Maryja przyszła na ratunek Polsce i Polakom. 27 czerwca 1877r. rozpoczęły się objawienia w Gietrzwałdzie
Cudowny obraz Matki Bożej Gietrzwałdzkiej w nawie głównej bazyliki. fot. AD Maryjny naród polski, w odróżnieniu od Francuzów czy Belgów, ma tylko jedno objawienie Matki Bożej zatwierdzone przez Kościół. To Gietrzwałd na Warmii. Dojeżdżając do miasteczka, każdy z daleka dostrzega wieżę bazyliki, która wznosi się na tle malowniczej panoramy miejscowości. W centrum znajduje się zespół zabudowań sanktuaryjnych. Na dalszym planie widać łąki, pola, las, w sercu którego ukryło się jezioro. Jest to krajobraz typowy dla tej części Warmii i Mazur: morenowe pagórki, przecięte wąwozami oraz dorzeczami Pasłęki i Gilwy. Wspinając się na wzgórze, na którym posadowiony jest kościół, po lewej stronie mijamy kapliczkę z figurą Niepokalanej. To tutaj objawiała się Matka Boża Barbarze Samulowskiej i Justynie Szafryńskiej. Mówi o tym duży napis: „W 1877 roku na tym miejscu Matka Boża prosiła: odmawiajcie różaniec i pokutujcie” oraz słowa zapewnienia: „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was”. Odtąd na Warmii zwykło się śpiewać: „Gietrzwałd, szczęśliwa to wioska, bo ta Gwiazda Matka Boska, objawiła się na klonie, swoim wiernym ku obronie”.
Obecność Maryi przywołują inne słowa, wypisane nad wejściem do bazyliki: „Nigdym Ja ciebie, ludu, nie rzuciła, nigdym ci Mego nie odjęła lica. Ja po dawnemu moc twoja i siła, Bogurodzica”. Maria Konopnicka, autorka tych słów, dobrze wiedziała, że Matka Boga schodzi na ziemię jedynie po to, by pozyskać jak najwięcej dusz, pomóc ludziom wyzwolić się z grzechów, doprowadzić ich do świętości. Stąd w gietrzwałdzkiej świątyni, w samym centrum głównego ołtarza, uwagę przykuwa ukoronowany papieskimi koronami cudowny wizerunek Matki Bożej. Wielu, spoglądając na niego, mówi w duchu: „Jakże Ona piękna!”.
Nie będę odkrywczy, pisząc, że wszystkie objawienia maryjne łączy jakiś dramatyczny apel, będący faktycznym sygnałem SOS wysłanym z ziemi w kierunku nieba. W przypadku objawień w Gietrzwałdzie były to prześladowania polskości i Kościoła za Ottona von Bismarcka (1815–1898), pierwszego kanclerza zjednoczonego (1871) cesarstwa niemieckiego, który prowadził bezwzględną walkę z katolicką wiarą i kulturą polską – Kulturkampf. Za jego rządów wydalono z Prus około 30 tys. Polaków nieposiadających pruskiego obywatelstwa (słynne rugi bismarckowskie). Systematycznie też podporządkowywano władzom pruskim Kościół katolicki, aby nie był ostoją polskości i tożsamości narodowej. Bardzo bolesnym uderzeniem państwa w Kościół była ustawa z 1871 r., zakazująca wygłaszania kazań „zagrażających pokojowi publicznemu”. Jednocześnie skasowano w Ministerstwie Oświaty Wydział Katolicki, a jego dyrektor, Albert Kraetzig, były poseł z okręgu olsztyńsko-reszelskiego, za popieranie Kościoła został odsunięty od życia politycznego. W 1872 r. usunięto z Prus zakon jezuitów, a trzy lata później wszystkie inne zakony. Ustawa banicyjna umożliwiała wydalenie z konkretnego rejonu, a nawet z państwa tych duchownych, którzy nie podporządkowali się nowym prawom.
Jeszcze bardziej bulwersujące okazały się ustawy majowe z lat 1873–74. Dekrety były skierowane bezpośrednio przeciw Kościołowi katolickiemu, pośrednio uderzając w ludność polską. W praktyce uzależniały całkowicie Kościół od państwa. Postępowano zgodnie z dewizą: uderz w pasterza, a rozproszą się owce. Zaborca postrzegał Kościół katolicki jako zagrożenie dla swoich interesów i jedności państwa, dlatego biskupom katolickim odebrano majątki, księżom nakazano uczyć religii w języku niemieckim, zamykano seminaria duchowne, zakazano duchowieństwu wyjazdów za granicę, wstrzymano urzędowe dotacje na cele kościelne. Każdy kapłan musiał być zatwierdzany przez władze państwowe, duszpasterzom zabroniono bez zezwolenia władz cywilnych wykonywania funkcji religijnych w sąsiednich kościołach. Ponadto zabroniono księżom katolickim nauczania religii w szkołach państwowych, a ich miejsce zajęli nauczyciele świeccy.
Najbardziej bolesny okazał się wspomniany przepis zakazujący obsadzania stanowisk kościelnych bez pozwolenia władz państwowych, ponieważ opuszczone parafie po śmierci dotychczasowego proboszcza pozostawały długo bez duszpasterzy. W osieroconych kościołach zbierali się samotnie parafianie, odprawiając tzw. ciemne jutrznie, czyli nabożeństwa bez księdza. Czasami zjawiał się ksiądz z sąsiedniej parafii, zwykle – w razie dekonspiracji – karany grzywną, a nawet więzieniem. W ten sposób na południowej Warmii 8 parafii, czyli trzecia ich część, zostało pozbawione swoich proboszczów.
Katolicy nie poddali się rozpaczy. Zbierali się przed zamkniętymi kościołami na nabożeństwach maryjnych, prosili Boga o zmiłowanie. I wyprosili. 27 czerwca 1877 r. 13-letnia Justyna Szafryńska, wracając z kościoła do domu po szczęśliwie zdanym egzaminie z katechizmu, dopuszczającym do I Komunii św., na dźwięk kościelnego dzwonu zaczęła odmawiać Anioł Pański. Gdy przechodziła przed świątynią w Gietrzwałdzie, wewnętrzny głos nakazał jej się zatrzymać. Powiedziała do zniecierpliwionej matki: „Czekajcie no, matulu, aż zobaczę, co to takiego białego jest na drzewie”. Justyna zobaczyła bowiem dziwną jasność, a kiedy podeszła bliżej, ujrzała na drzewie klonu Matkę Bożą, siedzącą na złocistym tronie migającym perłami. Maryja była niewymownie piękna: ubrana w białą szatę, z opadającymi na ramiona długimi włosami, a przy niej stał w pokłonie mały anioł, odziany w złotą sukienkę. Dziewczynka oniemiała ze zdziwienia. Po chwili zjawisko nagle znikło.
Powiadomiony o widzeniu ksiądz proboszcz Augustyn Weichsel nie miał wątpliwości, że Justyna musiała zobaczyć coś nadprzyrodzonego. Dlatego nakazał jej przyjść do świątyni nazajutrz o tej samej porze. Przypadała akurat wigilia uroczystości św. Piotra i Pawła, patronów parafii. Justyna zabrała ze sobą młodszą koleżankę, Barbarę Samulowską. Kiedy dzwon uderzył na wieczorny Anioł Pański, drzewo klonu znów zajaśniało, ukazał się złocisty krąg, w którym obydwie dziewczynki dostrzegły Niewiastę z Dzieciątkiem. Pani była ubrana w białą szatę, spiętą przepaską. Po Jej bokach stali aniołowie. Dwóch trzymało koronę nad Jej głową, trzeci – berło, a czwarty wskazywał na wielki krzyż na niebie. Dzieciątko Jezus promieniowało również niezwykłym światłem, było odziane w białą szatę, wyszywaną złotem. W lewej ręce trzymało kulę zwieńczoną krzyżem – insygnium władzy królewskiej.
Kolejny raz dziewczynki zobaczyły Matkę Bożą 30 czerwca. Zachęcona przez proboszcza, Justyna zapytała: „Czego żądasz, Matko Boża?” W odpowiedzi Pani powiedziała po polsku: „Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec”. 1 lipca Justyna zapytała Panią, kim jest i czy mogą przybywać do Gietrzwałdu chorzy, aby doznać Jej pomocy. Maryja odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta”. 3 lipca Matka Najświętsza powiedziała: „Będę tu przychodzić jeszcze dwa miesiące (…) Stanie się cud, później chorzy zostaną uzdrowieni”. Na pytanie, co chorzy powinni robić, Pani powiedziała: „Powinni modlić się na różańcu”.
Następowały kolejne objawienia, a Maryja kierowała do dzieci dalsze wskazania. Życzyła sobie, aby została w tym miejscu wystawiona murowana kapliczka albo postawiony krzyż i umieszczona figura Niepokalanego Poczęcia. Tak też uczyniono. 22 lipca Maryja powiedziała: „Nie ma dla Mnie żadnego poszanowania, ludzie nawet nie klękają i jeśli nie nastąpi poprawa, nie przyjdę więcej”. 25 lipca przestrzegała: „Jeżeli mniej będą wierzyć ludzie, jeszcze większe przyjdą na was prześladowania”. Matka Najświętsza pytana, czy szybciej jest wysłuchiwana modlitwa zanoszona do Boga czy do Niej, odparła: „Tak nie należy pytać, ale się modlić”. Na pytanie, czy osierocone parafie otrzymają kapłanów, dzieci usłyszały odpowiedź: „Jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów”. Maryja wzywała też do posłuszeństwa kapłanom i do korzystania z porad spowiedników, oni bowiem mają łaskę rozeznawania prawdy i każdemu potrafią wskazać drogę wyznaczoną przez Boga. Na pytanie o to, jak pomóc duszom w czyśćcu, Maryja wskazywała na Mszę św. Podobnie odprawienie Mszy św. jest najlepszym środkiem wybłagania nawrócenia. Na wiele innych pytań, nieraz bardzo konkretnych, Matka Boża prosiła, aby się nie smucić, bo zawsze będzie przy ludziach.
Objawienia Matki Bożej trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 r. Łącznie w ciągu 80 dni Matka Boża ukazała się 160 razy. Zapisy archiwalne umożliwiają odtworzenie tego, co działo się każdego dnia: kto w spotkaniu brał udział, w jaki sposób objawiała się Matka Boża, co mówiła… Maryja mówiła wyłącznie po polsku, czyli w języku, którym mówiły dziewczynki na co dzień, natomiast objawienia dokumentowano zarówno po polsku, jak i po niemiecku.
Objawienia Matki Bożej musiały mieć doniosłe znaczenie w planach Bożych, skoro szatan na różne sposoby próbował je zdyskredytować, odwrócić uwagę od nich, wypaczać ich treść innymi pseudoobjawieniami, w których przybierał postać Matki Bożej. Mimo że niemieckie gazety starały się ośmieszyć wydarzenia w Gietrzwałdzie, a władze pruskie – zmusić biskupa warmińskiego do wydania zakazu szerzenia kultu na miejscu objawień, doszło do zbadania ich prawdziwości przez biskupią komisję. Wysłani do Gietrzwałdu kapłani oraz lekarze doszli do przekonania, że „objawienia w Gietrzwałdzie muszą mieć realną podstawę”. Niedługo potem ukazała się książeczka o objawieniach w Gietrzwałdzie opatrzona imprimatur (oficjalnym zezwoleniem Kościoła na druk), co było pośrednim potwierdzeniem ich prawdziwości. Formalnie zostały one uznane dopiero w 1977 r., w setną rocznicę objawień.
Pytając o istotę tych objawień, należy wskazać, że poza wielkim, znanym również z innych objawień apelem o odmawianie różańca i docenienie roli Mszy św. w życiu chrześcijan, a także podkreśleniem znaczenia tytułu Niepokalanego Poczęcia objawienia gietrzwałdzkie mają kilka zupełnie wyjątkowych cech. Po pierwsze, odbywały się w okresie mrocznego czasu pruskiego Kulturkampfu, walki z polską mową i Kościołem katolickim. Największe wartości tamtejszego ludu: patriotyzm i katolicyzm zostały wystawione na ciężką próbę. Kiedy wydawało się, że zatriumfuje akcja germanizacyjna, przyszła odpowiedź nieba. Ignorując wszelkie zakazy i restrykcje, stanęła wśród ludzi Matka Najświętsza, podkreślając prawdziwość wiary katolickiej, potwierdzając prawo Polaków do własnego języka i własnej ojczyzny.
Po wtóre: w Gietrzwałdzie ludzie bardzo szybko odpowiedzieli na wezwanie Matki Bożej o zbudowanie kaplicy. Wznieśli ją jeszcze w czasie objawień. Maryja wynagrodziła ich gorliwość, przedłużając swe spotkania z wizjonerami. W efekcie więc objawienia te dały początek licznym pielgrzymkom, nabożeństwom i uroczystościom z udziałem wielotysięcznych rzesz wiernych. Jak się uważa, te pielgrzymki, zwane na Warmii „łofierami” (od słowa „ofiara”), uratowały katolicyzm i polskość przed całkowitym wyniszczeniem. Dzięki objawieniom nie zanikły największe wartości warmińskiego ludu: patriotyzm i wiara. Charakter objawień przyczynił się do ocalenia zagrożonej szczególnie na Warmii i Mazurach polskości tych ziem.
Po trzecie: należy dostrzec, że wybranym „narzędziem” Boga były proste, niewykształcone dzieci, dwie dziewczynki, które z odwagą i wewnętrznym zaangażowaniem przekazywały orędzia Matki Bożej. Także dzięki ich świadectwu wzrósł kult maryjny w Gietrzwałdzie. Mimo że pruskie władze niejako wymusiły opuszczenie przez nie miejscowości, to pamięć o nich pozostanie tu zawsze żywa. Z czasem nawet zaczęto nazywać jedną z nich, Barbarę Samulowską, polską Bernadetą Soubirous.
Po czwarte: wpływ objawień na podniesienie poziomu życia religijnego wiernych był ogromny, widoczny od samego początku. Warto podkreślić, że w odpowiedzi na apel Matki Bożej rozpoczęto w Gietrzwałdzie na szeroką skalę odnowę duchową, w tym m.in. akcję trzeźwościową, zaczęto wznosić katolickie świątynie, mówić z odwagą po polsku, ożywiły się nabożeństwa różańcowe, poważnie potraktowano wezwanie Maryi do pokuty i modlitwy. Ściśle też związane z tymi objawieniami było założone w 1878 r. przez o. Honorata Koźmińskiego, dzisiaj błogosławionego, Zgromadzenie Sióstr Służek Niepokalanej, mające żyć duchem i treścią tych objawień oraz promieniować nimi apostolsko na zewnątrz.
Po piąte: wydarzenia te odbiły się szerokim echem w całej Europie; porównuje się je do objawień w La Salette czy Lourdes. Jeśli dawniej było tu sanktuarium znane tylko w najbliższej okolicy, odtąd przybywali do Gietrzwałdu pielgrzymi od Morza Bałtyckiego aż po Tatry, od Warszawy i granic Litwy aż po Szczecin. Już w trakcie objawień Gietrzwałd nawiedziło ok. 300 tys. wiernych z całej rozbiorowej Polski, a także krajów sąsiednich. Również w latach bezpośrednio po objawieniach przybywało tutaj kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów rocznie.
Generalnie objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie okazały się potrzebne jak woda glebie w okresie wielomiesięcznej suszy. Świadomość, że Madonna mówiła po polsku, umocniła duchowo serca Polaków, a Jej słowa: „Nie smućcie się, bo ja zawsze będę przy was” powtarzano we wszystkich polskich domach. Co więcej, Matka Najświętsza obiecała, że Polska zmartwychwstanie, że ojczyzna nasza znów będzie wolna. I słowa te sprawdziły się w listopadzie 1918 r., kiedy po 123 latach niewoli wróciło niepodległe państwo polskie.
Ważny jest również aspekt teologiczny tych objawień. Objawiająca się Pani, zapytana, kim jest, odpowiedziała: „Jestem Niepokalanie Poczęta”. Musiało to zabrzmieć zdumiewająco, ponieważ podobnie odpowiedziała przed niespełna 20 laty w Lourdes. Tam Jej słowa dokładnie brzmiały: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Czyli Maryja w Lourdes i Gietrzwałdzie określiła siebie jako samą istotę czystości i bezgrzeszności. Wyrażając następnie życzenie, aby ludzie codziennie odmawiali różaniec i żyli w trzeźwości, podzieliła się swoim zatroskaniem o los naszego zbawienia.
Podobieństwo między objawieniami w Lourdes i Gietrzwałdzie jest dostrzegalne w wielu innych szczegółach. Mianowicie, jak Bernadeta, tak i Justyna oraz Barbara nie wyróżniały się wśród swoich rówieśniczek, były ciche i skromne, a przy tym wesołe i lubiące się bawić z koleżankami. Każde z objawień odbywało się na wolnym powietrzu: w Lourdes w skalistej grocie, w Gietrzwałdzie na klonie. We wszystkich objawieniach Maryja ukazywała się jako Niepokalana Dziewica. W każdym z nich rozlegał się gorący apel o modlitwę różańcową, wszędzie Maryja uzależniała otrzymanie łaski od modlitwy różańcowej. Podobnie też wyglądało samo objawienie: zawsze na początku i końcu widzący pochylali się ku ziemi, dając tym ukłonem znak, że Niepokalana Dziewica albo się im ukazała, albo odchodziła. Także usłyszane przez gietrzwałdzkie dziewczęta słowa Najświętszej Dziewicy o uzdrawianiu chorych w tym miejscu nawiązywały do wydarzeń w Lourdes.
Oczywiście oprócz podobieństw były wśród tych objawień także różnice. Najbardziej uderzająca – to oczywiście ogromna rozpiętość liczby objawień. W Lourdes Matka Boża ukazała się 18 razy, w Gietrzwałdzie – 160 razy: od 27 czerwca do 23 lipca raz dziennie, a następnie od 24 lipca do 16 września 3 razy dziennie. W rzeczy samej jednak liczba objawień, choć zastanawiająca i trudna do wyjaśnienia, nie jest istotna, ponieważ orędzia mają wspólny apel: nawrócenie i zawierzenie Ewangelii. Przypomnę, że w Lourdes Niepokalana Dziewica wzywała Bernadetę do modlitwy i pokuty za grzeszników. Podkreśleniu tego służyła m.in. wizja piekła i ohydy ludzkich grzechów, a w związku z tym nagląca konieczność przebłagania Boga.
W Gietrzwałdzie natomiast Najświętsza Panna, jak gdyby szerzej obejmując ludzkie sprawy, wzywała do modlitwy we wszelkich potrzebach: „Jeśli ludzie będą się lepiej modlić, wszystko obróci się na dobro”. Bardziej niż w innych objawieniach zachęcała do modlitwy różańcowej. Na przedstawiane Jej prośby różnych osób często odpowiadała: „Niech się modli na różańcu”. Ostatnie Jej słowa brzmiały: „Odmawiajcie gorliwie różaniec”. Zapewne tej gorliwości nie zabrakło nikomu, skoro to znane już wcześniej sanktuarium przeżywało po objawieniach nowy okres swej świetności. Można więc, choćby tylko na podstawie wymienionych porównań, widzieć w Gietrzwałdzie polskie Lourdes, a w osobie Barbary Samulowskiej – św. Bernadetę Soubirous. Zresztą nazwanie Gietrzwałdu polskim Lourdes pojawiło się już w czasie objawień i w sposób szczególny drażniło pruskich zaborców, ponieważ od początku do Gietrzwałdu, podobnie jak do Lourdes, napływały wielkie rzesze pielgrzymów. Można nawet napisać, że zasięg objawień gietrzwałdzkich oraz ich rozgłos nie był wówczas mniejszy od rozgłosu Lourdes.
Dopowiedzmy, że w Gietrzwałdzie już od 1568 r. czczony jest w miejscowej świątyni obraz Matki Bożej. Został on ukoronowany przez Prymasa Tysiąclecia 10 września 1967 r. Stróżami sanktuarium zostali po II wojnie światowej księża z zakonu kanoników regularnych laterańskich. „Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec” – ten apel Matki Bożej, wypowiedziany w Gietrzwałdzie 27 czerwca 1877 r., potwierdził Kościół po 100 latach: w 1977 r. prawdziwość objawień zatwierdził bp Józef Drzazga, ordynariusz warmiński.
Obecnie sanktuarium w Gietrzwałdzie nawiedza rocznie ok. 800 tys. pielgrzymów, przy czym liczba ta systematycznie rośnie. Przybywają zwłaszcza chorzy, którym Matka Boża obiecała tu szczególne łaski. Pielgrzymi modlą się najpierw przed kapliczką objawień z figurą Matki Bożej Niepokalanej, wybudowaną na miejscu dawnego klonu, a następnie przechodzą do świątyni, przed cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Później udają się do pobliskiego źródełka, związanego z objawieniami, piją wodę, obmywają się nią, a także zabierają ją do domu. Nowocześnie urządzony Dom Pielgrzyma zapewnia wygodne zakwaterowanie tym, którzy pragną pozostać tu na dłużej.
***
Powyższy tekst pochodzi z najnowszej książki Czesława Ryszki "Cuda polskie", wyd. Biały Kruk
Cuda polskie. Matka Boża i święci w naszych dziejach
Na historię naszego kraju należy patrzeć z punktu widzenia człowieka wierzącego, chrześcijanina, jeśli chce się dzieje Polski interpretować uczciwie. Ta książka nie jest suchym dziełem naukowym, lecz zawiera solidną porcję wiedzy o minionych wiekach. Jest napisana barwnie i żywo. Prezentuje autentyczne wydarzenia, konkretne osoby oraz sprawdzone opinie. Obejmuje okres od Mieszka I po współczesność.
Polacy wierni i dzielni
Polacy – kim jesteśmy? Kim byliśmy? Kim powinniśmy być w przyszłości? O. prof. Marian Zawada od ponad 40 lat szuka odpowiedzi na te pytania. Szuka – i znajduje. Zastanawia się nad kondycją naszego narodu od momentu jego narodzin w X wieku po czasy najbardziej współczesne. I nieustannie jest pełen zachwytu nad duszą polską, nad jej zdolnością przetrwania nawet największych kataklizmów, nad jej niezłomnością.
Totus Tuus
Ogłoszony przez polski parlament Rok św. Jana Pawła II w stulecie jego urodzin (1920–2020) każe zastanowić się nad dziełem naszego wielkiego rodaka. Ks. Karol Wojtyła na drogę swego dorosłego życia wybrał dewizę Totus Tuus, czyli po polsku Cały Twój – zawołanie odnosi się do Maryi, Matki Jezusa. To Jej tak młody kapłan, jak i sędziwy Papież zawierzył siebie samego, Ojczyznę oraz cały świat.
Matka Boża
Mamy w Polsce od wieków ogromny skarb. Ta książka tego dowodzi. Tym skarbem jest wielka miłość i cześć dla Matki Bożej, którą nazywamy też Królową Polski. Nie jest to w żadnym razie – tak jak w wielu krajach Zachodu – miłość-relikt zaklęta w dawnych dziełach sztuki, na które patrzy się jak na obiekty muzealne. Jest to miłość żywa i żarliwa, której płomień stale jest podsycany przez następne pokolenia.
Odpowiedź nieba dla ziemi. Lourdes. Objawienia, uzdrowienia, nawrócenia
Wszystkie postaci w tej książce są autentyczne, wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Czyta się ją jednak nie jak chłodny dokument, ale jak pełną dramatycznych zwrotów akcji powieść. Jest to zarazem wielkie świadectwo działalności Pana Boga. Upodobał On sobie niektóre z miejsc na naszej Ziemi, gdzie Jego wyznawcy gromadzą się szczególnie licznie, gdzie leczy On nas i nawraca – mówimy, że czyni tam cuda.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.