Kryzys wyższych uczelni. Panuje strach przed wypowiadaniem własnych poglądów
Trochę historii
Pierwszy uniwersytet powstał w Bolonii w 1088 r., dając podwaliny pod następne uniwersytety średniowieczne. Pewne elementy zaprowadzonego na nim systemu nauczania funkcjonują właściwie do dnia obecnego. Oczywiście dzisiejsze uczelnie w niewielkim stopniu przypominają te średniowieczne.
W naszym kraju, formalnie rzecz biorąc, funkcjonuje model nauczania wprowadzony przez Wilhelma von Humboldta na otwartym w 1810 r. uniwersytecie berlińskim i rozpowszechniony w wielu krajach świata (dzisiaj – z rozmaitymi modyfikacjami). Są też inne modele, ale ten uchodził zawsze za najbardziej klasyczny, przemyślany, przynoszący znaczący postęp badawczy we wszystkich dziedzinach, połączony z mądrą refleksją filozoficzną. Model ten dotyczy przede wszystkim uniwersytetów, ale także w mniejszym stopniu innych wyższych uczelni. Wartościami w nim nadrzędnymi są wolność nauki i nauczania, autonomia wyższych uczelni, powiązanie badań naukowych z dydaktyką i finansowanie uczelni ze środków publicznych. Uczelnia powinna być wedle tego modelu samorządna i niezależna od wpływów politycznych i gospodarczych. Jej działalność ma koncentrować się na badaniach naukowych i nauczaniu. Niezależność wyższej uczelni powoduje też, że nie powinna być ona wyłącznie realizatorem postulatów przemysłu, rolnictwa, rynku pracy itd. Badania pozornie uznawane za nieprzynoszące żadnych bezpośrednich korzyści, ale przybliżające nas do prawdy należy prowadzić bez żadnych ograniczeń. Granicami autonomii uczelni winna być moralna odpowiedzialność za całe społeczeństwo.
Wilhelm von Humboldt uważał, że wykładowcy i studenci są w zasadzie sobie równi, gdyż obie grupy powinny prowadzić dociekania naukowe. Owe dociekania zaś pełne są nierozwiązanych problemów, które są zadaniem zarówno dla naukowca, jak i dla studenta. Z drugiej strony podkreślał on znaczenie relacji mistrz-uczeń, chociaż uważał, że mistrz powinien być przede wszystkim przewodnikiem i opiekunem studenta, który poszukuje prawdy. Von Humboldt twierdził też, że głównym celem studiów uniwersyteckich nie jest zdobycie zawodu, ale rozwój twórczego, krytycznego myślenia, osiągnięcie umiejętności poznawania świata i prowadzenia badań.
Znamiona kryzysu
Przedstawiony system przeżywa dzisiaj daleko posunięty kryzys. Wolność nauki ograniczona jest przede wszystkim dominującym modelem finansowania uczelni przez państwo, które formułuje przy tym swoje oczekiwania. Na badania, które nie znajdują bezpośredniego przełożenia na rozwój przemysłu, rolnictwa etc., często nie ma po prostu pieniędzy. Wprawdzie na większości kierunków student musi zaliczyć pewne przedmioty „ogólnorozwojowe” (filozofię, logikę), ale są one często traktowane jak nikomu niepotrzebne „michałki”.
Autonomia uczelni rozumiana jest często jako daleko posunięta niezależność od władz państwowych (ministerstwa) i samorządowych. W Polsce ustawa o szkolnictwie wyższym z 2005 r., a zwłaszcza owa fatalna „konstytucja dla nauki” z 2018 r. znacznie ograniczyły jednak autonomię wewnętrzną uczelni. Wprowadzono prawie absolutną dyktaturę rektorów, ograniczono znaczenie ciał kolegialnych. Zlikwidowano rady wydziałów. Podkreślmy, że były one dotąd głównym narzędziem, przy pomocy którego wszyscy profesorowie mieli wpływ na funkcjonowanie swojej Almae Matris. Znaczenie senatów uczelni ograniczono na rzecz ciał kolegialnych powoływanych w praktyce przez rektorów.
Szkoły wyższe zaczęły przypominać korporacje finansowe. Rządzą nimi rektorzy i elity otaczające rektorów, przez nich mianowane. Członkowie elit wspierają rektora, są świetnie opłacani, zaś pozostali profesorowie nie mają w zasadzie nic do powiedzenia. Wolność słowa została na uczelniach silnie ograniczona poprzez panoszącą się poprawność polityczną i postmodernistyczne ideologie (np. gender). Na uczelniach panuje strach. Przeciwstawienie się rządzącym elitom może kosztować utratę pracy, stanowiska, dodatków finansowych i godzin nadliczbowych. Zazwyczaj milczą nawet ci, którzy milczeć nie powinni, np. senatorowie uczelni. Podczas posiedzeń senatów uczelni rzadko zdarza się, aby w głosowaniu jawnym ktokolwiek głosował przeciwko projektom władz uczelni.
Najgłębszy kryzys dotyczy jednak sfery nauczania. Ma ona zasięg ogólnoświatowy i wynika także z faktu, że ukształtowane w ciągu ostatniego tysiąca lat modele uniwersytetu w niektórych aspektach w istocie nie pasują już do rzeczywistości. Problemy wywołuje np. ogromna ilość faktografii pojawiająca się w wielu dziedzinach. Co niektórzy twierdzą, że w tym stanie rzeczy uczeń czy student powinien raczej zdobywać umiejętność poszukiwania wiedzy, aniżeli wkuwać do głowy faktografię. Jest to prawda jedynie częściowa. Nawet jeżeli mamy szukać wiedzy w bibliotece lub w internecie, to solidną faktografię musimy mieć w głowie, inaczej bowiem nie poradzimy sobie z tymi poszukiwaniami. Powstaje jednak pytanie, co to znaczy „solidna faktografia”. Tu wymagania powinny być dość precyzyjnie sformułowane. Wygłaszanie przez profesorów wykładów kursowych w wielu dziedzinach nie ma większego sensu, gdyż treści te dostępne są w książkach lub w sieci. Ale przecież prawo do wykładania to wielki przywilej i oznaka statusu profesora…
Drogi naprawy
Na uczelniach powinny dominować więc wykłady monograficzne, w których ciekawe, oryginalne treści dotyczące jakichś wycinkowych zagadnień powinny łączyć się z przedstawianiem metodyki pracy badawczej nad tymi zagadnieniami. Ćwiczenia powinny funkcjonować na kierunkach przyrodniczych i technicznych, natomiast na kierunkach humanistycznych i społecznych student miałby obowiązek zaliczyć kilka porządnie prowadzonych seminariów, połączonych napisaniem solidnych referatów na zaliczenie.
Przede wszystkim należy jednak bardzo wyraźnie oddzielić uczelnie zawodowe od badawczych. Różnice pomiędzy nimi powinny być bardzo wyraźne. Koncepcja utworzenia dwóch typów uczelni może mieć różne oblicza i oczywiście powinna być przedmiotem dyskusji. Ja jednak proponowałbym model następujący:
Dziewięćdziesiąt procent uczelni powinno mieć status zawodowy. Nazwa jest trochę myląca, gdyż byłyby to nadal uczelnie w stylu humboldtowskim z pełnymi uprawnieniami. Zachowałyby dotychczasową strukturę, aczkolwiek z przywróconymi autentycznymi instytucjami autonomicznymi. Na uczelniach tych studenci, oprócz zdobycia wiedzy ogólnej, a także umiejętności uczenia i pracy badawczej, uzyskiwaliby rozmaite uprawnienia do pracy zawodowej. Student mógłby ukończyć nawet 2–3 kierunki (należałoby wprowadzić ułatwienia umożliwiające taki model studiowania), a także rozmaite zawodowe kursy i specjalizacje. Większość kierunków pozostawałaby dwustopniowa, jednak po licencjacie wolno byłoby studiować na studiach magisterskich jedynie na kierunku już obranym lub na wyraźnie pokrewnych. Kilka procent najlepszych studentów mogłoby po licencjacie podejmować od razu czteroletnie studia doktorskie na uczelniach badawczych.
Owe uczelnie badawcze stanowiłyby ok. 10 procent państwowych szkół wyższych w Polsce. Funkcjonowałyby na nich profesorskie katedry mające status zespołów badawczych. Studenci prowadziliby w nich badania i pisaliby swoje prace doktorskie w ramach tych zespołów. Byłoby ich niewielu, mniej niż naukowców. Zajęcia dla studentów ograniczone byłyby do minimum. Częste byłyby natomiast kontakty studentów z promotorami i innymi naukowcami. Dodajmy, że absolwenci uczelni zawodowych z tytułem magistra mieliby również prawo pisania prac doktorskich (także na swoich uczelniach), ale jako „wolni strzelcy”.
O randze naukowca w nowym systemie powinny decydować jego realne osiągnięcia, a nie jakieś wydumane algorytmy zawarte w skomplikowanym i bezsensownym systemie punktowym (odchodzą od niego kolejne państwa na świecie). Trzeba też pamiętać o starym porzekadle – pośpiech potrzebny jest w piekarni. Nauka wymaga spokoju i refleksji.
Należy z pewnością wprowadzić selekcję kandydatów na studia, także na te o profilu humanistycznym (poprzez egzaminy wstępne). Trzeba przywrócić autonomię wyższych uczelni, rangę ciał kolegialnych, autorytet profesorów, wagę słów i obietnic wypowiadanych i udzielanych przez rektorów oraz dziekanów. Należy wypracować mechanizmy obrony wolności słowa na uczelniach i zrobić wszystko, żeby wyeliminować paraliżujący naukowców strach przed wypowiadaniem swoich poglądów. Konieczna jest likwidacja absurdalnych przepisów związanych z ewaluacją czy zastosowaniem systemu bolońskiego na studiach (bezsensowny wymóg uzyskiwania przez studentów 60 punktów rocznie). Trzeba uprościć struktury uczelni i zlikwidować nadmiar rozmaitych stanowisk kierowniczych.
Popularyzacja nauki
Naukowcy pracujący w dziedzinach nauk humanistycznych i społecznych powinni starać się tworzyć w języku jasnym, przystępnym i zrozumiałym. Zupełnie niedopuszczalne jest stosowanie w tych dziedzinach terminologii zapożyczonej z matematyki, fizyki lub chemii, zwłaszcza gdy poszczególne pojęcia nie zostały porządnie zdefiniowane. Doprowadza to do tworzenia ogromnych połaci pseudonauki, niezrozumiałej nawet dla fachowców. Również prace w pełni naukowe, najeżone przypisami, w dziedzinie historii, socjologii, literaturoznawstwa itp. mogą być napisane językiem przyjaznym i zajmującym.
Naukowcy, zwłaszcza z dziedzin humanistycznych i społecznych, powinni pisać również publikacje mające na celu szerzenie wiedzy. Jeżeli historyk tworzy ujęcie syntetyczne związane np. z dziejami jakiegoś kraju, to niekoniecznie musi być to praca wyłącznie popularna. Tego rodzaju ujęcie ma zazwyczaj walory naukowe, jak każde całościowe spojrzenie czynione przez profesora z dużą wiedzą i doświadczeniem.
Punkty i rankingi
Wszelka punktacja prac naukowych powinna zostać zniesiona, zwłaszcza w naukach humanistycznych i społecznych. Warto pamiętać, że system punktowy w Polsce załamał się ostatecznie, gdy nowy minister, ustanowiony przez Donalda Tuska, zmniejszył ilość punktów setkom polskich czasopism, które uzyskały ich znaczny przyrost za rządów ministrów z PiS-u. Skoro punktacja jest funkcją polityki, to w ogóle nie ma ona żadnego sensu. Mówiąc szczerze, większość polskich poważnych naukowców w ogóle przestała zwracać uwagę na punkty i to jest bardzo pozytywna tendencja.
Wiele uczelni pilnie obserwuje rozmaite rankingi szkół wyższych, czy przypadkiem nie znalazły się one „w pierwszym tysiącu najlepszych na świecie”. Ostatnio ogłoszono kolejny tzw. ranking szanghajski, który w owym pierwszym tysiącu umieścił dziewięć polskich uczelni. Nie ma niestety nikogo odważnego, kto wskazałby, że owe rankingi nie mają najmniejszego sensu. Reklamowany wszędzie ranking szanghajski jest wysoce niemiarodajny, jego kryteria faworyzują laureatów Nagrody Nobla i Medalu Fieldsa (z matematyki) oraz publikacje w pismach „Nature” i „Science”, a dyskryminują nauki humanistyczne, społeczne i badania regionalne. Największe szanse na wysokie miejsca mają w nim ogromne, wielobranżowe uczelnie. Ranking nie uwzględnia takich kryteriów jak warunki lokalowe i jakość bibliotek. Lista szanghajska, zachowując pozory obiektywizmu (trzy uniwersytety amerykańskie na podium i piętnaście w pierwszej dwudziestce), umieszcza jednak w pierwszej setce dziewięć uczelni chińskich oraz jedną z Hongkongu. O światowych osiągnięciach niektórych z nich wiadomo dość niewiele. Odnoszę wrażenie, że jest to dyskretna metoda promocji chińskich uczelni. I dodam z pewną dozą ironii, że powinniśmy stworzyć warszawski ranking uczelni, w którym dyskretnie umieścilibyśmy pięć polskich szkół wyższych w pierwszej setce. Wprawdzie gdzieś na końcu tej setki, ale zawsze…
Prof. Wojciech Polak
Artykuł ukazał się w ostatnim, wrześniowym numerze miesięcznika "Wpis". Bądź z nami każdego miesiąca!
Katedra i uniwersytet. O kryzysie i nadziei chrześcijańskiej cywilizacji
Kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko – ta myśl nigdy nie była bardziej prawdziwa niż w XXI wieku. Ileż to osób po odrzuceniu Boga gotowych jest zaakceptować każdy zabobon, najbardziej złudną utopię, z gruntu niewiarygodną manipulację myślową.
Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja
Niniejsza antologia publicystyki patriotycznej próbuje dać odpowiedź na postawione w tytule pytanie: Dokąd zmierzamy, my jako Polacy? A co za tym idzie – kto nam wyznacza, lub usiłuje wyznaczać, drogę? Jakże często czujemy się zagubieni, zdezorientowani, manipulowani.
Szukamy stałych punktów odniesienia, niezmiennych wartości, na których można by się oprzeć bez obawy, że pobłądzimy.
WPIS 09/2024
Ukazał się już najnowszy, wrześniowy numer miesięcznika „Wpis”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa wyselekcjonowany zbiór felietonów powiązanych z aktualną tematyką, wywiady z wybitnymi osobistościami z dziedziny polskiej nauki (choć nie tylko), jak również całą serię artykułów historycznych, nawiązujących do bieżących rocznic.
Historia i Teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 2. 1980-2015
Nowy przedmiot szkolny Historia i teraźniejszość wzbudził w 2022 roku olbrzymie zainteresowanie – okazał się niezwykle potrzebny. W naszym podręczniku rozczytywała się i wciąż rozczytuje cała Polska, głównie młodzież, ale nie tylko. Wynika to z faktu, że książka napisana została w sposób szczególnie atrakcyjny.
Do moich Rodaków. Św. Jan Paweł Wielki
Św. Jan Paweł II, zwany Wielkim, był dumnym Polakiem bez jakiegokolwiek kompleksu niższości wobec innych narodów. Takiego zachowania uczył też nas – zarówno głoszonym słowem, jak i własną postawą, którą prezentował, nie popadając przy tym w pychę czy pogardę wobec innych. Postawę swą zaś wykształcił w sobie i opierał na umiłowaniu Ojczyzny, na gruntownej wiedzy historycznej i oczywiście na głębokiej wierze w Boga i szacunku wobec bliźnich.
PAKIET Dzieje Polski tomy 1 - 6 w cenie 399 zł
Zobacz poszczególne tomy wchodzące w skład pakietu:
Dzieje Polski. Tom 1. Skąd nasz ród
Dzieje Polski. Tom 2. Od rozbicia do nowej Polski
Dzieje Polski. Tom 3. Królestwo zwycięskiego orła
Dzieje Polski. Tom 4. Trudny złoty wiek.
Dzieje Polski. Tom 5. Imperium Rzeczypospolitej
Dzieje Polski. Tom 6.
Kalendarz 2025 Pierwsze królestwo. 1000 - lecie koronacji Bolesława Chrobrego
Wielkoformatowy, elegancki kalendarz prezentujący ilustracje nawiązujące do czasów pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego. Na każdy miesiąc wybraliśmy wybitne dzieło sztuki opowiadające o polskich dziejach sprzed tysiąca lat.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.