Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, gdy zapoznajemy się z tą książką… Niewątpliwie jest to najlepsza satyra, jaka ukazała się na temat PRL w formie książkowej, ale satyra jakże smutna, co widać już na samej dramatycznej okładce. Zapewne znajdą się tacy, którzy powiedzą, że przecież w PRL-u toczyło się też inne życie, były i radosne momenty - ano czasem były, ale jakoś się nie utrwaliły. Wbrew potężnej propagandzie ogólny obraz jest właśnie taki, jak na tych blisko 300 zdjęciach. Blasków było mało, co nie dotyczyło oczywiście żyjących w swych enklawach elit partyjnych. Nędza zaś dotknęła w końcu niemal wszystkich.

Wacław Klag ponad pół wieku pracował jako fotoreporter prasowy. Zaczynał w drugiej połowie lat 1960., doznając po drodze wszelkich PRL-owskich "dobrodziejstw", poczynając od aresztu po tzw. wydarzeniach marcowych w 1968 r. Jest człowiekiem wrażliwym, świetnym obserwatorem, artystą (absolwent ASP, także malarz), co dostrzec można na każdym jego zdjęciu. Zgromadził przez te lata kapitalne archiwum, czego wyrazem jest ta książka, którą fantastycznie podsumował prof. Andrzej Nowak w swym mądrym i zarazem wzruszającym wstępie: Każdy wrażliwy człowiek znajdzie tutaj także okazję do zachwytu poetycką metaforą ludzkiego losu, jego młodzieńczych nadziei i dojrzałych rozczarowań, jakie odtwarzają zdjęcia-obrazy Wacława Klaga. To ich największa, ponadczasowa, ponadustrojowa, humanistyczna wartość, ludzkie po prostu piękno. Dla niego warto na pewno tę książkę otworzyć - i się nią zachwycić. Nie PRL-em! Ale życiem i jego bogactwem, nawet na dnie upodlenia.

Rozdział I PRL - okiem niespiesznego przechodnia
Rozdział II Komunikacja
Rozdział III Transport
Rozdział IV Niech się święci…
Rozdział V Handel
Rozdział VI Jarmark
Rozdział VII Wieś
Rozdział VIII Miasto
Rozdział IX Kultura i sztuka
Rozdział X Dziecko
Rozdział XI Piłka
Rozdział XII Zabawa - sport
Rozdział XIII Edukacja
Rozdział XIV Media
Rozdział XV Klasa robotnicza
Rozdział XVI Opuszczeni
Rozdział XVII Węgiel
Rozdział XVIII Relaks

PRL - okiem niespiesznego przechodnia

Wszyscy niemal czujemy się wygnańcami z raju dzieciństwa i wczesnej młodości. Cieszymy się, kiedy możemy, choć na chwilę, we wspomnieniu, w słowie, w obrazie - wrócić do niego. "Kraj lat dziecinnych, on zawsze zostanie święty i czysty jak pierwsze kochanie…" - te wersy, tak pięknie i mądrze domykające opowieść Adama Mickiewicza o jego raju dziecinnym pod Nowogródkiem, o bohaterach Pana Tadeusza, odzywają się w nas, kiedy dopasowujemy do nich przypomnienie swojego kraju lat minionych, swojego domu, podwórka, dzielnicy, odwiedzanego z Rodzicami miasta, pierwszych już samodzielnych wycieczek po Polsce. Dziś, dla większości mieszkańców III RP, ów kraj lat dziecinnych - to PRL. Czy raj? Na pewno nie dla każdego. Dla wielu - raczej piekło. Ale przecież stamtąd jesteśmy, dzisiejsi trzydziestolatkowie, czterdziestolatkowie - aż po osiemdziesięciolatków, których dziecinne lata - to jeszcze II Rzeczpospolita, a młodzieńcze - II wojna.

Chcielibyśmy czasem opowiedzieć o tym czasie młodszym, naszym dzieciom, wnukom: jak to było? Dobrze czy źle? Nie, to jednak zbyt prosto sformułowana alternatywa, żeby wyrazić doświadczenie indywidualne każdego życia, jego rozmaite przygody, zmieniające się barwy i konteksty, w których dojrzewała nasza wyobraźnia, nasze emocje, nasze smaki i nasze pierwsze świadome wybory. Różnie było. Pewnie inaczej mogą wspominać ten czas dzieci czerwonej nomenklatury, "właścicieli PRL-u" - z perspektywy warszawskiej Alei Róż czy innej Alei Przyjaciół, inaczej zaś dzieci tych, którzy PRL-u doświadczyli w ubeckim więzieniu; inaczej mieszkańcy małej wsi na Podlasiu czy Podkarpaciu, dobrze, mocno zakorzenionej w tradycji, w polskości, a inaczej przybysze na "ziemie wyzyskane", jak nazywano czasem województwa zachodnie i północne, dołączone do Polski w zamian za zabrane Kresy wschodnie. Inaczej naturalnie pamiętają czas PRL-u ci, którzy widzieli i przeżyli czasy Stalina, Bieruta i Rokossowskiego, inaczej ci, dla których życie zaczyna się w czasach "towarzysza Wiesława" (Gomułki) i jego zmagań z Prymasem Tysiąclecia o ducha tego narodu; inaczej ci, dla których PRL to dopiero Edward Gierek i jego obietnica "grillowania" - na kapitalistyczny kredyt; inaczej w końcu ci, którzy sięgają pamięcią najdalej do czasów generała w ciemnych okularach, ponurej WRON-y i ostatniego już stadium rozpadu i gnicia systemu.

Czy da się tu znaleźć jakiś wspólny mianownik? Czy można go streścić chwytliwym hasłem: "najweselszy barak w obozie" (komunistycznym)? Czy rzeczywiście było tak wesoło w tym "baraku"? Na pewno nie wszystkim, nie zawsze, może nawet - nie często. Dlatego drażnią mnie takie uproszczenia, podobnie jak lansowana, czasem bezmyślnie, a niekiedy z polityczną intencją wybielenia "starych, dobrych czasów rządów PZPR", moda na peerelowskie gadżety i nostalgię, jaką mają wywoływać. Pralka Frania, samochody Syrenka czy Warszawa (to może nawet trafny wyrzut pod adresem dzisiejszej pustyni w polskim przemyśle motoryzacyjnym…), saturator z gazowaną wodą i sokiem malinowym, woda toaletowa Przemysławka, a może herbata Popularna… - czy to jest cała prawda o tamtym czasie? Nie, na pewno nie. Dziesiątki tysięcy zamęczonych w ubeckich katowniach do 1956 roku, potem setki, tysiące i miliony upodlonych warunkami życia w kraju nomenklaturowej głupoty i zomowskiej pałki, w końcu setki zabitych, tysiące więzionych i miliony zmuszonych do emigracji przez "dobrodziejstwo" stanu wojennego - to jest raczej istota tamtego systemu. O jego ludzkiej, a raczej nieludzkiej cenie nie wolno zapomnieć.

Sposób codziennego funkcjonowania w owym systemie przypomina udatnie wydana przez IPN gra planszowa Kolejka. Tu jednak faktycznie upokarzający znój zdobywania "towaru" - od mięsa czy kawy po lodówkę czy telewizor - wydaje się jakby sympatyczną przygodą. Czy tym było tylko życie w PRL-u? Przygodą? Czy - inaczej zgoła - tylko heroicznym sprzeciwem, walką na barykadzie, jak w Poznaniu w 1956, jak w tylu innych miastach i miasteczkach na szlaku prześladowanych przez ZOMO obchodów Milenium Chrztu Polski, jak potem w Marcu 1968, Grudniu 1970, Czerwcu 1976, w stanie wojennym, którego aspekt heroiczny i martyrologiczny tak wspaniale utrwalili na swoich fotografiach choćby tacy mistrzowie obiektywu, jak Stanisław Markowski, Erazm Ciołek, Adam Bujak, Krzysztof Raczkowiak czy Jan Bortkiewicz…

Była i przygoda, i opresja, i znój, i bohaterstwo, i drętwy, pochłaniający całe godziny ideologiczny ceremoniał (1 maja, 7 listopada - "Święto Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej", 22 lipca i tyle innych akademijnych okazji), były ofiary, i byli ich oprawcy, była kultura (z jej wielkimi twórcami) - i był brak kultury, codzienne peerelowskie chamstwo. Mało było wolności, chyba że w domowym albo przyjacielskim kręgu. Ale było więcej jakby czasu - by w tym kręgu odciąć się od propagandowej nierzeczywistości i oddać długim rodaków rozmowom (niekoniecznie nocnym), a i towarzyskim zabawom. Siermiężnie było, szaro-buro, ale - byliśmy młodzi! I widzieliśmy świat żywiej, w ostrzejszych, soczystych barwach.

Jak to wszystko połączyć? Jak oddać ten klimat, a raczej zmienne klimaty i kąty peerelowskiego życia? Cóż, trzeba być wiernym i cierpliwym obserwatorem. Wiernym rzeczywistości, której sprawiedliwość oddaje się przez oddanie szczegółu, dobre uchwycenie momentu, nieskrywanie tego, co niewygodne. Cierpliwość - to cnota wyrażająca się w zdolności czekania połączonego z wytrwałą pracą, by czas nie uciekł.

I oto tutaj, w tym fotograficznym albumie, znajduję właśnie taki owoc pracy cierpliwej i wiernej. Pracy, która rozkłada się na całe dekady, na dziesiątki tysięcy utrwalonych na kliszy obrazów, na tysiące rozmaitych sytuacji, których Autor tych zdjęć szuka - ale ich sztucznie nie wywołuje. Obserwuje. Czujnie rejestruje. Ocala od zapomnienia.

Wacław Klag stworzył swoją długoletnią aktywnością reportera prasowego, a zarazem swoim wrażliwym okiem artysty ogromny zbiór - portretów ludzi, których już nie ma, nie trafili do encyklopedii, ale przecież byli, albo byli dziećmi, a dziś są - starzy. Stworzył przebogatą galerię portretów sytuacji typowych dla PRL-u: akademie, "gospodarskie wizyty" partyjnych bonzów rozmaitego szczebla, wszędzie widoczny ciężar dźwigania - siatek, "zdobytego" czy "wykombinowanego" towaru, rozmaite formy pracy, których już nie ma - jak choćby charakterystycznych "węglarzy". Z drugiej strony - podwórkowe gry i zabawy, jarmarki, masowe wywczasy nad najbliższą rzeczką - bo przecież na Majorkę nikt niemal nie mógł stąd wyjechać… Jest na tych zdjęciach smutek i brud, nędza, wielkie błoto. I jest, nawet w takich ramach, radość młodości, pierwszych miłości, dobrotliwy uśmiech starości - nie sama tylko gorycz. Jest życie, w całym niemal swoim bogactwie. I jest PRL jako swoisty kontekst tego życia.

To nie jest cały PRL, oczywiście. To jest ów system i jego czas widziany z perspektywy Krakowa przede wszystkim, różnych jego dzielnic i ludzi, także z perspektywy małopolskich, podgórskich wsi. Każdy "krakus" znajdzie tu na pewno fascynujący materiał do przemyśleń nad przemianami swego miasta i metamorfozami jego mieszkańców. Ale każdy Polak znajdzie tutaj także cząstkę swojej przeszłości, z jej trudnego czasu - który może nie całkiem przeminął, może tkwi wciąż w nas, a czasem także w absurdach i "układach", których nie udało się do dziś wykorzenić z niektórych dziedzin naszego życia? Niezależnie od tych, czasem niewesołych skojarzeń, każdy wrażliwy człowiek znajdzie tutaj także okazję do zachwytu poetycką metaforą ludzkiego losu, jego młodzieńczych nadziei i dojrzałych rozczarowań, jakie odtwarzają zdjęcia-obrazy Wacława Klaga. To ich największa, ponadczasowa, ponadustrojowa, humanistyczna wartość, ludzkie po prostu piękno. Dla niego warto na pewno tę książkę otworzyć - i się nią zachwycić. Nie PRL-em! Ale życiem i jego bogactwem, nawet na dnie upodlenia.

Prof. Andrzej Nowak

Prof. Andrzej Nowak

Myślę, że jeśli miałbym wybrać najbardziej charakterystyczny dla mnie obraz, jaki zawiera ten album, to jest obraz zawarty w rozdziale pod tytułem „Transport”: ci ludzie uginający się pod rzeczami, prostymi, podstawowymi rzeczami do życia. Deski, jakaś pralka, nie ma transportu, trzeba to zdobyć jak ludzie pierwotni, żeby zapewnić to minimum komfortu, przetrwania swoim bliskim, swoim najbliższym. I właśnie ten wysiłek, jaki trzeba było wkładać w podtrzymanie egzystencji, w uczynienie jej znośną w PRL-u, być może sprawia, że PRL wspominamy w taki dwoisty sposób (…).

Krzysztof Wróblewski, "konserwatyzm.pl"

Album z dziełami Wacława Klaga nie dokumentuje życia ludzi, których nazwiska trafiły do encyklopedii. Nie pokazuje wydarzeń czy sytuacji typowych dla czasu PRL widzianych oczyma mainstreamowych wówczas mediów. Odzwierciedla w istocie niezwykle bogatą codzienność zwykłych ludzi. Dowodzi kolorytu czasów, które wbrew różnym źródłom nie były czarno-białe czy różowe. „Blaski i nędze życia w PRL” to nie tylko nieoceniona skarbnica inspiracji do wspomnień i rozmyślań. Nie tylko rzetelny przewodnik po minionych czasach, który możemy z czystym sumieniem pokazać młodemu pokoleniu. To przede wszystkim zbiór świetnie przemyślanych fotografii, obok których artyzmu trudno jest przejść obojętnie.

podroze.onet.pl

W fotograficzną podróż do czasów Polski Ludowej zabiera nas krakowski reporter Wacław Klag. Na niezwykłych fotografiach robionych od lat 50. do 80. XX w. zobaczymy blaski i nędze PRL: błoto na niekończących się budowach, cywilizacyjne zacofanie, biedę i ciężką pracę, ale też piękne podgórskie krajobrazy, tradycyjne prace polowe, wędkowanie nad Dunajcem, wiejski jarmark w Łącku koło Nowego Sącza, dziecięce zabawy i letni wypoczynek nad Rudawą w Krakowie. Z jednej strony widzimy rodzącą się wraz z kolejnymi osiedlami z wielkiej płyty nowoczesność, do której PRL usilnie aspirował, z drugiej zaś ciągle mocno trzymającą się tradycję: konne wozy, drewniane chałupy, ręczne prace w polu.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl