„Zgasła nam ta pochodnia, co oświecała drogę do Polski” Ostatnia misja Adama Mickiewicza
Adam Mickiewicz, poeta, publicysta, działacz polityczny, wieszcz narodowy. Rycina z 1878 r. przedstawiająca twórcę pod koniec życia. Fot. z miesięcznika WPiS. 169 lat temu, 26 listopada 1855 r., w Stambule zmarł Adam Mickiewicz. Przypominamy ostatnie lata życia i mało znane okoliczności śmierci wielkiego poety.
W 1850 r. Adam Mickiewicz miał 52 lata, a w pisarskim dorobku wszystkie swoje najważniejsze dzieła: „Poezje”, „Dziady”, „Konrada Wallenroda”, „Pana Tadeusza” oraz „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego”. Od ponad dwóch dekad przebywał na emigracji, głównie we Francji. Tam pisał, wydawał i udzielał się w pracy politycznej i społecznej. Towarzyszyła mu opinia najwybitniejszego polskiego poety i niezmordowanego orędownika idei wskrzeszenia Polski. Nieco tylko autorytet twórcy nadwyrężył związek z Andrzejem Towiańskim i stworzoną przez niego religijno-mistyczną sektą nazywaną Kołem Sprawy Bożej.
Mimo pozycji, szacunku i dorobku prywatna sytuacja Mickiewicza pod koniec życia nie była zbyt dobra. Niewiele pisał i nie miał żadnej stałej pracy. Czas upływał mu na dyskusjach o polityce ze znajomymi, wieczorkach muzycznych i grze w szachy. Udzielał się też społecznie, choć już nie tak bardzo jak kiedyś. Był wiceprezesem w Towarzystwie Historyczno-Literackim oraz członkiem rady polskiej szkoły w Batignolles, gdzie zajmował się zbieraniem funduszy i uczestniczył w egzaminach i uroczystościach szkolnych. Poważną twórczość poetycką porzucił już dawno. Wprawdzie myślał o napisaniu kontynuacji „Pana Tadeusza” dziejącej się podczas powstania listopadowego, ale nie mógł się zabrać do pracy. Znajomym mówił, że od chwili ukończenia „Ostatniego zajazdu na Litwie” czas tworzenia minął, a on pisać na zawołanie nie umie. Mimo zgłaszających się wydawców, chętnych do sfinansowania dzieła, nigdy nie wyszedł poza luźne szkice. Z kolei wydane niedawno w pięciu francuskojęzycznych tomach przez jego stałego paryskiego wydawcę Eustachego Januszkiewicza wszystkie wykłady wygłoszone w Collège de France okazały się finansową klapą. Januszkiewicz donosił, że jeżeli sprzedaż pójdzie w takim tempie jak dotychczas, to pokrycie kosztów wydania zajmie trzy lata…
Wichrzyciel
Tymczasem rodzina poety była liczna, a jej utrzymanie oczywiście wymagało pieniędzy. Mickiewicz miał z żoną Celiną pięcioro dzieci: córki Marię i Helenę oraz trzech synów: Władysława, Aleksandra i Jana. Żona co pewien czas miewała nawroty choroby psychicznej, zdarzało się wtedy, że trafiała do szpitala. Chorowała też fizycznie, choć na razie nie były to przypadłości poważne. W 1850 r. znów była w ciąży. 20 grudnia urodziła szóste dziecko – syna Józefa. Razem z Mickiewiczami mieszkała „przyjaciółka domu” – Ksawera Deybel, matka dwóch nieślubnych córek (w tym jednej z Mickiewiczem), a w czerwcu 1850 r. przyjechała do nich z Warszawy młodsza siostra Celiny Mickiewiczowej – Zofia Szymanowska, która w Paryżu chciała kształcić się na malarkę. Opisując po latach dom Mickiewiczów, Zofia wspominała o braku porządku, chaosie i zaniedbaniu dzieci. Jako osoba stanowcza i energiczna starała się wprowadzić tam trochę ładu i organizacji. Sojuszniczkę zyskała w osobie najstarszej córki Mickiewiczów – Marii. Nie mogła się natomiast porozumieć z najstarszym synem Władysławem. Opiekowała się też będącą w ciąży i słabującą Celiną.
Niedobra była też oficjalna sytuacja Mickiewicza we Francji. Mimo dwudziestoletniego w niej pobytu nie miał francuskiego obywatelstwa, co w istotny sposób utrudniało tam egzystencję. Jako zwolennik demokracji i braterstwa ludów poeta miał opinię (nie bez wpływów sięgającej swymi mackami nad Sekwanę carskiej Ochrany) wichrzyciela, rewolucjonisty, a nawet socjalisty i w związku z tym znajdował się pod obserwacją policji. Był też jednak gorącym bonapartystą, więc poparł zamach stanu przeprowadzony w grudniu 1851 r. przez Ludwika Napoleona Bonaparte (bratanka Napoleona I). Ludwik najpierw ustanowił się prezydentem z dyktatorskim zakresem władzy, a rok później ogłosił się cesarzem. Mickiewicz napisał do niego list, w którym wychwalał jego osobę i zachęcał do działania. Niestety, potomek Napoleona I nie potrafił docenić zachwytów starego poety: Mickiewicz jako wywrotowiec znalazł się na liście osób przewidzianych do deportacji (Bonaparte po przewrocie kazał aresztować 26 tys. osób). Gdy zaś poeta w lutym 1852 r. poprosił prezydenta o przyznanie mu francuskiego obywatelstwa (Władza spadkobiercy Cesarza – pisał – jest jedyną, której Polak może ślubować wierność, nie przestając być wiernym swoim obowiązkom patriotycznym), spotkał się z odmową.
Mało tego – podanie stało się bezpośrednią przyczyną ostatecznego zwolnienia Mickiewicza z pracy w Collège de France, gdzie ciągle był formalnie zatrudniony. Złożyły się na to krytyczna opinia policji, naciski ambasady rosyjskiej, a także donosy polskich emigrantów niechętnych Mickiewiczowi. Sam poeta przyjął zwolnienie z pokorą. Napisał nawet do Napoleona kolejny list, w którym zapewniał go mimo wszystko o swojej miłości do narodu francuskiego. Oburzenie zapanowało natomiast wśród jego przyjaciół i znajomych. Ci bardziej ustosunkowani – król Westfalii Hieronim i jego ceniący Polaków syn, nomen omen Napoleon, dawna przyjaciółka Bonapartych Hortensja Cornu i rektor Collège de France Barthélemy Saint-Hilaire – podjęli interwencję i skłonili prezydenta do częściowego cofnięcia decyzji. Poeta znów miał otrzymywać wynagrodzenie z ministerstwa oświecenia, a cztery miesiące później również dzięki interwencjom przyjaciół dostał propozycję zatrudnienia jako bibliotekarz w Bibliotece Arsenału w Paryżu (placówka mieściła się w budynku arsenału miejskiego).
Praca tam, choć słabo płatna, dawała pewną stabilizację, a poza tym z etatem łączyło się służbowe mieszkanie. Tę publiczną bibliotekę Mickiewicz znał, bywał w niej wcześniej, spotykał się nawet z jej dyrektorem – poetą i bibliofilem Charlesem Nodierem, który uczynił z niej znaczący w Paryżu salon literacki. Obowiązki poety jako bibliotekarza były „raczej nudne niż trudne”. Trzy dni w tygodniu, od 10 rano do 4 po południu, służył pomocą użytkownikom biblioteki, czasem tylko ciekawskim, którzy po prostu chcieli zobaczyć sławnego poetę. Część Mickiewicz bardzo dobrze czuł się w kozackim obozie w Burgas. Codziennie jeździł konno, polował, ucztował. Na ilustracji akwarela Juliusza Kossaka „Adam Mickiewicz z Sadykiem Paszą w Turcji”. Fot. z miesięcznika WPiS. emigrantów uważała, że zajęcie to jest „liche i poniżające” dla postaci takiej jak Mickiewicz. On sam z kolei pożalił się któremuś z przyjaciół, wskazując na otaczające go książki: Pochowano mnie wśród umarłych. Mimo wszystko, zachęcony stabilizacją zawodową, w marcu 1853 r. ponownie wystąpił o przyznanie obywatelstwa. I tym razem otrzymał odmowę. Policja stwierdziła, że głoszone przez niego idee napoleońskie łączą się z pełnymi egzaltacji teoriami, których realizacja mogłaby być niebezpieczna.
Na domiar złego pogorszyło się zdrowie żony Celiny. W styczniu 1854 r. znów miała zaburzenia nerwowe i Mickiewicz musiał oddać ją do szpitala. Okazało się, że Celina choruje na nowotwór. Co gorsza, jak stwierdzali świadkowie, podczas cierpień fizycznych jej stan umysłowy stabilizował się, natomiast gdy fizycznie czuła się lepiej, powracało pomieszanie zmysłów. Celina, świadoma zbliżającego się kresu, uporządkowała swoje sprawy, pożegnała się z dziećmi i poleciła je opiece siostry. Zmarła w obecności męża 5 marca 1855 r. Szczęściem w nieszczęściu, na arenie międzynarodowej pojawiły się wydarzenia, które rychło odciągnęły uwagę Mickiewicza od śmierci żony.
Nadzieja dla Polaków
W latach 50. XIX w. narastało napięcie między europejskimi państwami. Ład ustanowiony na kongresie wiedeńskim zaczął się wyczerpywać pod wpływem dążeń mocarstw do poszerzenia swoich wpływów i granic. Rządzona przez cara Mikołaja I Rosja kierowała swoją uwagę na południe, ku Turcji. Wydawało się, że zmurszałe imperium osmańskie będzie łatwym łupem, a Petersburg rozciągnie swoje wpływy aż po strategiczne cieśniny Bosfor i Dardanele. Pretekstem dla cara stała się kwestia opieki nad miejscami świętymi w Palestynie oraz mieszkającą w Turcji ludnością prawosławną (podobny sposób Rosja wykorzystała w XVIII w. w stosunku do Polski). Zgadzając się na rosyjskie żądania, Turcja zeszłaby do poziomu rosyjskiego protektoratu, więc sułtan odmówił, a w reakcji na ruchy carskiej armii wypowiedział Rosji wojnę. Działania militarne szybko pokazały słabość Turcji i jej wojska, które ponosiło klęskę za klęską. To wywołało reakcję Francji i Wielkiej Brytanii, zaniepokojonych rosnącą pozycją Rosji. Oba te państwa włączyły się do wojny po stronie Turcji. System wiedeński i europejska równowaga poszły w gruzy. Po raz pierwszy od wojen napoleońskich mocarstwa znalazły się w stanie konfliktu. Dla Polaków, dla których głównym wrogiem była Rosja, zaświeciła nadzieja.
Dyplomatyczne działania nasilił niezmordowany książę Adam Czartoryski, rozsyłając po europejskich dworach memoriały i listy przypominające sprawę polską i sugerujące konieczność jej wykorzystania w tym konflikcie przeciw Rosji. Czartoryski zwrócił się też do Turcji z propozycją utworzenia w ramach jej armii legionu dowodzonego przez polskich oficerów, który wziąłby udział w walkach. Oddział taki w zasadzie już istniał. Zorganizował go Michał Czajkowski, czyli Sadyk Pasza, postać niezwykle barwna i warta osobnej opowieści: powstaniec listopadowy, uczestnik Wiosny Ludów, pisarz i ziemianin, który wstąpił na służbę turecką po upadku powstania węgierskiego, by tam móc służyć sprawie polskiej. Za zgodą władz tureckich zorganizował korpus kozaków złożony z ochotników z ziem słowiańskich (w tym Polaków), dezerterów z wojska rosyjskiego i jeńców.
Jak to zwykle jednak wśród Polaków bywa, ambicje poszczególnych jednostek były ważniejsze niż skuteczność wspólnego działania. Wysiłki Czajkowskiego zaczął zwalczać gen. Władysław Zamoyski – oficer armii Królestwa Polskiego, weteran powstania listopadowego i Wiosny Ludów, współpracownik księcia Adama Czartoryskiego. Zamoyski realizował w Turcji własny plan. Jako generał brygady armii tureckiej skłonił jeden z kozackich pułków Czajkowskiego do przejścia pod swoją komendę (i na żołd brytyjski), osłabiając w ten sposób pozycję Sadyka Paszy i ewentualny polski wysiłek militarny. W takiej sytuacji w otoczeniu księcia Czartoryskiego pojawił się pomysł skłonienia Adama Mickiewicza do pośredniczenia w dojściu do porozumienia stron konfliktu. Zapytany o to poeta odpowiedział, że gdyby tylko miał fundusze i gdyby miał komu oddać dzieci pod opiekę, zaraz by pojechał na Wschód. Książę uruchomił wtedy swoje znajomości i uzyskał w oficjalnych kołach francuskich zatwierdzenie wyjazdu Mickiewicza w ramach oficjalnej misji. Jej celem miało być zdobycie i ustalenie wpływu Francji na ludności słowiańskie w Turcji. W rzeczywistości poeta miał doprowadzić do pogodzenia się polskich środowisk działających nad Bosforem: przekonać do współpracy Czajkowskiego i Zamoyskiego, stworzyć polskie legiony pod patronatem Francji i Wielkiej Brytanii i zapewnić na wszystko wpływ księcia Adama.
Poeta przyjął misję z radością. Wprawdzie cztery lata wcześniej oświadczył, że wycofuje się z działalności publicznej, ale gdy tylko zdarzyła się dogodna sposobność, z radością rzucił się w wir wydarzeń. 31 sierpnia 1855 r. otrzymał oficjalną zgodę na wyjazd. Nadal miał otrzymywać wynagrodzenie z ministerstwa, przyznano mu też Wydarzenia polityczne związane z wojną krymską przywiodły Mickiewicza w 1855 r. do stolicy Turcji – Konstantynopola. Na ilustracji rysunek „Widok Konstantynopola z przedmieścia Pera” wykonany przez Jana Chrystiana Kamsetzera, byłego architekta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Fot. z miesięcznika WPiS. 1500 franków na koszty podróży, a książę Czartoryski dodał do tego 3000. Jako towarzyszy podróży Mickiewicz wybrał Armanda Levy’ego, młodego prawnika i literata, zafascynowanego postacią poety, oraz Henryka Służalskiego, powstańca listopadowego i niezwykłego gawędziarza. Pierwszy został sekretarzem Mickiewicza, drugi jego adiutantem. W misji miał też wziąć udział syn księcia Czartoryskiego, Władysław.
Serce rośnie!
Z Paryża wyruszyli 11 września. Przez Lyon dotarli do Marsylii, gdzie wsiedli na statek „Tabor”. Razem z nimi płynął oddział francuskich żołnierzy udających się na front, kilku Polaków chcących się przyłączyć do legionu Czajkowskiego, polska pielęgniarka, kilka koni, dwie Amerykanki, czterech oficerów angielskich, Włoszka, dwie papugi, kilka baranów i kapusta. Pogoda była ładna, a Mickiewicz jak zawsze dobrze znosił podróż morską. Po raz pierwszy na ląd mogli wyjść w tureckiej Smyrnie. Wschód wywołał u poety silne skojarzenia z Litwą. Ruch, gwar, barwne stroje, tłumy przepychające się uliczkami, bieda i ubóstwo – wszystko to przypominało mu jakoś rodzinne strony. Leżała tam kupa gnoju i śmieciska, wszystkie szczątki razem: gnój, śmieci, pomyje, kości, potłuczone czerepy, kawał podeszwy starego pantofla, pierza trochę – to mnie się podobało! Długo stałem tam, bo zupełnie tam było jak przed karczmą w Polsce – pisał w liście.
W Stambule podróżnicy zamieszkali w dzielnicy Galata. Wysłannicy księcia Czartoryskiego zaprowadzili ich tam do lokum w klasztorze Lazarystów. Zajęli jeden wspólny pokój, w którym zamiast łóżek były materace, kufer służył za stół jadalny, drugi kufer za kanapę, a siodło za stolik nocny. Mieszkali tam przez sześć następnych tygodni, razem z pchłami, pluskwami i komarami. Mickiewicz zwiedził miasto, zaczął się też spotykać z miejscowymi Polakami, których było całkiem sporo. 26 września razem z księciem Władysławem Czartoryskim udał się do ambasad angielskiej i francuskiej, gdzie ambasador brytyjski przyjął młodego Czartoryskiego chłodno, natomiast do poety odnosił się z życzliwością. Oznaczało to dystans do politycznych planów Czartoryskich związanych z polskim wojskiem. Podobnie było w ambasadzie francuskiej. Nic się z nim nie wskóra, on nie poweźmie żadnej decyzji bez telegrafowania po rozkazy do Paryża – powiedział Mickiewicz o francuskim ambasadorze.
Inną wizytę poeta złożył żonie Michała Czajkowskiego – Ludwice Śniadeckiej. Była ona krajanką poety urodzoną w Wilnie, córką znanego lekarza i chemika Jędrzeja Śniadeckiego, bratanicą astronoma Jana Śniadeckiego, a niegdyś miłością Juliusza Słowackiego. Spotkanie było bardzo wzruszające dla obojga. Ze łzami w oczach, trzymając się za ręce wspominali wileńskie czasy i wspólnych znajomych. Mickiewicz znał jej ojca i stryja, z którymi toczył kiedyś spory o romantyzm. Tak oto nad tureckim Bosforem, wśród obcych i innowierców, wróciły do poety wspomnienia Litwy i młodzieńczych czasów…
4 października młody Czartoryski, Mickiewicz, Levy i Służalski wsiedli na pokład angielskiego parowca „Patrick” i popłynęli do Burgas (dziś w Bułgarii), gdzie znajdował się obóz Czajkowskiego. Gdy statek przybijał do portu, książę Czartoryski poprosił kapitana, by wywiesił na maszcie biało-czerwoną flagę. W porcie czekały już na nich konie. W obozie rozbito im namiot w pierwszym pułku kozaków, tuż obok namiotu dowódcy. Gdy Sadyk Pasza wrócił z polowania, padli sobie z Mickiewiczem w objęcia. Dowódca ucieszył się bardzo z przyjazdu poety. Urządził bogaty obiad dla gości, z udziałem wszystkich oficerów, z muzyką grającą krakowiaka, śpiewami i tańcami. Mickiewicz był zachwycony.
Pobyt w wojskowym obozie bardzo mu odpowiadał. Przyjmowano go z gościnnością i serdecznością, a życie na powietrzu, wśród żołnierzy, koni i psów, było tym, czego potrzebował po latach życia w mieście. Wojsko wstawało o godz. 5 i odbywało ćwiczenia, musztry i parady. Mickiewicz był pod wrażeniem umiejętności jeździeckich, siły i żywiołowości Kozaków. Sam prawie codziennie jeździł na polowania z chartami, na koniu darowanym mu przez Czajkowskiego. Gdy po łowach wracali głodni, czekał na nich obiad z pieczystym, muzyką i kozackimi tańcami. Po latach Czajkowski wspominał: Adam Mickiewicz mówił, że dopiero odżył w obozie naszym, że u nas oddycha duchem polskim. Z kolei książę Władysław Czartoryski po Mszy św. odprawionej dla obu pułków na wzgórzu nad morzem, pomiędzy dwoma jeziorami, napisał: Jaki to rozrzewniający był dla mnie widok! Dwa pułki polskie pod bronią! A wszystko tęgie i ochocze. Aż serce rośnie i mocniej bije.
Poeta prowadził też rozmowy z Sadykiem Paszą, w których uczestniczył książę Władysław, na temat załagodzenia konfliktu, jaki rozrywał oddziały. Jednostka jazdy dowodzona przez Czajkowskiego składała się z dwóch pułków. Pierwszy, złożony z Kozaków ukraińskich i kubańskich oraz grupy Żydów, był pod wpływem Czajkowskiego i podlegał dowództwu tureckiemu. Drugi, złożony wyłącznie z Polaków, znajdował się pod wpływem Władysława Zamoyskiego, był wyekwipowany przez Francję, a podlegał dowództwu angielskiemu. Nominalnie dowódcą obu pułków był Czajkowski, ale faktycznym dowódcą pułku drugiego był Zamoyski jako generał angielski. Mickiewicz wziął stronę Czajkowskiego, a w swoich listach do księcia Czartoryskiego seniora mocno krytykował Zamoyskiego, jako mąciciela, ambicjonera i rozbijacza sprawy polskiej.
Obecność w pierwszym pułku grupy Żydów natchnęła Mickiewicza do pomysłu stworzenia legionu żydowskiego, który wziąłby udział w walce o Polskę. Żołnierze tego legionu mogliby wpłynąć na zachowanie swych współwyznawców w kraju. Ideę podchwycił szczery rewolucjonista Levy, który z miejsca zaangażował się w przygotowania. Poparł ją także – choć z pewnym wahaniem – Czajkowski.
Mimo dobrego samopoczucia i radości z wojskowego życia, Mickiewicz zapadł w obozie na chorobę żołądka i biegunkę. Codzienne jazdy konne, prażące słońce, „kapusta z sarniną” serwowana na obiad, nocowanie w namiocie osłabiły jego 56-letni organizm. Początkowo starał się przetrzymać dolegliwości, ale gdy nie ustępowały i doszła do nich gorączka, 17 października wsiadł na statek do Stambułu. Tam starał się wrócić do zdrowia, ale też rzucił się w wir spraw do załatwienia. Odpisywał na listy, nawiązywał kontakty, spotykał się z rodakami, którzy przychodzili niemal codziennie. Gdy Służalski i Levy znaleźli lepsze lokum, stan poety poprawił się.
Niech się kochają
Pod koniec listopada pogoda w mieście pogorszyła się. Zaczął padać nieustający deszcz. Mickiewicz przestał wychodzić z domu (mieszkali wtedy przy ulicy Yeni Şehir w dzielnicy Pera). Od kilku dni znowu czuł się gorzej, często budził się w nocy i nie mógł zasnąć. 25 listopada zjadł na obiad pieczone kurczę i wypił pół butelki wina. Spać położył się o 10 wieczorem. Około północy wstał, by zrobić sobie herbaty. Obudził przy tym Levy’ego, ale ten, sam kiepsko się czując, nie wstał z łóżka. Rano Mickiewicz miał mdłości, potem jednak poprawiło mu się. Gdy nadeszła poczta, położył się na łóżku, by przejrzeć listy. Jakiś czas później do mieszkania przyszli goście: wśród nich Hipolit Kuczyński służący w armii egipskiej i Emil Bednarczyk, weteran powstania listopadowego. Po godz. 10 rano poeta dał znać obecnym, że ma ochotę położyć się spać. Często miewał bowiem taki zwyczaj. Wszyscy, poza Bednarczykiem, wyszli więc z mieszkania na miasto za swoimi sprawami.
Około południa Bednarczyk postanowił zajrzeć do pokoju poety. Zastał go rozebranego do koszulki, bladego jak ściana, stojącego boso i trzymającego się oburącz futryny drzwi. Gdy próbował odprowadzić go do łóżka, Wojna krymska, w której z Rosją starły się Turcja, Francja, Wielka Brytania i Sardynia, obudziła nadzieje Polaków na pokonanie caratu i wskrzeszenie Polski. Na ilustracji fragment obrazu Franza Roubaud „Oblężenie Sewastopola (1854–1855)”. Fot. z miesięcznika WPiS. Mickiewicz nie chciał puścić framugi. Bednarczyk jedną ręką objął go więc w pasie, a drugą starał się oderwać jego ręce od drzwi. Udało mu się to, ale wtedy obaj przewrócili się na podłogę, a Mickiewicz uderzył się w głowę. Do pokoju wpadła gospodyni, zaniepokojona hałasem. We dwoje przenieśli poetę na łóżko. Okazało się wtedy, że jest on „zimny jak trup”. Poczęli więc go rozcierać, a gospodyni pobiegła zaparzyć rumianku. Gdy wróciła, poeta nie chciał pić. Szukaj pan doktora – poleciła Bednarczykowi.
Ten znalazł lekarza Jana Gębickiego, Polaka w służbie tureckiej, który na relację o objawach orzekł, że jest to „cholera najgwałtowniejsza” i „ratunku na nią nie ma”. Mimo błagań Bednarczyka nie chciał się udać do chorego, aż został do tego zmuszony pistoletem. Mickiewicz był w poważnym stanie. Gębicki nadal utrzymywał, że nie ma dla niego ratunku, ale kazał zagrzać wodę w kamiennych naczyniach i ustawić je przy chorym, aby w ten sposób go rozgrzać. Gdy poeta odzyskał przytomność i zobaczył nieznajomego człowieka, zaczął narzekać, że miał piękny sen, a ten tu oto przerwał mu go. Nie chciał przyjąć lekarstwa (Gębicki zaordynował ówczesny środek przeciw cholerze – laudanum, czyli preparat opium), które wypluwał. Obecnym udało się jednak wmusić w niego kilka kropel.
Po południu do mieszkania wrócili Służalski i Levy, a zmęczony Bednarczyk udał się do siebie. Lekarz powtórzył im to, co twierdził wcześniej – że nie ma już ratunku dla chorego. Mickiewicz na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność. Mimo wysiłków doktora, by go rozgrzać ciepłą wodą, nacieraniem i okładami z gorczycy, był coraz zimniejszy i zaczynały mu sztywnieć palce. Na pytanie Służalskiego, co chciałby przekazać swoim dzieciom, odpowiedział słabym głosem: Niech się kochają zawsze między sobą. Słowa te odnoszono później jako przesłanie do skłóconego i rozbitego politycznie społeczeństwa polskiego.
Do mieszkania wezwano dwóch kolejnych lekarzy: Rudolfa Narkiewicza i Emila Szostakowskiego. Ci również byli bezradni. Mickiewicz wił się z bólu wywołanego przez skurcze, nadal nie chciał jednak wziąć lekarstwa. Chcą mnie rozgrzać, a ja cały w ogniu – skarżył się Levy’emu. Posłano po księdza Michała Ławrynowicza, którzy zjawił się około 18, razem z jeszcze jednym lekarzem, Stanisławem Drozdowskim. Poeta nie mógł już wtedy mówić. Na stwierdzenie lekarzy, że chory jest w stanie krytycznym, duchowny udzielił mu ostatniego namaszczenia. Puls niknął. Mickiewicz zmarł za dwadzieścia dziewiąta 26 listopada 1855 r. Zgasła nam ta pochodnia, co oświecała drogę do Polski – napisał publicysta i działacz emigracyjny Ildefons Kossiłowski.
Nie tylko Polacy
Następnego dnia sprowadzono artystę, by narysował portret zmarłego. Zrobiono też maskę pośmiertną i fotografie. Poinformowano ambasady francuską i angielską oraz ks. Czartoryskiego. Ciało zabalsamowano. Do domku przy Yeni Şehir zaczęli przybywać żałobnicy. Wśród stambulskich Polaków pojawiły się głosy, by pochować poetę na miejscu. Towarzysze Mickiewicza sprzeciwili się temu ze względu na rodzinę poety, a także z uwagi na znaczenie, jakie będzie miało miejsce spoczynku wielkiego Polaka. Levy ubrał ciało w spodnie, kamizelkę czarną, frak i futerko, jakie poeta nosił w chłodne dni. Na głowę włożył mu niebieską konfederatkę. Zwłoki spoczęły w cynkowej trumnie wysypanej ziołami. Na sercu poety położono m.in. portret żony, listy od córki Marysi i syna Władysława, pukiel włosów najmłodszego syna Józefa. Do ręki wsunięto krucyfiks. Ciało okryto kwiatami, a twarz zasłonięto. Cynkową trumnę umieszczono w drewnianej świerkowej, a tę z kolei w trzeciej trumnie – dębowej.
Starania o przewiezienie ciała do Francji trwały miesiąc. Najpierw oczekiwano na zgodę władz francuskich, potem szukano statku, który zgodzi się wziąć na pokład zmarłego na cholerę. Udało się to dopiero 26 grudnia. Przez cały czas trumna oczekiwała w domu przy Yeni Şehir. W mglistą niedzielę 30 grudnia tłum Polaków zebrał się pod domem poety. Trumnę ustawiono na karawanie i przykryto całunem. Na przedzie szli duchowni, po bokach kozacy z pułku Zamoyskiego w żałobie. Karawan jechał pod górę stromą ulicą zapchaną ludźmi. Gdy dotarł na szczyt, okazało się, że nie tylko Polacy przyszli odprowadzić mistrza: Poza nami, niby rzeka ujęta w łożysko uliczne, płynęły tłumy ludzi, okrytych turbanami czarnemi. Okiem ich ogarnąć nie można było. Czoło kolumny tej nas dotykało, koniec gubił się gdzieś w dali niedojrzanej. Oto na pogrzeb wielkiego poety przyszli miejscowi Buł- garzy, Serbowie, Dalmatyńczycy, Czarnogórcy, Albańczycy, Grecy, Włosi…
Nad trumną nie wygłaszano żadnych mów, bo, jak proroczo napisał Levy, każdy byłby chciał go sobie przywłaszczyć. Po Mszy św. w kościele św. Antoniego, na którą książę Czartoryski przekazał 2000 franków, kondukt zszedł ze wzgórza Galata do portu Tophane, gdzie łódź zabrała trumnę na francuski statek „l’Euphrate”. Następnego dnia jednostka odpłynęła do Francji. 21 stycznia 1856 r. Mickiewicza pochowano na emigracyjnym cmentarzu w Montmorency pod Paryżem. W roku 1890 doczesne szczątki wieszcza przewieziono do Krakowa, gdzie spoczęły na Wawelu.
*
Powyższy artykuł red. Pawła Stachnika ukazał się w miesięczniku WPiS nr 61.
(AD)
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po literaturę piękną:
Księga Norwidowa. Życie, poezja, rysunki. wyd. 2024
Ten rodem z mazowieckiego dworku szlacheckiego artysta mówił sam o sobie – jakże słusznie! – że jest sztuk-mistrzem, a więc twórcą korzystającym z wielu narzędzi: słowa, pędzla, piórka, rylca, a nawet dłuta. W istocie Cyprian Kamil Norwid był artystą tyleż wybitnym, co wszechstronnym.
Poezje zebrane. Tryptyk rzymski
Wielkie Wydanie Jubileuszowe! Album na 25 rocznicę Pontyfikatu i na 83. urodziny Ojca Świętego! Zawiera wszystkie wiersze i poetyckie medytacje, jakie napisał Karol Wojtyła oraz bestseller Jana Pawła II "Tryptyk rzymski". Książka ta to dokument nie mający precedensu w historii polskiej literatury.
Moje zakazane piosenki
Prezentowane tu utwory nigdy jeszcze nie ukazały się w formie książkowej, choć niektóre z nich są szeroko znane w Polsce, a nawet w świecie, jak np. „Żeby Polska była Polską”. Jan Pietrzak występuje przed nami tym razem nie tylko jako chwytający życie na gorąco przenikliwy satyryk, ale także jako pełen fantazji poeta, nieraz liryczny, nieraz dramatyczny, ale zawsze refleksyjny.
Na Powrót. Wiersze
Zamieszczone w tym tomie wiersze powstały na przestrzeni wielu lat; mimo swej różnorodności tematycznej stanowią spójną całość. Sam Autor określa ten zbiór mianem „cyklu poetyckiego o duszy w czterech częściach: metafizycznej, katastroficznej, eschatologicznej oraz odrodzeniowej (rewitalizacyjnej)”.
Sándor Petőfi. Lutnia i miecz
Sándor Petőfi żył krótko, niespełna 27 lat. Zginął jako adiutant gen. Józefa Bema w okrutnej bitwie z przeważającymi wojskami rosyjskimi pod Szegeszwarem, w gorący lipcowy dzień 1849 roku. Ten młody bohater nie odszedł jednak w zapomnienie, bowiem pozostawił po sobie obfitą spuściznę literacką, która do dziś stanowi tyleż patriotyczną, co romantyczną inspirację Węgrów. Zważywszy na wiek poety, bogactwo jego twórczości jest zdumiewające.
János Pilinszky. Kamień i chleb. Wybór poezji i prozy
János Pilinszky (1921–1981) należy do najbardziej cenionych węgierskich pisarzy XX w. Jeszcze za życia uznano go za czołowego reprezentanta swego pokolenia, otaczając niemal kultem. Jego twórczość, zwłaszcza tajemnicza i przejmująca poezja, wywierała na Węgrów jakby nadprzyrodzony wpływ.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.