Syberyjskie piekło Polaków. Najgorliwszych patriotów spotykały tragiczne zesłania. Z dr. MARKIEM KLECELEM, autorem „Sybiru”, rozmawia Tomasz Gdula

Nasi autorzy

Syberyjskie piekło Polaków. Najgorliwszych patriotów spotykały tragiczne zesłania. Z dr. MARKIEM KLECELEM, autorem „Sybiru”, rozmawia Tomasz Gdula

Aleksander Sochaczewski, „Wieczór. Zakładanie kajdan”. Fot. Wikimedia

Aleksander Sochaczewski, „Wieczór. Zakładanie kajdan”. Fot. Wikimedia

Tomasz Gdula: Rosja kolejny raz w dziejach prowadzi dziś wojnę na terenach dawnej Rzeczypospolitej. Jak postrzega Pan wynikające z tego faktu zagrożenie dla nas, współczesnych Polaków, w kontekście historycznych doświadczeń, opisanych w książce „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.”?

Dr Marek Klecel: Wschodnie imperium jest naszym śmiertelnym wrogiem od kilkuset lat, natomiast od niemal trzech wieków próbuje prowadzić politykę nie tylko niewolenia naszego narodu, lecz fizycznej eksterminacji jego najszlachetniejszych warstw. Od czasów Konfederacji Barskiej aż po rok 1956 Polacy broniący naszej niepodległości, tożsamości narodowej i wiary katolickiej, sprzeciwiający się rosyjskiemu, a później sowieckiemu zniewoleniu, padali ofiarą nie tylko represji, ale także wywózek na bezkresy Syberii, ogromnego, surowego i nieprzyjaznego obszaru, już w XVIII w. przekształconego w największe więzienie świata. Rosja carska, nazywana zwyczajowo białą, później czerwona, a dziś różowa czy też ideowo bezbarwna pozostaje niezmiennie imperialna. Nie porzuciła zakusów zniewolenia nas, a gdy tylko miała takie możliwości, bez wahania posuwała się także do fizycznego unicestwiania tych grup polskiego społeczeństwa, które sprzeciwiały się rusyfikacji. Najokrutniejszym przejawem tej walki z polskością były masowe zsyłki na Sybir, trwające aż po drugą połowę lat 1950.

Pańska książka jest niebywale wymowna, za sprawą zawartych w niej wstrząsających losów dziesiątek nietuzinkowych, a czasem zupełnie wyjątkowych postaci, które doświadczyły kompletnie obcej naszej kulturze bezduszności imperium carów.

Polacy byli wywożeni na Sybir od końca lat 60. XVIII w. głównie jako więźniowie polityczni. Ale byli też porywani, by zasiedlać tamtejsze pustkowia – mroźne i niewyobrażalnie rozległe, które Rosja chciała zamienić w teren dla siebie gospodarczo użyteczny. Wiązały się z tym tragiczne losy niezliczonych Polaków. Do książki „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.” wybrałem spośród nich kilkadziesiąt postaci, których syberyjskie losy są udokumentowane ich własnymi wspomnieniami bądź innymi wiarygodnymi relacjami. Są wśród nich konfederaci barscy, powstańcy kościuszkowscy, listopadowi i styczniowi, spiskowcy, działacze polityczni, duchowni i przedstawiciele wszystkich grup społecznych, zaangażowanych w walkę o wolną Polskę na przestrzeni całego naznaczonego powstaniami XIX stulecia, które dla nas skończyło się wraz z odzyskaniem niepodległości w 1918 r. Ich życiorysy są rzeczywiście poruszające, przerażające i z naszego punktu widzenia niewyobrażalnie okrutne. Ukazują na jednostkowych przykładach cały bezmiar dramatu ogromnej liczby naszych rodaków, którzy zderzyli się z machiną rosyjskiego systemu represji w czasach zaborów.

Mimo to Polacy zsyłani na Sybir wykazywali się nieraz niezwykłym hartem ducha, odwagą, a nawet imponującą brawurą. Szczególnie fascynujące pod tym względem są losy Maurycego Beniowskiego, znanego większości z nas głównie z tytułu, bo już niekoniecznie z treści, poematu Juliusza Słowackiego. Dla samego eseju o Beniowskim warto sięgnąć po Pańską książkę, gdyż trudno o barwniejsze opowiadanie patriotyczno-podróżniczo-awanturnicze, pełne niebywałych przygód i zwrotów akcji, a zarazem najzupełniej prawdziwe.

Beniowski jest postacią niepowtarzalną. Został zesłany na Sybir za udział w Konfederacji Barskiej, w trakcie której ujawniły się niezwykłe cechy jego osobowości – odważnego żołnierza, utalentowanego dowódcy i człowieka ze wszech miar kreatywnego. Zesłany został na Kamczatkę, czyli najdalsze krańce Syberii, a jego droga do miejsca zsyłki, kilka tysięcy kilometrów po bezdrożach, dzikich pustkowiach i wzburzonych rzekach, sama w sobie jest mrożącą krew w żyłach przygodą. Jednak to, czego dokonał później, czyli brawurowa ucieczka uprowadzonym rosyjskim statkiem, na którym zawiesił jako banderę flagę Konfederacji Barskiej, opłynięcie Kamczatki od północy, odkrycie nowych wysp, następnie pełen barwnych wydarzeń rejs wokół wschodnich wybrzeży Azji na Tajwan, sprzedaż rosyjskiego statku i dalsza podróż na francuskiej jednostce na Madagaskar to niebywały gąszcz zwrotów akcji, z których Beniowski zawsze wychodził obronną ręką.

W tle jest też niezwykły romans…

Beniowski z Kamczatki zabrał na statek zakochaną w nim córkę tamtejszego gubernatora, gdyż w czasie zaledwie kilkumiesięcznego pobytu na zesłaniu wykształcony, oczytany i błyskotliwy młodzieniec stał się tam postacią nie tylko lubianą, ale i poważaną. Już samo to świadczy o jego wyjątkowym usposobieniu. Na Madagaskarze zdołał pogodzić dziesiątki wodzów zwaśnionych od pokoleń plemion i został okrzyknięty królem wyspy. Później przez Paryż, gdzie spotkał uczestnika Konfederacji Barskiej Kazimierza Pułaskiego, a za jego pośrednictwem Benjamina Franklina, trafił do Stanów Zjednoczonych. Odbył kilka podróży z Europy do USA, towarzyszył m.in. w ostatnich dniach życia wspomnianemu Pułaskiemu, który zmarł w wyniku ran doznanych w czasie oblężenia Savannah. A to tylko kilka elementów jego niezwykle bogatego życiorysu, który opisuję w książce. We wspomnianym poemacie Juliusza Słowackiego zdecydowanej większości tych wątków, na czele z syberyjskimi losami Beniowskiego, nie ma wcale i ta literacka postać nie oddaje niezwykłości prawdziwego Maurycego Beniowskiego, człowieka pod wieloma względami jedynego w swoim rodzaju, na temat którego w Polsce ukazało się dotąd niewiele rzetelnych publikacji.

Beniowski nie był jedynym zesłańcem, który w brawurowy sposób uciekł z zesłania. Wrażenie na czytelnikach zrobi też na pewno w tym kontekście Rufin Piotrowski.

Ten XIX-wieczny działacz polityczny, uczestnik Powstania Listopadowego i autor cennych pamiętników oddalił się z miejsca zesłania pieszo i pokonawszy w ciągu roku tysiące kilometrów, wcielając się m.in. w kupca, a nawet prawosławnego pielgrzyma, jakich wielu przemierzało w tamtych czasach Rosję, po bardzo licznych perypetiach dotarł do Petersburga, czyli samego serca imperium. Uniknął tam rozpoznania przez carską policję i ostatecznie, po kolejnych niezwykłych wyczynach, przedostał się przez Królewiec do Francji.

Losy setek tysięcy bezimiennych polskich zesłańców były jednak na ogół tragiczne. Znalazły odzwierciedlenie w biografiach tych kilkudziesięciu postaci, które opisał Pan w swej książce.

Już sama droga na Sybir była początkiem dramatu zesłańców, którego bardzo wielu nie potrafiło przetrwać. Najgorszy los w drodze spotykał więźniów kryminalnych, którzy szli tysiące kilometrów, skuci kajdanami i spętani ciężkimi łańcuchami. Los zsyłanych Polaków, w zdecydowanej większości więźniów politycznych, często szlachciców, który to status na ogół, choć nie zawsze, Rosjanie honorowali, wyglądał nieco inaczej. Polacy zwykle maszerowali pieszo bez wspomnianych pęt lub byli transportowani policyjnymi karetkami, zwanymi kibitkami. Jednak same wielomiesięczne marsze na niewyobrażalne odległości, dzień w dzień, w ekstremalnie nieprzyjaznych warunkach, stepowych upałach albo kilkudziesięciostopniowym, niespotykanym w polskim klimacie mrozie, były straszliwym doświadczeniem, a jazda kibitką też wiązała się z okropnym cierpieniem. Były to bowiem bardzo niewygodne wozy, podzielone na niewielkie cele, w których więźniowie nie mieli swobody ruchu i dotkliwie się ranili na pełnych wertepów drogach. A samych dróg było jak na lekarstwo, gdyż dominowały pełne wyrw i uskoków bezdroża. W rezultacie zesłańcy doznawali nieraz bardzo ciężkich obrażeń, pogłębiających się z każdym dniem podróży kibitką.

Wstrząsające są, liczne w książce „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.”, opisy ich losów w trakcie katorgi.

Do ekstremalnych warunków klimatycznych dochodziła praca ponad siły, np. w kopalniach, gdzie niedożywieni zesłańcy byli nieraz przykuci do taczek i skrępowani ciężkimi łańcuchami. Takich relacji przytaczam sporo, podobnie jak opisów walki o przetrwanie pozostawionych samym sobie na bezkresnych pustkowiach polskich patriotów, powstańców, działaczy politycznych, niejednokrotnie ludzi bardzo młodych i zmuszonych do błyskawicznej nauki życia w środowisku skazującym wielu na niechybną śmierć z głodu lub zimna. Moim celem było obrazowe ukazanie różnorakich trudów życia na Sybirze.

W książce kilkakrotnie przewija się tzw. sprawa omska, czyli los okrutnie przez Rosjan potraktowanych Polaków, oskarżonych o udział w rzekomym buncie.

Buncie, któremu rosyjskie władze nadały wielką antypaństwową rangę, poddając jego rzekomych uczestników, zesłanych za udział w Powstaniu Listopadowym, szeregowi niezwykle brutalnych represji. Przytaczam szczególnej miary męczeństwo ks. Jana Henryka Sierocińskiego, skazanego w ramach „sprawy omskiej” na karę śmierci, którą car Mikołaj I zamienił na, zdecydowanie bardziej nieludzką, chłostę. Odbywała się ona w sposób stosowany jeszcze w drugiej połowie XX w., który współczesnym Polakom najbardziej znany jest za sprawą PRL-owskich „ścieżek zdrowia”. 14 marca 1837 r. ks. Sierociński został unieruchomiony i przytwierdzony do sań, wieziono go na nich między dwoma rzędami rosyjskich żołnierzy, którzy – ponaglani przez sadystycznego dowódcę – okładali go nahajkami. Szpaler liczył kilkuset żołnierzy, a skazaniec miał zgodnie z wyrokiem przyjąć sześć tysięcy kijów. Sześć tysięcy! Było to okrucieństwo nie do wyobrażenia. Krwawiące ciało księdza przyklejało się wraz z kolejnymi razami do pałek i odlatywało dużymi płatami. Jak opisują świadkowie, widać było białe kości i wnętrzności skazańca. Ten opis porusza do głębi, tym bardziej że ukazuje metodę, która w carskiej Rosji pierwszej połowy XIX w. nie była niczym odosobnionym. Ks. Sierociński poniósł niebywale bestialską śmierć, ale na przykład bohater Powstania Listopadowego Piotr Wysocki taką „zieloną uliczkę” przeżył, dwukrotnie przemierzając szpaler złożony z 500 żołnierzy i przyjmując tysiąc pałek. Jego powstańcze losy, próbę ucieczki z zesłania, za którą otrzymał wspomnianą karę chłosty, późniejszą katorżniczą pracę w kopalni miedzi w Akatui, gdzie przez dwa lata przykuty był do taczki, następnie przymusowe osiedlenie na Syberii, gdzie założył firmę „P.W. Akatuja”, wytwarzającą mydło znane niemal na całej Syberii, wreszcie życie po powrocie z zesłania, którego doczekał na mocy amnestii, poznają czytelnicy z lektury książki, o której rozmawiamy.

Piotr Wysocki jest nie tylko przykładem męstwa, ogromnej odporności fizycznej i psychicznej oraz niezłomnego patriotycznego ducha. Jego biografia dowodzi także, że trafiający na Sybir Polacy, z racji swego wykształcenia i obycia, w naturalny sposób stawali się tamtejszą elitą. Takich postaci jest w książce zdecydowanie więcej.

Nasi rodacy wnieśli ogromny, pod wieloma względami największy w XIX w., wkład w naukową eksplorację Syberii. Tomasz Zan, towarzyszący naukowym wyprawom Alexandra von Humboldta, Jan Czerski, Benedykt Dybowski, Wacław Sieroszewski czy Bronisław Piłsudski to tylko niektórzy z polskich naukowców, jacy przyczynili się do odkrycia geologicznego, przyrodniczego i etnograficznego bogactwa Syberii, wcześniej nieznanego prawie wcale lub bardzo słabo. Losy tej plejady znakomitych badaczy przybliżam w książce, zwracając uwagę na swoisty paradoks: polscy zesłańcy, wiedzeni naukową pasją, wpłynęli na przemianę syberyjskiej części Rosji z bezużytecznego pustkowia w obszar kluczowy dla jej późniejszej surowcowej potęgi. To Polacy odkryli dużą część złóż, wokół których już w czasach sowieckich osnuty został system obozów GUŁagu. Późniejsze pokolenia polskich zesłańców pracowały tam niewolniczo na rzecz wzrostu potęgi imperium rządzonego przez Stalina.

Wspomniał Pan Bronisława Piłsudskiego, lecz w książce poznajemy też syberyjskie doświadczenia Józefa.

Losy obu zawarte są w rozdziale „Zsyłka braci Piłsudskich”. Tu wspomnę tylko, że Józef Piłsudski we wsi Tunce koło Irkucka, znanej m.in. z tego, że była miejscem masowej zsyłki polskich księży, spotkał Bronisława Szwarcego. Postać tego ostatniego przybliżam w rozdziale „Łącznik pokoleń”. Przyszły marszałek niepodległej Polski w swych wspomnieniach przyznawał, jak ważne było dla niego spotkanie na Syberii Bronisława Szwarcego, byłego powstańca styczniowego i jednego z trzech zaledwie ludzi, którzy widzieli więzionego w twierdzy szlisselburskiej Waleriana Łukasińskiego.

Mimo że Łukasiński nigdy nie trafił na Sybir, w książce poświęconej dziejom polskich patriotów w starciu z carskim imperium nie mogło zabraknąć eseju poświęconego także tej wielkiej i tragicznej postaci naszych dziejów.

Łukasiński spędził w rosyjskich więzieniach 46 lat. Mimo że nie brał udziału w Powstaniu Listopadowym, został przez cara uznany za więźnia stanu i wtrącony do twierdzy szlisselburskiej, zlokalizowanej na wyspie nieopodal Petersburga. Od 1831 r. trzymano go tam przez ponad 37 lat. Przez większość tego czasu tkwił w podziemnej celi, pozbawionej choćby promyka dziennego światła, gdzie zamiast podłogi było jedynie wilgotne klepisko. Powstaniec styczniowy Bronisław Szwarce, jeden z zaledwie trzech znanych nam świadków męczeństwa Łukasińskiego, był więc łącznikiem między pokoleniem inspiratorów Powstania Listopadowego a generacją, której najsłynniejszym przedstawicielem był Józef Piłsudski i która doprowadziła do odzyskania przez Polskę niepodległości. Moja książka to zbiorowy portret kilku pokoleń naszych rodaków, zaangażowanych w tę walkę od Konfederacji Barskiej aż po rok 1918.

Wspomniał Pan o szczególnej roli wsi Tunki w syberyjskim męczeństwie polskich duchownych. Dlaczego właśnie tam ich zsyłano?

Początkowo władze carskie kierowały polskich księży wszędzie tam, gdzie trafiali i inni zesłańcy. Na przykład znany z działalności patriotycznej ks. Piotr Ściegienny został zesłany na katorgę w kopalniach Nerczyńska i nie dał się złamać. Możemy przypuszczać, że jako syn chłopski, zaprawiony w fizycznej pracy, lepiej znosił jej mordercze dla wielu trudy. Do tych samych kopalń miał trafić Józef Kalinowski, późniejszy ojciec Rafał Kalinowski, święty patron sybiraków. Na szczęście gubernator Irkucka, za sprawą wstawiennictwa rodziny i kilku znaczących osób w Irkucku, zgodził się zamienić miejsce jego zsyłki na koszary w Usolu. Z czasem jednak Rosjanie doszli do wniosku, że duchowni mają zbyt znaczący wpływ na pozostałych polskich zesłańców, krzewiąc wśród nich wiarę, podtrzymując nadzieję i uczucia patriotyczne. Z tego względu w 1866 roku postanowiono gromadzić polskie duchowieństwo na zesłaniu w jednym, odosobnionym miejscu i ta właśnie rola przypadła zamieszkanej przez Buriatów wsi Tunce w Górach Sajańskich, na południowy zachód od Bajkału.

Jak miejscowi przyjęli katolickich duchownych?

Z pamiętników zesłańców wiemy, że bardzo niechętnie, lecz z czasem postawa ta zaczęła ulegać zmianie. Mimo bardzo trudnych warunków bytowych, z jakimi spotkali się pierwsi katoliccy księża zesłani do Tunki, prowadzili tam ożywione życie wspólnotowe, udzielali wsparcia nie tylko sobie nawzajem, lecz również miejscowej ludności, co zaowocowało znaczącą poprawą relacji. Polscy księża zsyłani na Sybir w każdych warunkach realizowali swoje powołanie, stanowiąc przykład i oparcie dla pozostałych rodaków, którzy trafili na „nieludzką ziemię”. W rozdziale „Katorga polskich duchownych” przybliżam szeroką galerię postaci księży i zakonników, którzy w XIX stuleciu zaznali syberyjskiej katorgi, sporo miejsca poświęcając tym zesłanym do Tunki.

Osobny rozdział poświęcony jest także Polkom zesłanym na Sybir, dobrowolnie dołączającym do zesłanych mężów lub z poświęceniem organizującym pomoc dla zesłańców.

Tak, ponieważ nie tylko mężczyźni walczyli o wyzwolenie Ojczyzny spod zaborów. Rola kobiet jest tu niebywale istotna i doniosła, a wciąż nienależycie doceniana. To one, często osamotnione matki, żony, wdowy, kształtowały kolejne pokolenia w patriotycznym duchu, strzegąc narodowego obyczaju, języka i wiary. Niektóre odważnie angażowały się w niepodległościowe spiski, z poświęceniem organizowały sieć pomocy dla przebywających na Sybirze rodaków lub same, jak Ewa Felińska, matka późniejszego świętego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, trafiały na zesłanie za działalność patriotyczną. Nie mogłem pominąć tych wspaniałych kobiet, pisząc dzieje polskich zesłańców.

Książkę „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.” kończy rozdział poświęcony katordze utrwalonej wierszem i prozą, nie zawsze piórem zesłańców.

To ważny, różnorodny i bardzo ciekawy obszar polskiej literatury. Książka opiera się w dużej mierze na pamiętnikach i wspomnieniach zesłańców, których naoczne relacje oraz osobiste doświadczenia są najcenniejsze. Jednak cały XIX wiek był w narodowej wyobraźni Polaków przepełniony złowrogim widmem Sybiru, gdyż w każdej dekadzie trafiały tam tysiące naszych rodaków. Stąd też temat zsyłki był obecny w twórczości nie tylko poetów i prozaików, ale także malarzy. Przesłanie Mickiewicza na ten temat, jak również syberyjska wyobraźnia Słowackiego, Krasińskiego czy Norwida ze wszech miar warte są przypomnienia i utrwalenia, dlatego poświęciłem im rozdział wieńczący książkę o tym tragicznym doświadczeniu naszego narodu na przestrzeni 150 lat, od schyłku XVIII wieku po początki XX stulecia.

Artykuł ukazał się w ostatnim, czerwcowym numerze miesięcznika "Wpis". Bądź z nami każdego miesiąca i zakup prenumeratę na cały 2024 rok! 

Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.

Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.

Marek Klecel

Za co?! Pytanie to nieodparcie nasuwa się podczas czytania tej przejmującej książki. Tysiące Polaków, najlepszych synów swojego narodu, było zsyłanych na Sybir za umiłowanie własnego kraju, za walkę o jego wolność, za przywiązanie do wiary katolickiej. Wszelki sprzeciw wobec caratu karany był surowo; najczęściej właśnie wyekspediowaniem na tę nieludzką ziemię, skąd przeważnie nie było już powrotu.

 

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2024 roku (5 numerów od lipca do grudnia włącznie w tym jeden podwójny)

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2024 roku (5 numerów od lipca do grudnia włącznie w tym jeden podwójny)

 

Prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.

 

WPIS 06/2024

WPIS 06/2024

 

Ukazał się już czerwcowy numer naszego miesięcznika – znanego i lubianego „Wpisu”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa całą serię felietonów na aktualne tematy, jak również wyselekcjonowany zbiór artykułów na tematy historyczne, powiązane z aktualnymi rocznicami. Znakomity publicysta Leszek Sosnowski jak zwykle w celny sposób komentuje rzeczywistość polityczną, wyjaśniając m.in.

 

WPIS 06/2024 (e-wydanie)

WPIS 06/2024 (e-wydanie)

 

Ukazał się już czerwcowy numer naszego miesięcznika – znanego i lubianego „Wpisu”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa całą serię felietonów na aktualne tematy, jak również wyselekcjonowany zbiór artykułów na tematy historyczne, powiązane z aktualnymi rocznicami. Znakomity publicysta Leszek Sosnowski jak zwykle w celny sposób komentuje rzeczywistość polityczną, wyjaśniając m.in.

 

PAKIET Dzieje Polski tomy 1 - 6 w cenie 399 zł

PAKIET Dzieje Polski tomy 1 - 6 w cenie 399 zł

 

Zobacz poszczególne tomy wchodzące w skład pakietu: 
Dzieje Polski. Tom 1. Skąd nasz ród
Dzieje Polski. Tom 2. Od rozbicia do nowej Polski
Dzieje Polski. Tom 3. Królestwo zwycięskiego orła
Dzieje Polski. Tom 4. Trudny złoty wiek.
Dzieje Polski. Tom 5. Imperium Rzeczypospolitej
Dzieje Polski. Tom 6.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.