Katarzyna Łaniewska – aktorka, która wybrała dobro. Wspomnienie w rocznicę urodzin

Nasi autorzy

Katarzyna Łaniewska – aktorka, która wybrała dobro. Wspomnienie w rocznicę urodzin

Katarzyna Łaniewska we wrześniu 2020 r. podczas Mszy św. w warszawskiej katedrze w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Fot. PAP/Tomasz Gzell Katarzyna Łaniewska we wrześniu 2020 r. podczas Mszy św. w warszawskiej katedrze w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Fot. PAP/Tomasz Gzell (...) Po śmierci Katarzyny Łaniewskiej wicepremier Jarosław Kaczyński powiedział o niej, że „była kimś, kto wybrał dobro”. Słowa te są swego rodzaju kwintesencją drogi życiowej aktorki, gdyż mówią właśnie o jej nawróceniu. Tak się bowiem złożyło, że wybory ideowe dokonywane przez Katarzynę Łaniewską powiodły ją, najkrócej mówiąc, od skrajności do skrajności – od lewa do prawa. Najpierw, w okresie studiów w PWST w Warszawie, którą ukończyła w 1955 r., należała do ZMP (Związek Młodzieży Polskiej), potem wstąpiła do komunistycznej PZPR, by następnie stać się członkiem „Solidarności” i wreszcie wielkim, oddanym sympatykiem Prawa i Sprawiedliwości. Nie była członkiem PiS-u, ale gorąco i szczerze do końca swego życia popierała działania prawicowego rządu.

Ktoś niedawno powiedział, że gdyby chcieć w dwóch słowach scharakteryzować Katarzynę Łaniewską, na pierwszym miejscu byłoby określenie: działaczka społeczna. Czy również działaczka polityczna ZMP i aktywistka partyjna z okresu przynależności do PZPR? Na tego typu zarzuty niektórych kolegów aktorów, ludzi ze środowiska teatralnego (w większości już nieżyjących, m.in. Krzysztofa Chamca czy Jerzego Dobrowolskiego), artystka odpowiadała, że to nieprawda, bo choć była członkiem partii, to nigdy nie była ideową aktywistką. Na szczęście pod koniec lat 1970. przyszło opamiętanie, przewartościowanie życia i nawrócenie. Aktorka rzuciła partyjną legitymację, związała się z opozycją antykomunistyczną. Bardzo aktywnie i ofiarnie weszła w działalność powstającej „Solidarności”. Wybrała dobro.

W 1980 r. Katarzyna Łaniewska przyczyniła się do utworzenia struktur NSZZ „Solidarność” w Teatrze Ateneum, współorganizowała koncerty patriotyczne, z którymi wraz z innymi aktorami jeździła po Polsce. W czasie stanu wojennego zajmowała się dystrybucją wydawnictw niepodległościowych, kolportowała tzw. bibułę, gdzie tylko się dało, oraz rozprowadzała „Tygodnik Mazowsze”.

Prawdziwy przełom, jeśli chodzi o stosunek do wiary, Kościoła i wartości, które się z tym łączą, nastąpił dzięki spotkaniu błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Znajomość ta otworzyła nowy rozdział w życiu aktorki na drodze do zdefiniowania własnej tożsamości religijnej i ideowej, ponownego odnalezienia swego duchowego miejsca. Bo choć wiary Katarzyna Łaniewska nie utraciła nigdy, wyniosła ją bowiem z katolickiego i patriotycznego domu rodzinnego – po raz pierwszy zobaczyła cudowny obraz Matki Bożej Częstochowskiej już w wieku 5 lat, gdy rodzice przywieźli ją na Jasną Górę – to jednak przynależność do ZMP, a następnie do PZPR zrobiły swoje. Spowodowały odejście od Kościoła.

(...)

Oczywiście, współpraca ta nie mogła być niezauważona przez ubecję, śledzącą przez 24 godziny na dobę księdza Jerzego; komunistyczni agenci znajdowali się nawet wśród straży kościelnej. Artystów współpracujących z kapłanem próbowano zastraszać w rozmaity sposób, na przykład spaleniem samochodu, jak w przypadku Katarzyny Łaniewskiej. Nie dotyczyło to wszystkich, bo jak się potem okazało, niektórzy aktorzy działali na rzecz agentury. Msze św. za Ojczyznę w szerokim tego słowa znaczeniu rozlały się na całą Polskę. Aktorzy dzięki księdzu Jerzemu zyskiwali nie tylko popularność, ale też ogromną przychylność i wiarygodność u Polaków. Niestety, wielu z nich zdążyło już o tym zapomnieć, co wówczas, w czasach komunistycznego zniewolenia, dał im Kościół. Dziś znajdują się w pierwszych szeregach tych, którzy Kościół i księży atakują i pomawiają. W stanie wojennym Katarzyna Łaniewska wraz z grupą aktorów od księdza Jerzego jeździła po całej Polsce, występując w kościołach, salach parafialnych, domach prywatnych. Na koncertach prezentowali program złożony głównie z utworów poetyckich naszych wieszczów i muzyki klasycznej.

(...)

Po transformacji ustrojowej aktorka pozostała zarówno blisko Kościoła, jak i po prawej stronie sceny politycznej, jako działaczka pozapartyjna. W 2011 r. startowała w wyborach z ramienia Prawa i Sprawiedliwości jako kandydatka do Senatu, ale niestety przegrała z Barbarą Borys-Damięcką z Platformy Obywatelskiej. Po katastrofie smoleńskiej zaangażowała się w obchody miesięcznic i rocznic, czynnie uczestnicząc w Mszach świętych w katedrze św. Jana w Warszawie w intencji ofiar, czytając modlitwy wiernych, a nierzadko i poezje. Po zakończonej Eucharystii, jeśli tylko zdrowie jej na to pozwalało, brała udział w marszu pod pałac prezydencki na Krakowskim Przedmieściu. Jawnie i odważnie popierała działania Prawa i Sprawiedliwości oraz program rządu. Z tego powodu nie była w środowisku artystycznym postrzegana jako swoja, zwłaszcza wtedy, gdy publicznie dawała wyraz przywiązania do wartości katolickich i patriotycznych. Po odważnej kontrze, jaką dała Marianowi Opani za jego obrzydliwe określenie Polaków, którzy głosowali na PiS, nie tylko przestała mieć propozycje gry w serialach i teatrze (tu wcześniej już z niej zrezygnowano, gdy tylko jawnie stanęła po stronie Kościoła i prawicy), ale i przyjaciele jakoś przestali ją odwiedzać.

Angażowanie się w działalność społecznikowską, w tym wieloletnia praca w Komisji Skolimowskiej Związku Artystów Scen Polskich na rzecz domu dla wiekowych artystów w Skolimowie, a także w zarządzie ZASP-u, to właściwie jej cecha charakterologiczna. Odziedziczyła ją najprawdopodobniej po ojcu, byłym legioniście, działaczu spółdzielczym (zakładał spółdzielnie w różnych miastach w Polsce) okresu międzywojennego, który zginął w 1941 r. w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz podczas niemieckiej okupacji. Owo społecznikostwo Katarzyny Łaniewskiej objawiające się na różny sposób, także na co dzień w zwykłej życzliwości i pochyleniu się nad drugim człowiekiem, w spieszeniu z pomocą, pozostało jej do końca życia, to znaczy do czasu, gdy pozwalała jej na to kondycja fizyczna. A z tą bywało różnie, zwłaszcza w ostatnim okresie. Wielu osobom, które w tym czasie oglądały Katarzynę Łaniewską czy to podczas transmitowanych za pośrednictwem Telewizji Trwam comiesięcznych Mszy świętych za ofiary katastrofy smoleńskiej, czy bezpośrednio w katedrze św. Jana w Warszawie, trudno będzie uwierzyć, że aktorka mniej więcej pół roku przed śmiercią popadła w straszną chorobę, że miała olbrzymie problemy ze wzrokiem. Przyczyną była choroba zwyrodnieniowa plamki żółtej w oku. Choroba bardzo niebezpieczna, bo w rezultacie prowadząca do ślepoty. Katarzyna Łaniewska, wypowiadając w katedrze słowa modlitwy wiernych, sprawiała wrażenie, że czyta z kartki, gdy tymczasem mówiła z pamięci. W jednym z ostatnich wywiadów zwierzała się, iż widzi już tylko światło, zarysy postaci i przedmiotów. „W domu poruszam się stałą trasą, którą znam doskonale, a roli uczę się ze słuchu” – mówiła.

W bogatym dorobku artystycznym aktorki, która oficjalnie zadebiutowała na deskach teatralnych 26 listopada 1955 r. w wieku 22 lat epizodyczną rolą w „Dziadach” w reż. Aleksandra Bardiniego, są różnorodne postaci, a rozpiętość jej ról sięga od tragedii po komedie, od kobiet współczesnych po postaci klasyczne. Występowała w największych i najważniejszych sztukach teatralnych. Zagrała m.in. tytułową bohaterkę w „Świętej Joannie” George’a Bernarda Shawa, Marcysię w „Don Juanie” Moliera, Helenę w „Domu lalki” Henryka Ibsena, córkę Romulusa w „Romulusie Wielkim” Fryderyka Dürrenmatta, Amelię w „Domu Bernardy Alba” Federico Garcii Lorki, Czarownicę w „Makbecie” Williama Szekspira, Agafię Tichonowną w „Ożenku” Mikołaja Gogola, Katarzynę w „Matce Courage i jej dzieciach” Bertolda Brechta, Paulinę w „Mewie” i Marię w „Płatonowie” Antoniego Czechowa, była zarówno brawurową Klarą w „Ślubach panieńskich”, jak i Podstoliną w „Zemście” Aleksandra Fredry. Katarzyna Łaniewska tworzyła swoje sceniczne postaci pod okiem znanych i cenionych reżyserów, oprócz wymienionego już Aleksandra Bardiniego także Marii Wiercińskiej, Janusza Warneckiego, Jana Ciecierskiego, Ludwika René, Kazimierza Dejmka, Adama Hanuszkiewicza, Jana Świderskiego, Bohdana Korzeniewskiego, Jana Englerta czy Marii Fołtyn, by wymienić najważniejszych. Występowała wyłącznie w teatrach należących do najbardziej liczących się scen stolicy – w Polskim, Dramatycznym, Ateneum, Narodowym.

W Teatrze Narodowym w 1964 r. Katarzyna Łaniewska zagrała Dorotę Smugoniową w dramacie Stefana Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka” w reżyserii Jerzego Golińskiego, którą to rolę w całym swoim dorobku ceniła sobie najwyżej. Recenzenci z zachwytem pisali wówczas o doskonale poprowadzonej przez nią postaci, a niektórzy wręcz o najlepszej roli w tym spektaklu, a występowała u boku takich tuzów aktorstwa jak Halina Mikołajska, Gustaw Holoubek, Mieczysław Kalenik, Kazimierz Opaliński czy Mieczysław Voit. W jednej z recenzji można było przeczytać: „Smugoniowa, uroczo wcielona w Katarzynę Łaniewską, przebiegła, potem nawet mściwa kobietka, w której naiwność wciąż spiera się z nadzieją, że jakoś swoim rozumkiem potrafi sytuację rozwikłać”. Także w Teatrze Narodowym Katarzyna Łaniewska świetnie zagrała rolę Julii w spektaklu „Wilki w nocy” Tadeusza Rittnera w reżyserii Henryka Szletyńskiego, a partnerował jej Igor Śmiałowski jako Prokurator, który był jej scenicznym mężem.

W prawdziwym życiu aktorka była mężatką dwukrotnie. Po trzecim roku studiów wzięła ślub cywilny z aktorem Ignacym Gogolewskim; z tego związku, który zakończył się po 10 latach, narodziła się córka Agnieszka. Drugim mężem, z którym miała ślub kościelny, był Andrzej Błaszczak, który zmarł w 2018 r.

W filmografii aktorki, która jest równie bogata jak wachlarz ról teatralnych, pośród tak znanych i popularnych tytułów jak słynny „Kogel-mogel” w reż. Romana Załuskiego, „Przesłuchanie” w reż. Ryszarda Bugajskiego czy „Korczak” w reż. Andrzeja Wajdy Katarzyna Łaniewska najbardziej przywiązana była do roli Anny Walentynowicz w filmie „Smoleńsk” w reżyserii Antoniego Krauzego. Zagrała też w wielu serialach, m.in. żonę Maliniaka w „Czterdziestolatku”, a także w „Grubym”, w „Ojcu Mateuszu”, w „Na dobre i na złe” oraz w „Klanie”. Ona sama najbardziej chyba lubiła rolę przeuroczej, dobrotliwej, wiecznie zatroskanej o różne sprawy babci Józi, wiejskiej gospodyni księdza z serialu „Plebania”. Była to swego czasu bardzo popularna i bardzo lubiana przez telewidzów postać; dla wielu z nich pozostanie w pamięci na zawsze utożsamiona z Katarzyną Łaniewską. W postać babci, ukochanej przez telewizyjnych wnuczków, a także przez tysiące młodych telewidzów, wcieliła się aktorka także w cyklicznym programie dla dzieci „Ziarno”, realizowanym przez Redakcję Programów Katolickich TVP z udziałem „śpiewającego biskupa od dzieci” Antoniego Długosza.

W ilości medali i odznaczeń, które aktorka otrzymała zarówno w czasach PRL-u w okresie przynależności do ZMP i PZPR, jak i też później, w wolnej Polsce, mało kto może jej dorównać, choć nie wszystkie są powodem do zaszczytu. Te z czasów wolnej Polski stanowią jak najbardziej powód do dumy i chwały, bo Katarzynie Łaniewskiej należały się one jak najbardziej, tak jak i ostatnia Nagroda MKiDN za całokształt drogi artystycznej i twórczej, wręczona jej bodaj na dwa tygodnie przed śmiercią przez ministra prof. Piotra Glińskiego.

Wrażliwość i przyzwoitość nie pozwalały jej milczeć, gdy widziała to, co dzisiaj dzieje się w Polsce. Reagowała gwałtownie i stanowczo na niszczące zmiany dokonujące się obecnie w społeczeństwie, gdyż „nie tego spodziewała się w wolnej Polsce”. W wywiadach mówiła: „Dziś, niestety, atakowana jest także rodzina. Wychowanie seksualne w przedszkolu, wybieranie sobie płci, stosunek do kultury, sztuki. Takiej demoralizacji nie doświadczaliśmy za czasów komuny”. Mimo tego nie poddawała się zniechęceniu. Jakiś czas temu Katarzyna Łaniewska z wielką szczerością wyznała: „Modlitwa mnie jakoś trzyma. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Swojej wiary się nie wstydzę. Nie wyobrażam sobie, żebym wstydziła się przeżegnać. Wstyd mi za tych ludzi, którzy w stanie wojennym korzystali z pomocy Kościoła, byli przez Kościół przytulani, a teraz Kościół atakują. Obowiązkiem nas, ludzi wierzących, jest stawanie w obronie Kościoła”.

Słowa te brzmią jak testament Katarzyny Łaniewskiej adresowany do środowiska artystycznego. Czy któryś z jej „kolegów” aktorów zechce choć go przeczytać?...

Temida Stankiewicz-Podhorecka

*

Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej, który w całości ukazał się w miesięczniku WPiS nr 124.

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPIS oraz po książki o zagrożeniach, z jakimi mierzy się obecnie Polska:

WPIS 05/2025 (e-wydanie)

WPIS 05/2025 (e-wydanie)

 

Ukazał się majowy numer Waszego ulubionego miesięcznika; najnowszy „Wpis” już w sprzedaży! Jak każdego miesiąca znajdziecie w nim cały cykl felietonów na aktualne tematy, podobnie jak serię artykułów powiązanych z bieżącymi rocznicami i wydarzeniami. Habemus papam! 8 maja, w święto Matki Bożej Pompejańskiej i we wspomnienie św. Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona Polski, kardynałowie wybrali nowego Ojca Świętego. Pochodzący z USA kard.

Prenumerata elektroniczna WPiSu na cały 2025 rok (11 numerów, w tym jeden podwójny)

Prenumerata elektroniczna WPiSu na cały 2025 rok (11 numerów, w tym jeden podwójny)

 

Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

 

Zamach na polskość

Zamach na polskość

Adam Bujak, Andrzej Nowak, Grzegorz Kucharczyk, Wojciech Reszczyński, Leszek Sosnowski

Zamach na polskość – zbyt mocne słowa? Tak powiedzą niektórzy.

Wojna. Reportaż z Ukrainy

Wojna. Reportaż z Ukrainy

Jakub Maciejewski

Ta wojna jest blisko. Kilkanaście kilometrów od polskiej granicy znajdują się w pełni uzbrojone posterunki wojskowe, a w nich żołnierze gotowi walczyć z rosyjskim najeźdźcą aż do śmierci. Ale oprócz geografii chowa się w bliskości tej wojny jeszcze inna, upiorna prawda. Niemiłosiernie bombardowana charkowska dzielnica Sałtiwka łudząco przypomina przecież blokowiska łódzkiego Widzewa czy warszawskiego Ursusa.

 

Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja

Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja

Adam Bujak, Andrzej Nowak, Jolanta Sosnowska, Leszek Sosnowski, Ryszard Kantor

Niniejsza antologia publicystyki patriotycznej próbuje dać odpowiedź na postawione w tytule pytanie: Dokąd zmierzamy, my jako Polacy? A co za tym idzie – kto nam wyznacza, lub usiłuje wyznaczać, drogę? Jakże często czujemy się zagubieni, zdezorientowani, manipulowani.
Szukamy stałych punktów odniesienia, niezmiennych wartości, na których można by się oprzeć bez obawy, że pobłądzimy.

Tyrania postępu

Tyrania postępu

Andrzej Nowak, ks. Dariusz Oko, ks. Waldemar Chrostowski, Jerzy Kruszelnicki, Grzegorz Kucharczyk

Kim będziemy za parę lat? Czy w ogóle jeszcze będziemy? Nasza rzeczywistość przypomina sytuację znaną nam z opisów i filmów o katastrofie „Titanica”. Statek zderzył się z górą lodową i zaczyna tonąć, ale pokładowa orkiestra pięknie gra i gra.

PAKIET Historia i teraźniejszość tom 1 i tom 2 w cenie 80 zł

PAKIET Historia i teraźniejszość tom 1 i tom 2 w cenie 80 zł

Wojciech Roszkowski

Zobacz poszczególne tomy wchodzące w skład pakietu: 
Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 1. 1945–1979.
Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 2.

Pandemia grzechu, czyli śmierć nauczycielką życia

Pandemia grzechu, czyli śmierć nauczycielką życia

Janusz Szewczak

Czy zdajemy sobie sprawę z tego, dokąd prowadzą nas najnowsze trendy światopoglądowe? Postnowocześni ideologowie, pseudonaukowcy oraz zgenderyzowani politycy chwycili w swoje ręce stery w wielu krajach i wiodą ludzkość w tragiczną otchłań. Zgodnie z jeszcze oświeceniowymi, a potem z marksistowskimi, leninowskimi i nazistowskimi zaleceniami także dzisiejsi utopiści godzą się z tym, że na drodze do świata bez skazy muszą być ofiary.

Bezbożność, terror i propaganda. Fałszywe proroctwa marksizmu

Bezbożność, terror i propaganda. Fałszywe proroctwa marksizmu

Wojciech Roszkowski

Nikt nie zrozumie, co złego dzieje się we współczesnym świecie zachodnim, a więc i w Polsce, nie znając przyczyn. Tkwią one jeszcze w ideach rewolucji francuskiej, a później w coraz bardziej lewicowej filozofii, zwłaszcza Karola Marksa. Poglądy tego ostatniego miały, jak wiadomo, tyleż wielki, co tragiczny wpływ na życie wielu narodów, choć myśliciel z Trewiru (zmarły w 1883 r.) sam tego nie doczekał.

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.