Prof. Krzysztof Szczerski: nie możemy pozwolić sobie na przeciętność i zawsze musimy zachować możliwość wyboru
Prof. Krzysztof Szczerski, fot. Michał Klag, Biały Kruk W ostatnim numerze miesięcznika „Wpis” pojawił się ważny artykuł prof. Krzysztofa Szczerskiego, ministra w Kancelarii Prezydenta odpowiedzialnego za politykę międzynarodową. Jeden z najważniejszych polskich polityków i zarazem naukowiec wskazuje zagrożenia oraz prezentuje warunki przetrwania Polski jako suwerennego bytu państwowego.
WPIS 2/2021 (e-wydanie)
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru miesięcznika WPIS. Wiara, patriotyzm i sztuka!
W numerze 2/2021 m.in.:
„Na czym polega nowoczesna ciemnota”.
Wybitny publicysta Leszek Sosnowski jak zwykle nie patyczkuje się, pisząc o szkodliwej działalności antypolskich mediów. Tym razem jednak zaskakującym punktem wyjścia jest dla niego...
Europa Środkowa i Wschodnia jest dzisiaj takim miejscem na mapie globalnej polityki, które jak w soczewce skupia wiele interesów, nie tylko regionalnych, i stanowi pole rywalizacji o wpływy w skali świata. Dlatego nigdy nie powinniśmy sami myśleć o sobie, a raczej nie powinniśmy dawać sobie tego wmawiać, że sytuujemy się na jakichś „peryferiach”, w Europie „gorszej”, w miejscu, na którym nikomu specjalnie nie zależy. Tego typu poglądy są wytwarzane i następnie powtarzane za innymi przeciwnikami Polski po to, byśmy wypracowali w sobie kompleks niższości. Wtedy bowiem nie potrafimy właściwie ocenić naszej wartości, a przez to nie podejmujemy działań adekwatnych do rzeczywistego znaczenia, jakie posiada Polska jako państwo tego regionu z najsilniejszym potencjałem.
W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie niż mówią i piszą nasi przeciwnicy. Polska powinna wykorzystywać wszelkie możliwości, jakie obecnie niesie ze sobą jej położenie w regionie Europy Środkowej i szerzej: Europy Środkowo-Wschodniej (nie są to oczywiście tożsame pojęcia). Stawiam tezę, że powinniśmy grać nawet powyżej swojej aktualnej wagi, rzekłbym: nieprzeciętnie. Mamy wszelaki potencjał oraz stosowną historię i tradycję, by tak postępować.
Polska polityka zagraniczna musi być nieprzeciętna. Nie możemy pozwolić sobie na dryf, na „płynięcie w głównym nurcie”, bez wpływu na to, w jakim kierunku i dokąd on nas prowadzi. Nie powinniśmy zadowalać się trwaniem w teraźniejszości i błahymi oznakami spokoju bez treści. W polityce międzynarodowej nie obowiązuje zasada „nasza chata z kraja”, co – jak niektórzy mniemają – miałoby dawać gwarancję, że jak będziemy zachowywać się cicho i potulnie, to nikt się nami nie zainteresuje i ominą nas wszelakie burze polityczne.
Po pierwsze, nasza polska chata nie jest położona poza główną sceną. Zbudowaliśmy ją sobie przez ponad tysiąclecie na jednym z najbardziej aktywnych, wprost sejsmicznych obszarów geopolityki, o czym przez wieki wielokrotnie się przekonywaliśmy, i to nieraz z dramatycznymi konsekwencjami. Po drugie, nie ma czegoś takiego jak święty spokój głównego nurtu; to złudzenie. Polityka międzynarodowa to nieustanne tasowanie talii kart, permanentna konkurencja, czasami otwarta rywalizacja. To w warunkach pokojowych, bo w czasach jawnego konfliktu konkurencja może przyjmować postać wojny. (…) Trzeba być ciągle aktywnym, inaczej zostanie się zmarginalizowanym, a z czasem pochłoniętym (o czym też wiemy dobrze z własnej historii). Dlatego nie możemy pozwolić sobie na przeciętność.
Trzeba w tym miejscu zaznaczyć jeszcze jedną cechę stosunków międzynarodowych. Otóż przy światowym stole nie ma już wolnych miejsc. Wszystkie są zajęte, i to w określonej hierarchii. Przywołam tu, do dziś poruszający, fragment mowy końcowej śp. premiera mec. Jana Olszewskiego podczas procesu bezpośrednich morderców ks. Jerzego Popiełuszki: „Kto może mieć interes w tym, by Polska była krajem nędzy, rozpaczy i terroru? Żadna orientacja polityczna, żaden odłam społeczeństwa nie może w tym upatrywać dla siebie korzyści. W międzynarodowym układzie sił nie ma stanu próżni ani obszarów wyłączonych. Słabość jednych staje się zawsze siłą drugich. Kto odnosił korzyść, gdy Polska była słaba? Na to pytanie potrafi odpowiedzieć każde polskie dziecko, jeśli jest rzetelnie uczone ojczystej historii”. (…)
Każdy agresor, poza psychopatycznymi wyjątkami, bierze pod uwagę koszty i ryzyka związane z konfliktem. Jednym z głównych elementów ryzyka jest reakcja otoczenia napadniętego kraju. Jeśli potencjalny agresor jest przekonany, że akt wojenny (naruszenie prawa międzynarodowego, zabór cudzych ziem, atak terrorystyczny i inne) ujdzie mu płazem lub spotka się tylko z symboliczną reakcją, to wtedy pozwala sobie na działanie ofensywne. (…)
Polska wciąż czyni zbyt mało, by prezentować nie tylko swoją tradycję i wielowiekowy dorobek, ale także dzisiejsze osiągnięcia, które przecież mamy! To powoduje, że próbuje się nas przedstawiać, jak to już kiedyś bywało, jako „chorego człowieka Europy”, „bękarta”, „państwo upadłe” czy też kraj, który nie przestrzega „wspólnych wartości”.
Jeśli na trwałe utracimy wizerunek silnego, niezależnego kraju o własnym obliczu, to bardzo szybko mniejsi od nas się odwrócą, a silniejsi zaatakują lub podzielą między siebie. Znany niemiecki teoretyk prawa, politolog i filozof Carl Schmitt przy opisie wielkich zmian politycznych na mapie Europy rozbiorom Polski – a więc likwidacji niegdyś największego terytorialnie państwa kontynentu! – poświęca w 1950 r. znamienny, zaledwie dwuzdaniowy (sic!) passus: „Królestwo Polski nie przekroczyło stadium feudalnego i nie osiągnęło poziomu organizacji nowoczesnego państwa europejskiego. Nie zostało państwem i dlatego w ostatnim trzydziestoleciu XVIII wieku mogło zostać podzielone między inne państwa.” Oczywiście Schmitt nie napisał tego z niewiedzy.
Kim był Carl Schmitt (1888–1985) i z jakiego dorobku intelektualnego czerpał? Ten wybitny konserwatywny prawnik i filozof polityki na pewnym etapie swego życia został po prostu nazistą, gorliwym antysemitą, w 1933 r. wstąpił do NSDAP i był bardzo aktywnym działaczem (choć w końcu w partii też podpadł). Po wojnie odmówił poddania się procedurom denazyfikacji, ale zachował spore wpływy. Tym bardziej to, co pisze już po wojnie, jest ważne. Cytowana tu jego rozprawa pokazuje, do jakiego stopnia można użyć „argumentu jakościowego” (to nie jest państwo, bo nie spełnia kryteriów państwowych) w relacjach międzynarodowych nawet w stosunku do potężnego bytu terytorialnego, aby usprawiedliwić jego zabór. Przecież ten demagogiczny argument był stosowany wielokrotnie nie tylko w rozprawach naukowych, ale w praktyce politycznej naszych wschodnich, jak i zachodnich sąsiadów. Nie wziął się on znikąd. Przez lata poprzedzające zabory europejska opinia publiczna była urabiana przy pomocy posłusznych (i sowicie nagradzanych) idiotów-intelektualistów, którzy pisali i rozpowszechniali po całej Europie paszkwile na Rzeczpospolitą, aby wytworzyć to przekonanie, które potem potwierdza w swym tekście dwieście lat później (!) Schmitt: Rzeczpospolita nie zasługiwała na samodzielny byt państwowy.
Ale przecież Carl Schmitt nie jest jedyny, a jego książka nie jest bynajmniej w sposób szczególny skierowana przeciw Polsce. Literatura, która usprawiedliwiała i usprawiedliwia różnego rodzaju napaści, zabory i agresje, powołując się na słabość ofiary, jej niezdolność do samodzielnego istnienia, rozkład wewnętrzny czy też „naruszanie wartości” jest ogromna i cały czas powstaje. Podporządkowywanie się tego typu zabiegom dyskredytacji byłoby równie dużym błędem co ignorowanie takich działań. Nie możemy tego typu publikacji, tego typu działań lekceważyć, uznawać za drugorzędne lub czasowe mody, co jest niestety przypadkiem wielu osób biorących udział w debacie publicznej oraz w życiu akademickim w Polsce. Szczególnie we współczesnym świecie wizerunek stał się częścią rzeczywistości.
Prof. Krzysztof Szczerski jest także autorem książki, w której w większym zakresie rozważa nasze miejsce i naszą rolę w Europie:
Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie szefa gabinetu prezydenta.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.
Trzeba zatem budować swoją siłę i konsekwentnie realizować swoje narodowe interesy. Realistyczna zasada stosunków międzynarodowych mówi bowiem, że (czy chcemy tego, czy nie, czy nam się to podoba, czy nie) silnemu wolno więcej. I tyle. Nie ma co z tym dyskutować ani się unosić na taką niesprawiedliwość. Tak po prostu jest. Dlatego im jesteśmy obiektywnie silniejsi, bogatsi i bardziej zdolni do obrony swoich interesów, tym trudniej jest nas wykluczyć zabiegami izolacyjnymi i podważaniem naszego statusu.
Po drugie, musimy aktywnie walczyć z kampaniami propagandowymi wymierzonymi w dobre imię Polski i piętnować szczególnie tych rodzimych polityków, którzy w tych kampaniach uczestniczą, kalają własne gniazdo za granicą dla partykularnych zysków politycznych. A w konsekwencji zapewne nie tylko politycznych. Trzeba z tym walczyć zdecydowanie, konsekwentnie i twardo. (…)
Po trzecie, rozmaite projekty ustaw czy rozporządzeń, które zamierzamy uchwalać, należy poddawać nie tylko ocenie skutków regulacji dla budżetu państwa (jak ma to miejsce obecnie), ale ocenie skutków wizerunkowych i statusowych na arenie międzynarodowej. Znowu nie po to, żeby poniechać takich regulacji prawnych, ale dlatego, by się przygotować na reakcje i mieć scenariusz odpowiedzi. Musimy (jak długo już o tym mówimy!) zacząć „opowiadać Polskę światu”. Do tego potrzebne są wartościowe publikacje książkowe z pomocą państwa tłumaczone i rozpowszechniane po zagranicznych ośrodkach kształtowania opinii publicznej. Potrzebne są bogate programy medialne i dużo bardziej różnorodna aktywność w sieci. To nie jest jakiś trzeciorzędny zakres zadań. Jeśli pozwolimy sobie trwale zepsuć reputację – a tak przecież zaczęło się dziać za poprzedniej ekipy rządzącej – to inni odbiorą to jako sygnał, że naprawdę nie jesteśmy suwerennym państwem i narodem, tylko jakąś przestrzenią, którą zamieszkują ludzie niezdolni do samodzielnego istnienia i gospodarowania majątkiem („powierzenie małpie brzytwy”). To psucie reputacji zamienia się miejscami w absurdalne oskarżenia o to, że mamy na sumieniu zbrodnie wobec innych nacji i z tego względu moralnie upadliśmy. Taki wizerunek słabej i zdegenerowanej Polski rychło przyciągnie drapieżników.
I wreszcie czwarty element założeń współczesnej polskiej polityki zagranicznej – kwestia wolności. Otóż kolejną z zasad w polityce międzynarodowej, której należy się trzymać, jest zachowanie stałej możliwości wyboru, czyli inaczej mówiąc niepodległość strategiczna. W grze dyplomatycznej nie zawsze konflikt kończy się otwartą wojną i pełnowymiarową konfrontacją. Wręcz odwrotnie: po to mamy różnego rodzaju narzędzia polityki zagranicznej, rozmaite fora, instytucje międzynarodowe i mechanizmy wspólnego działania i rozstrzygania spraw spornych, aby unikać kosztownych konfrontacji. O ile jakieś państwo nie postępuje z premedytacją jak jawny agresor i nie łamie podstawowych zasad prawa międzynarodowego, powodując konieczność zdecydowanej reakcji pozostałych państw, to wszystkie lub niemal wszystkie kraje raczej dążą do pokojowego współistnienia. Ale to przecież nie oznacza, że nie ma między nimi rywalizacji, że nie jest to świat zwycięzców i przegranych. Jak zatem przegrywa się w dyplomacji?
Nie wtedy, gdy nie ma się już figur na szachownicy, ale wtedy, gdy nie można wykonać ruchu. To jest dyplomatyczny mat. Inaczej mówiąc, można wciąż być poważnym państwem, z armią, gospodarką, kulturą i potencjałem ludzkim, a jednocześnie znajdować się w pozycji zablokowanej, czyli takiej, w której nie ma się możliwości swobodnego skorzystania z tych zasobów. Dlaczego? Bo skorzystanie z nich może być politycznie zbyt kosztowne; szacowane przez rodzimych decydentów konsekwencje uznane zostaną za gorsze od podporządkowania się decyzjom innych. To się nazywa „sytuacją bez wyjścia”. Czasami nie jest ona wynikiem czynników od nas niezależnych, czasem są to działania celowe rodzimych polityków rodem z targowicy – znamy to choćby z niesławnego „hołdu berlińskiego” ministra spraw zagranicznych Polski (potem wielokrotnie wyrażanego przez jego zwierzchnika rządowego). (…)
Można też znaleźć się w sytuacji bez wyjścia przez własne błędy. Tracąc sojuszników, uzależniając się np. od jednego źródła dostaw surowców, popadając w długi i na szereg innych sposobów można doprowadzić państwo do takiego stanu, że nie będzie ono w stanie podejmować samodzielnych decyzji. Dlatego trzeba konsekwentnie dbać o zachowanie własnej wolności wyboru. O możliwość dokonania, w razie potrzeby, zmiany kierunku działania, posiadania kilku wariantów własnej polityki.
Poczucie wolności wyboru w polityce międzynarodowej jest niezastąpione. Nawet jeśli elementem tego wyboru będzie dobrowolne związanie się przynależnością do organizacji międzynarodowej (Unia Europejska), która ogranicza pole suwerenności. Nawet wówczas nie jesteśmy zwolnieni z prowadzenia własnych spraw po swojemu i dokonywania nieustannej analizy zysków i strat z takiej przynależności. Obowiązkowe jest obserwowanie ewolucji środowiska politycznego, w którym funkcjonujemy, oraz adekwatne reagowanie, gdyby uległo ono zmianom niekorzystnym dla naszego interesu. Przede wszystkim nigdy nie należy stawiać „wszystkiego na jedną kartę”. Zawsze trzeba mieć w zanadrzu alternatywny scenariusz i możliwości jego realizacji. Zawsze trzeba zachować wolność.
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe + wydanie elektroniczne
"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku.
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie elektroniczne
Roczna prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe
"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku.
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.