Unia krakowsko - wileńska po raz kolejny zacieśniła porozumienie między Polską i Litwą. 6 maja 1499r. Jan Olbracht ratyfikował stosowny dokument
Portret Jana Olbrachta, sygnatariusza unii krakowsko – wileńskiej z 1499r. Frag. obrazu autorstwa Marcello Bacciarellego. W żadnym wypadku nie tracił natomiast ochoty do uderzenia na Litwę Iwan III. Po zakończeniu – bez żadnych zdobyczy – wojny ze Szwecją coraz wyraźniej dawał do zrozumienia, że jest gotów zbrojnie upomnieć się o dziedzictwo dawnych wielkich książąt kijowskich. Pewny antyjagiellońskiego sojuszu z Krymem i z Mołdawią, na progu 1499 roku szukał tylko pretekstu do ataku na granice Litwy, wysyłając coraz bardziej zuchwałe żądania pod adresem Aleksandra Jagiellończyka. Już nie tylko chciał uznania tytułu „pana całej Rusi”, ale „oddania” mu w związku z tym Kijowa. Sojusz ze Stefanem mołdawskim stracił jednak nieoczekiwanie swą wartość dla Moskwy, bowiem Jan Olbracht zdecydował się zaakceptować układ sojuszniczy z Węgrami, którym uznawał faktycznie pełną niezależność Mołdawii od Korony Polskiej. Układ ten, podpisany najpierw w Krakowie w lipcu 1498 roku, został zredagowany na nowo i podpisany ponownie w Krakowie w kwietniu roku 1499, razem z pokojem ze Stefanem. Mołdawia przestawała być polskim lennem i akceptowała rolę sprzymierzeńca. Z groźnej koalicji, jaką wciąż chciał tworzyć moskiewski Iwan, w każdym razie występowała. Nadal jednak bił w Litwę chan tatarski Mengli Girej.
Jan Olbracht i Aleksander, a raczej Polska i Litwa potrzebowały w takiej sytuacji znowu zacieśnić swą unię. I to było swoiste szczęście w tej serii nieszczęść, jakie pociągnęła za sobą mołdawska wyprawa. Rokowania w sprawie odnowienia formuły polsko‑litewskiego związku, doskonale opisane w ostatnim czasie przez szkockiego badacza, Roberta Frosta, toczyły się długo, niemal od momentu śmierci Kazimierza Jagiellończyka. Rada litewska nie zamierzała oczywiście przystać na interpretację polską, mówiącą o unii poprzez poddanie albo przyłączenie (per subiectionem seu accessionem) Wielkiego Księstwa do Korony. Po osłabieniu, jakie stronie polskiej przyniosła bukowińska klęska, do tej spornej kwestii nie wracano. Strona litewska czuła z kolei wzrastający znowu nacisk ze strony Moskwy. Dzięki doświadczeniu zagrożeń, jakie już dotykały i Polskę, i Litwę, a mogły wzmóc się jeszcze w momencie śmierci któregoś z oddzielnych teraz władców, w styczniu 1499 roku rozmowy o związku państw przyspieszyły.
Odwołano się do przywilejów unii horodelskiej z roku 1413, korzystnych dla litewskich bojarów, bo nadających im prawa polskiej szlachty, a pominięto całkowicie sprawę „poddania lub przyłączenia” Wielkiego Księstwa. Istotą związku miało być rozwinięcie zasady elekcji władcy. Już nie było mowy o dynastii, tylko o prawie „politycznego narodu” do wyboru – nie tylko w Polsce, gdzie było takie prawo mocno już zakorzenione, ale również na Litwie, gdzie ów „polityczny naród” tworzyła faktycznie tylko rada. W momencie śmierci swojego księcia Litwa miała wybierać jego następcę, konsultując ten wybór z panami i szlachtą Korony, ewentualnie nawet (tu pozostaje interpretacyjna wątpliwość) z ich udziałem. Analogicznie miała być rozwiązana sprawa elekcji nowego monarchy w Koronie – w jakiejś formie porozumienia z Litwinami. Ten obowiązek porozumienia przy wyborze władcy stawał się głównym spoiwem formalnym dwóch państw, jakimi pozostawały Litwa i Polska. Układ w tej sprawie został ratyfikowany przez Jana Olbrachta i jego radę w Krakowie w maju 1499 roku, zaś w lipcu w Wilnie – przez Aleksandra i radę litewską. Nazywany często unią wileńsko‑krakowską, nie był tylko wieczystym sojuszem między dwoma państwami pod rządami jednej dynastii, ale – i tu zgadzam się całkowicie z Frostem – ważnym krokiem na drodze tworzenia jednej wspólnoty politycznej: wspólnoty wyboru.
***
Powyższy tekst pochodzi z książki "Dzieje Polski. Tom 4. Trudny złoty wiek" prof. Andrzeja Nowaka, wyd. Biały Kruk.
Dzieje Polski. Tom 4. Trudny złoty wiek.
Wreszcie jest z niecierpliwością oczekiwany przez tysiące Polaków kolejny tom wielkiego dzieła prof. Andrzeja Nowaka - czyli czwarty tom "Dziejów Polski"! W czwartym tomie "Dziejów Polski" prof. Andrzej Nowak opowiada o trudnym złotym wieku, czyli latach 1468 - 1572.
Prof. Andrzej Nowak wkracza w czwartym tomie epokowego dzieła „Dzieje Polski” w okres największej świetności Rzeczypospolitej.
Dzieje Polski. Tom 6. Potop i ogień
Oj, działo się, działo! Kolejny tom „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka obejmuje krótszy okres czasu. Ale biorąc pod uwagę natłok ważnych dla narodu oraz państwa wydarzeń, niektórych brzemiennych w skutki na całe wieki, łatwo zrozumieć, dlaczego Autor poświęcił tym latom tak dużo miejsca. To nie Autor spowolnił pisanie, lecz w omawianym czasie historia bardzo przyspieszyła.
Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza
Ostatnie lata naszej historii najnowszej toczyły się w cieniu wojny – najpierw tej być może najbardziej bolesnej, choć nie dosłownej, czyli wewnętrznej, w naszym własnym domu. Jej pierwszą ofiarą stała się prawda, ale przecież w jej wyniku doszło także do ofiar śmiertelnych. Potem zaczęła się wojna kulturowa, której front coraz brutalniej naciera na Polskę. W jej wyniku umierają przede wszystkim ludzkie sumienia.
Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku
Oto dzieło wybitnego i wszechstronnego historyka, które czyta się jak pasjonującą powieść. Sięgając po Blask Rzeczypospolitej, każdy, kto w jednej książce chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość. A dzieje te są długie, żywe i imponujące. Historia nasza, jak każdego wielowiekowego kraju, obfituje we wzloty i upadki. Może napawać dumą i podziwem, ale też przestrzegać przed niebezpieczeństwami.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.