Dzieje Polski. Tom 7. Upadanie i powstawanie
| liczba stron: | 496 |
| obwoluta: | nie |
| format: | 19,5 cm x 24,0 cm |
| papier: | offset |
| oprawa: | twarda |
| data wydania: | 17.11.2025 |
| ISBN: | 978-83-7553-445-0 |
| EAN: | 9788375534450 |
Realizacja zamówień zawierających tę książkę po 17.11.2025 r.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
dodaj do przechowalni
Konfederacja targowicka
Bankructwo polskiej inteligencji
Francuskie samobójstwo
Orzeł, lew i krzyż. Historia i kultura krajów Trójmorza. Tom 1
Orzeł, lew i krzyż. Historia i kultura krajów Trójmorza. Tom 2
Pakiet 3 dowolnych kalendarzy na 2026 rok
Najgroźniejszy agitator sprawy polskiej.
Historia cenzury. Od starożytności do XXI wieku
Co za czasy w Rzeczypospolitej! Od sławionego w całej Europie zwycięstwa pod Wiedniem w 1683 r. po widmo upadku państwa – zaledwie pół wieku później… Siódmy tom „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka czyta się nie jak jeden, ale jak kilkanaście scenariuszy hollywoodzkich superprodukcji historycznych. W tym okresie Rzeczpospolita niestety doznaje porażek jak nigdy dotąd. Kraj przeżywa klęski w wojnach, w których… oficjalnie sam nie uczestniczy. Po śmierci Jana III Sobieskiego przez nasze ziemie przewalają się wojska szwedzkie (znów), saskie, rosyjskie, potem pruskie. Po ich przemarszach pozostają zgliszcza i głód. Stanisław Leszczyński jest dwukrotnie obierany królem, ale musi uciekać z Ojczyzny. Przedstawiciel obcej nam niemieckiej dynastii Wettynów, August III, zdobywa polską koronę, ale dzięki carskim sołdatom.
Sąsiedzi Rzeczypospolitej zawiązują tajne sojusze mające na celu utrzymanie wszystkich niszczących nasz kraj tak zwanych wolności. Degeneruje się już nie tylko wolna elekcja, ale niestety także instytucja sejmowa; liberum veto w XVIII w. obnaża swą prawdziwie destrukcyjną siłę. Na 16 zwołanych za Augusta III sejmów aż 15 zostało zerwanych! Rody magnackie tworzą państwa w państwie, by ostatecznie pójść na służbę ościennych imperiów.
Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa? To powiedzenie jest na wskroś szydercze. Owszem, nieliczni faktycznie popuszczali pasa, ale nawet szlachta w wielkiej części żyła w biedzie. W porównaniu z resztą Europy jeszcze najlepiej mieli się chłopi, co nie znaczy, że nie mieli powodów do narzekań, ale przynajmniej nie brano ich siłą do wojska. Po wiedeńskiej glorii w 1683 r. wygasa powoli niebezpieczeństwo ze strony Imperium Osmańskiego, ale prawie równocześnie zanika polskie wojsko. Ojczyzna jeszcze co pewien czas się dźwiga, ale nie może trwale i mocno ustać na nogach. „Upadanie i powstawanie” – określa to prof. Andrzej Nowak. W tym powstawaniu Autor dostrzega nadzieję na przyszłość, nadzieję na niezbędne reformy mające ratować Rzeczpospolitą.
|
Część 1 |
7 |
|
ROZDZIAŁ I |
9 |
|
ROZDZIAŁ II |
49 |
|
ROZDZIAŁ III |
105 |
|
Część 2 |
161 |
|
ROZDZIAŁ IV |
163 |
|
ROZDZIAŁ V |
203 |
|
ROZDZIAŁ VI |
255 |
|
Część 3 |
321 |
|
ROZDZIAŁ VII |
323 |
|
ROZDZIAŁ VIII |
387 |
|
ROZDZIAŁ IX |
439 |
|
Źródła i bibliografia |
474 |
|
Indeks osób |
482 |
|
Indeks nazw geograficznych |
489 |
ROZDZIAŁ I
Między Chocimiem a Bałtykiem (1674–1679)
Bezkrólewie to nic dobrego. A jednak nie mogło się lepiej, szczęśliwiej zacząć bezkrólewie niż to w roku 1673. Przypomnijmy: Rzeczpospolita, od ćwierć wieku pustoszona najazdami sąsiadów, wyniszczona wojnami domowymi, 11 listopada owego roku odsunęła od siebie widmo ostatecznego upokorzenia, a może nawet zagłady, które tym razem nadciągało z południa. Na czele wojsk polskich i litewskich hetman wielki koronny Jan Sobieski rozgromił pod Chocimiem najsilniejsze z trzech zgrupowań armii tureckiej, naszykowanych przez sułtana Mehmeda IV na „Lechistan”. Król Michał Korybut Wiśniowiecki nie doczekał zwycięskiego dnia świętego Marcina. Strapiony losem swej ojczyzny i wyniszczony chorobą, zmarł 10 listopada we Lwowie.
Turecka nawałnica została odsunięta, ale niedaleko. Wojsko litewskie odmówiło dalszej walki, bo jego hetman wielki, Michał Pac, zawzięcie nienawidzący swego polskiego kolegi, nie chciał dodawać do laurów Sobieskiego choćby jednego listka. Dawały też znać o sobie pretensje żołnierzy o złą aprowizację, koniec żołdu za kwartał służby, toczyły się swary o łupy. Hetman litewski zdecydował się w każdym razie odwołać podkomendne chorągwie z marszu na Mołdawię, gdzie można byłoby rozbić pozostałe ugrupowania tureckie, a przynajmniej zmusić do kapitulacji odciętą od sułtańskiego zaplecza załogę Kamieńca, zdobytego przez Turków rok wcześniej. Gdzie tu więc szczęście? Stara bieda. Odwieczna zawiść, prywata ubierająca się w tym akurat przypadku w szaty litewskiej odrębności? A jednak. Nawet krewniak hetmana Michała Paca, trzęsący razem z nim w owym czasie całą Litwą, kanclerz wielki Krzysztof Pac, ostro skrytykował go za niesubordynację i zmarnowanie owoców wspaniałej chocimskiej wiktorii. Samo zwycięstwo rozniosło się naprawdę szerokim echem po całej Rzeczypospolitej i poza jej granicami. A jego najważniejszy sprawca – Jan Sobieski – stał się bohaterem wielkiej części mas szlacheckich, czyli obywateli. Budziła się nadzieja, że jeszcze Rzeczpospolita nie zginęła, że co straciła w poprzednich kilkunastu latach – szablą odbierze…
A straciła, przypomnijmy, nie tylko ziemie województw podolskiego, bracławskiego i południowej części kijowskiego, oddane w moc imperium osmańskiego traktatem buczackim z października roku 1672. Pięć lat wcześniej, na mocy rozejmu w Andruszowie, wydała carstwu moskiewskiemu ziemie siewierską, czernihowską i lewobrzeżnej Ukrainy, czyli wschodniej części województwa kijowskiego, którego stolica miała, co prawda, wrócić do Korony w ciągu dwóch i pół roku, ale wcale nie wróciła. Łącznie, zgodnie z literą tych dwóch traktatów z zaborczymi sąsiadami, Rzeczpospolita utraciła blisko jedną trzecią swego obszaru. Swoją wielkością straty te odpowiadały mniej więcej terytorium całej dzisiejszej Polski (ponad 300 tysięcy kilometrów kwadratowych). A był jeszcze jeden uszczerbek, nie tak widoczny, ale bolesny, strategicznie może najważniejszy – to wyszarpana przez elektora brandenburskiego jego zdradziecką postawą w czasie „potopu” szwedzkiego zgoda na rezygnację króla Polski ze zwierzchnictwa nad Prusami Książęcymi. Na mocy traktatów z Welawy i Bydgoszczy z roku 1657 elektor uzyskał pełną suwerenność w Prusach. Nie był już lennikiem Rzeczypospolitej (pozostały tylko szczątki związku z Polską w postaci jej praw do dziedzictwa pruskiego w razie wymarcia Hohenzollernów i hołdu – tzw. homagium eventuale – składanego przez stany pruskie w obecności przedstawicieli króla polskiego przy wstępowaniu na tron każdego kolejnego elektora).
Te trzy rany krwawiły mocno – nie w wyobraźni historyków czy publicystów po kilku wiekach rozpatrujących błędy i wypaczenia przodków, ale w żywej świadomości ludzi, którzy czuli się współgospodarzami Rzeczypospolitej w roku 1673. „Egzulanci”, czyli wypędzeni, a więc tysiące szlachty, która straciła swoje majątki na ziemiach zabranych przez Moskwę i Turcję, tworzyli potężną, a nieutuloną w żalu i pretensjach grupę nacisku na system polityczny polsko-litewskiej wspólnoty.
Rany były trzy, ale w roku 1673 wojna toczyła się z jednej strony tylko – od południa, z Turkiem. Państwo moskiewskie, które można już wtedy nazywać Rosją, było rozpatrywane w takiej perspektywie jako cenny (albo kosztowny – jak kto woli) sojusznik w walce z imperium osmańskim. Elektor brandenburski, zgodnie z warunkami traktatu welawskiego, był zobowiązany dostarczać królowi polskiemu 1500 żołnierzy w wojennej potrzebie przeciw turecko-tatarskiemu najeźdźcy. I właśnie w tej sytuacji, skoro wojenna potrzeba z Turkiem wysuwała się na plan pierwszy, zwycięstwo pod Chocimiem miało szczególną siłę oddziaływania na wyobraźnię obywateli, a jego autor – hetman Sobieski, wyrastał na pierwszego kandydata do roli zbawcy ojczyzny. Czy także na kandydata do opróżnionego właśnie tronu? Czy elekcja odbędzie się spokojnie i szybko, jak tego wymagały okoliczności zewnętrzne?
To miała być już siódma wolna elekcja od czasu śmierci Zygmunta Augusta, ostatniego z Jagiellonów po mieczu. Równo sto lat przed śmiercią króla Michała zaczęła się epoka władców elekcyjnych (choć można tę epokę rozszerzyć jeszcze o dwa wieki wstecz, także na czasy Jagiellonów, bo wszak wszyscy oni, od samego Jagiełły począwszy, nie mieli praw dziedzicznych do polskiej korony i wszyscy, od roku 1385 poczynając, byli także – formalnie – wybierani). Pierwszy elekt, ten z roku 1573, Henryk Walezy, uciekł po niespełna pół roku z Krakowa, by przyjąć dziedziczną koronę we własnej ojczyźnie. Drugi, książę siedmiogrodzki Stefan Batory, „przyżeniony” do ogłoszonej królem niemłodej już Anny Jagiellonki (siostry Zygmunta Augusta), objął berło na Wawelu po rywalizacji z obwołanym równocześnie elektem arcyksięciem Maksymilianem z cesarskiego rodu Habsburgów. Trzeci z kolei, królewicz szwedzki Zygmunt, siostrzeniec ostatniego z Jagiellonów, wstępował na tron po regularnej wojnie domowej, jaką znów stoczyć trzeba było z habsburskim rywalem. Czwarty, jego syn Władysław, wybrany został bez żadnych kłopotów ani wątpliwości. Piąty, młodszy brat Władysława, Jan Kazimierz, wygrał konkurencję na polu elekcyjnym z drugim swoim bratem, Karolem Ferdynandem, w tragicznym dla Rzeczypospolitej czasie powstania Chmielnickiego. Nie udały się, jak wiemy, plany elekcji vivente rege (za życia króla), które dla francuskiego kandydata próbował wprowadzić Jan Kazimierz i jego małżonka Ludwika Maria (Gonzaga de Nevers). Po abdykacji Jana Kazimierza szósta elekcja wyłoniła „Piasta”, czyli króla-rodaka, jakim został Michał Wiśniowiecki. Imię Korybut (wzięte od herbu) miało jednak podkreślać, że i w królu Michale płynie krew jagiellońska – po Korybucie, bracie Władysława Jagiełły.
W 1674 roku już nie było kandydatów, którzy mogliby się powoływać na to jagiellońskie dziedzictwo, tak ważne w większości poprzednich elekcji i zapewniające minimum stabilizacji oraz dodatkowego autorytetu dzierżycielowi polskiego berła. Żył jeszcze, co prawda, Piast prawdziwy, ostatni męski dziedzic ostatniej, śląskiej linii tego prastarego rodu, książę legnicko-brzeski Georg Wilhelm. Urodzony w Oławie, miał w chwili śmierci Michała Korybuta 13 lat. Był wyznania kalwińskiego (ewangelicko-reformowanego), kultury niemieckiej, a jego księstwo było lennem poddanym władzy zwierzchniej cesarstwa. O żadnej roli w Rzeczypospolitej, zdaje się, ów ostatni Piast nie myślał, ani też jego kandydatury nikt w Polsce nie zgłaszał; bez zmiany wyznania na katolickie nie mógłby zresztą zostać królem. Dodajmy, że umarł (na ospę) 21 listopada 1675 roku w Brzegu, jego księstwo zostało włączone bezpośrednio do cesarskiej domeny Habsburgów, a doczesne szczątki Georga Wilhelma Piasta pochowane zostały w kościele świętego Jana w Legnicy. Tamtejsze wspaniałe mauzoleum Piastów śląskich jest architektonicznym znakiem końca pierwszej, a właściwie jedynej polskiej dynastii, jednej z najstarszych w Europie. Więcej potomków Bolesława Chrobrego po mieczu już na tym świecie nie było.














Andrzej Frys
Proszę o egzemplarz z autografem prof. Andrzeja Nowaka
Zbigniew Żaliński
Poproszę o egzemplarz z autografem prof. Andrzeja Nowaka
andrzejrataj@interia.pl
Proszę o egzemplarz z autografem prof. Andrzeja Nowaka
Wojciech Marciniak
Prośbę o egzemplarz z autografem autora.
Jolanta Wilkowska
Proszę o egzemplarz z autografem prof. Nowaka.
Wydawnictwo Biały Kruk
Drodzy, prośbę o autograf proszę wpisać w uwagach do zamówienia, a nie tutaj w komentarzach :)
Mariusz Burzyński
Proszę o egzemplarz z autografem prof. Andrzeja Nowaka.
Robert Liberkowski
Poproszę o egzemplarz z autografem PROFESORA
Janusz Hryniewicki
Proszę o autografy w dwóch zamówionych egzemplarzach 7 tomu, Pana profesora Nowaka.
Roman Śpiewok
Proszę o autograf
Roman Jurkowski
Proszę o autografy Pana prof. dr hab. Andrzeja Nowaka na wszystkich trzech zamówionych tomach (VII) Dziejów Polski. Prof dr hab. Roman Jurkowski
Włodzimierz Olszak
Proszę o egzemplarz z autogragem .