4 czerwca: rocznica częściowo wolnych wyborów i "nocnej zmiany"
Wybory kontraktowe z 1989 r. w Krakowie na Rynku Głównym. fot. Andrzej Stawiarski/IPN Sejm uchwalił nową ordynację wyborczą i zmienił konstytucję, wprowadzając instytucje prezydenta i Senatu. Zarejestrowano ponownie NSZZ „Solidarność” i NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Pod koniec kwietnia zespół kandydatów komitetów obywatelskich został skompletowany. Odzwierciedlał on jednak układ sił w Komitecie Obywatelskim, a nie w społeczeństwie. Każdy z kandydatów sfotografował się z Wałęsą, a zdjęcia te jednoznacznie utożsamiały kandydata na plakatach przedwyborczych, tak aby wyborcy nie mieli wątpliwości, kto należy do „drużyny Wałęsy”. Strona rządowa obrała odmienną taktykę, wysuwając na kandydatów dużą liczbę osób mało znanych, a więc, jak sądzono, nieskompromitowanych, ale stanowiących dla siebie nawzajem konkurencję. Kampania przedwyborcza przebiegała w nerwowej atmosferze. 1 maja doszło do zamieszek w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu. Władze używały kontrolowanych przez siebie mediów, by dyskredytować kandydatów społecznych, jednak zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami musiały zgodzić się na powstanie wielkonakładowej „Gazety Wyborczej”, reaktywowanie „Tygodnika Solidarność” i telewizyjnych programów „Solidarności”.
Koniec maja przyniósł zaostrzenie konfliktów. Władze odmówiły rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów, co było pogwałceniem umów „okrągłego stołu”. Wstrzymano także w TVP (innej telewizji zresztą nie było) emisję jednego z programów „Solidarności”. Propaganda atakowała kandydatów związku, posuwając się do twierdzeń o ich zagranicznych powiązaniach.
4 czerwca 1989 r. odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory w powojennej Polsce. W głosowaniu wzięło udział zaledwie 62% uprawnionych, co dowodziło braku szerokiej akceptacji społecznej dla ordynacji wyborczej. Mimo to pierwsza tura wyborów była sukcesem opozycji. Na 161 przewidzianych dla niej przy „okrągłym stole” miejsc do Sejmu weszło 160, a na 100 miejsc w Senacie – 99 kandydatów strony społecznej. Większość najbardziej znanych polityków komunistycznych z premierem Rakowskim na czele, którzy startowali z listy nazwanej krajową, sromotnie przepadła.
Zaraz po 4 czerwca doszło jednak do złamania ustalonej i zaprezentowanej wszystkim Polakom ordynacji wyborczej.
Lista krajowa to była specjalna lista, zarezerwowana przy „okrągłym stole” dla najważniejszych, wybranych 35 funkcjonariuszy aparatu partyjno-państwowego. Byli to ludzie z pierwszych stron gazet, powszechnie znani, i zakładano, że na pewno dostaną się do Sejmu, bo wystarczyło, żeby otrzymali 50% i jeden głos. Taką procedurę wyborczą wspólnie zatwierdzono. Okazało się, że tylko dwóch kandydatów partyjnej elity przekroczyło tę barierę i to ledwo, ledwo – prof. Mikołaj Kozakiewicz (ZSL) i prof. Adam Zieliński (PZPR) – a reszta przepadła z kretesem.
Tak to skomentował wybitny historyk prof. Andrzej Nowak: „Pojawił się problem następujący: czy szanujemy wynik wyborczy, czy zmieniamy reguły wyborów w ich trakcie, żeby dotrzymać układu okrągłostołowego? I tu, od razu na wstępie do tzw. III RP, nastąpiło podważenie najbardziej fundamentalnej zasady demokracji parlamentarnej: zmieniono reguły wyborów w ich trakcie, po pierwszej turze, a przed drugą. Stwierdzono, że ‘lud’ źle zagłosował i to tak źle, że trzeba natychmiast zmienić regulamin wyborczy. I chociaż te 33 nazwiska z listy partyjnej przepadły, to mamy jeszcze raz głosować na kandydatów wskazanych raz jeszcze przez stronę partyjną, żeby zgadzał się rachunek ustalony przy okrągłym stole” („Wpis” 1/2014).
Podkreślmy, że nazwiska na liście krajowej zmieniono, to byli nowi kandydaci, którzy musieli zostać wybrani niezależnie od wyników głosowania.
Strona społeczna, solidarnościowa, ustąpiła i nie wykorzystała w pełni swego zwycięstwa. Zgodziła się na drugą turę wyborów z innymi kandydatami; frekwencja wyniosła już tylko 25% – nic dziwnego, obywatele stracili zaufanie do kombinowanych wyborów oraz do elit. Stracili to zaufanie na wiele lat, co wyrażało się niską frekwencją w kolejnych wyborach. W rezultacie częściowo wolnych wyborów opozycja demokratyczna obsadziła wszystkie miejsca w Sejmie podlegające wolnemu wyborowi oraz 99% miejsc senatorskich. Po raz pierwszy od prawie 45 lat w kraju zależnym od Moskwy komuniści zgodzili się na pewien sprawdzian wyborczy i doznali sromotnej porażki, ale władzy całkowicie nie utracili.
Posłowie i senatorzy z listy społecznej utworzyli w Sejmie Obywatelski Klub Parlamentarny (OKP) oraz, mimo iż byli w stanie temu zapobiec, 19 lipca dopuścili do wyboru przez większość Zgromadzenia Narodowego, czyli obu izb, gen. Jaruzelskiego na urząd prezydenta kraju – większością jednego głosu. Obejmując urząd, zrezygnował on z funkcji szefa partii, którą objął Rakowski.
W partii narastał kryzys związany z klęską wyborczą. Dawni satelici PZPR odstąpili swojego mocodawcę. Misja stworzenia rządu przez ministra spraw wewnętrznych gen. Kiszczaka zawiodła, toteż powstała próżnia polityczna. Przywódcy „Solidarności” obawiali się, że przejęcie przez nich części władzy wykonawczej oznaczać będzie odpowiedzialność bez dostatecznej swobody działania.
Wałęsa wystąpił z inicjatywą nowej koalicji, a 17 sierpnia doszło do porozumienia między OKP a kierownictwem niedawnych zdeklarowanych przeciwników, satelickich partii PZPR – ZSL i SD. Nowy prezydent Jaruzelski powierzył misję stworzenia rządu Tadeuszowi Mazowieckiemu (1927–2013); 24 sierpnia Sejm powołał go na urząd premiera. Do nowego gabinetu weszli przedstawiciele OKP, ZSL, SD i pięciu ministrów z PZPR, w tym należący do przywódców stanu wojennego generałowie Kiszczak i Siwicki, którzy objęli odpowiednio MSW i MON. Kluczowe stanowisko wicepremiera do spraw gospodarczych i ministra finansów objął Leszek Balcerowicz. Mazowiecki wygłosił przemówienie programowe, w którym nakreślił główne wytyczne przełomowej reformy politycznej oraz polityki zagranicznej i gospodarczej. Program ten poparła zdecydowana większość posłów.
******
Po pierwszych w pełni demokratycznych wyborach parlamentarnych w październiku 1991 r. większość w Sejmie zdobyły ugrupowania wywodzące się z „Solidarności”, ale były one całkowicie podzielone. Pozycję na lewo od centrum zajmowały Unia Demokratyczna (13,8% mandatów) i Kongres Liberalno-Demokratyczny (8,0%). W centrum i na prawo od centrum było Porozumienie Centrum (9,6%), „Solidarność” (5,9%), PSL „Porozumienie Ludowe” (6,1%), Konfederacja Polski Niepodległej (10,0%) i Wyborcza Akcja Katolicka (WAK, 10,6% mandatów). Na lewicy największą siłą był postkomunistyczny Sojusz Lewicy Demokratycznej (13,0% mandatów), Polskie Stronnictwo Ludowe (10,4%) i Solidarność Pracy (1,3% mandatów).
Nowy Sejm wyłonił prawicowy rząd Jana Olszewskiego, który usiłował przyspieszyć zmiany. Ministrem spraw wewnętrznych został Antoni Macierewicz ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (części WAK). Z rządu odszedł Balcerowicz, symbolizujący szokową terapię gospodarki. Rząd Olszewskiego napotkał jednak zupełnie nieoczekiwanie zaciekły opór ze strony prezydenta Wałęsy i UD. Wałęsa nie tylko coraz silniej bronił dawnych układów komunistycznych, ale wysunął niejasne projekty stworzenia w Europie Środkowo-Wschodniej RWPG-bis oraz NATO-bis. Ponadto zgodził się na przekształcenia sowieckich baz w Polsce w mieszane przedsiębiorstwa polsko-rosyjskie, co mogło uzależnić Polskę od Rosji na dziesięciolecia. Decyzję tę zablokował premier Olszewski, podczas gdy prezydent Wałęsa składał wizytę w Rosji.
Po tym, jak minister Antoni Macierewicz przesłał najwyższym władzom państwowym i przewodniczącym klubów parlamentarnych listę osób, o których współpracy z dawnymi służbami PRL świadczyły materiały z archiwów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, 4 czerwca 1992 r. Sejm nieoczekiwanie odwołał rząd Olszewskiego. Na liście znaleźli się bowiem najwyżsi dostojnicy państwowi z prezydentem, marszałkami obu izb, członkami rządu i parlamentarzystami rozmaitych ugrupowań. „Nocna zmiana”, bo tak nazwano film dokumentalny o tym wydarzeniu, podzieliła obóz solidarnościowy na obóz zmiany i postkomunistyczny obóz status quo. W tej ostatniej grupie znaleźli się nie tylko postkomuniści z SLD, ale także PSL, KPN, UD i KLD, którzy w sumie doprowadzili do obalenia rządu Olszewskiego. W obozie zmiany znajdowali się politycy PC, „Porozumienia Ludowego” i WAK z premierem Olszewskim oraz braćmi Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi na czele.
***
Powyższe teksty pochodzą z podręcznika prof. Wojciech Roszkowskiego "Historia i teraźniejszość". Polecamy lekturę tego kompendium historii najnowszej, zanim obecna władza, która likwiduje przedmiot szkolny, zakaże i książki!
Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 2. 1980-2015
Nowy przedmiot szkolny Historia i teraźniejszość wzbudził w 2022 roku olbrzymie zainteresowanie – okazał się niezwykle potrzebny. W naszym podręczniku rozczytywała się i wciąż rozczytuje cała Polska, głównie młodzież, ale nie tylko. Wynika to z faktu, że książka napisana została w sposób szczególnie atrakcyjny.
Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 1. 1945–1979.
Nowy przedmiot Historia i Teraźniejszość wymaga także nowego podejścia do podręcznika. Autor – wybitny badacz, historyk i ekonomista, człowiek bardzo aktywny społecznie – postawił na narracyjność. W połączeniu z atrakcyjnym stylem pisania powinno przynieść to istotny efekt dydaktyczny, pobudza bowiem ciekawość czytelnika-ucznia.
Komunizm światowy. Od teorii do zbrodni
Książka ta dowodzi, jak szybko może rozprzestrzeniać się zło, jeśli nie napotka od razu zdecydowanego sprzeciwu. Komunizm nie zaczął się od łagrów, mordów i zniewolenia narodów. Zaczął się od teorii – zupełnie utopijnej, ale pozornie niezwykle zatroskanej o dobro całej ludzkości. Wielu dało się nabrać; jak się to skończyło, to Polacy wiedzą najlepiej.
Bezbożność, terror i propaganda. Fałszywe proroctwa marksizmu
Nikt nie zrozumie, co złego dzieje się we współczesnym świecie zachodnim, a więc i w Polsce, nie znając przyczyn. Tkwią one jeszcze w ideach rewolucji francuskiej, a później w coraz bardziej lewicowej filozofii, zwłaszcza Karola Marksa. Poglądy tego ostatniego miały, jak wiadomo, tyleż wielki, co tragiczny wpływ na życie wielu narodów, choć myśliciel z Trewiru (zmarły w 1883 r.) sam tego nie doczekał.
Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku
Oto dzieło wybitnego i wszechstronnego historyka, które czyta się jak pasjonującą powieść. Sięgając po Blask Rzeczypospolitej, każdy, kto w jednej książce chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość. A dzieje te są długie, żywe i imponujące. Historia nasza, jak każdego wielowiekowego kraju, obfituje we wzloty i upadki. Może napawać dumą i podziwem, ale też przestrzegać przed niebezpieczeństwami.
Blaski i nędze życia w PRL
Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, gdy zapoznajemy się z tą książką… Niewątpliwie jest to najlepsza satyra, jaka ukazała się na temat PRL w formie książkowej, ale satyra jakże smutna, co widać już na samej dramatycznej okładce. Zapewne znajdą się tacy, którzy powiedzą, że przecież w PRL-u toczyło się też inne życie, były i radosne momenty - ano czasem były, ale jakoś się nie utrwaliły.
Jeszcze nic straconego
Książka utrzymana jest w konwencji ciekawej rozmowy, ma charakter wspomnieniowy. To subtelny obraz jakże interesującej sylwetki prof. Wojciecha Roszkowskiego. Poznajemy jego imponującą naukowo-pisarską karierę i nader ciekawe koleje życia. Autor do celebrytów nie należy, obca jest mu autoreklama, toteż próżno by szukać o nim plotkarskich ciekawostek w mediach. Tu też nie skupia się na błahostkach.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.