Przepowiedział, że zostanie patronem Polski. Dziś czcimy św. Andrzeja Bobolę, naszego orędownika na trudne czasy
Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie – wizerunek świętego oraz jego relikwiarz. Fot. Adam Bujak z książki „Andrzej Bobola Orędownik Polski”, wyd. Biały Kruk Kraków 2023 Z końcem wieku XX, gdy Ojczyzna nasza znalazła się na drodze odnowy moralnej po trudnych latach komunistycznego reżimu, jezuici, którzy pamiętali przepowiednię św. Andrzeja o tym, że będzie on kiedyś patronem Polski, podzielili się tą myślą z kard. prymasem Józefem Glempem. W ślad za tym, w 1988 r. biskupi skierowali prośbę w tej sprawie do watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego i Sakramentów, władnej potwierdzić patronat św. Andrzeja. W piśmie uzasadniano potrzebę jeszcze jednego głównego patrona Polski, przywołując najważniejsze zasługi św. Andrzeja dla Ojczyzny. Tłumaczono, że o ile główny patron św. Wojciech jest patronem ładu hierarchicznego, a główny patron św. Stanisław Biskup Męczennik patronem ładu moralnego, to aby zachować ład ekumeniczny i niepodległościowy, jedność Polaków oraz aby dobrze układały się stosunki z narodami za naszą wschodnią granicą, potrzeba nam nowego patrona – św. Andrzeja Boboli, kapłana i męczennika, który dla tych spraw oddał życie. 13 marca 2002 r. Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów na prośbę prymasa Polski kard. Józefa Glempa ustanowiła św. Andrzeja Bobolę jednak tylko drugorzędnym patronem Polski, na równi ze św. Stanisławem Kostką, choć starania były o główny patronat. Ogłoszenie dokumentu odbyło się w warszawskim sanktuarium na Mokotowie 16 maja 2002 r. z udziałem prymasa Polski kard. Józefa Glempa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika i przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego o. Petera Hansa Kolvenbacha. Przybyły tysiące wiernych, przekonanych o zasługach Świętego dla naszej Ojczyzny.
Papieski dekret, swego rodzaju dar na trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa dla Polski, wywołał jednak dyskusję i pytanie, dlaczego Bobola nie został zaliczony w poczet głównych patronów – obok Matki Bożej Królowej Polski, św. Wojciecha i św. Stanisława. Różne dywagacje na ten temat spowodowały, że wielkość św. Andrzeja Boboli zeszła wówczas jakby na drugi plan.
O co więc chodzi z tym uznaniem św. Andrzeja Boboli za głównego patrona Polski? Czy jemu czegoś w niebie brakuje? Kiedy Polska odzyskała niepodległość w 1918 r., przypomniano sobie zjawienie się Męczennika wiek wcześniej wileńskiemu dominikaninowi ojcu Alojzemu Korzeniewskiemu, któremu zapowiedział wyzwolenie z pęt zaborców oraz zwycięstwo w wielkiej bitwie, dodając, że potem zostanie „głównym patronem Polski”. Jakby podkreślał, że jego patronat nad odradzającą się Polską będzie konieczny dla dalszego trwania państwa i utrzymania w naszej Ojczyźnie wiary. Choć z całą pewnością nie była to jego, ludzka inicjatywa, ale na jej realizacji zależało i zależy nadal samemu Świętemu. On sam niejako dopominał się o swój kult – najpierw w 1702 r., potem w 1819, i wreszcie w 1987 r. Nie zależało mu na rozwoju własnego kultu z rozumianej po ludzku interesowności, ten kult miał zbliżać wierzących do Boga. W zamian obiecywał pomoc, ratunek, ocalenie! Choć Święty niejako sam siebie wypromował, co jest pewnym ewenementem, ale chodziło przez to o przypomnienie ludziom oddalającym się od Stwórcy o Bożym misterium, o Bożym miłosierdziu i Bożym zatroskaniu, by każdego człowieka kierować na drogę nawrócenia i ocalić przed wiecznym zatraceniem.
Ks. Józef Niżnik, kustosz Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie, drugorzędność patronatu Męczennika tłumaczy bardzo taktownie, że dołącza on do grona świętych Wojciecha i Stanisława jakby na zasadzie młodszego brata. Jako młodszy jest nazwany drugorzędnym, co znaczy jedynie, że w kościelnej liturgii przysługuje mu, na razie, w dzień jego wspomnienia nie ranga uroczystości, a święta. Różnica ta nie ma znaczenia w sanktuariach i kościołach pod jego wezwaniem, gdyż 16 maja obchodzi się tam corocznie jako uroczystość liturgiczną. Nie jest aż tak istotne, kiedy doczekamy w całej Polsce przemiany święta w uroczystość. O wiele istotniejsze jest, czy św. Andrzej pozostanie naszym patronem tylko od święta, czy też stanie się nim na co dzień.
I jeszcze jeden argument podjęty przez ks. Niżnika; święci biskupi męczennicy, Wojciech i Stanisław, związali się szczególnie z Gnieznem i Krakowem, a więc pierwszą i drugą stolicą Polski. Z kolei relikwie św. Andrzeja Boboli znalazły swoje miejsce w trzeciej, obecnej stolicy – Warszawie. Tam doczekały się godnego miejsca kultu, w narodowym sanktuarium spoczywają integralne relikwie Świętego. Ponadto, o ile św. Wojciech jest patronem ładu hierarchicznego, a św. Stanisław ładu moralnego, etycznego, o tyle św. Andrzej Bobola może być uznany za patrona ładu związanego z jednością w Kościele i w społeczeństwie.
To samo podkreślili biskupi polscy w liście do wiernych z 30 kwietnia 2002 r. tytułując go „Św. Andrzej Bobola Patronem ewangelizacji w trudnych czasach”. Hierarchowie napisali: „życie św. Andrzeja Boboli, zakończone męczeńską śmiercią, było jak ziarno, które padło w ziemię w bardzo trudnym okresie pierwszej Rzeczypospolitej, aby wydać owoce po wiekach – w odrodzeniu drugiej Rzeczypospolitej, i teraz – u początku trzeciej – stać się patronem ewangelizacji w trudnych czasach. Odzyskana dziś wolność polityczno-społeczna stanowi nowe wyzwanie i wymaga pogłębienia przez odnowę religijną i moralną. Potrzebujemy duchowego odrodzenia, zarówno w obliczu podziałów, ujawnionych po upadku komunizmu, jak i w perspektywie nowej ewangelizacji jednoczącej się Europy. (…) To co specyficzne dla św. Andrzeja Boboli, to pasja, z jaką oddawał się ewangelizacji, nie zważając na trudy, jakie musiał podejmować, aby dotrzeć z Dobrą Nowiną do człowieka poszukującego. Będąc wiernym posłannictwu Ewangelii, pragnął, aby dotarła ona do najdalszych zakątków naszej Ojczyzny. Również i dziś potrzebujemy takiego świadectwa oddania w szerzeniu Ewangelii wszędzie tam, gdzie Pan nas posyła, nieraz aż po męczeństwo. Może dziś już nie chodzi o męczeństwo krwi, ale o wytrwałe świadectwo wierności Ewangelii w życiu codziennym”.
Biskupi nazwali św. Andrzeja Bobolę patronem trudnych czasów, co dobrze oddaje jego niestrudzoną posługę kaznodziei i męczeńską ofiarę życia, będącą świadectwem miłości do Chrystusa. Jego cnoty kapłańskie i gorliwość – jak podkreślili biskupi – sięgają w swym wymiarze ofiary Chrystusowej. Hierarchowie zwrócili uwagę, że „św. Andrzej Bobola jest ogłoszony Patronem Polski w czasie, gdy wielu rodaków nie może znaleźć pracy i znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Nowy patron okazywał w swym życiu wielką wrażliwość na ludzką biedę. Podczas jednej z epidemii ratował tych, od których inni z lękiem uciekali; w apostolskiej pracy kierował się do najuboższych, stając się ich sługą. Dlatego jako patron oczekuje od nas, abyśmy uczcili Go nie tylko uroczystościami, ale konkretnymi czynami wyrażającymi naszą troskę o ludzi biednych”.
W 2007 r. Episkopat Polski nadał mokotowskiemu kościołowi tytuł sanktuarium narodowego, a oficjalne ogłoszenie odbyło się 16 maja 2008 r. Ale i wówczas nie spełniło się proroctwo o głównym patronacie. Czy to oznacza, że w dalszym ciągu nie jesteśmy niepodlegli i wolni?
Stawiam to pytanie w roku 2023, kiedy nie ma już bezrobocia i biedy, co należy widzieć jako owoc opieki św. Andrzeja Boboli nad Polską. Trwa natomiast wojna za naszą wschodnią granicą, toteż z całych sił należałoby wołać o pomoc Świętego, by nie przeniosła się ona do nas. W obliczu tej wojny daje się jednak zauważyć odrodzenie moralne naszego społeczeństwa, czego świadectwem przyjęcie milionów Ukraińców w wyrazie naszej solidarności i miłości bliźniego. To widomy znak pomocy Świętego z nieba.
Wspomnianego roku odbyły się wybory parlamentarne, które mogą całkowicie na niekorzyść zmienić bieg dziejów Polski: grozi nam utrata suwerenności na rzecz Unii Europejskiej, a także potworne zamieszanie moralne, ponieważ u władzy mogą znaleźć się politycy walczący z Dekalogiem i prawem naturalnym. Czyż więc w obecnej bardzo zaognionej sytuacji wewnętrznej oraz międzynarodowej nie należałoby zadbać o spełnienie proroctwa o głównym patronacie i wtedy już razem z głównym patronem Polski św. Andrzejem Bobolą pracować dalej nad moralną odnową rodaków? Może też powinien św. Męczennik zostać oficjalnie uznany patronem Polski, Litwy i Rusi – ziem, na których z tak wielkim zapałem i zaangażowaniem pracował…
Na pytanie, czy naszej Ojczyźnie potrzebny jest jeszcze jeden patron główny, odpowiedź daje sam św. Andrzej Bobola. Sprawę tę należy też widzieć znacznie głębiej, a na konieczność tego patronatu wskazuje w sposób palący obecna, jakże skomplikowana, pełna zawirowań sytuacja społeczno-polityczna, wywołująca powszechny chaos myślowy i światopoglądowy. Polska jest podzielona politycznie, a podziały te rozbijają nawet rodziny, dzielą małżonków. Szukamy dzisiaj pojednania między narodami, walczymy o odnowę sumień i serc Polaków zdeformowanych w minionych czasach przez systemy totalitarne, a obecnie niszczonych przez nowe lewackie ideologie. Jakże potrzeba nam kogoś, kto by nam w tym wszystkim pomógł. Św. Andrzej Bobola jako trzeci patron Polski wspierałby bez wątpienia budowanie jedności w podzielonym narodzie polskim. Za przyczyną Męczennika, będącego ofiarą braku jedności, Kościół w Polsce mógłby też dążyć do pojednania z prawosławnymi sąsiadami ze wschodu, dając w jednoczącej się wokół wartości chrześcijańskich Europie świadectwo przez własną odnowę wiary.
Kwestii patronatu z pewnością nie należy sprowadzać do dekretu czy nominacji papieskiej, bo samo to niczego nie zmieni w sprawie pomyślności Ojczyzny. W walce z duchowym podziałem trzeba zwracać się do wielu błogosławionych i świętych, ale tym, w którym powinniśmy złożyć całkowitą nadzieję, jest św. Andrzej Bobola.
Święty ten umiłował Kościół i wiarę katolicką, wgłębiając się w nią intelektualnie i duchowo. Także on przypomina nam, że Kościół jest misyjny, jak misyjne jest ze swej natury chrześcijaństwo, chcące dzielić się ze wszystkimi tym, co ma najcenniejsze, czyli Dobrą Nowiną o zbawieniu. Tymczasem tak wielu ludzi na świecie nawet w dobie internetu nie słyszało jeszcze o Chrystusie. Św. Andrzej Bobola, wzór bezkompromisowości i heroicznego umiłowania Chrystusa, staje się patronem ewangelizacji w trudnych czasach. Wzorem dla współczesnych chrześcijan może być jego pasja ewangelizacyjna, ale też troska o ludzi najuboższych, o jedność Kościoła.
To my go potrzebujemy, a nie on nas. To on jest darem dla nas. Niósł ludziom pomoc za życia i czyni to po śmierci. Jego wstawiennictwu przypisywane jest choćby uratowanie od zarazy w latach 1709–1710 Pińska i okolic. Dwudziestowieczna mistyczka Fulla Horak (1909–1993) opisała swoje spotkanie ze św. Andrzejem Bobolą 3 maja 1938 r. Zapytała go wówczas, czy będzie patronem Polski, na co on odparł: „Już nim jestem”. Z goryczą mówił jednak dalej: „Ludzie nie dość gorąco i nie tak jak trzeba zwracają się do mnie. Mogę być bardzo pomocny w zażegnywaniu wielkich katastrof. Mogę nieść ulgę w cierpieniu… Powiedz ludziom, że grożą im straszne rzeczy za to, że zaniedbują sprawy wewnętrznego życia. Możesz mnie zawsze prosić, a wysłucham cię”.
Te słowa św. Andrzeja Boboli wskazują już po raz kolejny, że jego główny patronat nad Ojczyzną odnosi się do nas wszystkich, że trzeba, byśmy z wiarą zaufali w jego skuteczne orędownictwo. Przecież już tyle razy w dziejach ratował nas z różnych niebezpieczeństw. Czy przyjmiemy jego pomoc, zależy już od nas samych.
***
Powyższy tekst pochodzi z książki Czesława Ryszki "Andrzej Bobola Orędownik Polski", wyd. Biały Kruk 2023
Andrzej Bobola Orędownik Polski. Życie, męczeństwo, świętość
Andrzej Bobola herbu Leliwa, ksiądz, zakonnik, dziś patron Polski, żył w latach 1591–1657 w niebywale burzliwym czasie wielkich zagrożeń dla Ojczyzny i Kościoła katolickiego. Zginął w sposób szczególnie okrutny z rąk Kozaków, którzy chcieli mu nawet darować życie pod warunkiem wyrzeczenia się przezeń wiary katolickiej. Mimo wyjątkowo bestialskich tortur – odmówił. Umierał w strasznych męczarniach.
Polacy wierni i dzielni
Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.
Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja
Niniejsza antologia publicystyki patriotycznej próbuje dać odpowiedź na postawione w tytule pytanie: Dokąd zmierzamy, my jako Polacy? A co za tym idzie – kto nam wyznacza, lub usiłuje wyznaczać, drogę? Jakże często czujemy się zagubieni, zdezorientowani, manipulowani.
Szukamy stałych punktów odniesienia, niezmiennych wartości, na których można by się oprzeć bez obawy, że pobłądzimy.
Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku
Oto dzieło wybitnego i wszechstronnego historyka, które czyta się jak pasjonującą powieść. Sięgając po Blask Rzeczypospolitej, każdy, kto w jednej książce chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość. A dzieje te są długie, żywe i imponujące. Historia nasza, jak każdego wielowiekowego kraju, obfituje we wzloty i upadki. Może napawać dumą i podziwem, ale też przestrzegać przed niebezpieczeństwami.
Polska i Krzyż
Piękno, niezachwiana moc i potęga Krzyża. Związanie losów Rzeczypospolitej, od narodzin po dzień dzisiejszy, z Krzyżem oraz nieprzemijająca nadzieja pokładana w Chrystusie – to temat tej książki. Wybitni autorzy i uczeni, wielcy patrioci, utrwalają słowem, a mistrz Adam Bujak obrazem wizerunek Polski wiernej Bogu od jedenastu wieków. Bez chrześcijaństwa nie byłoby ani naszego państwa, ani naszego narodu.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.