Opowieść o krakowskim Muzeum Stanisława Wyspiańskiego w 117. rocznicę śmierci artysty
Najsłynniejszy autoportret Stanisława Wyspiańskiego z 1903 r. Fot. z miesięcznika WPiS. Muzeum Stanisława Wyspiańskiego znalazło swe miejsce w starannie wyremontowanym, odpowiednio przystosowanym i bardzo nowocześnie wyposażonym budynku dawnego spichlerza przy placu Sikorskiego 6. Powstał on w XVII w., ówcześnie poza murami królewskiego miasta, na terenie osady (jurydyki) zwanej Garbary lub Piasek. Jeszcze do niedawna, w latach 2013-2021, mieścił się tu bardzo mało znany, ale zgodny jak najbardziej z obecnymi trendami, Ośrodek Kultury Europejskiej „Europeum” (też oddział MNK). Prezentowano tu „siedem wieków historii sztuki europejskiej na przykładzie ponad 100 obrazów i rzeźb”. Jak na siedem wieków sztuki całego kontynentu – bardzo skromnie… Wcześniej, od 1945 r., był tu magazyn dzieł sztuki, głównie mebli, chociaż warunki przechowywania były kiepskie.
Jeden z najważniejszych artystów
Ponieważ nazwa Muzeum Narodowe zobowiązuje do szczególnej troski o polskie dziedzictwo kulturowe, dobrze się stało, że dawny spichlerz zmienił swój profil wystawienniczy. Tym bardziej, że szacowna krakowska placówka jest w posiadaniu ponad 1100 (!) obiektów związanych z twórczością Stanisława Wyspiańskiego, które w ostatnich latach spoczywały w magazynach. W skład tego olbrzymiego dorobku artysty wchodzą obrazy olejne, pastele, akwarele, szkice, rysunki, ryciny, kartony witraży, przepróchy, projekty, meble, rzeźby, jego unikatowy prywatny księgozbiór, autografy wierszy i utworów dramatycznych, do których wykonywał też własnoręcznie ilustracje i winiety, kostiumy teatralne, afisze, ale także listy, dokumenty, zdjęcia rodzinne i pamiątki osobiste. Faktycznie materiał na osobne muzeum.
„Współczesne docenienie Stanisława Wyspiańskiego nie powinno polegać na jego przesadnej aktualizacji" – mówi dyrektor MNK prof. Andrzej Szczerski. – Ważniejsze jest, abyśmy dzieła artysty uznali za wyjątkowy przykład ponadczasowych wartości kultury polskiej, które świadczą o uniwersalizmie naszego dziedzictwa i sile jego wyrazu, tak istotnych chociażby w obecnej debacie o narodowej podmiotowości, znaczeniu religijności, definicji wolności czy fundamentów kultury europejskiej. Wyspiański to jeden z najważniejszych artystów europejskich przełomu XIX i XX wieku”. Dodajmy, że jemu współcześni byli o tym bardziej przekonani niż obywatele XXI wieku. Ale jest tak nie z powodu dezaktualizacji jego twórczości, tylko z braku stosownego nauczania i propagowania. Nowe muzeum ma szansę to zmienić.
Najwyższy czas, aby ten „inny i odrębny głos z prowincji” został wykrzyczany jak najgłośniej i dotarł swym echem jak najdalej. Polacy nie gęsi i swój język mają – chciałoby się wołać doniośle. – Także język artystyczny! Nie mamy potrzeby chować się w kotle anonimowego Made in Europe. Dodajmy, że pierwszym krokiem w tym kierunku stała się wystawa „Young Poland: An Arts and Crafts Movement, 1890-1918”, prezentowana z wielkim sukcesem w londyńskiej William Morris Gallery (pisaliśmy o tym we „Wpisie” 7/2021), gdzie pokazywane są także niektóre dzieła Wyspiańskiego (jednym z trzech kuratorów ekspozycji jest prof. Andrzej Szczerski, który bardzo o tę ekspozycję zabiegał).
Muzeum Wyspiańskiego
Wróćmy jednak do nowo otwartego Muzeum Stanisława Wyspiańskiego. Do wejścia w jego progi zaprasza już sama przyciągająca wzrok fasada, nosząca na sobie ślady minionego czasu. Pozbawiona tynku, odsłania odczyszczoną czerwoną cegłę, mieszającą się z białym kamieniem. To piegowate lico jakoś pasuje do prywatnego życia Wyspiańskiego, które było dosyć chropowate, dalekie od doskonałości. „Gorąca miłość do najbliższych, Secesyjny obraz „Macierzyństwo” z 1905 r. ukazujący żonę Wyspiańskiego Teofilę karmiącą syna Stasia, czemu przypatruje się przedstawiona w dwóch postaciach córka Helenka. Fot. z miesięcznika WPiS. ogromne, znużone pragnienie spokoju, wypoczynku, cichego szczęścia rodzinnego – łączy się ciągle z obawą utraty, z lękiem przed nieszczęściem, z trwożnym oczekiwaniem druzgocącego uderzenia losu, z nabrzmiałą łzami litością nad bezbronnością życia tych najdroższych sercu istot” – zauważał współczesny Wyspiańskiemu historyk sztuki, poeta, dramaturg, publicysta i recenzent teatralny Władysław Kozicki.
Życie osobiste stało niejako w opozycji do wszechstronnie pięknej i wielorakiej twórczości Stanisława Wyspiańskiego, którą znamionowały nieograniczona wyobraźnia, imponująca wiedza, ciągła potrzeba rozwoju i doskonałość artystycznego warsztatu. „Każda rozmowa, każde dotknięcie się nowej rzeczy, nowej sprawy – pisał w 1918 r. Adam Grzymała-Siedlecki – rodziły w Wyspiańskim reformatorską żądzę. Zmienić, przeinaczyć, poprawić; te zadania, pragnienia, dopominania się powstawały w jego duszy natychmiast. Nie umiał być umysłem negatywnym li tylko, nie rozumiał nawet negacji bez natychmiastowego planu afirmacji i konstrukcji swojej własnej”.
Muzeum nie jest na tyle przestronne, by pokazać olbrzymie dzieła wielkoformatowe. Wykonana przez Wyspiańskiego temperą na płótnie w 1904 r. replika pastelowego projektu z 1897 r. monumentalnego witraża „Bóg Ojciec” do okna krakowskiego kościoła Franciszkanów – największy obiekt na wystawie (877 x 391 cm) – pokazywana jest bodaj w jednej trzeciej całości. Reszta spoczywa zrolowana na odpowiednio wykonanej konstrukcji bębnowej, która służy przechowywaniu tego obiektu. Ale nic to nie szkodzi, nie będę utyskiwać, że miejsca zbyt mało; najważniejsze bowiem, że wreszcie powstało osobne muzeum poświęcone tylko i wyłącznie Wyspiańskiemu, że jest wreszcie stała ekspozycja wystawiająca 200 eksponatów i to reprezentatywnych dla przekroju przebogatej twórczości. Każdy, kto przyjedzie do Krakowa, będzie mógł się tu teraz zapoznać choć z jej częścią (poza tym oczywiście, co można podziwiać w nieodległych kościołach Franciszkanów i Mariackim). Jestem przekonana, że w przyszłości nadarzy się okazja, by przenieść muzeum w miejsce przestronniejsze.
Co można obejrzeć w Muzeum
Obecny budynek jest trzykondygnacyjny. Na parterze, zaraz po wejściu, w części ekspozycji nazwanej rodzinnie i zapraszająco „We własnym domu”, prezentowane są autoportrety artysty z sierpnia 1890 r., z 1903 r., a także z 1907 r., kiedy twarz malarza była już wyraźnie zdeformowana przez chorobę. Są tu również pastelowe wizerunki jego najbliższych: żony Teofili Teodory i ich rozkosznych dzieci – Helenki, Miecia i Stasia. „Główka Helenki” z 1900 r. przedstawia 4-letnią córeczkę z rozdziawioną buzią i włoskami w nieładzie, jakby zdziwioną, zaskoczoną, niedawno zbudzoną ze snu. „Główka Mietka” z 1901 r. ukazuje też nieco zaspanego, ubranego jeszcze w piżamkę około dwuletniego chłopczyka. „Mietek oparty na brodzie” z 1904 r. to 5-letni malec, trochę może obrażony, a może po prostu zawstydzony. Secesyjne w ornamentyce „Macierzyństwo” z 1905 r. jest obrazem żony karmiącej piersią najmłodszego syna, Stasia; matce przygląda się córka Helenka, ukazana podwójnie – z profilu i frontalnie.
Wszystkie te portrety malowane są z zachwytem, miłością i tkliwością, ale bez taniej ckliwości. Są to głównie pastele, gdyż już w 1891 r. okazało się, że artysta ma alergię na farby olejne; po poważnym nimi zatruciu przestał ich używać. Któryś ze współczesnych Wyspiańskiemu krytyków powiedział jakże słusznie, że jego pastele „wabią oko nadzwyczajną błyskotliwością koloru”.
„We własnym domu” dostrzegamy ponadto portrety przyjaciół (Adama Chmiela), mecenasów oraz znajomych. Dalej podziwiamy namalowane przez Wyspiańskiego wnętrza jego pracowni krakowskiej i paryskiej. Pejzaże, jakie rozpościerały się z okien krakowskiego mieszkania przy ulicy Krowoderskiej, malowane były w 1905 r., gdy artysta nie mógł już chodzić. Wielkim wzruszeniem napełniły mnie przedmioty bardzo osobiste, a mianowicie paleta, którą Wyspiański się posługiwał, i pastele (oba przedmioty z ok. 1900 r.), których nie zdążył zużyć…
Księgozbiór Wyspiańskiego
Zanim wejdziemy na piętro, warto zejść najpierw do kondygnacji podziemnej, gdyż mamy tam kontynuację wątku domowego. W sali „Księgi moje” pokazywany jest bowiem zachowany księgozbiór Wyspiańskiego. W liście do przyjaciela Henryka Opieńskiego, kompozytora i muzykologa, 27-letni Stanisław Wyspiański pisał: „mam passyę do książek i kocham się w książkach (…) ja cierpię na tę nieuleczalną chorobę umysłową pragnienia ciągłego pokarmu pisanego. Ja nie biorę (…) byle czego do ręki, ale te rzeczy, które wybiorę, które podejmuję do czytania, bardzo kocham i upijam się nimi”.
Możemy przyjrzeć się grzbietom tomów ustawionych na muzealnych półkach, tak jak robimy to, gdy przychodzimy do domów naszych przyjaciół czy znajomych. Książki bowiem wiele mówią o ich właścicielach, zdradzają ich Fragment ekspozycji na piętrze prezentującej projekty witraży m.in. do katedry lwowskiej oraz zaprojektowany przez Wyspiańskiego rekwizyt teatralny – koronę z 1903 r. – do jego sztuki „Bolesław Śmiały”. Fot. z miesięcznika WPiS. zainteresowania, zamiłowania i gusta. Ocalałe po Wyspiańskim publikacje to pozycje w językach polskim, niemieckim i francuskim. Dotyczą najczęściej historii, literatury oraz historii sztuki. Są wśród nich także pamiętniki znanych ludzi, przewodniki, które artysta trzymał w dłoniach chodząc po Rzymie, zwiedzając Sycylię. Egzemplarz „Chłopów” opatrzony jest dedykacją Reymonta, zaś na stronie tytułowej „Uwag archiwalno-paleograficznych nad pieśnią Bogurodzica w rękopisie Biblioteki Jagiellońskiej” Adama Chmiela znajduje się wpis autora z 13 czerwca 1904 r.: „W upominku uwielbienia i szczerej przyjaźni”.
Nie brakuje ksiąg z odręcznymi notatkami Wyspiańskiego, pierwodruków wydań jego dramatów wedle jego koncepcji graficznej. Są też dzieła innych autorów, do których wykonał okładki i ilustracje, w tym szkice i rysunki do „Iliady” Homera. Bez wątpienia artysta odcisnął swoje piętno również na rozwoju polskiej typografii. Poziom edytorski ówczesnej rodzimej książki absolutnie go nie zadowalał. Żalił się w liście do Lucjana Rydla: „Wszystko to może są zapatrywania niekompletne, wyrosłe z powodu, że naszych książek nie biorę nawet do ręki i nie szperam bardzo wśród nich, ale ile razy widzę nową, to mi żal druku. Całe półki u Gebethnera rzeczy nowych takie uczucie we mnie budzą. I znów tyle druku i papieru zmarnowano”.
Wyspiański - edytor
Edytorstwo, projektowanie książki począwszy od okładki, nie tylko żywo go interesowało, ale stało się też dziedziną sztuki, którą z powodzeniem uprawiał. Z samego liternictwa potrafił stworzyć znakomitą graficznie kompozycję. Warto przytoczyć opinię na ten temat Władysława Ekielskiego z 1932 r.: „Sam układ ‘główki’ czyli tytułu ‘Życia’ [pod winietą Wyspiańskiego pismo ukazywało się w latach 1898-99, gdy redagował je Stanisław Przybyszewski – przyp. J. S.] jest arcydziełem typograficznej sztuki. Dekoratywny układ druku i jego stosunek do reszty stronnicy niepokrytej drukiem, przerywanie szerokich marginesów z lewej strony winietą kwiatową, rozgraniczenie ustępów delikatnemi sfalowanymi liniami drukarskimi, układ osiowy tekstu, drukowania tylko na nieparzystych stronicach (‘Veni Creator’), zgrany dobór czcionki, rytmiczne zestroje myśli przy pomocy graficznych okresów, świetne operowanie wersalikami, gustowny dobór papieru (zwykle matowego, żeberkowanego) i wiele innych szczęśliwych pomysłów – to są zasługi, za które – jak słusznie mówi Przecław Smolik w swem pięknem i wnikliwem studium ‘Zdobnictwo książki w twórczości Wyspiańskiego’, drukarze polscy winni pomnik postawić Wyspiańskiemu”.
Przecław Smolik we wspomnianej pracy wyraził opinię, że „już pierwsze prace graficzne St. Wyspiańskiego świadczą o gruntownem przemyśleniu i technicznem opanowaniu przedmiotu”. Doceniał, że wszechstronny artysta i poeta skierował swą szczególną uwagę także „na ogromne znaczenie estetycznych możliwości, zawartych w plastyce druku, więc w kształcie czcionki, w układzie wierszy i kolumn, w zdobnictwie książki, od czego niejednokrotnie zależy siła i barwa projekcji myśli autora na duszę czytelnika. Zagadnienie to musiało być dla Wyspiańskiego z pewnością nie czysto malarskiem i dekoracyjnem zagadnieniem, ale w równej mierze zagadnieniem siły oddziaływania słowa na dusze czytelników. Forma drukarskiego układu i ozdoba graficzna książki, obmyślona w najdrobniejszych szczegółach tak, by utworzyła z treścią doskonale harmonijną budowę, miała dopełnić i zarazem usilić suggestję myśli i rytmu słowa, płynącą z treści książki”.
Twórczość teatralna
W sali znajdującej się obok „biblioteki” Wyspiańskiego, a opatrzonej nazwą „Metamorfozy”, prezentowana jest twórczość teatralna twórcy „Wesela”, w tym plakaty do jego sztuk. Uwagę zwraca wielce oryginalny plakat z 1899 r. do odczytu Stanisława Przybyszewskiego „Mistyka a Maeterlinck”, narysowany i odręcznie napisany przez Kompozycja „Strącenie aniołów” z 1896 r. według dekoracji malarskiej z prezbiterium krakowskiego kościoła Franciszkanów oraz wykonana wedle tej kompozycji płaskorzeźba. Fot. z miesięcznika WPiS. Wyspiańskiego. Żywe emocje wywołał we mnie zaprojektowany przez artystę kostium Demeter do „Nocy listopadowej”, wzbudzając uśpioną, a właściwie zabitą we mnie przez współczesnych barbarzyńców sztuki, miłość do teatru. Podobne tęsknoty wywołują zdjęcia i fragmenty filmów prezentujące najsłynniejsze inscenizacje sztuk Wyspiańskiego – „Nocy listopadowej” z 1974 r. w reż. Andrzeja Wajdy, z tego samego roku „Wyzwolenia” w reż. Konrada Swinarskiego czy „La Bohème” z 1995 r., wystawioną przez Jerzego Grzegorzewskiego.
Artysta narodowy i religijny
Kiedy następnie windą lub schodami przemieścimy się na pierwsze piętro, oczom naszym ukaże się najbardziej spektakularna część ekspozycji, którą zamknięto w trzech tytułach: „Żywioły”, „Wawel – dramat królów” i „Apollo-Chrystus”. Są to jednocześnie trzy najważniejsze wątki w twórczości Stanisława Wyspiańskiego. To z nich wyłania się opowieść o nim jako artyście, który, jak głosi katalog wystawy: „w swej twórczości w nowatorski sposób podejmował problematykę narodową i religijną, odnosił się do pamięci i historii, inspirował antykiem oraz średniowieczem”. Oprócz wspomnianego już projektu witraża „Bóg Ojciec” rozmieszczono tu pastelowe projekty do dekoracji malarskiej krakowskiego kościoła Franciszkanów, cztery projekty kwater do okna zachodniego w kościele Mariackim – „Zwiastowanie Joachimowi”, „Spotkanie przy Złotej Bramie” (Joachim i Anna w śmiałym, namiętnym uścisku), „Zwiastowanie” i „Nawiedzenie”; niezrealizowane fantastyczne projekty witraży do wawelskiej katedry oraz do katedry lwowskiej – pełne niezwykłego rozmachu dzieła, przywodzące na myśl imponujące teatralne dekoracje do przedstawień opowiadających polskie dzieje. Są tu również propozycje dekoracji, mebli i tkanin, w tym do gmachu Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego – balustrady klatki schodowej, żyrandole, projekt słynnego witraża „Apollo. System Kopernika”, uznawany za arcydzieło sztuki witrażowej.
Można też przyjrzeć się z bliska wykonanej współcześnie makiecie niezrealizowanego, niestety, architektonicznego projektu rozbudowy Wawelu, a w zasadzie całego wzgórza, „Akropolis”. Za wzór posłużył Stanisławowi Wyspiańskiemu Akropolis w Troi, której obrońcą był Hektor, wzór ducha bohaterskiego, króla-ducha narodu. Teka „planu dla Wawelu” liczyła 27 rysunków, nie wszystkie się zachowały.
Zachwycające są małe, niepozorne szkicowniki młodziutkiego Stasia z lat 1880-1884 oraz z roku 1886. Nie są to jego pierwsze, które się zachowały; najstarsze pochodzą z ok. 1876 r. Krewna Wyspiańskiego Maria Waśkowska-Kreinerowa mówiła: „Pracuje z wytrwałością, cierpliwością, z przejęciem. Pracownię swoją zarzuca rulonami papieru. Na ścianach przymocowuje bez ram coraz to inne malunki, rysunki, szkice, kartony małe, kartony duże”. Fascynująca jest pewność i precyzja łagodnej, miękkiej i swobodnej kreski, i to niezależnie od rozmiaru kartonu. Nie widać żadnych śladów twórczej męki – ścierania, poprawiania. Fenomenalna jest też precyzja i dokładność szczegółów oddawanych na akwarelach, pastelach, rysunkach węglem odwzorowujących detale zabytków. To w istocie, jak określił sam artysta, „zdjęcia z zabytków”. Wszystko to zachwycające, genialne dzieła.
W tej części wystawy można podziwiać ponadto projekty rekonstrukcji witraży do krużganków kościoła Dominikanów, a także zlecone Wyspiańskiemu przez Jana Matejkę projekty witraży do kościoła Mariackiego. Prezentowane są też portret aktorki Władysławy Ordonówny w roli Krasawicy w sztuce „Bolesław Śmiały” z 1903 r., w kostiumie autorstwa Wyspiańskiego, oraz seria zaprojektowanych przez artystę strojów dla innych postaci z tego Stanisław Wyspiański był także świetnym, nowatorskim grafikiem książkowym i prasowym. Na zdjęciu zaprojektowana przez niego w 1898 r. winieta czasopisma „Życie”, za którego szatę graficzną był odpowiedzialny od 29 października 1898 do 5 lipca 1899 r. Fot. z miesięcznika WPiS. przedstawienia. Jest także oryginalny rekwizyt z przedstawienia – imponująca korona króla. Umieszczono ją nad dębowym siedziskiem, zaprojektowanym przez Wyspiańskiego z innej okazji, które imituje królewski tron.
Prawdziwy Wyspiański
Bez trudu można dostrzec ukazaną w całości ekspozycji muzealnej, której kuratorami są prof. Andrzej Szczerski, Magdalena Laskowska i Łucja Skoczeń-Rąpała, artystyczną wielostronność i doskonałość Wyspiańskiego: od malarstwa, przez różne gatunki sztuki stosowanej, po architekturę i poezję. Sądzę, że pobyt w tym obiekcie będzie również fantastyczna lekcją historii w ramach zajęć szkolnych, kształtującą nadto zmysły estetyczne młodzieży. Tu można poznać prawdziwego Wyspiańskiego, bowiem we współczesnych teatrach poznaje się dziś tylko postmodernistyczne szyderstwo z jego sztuki, służące eksponowaniu nazwisk przeróżnych eksperymentatorów, żerujących bezkarnie na sławie dawnego mistrza (co dotyczy zresztą nie tylko Wyspiańskiego).
Prezentacja dzieł plastycznych Stanisława Wyspiańskiego w nowym muzeum będzie zależała od możliwości adaptacyjnych zabytkowego spichlerza, ale też przede wszystkim – od surowych z konieczności uwarunkowań konserwatorskich. Artysta posługiwał się bowiem najczęściej – jak pamiętamy, ze względów zdrowotnych – bardzo nietrwałymi materiałami, a więc papierem i pastelami, które są szczególnie podatne na niszczące działania mikroklimatu, zanieczyszczeń, światła. W celu zapewnienia bezpieczeństwa zbiorów z wielką troskliwością dobrane zostało natężenie światła i czas ich ekspozycji. By nie narażać ich na zbytnią „eksploatację”, wystawa będzie miała dwie odsłony. Każda z nich, licząca ok. 200 eksponatów, prezentowana będzie w cyklu zamiennym przez rok. Dzięki temu w ciągu dwóch lat zobaczyć będzie można blisko 400 dzieł ze spuścizny Stanisława Wyspiańskiego. Wyruszajcie więc, proszę, na plac Sikorskiego 6 w Krakowie, na spotkanie z genialnym twórcą!
*
Powyższy tekst to obszerny fragment artykułu Jolanty Sosnowskiej, który ukazał się w miesięczniku WPiS nr 134. Śródtytuły pochodzą od redakcji; red. AD
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPiS oraz książki o polskim dziedzictwie kulturowym:
Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane
Miesięcznik „Wpis” już od trzynastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.
Księga Norwidowa. Życie, poezja, rysunki. wyd. 2024
Ten rodem z mazowieckiego dworku szlacheckiego artysta mówił sam o sobie – jakże słusznie! – że jest sztuk-mistrzem, a więc twórcą korzystającym z wielu narzędzi: słowa, pędzla, piórka, rylca, a nawet dłuta. W istocie Cyprian Kamil Norwid był artystą tyleż wybitnym, co wszechstronnym.
Poezje zebrane. Tryptyk rzymski
Wielkie Wydanie Jubileuszowe! Album na 25 rocznicę Pontyfikatu i na 83. urodziny Ojca Świętego! Zawiera wszystkie wiersze i poetyckie medytacje, jakie napisał Karol Wojtyła oraz bestseller Jana Pawła II "Tryptyk rzymski". Książka ta to dokument nie mający precedensu w historii polskiej literatury.
Mój Miłosz
Wspomnienia Marka Skwarnickiego o Czesławie Miłoszu zawarte w tej książce doprowadzone zostały do ostatnich dni życia Noblisty. Są nie tylko zapisem przyjaźni, ale ukazują całą epokę, w którą wpisali się bohaterowie tej książki. Obszernie cytowana korespondencja między poetami ujawnia wiele osobistych sympatii i antypatii Miłosza oraz rozterki duchowe wielkiego artysty.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.