Polscy uchodźcy na Węgrzech i węgierscy uchodźcy w Polsce. Opowieść o wspólnych dziejach dwóch narodów z okazji Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej
Spotkanie polsko-węgierskie 15 marca 2015 r. Fot. Derzsi Elekes Andor, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons. Ponad dziesięć lat ku śmierci,
W stu potyczkach, z szablą w pięści,
Nigdy, nigdy – zwykłe szczęście,
Nigdy, nigdy – snu w pościeli.
Dziś mi życie zgoła prościej
Płynie, od frasunków stroni,
Wśród gościny, w wesołości,
Z polskim winem u jejmości.
Endre Ady „Wierszowanka kuruca-tułacza” (tłum. Marian Jachimowicz)
Do pojęć określających przyjaźń polsko-węgierską należą nie tylko szabla i szklanka, ale także: tułactwo, tułacz, uchodźstwo, uchodźca. W historii niejednokrotnie zdarzało się, że raz to Polacy, będąc w szczęśliwszej sytuacji w XVI i XVII w. oraz na początku XVIII w., przyjmowali tych Węgrów, którzy musieli z różnych powodów opuszczać rodzinną ziemię, a innym znów razem to Węgrzy otwierali dla polskich uchodźców swój kraj pod koniec XVIII w., w XIX stuleciu i podczas II wojny światowej. W średniowieczu natomiast zjawisko uchodźstwa stanowiło w większości przypadków szczególną formę dynastycznych kontaktów.
Średniowiecze
(…)
Wiek XVI: dla Polski złoty, dla Węgier tragiczny
O ile wiek XVI był w historii Polski wiekiem złotym, o tyle Węgrom przyniósł tragiczny upadek. Na polu bitwy 29 sierpnia 1526 r. armia młodego króla Ludwika II, siostrzeńca Zygmunta Starego, poniosła katastrofalną klęskę w zmaganiach z trzykrotnie silniejszą armią Sulejmana Wielkiego (Wspaniałego). Poza Ludwikiem II poległa prawie cała węgierska elita wojskowa i polityczna, świecka i kościelna. Królem został wybrany Jan Zápolya, szwagier Zygmunta Starego (w 1515 r. zmarła Barbara, jego młodsza siostra), ale pretendentem do tronu węgierskiego był także na mocy układu pożońsko-wiedeńskiego zawartego w 1515 r. Ferdynand, młodszy brat cesarza Karola V, błyskawicznie koronowany na króla Czech. Miał on swoich zwolenników na Węgrzech. Potem wybuchła wojna domowa. Pokonany Jan Zápolya w 1528 r. znalazł schronienie w Polsce, najpierw u hetmana polnego koronnego Marcina Kamienieckiego w zamku Kamieniec w Odrzykoniu koło Krosna, a potem w Tarnowie u wielkiego hetmana koronnego Jana Amora Tarnowskiego. Dawny przyjaciel przekazał Zápolyi nie tylko swój zamek na Górze Świętego Marcina, ale także całe dochody miasta. Zápolya w dowód wdzięczności wzbogacał miejski skarbiec rokrocznie 500 złotymi, a Tarnowskiemu podarował złotą tarczę i buławę. Tarnów zaś stał się na pewien czas stolicą Węgier. Aby ratować co się tylko dało, Zápolya poszedł na ugodę z sułtanem Sulejmanem (Zygmunt Stary uczynił to samo w 1525 r., by uniknąć wojny z imperium osmańskim, a Franciszek I Walezjusz, król Francji, był w pewnym okresie sojusznikiem Sulejmana).
Na podstawie układu pokojowego podpisanego w 1538 r. w Wielkim Waradynie Ferdynand uznał Jana Zápolyę za króla pod warunkiem, że po jego śmierci to właśnie Ferdynandowi przypadnie korona. Po zawarciu pokoju Zygmunt Stary zgodził się wydać za Zápolyę swą córkę Izabelę.
Sulejman w 1541 r. przemyślnym sposobem, bez rozlewu krwi, zdobył Budę i zajął środkowy obszar Królestwa Węgier, które rozpadło się na trzy części. Na wschodzie powstało księstwo siedmiogrodzkie, podległe imperium osmańskiemu i dysponujące ograniczoną samodzielnością. Jego pierwszym zarządcą stała się teoretycznie owdowiała Izabela, mająca panować do osiągnięcia pełnoletności przez jej syna Jana Zygmunta. Skurczone państwo, zajmujące zachodnią i północną część dawnego Królestwa, podlegało imperium Habsburgów jako Królestwo Węgierskie. Antyhabsburska postawa Stefana Batorego, wojewody Siedmiogrodu, przyczyniła się do tego, że został on wybrany na króla Polski pod koniec 1575 r. Oczywiście liczyło się i to, że świetnie dawał sobie radę na polu bitwy. W lecie 1575 r. rozbił wojsko Kaspra Bekiesza (węg. Gáspár Békés), który, znając prawdziwe intencje Wiednia, chciał obalić władzę Batorego. Po poniesionej klęsce Bekiesz znalazł schronienie w Polsce. Kiedy Batory jako wybrany król wyruszył do Krakowa, Bekiesz wrócił na Węgry. Polski władca, doceniając jednak talenty wojskowe i polityczne węgierskiego magnata i dowódcy, zaprosił go do siebie. Decyzja była trafna, bo obok Jana Zamoyskiego to właśnie Kasper Bekiesz został najbliższym jego doradcą i najskuteczniejszym w działaniu wodzem.
Księstwo Siedmiogrodzkie, w którym panowała wolność wyznania i warunki sprzyjające rozwojowi kultury węgierskiej, dawało nadzieję co do dalszego utrzymania węgierskości. Ale i w sejmach pożońskich (po węgiersku: zgromadzeniach krajowych) Królestwa Węgierskiego stany stoczyły walkę o zachowanie coraz bardziej ograniczanej samodzielności Węgier. Wpływowi możnowładcy-politycy znajdowali się między młotem a kowadłem. Czasami patrzyli też w kierunku Konstantynopola. Takie podejrzenia padły na Jánosa Balassiego, dowódcę północnowęgierskiego obszaru obronnego. Był on niesłychanie bogatym, wszechstronnie wykształconym możnowładcą, dodatkowo gorliwym protestantem.
Aresztowanie Balassiego w 1569 r. mogło wzbogacić skarbiec dworu habsburskiego dzięki konfiskacie jego majątków. Udało mu się jednak zbiec i znaleźć azyl w Polsce, u arianina Jana Sienieńskiego w Rymanowie. Zadomowił się w Polsce, kupił tam majątek: zamek odrzykońsko-kamieniecki i młyn w Nowym Żmigrodzie. Jego syn Bálint Balassi, największy poeta węgierskiego renesansu, tu też pisał pierwsze swe utwory. W połowie 1572 r. ułaskawiono Balassiego i rodzina mogła wrócić na Węgry, ale syn związał się na całe życie z Polską, gdzie trzykrotnie przebywając, spędził w sumie cztery lata i napisał kilkanaście wierszy.
Ograniczona już samodzielność Węgier była najbardziej zagrożona w 2. poł. XVII w. Stany węgierskie walczyły o nią nie tylko na sejmach, ale i na polach bitew, bo po kolei wybuchały antyhabsburskie zrywy. Po stłumionych powstaniach Franciszka I Rakoczego i Imre Thökölya ich uczestnicy, nazwani kurucami, przeważnie znajdowali schronienie w Polsce. Wtedy powstało pojęcie bújdosó – ukrywający się, czyli tułacz. Po zwycięskiej bitwie odniesionej przez Jana Sobieskiego pod Parkanami w październiku 1683 r. rozpoczęto wypieranie Osmanów ze zniszczonych przez nieprzerwanie toczące się wojny terenów Węgier, czyli z pogranicza imperium osmańskiego i imperium Habsburgów. W następstwie pokoju karłowickiego, zawartego w 1699 r., Habsburgowie byli przekonani, że Węgry stoją przed nimi otworem, że mogą z nimi robić, co zechcą. Ale stało się inaczej…
XVIII wiek – nadzieja dla Węgrów, tragedia dla Polaków
(...)
Wiek XIX – stulecie walki „za naszą i waszą wolność”
Artykuł X ustawy był drogowskazem ideologicznym dla następnego, zaangażowanego politycznie pokolenia. Od 1825 r. rozpoczyna się w historii Węgier nowy okres – epoka walki o reformy społeczno-polityczne, które wskutek zniesienia pańszczyzny, wprowadzenia równouprawnienia i powszechnego opodatkowania miały przekształcić stanowo-feudalny kraj w obywatelskie społeczeństwo. Na początku ruchu „reformatorskiego” dotarła do Węgier wieść o wybuchu Powstania Listopadowego, które wywołało głośne echo. Na zgromadzeniu krajowym ponad 30 komitatów złożyło podanie do króla-cesarza Franciszka, w którym zamanifestowano nawet gotowość zbrojnego wystąpienia w obronie Królestwa Polskiego. Pamiętano przecież, że na Kongresie Wiedeńskim i on gwarantował jego byt. Temat polskiego losu stał się prawie „obowiązkowy” w poezji węgierskiej. Wtedy też powstało pojęcie „naszego Polaka”. Niemal każdy bogatszy dwór północnych Węgier chwalił się tym, że ma pod dachem polskiego uchodźcę – oczywiście „majora i hrabiego”.
Tak wielu uchodźców oczywiście nie było, ale Węgrzy mogli zapewnić bezpieczny azyl spiskowcom galicyjskim i „Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę. Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce” – pisał w liście do Hitlera węgierski premier Pál Teleki, znany z wielkiej sympatii do Polski i Polaków. Fot. Wikimedia uciekinierom z Kongresówki w latach 30. i 40. XIX w. oraz w 1846 r. uchodźcom z okresu rzezi galicyjskiej. Przyczynił się do tego fakt, że ścigająca ich władza galicyjska nie mogła przekroczyć granicy Królestwa Węgierskiego. Jeśli polski uchodźca przeszedł granicę np. w okolicach Barwinka, na ziemi węgierskiej mógł już czuć się bezpiecznie. Gubernator lwowski poinformowany o takim „incydencie” przez wiedeńskiego ministra policyjnego – w tych czasach był nim Josef Sedlnitzky – dostarczał list gończy do Kancelarii Węgierskiej, która przesyłała go z Wiednia do rezydującego w Budzie węgierskiego palatyna, a on zaś dalej – do nadżupana komitatu, gdzie rzekomy polski uchodźca miał przebywać. Potrzebowano do tego dużo czasu. Ponieważ lokalna społeczność i w większości przypadków miejscowa władza występowały w obronie „naszego Polaka”, rzadko zdarzało się, że kogoś z nich pojmano.
Jesienią 1848 r. Polacy setkami przekraczali wspomnianą granicę. Nie byli oni uchodźcami, lecz młodymi ludźmi, którzy udawali się do organizowanego w Preszowie, Koszycach i Budapeszcie legionu polskiego, gotowego do walki „za naszą i waszą wolność”. Wśród nich był pewien młody artylerzysta, na własną prośbę zwolniony z wojska austriackiego wiosną tego roku. Wstąpił do armii honwedów, potrzebującej doświadczonych, wyszkolonych żołnierzy. Za pół roku był już odznaczonym kapitanem artylerii. Jego relacja z przekroczenia granicy trafnie podsumowuje historię polskich uchodźców udających się na Węgry: „Już był wieczór i musieliśmy się rozgościć w karczmie jak okoliczności pozwalały. Poczciwy hebrajczyk, który karczmę już od trzydziestu kilku lat w arendzie trzymał, a którego ojciec i dziad również pod tą strzechą się rodzili i żyli, opowiadał nam ciekawe rzeczy o przeszłości. W tej karczmie nieraz konfederaci barscy się gościli, szukając schronienia przed ścigającym nieprzyjacielem. Tutaj przez ten strasznie długi czas męczarni Polski harcowni [mocni, silni – przyp. red.] patrioci, uszedłszy pogoni zbirów rakuskich, znajdowali godzinę wytchnienia, gdy ich prześladowcy, okiem ścigając nienaruszonego azylu, nie śmieli przejść zbawiącej granicy. Tutaj w 1831 r. przejeżdżały kryte bryczki żydowskie, ukrywając wewnątrz Polaków, którzy szukali gościnności węgierskiej i znaleźli ją szczerą, serdeczną i hojną. Tu znowu w 1846 r. zatrzymywała się znojami i strachem przerażona szlachta, uciekając przed nożem rozbestwionego chłopa i protekcją ojcowską urzędników rakuskich. Pierwszy raz od wieków przechodziły teraz kupki Polaków, chociaż bez broni, ale z gorącemi i śmiałemi sercami, aby pomagać narodowi, z którym ich interes i tradycyjna miłość od wieków łączyli”.
Ofiarność Polaków z okresu Wiosny Ludów Węgrzy odwzajemniali podczas Powstania Styczniowego. Brało w nim udział ponad 400 ochotników i kilkudziesięciu spośród nich trafiło za to na Sybir. (Obecnie przygotowuje się wydanie wspomnień jednego z węgierskich sybiraków, które swoją wiarygodnością mogłyby zainteresować także Polaków). Powstanie to obudziło w węgierskim społeczeństwie uświęconą tradycją solidarność. Trafili na Węgry i uchodźcy polscy, ale ponieważ samodzielność kraju była po 1849 r. utracona, nie mogli czuć się na Węgrzech tak bezpiecznie jak po 1830 r. Władze austriackie groziły im deportacją do Ameryki.
Wówczas to nieznany poeta Gusztáv Csengery napisał słynny dwunastozwrotkowy wiersz „Jeniec Polak” o pojmanym Kościuszce. Utwór ten był na Węgrzech przez dziesiątki lat tak samo popularny jak pieśń „Boże, coś Polskę”.
Uchodźcy polscy podczas II wojny światowej
Ostatni wielki rozdział uchodźstwa polskiego na Węgrzech to II wojna światowa. Ale czy Węgry mogłyby w ogóle dotrwać jako samodzielne państwo do wybuchu drugiej wojny? Przecież traktat trianoński w 1920 r. skazał je praktycznie na szybką zagładę. Gdyby nie to, że 15 proc. budżetu zainwestowano w kulturę i oświatę – w ciągu kilku lat wybudowano 6 tys. szkół podstawowych, zmodernizowano system szkół średnich i zawodowych oraz zorganizowano instytuty kulturalne w Paryżu, Wiedniu, Rzymie i Berlinie, by pozytywnie przekształcić wizerunek Węgra, który w świadomości zachodnioeuropejskich mieszkańców funkcjonował jako „dziki, azjatycki Hun” – Węgry zniknęłyby z mapy Europy.
O ile Polska była w naturalny sposób zainteresowana obroną systemu wersalskiego, to Węgry, otoczone pierścieniem wrogich krajów małej ententy, starały się o odzyskanie tych terytoriów, które zamieszkiwała w większości ludność węgierska, i w związku z tym prowadziły politykę antywersalską. Kiedy w toku pierwszego i drugiego arbitrażu wiedeńskiego (w 1938 i 1940 r.) południową część Słowacji, Podkarpacia i północny Siedmiogród przyłączono do Węgier, Pál Teleki przeczuwał, że te tereny – zdobyte z pomocą Hitlera – zostaną ostatecznie wpisane na listę strat po tym, jak mocarstwa osi przegrają wojnę.
Węgierska elita polityczna w latach 20. XX w. toczyła rozpaczliwą walkę o to, by wydostać się z izolacji, na którą w Paryżu skazano jej kraj. Dla zilustrowania tej sytuacji warto podać, że nawet transbałkański ekspres nie mógł przejechać z Paryża do Stambułu przez Węgry, jak było to do czasu I wojny światowej, tylko jechał przez północne Włochy i Jugosławię. Pomost do świata zewnętrznego Węgrzy widzieli w Polsce… I niezależnie od tego, że ze strony polityków polskich – ze zrozumiałych powodów – nie było rezonansu, społeczeństwo węgierskie wychowano w duchu propolskim. Warto choćby wspomnieć o tym, że już w szkole podstawowej uczono węgierskie dzieci polskiego hymnu „Boże, coś Polskę”. I to poskutkowało jesienią 1939 r., kiedy po sowieckiej agresji natychmiast oficjalnie otworzono węgierską granicę, a polscy uchodźcy zostali nadzwyczaj serdecznie przyjęci zarówno przez zwykłych obywateli, jak i przez urzędników. Mało kto wiedział o tym, że 8 września 1939 r. doszło do wymiany not między Joachimem von Ribbentropem a premierem Pálem Telekim, który odrzucił prośbę Niemców dotyczącą skorzystania z linii kolejowej Koszyce–Medzilaborce w celu przeprowadzenia inwazji i bezpośredniego uderzenia w kierunku Lwowa.
Sam płk Stanisław Maczek był zaskoczony niezwykle serdecznym przyjęciem, kiedy po 17 września wstępował na ziemię węgierską ze swoją 10. Dywizją Kawalerii Pancernej. Mógł z dwoma oficerami od razu pojechać do Budapesztu, by przez polską ambasadę, działającą aż do końca 1940 r., załatwić wizę i bilet kolejowy. Jesienią 1939 r. dywizja gen. Maczka dotarła przez Jugosławię i wówczas jeszcze neutralne Włochy do Francji.
Także przez Węgry przedostali się do zachodnich sojuszników Kazimierz Sosnkowski i Stanisław Sosabowski, podobnie jak część lotników, którzy w lecie 1940 r. brali udział w obronie Anglii. Czasami toczy się dyskusja wokół liczebności polskich uchodźców na Węgrzech; podawane liczby wahają się między 120 tys. a 200 tys. Najbliższy prawdy może być Wacław Felczak – zastępca dowódcy bazy kurierskiej w Budapeszcie z ramienia Armii Krajowej, który mówi o 80 tys. uchodźców. Szacuje się, że 30–34 tys. żołnierzy przedostało się na Zachód i w mniejszej liczbie na Bliski Wschód, 1416 wróciło do Generalnej Guberni, a reszta mogła prowadzić spokojne życie aż do niemieckiej okupacji, czyli do marca 1944 r.
Powszechnie znany jest fakt, że w Balatonboglár działało jedyne legalne w Europie gimnazjum polskie, w którym świadectwo maturalne zdobyło 300 uczniów. Szkół podstawowych było na początku kilkanaście. Kilkuset studentów mogło kontynuować swoje studia na węgierskich uniwersytetach, w szkołach wyższych oraz w Akademii Sztuk Pięknych. Wydawano też gazetę – „Wieści Polskie”, ukazującą się kilka razy w tygodniu, drukowano książki z zakresu literatury pięknej i podręczniki szkolne. Największy polski eseista Stanisław Vincenz żył i tworzył na Węgrzech aż do 1946 r. Mając ponad 50 lat, nauczył się węgierskiego. Jego eseje napisane na tematy węgierskie do dziś nie straciły nic na swej wiarygodności.
Wizerunek Węgra w świadomości Polaków był po wojnie bardzo pozytywny. Wzbogaciło go jeszcze antysowieckie powstanie węgierskie, które rozgorzało jesienią 1956 r. Taki też swój wizerunek wykorzystało tysiące młodych Węgrów, kiedy w latach 1960. przyjmowano ich w Polsce jako autostopowiczów – wśród nich autora tego artykułu – jakby byli potomkami tych, którzy podczas wojny dzielili swój chleb z polskimi uchodźcami, a w 1956 r. osamotnieni walczyli „za naszą i waszą wolność”.
Prof. István Kovács
*
Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu prof. Istvána Kovácsa, który w całości ukazał się w miesięczniku WPiS nr 172.

WPIS 02/2025 (e-wydanie)
Pojawił się już lutowy numer miesięcznika „Wpis”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa wyselekcjonowaną kolekcję tekstów, które celnie, a nierzadko i dosadnie komentują rzeczywistość polityczną i obyczajową, oraz serię artykułów powiązanych z aktualnymi rocznicami.
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPiS oraz po książki o dziejach Węgier:

Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2025 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne
Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

PAKIET Orzeł, lew i krzyż. Historia i kultura krajów Trójmorza. Tom 1 i 2 za 138 zł
Orzeł, lew i krzyż. Historia i kultura krajów Trójmorza. Tom 1
Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem w poprzek całego kontynentu zapadła żelazna kurtyna – tymi słynnymi słowami Winston Churchill opisał nową rzeczywistość geopolityczną po drugiej wojnie światowej. Ten kawałek świata nazywany bywa Międzymorzem, zaś dzisiaj coraz częściej można spotkać się z nazwą Trójmorza (Czarne – to trzecie morze).

Panorama Siedmiogrodzka
Monumentalne malowidło z 1897 r. ukazujące zdobycie Sybinu w 1849 r. przez powstańców węgierskich pod dowództwem polskiego generała Józefa Bema, na którym przedstawiony został również jego adiutant, węgierski poeta romantyczny Sándor Petőfi. Dzieło nie doczekało się stałej ekspozycji jak Panorama Racławicka. Zostało więc pocięte przez malarza na wiele oddzielnych obrazów, które do dziś wędrują po całym świecie.

János Pilinszky. Kamień i chleb. Wybór poezji i prozy
János Pilinszky (1921–1981) należy do najbardziej cenionych węgierskich pisarzy XX w. Jeszcze za życia uznano go za czołowego reprezentanta swego pokolenia, otaczając niemal kultem. Jego twórczość, zwłaszcza tajemnicza i przejmująca poezja, wywierała na Węgrów jakby nadprzyrodzony wpływ.

Sándor Petőfi. Lutnia i miecz
Sándor Petőfi żył krótko, niespełna 27 lat. Zginął jako adiutant gen. Józefa Bema w okrutnej bitwie z przeważającymi wojskami rosyjskimi pod Szegeszwarem, w gorący lipcowy dzień 1849 roku. Ten młody bohater nie odszedł jednak w zapomnienie, bowiem pozostawił po sobie obfitą spuściznę literacką, która do dziś stanowi tyleż patriotyczną, co romantyczną inspirację Węgrów. Zważywszy na wiek poety, bogactwo jego twórczości jest zdumiewające.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.