100. rocznica urodzin Zbigniewa Herberta. Wspomnienie wielkiego poety

Nasi autorzy

100. rocznica urodzin Zbigniewa Herberta. Wspomnienie wielkiego poety

Herbert przez wiele lat wymieniany był jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla. Niestety, nigdy jej nie otrzymał... Fot. East News/Jacek Skarżyński Herbert przez wiele lat wymieniany był jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla. Niestety, nigdy jej nie otrzymał... Fot. East News/Jacek Skarżyński Nawet oficjalne uznanie, rocznice i jubileuszowe obchody nie powinny zacierać rysów twarzy poety, komplikacji jego losów i twórczości, a także napięć i konfliktów, które wokół niego powstawały. Nie powinny też tworzyć sztucznego i uładzonego pośmiertnego wizerunku, niczym nagrobka lub pomnika kogoś, kto jest już klasykiem, przyswojonym i spożytkowanym, nieraz użytecznym, a nieraz zawłaszczanym dla innych służb, celów czy interesów. Zbigniew Herbert nie bardzo nadawał się na monumentalnego klasyka, mimo że jego poezja ma wiele rysów klasycyzmu. Trudno też sobie wyobrazić jego czoło przyozdobione laurowym wieńcem bez ironicznego komentarza, który sam się narzuca. Podsuwa go duch twórczości Herberta.

Poezja świadectwem życia

Poeci bywają samotni podwójnie: nierozumiani za życia, pomijani wraz ze swym dziełem po śmierci. Choć twórczość Zbigniewa Herberta została doceniona już za jego dni, nie kwestionuje się jego zasług poetyckich, ale podważa jego postawę, odbiera mu się prawo do własnego głosu i wyboru. Tymczasem Herbert był jednym z nielicznych współczesnych polskich poetów, których dzieło związane było z ich życiem nierozerwalnie  – wynikało z niego i zarazem je potwierdzało. Był jednym z nielicznych wybitnych poetów, którzy żyli na miarę głoszonych przez siebie słów i byli zarazem wybitnymi ludźmi. Jego twórczość do końca pozostała wierna postawom moralnym i obywatelskim swego poety, stając się ich dokumentem.

Zbigniew Herbert okazał się poetą kondycji ludzkiej postawionej wobec największych totalitarnych wyzwań naszego wieku; przekazał świadectwo człowieka, który im sprostał. Nigdy nie podkreślał własnych zasług, wprost przeciwnie, często je pomniejszał, ironicznie odnosząc się do swej osoby i twórczości. Nie nadawał się na pomnik, jak sam zauważył, wskazując na małość czasów, w których żył. Podkreślał, że nie miał takich zasług jak inni przedstawiciele jego pokolenia – uczestnicy wydarzeń września 1939 i sierpnia 1944 r. – które ginęło w czasie wojny i zaraz po niej, płacąc w więzieniach i lasach za „wyzwolenie”, a po upadku jednego totalitaryzmu musiało żyć pod kolejnym zniewoleniem.

Herbert czuł się zobowiązany wobec ludzi, którzy własnym życiem lub cierpieniem płacili za życie następców. Duża część jego poezji jest spłatą – zbyt skromną, jak uważał – tych zobowiązań. Jest też świadectwem wspólnych, tragicznych doświadczeń trwania w „jądrze ciemności” – prób oporu i przetrwania, zachowania twarzy, przyzwoitości i elementarnego człowieczeństwa w obliczu niedawnych jeszcze horrorów. Herbert wytrwał do końca, nawet wtedy, gdy nastała wolność i zdawało się, że zło minęło, i wszyscy poczuli się zwolnieni – z poprzednich zobowiązań, wierności, poczucia smaku, lojalności wobec ludzi i ideałów wcześniej tak wysoko podnoszonych.

Mimo wzniosłego przesłania poezja Herberta nie jest jednak ani jednoznacznie monumentalna, ani jednowymiarowo heroiczna. Nie trzeba jej odbrązawiać czy kontestować. Jest wystarczająco zróżnicowana, złożona i po prostu mądra – sama się wyjaśnia, oświetlając przy tym postawę samego autora. Świat Herberta jest wielokształtny. Wiele w nim ironii i poczucia humoru, dramatycznej, groteskowej nieraz komplikacji, dystansu do świata i siebie w nim, do swej twórczości. Przede wszystkim jednak jest w dziele Herberta świadectwo uporczywego poszukiwania sensu i prawdy. Poezja Herberta staje się przestrzenią wielkiego, ostatecznego sporu o miejsce człowieka i człowieczeństwa po doświadczeniach totalitarnych, z którego ma się wyłonić jakaś poetycko wyrażona ludzka postawa i prawda.

Cena wierności

Herbert należał do nielicznych pisarzy i intelektualistów, którzy w czasach PRL-u nie ulegli pokusom komunizmu. Potem niełatwo mu było więc uznać, że porządek III Rzeczypospolitej faktycznie zerwał z dawnym systemem. Czy musiał zgadzać się na układ polityczny powstały po okrągłym stole i wyborach 1989 roku? Czy w świetle swej dotychczasowej, konsekwentnej drogi miał zgodzić się na kompromis lewicowej opozycji z postkomunistami, popierać tych przywódców byłej opozycji, którzy usprawiedliwili z góry generałów stanu wojennego? Nie mógł się na to zgodzić, zwłaszcza, że sytuacja nie wymagała aż takich kompromisów.  

Musiał więc rozejść się z tymi, których przedtem szczerze podziwiał i popierał. Jednak to nie on zdradził ideały wolności i niezależności, to część opozycji pogrzebała cele i ideały, które wcześniej głosiła i o które walczyła. Opozycja, która w latach 1970. i 1980. wyniosła Herberta – bez jego udziału – na piedestał barda i moralisty (co jakoś wówczas nie było wstydliwe), zaprzestała uznawania jego wyborów i postaw po roku 1990. Mało tego, zastosowała wobec niego swą znaną strategię przemilczenia i wykluczenia. Nie tylko usunęła go ze swego towarzystwa, co byłoby jakoś zrozumiałe, ale też z życia publicznego. Za życia skazała go na śmierć cywilną.

Gdy postkomuniści, nazywający się w nowej rzeczywistości socjaldemokratami, ponownie doszli do władzy, Herbert po kilku latach milczenia nie mogąc już znieść demagogii i hipokryzji, wyraził publicznie swój sprzeciw – zwłaszcza wobec środowiska „Gazety Wyborczej”, w szczególności wobec Adama Michnika. Przypomniał także o swym dawnym sporze z Czesławem Miłoszem. To nie były tylko konflikty personalne, do czego u nas chętnie sprowadza się wszelkie zatargi, a konflikty o wyznawany w życiu system wartości. Była to zarazem odmowa zgody na jakąś – znów – pozorną rzeczywistość, politycznie i towarzysko kreowane wzorce i autorytety, na medialną moralność. Zbigniew Herbert miał do tego prawo.

We władzy demiurgów

Przypadek Herberta ujawnia zasadniczą w naszym życiu umysłowym i uczuciowym trudność – brak umiejętności prowadzenia dyskusji i sporów oraz nawiązywania dialogu. Nie umiemy rozmawiać obiektywnie o poglądach, postawach, ideach czy wzorcach, gdyż nadmiernie je personalizujemy. Odnosimy je do osób, które je wyrażają, zdaje nam się, że są od nich nieodłączne i nie mogą być wspólne. Nie jest wtedy ważne, co się mówi, lecz kto mówi, toteż każda dyskusja zamienia się w spór personalny, a nawet konflikt między osobami czy grupami. Zdanie krytyczne, odmienne, często wydaje się zamachem na czyjąś godność lub integralność, a ocena poglądu czy postępowania narusza jakoby prawa danej osoby lub grupy. Polskie życie umysłowe przybiera nieraz postać groteskowego widma, bo panują w nim odwrócone reguły gry i irracjonalne zachowania, które mocą silniejszego są stanowione jako zasady najbardziej racjonalne i jako najwyższe standardy.

Jednym z głównych konfliktów po 1990 roku, spychanym w społeczny niebyt, przemilczanym, był niezałatwiony do dziś spór między pierwszą opozycją niepodległościową, wywodzącą się jeszcze z czasów wojny – walczącą najpierw z niemieckim faszyzmem, a później z sowieckim komunizmem, która w III RP nie uzyskała właściwie należnych praw politycznych – a późniejszą opozycją pochodzącą z kręgu ludzi, którzy najpierw współpracowali z komunizmem, a gdy później, jak zauważył Herbert, nikt rozsądny komunizmu nie mógł już popierać, odeszli od Zbigniew Herbert (1924-1998), poeta, eseista, dramatopisarz, jeden z najwybitniejszych polskich twórców. fot. z miesięcznika WPiS. Zbigniew Herbert (1924-1998), poeta, eseista, dramatopisarz, jeden z najwybitniejszych polskich twórców. fot. z miesięcznika WPiS. niego. Była to więc niejako opozycja wewnętrzna, w ramach samego systemu, reformatorska i rewizjonistyczna, głosząca najpierw hasła „socjalizmu z ludzką twarzą”, ideologię jakiegoś potwora – jak powie Herbert – a później hasła opozycji demokratycznej.  

Po 1989 roku zawarła ona z łatwością, choć raczej wstydliwie i bez rozgłosu, kompromis z postkomunistami uznawanymi wcześniej za wrogów. Był to właściwie jej powrót do socjalistycznych korzeni, rzecz sama w sobie może nawet zrozumiała, bo oznaczała jakąś rewizję PRL-u, ale niestety prowadziła do zamętu – zjawiska o wiele groźniejszego. Konflikt ten był nie tylko polityczny, okazał się zderzeniem dwóch odmiennych światów, różnych światopoglądów i systemów wartości. To, że taki spór, może nieunikniony po półwieczu systemu sowieckiego, na nowo rozgorzał, nie było rzeczą najgorszą. Dużo gorsze było to, że udawano, iż sporu wcale nie ma. Około 1990 roku usilnie zacierano jego ślady, chcąc dowieść, że układ z postkomunistami i ewolucja systemu po PRL to dla Polaków jedyne wyjście.

Szczególnie przewrotnym było, że opozycja mieniąca się demokratyczną, sprzymierzona z postkomunistami, odmawiała prawa istnienia swym przeciwnikom politycznym. Z powodzeniem tolerowała wczorajszego wroga, ale niedawnego sprzymierzeńca usuwała z życia publicznego. Głosiła tolerancję, ale dla swoich, pluralizm, ale z wykluczeniem niewygodnych. Koncesjonowała prawo do demokracji, znów kreowała jedynie słuszny świat z własnych haseł, norm-nienorm, wartości i antywartości zarazem. Dawne hasła i idee szybko wyprzedano lub wymieniono na nowe, wymierne w realnych walutach. Jak dawniej nie zapomniano i o duszy, w końcu sama materia nie wystarcza – wszak wszystko sprowadza się do władzy nad duszami. Powróciło więc wywodzące się z PRL-u myślenie partyjne i egoistyczno-grupowe, wyznaczające standardy poprawności i wykluczenia, utrwalające polityczne normy, kto jest przeciwnikiem, obcym, prawicą, kimś niższym i zbędnym.

Próba ubezwłasnowolnienia

Gdy po 1990 roku Herbert zdecydowanie opowiedział się przeciw kompromisom III RP z postkomunizmem (nazwał to neokomunizmem), spotkał się z dobrze znaną już strategią dawnych przyjaciół, którzy teraz doszli do władzy. Charakterystyczny typ mentalności i moralności, właściwy dla tej formacji, obnażył dość banalny mechanizm: przeciwnik jest obrazem własnych lęków, błędów, uprzedzeń, problemów. Kreuje się go jako ofiarę własnych ograniczeń i kompleksów, dla siebie zachowując same zalety. Zarzuca się nietolerancję innym, nie dostrzegając własnej wobec tych, co inaczej wybrali. Widzi się u innych zamknięcie, ksenofobię i kompleksy, ale nie dostrzega tego we własnych układach i towarzystwach wszechstronnej samopomocy. Posądza się o najniższe uczucia, zwłaszcza o osławioną nienawiść tych, którzy nie podzielają naszych wyborów i postaw, czyli po prostu nas nie popierają, nie widząc własnej, posuniętej aż do nienawiści niezgody wobec wszystkiego, czego nie można sobie podporządkować, czym nie można zawładnąć.

Próba przyswojenia i przystosowania Herberta do nowej politycznie misji nie skończyła się wraz z jego śmiercią. Chciano nie tylko ubezwłasnowolnić go za życia, ale i po śmierci odebrać mu dobre imię, spróbować odwetu niszcząc pamięć o nim. Posunięto się nawet do podejrzeń najniższych, do sugestii choroby umysłowej. Jeden z usłużnych żałobników pospieszył z taką diagnozą już nazajutrz po śmierci Herberta (nieszczęsny wywiad z Katarzyną Herbert w „Gazecie Wyborczej”), stworzoną pewnie ad usum Delphini i dla potomnych. Oto ubezwłasnowolniony poeta, który nie wiedział, co mówił i co robił. Według tej odkrywczej, a prostej diagnozy, budzącej niesłusznie uśpione wspomnienia, chorym jest oczywiście ten, kto ma tzw. poglądy prawicowe. Nieszczęsny kraj, w którym parę milionów ludzi cierpi na syndrom dexteritis acuta. Chciałoby się zawołać: Lekarzu, lecz się sam! Obyśmy mieli jak najwięcej takich chorych jak Herbert i jak najmniej służby zdrowia rodem z GW.

Zgodnie z owym mechanizmem projekcji Herbert został zawłaszczony przez niecną i zaborczą prawicę, którą jest tak okropna, że można już straszyć nią niegrzeczne dzieci. A przecież wiadomo, że sam poeta zdecydował się na współpracę z „Tygodnikiem Solidarność”, udzielił tam wywiadu i tam publikował, jak wcześniej wypowiadał się w „Hańbie domowej” Jacka Trznadla, a nie mógł samodzielnie wypowiadać się w „Gazecie Wyborczej”. Również tzw. prawica zachowała się po śmierci Herberta, jak sądzę, zupełnie poprawnie i politycznie. Film Jerzego Zaleskiego o Herbercie, krytykowany przez rozlicznych teraz strażników jego dobrej pamięci, którzy dość schizofrenicznie opowiadali o jego chorobie, jest próbą przedstawienia sylwetki nie tyle poety, co człowieka i obywatela. To portret żywego człowieka o skomplikowanym charakterze, który bywał niepoprawny, ale i wielki, miał niełatwe życie, bo wiele ryzykował w nieludzkich czasach. To portret nie hagiograficzny i nie upozowany, niejednoznaczny, bo nie retuszowany, nie dający się łatwo i przyjemnie skonsumować. Jeśli kogoś obrażał, jak można było usłyszeć, a nie powinien, to przecież nie pamięć Herberta, a co najwyżej uczucia wielbicieli Adama Michnika i Czesława Miłosza, o których padają z ekranu twarde słowa poety.

Ze środowiska GW wypłynął też specyficzny dla tej gazety donos dziennikarski na Herberta. Anna Bikont i Joanna Szczęsna wykorzystały do tego Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, z którym zrobiły wywiad w 2000 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią pisarza. Zamierzały wybadać go prowokująco, co same przyznają w swej książce „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu”, o stosunek do Herberta, podsuwając Herlingowi podejrzenie, jakoby Herbert, mający nieposzlakowaną opinię pisarza wolnego od komunistycznych wpływów, nie był jednak taki nieskazitelny. Rozmawiał bowiem, co miało oznaczać, że się kontaktował, z oficerami SB przed swymi wyjazdami zagranicznymi. Autorki chciały rzucić cień podejrzenia na zbyt świetlaną, ich zdaniem, postać poety, zasiać wątpliwości w umyśle jego przyjaciela Herlinga-Grudzińskiego. Skądinąd wiadomo, że Herbert nie ukrywał tych przymusowych kontaktów z esbecją, informował jednak o nich znajomych i przyjaciół, by uprzedzić ewentualne rozgrywki SB.  

Po ogłoszeniu wywiadu Herling-Grudziński opublikował swe oświadczenie w dzienniku „Życie”: „Panie, które odwiedziły mnie w Neapolu, wykonując plan przygotowany, moim zdaniem, przez Adama Michnika, chciały, cytując list Herberta, rzucić na niego cień. (...) Niewiele można zrobić wobec manipulacji. Ale możemy przynajmniej bronić tej cząstki prawdy, jaką znamy, jaką zbadaliśmy, jaką przekazujemy w swoim świadectwie. Jeszcze raz proszę, aby tę rozmowę opublikowaną na łamach ‘Gazety Wyborczej’ uznać za nadużycie, będące konsekwencją mojego błędu. Powinienem był podczas tej rozmowy sparafrazować histeryczny okrzyk Adama Michnika: ‘Odpieprzcie się od generała!’. Powinienem był odpowiedzieć paniom śledczym: ‘Odpieprzcie się od Herberta!’”.

Dzieła Herberta i pamięci o nim nie da się zamknąć w żadnych, nawet pozłacanych, klatkach poprawności, polityki, ideologii, czystego artyzmu czy czystej literatury, przesłanie jego poezji przekracza bowiem cały ten zgiełk, furię i chaos czasu współczesnego, a także jego walki i spory, banał i komunały. Ono przetrwa, bo poszukując trwalszego porządku, przekracza także granice samej poezji, odwołując się do tego, co wspólne wielu ludziom wszystkich czasów.

***

Powyższy artykuł dr. Marka Klecela ukazał się w miesięczniku "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" nr 98. 

***

Zbigniewowi Herbertowi poświęcone są także audycje Tomasza Wybranowskiego z Radia Wnet. Można ich wysłuchać TUTAJ. 

***

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" oraz po tomiki poezji: 

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2024 roku (5 numerów od lipca do grudnia włącznie w tym jeden podwójny)

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2024 roku (5 numerów od lipca do grudnia włącznie w tym jeden podwójny)

 

Prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2024. Wydanie papierowe

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2024. Wydanie papierowe

 

"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku. 
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.

WPIS 09/2024 (e-wydanie)

WPIS 09/2024 (e-wydanie)

 

Ukazał się już najnowszy, wrześniowy numer miesięcznika „Wpis”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa wyselekcjonowany zbiór felietonów powiązanych z aktualną tematyką, wywiady z wybitnymi osobistościami z dziedziny polskiej nauki (choć nie tylko), jak również całą serię artykułów historycznych, nawiązujących do bieżących rocznic.

Na Powrót. Wiersze

Na Powrót. Wiersze

Bogusław Dopart

Zamieszczone w tym tomie wiersze powstały na przestrzeni wielu lat; mimo swej różnorodności tematycznej stanowią spójną całość. Sam Autor określa ten zbiór mianem „cyklu poetyckiego o duszy w czterech częściach: metafizycznej, katastroficznej, eschatologicznej oraz odrodzeniowej (rewitalizacyjnej)”.

Dziecięce zabawy

Dziecięce zabawy

Justyna Chłap-Nowakowa

Justyna Chłap-Nowakowa – pracuje w Akademii Ignatianum w Krakowie. Zajmuje się historią literatury emigracyjnej XX w. oraz tradycjami kultury polskiej. Opublikowała m.in. monografię Sybir, Bliski Wschód, Monte Cassino. Środowisko poetyckie 2.

Sándor Petőfi. Lutnia i miecz

Sándor Petőfi. Lutnia i miecz

 

Sándor Petőfi żył krótko, niespełna 27 lat. Zginął jako adiutant gen. Józefa Bema w okrutnej bitwie z przeważającymi wojskami rosyjskimi pod Szegeszwarem, w gorący lipcowy dzień 1849 roku. Ten młody bohater nie odszedł jednak w zapomnienie, bowiem pozostawił po sobie obfitą spuściznę literacką, która do dziś stanowi tyleż patriotyczną, co romantyczną inspirację Węgrów. Zważywszy na wiek poety, bogactwo jego twórczości jest zdumiewające.

János Pilinszky. Kamień i chleb. Wybór poezji i prozy

János Pilinszky. Kamień i chleb. Wybór poezji i prozy

János Pilinszky, Jerzy Snopek

János Pilinszky (1921–1981) należy do najbardziej cenionych węgierskich pisarzy XX w. Jeszcze za życia uznano go za czołowego reprezentanta swego pokolenia, otaczając niemal kultem. Jego twórczość, zwłaszcza tajemnicza i przejmująca poezja, wywierała na Węgrów jakby nadprzyrodzony wpływ.

Poezje zebrane. Tryptyk rzymski

Poezje zebrane. Tryptyk rzymski

Jan Paweł II, Adam Bujak, Marek Skwarnicki, Karol Wojtyła

Wielkie Wydanie Jubileuszowe! Album na 25 rocznicę Pontyfikatu i na 83. urodziny Ojca Świętego! Zawiera wszystkie wiersze i poetyckie medytacje, jakie napisał Karol Wojtyła oraz bestseller Jana Pawła II "Tryptyk rzymski". Książka ta to dokument nie mający precedensu w historii polskiej literatury.

Podwawelska kolęda. Poezja Leszka Długosza i fotografia Adama Bujaka

Podwawelska kolęda. Poezja Leszka Długosza i fotografia Adama Bujaka

Adam Bujak, Leszek Długosz

Adam Bujak, Leszek Długosz. Dwaj wielcy artyści krakowscy o olbrzymim dorobku, którzy wychowali się u stóp Wawelu. Ich twórczość – fotografia i poezja – związana jest ściśle z tradycją zarówno prastarej stolicy Polski, jak i całej naszej Ojczyzny. To twórczość głęboko przesiąknięta wiarą, cechująca się liryzmem, pięknem obrazu i słowa.

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.