Wodzowie Polski. Szlakami chwały oręża polskiego

Niezmierzone jest bogactwo polskiej historii! Gdyby jednak oprzeć się tylko na przekazach medialnych, to nasze dzieje wyglądałyby mizernie i siermiężnie. Tak samo szkolne lekcje historii wieją nudą dzięki zubożonym do minimum zakresom nauczania oraz wyjątkowo prymitywnym podręcznikom. Historia w szkołach odarta została z narracji, z autorytetów, a przede wszystkim z bohaterstwa i patriotyzmu. Nie podkreśla się także, iż dzieje naszego kraju i narodu liczą sobie już jedenaście wieków. A należymy przecież do najstarszych nacji i najstarszych państw w Europie. Pisali o tym liczni nasi historycy, i to nawet podczas 123 lat zaborów. Można powiedzieć, że im większa była opresja wrogów zewnętrznych, tym żywsze i bogatsze stawało się polskie piśmiennictwo historyczne. Nie tylko literaci, jak Henryk Sienkiewicz, tworzyli ku pokrzepieniu ducha i serc, czynili to także liczni badacze dziejów. Wielu z nich posługiwało się niezwykle atrakcyjnym językiem literackim, w związku z czym ich dzieła były chętnie i powszechnie czytane. Pozostały też aktualne w swej wymowie, ponieważ polscy historycy opierali swoje prace na poszukiwaniu prawdy. Stąd pomysł przywołania ich prac, ich książek i zaprezentowania ich czytelnikowi XXI wieku. Tak zrodziła się seria wydawnicza „Polskie Dzieła Historyczne”, której pierwszym reprezentantem są właśnie „Wodzowie Polski”, noszący znamienny podtytuł „Szlakami chwały oręża polskiego”.

Dni chwały i zwycięstw orężnych Rzeczypospolitej mają specjalną wymowę. Zagrożeni od Wschodu i Zachodu w pokojowym rozwoju państwa, musieliśmy mieczem i szablą podpierać słupy naszych granic. W zwycięstwach naszych triumfował duch narodu, który nawet w chwilach najcięższych upadków brał górę nad prywatą, nad egoistycznym interesem jednostki. Tymi, w których ogniskował się ten duch narodu i potężniał – byli nasi wodzowie. Nie tylko dowódcy zwycięskich armii, ale wodzowie narodu, symbole duchowej tężyzny i triumfującej nad tragicznym nieraz splotem małostkowych interesów potęgi idei. Nasze zwycięstwa i nasi wodzowie winni być źródłem rzeźwiącym, z którego czerpiemy wiarę w wartość narodu. I może dziś w chaosie zdarzeń, w plątaninie pojęć, wśród dyszących nienawiścią instynktów, warto wrócić myślą do tych, którzy reprezentują wartości stałe i najwyższe, którzy byli i są wcieleniem najwyższej potęgi państwa i sił duchowych narodu – do wodzów Polski.

Wstęp: Wodzowie i politycy        

7

Bolesław Chrobry

9

Władysław Jagiełło

23

Władysław III Warneńczyk

35

Jan Tarnowski

45

Stefan Batory

55

Stanisław Żółkiewski

67

Jan Karol Chodkiewicz

91

Władysław IV

113

Stefan Czarniecki

127

Jan III Sobieski

141

Kazimierz Pułaski

159

Tadeusz Kościuszko

173

Książę Józef Poniatowski        

193

Jan Henryk Dąbrowski

211

Józef Chłopicki

229

Jan Skrzynecki

245

Ignacy Prądzyński

253

Józef Bem

263

Romuald Traugutt

283

Józef Hauke-Bosak

307

Józef Piłsudski

323

 

Bolesław Chrobry  966/967–1025

 

W X–XI w. odbywa się w Europie proces powstawania właściwych państwowości, zakreślania granic terytorialnych, konsolidowania i kształtowania się społeczeństw, proces przetwarzania się luźnych grup w jednolite organizmy. Tyczy się to przede wszystkim Europy Wschodniej, gdzie stosunki były zupełnie nieustalone, gdzie związki państw wyłaniały się dopiero z plemienno-rodowych organizacji i groziły rozpadem. Ta połać Europy nie posiadała swych narodowych i państwowych tradycji jak Zachód, gdzie żyła silna państwowotwórcza tradycja Imperium Rzymskiego.

Młode te społeczności posiadają duży rozmach i wielką siłę ekspansywną.

Rozmach etniczny, rasowy natrafia na ustalony przez historyczne warunki stan rzeczy: silne już państwo niemieckie, zwartą organizację kościelną itp.

Epoka to niezwykła, pełna przeobrażeń, walk i zmagań. Posiada swych ludzi i swe wielkości. To również i epoka wojenna – ma swych świetnych wodzów.

Ludy wypełniają swą wielką misję. Przywódcy uosabiają już nie drzemiące, lecz z siłą występujące instynkty i konieczności historyczne.

Europa przechodzi przez fazę przełomową, która zakreśli ramy całego średniowiecza. Na czele wszystkich prawie państw i społeczności tego okresu stoją władcy potężni, z wielkim rozmachem realizujący cele epoki: wytworzenie jednolitych organizmów państwowych i nadanie im linii rozwoju. Wszyscy oni – to twórcy i organizatorzy społeczności.

Każdemu z tych władców-twórców sądzone było przebyć życie w ciężkich i znojnych bojach, by wywalczyć stałe granice terytoriom, które będą granicami ich państw przez długie lata i wieki. Sami oni w walkach dopiero krystalizują swe zadania. Ekspansja ich nie posiada granic, określą je dopiero walki i zmagania.

Znad Dunaju raz po raz uderza nawała węgierskich najazdów; cały świat północny nawiedzają zbrojne wędrówki walecznych Normanów, szukających terenu, by dać ujście swemu nieokiełznanemu temperamentowi.

Duchowe prądy Rzymu i Bizancjum ścierają się z równą zdawałoby się siłą, w orbitę swych wpływów, tarć i interesów wciągając państwa. Państwa szukają mocnego zaczepienia, ustalają kierunki swego rozwoju. Wielcy Ottonowie próbują przenieść punkt ciężkości Niemiec na półwysep włoski; na Rusi wciąż jeszcze żywa jest idea Świętosława przeniesienia stolicy z Kijowa nad Dunaj do bułgarskiego Perejasławia; potężny Kanut Wielki podbija odległe kraje, Dania, Anglia i Norwegia są w jego posiadaniu, wydaje się, iż zostanie utrwalona wielka potęga zachodnich Normanów. Na tronie kijowskim zasiada bezwzględny i znakomity organizator państwa Włodzimierz Wielki, ugruntowuje Kościół grecki, zakreśla Wschodowi odrębną od zachodu linię duchowego rozwoju.

Na Węgrzech rządzi przedsiębiorczy Stefan, nadając swemu państwu potęgę. Na Dalekim Wschodzie wielki Bazyli II wyprowadza Bizancjum z anarchii i odmętu, opierając swe państwo o Dunaj, Syrię i Kaukaz, kusząc się o wpływy w Rzymie i rywalizując z wielkością Ottonów.

Każdy z tych wielkich władców prowadzi wojny na wszystkie strony, prowadzi je również z własnym otoczeniem, nawet z własną rodziną o prawa do tronu. Nadzwyczajnej trzeba było energii, nadludzkiej intuicji, potężnej woli, nieugiętego charakteru, by w wirze intryg zewnętrznych i wewnętrznych, w chaosie wojennym ocalić własną głowę, zapewnić sobie konieczne środki do władzy, nie zagubić państwa i jego istnienie utrwalić.

Na szali wypadków tej niezwykłej epoki zaważyła i Polska. Nabrawszy rozmachu za Mieszka I, wyłoniwszy się z niepospolitą siłą ze świata słowiańskiego, złączywszy się z zachodnim Kościołem chrześcijańskim, dąży teraz do konsolidacji i zakreślenia ram swego rozwoju. Posiada swego wielkiego władcę i rycerza, co uosabia jej aspiracje i instynkty, tęsknoty i konieczności.

„Czuł ten król powołanie swoje… Czuł, że ma Polskę chrześcijańską na świat wydać – stąd tyle troskliwości o Kościół; że powinien Polskę słowiańską stworzyć, stąd taka nienawiść ku Niemcom, tyle zabiegów koło Czech i Rusi; że na koniec Polskę potrzeba w polityczne ciało ubrać, odosobnić od obcych żywiołów pogranicznych, stąd owe sławne słupy. Instynktem odgadywał cel…”.

Był nim Bolesław Chrobry.

Bolesław Wielki urodził się w 966 lub 967 r. z Mieszka I i Dąbrówki, księżniczki czeskiej, co w wianie przyniosła Polsce religię chrześcijańską. Do postrzyżyn, więc do 7. roku życia, wychowuje go matka. Wpaja w syna zasady wiary, której była w Polsce pierwszą apostołką. Sama go uczy słów Ojcze nasz i Wierzę w Boga. Na dwóch zasadniczych elementach opierała się wiara zaszczepiona Bolesławowi przez Dąbrówkę. Pierwszy – to świat fantazji i bezgranicznej łatwowierności, tak przemożnie cechujący kultury pierwotne, to czynnik emocjonalny. Proste, a jednocześnie wzniosłe zasady nowej wiary głęboko zapadły w duszę wrażliwego chłopca. Do końca życia będą mu przewodziły. Drugi – to świat wiary chrześcijańskiej, oparty na mocnej hierarchii kościelnej, silnym i niewzruszonym autorytecie. Z niego wypływała niezachwiana wiara w cały porządek obyczajowy, społeczny i polityczny, związany z zasadami religii papieskiej. Formalne, zewnętrzne posłuszeństwo wobec Kościoła łączy się z posłuszeństwem dla władz naczelnych w państwie. Widomymi symbolami religii są: papież w sferze kościelnej i monarcha, cesarz lub król, w politycznej. Religia więc chrześcijańska wpaja w Bolesława głęboką wiarę w jego posłannictwo polityczne, w jego władzę nad plemionami, które podlegają jego zwierzchnictwu.

Zasady te Bolesław miał silnie wpojone, kieruje się nimi do końca swego życia.

Pierwsze lata Bolesława upłynęły w otoczeniu matki, sióstr, ciotek, piastunek i całego dworu księżny. Otoczenie to wyrobiło w nim pewną uczuciowość, wyniósł z lat dziecięcych bujność krwi, gorącą namiętność i zdolność do szerszego życia.

Postrzyżyny stały się pierwszym przełomem w jego życiu.

Od tej chwili wpływ kobiet na młodego chłopca ustał. Przechodzi pod opiekę męską, przygotowuje się do zawodu rycerza i księcia.

Przy uroczystych postrzyżynach otrzymał chłopiec tytuł księcia i przeszedł na wychowanie ludzi rycerskich, na czele których stal piastun, będący zaufanym człowiekiem Mieszka. Niebawem po tym obrządku książę-ojciec wysyła Bolesława do Kwedlinburga na dwór cesarza niemieckiego w roli zakładnika. Kilka lat upływa małoletniemu księciu z dala od kraju, w otoczeniu obcych mu ludzi. Tu nauczył się języka niemieckiego, zapoznał się ze zwyczajami i obyczajami Niemców.

Po powrocie do kraju dalej kształci się pod okiem pedagoga-piastuna. Nie pobiera nauk teoretycznych, przechodzi pod okiem swego wychowawcy szkołę życia, otrzymuje wykształcenie praktyczne.

Gdy miał lat 10, odumarła go matka – został więc pozbawiony resztek wpływów kobiecych.

Od 12. roku życia młody książę staje się już prawie rycerzem. Otrzymuje pas rycerski z mieczykiem i przechodzi szkołę rycerską, by, wtajemniczony już we wszystkie arkana sztuki rycerskiej, w 18.–22. roku życia być pasowanym na prawdziwego rycerza.

W wieku więc 12–18 lat ćwiczy się młody książę w rzemiośle rycerskim. Wówczas to posiadł sztukę mistrzowskiego władania mieczem. Przyswaja sobie również sztukę inżynierską. Przyszły władca i wódz musi posiadać znajomość sypania wałów i budowania grodów, musi znać nie tylko fortyfikację grodów, ale zasieki i zastawy po lasach i kniejach.

Młody książę nie chował się samotnie – dobrano mu orszak rówieśników z najznakomitszych rodów. W ich kole przebywał, z nimi zaprawiał się do boju. Posiadał więc młody Bolesław miniaturową drużynę, która z czasem miała się rozrosnąć i stać się zawiązkiem prawdziwej drużyny księcia i króla. To wdrażanie do rycerskiego stanu nie odbywało się w jednym miejscu, na dworze księcia. Chłopiec ze swym dworem, równie chłopięcym jak on sam, objeżdżał cały kraj. Poznawał wszystkie dzielnice, te bliższe i te najodleglejsze. Szczególną uwagę zwracano na połacie nadgraniczne. W objazdach tych bardzo często zdarzało się, iż trafiano nad granicą na walki, młody książę brał w nich wówczas bezpośredni udział. A gdy tylko w którejkolwiek części kraju zabrzmiało echo prawdziwej wojny, wysyłano tam młodego księcia, by swą obecnością zagrzewał rycerzy do boju, by na własne oczy ujrzał bój krwawy, by przyzwyczajał się do ciężkich walk, by zrósł się z nimi. Praktycznie uczono młodego księcia sztuki wojowania, której przecież miał poświęcić całe swe życie.

Opinie o produkcie (2)

Świetny pomysł na publikowanie starych wartościowych pozycji w nowej szacie graficznej i z nową ikonografią!

22 marca 2023

Uwielbiam takie książki. Kupię na pewno.

4 października 2023
do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl