Piękno zdeptane, kult brzydoty

Popularny autor i publicysta Janusz Szewczak znany jest od dawna z nieustępliwej walki z wypaczeniami zachodniej cywilizacji, do której przecież i my, Polacy, należymy od tysiąca lat. Ta książka jest tego najlepszym dowodem. Niektórzy twierdzą, że cywilizacja nasza jest w stanie upadku. Autor jest również tego zdania, ale w przeciwieństwie do wielu pesymistów uważa, że z tego upadku można się jeszcze wydźwignąć. Aby jednak to nastąpiło, konieczna jest dogłębna analiza kryzysu, ustalenie jego przyczyn. Jednym z najbardziej rzucających się w oczy skutków załamania cywilizacyjnego jest triumf brzydoty – tak w sztuce, jak i w naszym życiu codziennym.

Wielkim problemem jest nie tylko dewastacja piękna, lecz swoisty kult brzydoty widoczny w publikatorach specjalistycznych oraz w mass mediach, a także w światowych i krajowych galeriach, gdzie bohomazy lub ordynarne prowokacje plastyczne osiągają niebotyczne ceny. Szpetota opanowała teatry, wulgarność przelewa się przez karty nowoczesnych powieści, ekrany epatują przemocą i wyuzdanym seksem, życie publiczne pełne jest wyjątkowej ordynarności. Deptanie piękna odbywa się w rytm ideologii gender i innych lewackich koncepcji życia.

Nie może nam być zatem obojętne, że brzydota, a nawet ohyda, doświadcza swoistego kultu – jest to bowiem wyraz stanu duszy i umysłu wielu ludzi. Ludzi zagubionych, oderwanych od Boga, od tradycji, od sprawdzonych, odwiecznych wartości. Ludzi, których liczba gwałtownie rośnie. Co gorsza, w wielu krajach temu barbarzyńskiemu, neopogańskiemu kultowi sprzyja świat polityki – to już jest bardzo niebezpieczne, to zagraża nie tylko pojedynczym jednostkom, ale całym społeczeństwom i narodom. Książka Janusza Szewczaka uświadamia to zagrożenie, jego skalę i zarazem ostrzega, nawołuje do opamiętania, którego najlepszym przejawem będzie powrót do adoracji piękna i szlachetności. 80 specjalnie dobranych, sugestywnych ilustracji wzmacnia siłę przekazu tej publikacji.

Rozdział I
Nie dajcie się zwieść

6

Rozdział II
Kanony piękna i brzydoty

24

Rozdział III
Historia

40

Rozdział IV
Kryteria postrzegania

54

Rozdział V
Słowo i obraz

74

Rozdział VI
Ludzkie ciała

96

Rozdział VII
Architektura i ogrody

128

Rozdział VIII
Moda dawniej i współcześnie     

136

Rozdział IX
Naśladowcy i prześladowcy

150

Rozdział X
Teatr

162

Rozdział XI
Dźwięki

170

Rozdział XII
Co zanika, co triumfuje

182

Bibliografia

212

 

Jak owe piękno i brzydota mają się w XXI wieku, w dobie starzenia się społeczeństw zachodnich, rewolucji technologicznej, ale też kulturowej, płciowej, niechęci do posiadania rodziny i dzieci, słabnącej religijności, w dobie cywilizacji śmierci? Widać niestety, jak te procesy gwałtownie przyspieszają. Jeśli piękne może być tylko to, co młode i zdrowe, a nawet wirtualne i cyfrowe, to co ze starym, brzydkim i słabym – czy muszą pozostać tylko brzydkie? Jak doszukać się owego piękna w schorowanych i zgorzkniałych staruszkach, zapędzonych i zapracowanych korpoludkach, w celebrytach o plugawych duszach, choćby nawet o atrakcyjnej powierzchowności? Oni przecież też kiedyś będą starzy i znacznie brzydsi.

Przywoływany już tu starożytny liryk Pindar twierdził, że: „Uroda jest domeną młodości, a starość charakteryzuje się brzydotą”, choć przecież sami znamy i kochamy stare twarze naszych bliskich, emanujące pięknem twarze naszych matek, ojców i dziadów. Współcześnie mimo wzniosłych deklaracji dyskryminacja „srebrnego wieku” wyraźnie postępuje, choć jeszcze 50–100 lat temu wpajano młodym ludziom jako piękny kanon zachowań – szacunek dla starszego pokolenia, miłość do dziadków czy pradziadków, pochwalano chęć korzystania z ich doświadczeń, przekazywania tradycji, wiary i obyczajów. Dziś dziadków zastąpił wszechwiedzący wujek – „Google” czy stryjek „Facebook”, internetowe czaty, opinie blogerów i influencerów, a za chwilę nowy bóg sztucznej inteligencji – to tak dziś tworzone są kanony piękna i brzydoty, wzorce zachowań niestety coraz brzydsze.

Na młodym pokoleniu dziś sonety Shakespeare’a, obrazy Botticellego, rzeźby Berniniego czy Michała Anioła nie robią już wielkiego wrażenia, nic im nie mówi Pieta, Dawid, Gioconda, a „Madonna” kojarzy im się raczej ze skandalizującą rockową piosenkarką. Tyle tylko że ta Madonna też kiedyś się zestarzeje i zbrzydnie, w przeciwieństwie do Madonny Tycjana, Botticellego czy Michała Anioła.

A oto, co mówi o atrakcyjności fizycznej i urodzie Wikipedia: „Atrakcyjność fizyczna – zakres, w jakim cechy fizyczne danej osoby są uważane za estetyczne lub piękne. Termin ten często zakłada atrakcyjność seksualną lub pożądanie (…). Istnieje wiele czynników, które wpływają na atrakcyjność jednej osoby dla drugiej, a aspekty fizyczne są jednym z nich (…). Atrakcyjność fizyczna jest silną determinantą sympatii i lubienia, obok podobieństwa, szczerości, częstości kontaktów i innych. Odgrywa ważną rolę zwłaszcza w początkowych fazach tworzenia się związków. Dotyczy to miłości, ale także przyjaźni”. Uroda to niewątpliwie rzecz względna i wielce subiektywna, każdy z nas ma swój kanon urody i piękna ludzkiego ciała. Od zamierzchłych czasów istnieją pewne stałe cechy atrakcyjności fizycznej, cechy uniwersalne: dobre proporcje ciała, odpowiednia muskulatura w przypadku mężczyzn, delikatna skóra, długie nogi, bujne włosy, wąska talia, wyrazisty biust w przypadku kobiet. Wygląd, uroda i osobiste piękno nadal mają istotny wpływ na relacje społeczne, sukcesy życiowe i zawodowe, popularność i atrakcyjność. Powszechnie dziś uznaje się, że co jak co, ale na scenie, w modelingu, w mass mediach, w show-biznesie działać i eksponować swoje ciało mogą wyłącznie młodzi i piękni, jeśli ludzie starsi, to raczej w sferze reklamy suplementów i medykamentów związanych z problemami z pamięcią czy chorobami stawów.

Co prawda podejmowane są próby angażowania fotomodelek zarówno tych tzw. puszystych, jak i starszych wiekowo, 65+, a zdarzają się nawet eksperymenty z 70–80-letnimi fotomodelkami i tu pojawia się pytanie: czy takie zjawisko można nazwać propagowaniem piękna, czy jest to moralnie i etycznie poprawne? Bo przecież w modelingu nie chodzi o piękność duszy czy umysłu, ale ciała – a ta w sposób naturalny zanika z wiekiem.

Czy upływający nieubłaganie czas i nasze starzejące się ciało, mimo kosmicznych postępów tzw. medycyny estetycznej, operacji plastycznych, manipulacji genetycznych, eksperymentów hormonalnych itp., mogą spowodować, że nasza fizyczność i uroda ciągle będą piękne? Czy nie powinno liczyć się głównie coś innego: czyli stan i piękno naszego umysłu, życiowy dorobek i ludzkie doświadczenie, ujmujący sposób bycia, wartości, którym hołdujemy? Widząc na ekranach postacie starzejących się aktorów i aktorek po kolejnych detoksach i botoksach, ale również leczeniach odwykowych, zmęczonych życiem, zagubionych, domagamy się jednak nowych gwiazd – pięknych, młodych i szczupłych. A przecież starość ma zupełnie inne zalety niż jędrność ciała, szczupła sylwetka, inne ma też prawa i obowiązki, i inny kanon piękna jest tu właściwy.

Pięknie i mądrze o tym wyzwaniu czasu i przemijaniu mówił m.in. św. Jan Paweł II, nazywając je „pięknem dojrzałego życia”.

Równie brzydkie, demoralizujące i szokujące mogą się okazać zdjęcia kilkunastoletnich „modelek”, roznegliżowanych, w wyzywających pozach, w pełnym makijażu, udających dojrzałe, zmysłowe kobiety. Podobnie jak zaledwie kilkuletnie gwiazdy estrady. Choć nie wiedzą, kto to Leonardo da Vinci, kto Dante, to wiedzą już doskonale, co to seks i biznes. Nastoletnie modelki w agencjach piękności i mody, w reklamach, to dziś dość powszechne zjawisko. Czy to właśnie one na pewno tworzą współczesne kanony piękna – do zaakceptowania i do naśladowania, czy są piękne, bo młode, czy właśnie brzydkie, bo zbyt prowokujące, kontrowersyjne i nienaturalne?

Syndrom pięknej lalki Barbie ciągle jest popularny i powszechnie akceptowany przez rodziców; nie brakuje młodych dziewcząt i kobiet, które za wszelką cenę próbują się upodobnić do kolejnej wersji tej lalki, nie mają zahamowań, obaw, nie boją się nawet fizycznego cierpienia i zdrowotnych zagrożeń, byle być „piękną jak lalka Barbie”. Nie brakuje też mężczyzn, którzy chcą się upodobnić do jej męskiej wersji, Kena. I choć mamy już lalki Barbie z zespołem Downa, z siniakami na twarzy, na wózku inwalidzkim, z nadwagą, bez włosów – po chemioterapii, z zezem, z aparatem słuchowym i bielactwem, to problemu piękna i brzydoty ani też zła i przemocy to nie zamyka.

Z pewnością nie są to przykłady prawdziwego piękna, wprost przeciwnie, to często niepokojące przykłady brzydoty, deformacji, czegoś nienaturalnego. Dziś znamy już przypadki, gdy ludzie chcą się koniecznie upodobnić nie tyle do lalki, co do smoka czy zwierząt, np. do kota czy psa, jak pewien Japończyk, który chce być podobny do owczarka collie, wydając na to prawdziwą fortunę. Ponieważ takie przypadki nagłaśniają media, stają się one dla niektórych wzorcami. Współczesne kanony brzydoty, brzydactwa, trudno wytłumaczalnego, mają wielką oglądalność na Instagramie, YouTubie czy Facebooku. Trudno oprzeć się wrażeniu, że są tam świadomie lansowane. Mimowolnie stajemy się coraz bardziej podatni na ową brzydotę i manipulację, na kicz i na zło, a to nieubłaganie prowadzi słabsze i mniej odporne jednostki do zaburzeń osobowości, chorób psychicznych, neuroz, a nawet samobójstw.

Poszukuje się intensywnie serum młodości, bo podobno piękno jest niezależne od peselu, a młodość jest lekiem na całe zło. A może miłość, dobro, wiara, rodzina i prawda są jednak lepszym lekiem?

Upływ czasu wszystko zmienia; minęły czasy, gdy sugerowano się jako wzorcem piękna postacią Kleopatry czy pięknej Heleny, a nawet urodziwych aktorek lat 20.–30. XX wieku, jak Greta Garbo (1905–1990), Jean Harlow (1911–1937) – ówczesny symbol seksu, czy prawdziwych piękności lat 50.–60., jak Ingrid Bergman, Ava Gardner, Audrey Hepburn, ale też Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Elizabeth Taylor, Claudia Cardinale, Grace Kelly. Były przecież bezdyskusyjnie piękne i dla wielu do dziś pozostają wzorcem kobiecej urody, pięknego ciała i szczególnego uroku, subtelności i zalotności.

Przetrwać mają współcześnie tylko najpiękniejsi, ma obowiązywać generalna zasada, że piękne to tylko to wysportowane i poprawione ciało, jak i uroda to pewna gwarancja sukcesu, magnes, do którego należy dążyć. Współczesne piękno i młodość mają dać wreszcie ostateczną odpowiedź na pytanie, które stawiał wieki temu Platon: „Jakie jest miejsce w hierarchii wartości i ocen etycznych dla indywidualnego obiektu naszego seksualnego pożądania?”. Czy możemy pragnąć, a nawet powinniśmy, tylko tego, co piękne, pięknej osoby, pięknego ciała? A co z tymi brzydkimi czy trochę mniej urodziwymi, tym bardziej gdy same jeszcze bardziej się oszpecają? Czy czeka nas już tylko epoka sztucznie poprawionego piękna i poprawionego człowieka – „homo melius”, którą tak uporczywie lansują dziś transhumaniści, z izraelskim pisarzem Yuvalem Hararim na czele? Czy będzie to już społeczeństwo wyłącznie pięknych, zdrowych i szczęśliwych, a kto wówczas będzie stary, brzydki, cierpiący i schorowany? Czy taka piękna i nowoczesna kobieta będzie chciała jeszcze liczyć na to, by do niej wzdychano, pisano piękne listy, podziwiano i komplementowano? Czy na pewno wszystkie problemy egzystencjalne rozwiąże sztuczna inteligencja i ChatGPT? A wystarczą nam sztuczne, wirtualne piękności i cyfrowa miłość w metawersum?

Gustave Thibon (1903–2001), francuski filozof religijny, w swych esejach stwierdzał, że „Każda kobieta jest obietnicą tego, co może dać tylko Bóg” – bo przecież zawsze chodzi o miłość prawdziwą, nieskończoną, pełną blasku. Chrześcijaństwo do piękna kobiecego ciała potrafiło dodać jakże ważny aspekt piękna kobiety brzemiennej – matki, bo przecież wzorem piękna, symbolem była Maryja z Nazaretu – Matka Jezusa, Madonna z Dzieciątkiem. Na obrazach włoskich mistrzów stworzono i udokumentowano ów piękny symbol miłości, troski, czułości i oddania. Właśnie w ten sposób piękno połączono z boskością i najistotniejszymi wartościami i wyszukaną estetyką. Te portrety, jak choćby obraz Sandro Botticellego Primavera (1478) przedstawiający brzemienną Wenus, to prawdziwy symbol miłości, dobra i piękna – piękna nieprzemijającego. Czy też obraz Caravaggia wyobrażający Marię Magdalenę, a także dzieła Jana Vermeera przedstawiającego piękno zwykłych kobiet i ich codzienność.


Czytelników, którzy kupili tę książkę, zainteresowało również:

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl