Andrzej Bobola Orędownik Polski. Życie, męczeństwo, świętość
liczba stron: | 352 |
obwoluta: | nie |
format: | 16,5 cm x 23,5 cm |
papier: | kreda silk |
oprawa: | twarda |
data wydania: | 24.11.2023 |
ISBN: | ISBN 978-83-7553-397-2 |
EAN: | 9788375533972 |
Andrzej Bobola herbu Leliwa, ksiądz, zakonnik, dziś patron Polski, żył w latach 1591–1657 w niebywale burzliwym czasie wielkich zagrożeń dla Ojczyzny i Kościoła katolickiego. Zginął w sposób szczególnie okrutny z rąk Kozaków, którzy chcieli mu nawet darować życie pod warunkiem wyrzeczenia się przezeń wiary katolickiej. Mimo wyjątkowo bestialskich tortur – odmówił. Umierał w strasznych męczarniach. Ginęło wtedy wielu katolików na wschodzie Rzeczypospolitej Obojga Narodów; grzebano ich pospiesznie, szybko zapominano o miejscach pochówku. Tak samo było z o. Andrzejem Bobolą, który jednak w 1702 r. ukazał się jako zakonnik w Pińsku i poprosił o odnalezienie jego trumny. 19 kwietnia tegoż roku trumna została rzeczywiście odnaleziona. Po jej otwarciu okazało się, że zwłoki Męczennika w ogóle nie mają oznak rozkładu! Obok samego objawienia był to widomy znak od Niebios, że Męczennik jest ich wybrańcem. Przybyły z zaświatów o. Andrzej Bobola obiecał wówczas mieszkańcom Pińska, że wybawi ich z rąk szwedzkich żołdaków, którzy pustoszyli kraj podczas wojny północnej. Dotrzymał słowa, Pińsk cudem ocalał.
Tak jak za życia – również po śmierci Bobola się nie poddał. Stwierdzenie to może wydawać się dziwne, ale tylko tym, którzy nie znają losów tego dzielnego księdza i wielkiego patrioty. Książka ta przybliża koleje jego dramatycznego życia oraz późniejszych niezwykłych objawień, które dokonują się po dzień dzisiejszy! Objawienia te związane były (i są) zawsze z intencją ratowania Ojczyzny. Np. w 1819 r. o. Bobola budził nadzieje Polaków, przepowiadając, że po wielkiej wojnie odzyskają niepodległość. Jak wiemy, stało się to faktycznie po I wojnie światowej w 1918 r. Za każdym razem o. Andrzej Bobola, który w 1853 r. został beatyfikowany, a w 1937 r. kanonizowany, jawi się jako orędownik spraw narodowych. Ostatnie zjawienie Męczennika odbyło się 1 maja 2020 r.
Książka jest opowieścią o człowieku niezłomnym choć pełnym sprzeczności, o świętym, o wielkim orędowniku naszej Ojczyzny w Niebie. Dzieje św. Andrzeja Boboli rzucone zostały na tło historii Rzeczypospolitej, co czyni ją szczególnie barwną i zarazem pouczającą. Potrzebujemy dzisiaj mocnego świadectwa wiary płynącego nie z deklaracji, ale przede wszystkim z postawy życia. Na obecne trudne czasy trudno o lepszy wzór, o lepszy przykład dla nas wierzących niż urodzony w Strachocinie św. Andrzej Bobola.
Książka ta, którą przeczytacie jednym tchem, pomaga w odróżnieniu prawdy od fałszu, dobra od zła, wolności od zniewolenia, tworzenia od niszczenia, kultury życia od cywilizacji śmierci. Opowieść wzbogaca 170 starannie dobranych ilustracji.
CZĘŚĆ I: BOSKI SCENARIUSZ |
8 |
1. Z familii starożytnej i rycerskiej |
9 |
2. Rodzinne gniazdo Bobolów herbu Leliwa |
16 |
3. Gorliwy sodalis |
21 |
4. Kłopoty młodego zakonnika i kapłana |
35 |
5. Skuteczny duszochwat |
55 |
6. Sługa Maryi, Królowej Polski |
61 |
7. Współautor ślubów królewskich |
74 |
8. Męczennik |
83 |
CZĘŚĆ II: SŁUGA CHRYSTUSA I OJCZYZNY |
96 |
1. Posłany po raz pierwszy |
97 |
2. Posłany po raz drugi |
105 |
3. Błogosławiony |
109 |
4. Patron Niepodległej |
119 |
5. Zwycięstwo roku 1920 |
131 |
6. Wołanie o kanonizację |
145 |
7. Święty |
151 |
8. Wojenny tułacz |
161 |
9. Animator ślubów jasnogórskich |
169 |
10. Niezwyciężony męczennik za wiarę |
193 |
11. Z Królową nawiedzał swój lud |
203 |
12. Millennium Chrztu Polski ze św. Andrzejem Bobolą |
213 |
13. Z Królową odzyskanej wolności |
223 |
CZĘŚĆ III: ORĘDOWNIK |
236 |
1. Mała Ojczyzna |
237 |
2. Tajemnicza zjawa |
247 |
3. Niepokalanów Żeński |
255 |
4. Bobolówka |
263 |
5. Patron Metropolii Warszawskiej |
277 |
6. Nowy rodzaj prześladowań |
285 |
7. Patron Polski |
291 |
8. Jeżeli obywatele boją się składać ofiarę, to naród gnuśnieje, zanika i obumiera |
299 |
9. Obrońca w czasach zarazy |
309 |
10. (Nie) ostatnie zjawienie |
319 |
11. Patron jedności ziem Rzeczypospolitej |
327 |
12. Główny patron Polski na nasze czasy |
335 |
Modlitwa |
348 |
Wybrana bibliografia |
350 |
Skuteczny duszochwat | 5
Nie znamy pism ani kazań o. Andrzeja Boboli, nie wiemy zatem dokładnie, czym poza osobistym świadectwem zasłużył na miano duszochwata. Na pewno jego działanie było głęboko przemyślane i przemodlone. Stało za nim doświadczenie młodego co prawda, ale za to prężnego w czynach zakonu jezuitów, w którego duchowości się wykształcił i z której czerpał. Jezuici w tym czasie starali się nie tylko odzyskać to, co Luter oderwał od Rzymu. Pracowali na misjach na Dalekim Wschodzie, w Chinach, Japonii i w Ameryce Południowej, zdobywając dla Kościoła nowe ziemie i nowych wiernych. Mieli wizję wielkiego rozwoju chrześcijaństwa także tam, gdzie nie dotarła jeszcze Dobra Nowina o Chrystusie.
O. Andrzej Bobola był XVII-wiecznym jezuitą z krwi i kości. Miał przyjaciół wywodzących się z najinteligentniejszej młodzieży szlacheckiej, tworzącej intelektualno-duchowe centrum katolickiej Polski. Nie myślał o zdobywaniu dalekich ziem, ale dusz – tak. Spoglądał blisko przed siebie i dostrzegał upadek oraz zastój chrześcijańskiego duszpasterstwa zarówno w prawosławiu, wśród unitów, jak i u katolików. Postanowił zdobywać dla Kościoła to, co zginęło, przywrócić tych, którzy się zagubili. W tym celu szukał nowych metod misyjnych. Na Pińszczyźnie wszystko prosiło się o nowy zasiew wiary, trzeba było tylko gorliwości i odwagi.
Trafnie charakteryzuje postawę o. Boboli Zofia Kossak w opowiadaniu „Rozmowa”, w którym Andrzej toczy dialog z nieco starszym od siebie kolegą jezuitą, Maciejem Sarbiewskim, mającym właśnie wyruszyć do Italii. Ten ostatni jest zakochany w kulturze klasycznej, marzy o laurach w dziedzinie poezji. Pragnie dorównać Horacemu. Maciej nie rozumie upodobań swego zakonnego współbrata, pyta więc Andrzeja: „Coś sobie upodobał w tym Wilnie?”. W odpowiedzi „Bobola zakreślił ręką szeroki łuk nad cieniem wieczoru ogarniającego dolinę. – Ci ludzie – rzekł z prostotą. – Teraz ciemno, więc chat nie widać. Kurnych biednych chat. Ale one są. Jest ich wiele. W nich mieszkają, rodzą się, umierają ludzie, którzy o Bogu ani o sobie nie wiedzą. Nie domyślają się chwały swego człowieczeństwa ani celu, dla którego zostali stworzeni. Jak bydło żyją. Pragnąłbym przeżyć z nimi całe życie, budzić ich i nawoływać. Nie ciągną mnie misje w kraje dalekie, zamorskie, ale pragnąłbym być misjonarzem tutaj, wśród tej ludności z imienia tylko chrześcijańskiej…”.
Podobny rys wydobywa Jan Dobraczyński w powieści „Mocarz”, rysując scenę spotkania we Lwowie o. Andrzeja Boboli z królem Janem Kazimierzem. Jezuita, usłyszawszy, że monarcha chce „ślub wielki uczynić i przyrzec Maryi zajęcie się ludem wiejskim, który okazał się nadspodziewanie wierny, a który, niestety, wiele prześladowań cierpi”, reaguje spontanicznie: „Jakże się cieszę, Najjaśniejszy Panie. Pracujemy wśród tego ludu, nawracamy go – o ileż łatwiej będziemy to czynić teraz, gdy sam Najjaśniejszy Pan swój fawor chłopom okaże…”. Może gdyby król przyrzeczeń swych dotrzymał, inaczej potoczyłyby się dzieje Polski…
Była połowa XVII w., w historii Rzeczypospolitej czas bardzo burzliwy. Większość działań wojennych toczyła się w tym stuleciu o dominium Maris Baltici, czyli panowanie w basenie Morza Bałtyckiego, a w istocie – o prymat w Europie Środkowo-Wschodniej. Walki rozpoczęły się jeszcze w XVI w. Głównymi aktorami w tym teatrze działań wojennych były Rzeczpospolita, Szwecja, Dania i Moskwa, a także nieco odległa Turcja, mająca za sobą wojska tatarskie, a niebawem – Prusy. Był to czas ogromnego zamętu politycznego i religijnego, w którym wojna goniła wojnę. Wszystko to stawało się coraz bardziej niebezpieczne dla Kościoła katolickiego, w tym dla zakonu jezuitów. Wzajemne konflikty i niesnaski między katolikami a prawosławnymi ogromnie utrudniały codzienną pracę duszpasterską. W latach tych zapanowała ponadto epidemia dżumy; nie była ona na polskich ziemiach najsilniejsza (we Włoszech np. pochłonęła w połowie XVII w. aż 1,7 mln ludzkich istnień), ale gęsto zbierała swe czarne żniwo. W jednym tylko roku uśmierciła na przykład 118 jezuitów niosących ratunek ofiarom zarazy. O. Bobola szedł tam, gdzie zagrożenie było największe – zdawało się, że choroba się go nie ima. Prócz ulgi w cierpieniu niósł pociechę religijną, apelował o miłość Ojczyzny w imię jedności narodowo-religijnej.
Pierwsze powstania kozackie zostały stłumione przez polskie i litewskie wojska, a sejm warszawski w 1638 r. uchwalił ustawę antykozacką. Po krótkim okresie pokoju na czele Kozaków stanął Bohdan Chmielnicki; zapewniwszy sobie poparcie Tatarów krymskich, wtargnął w 1648 r. w głąb Rzeczypospolitej razem z armią pod dowództwem Tuhaj-beja, zadając 26 maja pod Korsuniem cios armii koronnej. Polscy hetmani, Potocki i Kalinowski, dostali się do niewoli. Na domiar złego zmarł król Władysław IV. Korzystając z bezkrólewia, armia kozacko-tatarska zaatakowała Lwów, Zamość i Brześć Litewski. Zanim nowo wybrany król, Jan Kazimierz, zawarł ugodę z Chmielnickim, Kozacy z nienawiści do Lachów, podsycanej umiejętnie przez wysłanników moskiewskich, dopuszczali się strasznych zbrodni.
O. Bobola, apostołując od 1652 r. w okolicach Pińska, pełnił obowiązki kaznodziei w miejscowym kościele św. Stanisława oraz urządzał wyprawy misyjne między Pińskiem a Janowem Poleskim. Obchodził miasteczka i wioski, w większych skupiskach głosił kazania, wstępował do wiejskich chat. O ile zaszła potrzeba, chrzcił, łączył pary małżeńskie, spowiadał, udzielał Komunii św. Musiało to budzić złość w prawosławnych parafiach, ponieważ liczni wierni przechodzili do będącej w jedności z Rzymem Cerkwi unickiej.
Trzeba tu cofnąć się w czasie i wspomnieć, że początkiem Cerkwi unickiej było podpisanie na Soborze Florenckim w 1439 r. przez metropolitę kijowskiego Izydora unii z Kościołem katolickim. Izydor – za zasługi dla zjednoczenia Kościołów mianowany później przez papieża kardynałem – został w Rzeczypospolitej po powrocie z Florencji owacyjnie przyjęty. W Moskwie jednak, gdzie udał się w celu propagowania unii z katolikami, wtrącono go do więzienia, ogłoszono heretykiem, wyklę- to i zamierzano spalić na stosie; na szczęście udało mu się zbiec. Kiedy książę moskiewski Wasyl oddał tron metropolitalny prawosławnemu Jonaszowi, papież Pius II mianował metropolitą kijowskim unitę Grzegorza i poddał pod jego zwierzchnictwo dziewięć biskupstw. Ówczesny król polski, Kazimierz Jagiellończyk (1427–1492), zapewnił poparcie Grzegorzowi, który gorliwie starał się o podtrzymanie unii. Jego następcy, niestety, ciążyli ku Moskwie. Od jawnego zerwania z Rzymem powstrzymywała ich jedynie obawa przed królem Kazimierzem, który, choć w Koronie często popadał w konflikt z biskupami łacińskimi, na wschodnich ziemiach państwa zdecydowanie z racji politycznych popierał unię. Krzyżowały się więc na tych obszarach wpływy polskie z moskiewskimi, dążenia do jedności z zamiarami likwidacji unii.
Do zawarcia unii doszło w 1596 r. w Brześciu Litewskim; powstał Kościół greckokatolicki, zwany unickim. Wierni zobowiązali się uznać dogmaty Kościoła katolickiego i zwierzchnictwo papieża, w zamian za to zachowali swój obrządek, kalendarz juliański i dawną organizację kościelną. Unia Brzeska, czyli połączenie części Cerkwi prawosławnej z Kościołem łacińskim w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, choć przyjęta z wielkim entuzjazmem w środowisku katolickim, wywołała u przeciwników, czyli dyzunitów, wzrost niechęci do Polski i polskości. Niechęć ta prowadziła nawet do zbrodni, czego przykładem jest choćby los św. Jozafata Kuncewicza (1580–1623). Urodził się on w rodzinie prawosławnej, ale pod wpływem jezuitów został katolikiem. Wstąpił do zakonu bazyliańskiego i został biskupem Połocka. Za swoją gorliwość zapłacił życiem – w wieku 43 lat został zamordowany w Witebsku podczas wizytacji kanonicznej.
Również apostolskie sukcesy o. Andrzeja Boboli wzbudzały przeciw niemu nienawiść prawosławnych, patrzących na jezuitów z jawną niechęcią jako na inspiratorów Unii Brzeskiej. Wrogość ta ujawniła się najsilniej w czasie powstania Chmielnickiego, którego prawosławni uważali za swego obrońcę, choć w rzeczywistości nie kierowały nim w ogóle motywy religijne, lecz chęć osobistej zemsty i zdobycia władzy. Bohdan Chmielnicki bezwzględną walkę z Unią Brzeską wybrał za cel ideowy swego buntu przeciw Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W 1654 r. związał się z Moskwą i już oficjalnie, jako rzekomy obrońca Cerkwi prawosławnej, walczył z „uciskiem polskim”.
Opinie o produkcie (0)