26 czerwca 1967r. abp Karol Wojtyła odebrał w Kaplicy Sykstyńskiej kapelusz kardynalski. To wyróżnienie traktował jako wezwanie do jeszcze ofiarniejszej służby Kościołowi
Kardynalski ingres do katedry wawelskiej 47-letniego krakowskiego arcybiskupa metropolity Karola Wojtyły odbył się 9 lipca 1967 r., bezpośrednio po powrocie z Rzymu. Tu witany owacyjnie przez wiernych na wawelskim wzgórzu przed uroczystością. fot. z książki "Święty Prorok", wyd. Biały Kruk 29 maja 1967 r. papież Paweł VI zapowiedział zwołanie konsystorza w uroczystość świętych apostołów Piotra i Pawła i ogłosił kardynałów nominatów, wśród których znalazł się abp Karol Wojtyła. Dla polskiego narodu katolickiego, cierpiącego pod butem komunizmu, było to wielkie wyróżnienie i wielki zaszczyt, a nawet dostojeństwo, które, jak wyraził to prof. Adam Vetulani, „spadło poprzez osobę Eminencji na cały naród polski”.
Z nominacji Karola na kardynała cieszyli się też ogromnie jego dawni koledzy i koleżanki z Teatru Rapsodycznego, a przede wszystkim Mieczysław Kotlarczyk (...).
Sam nominat nie traktował bynajmniej kardynalskiego kapelusza jako kolejnego zaszczytu, który na niego spływa, jako kolejnego szczebla w karierze kościelnego hierarchy czy jako dowodu uznania jego dotychczasowej pracy bądź wypracowanych zasług. Patrzył na to raczej w poczuciu nowego obowiązku i dogłębnie rozeznawał wiążące się z nową funkcją kolejne powołanie. 21 czerwca podczas Mszy św. w katedrze wawelskiej krakowski metropolita mówił w związku z tym: „Pojęcie, słowo kardynał musi wywołać szczególne skojarzenia, musi się wiązać z poczuciem najwyższej odpowiedzialności”. Pytając: „Czy sprostam?”, mówił o nadziei, którą opiera „na Bogu (gdybym opierał ją na sobie, byłbym szalony), tę ufność w szczególny sposób opieram na Matce Chrystusowej (…), w której ręce składamy siebie bez reszty (…) tak, żeby Ona posługiwała się nami, żeby kierowała nami i żeby pozwalała nam sprostać”.
W przeddzień wyjazdu do Rzymu, 22 czerwca, abp Wojtyła odbył dzień skupienia w sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej, z którą związany był od dzieciństwa, by „raz jeszcze i na nowo zawierzyć Jej wszystko”. 26 czerwca 1967 r. w Kaplicy Sykstyńskiej odebrał z rąk Pawła VI insygnia kardynalskie. 2 lipca podczas kazania w polskim kościele św. Stanisława, skupiającym miejscową Polonię, padły z jego ust znamienne słowa. Ukazywały one poziom, na którym prowadził on swe rozważania na temat zadań czekających go w związku z kardynalatem: „Tak, jak każdy z nas na drodze swojego powołania musi potwierdzić swoją wartość (od tego zależy, czy wygra, czy przegra swoje życie), tak też i ja, na drodze mojego nowego powołania, w szczególny sposób sprawdzić się muszę i potwierdzić moją wartość: od tego zależy, czy wygram, czy przegram swoje życie. (…) Każdy z nas ma swoje powołanie i życiowe zadanie. Powołania i zadania życiowe są bardzo ważne: w każdym z nich ma się rozegrać życiowa próba wartości człowieka. Ja także muszę moją próbę wartości człowieka rozegrać, przejść do końca po drodze mojego powołania”. Jak daleko sięgał wówczas myślą w kwestii swej „życiowej próby”? Co przeczuwał? Tego oczywiście nie wiemy, ale widać, że zdawał sobie sprawę z tego, że jego droga życiowa nie jest zwykłą ścieżką przez życie, rozumiał, że Pan Bóg stawia przed nim coraz większe zadania, prawdopodobnie aż do największego – a on robił wszystko, aby Go nie zawieść.
Następnego dnia, podczas audiencji u Pawła VI, zebrała się w Watykanie wokół nowego krakowskiego kardynała rzesza rzymskiej Polonii oraz pielgrzymów. Według zapisków jednej z obecnych sióstr życzliwość i serdeczność papieża dla kard. Karola Wojtyły i dla narodu polskiego była wielka.
Znamiennym jest, że w drodze powrotnej z Rzymu do Krakowa kard. Wojtyła zatrzymał się 7 lipca w austriackim Osjaku (Ossiach), gdzie u stóp Alp na terenie klasztoru Benedyktynów znajduje się tajemniczy grób. Wedle tradycji miał w nim zostać pochowany król-banita Bolesław Śmiały, który 11 kwietnia 1079 r. w krakowskim kościele na Skałce zabił mieczem św. biskupa Stanisława, a potem kazał poćwiartować jego ciało. Uciekłszy z Polski, miał udać się po rozgrzeszenie do papieża, a uzyskawszy je, przybył do mnichów w Osjaku, by pośród nich czynić do końca życia pokutę, wykonując w milczeniu najcięższe prace. W nawiedzeniu grobu króla Bolesława przez nowego kardynała Karola Wojtyłę jego koleżanka z Teatru Rapsodycznego Danuta Micha łowska widziała echo i następstwo roli Bolesława Śmiałego, w którą młody Wojtyła wcielił się 26 lat wcześniej w spektaklu „Króla Ducha”: „Metropolita krakowski odprawił wtedy Mszę św. przy tym grobie za spokój duszy króla. Ileż to lat upłynęło od tego ‘Króla Ducha’? Jak długo Karol Wojtyła nosił w sobie ten dramat Bolesława, który zabił biskupa?”. Fakt ten splata się z faktem, że kolor purpury kardynalskiej symbolizuje gotowość przelania krwi za Chrystusa.
9 lipca 1967 r. odbył się ingres kardynalski do katedry. W przemówieniu wygłoszonym przed świątynią kardynał metropolita powiedział: „Jest to dar dla Kościoła św. Stanisława, biskupa i męczennika, który – pierwszy – swoją krwią wyznaczył purpurę dla biskupów krakowskich. Jest to dar dla Kościoła Adama Stefana kardynała Sapiehy i dla wszystkich biskupów i kardynałów na stolicy św. Stanisława, z których jestem dziesiąty. Ale moi Drodzy, to jest dar dla Was, dla Kościoła krakowskiego i cieszę się, że z woli Ojca Świętego mogę Wam tym darem sprawić radość i posłużyć. Bo odtąd jeszcze bardziej mam Wam służyć; jeszcze bardziej mam patrzeć na Chrystusa, który przyszedł ‘nie żeby Mu służyć, ale żeby służył’. Więc jeszcze bardziej mam Wam służyć; mam służyć całemu Kościołowi w Polsce; mam służyć całemu Kościołowi Chrystusowemu na ziemi, służąc w szczególny sposób – Wam”. (...)
Adam Bujak wspominał, że ingres kardynalski różnił się od arcybiskupiego: „Kardynał wrócił wtedy świeżo z Watykanu. Na Wawel przybyły wielkie rzesze krakowian, choć żadne gazety o tym nie informowały. Kiedy stanąłem na wawelskim wzniesieniu przy czerwonym, poaustriackim budynku, ujrzałem morze ludzi. Przesuwałem się do przodu zwrócony tyłem do katedry, bo tłum tak napierał. Wydawało nam się wtedy, że jest to wydarzenie, które wieńczy jego wspaniałą drogę i karierę. Myślałem, że może kiedyś, po latach, zastąpi Prymasa Wyszyńskiego…”.
Podczas homilii w katedrze kard. Wojtyła wypowiedział prorocze słowa, które spełnią się 13 maja 1981 r.: „Przybywam od grobu św. Piotra do grobu św. Stanisława z nowymi obowiązkami, z nową odpowie dzialnością. Kiedy Ojciec Święty włożył mi na głowę purpurowy biret, to przez to chciał powiedzieć, ażebym jeszcze bardziej cenił krew. Przede wszystkim, żebym cenił Krew Odkupiciela mojego i żebym o tę cenę Krwi Odkupiciela naszego zastawiał się w Kościele Bożym aż choćby do wylania mojej własnej krwi. (…) Nowy pierścień: związek nie tylko z moim własnym (aż lęk zbiera tak mówić ‘moim własnym’) krakowskim Kościołem, ale związek z powszechnym Kościołem”.
Piękne słowa życzeń wygłosił podczas uroczystego obiadu prof. Adam Vetulani, specjalizujący się w historii prawa kanonicznego, zwracając się do krakowskiego kardynała jako profesora i naukowca, prosząc o wpływ na kształcenie i formowanie przyszłych pokoleń: „chociaż dzisiaj, po gruntownej laicyzacji naszej uczelni [Uniwersytetu Jagiellońskiego – przyp. J.S.], po wykluczeniu z jej murów Wydziału Teologicznego, śladu nie ma z oficjalnego wpływu krakowskich ordynariuszy na kierunek nauk pielęgnowanych w pierwszym i przez długi czas jedynym źródle nauki polskiej, to przecież nie potrzeba zajmować oficjalnego stanowiska, by być rządcą umysłów dążących do poznania prawdy. Życzę Eminencji z całego serca i wierzę w możliwość realizacji tego życzenia, aby Eminencja, mimo wszystkich istniejących przeciwności, mógł zbierać jak najbogatszy plon ze swej działalności nauczycielskiej jako inspirator i protektor polskiej nauki katolickiej i mógł cieszyć się jej wszechstronnym rozwojem dla dobra wiernego Kościołowi narodu polskiego dzisiaj i w przyszłych pokoleniach”. (...)
Jako pasterz archidiecezji krakowskiej widział siebie abp Wojtyła w ciągu pokoleń. Czuł się następcą i spadkobiercą duchowego dorobku wszystkich poprzedników na Stolicy św. Stanisława, o którym w Szczepanowie w 1972 r. powiedział: „Każdy biskup jest nauczycielem wiary; on stał się nim w sposób szczególny; stał się nim nie tylko słowem, które głosił – stał się nim czynem, który wypełniał; stał się nim przede wszystkim krwią, którą przelał. I dlatego też chcąc uczyć i uczyć się wiary w naszych czasach, sięgamy do jego wzoru i do jego pośrednictwa”.
Karol Wojtyła nawiązywał do tych najbardziej niezłomnych w wierze i w umiłowaniu Ojczyzny, do bohaterów, odważnie broniąc prześladowanych przez komunistyczne władze, wspierając najsłabszych i najbardziej pokrzywdzonych. Czynił to zarówno słowem (homilie, listy pasterskie), jak i czynem – Pasterki pod gołym niebem, procesje Bożego Ciała i ku czci św. Stanisława, podniosłe uroczystości z okazji ważnych rocznic czy jubileuszy. Metropolita wytrwale bronił praw Polaków do wyznawania wiary w Boga, szerzenia własnej wielowiekowej kultury i tradycji oraz bycia gospodarzami we własnej Ojczyźnie.
***
Powyższy fragment pochodzi z książki Jolanty Sosnowskiej "Święty Prorok", wyd. Biały Kruk
Święty Prorok. Karol Wojtyła – Jan Paweł II
Św. Jan Paweł II bywał nazywany prorokiem naszych czasów, nikt jednak do tej pory nie spojrzał w tym kontekście na całe jego życie. Próby takiej dokonuje w tej książce Jolanta Sosnowska (autorka czterotomowej biografii Papieża Polaka „Hetman Chrystusa”), śledząc pod tym kątem życiorys Karola Wojtyły – Jana Pawła II.
PAKIET Hetman Chrystusa - komplet tomów 1-4 w promocyjnej cenie
Książka ta zrodziła się z fascynacji polskim Papieżem i z niezgody na traktowanie go jako dobrotliwego staruszka i miłośnika kremówek, na umniejszanie jego postaci, przebogatego dorobku i ogromnego autorytetu. Ojciec Święty jawi się tu jako osobowość zachwycająca – pasterz wyrazisty, konsekwentny, inteligentny, odpowiedzialny i odważny.
Karol Wojtyła. Przyjaciel, Kardynał, Papież, Święty.
Fascynujące wspomnienia przyjaciela Karola Wojtyły, nieznane fakty, unikatowe fotografie tworzą przewodnik po życiu Świętego - od młodości aż po beatyfikację i kanonizację. Prof. Gabriel Turowski wspomina młodego księdza Karola, kardynała i papieża. Wspomnienia to bardzo osobiste, zilustrowane licznymi fotografiami udostępnionymi przez autora, a także inne życzliwe osoby. Prof. Turowski wzbogacił swe wspomnienia bardzo ciekawymi refleksjami i uwagami, nieznanymi faktami i cytatami.
Karol Wojtyła. Przyjaciel, Kardynał, Papież.
Ks. kardynał Franciszek Macharski o książce : "To jest cząstka życia małej wspólnoty, stworzonej przez księdza Karola, której on jest członkiem. (...) Ten tom jest świadectwem wielkich rzeczy i jest przewodnikiem, który pozwala odnaleźć ścieżki wśród wielkich i największych spraw. (...) Trzeba było na to kogoś, kto to przeżył". Wyjątkowe świadectwo o życiu Karola Wojtyły, świadectwo tym ciekawsze, że napisane piórem i udokumentowane aparatem fotograficznym.
Wojtyła. Nadzieja Polaków
Prezentujemy album z rzadko lub wcale dotychczas nie publikowanymi fotografiami kardynała Wojtyły z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Krakowski fotografik Mieczysław Żbik dokumentował wówczas uroczystości religijne z udziałem metropolity Karola Wojtyły. Na pięknych czarno-białych zdjęciach oglądamy obchody Bożego Ciała, procesje ku czci św. Stanisława i konsekrację kościoła Arka Pana w Bieńczycach.
Do moich Rodaków. Św. Jan Paweł Wielki
Św. Jan Paweł II, zwany Wielkim, był dumnym Polakiem bez jakiegokolwiek kompleksu niższości wobec innych narodów. Takiego zachowania uczył też nas – zarówno głoszonym słowem, jak i własną postawą, którą prezentował, nie popadając przy tym w pychę czy pogardę wobec innych. Postawę swą zaś wykształcił w sobie i opierał na umiłowaniu Ojczyzny, na gruntownej wiedzy historycznej i oczywiście na głębokiej wierze w Boga i szacunku wobec bliźnich.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.