8 maja 1945r. kapitulacja Niemiec zakończyła II wojnę światową w Europie. Jaka lekcja dla nas płynie dziś z tamtych doświadczeń?
Straty materialne spowodowane II wojną światową można wyliczyć i oszacować, a co ze stratami moralnymi i duchowymi? Na zdjęciu Płonący Zamek Królewski w Warszawie po ostrzale przez artylerię niemiecką, 17.09.1939. fot. Wikimedia Przedstawione na kartach mojej książki "III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść" rozmaite aspekty związane z historią ideologii niemieckiego narodowego socjalizmu oraz dziejami rządzonej przez NSDAP przy wsparciu ogromnej części narodu niemieckiego III Rzeszy pokazują, że „nazizm był zjawiskiem bardziej złożonym niż zazwyczaj nam się wydaje”. Był bardzo atrakcyjny, wręcz uwodzący miliony niemieckich wyborców w latach 1930–1933 nie tylko z powodu głoszenia programu walki z „wersalskim dyktatem” i „żydowskimi krwiopijcami”, którzy „tłamszą niemiecką gospodarkę”, co z kolei skutkuje masowym bezrobociem oraz inflacją rujnującą oszczędności uczciwych ludzi. Wspominane w tym opracowaniu przejawy zafascynowania się nazistów nowoczesnością (w aspekcie rozwoju technologicznego, infrastruktury komunikacyjnej, medycyny, ekologii) oraz ich wysiłki na rzecz unowocześniania rozmaitych aspektów życia gospodarczego i społecznego Niemiec po 1933 roku są kolejną (niestety notorycznie zapominaną) lekcją, że w ostatecznym rozrachunku nie liczy się to, czy ktoś buduje autostrady, dba o środowisko przyrodnicze czy walczy ze spożywaniem mięsa i paleniem tytoniu, ale to, jaki jest jego ład serca i duszy. Również historia naszych czasów dostarcza kolejnych wstrząsających przykładów odrażających zbrodni popełnianych przez barbarzyńców sprawnie posługującym się internetem i smartfonami (zbrodnie „Państwa Islamskiego” czy armii rosyjskiej na Ukrainie).
W wieku dwudziestym – stuleciu ludobójstw – pierwszy genocyd popełnili ludzie całym sercem oddani sprawie modernizacji i zrzeszeni w strukturze skupiającej „ludzi poważnych i nowoczesnych” (masoneria). Chodzi o ludobójczą eksterminację Ormian i innych chrześcijan w Turcji przez reżim młodoturecki w latach pierwszej wojny światowej. Wiek dwudziesty pierwszy zaczął się atakami terrorystycznymi 11 września 2001 roku przeprowadzonymi w Nowym Jorku i Waszyngtonie przez arabskich terrorystów sprawnie posługujących się najnowszymi technologiami komunikacji i łączności.
Jak uczy św. Jan Paweł II, nie będzie ładu serca i duszy, jeśli nie będzie uznania prymatu prawdy: „totalitaryzm rodzi się z negacji obiektywnej prawdy: jeżeli nie istnieje prawda transcendentna, przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie istnieje też żadna pewna zasada, gwarantująca sprawiedliwe stosunki pomiędzy ludźmi” („Centesimus annus”, 44). W encyklice „Fides et ratio” ten sam Następca św. Piotra pisał, że „gdy człowiekowi odbierze się prawdę, wszelkie próby wyzwolenia go stają się całkowicie nierealne, ponieważ prawda i wolność albo istnieją razem, albo też razem marnie giną” (par. 90).
Odnosząc się do tego papieskiego rozpoznania, można stwierdzić, że ułudą jest dążenie do wyzwolenia człowieka za pomocą nowoczesności (modernizacji), jeśli ta ostatnia jest oderwana od prawdy albo co gorsza zaprzecza prawdzie o człowieku jako bycie stworzonym, który na tej ziemi jest na krótko, oczekując „życia w przyszłym świecie” (Credo). Stworzenie oznacza ograniczoność człowieka, prawdę o tym, że nie jest demiurgiem tworzącym tysiącletni raj na ziemi. Stworzenie oznacza zarazem wielką godność człowieka nadaną mu przez Stwórcę, a deptaną w imię nowoczesnej nauki i „higieny rasowej” przez rasistów, eugeników i tych, którzy nawet w żywopłotach i łąkach widzieli narzędzie brutalnego wynaradawiania.
W nazistowskich Niemczech nowoczesność pełniła rolę służebną wobec naczelnych, wyznaczonych przez narodowosocjalistyczną ideologię celów („czysta rasowo” wspólnota narodowa Niemców oraz „przestrzeń życiowa na Wschodzie” skonstruowana wedle tego samego, rasowego kryterium). Do takiej roli miało być zdegradowane chrześcijaństwo. Jak pokazują przedstawione na kartach tej książki losy najważniejszych wspólnot chrześcijańskich w Niemczech (protestanckiej i katolickiej), najbardziej odporni na te uroszczenia byli katolicy, a wśród nich zwłaszcza tacy, którzy jak najbardziej czuli się „filią Watykanu” i rygorystycznie przestrzegali katolickiej doktryny w zakresie nauczania moralnego i społecznego. Im dalej od „niemieckiej drogi ku zbawieniu”, tym większa odporność na zwodnicze i zbrodnicze ideologie. To jest również niezmiernie ważna i bardzo aktualna także w naszych czasach nauka, która płynie z historii III Rzeszy Niemieckiej.
Prymat prawdy jako najskuteczniejszego zabezpieczenia wolności w wymiarze indywidualnym i społecznym oznacza również stałą konieczność stawania w prawdzie o samym (lub samych) sobie. Chodzi więc o indywidualny i zbiorowy rachunek sumienia, który w przypadku poszczególnych ludzi jest wstępem do indywidualnej spowiedzi. Ale nie tylko jednostki jej wymagają. Wiemy, że bł. Prymas Tysiąclecia, odnosząc się do Niemców, mówił o „narodzie, który musi się wyspowiadać”.
Ze spowiedzią w powojennych Niemczech jest ogromny problem. Nie tylko chodzi o faktyczne zamarcie w ciągu ostatniego półwiecza sakramentalnej spowiedzi w konfesjonale w katolickim Kościele nad Łabą i Renem – mimo usilnych próśb i napomnień kolejnych papieży. Od zaniku spowiedzi do błogosławienia „par homoseksualnych” – oto w największym skrócie droga duchowego upadku, którą w imię nowoczesności dziarsko przemierza Kościół Waltera Kaspera, Reinharda Marxa i Georga Bätzinga.
Nie chodzi jednak tylko o spowiedź sakramentalną. W kontekście tematyki poruszanej w tej książce mowa jest o „spowiedzi” Niemców przed samymi sobą, która powinna być poprzedzona rzetelnie przeprowadzonym zbiorowym „rachunkiem sumienia”. Nie był on możliwy w sytuacji, gdy ogromna część narodu niemieckiego do samego końca III Rzeszy Niemieckiej trwała przy narodowosocjalistycznym reżimie. Dość wspomnieć, że w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy drugiej wojny światowej zginęło więcej niemieckich żołnierzy niż w ciągu pięciu poprzednich lat. Zażarta obrona narodowosocjalistycznych Niemiec trwała do samego końca.
Według badań przeprowadzonych przez renomowany instytut badań demoskopijnych w Allensbach w czerwcu 1955 roku 48% respondentów w RFN (Niemcy Zachodnie) zgadzało się z opinią, że „gdyby nie wojna, Hitler byłby jednym z największych mężów stanu”. W 1956 roku odsetek ten wynosił 42%. Około jedna trzecia młodych mężczyzn pytanych w RFN w 1956 roku stwierdziła, że „narodowy socjalizm miał swoje dobre strony”, a tylko 22% uważało nazizm za całkowicie zły.
Równie wymowne było nastawienie powojennego społeczeństwa niemieckiego wobec wymierzania sprawiedliwości zbrodniarzom wojennym. W 1946 roku w zachodnich strefach okupacyjnych 70% respondentów zgadzało się, że zbrodniarze muszą zostać osądzeni. Jednak już w 1950 roku tendencja się odwróciła. 70% badanych odrzucało zasadność procesów sądowych wytaczanych niemieckim zbrodniarzom wojennym. Zdecydowana większość społeczeństwa demokratycznych, euroatlantyckich Niemiec (RFN) odrzucała jakiekolwiek rozliczanie zbrodni III Rzeszy Niemieckiej i jej funkcjonariuszy, podpisując się pod opinią, że „podstawą powojennych procesów sądowych nie są niemieckie zbrodnie wojenne, ale militarna klęska Niemiec”.
Niestety, niepoślednią rolę w utrwalaniu takiego spojrzenia „zwykłych” Niemców na kwestię rozliczeń ze zbrodniami wojennymi odegrały dwie największe w Niemczech wspólnoty chrześcijańskie, zgodnie twierdząc po 1945 roku, że w procesach funkcjonariuszy państwa niemieckiego przed alianckimi sądami chodzi tylko o „sprawiedliwość zwycięzców” (Siegerjustiz). Co ciekawe, kwestia rozliczenia się narodu niemieckiego ze zbrodniami popełnionymi w latach 1933–1945 również dla pokolenia lewicowej rewolty lat 60. na zachodnioniemieckich uniwersytetach była sprawą zupełnie marginalną. Jak zauważa współczesna badaczka niemieckiego „pokolenia 68 roku”: „ostry konflikt z obciążonymi [zbrodniami] ojcami” był w przypadku tej generacji rzadkością. „Dla pokolenia 68 roku prościej było atakować jako nazistów abstrakcyjnych ojców – profesorów, polityków i policjantów – a nie konkretne osoby”.
Wiedząc o takim ogólnonarodowym i ponadpokoleniowym konsensusie panującym w Niemczech po 1945 roku odnośnie do ścigania zbrodniarzy na usługach narodowosocjalistycznego państwa, nie dziwi specjalnie fakt, że wszyscy wspominani na kartach tej książki „rzeczowi” naziści łączący nowoczesność z nienawiścią uniknęli jakiejkolwiek odpowiedzialności. Alwin Seifert zmarł w 1972 roku i do swojej emerytury w 1955 roku był profesorem architektury krajobrazu na Uniwersytecie Technicznym w Monachium. Heinrich Friedrich Wiepking-Jürgensmann zmarł w 1973 roku jako emerytowany profesor Uniwersytetu Technicznego w Hanowerze, gdzie wykładał w latach 1950–1958. W tym samym roku zmarł Konrad Meyer, który jako jedyny ze wspominanych w tym opracowaniu promotorów syntezy nowoczesności i ludobójstwa trafił za kratki (na niecałe trzy lata).
Należy zwrócić uwagę, że wytworzona w ostatnim okresie drugiej wojny światowej wśród Niemców „emocjonalna wspólnota”, która kazała im walczyć à outrance, nie tylko kierowała się przeciw Armii Czerwonej. Jako inny potężny wróg jawili się większości Niemców Żydzi. Do samego końca III Rzeszy Niemieckiej ugruntowana była w niemieckim społeczeństwie opinia, wedle której tocząca się wojna światowa była prowadzona „w interesie Żydów”. Do niemieckiego ministerstwa propagandy w maju i czerwcu 1944 roku dochodziły listy zatroskanych obywateli niemieckich proponujących wykorzystanie pozostałych przy życiu Żydów jako żywych tarcz, by w ten sposób zniechęcić aliantów do bombardowania niemieckich miast.
Amerykańskie tajne służby oceniały, że w sierpniu 1945 roku 37% mieszkańców strefy okupacyjnej administrowanej przez USA uważało, iż eksterminacja ludności żydowskiej była konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa Niemcom. Badania opinii publicznej przeprowadzone w RFN w 1952 roku pokazały, że niemal jedna trzecia respondentów przyznawała się do antysemityzmu.
W pierwszych latach po 1945 roku był on w Niemczech napędzany żywionymi przez sporą część opinii publicznej nad Renem obawami, że Niemcy czeka zemsta ze strony Żydów. Stąd brała się żywa recepcja pojawiających się (jak w Kempten w 1949 roku) pogłosek o mordach rytualnych popełnianych przez Żydów na niemieckich dzieciach albo słowa, które w 1948 roku od jednego z motorniczych w Monachium usłyszała pewna Niemka żydowskiego pochodzenia: „szkoda, że nie zrobiono z Pani mydła i żywa opuściła Pani Auschwitz” .
Nic dziwnego, że w obliczu takich nastrojów, w zachodnich strefach okupacyjnych jedynie 60% pytanych Niemców opowiadało się za bezwarunkowym zwrotem mienia odebranego po 1933 roku niemieckim obywatelom żydowskiego pochodzenia. Badania przeprowadzone w 1966 roku w RFN przez Instytut z Allensbach wskazywały, że połowa respondentów opowiadała się za jak najszybszym zakończeniem wypłacania przez Bonn finansowego odszkodowania państwu Izrael. W 2004 roku, krótko po wejściu na ekrany filmu „Lista Schindlera”, 40% ankietowanych obywateli zjednoczonych Niemiec zgodziło się z opinią, że Żydzi „instrumentalnie wykorzystują holokaust dla swoich celów”.
Warunkiem dobrej spowiedzi jest rzetelny rachunek sumienia, mocne postanowienie poprawy, szczere wyznanie grzechów i zadośćuczynienie za popełnione przewinienia. Przytoczone fakty w dużej mierze wyjaśniają, dlaczego historię Niemiec po 1945 roku, w ślad za bł. kardynałem Wyszyńskim, można określić jako dzieje narodu, który wciąż czeka na dobrą spowiedź.
***
Tekst pochodzi z książki prof. Grzegorza Kucharczyka "III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść", wyd. Biały Kruk
III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść
Rzesza Niemiecka istniała tylko w okresie 1933–1945, ale bardzo mocno zapisała się w historii. Mocno i wyjątkowo niechlubnie. Gdy się ją wspomina, przychodzą na myśl druty kolczaste, niemieckie obozy zagłady, wojenna pożoga, grabież, ruiny. Do tego dochodzi pogarda dla tych, których zbrodnicza ideologia nazistowska określała jako „podludzi” i których należało likwidować w imię czystości rasy.
Pamięć Warszawy
Warszawa – dumna stolica naszego narodu nie miała łatwej historii, zwłaszcza w XX w. Równocześnie jednak Warszawa stała się symbolem niezłomnej polskiej niepodległości. Tu w 1918 r. siedzibę znalazły najwyższe polskie władze. Stąd grzmiały w 1939 r. słowa, że polski honor jest bezcenny, a mieszkańcy naszej stolicy powstali w 1944 r. przeciw okupantom, nie mogąc dłużej znieść zniewolenia.
Rok 1939. Od beztroski do tragedii
Dla Polski rok 1939 był rokiem przedziwnym; przede wszystkim tragicznym, gdyż agresja na nasz kraj Niemiec dokonana 1 września, a następnie Związku Sowieckiego – 17 września spowodowała śmierć milionów rodaków jak również zamordowała prężnie rozwijającą się II Rzeczpospolitą. Ten straszny rok kojarzy nam się zatem głównie z początkiem II wojny światowej.
Odsiecz z nieba. Prymas Wyszyński wobec rewolucji
Rewolucja! Co naprawdę kryje się za tym pojęciem? Ta książka demaskuje fałszywe hasła, utopijne założenia i okrucieństwo wszystkich rewolucji; od protestanckiej i francuskiej poprzez bolszewicką, nazistowską i lat 1960. aż po wiek XXI, w którym prowadzona jest kolejna rewolucja światopoglądowa. Prof. Grzegorz Kucharczyk obnaża kulisy każdej rewolucji; ich brutalność, bezwzględność i bezbożność.
Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku
Oto dzieło wybitnego i wszechstronnego historyka, które czyta się jak pasjonującą powieść. Sięgając po Blask Rzeczypospolitej, każdy, kto w jednej książce chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość. A dzieje te są długie, żywe i imponujące. Historia nasza, jak każdego wielowiekowego kraju, obfituje we wzloty i upadki. Może napawać dumą i podziwem, ale też przestrzegać przed niebezpieczeństwami.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.