanie nowych parafii i budowę świątyń. Otwierał ośrodki duszpasterskie szczególnie tam, gdzie było daleko do kościoła. Do listy zasług należy zaliczyć również zainicjowanie ośmiu procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II i do momentu kardynalskiej nominacji abp. Wojtyły był formalnie drugą po kard. Wyszyńskim osobą w episkopacie.
Jak był ważny, świadczy fakt, że do końca życia arcybiskup metropolita Antoni Baraniak był inwigilowany przez bezpiekę. Kontrolowano jego korespondencję i nagrywano wszystkie wystąpienia publiczne. Inną formą szykan były odmowy wydania paszportu, które milicja motywowała rzekomymi „antypolskimi” wystąpieniami.
Abp Antoni Baraniak kierował archidiecezją poznańską do swojej śmierci. Udręczony długą i ciężką chorobą nowotworową oraz skutkami brutalnych „przesłuchań” w więzieniu mokotowskim, zmarł 13 sierpnia 1977 r. w wieku 73 lat. Został pochowany w podziemiach poznańskiej katedry. Prymas Tysiąclecia powiedział na pogrzebie: „Dzisiaj chowamy męczennika polskiej racji stanu. (…) Biskup Baraniak uwięziony (…) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej. Pozostał człowiekiem drobnym, (…) choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. (…) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (…)
Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności Prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć”.
Kilkunastocentymetrowe blizny
O tym, co komuniści zgotowali mu w więzieniu na Rakowieckiej, ksiądz arcybiskup Antoni niewiele mówił. Opowiedziała o tym Jolanta Hajdasz w filmie „Zapomniane męczeństwo” (2012). Zainteresowanie dokumentem było tak wielkie, że w kolejnych latach autorka dotarła do wielu świadków i nakręciła kolejne dwie części: „Niezłomny Żołnierz Kościoła” (2016) oraz „Powrót” (2017).
Choć w oficjalnych dokumentach UB nie ma mowy o biciu aresztowanego, to o torturach świadczyły kilkunastocentymetrowe blizny na plecach księdza arcybiskupa, będące, jak sam nazywał, „pamiątką po pobycie w więzieniu”. Lekarki opiekujące się poznańskim metropolitą w ostatnich latach jego życia identyfikowały je jednoznacznie jako ślady po biciu.
Abp Antoni Baraniak i prymas Polski kard. Stefan Wyszyński (pierwszy i drugi z lewej) na audiencji u papieża Piusa XII 13 czerwca 1957 r. Klęczy bp Zygmunt Choromański. Fot. Zbiory Instytutu Prymasowskiego Abp Jędraszewski, autor książki „Teczki na Baraniaka”, powstałej na podstawie kwerendy dokumentów IPN, w wywiadzie udzielonym „Niedzieli” (nr 39/2016), powiedział, że w dokumentach IPN znajdują się m.in. informacje na temat tego, że ‛wierchuszka’ Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zbierała się i naradzała, jak ustawić dalszy tok śledztwa, aby ostatecznie złamać bp. Baraniaka”. Tymczasem torturowany za murami więzienia na Rakowieckiej ówczesny biskup pomocniczy gnieźnieński powtarzał sobie: „Baraniak, ty się nie możesz ześwinić”.
Trudno nie podkreślić, że gdyby ks. Antoni Baraniak nie przekazał Stolicy Apostolskiej życzenia umierającego kard. Augusta Hlonda, nowym prymasem nie zostałby biskup lubelski Stefan Wyszyński. Potem zaś, gdyby bp Baraniak załamał się w śledztwie i obciążył Prymasa, komuniści szybko doprowadziliby do procesu kompromitującego kard. Wyszyńskiego i skazali go na długoletnie więzienie lub wydalili z kraju. Taki scenariusz zrealizowano przecież wobec prymasów w kilku krajach bloku wschodniego. Abp Marek Jędraszewski powiedział wprost: „Gdyby nie bp Baraniak i jego nieugięta postawa, nie byłoby powrotu prymasa Wyszyńskiego do Warszawy po okresie uwięzienia, bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kard. Wojtyły, a potem Jana Pawła II”.
Arcybiskup Baraniak nigdy nie powiedział kard. Wyszyńskiemu o misji zleconej mu przez kard. Hlonda. Prymas dowiedział się o tym przypadkiem, gdy w 1956 r. wrócił do Warszawy z internowania w Komańczy. Wtedy też na Miodową powróciła większość dokumentów, które w noc aresztowania kard. Wyszyńskiego i bp. Baraniaka zrabowali ubecy. Przeglądając je, kard. Wyszyński natrafił na dokument mówiący o misji ks. Baraniaka. Mógł prawdziwie podziwiać milczenie biskupa, świadczące o jego wielkości jako człowieka.
W 2003 r. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie znęcania się fizycznego i moralnego nad abp. Antonim Baraniakiem. Trwało ono blisko 8 lat, w 2011 r. zostało umorzone, mimo że żyło jeszcze kilku oprawców. Po filmowych dokumentach Jolanty Hajdasz w czerwcu 2017 r. IPN wznowił śledztwo. 15 września 2017 r., w 40. rocznicę śmierci hierarchy, Sejm RP podjął uchwałę w sprawie upamiętnienia arcybiskupa Antoniego Baraniaka, niezłomnego żołnierza Kościoła. W tym czasie na terenie dawnego Aresztu Śledczego przy Rakowieckiej powstało Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Jest tam również cela imienia abp. Antoniego Baraniaka. 6 października 2017 r. abp Stanisław Gądecki, uczestnicząc w sesji naukowej zorganizowanej w Belwederze dla upamiętnienia abp. Baraniaka, poinformował o rozpoczęciu diecezjalnego etapu jego procesu beatyfikacyjnego. Natomiast w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości abp Antoni Baraniak został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego.
Abp Antoni Baraniak był bezsprzecznie wyjątkową postacią Kościoła katolickiego w Polsce. Dobrze, że jego zasługi są w ostatnich latach przypominane i upamiętniane, jednak wiele osób w dalszym ciągu nie wie, kim był ten niezłomny arcybiskup, czym zasłużył się dla Polski. Tym bardziej więc w czasach, gdy w ramach bezpardonowej walki z Kościołem niemal wszystkim duchownym zarzuca się wszelkie zło, warto stale i stale przypominać tych kapłanów, którzy zasłużyli się dla naszej wolności i naszego trwania przy wierze
Czesław Ryszka
***
Powyższy artykuł ukazał się w miesięczniku "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" nr 144.
Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2024 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne
Roczna prenumerata papierowej i elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc w Twojej skrzynce pocztowej i jednocześnie na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
WPIS 07-08/2024 (e-wydanie)
Pojawił się już najnowszy, wakacyjny podwójny numer „Wpisu”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa wyselekcjonowany zbiór felietonów powiązanych z aktualną tematyką, podobnie jak całą serię artykułów historycznych nawiązujących do bieżących rocznic. W związku z 80.
Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach
Pisząc o stanie wojennym, można, wbrew pozorom, podkreślać także zachowania pełne honoru i godności. I nie chodzi tu bynajmniej o zachowania gen. Jaruzelskiego, określanego przez niektórych mianem „człowieka honoru”, co należy uznać za rzecz wielce haniebną. Chodzi tu o pełną godności postawę osób gnębionych i prześladowanych, którzy potrafili zachować ją nawet w warunkach ekstremalnych.
Polska i Krzyż
Piękno, niezachwiana moc i potęga Krzyża. Związanie losów Rzeczypospolitej, od narodzin po dzień dzisiejszy, z Krzyżem oraz nieprzemijająca nadzieja pokładana w Chrystusie – to temat tej książki. Wybitni autorzy i uczeni, wielcy patrioci, utrwalają słowem, a mistrz Adam Bujak obrazem wizerunek Polski wiernej Bogu od jedenastu wieków. Bez chrześcijaństwa nie byłoby ani naszego państwa, ani naszego narodu.
Polacy wierni i dzielni
Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.
Cuda polskie. Matka Boża i święci w naszych dziejach
Na historię naszego kraju należy patrzeć z punktu widzenia człowieka wierzącego, chrześcijanina, jeśli chce się dzieje Polski interpretować uczciwie. Ta książka nie jest suchym dziełem naukowym, lecz zawiera solidną porcję wiedzy o minionych wiekach. Jest napisana barwnie i żywo. Prezentuje autentyczne wydarzenia, konkretne osoby oraz sprawdzone opinie. Obejmuje okres od Mieszka I po współczesność.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.