Prezentujemy album z rzadko lub wcale dotychczas nie publikowanymi fotografiami kardynała Wojtyły z lat 60. i 70. ubiegłego wieku.
Krakowski fotografik Mieczysław Żbik dokumentował wówczas uroczystości religijne z udziałem metropolity Karola Wojtyły. Na pięknych czarno-białych zdjęciach oglądamy obchody Bożego Ciała, procesje ku czci św. Stanisława i konsekrację kościoła Arka Pana w Bieńczycach. Widać na nich głębię wiary Polaków – mimo przeszkód stawianych przez komunistyczne władze kardynałowi Wojtyle towarzyszą niezliczone rzesze rozmodlonych wiernych.

"Z fotografii tych bije siła ludu Bożego i jego wielkiego Duszpasterza, którego Opatrzność szykowała już na kolejnego Następcę św. Piotra" – napisał we wstępie Leszek Sosnowski, pomysłodawca i wydawca albumu. Wartością książki są także ówczesne wystąpienia kard. Wojtyły: jego homilie, przemówienia i listy, dziś – wbrew pozorom – trudno dostępne dla zwykłego czytelnika. A przecież tamte słowa kard. Wojtyły tak bardzo pasują do naszych czasów…

1. Jego kazania i modlitwa dodawały nam otuchy i nadziei

2. Mieliśmy szczęście być obok niego

3. Nas to musi boleć…

4. Człowiek spotyka się z Bogiem przez prawdę…

5. Szkoła nie może stawać się narzędziem wychowania ateistycznego katolickich dzieci

6. Z naszego losu czyńmy drogę do Boga

7. Troska o wolność polskiego ducha

8. Oprzeć się skutecznie ateizacji i laicyzacji życia

9. W tej Miłości każdy człowiek może się odnaleźć

10. Prasa nie może fałszować obrazu społeczeństwa

11. Wchodzimy do kolebki polskiego ducha

12. Świadectwo pokolenia…

13. Ażeby dziedzictwo polskiej kultury, bez żadnych dewiacji…

14. Opatrznościowy mąż Boży

15. Myślano, że będzie to miasto bez Boga

16. Oderwany od Boga człowiek jest duchowo bezdomny

17. Następca na stolicy biskupiej

18. Dziękuję Bogu za twoją biskupią posługę

Jego kazania i modlitwa dodawały nam otuchy i nadziei

W trudnych czasach panowania komunizmu i zakłamania jedynym światłem i oparciem był Kościół. Jako krakowianin szczególnie przeżywałem w naszym mieście uroczystości Bożego Ciała i św. Stanisława, zwłaszcza zaś mające wielowiekowe tradycje procesje z Wawelu na Rynek Główny i na Skałkę. W uroczystościach tych brały udział dziesiątki albo i setki tysięcy wiernych, nie tylko krakowian. Chcieliśmy zamanifestować swe przywiązanie do Kościoła oraz naszego Arcypasterza Kardynała Karola Wojtyły. To, że był wśród nas, jego kazania, jego modlitwa dodawały nam otuchy i nadziei. Już wtedy można było odczuć, że jest to człowiek wielki, obdarzony wyjątkową charyzmą. Jednak wtedy nie przypuszczaliśmy, że to będzie Papież Polak, Słowianin - następca Świętego Piotra.

Fotografowałem te uroczystości od 1973 roku, nie aby zdjęcia publikować - bo i gdzie? W komunistycznej prasie? Chciałem po prostu tamte chwile utrwalić, zachować dla przyszłości. Musiałem fotografować, miałem taką silną wewnętrzną potrzebę. Nie korzystałem z akredytacji i jedynie dzięki przychylności dobrych ludzi i swojej inicjatywie mogłem utrwalić te doniosłe wydarzenia. W czasie Mszy świętych w Katedrze Wawelskiej nie śmiałem wejść na stopnie ołtarza, by zrobić z bliska choćby jedno zdjęcie, gdy był tam Kardynał Wojtyła - nawet jeśli bym mógł. Kochaliśmy go, ale mieliśmy przy tym dla niego wielki szacunek, czuliśmy olbrzymi respekt. Dopiero poza Katedrą, w czasie procesji, przy ołtarzach polowych ośmielałem się podejść z aparatem tuż, tuż.

Przeżycia z tych doniosłych wydarzeń zawarłem niegdyś w wystawie fotograficznej pt. "Jan Paweł II - korzenie wiary - Pielgrzym" wystawionej w krużgankach ojców Dominikanów w Krakowie. Jest dla mnie wielką radością, że po tylu latach - w przededniu kanonizacji Ojca Świętego Jana Pawła II, naszego dawnego metropolity - fotografie te znów ujrzą światło dzienne dzięki temu albumowi wydanemu staraniem Białego Kruka.

Mieczysław Żbik

Mieczysław Żbik, ur. w 1931 r. w Woli Filipowskiej koło Krzeszowic. Z zawodu jest radiotechnikiem, pracował m.in. jako elektronik w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie. Jego wielką pasją była i jest fotografia. Od wielu lat mieszka w podwawelskim grodzie, od przeszło pół wieku zajmuje się fotografowaniem; specjalizował się w fotografii czarno-białej. Uczestniczył w wielu konkursach i wystawach zbiorowych, zdobywając liczne nagrody i wyróżnienia, był członkiem Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego. Jest autorem bardzo ciekawych wystaw indywidualnych. Uprawiał fotografię reportażową, dokumentując m.in. najważniejsze krakowskie uroczystości z udziałem kard. Karola Wojtyły, pasjonują go też portrety oraz zdjęcia natury, krajobrazy, pośród których miejsce szczególne zajmują Tatry. W 2009 r. w Białym Kruku ukazał się jego okazały album "Tatry. Cztery pory roku".

Mieliśmy szczęście być obok Niego

Nie ma w Polsce wydarzenia liturgicznego o tak dawnej tradycji jak procesja św. Stanisława w Krakowie. Już 27 września 1089 r. odbyła się wielka uroczystość przeniesienia szczątków zamordowanego biskupa Stanisława ze Skałki na Wawel, do ówczesnej romańskiej katedry. Kiedy zaś w 1253 r. papież Innocenty IV ogłosił w Asyżu bp. Stanisława świętym, to jeszcze tegoż roku procesja przeszła najpierw z Wawelu na Skałkę, a po odprawieniu tam Mszy św. - z powrotem na Wawel. I tak jest do dziś.

W 1320 r. Władysław Łokietek wprowadził w przeddzień koronacji zwyczaj odbywania przez przyszłego króla pieszej pielgrzymki pokutnej do miejsca śmierci św. Stanisława, na Skałkę. Miało to przypominać o wyższości władzy boskiej nad świecką.

Władza ludowa bała się

Procesje te - tyleż religijne, co patriotyczne - nie przeszkadzały nawet władzom zaborczym. Dopiero niemiecki okupant w 1940 r. zabronił ich; w czasie wojny święto celebrowano bardzo skromnie, w zasadzie potajemnie, i tylko w kościele na Skałce. Po wojnie władza ludowa bała się całkowitego zakazania procesji, utrudniała jednakże jak mogła; nie obywało się też bez represji. Mimo to od obchodów 1000-lecia Chrztu Polski i od objęcia stolicy biskupiej w Krakowie przez ks. Karola Wojtyłę procesja stawała się coraz popularniejsza, gromadziła dziesiątki tysięcy wiernych.

Drugie wielkie publiczne wydarzenie liturgiczne w podwawelskim grodzie to procesja związana z uroczystościami Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej - inaczej Bożego Ciała. Po raz pierwszy odbyła się w Krakowie już w 1320 r. Wiek później stała się tradycją obowiązującą we wszystkich polskich kościołach. W Krakowie - który od początku słynął ze szczególnie uroczystego obchodzenia święta Bożego Ciała - od lat procesja udaje się z Katedry Wawelskiej ulicą Grodzką do Rynku Głównego. Po wojnie gromadziła jeszcze większe rzesze wiernych niż procesje św. Stanisława! Na taką manifestację pobożności i polskości komunistyczna władza przystać absolutnie nie chciała.

Tylko nie na Rynek Główny!

Walka z procesjami stała się jedną z form walki z mieszkańcami Krakowa, przywiązanymi do Kościoła i wiary przodków. Po 1945 r. po wyjściu z Katedry Wawelskiej procesja Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej mogła podążać jedynie wokół zamkowego dziedzińca, w ogóle nie mogła wyruszyć na ulice miasta; procesja ku czci Bożego Ciała była niejako więźniem wawelskich murów. Po nieustannych interwencjach biskupa, a później kardynała Karola Wojtyły restrykcje te zostały nieco złagodzone. 10 czerwca 1971 r. po raz pierwszy po II wojnie światowej procesja zeszła ze Wzgórza Wawelskiego i weszła do miasta. Nadal nie pozwalano jej jednak wejść na Rynek Główny - przeszła kawałek ulicą Grodzką, skręciła w ulicę Poselską, a potem w ulicę Straszewskiego, którą powróciła na Wawel.

Wejście procesji eucharystycznej na Rynek stało się możliwe dopiero po wyborze kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową, a więc w uroczystość Bożego Ciała 14 czerwca 1979 r., którą poprowadził już wówczas jego następca na Stolicy św. Stanisława - abp Franciszek ­Macharski.

Paradoksalnie ponury czas komunizmu spowodował wzrost znaczenia i popularności obu procesji; w trakcie ich trwania dziesiątki - o ile nie więcej - tysięcy wiernych (nie tylko z Krakowa i okolic) gromadziły się wokół relikwii św. Stanisława, wokół Eucharystii, ale i wokół odwiecznych narodowych symboli, jak np. orzeł w koronie, którymi także zdobiono ołtarze. Gwałtownie rosła również liczba osób gromadzących się wokół biskupa, potem kardynała Karola Wojtyły. Jego osoba przyciągała wielkie rzesze, a jego słów nie tylko słuchano - chłonięto je.

Jak dobrze się stało, że był taki człowiek, który te wydarzenia systematycznie fotografował - choć tylko z potrzeby serca, bo przecież nie mógł wówczas liczyć na jakąś publikację, wystawę… W komunie taka twórczość nie otwierała, lecz zamykała drogę do kariery, zarobków i awansu. Stąd jedynie nieliczni decydowali się fotografować wydarzenia religijne, np. procesje. Obok znanego wszystkim wybitnego artysty Adama Bujaka czy już nieżyjącego, zapomnianego Antoniego Litwina, działał skromny, acz bardzo utalentowany fotografik Mieczysław Żbik. Zgromadził on wspaniały zbiór fotografii religijnych z lat 70. XX w., które cechuje zarówno wysoki poziom artystyczny, nienaganna kompozycja, jak i bogactwo faktograficzne. Przeglądając te zdjęcia, nagle przeniosłem się w tamten czas, trudny czas. Mam jednak nieodparte wrażenie, że w owym czasie głębiej przeżywano Boga i bardziej zdecydowanie stano po stronie Kościoła…

Z tych fotografii bije siła

To dziwne, że fotografie pana Mieczysława Żbika dotąd przeleżały w jego skromnym mieszkanku i tylko w niewielkiej części doczekały się publikacji - może decydował o tym fakt, że są czarno-białe? Teraz zaś wszystko musi być tak kolorowe, że aż zwariowane… Ale przecież ta czerń i biel to także świadectwo tamtych lat. Z fotografii tych bije siła ludu Bożego i jego wielkiego Duszpasterza, którego Opatrzność szykowała już na kolejnego Następcę św. Piotra, jednego z największych, jakich wydała historia. Mieliśmy szczęście Go znać, spotykać, być obok Niego, być jego krajanami. A niektórzy z nas potrafili to pięknie uwiecznić.

Obszerne cytaty z wystąpień kard. Karola Wojtyły, które uzupełniają unikatowe fotografie, są jedynie maleńkim fragmentem tego, co głosił ten wielki Duszpasterz jeszcze nim został papieżem. Materiał ten, zebrany głównie w periodyku kurialnym "Notificationes e Curia Metropolitana Cracoviensi", wciąż czeka na szczegółowe opracowanie, co jest zadaniem tym pilniejszym, że słowa Kardynała jak ulał pasują także do naszych, obecnych czasów.

Leszek Sosnowski, wydawca

Magdalena Kowalewska, „Nasza Polska”

Mieczysławowi Żbikowi udało się udokumentować wiele intymnych chwil, w których zatopiony w modlitwie kard. Karol Wojtyła całkowicie oddawał się Bogu. Ta książka jest fotograficznym, historycznym dokumentem, a zarazem przewodnikiem po krakowskich ulicach, na których gromadziły się setki tysięcy osób, aby móc uczestniczyć w nabożeństwach sprawowanych przez kard. Karola Wojtyłę. Wzrusza wiele zdjęć autorstwa Mieczysława Żbika. Jednak jedno z nich zasługuje na szczególną uwagę. Oto 8 maja 1977 r. wspomnianemu fotografowi udało się przy ul. Skałecznej w Krakowie zrobić zdjęcie kanadyjskiemu biskupowi Gerladowi Emmettowi Carterowi, przy boku którego stał kard. Stefan Wyszyński, patrząc się prosto w obiektyw robiącego zdjęcie i unosząc do góry prawą dłoń gotową do błogosławieństwa. Tuż obok niego uśmiechnięty kard. Karol Wojtyła z bukietem kwiatów patrzył na otaczających ich wiernych. W albumie „Wojtyła – nadzieja Polaków” podobnych fotografii, które przenoszą nas w odległe czasy i pozwalają przypomnieć ten trudny, a zarazem piękny czas, w którym swoją posługę pełnił Karol Wojtyła, jest znaczenie więcej. Dla tych fotografii oraz słów przyszłego świętego, które znalazły się na kartach wspomnianego albumu, warto mieć w swoim domu tę publikację.

Robert Tekieli, „Gazeta Polska Codziennie”

Album „Wojtyła – nadzieja Polaków” z fotografiami Mieczysława Żbika pokazuje biskupa, arcybiskupa, kardynała Karola Wojtyłę, przywódcę i pasterza oraz naród, który zwyciężył, skupiwszy się wokół swoich świętych pasterzy.

Autor zdjęć specjalizuje się w fotografii czarno-białej. I to czyni album o papieżu zupełnie wyjątkowym. Wydawca albumu pisze, że z tych zdjęć bije siła. „Kościół w Polsce to nie jest jakaś sobie mała grupa społeczeństwa – Kościół w Polsce to jest 30 milionów ludzi, to jest ogromna większość społeczeństwa i narodu” – mówił Karol Wojtyła w Oświęcimiu w 1973 r. Żbik fotografując procesje ku czci św. Stanisława i Bożego Ciała, sfotografował naród.

Paweł Stachnik, „Dziennik Polski”

Szczególną uwagę zwracają fotografie z sytuacji nieformalnych: kardynał otoczony wiernymi na wawelskim dziedzińcu, rozmawiający z nimi, żartujący, wsiadający do samochodu. – Wojtyła po procesji wracał piechotą ze współpracownikami na Wawel. Tam czekali na niego ludzie, z którymi on chętnie rozmawiał, błogosławił, kładł ręce na głowę. Był bardzo serdecznym człowiekiem, nie miał w sobie żadnej wyniosłości. Zawsze byłem w tym miejscu i fotografowałem te spotkania – opowiada Żbik. Dziś pan Mieczysław ocenia, że od 1973 r. zrobił jakieś dwa tysiące zdjęć religijnych. Co ciekawe, te fenomenalne fotografie nigdy nie zostały opublikowane. Autor robił je wyłącznie dla siebie, do szuflady. Przeleżały w niej czterdzieści lat. Dopiero w ubiegłym roku specjalizujące się w albumach krakowskie wydawnictwo Biały Kruk dokonało wyboru spośród ośmiuset przedstawionych przez pana Mieczysława zdjęć z lat 70. i 80., a następnie wydało je w pięknej publikacji zatytułowanej „Wojtyła – nadzieja Polaków”.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl