Krzyż Polski. Tom 2. Przybytek Pański
liczba stron: | 224 |
obwoluta: | tak |
format: | 235x290 mm |
papier: | 170 g kreda |
oprawa: | twarda |
data wydania: | 24-01-2011 |
ISBN: | 978-83-7553-107-7 |
Liczące cztery tomy opracowanie poświęcone jest zarówno dziejom Krzyża w Polsce na przestrzeni jej tysiącletniej historii, jak i obecności znaku Zbawienia w tzw. przestrzeni publicznej. Mistrz fotografii Adam Bujak przemierzył Polskę wzdłuż i wszerz, od Odry po Bug, od Bałtyku po Tatry, wszędzie odkrywając bogactwo i różnorodność form przedstawień krzyża i Ukrzyżowanego. Fotografiom towarzyszą świetne teksty naukowców, teologów i historyków, duchownych i świeckich. Seria jest świadectwem potęgi Krzyża i jego znaczenia dla naszego narodu, a jednocześnie artystycznym przewodnikiem po polskiej tradycji.
W tomie II prezentujemy krzyże w rodzimych kościołach, kaplicach i klasztorach oraz ich otoczeniu - cudowne krucyfiksy i krzyże zwyczajne, dzieła wybitne i te mniej znane i uznane, zabytkowe i współczesne.
Wybitny teolog ks. kard. Stanisław Nagy przekonuje w swym eseju dobitnie, że krzyż Chrystusa jest fundamentem polskiego narodu i jego wielowiekową ostoją. Przeglądając karty kolejnego tomu "Krzyża polskiego", trudno nie przyznać racji naszemu wielkiemu wieszczowi, który pisał: "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem - Polska jest Polską, a Polak Polakiem" (Adam Mickiewicz).
1. Krzyż Chrystusa - źródło wywyższenia
2. Krzyż Chrystusa fundamentem polskiego narodu
3. Krzyż przykościelny
4. Jeśli kto chce iść za Mną, niech co dnia bierze krzyż swój…
5. Zacheuszki
6. Modlitwa u stóp Krzyża
7. Sanktuarium Chrystusa Cierpiącego w Alwerni
8. Blask Krzyża
9. Krzyż baroku
10. Sanktuarium Męki Pańskiej w Imbramowicach
11. Grupa pasyjna
12. Krzyż złocisty
13. Gloria Krzyża
14. Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony!
15. Krzyż bramą niebios
16. Krzyż na Golgocie
17. Świadkowie Krzyża
18. Krzyż triumfu
19. Krzyż na belce tęczowej
20. Legendy o krzyżu
21. Obraz z kościoła Najświętszego Salwatora w Krakowie
22. Krzyż zbawienia
23. Patrzcie na Krzyż!
24. Krzyż witrażowy
25. Pieta
26. Krzyż z Madonną
27. Matka Bolesna pod Krzyżem
28. Droga Krzyżowa
29. Krzyż ludowy
30. Relikwie Drzewa Krzyża Świętego
31. Umęczony Zbawiciel
32. Oblicza Ukrzyżowanego
33. Cudowny krucyfiks w Pacanowie
34. Krzyżu, w Tobie zwycięstwo!
35. Krzyż gotycki
36. Wieliczka - krzyże w kopalni
37. Krzyż dobrej śmierci
38. Krzyż jednoczący
39. Krzyż klasztorny
40. Krzyżu, którym się szczycimy!
41. Krzyż czci godny wszelakiej
42. Krzyż nowoczesny
43. Ucałowanie Krzyża
44. Krzyż odwieczny
U stóp krzyża wawelskiego
Tę nową, wielką epokę polityczną, społeczną, ale i religijną, otwiera świetlana postać młodziutkiej królowej Jadwigi Andegaweńskiej (1374-99), ukoronowanej 16 października 1384 r. Chociaż jej biografia w niejednym szczególe czeka na uzupełnienie, to przecież koleje jej krótkiego, ale jakże bogatego życia czynią z niej postać nieprzeciętną w dziejach narodu polskiego i państwa litewskiego. Z perspektywy chrześcijaństwa odegrała iście opatrznościową rolę na obydwu tych geopolitycznych obszarach. Świadczą o tym jej nieprzeciętna osobowość oraz obowiązki, jakie stawały przed nią od dzieciństwa aż do przedwczesnej śmierci. Od najmłodszych lat wychowana była do czekających ją w przyszłości zadań. Szybko opanowała czytanie, przyswoiła języki obce, w tym łacinę. Była osobą gruntownie wykształconą i oczytaną w ówczesnej literaturze religijnej. Rozczytywała się szczególnie w Biblii, a w końcu zainicjowała tłumaczenie Psalmów na język polski. Pozostawało to w ścisłym związku z głębokim życiem religijnym, z praktykowaną ascezą i żarliwą modlitwą.
I tu dotykamy sprawy Chrystusowego Krzyża w postaci sławnego krzyża wawelskiego. Jest rzeczą bezsporną, że Jadwiga spędzała przed nim wiele czasu. Jaka była treść tych spotkań młodej królowej, a potem małżonki pochodzącego z dalekiego pogańskiego kraju króla Władysława Jagiełły, można się tylko domyślać. Przed wawelski krzyż przychodziła po zerwaniu urzędowych zaręczyn z młodym, prawdopodobnie bliskim jej sercu księciem Wilhelmem, po zawarciu doniosłego, ale niezwykle trudnego dla niej małżeństwa z Władysławem. Pobożna królowa zanosiła tam modły za świeżo ochrzczonego męża (ślub odbył się trzy dni po jego chrzcie, 18 lutego 1386 r.). Ten kilkanaście lat od niej starszy niedawny poganin nie mógł nie być przedmiotem głębokiej troski żarliwej katoliczki. O gorliwości i skuteczności małżeńskiej katechezy świadczy późniejsza gorliwość nawróconego króla w życiu osobistym oraz w dziele nawracania swych litewskich poddanych.
Wyjątkowej wagi wydarzeniem w życiu Jadwigi był chrzest Litwy. Chrystianizacja tego kraju stanowiła przedmiot jej głębokiej troski. Wymownym tego dowodem było założenie przy Uniwersytecie Karola w Pradze kolegium-bursy dla Litwinów z myślą o przygotowaniu duchowieństwa. Można przypuszczać, że również ta wielka sprawa była powodem jej częstych modlitewnych spotkań na klęczkach przed krzyżem w wawelskiej katedrze. Błogosławiony wpływ na chrześcijańskie dojrzewanie przyszłego męża - Jagiełły, stał się głównym motywem jej zgody na małżeństwo z nim. Nie bez znaczenia była też jej matczyna wręcz troska o gruntowne nawrócenie sąsiedzkiego narodu litewskiego i włączenie go w orbitę świata chrześcijańskiego. Nie będzie więc przesadą powiedzieć, że tak jak cztery wieki wcześniej Dąbrówka przyniosła Polsce Chrystusowy Krzyż zbawienia, tak teraz królowa Jadwiga zaniosła Go spod krzyża z królewskiej katedry na Litwę, zagrożoną przez Krzyżaków i potężniejącą Rosję.
Krzyż zaniesiony na Litwę zaowocował jeszcze innym, epokowym wydarzeniem w dziejach państwa polskiego. Na mocy unii zawartej w Krewie (14 sierpnia 1385 r.) wielki książę litewski Jagiełło miał poprzez przyjęcie chrztu i małżeństwo z Jadwigą doprowadzić do chrystianizacji Litwy oraz połączenia jej unią z Koroną. Na wschodnich terenach Europy powstało w ten sposób potężne państwo, Rzeczypospolita Obojga Narodów. W niedalekiej przyszłości stało się ono prawdziwą potęgą gospodarczą, społeczną i polityczną. Na zewnątrz miało być zarówno skałą tarpejską, o którą rozbiła się potęga krzyżacka, jak i murem odgradzającym od groźnego, islamskiego Wschodu i jego zaborczych pochodów na zachód Europy. Także w tym, jakżeż doniosłym wymiarze, Święta spod krzyża na Wawelu zostawiła trwały ślad.
Poza żarliwą troską o biednych i pokrzywdzonych, o piękno liturgii w katedrze wawelskiej, fundację kościołów i szpitali królowa Jadwiga zapisała jedną jeszcze ważną kartę w dziejach państwa i narodu; to dzięki niej i Władysławowi Jagielle powołano pełnoprawny uniwersytet w Krakowie, dzięki wyjednaniu u papieża zgody na fakultet teologii. Jadwiga w testamencie przekazała swe klejnoty na uposażenie wszechnicy, zaś Jagiełło dopełnił dzieła poprzez akt drugiej fundacji uniwersytetu, tak że królewski Kraków zyskał uczelnię na miarę Bolonii, Paryża i Pragi. Uniwersytet Krakowski nazwany później (w XIX w.) Uniwersytetem Jagiellońskim, dzieło ostatniego Piasta Kazimierza Wielkiego, Jadwigi, dziś świętej i Władysława Jagiełły, stał się klamrą spinającą dwa pierwsze okresy obecności krzyża w losach narodu i potężnego już w wieku XV państwa polskiego.
Polska w obronie czystości wiary oraz krzyża przeciwko półksiężycowi
Jedną z życiowych trosk Jadwigi, heroicznej monarchini, byli Krzyżacy. Miała ona bowiem świadomość dramatyzmu stosunków między rosnącą w siłę Rzecząpospolitą Obojga Narodów a osiadłymi na północy Polski Krzyżakami. Sprowadzeni przez Konrada Mazowieckiego z myślą o chrystianizacji pogańskich plemion graniczących z północnymi obszarami państwa polskiego, szybko wzrośli w potęgę ekonomiczno-polityczno-militarną. Pierwotny program ewangelizacji narodów nad Morzem Bałtyckim implikował nawracanie siłą, a nie na drodze dobrowolnego wyboru. Był to istotny punkt sporu sprzeczny z prawdziwie katolickim podejściem reprezentowanym przez dojrzałe już religijnie Królestwo Polskie. Z czasem doszły do tego względy polityczno-społeczne związane z ekspansją geopolityczną i powolnym odchodzeniem od pierwotnych zadań religijnych, niekoniecznie prowadzonych w duchu katolickim.
Ten ideowo-polityczny konflikt skumulowany wokół "nienawracania mieczem" oraz problemu wojny sprawiedliwej i niesprawiedliwej swe doktrynalne apogeum osiągnął na soborze w Konstancji (1414-18) w starciu zwolenników krzyżackiego punktu widzenia z katolickimi teologami z Pawłem Włodkowicem, rektorem Uniwersytetu Krakowskiego na czele.
Królowa Jadwiga jako współrządząca państwem nie mogła nie być wtajemniczona w opracowywane na Wawelu przy czynnym udziale szlachty plany polskiej polityki. Jest też wielce prawdopodobne, że jako poliglotka znała przepowiednie św. Brygidy Szwedzkiej odnośnie do wojny z Krzyżakami i ich klęski. Wiedziała, że wielka wojna wybuchnie, ale nie za jej życia. Pośrednio jednak Jadwiga wpłynęła na jej przebieg i na głównego jej bohatera, króla Władysława Jagiełłę. Nawrócony przy jej udziale pozostawał niewątpliwie jako małżonek pod jej silnym wpływem religijnym. I to on, neofita, właśnie w tej wojnie, już 11 lat po odejściu Jadwigi, okazał się wielkim monarchą katolickim. Przed wyruszeniem w drogę odbył pobożną pielgrzymkę na Święty Krzyż, a w czasie pełnej trudów wyprawy na pole bitwy codziennie uczestniczył w Mszy św. Przed bitwą pod Grunwaldem uczynił to aż dwukrotnie, odprawił modły i wyspowiadał się przed sławnym podkanclerzym Mikołajem Trąbą. Gdy dodać do tego śpiew "Bogurodzicy" przed rozpoczęciem walk oraz pokorną, głęboko chrześcijańską reakcję monarchy na pełną pychy, bezczelną prowokację z dwoma mieczami - trudno nie widzieć w Jagielle dojrzałego chrześcijańskiego monarchy. Po zwycięstwie uczynił jeszcze jeden z gruntu chrześcijański gest - odesłał pod eskortą do Malborka ciało poległego w bitwie wielkiego mistrza Ulricha von Jungingen, a 14 tysięcy jeńców wypuścił na… słowo honoru! Tak mógł postąpić tylko władca przeniknięty pobożnością i honorem. Można by śmiało powiedzieć, że późniejsze o kilka wieków hasło "Bóg, honor, ojczyzna" wtedy już przyświecało Władysławowi Jagielle.
Tak więc drugi etap dziejów Polski u zarania ery Jagiellonów zapoczątkowanej małżeństwem św. Jadwigi Andegaweńskiej z Władysławem Jagiełłą, wielkim księciem Litwy, uznać należy za okres głębokich i zróżnicowanych związków Chrystusowego zbawienia - którego krzyż Chrystusowy jest wyrazem i symbolem - z życiem publicznym. Bez zbytniej pomyłki można stwierdzić, że dynastia Jagiellonów była wierna symbiozie religii chrześcijańskiej z losami państwa. Dwa przykłady są w tym względzie bardzo wymowne.
Najstarszy syn Władysława Jagiełły i Zofii Holszańskiej, Władysław III nazwany później Warneńczykiem (1424-44) pozostawał w bliskich kontaktach z papieżem Eugeniuszem IV, który m.in. pomógł mu utrzymać się na tronie węgierskim. Ten bohaterski, młody król wyruszył osobiście na wojnę z Turkami i w bitwie pod Warną poniósł śmierć. Położył głowę w obronie krzyża przed gwałtownie napierającym na świat chrześcijański islamem. Także św. Kazimierz (1458-84), syn Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki powiązał wybitne uzdolnienia z charyzmatem głębokiej, heroicznej pobożności, co znalazło wyraz w potwierdzonej przez Kościół świętości.
Postać Władysława Warneńczyka przywołuje drugi nurt podejmowanej przez Polskę odpowiedzialności za sprawy Kościoła i całego chrześcijaństwa - zbrojnej walki z Turkami atakującymi chrześcijańską Europę. Nurt ten pojawi się z wyjątkowym natężeniem na kolejnym etapie dziejów Polski, związanym z wolną elekcją.
Zanim do tego przejdziemy, potrzebne jest całościowe spojrzenie na epokę Jagiellonów, która wraz ze śmiercią Zygmunta II Augusta dobiegła kresu w 1572 r. Dokonując dozwolonego uogólnienia ich panowania - poza Jadwigą i Jagiełłą także Władysława Warneńczyka, Kazimierza Jagiellończyka, Jana Olbrachta, Aleksandra, Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta - można bez przesady uznać je za drugą wielką epokę kształtowania się potężnej polskiej państwowości. W pierwszej zbudowano jej fundamenty, a w drugiej wzniesiono na nich potężny i znaczący gmach wielonarodowego państwa.
I tu trzeba wrócić do obecności krzyża i Kościoła w dziejach narodu i państwa. Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób Kościół angażował się w złożony, ale i doniosły proces kształtowania się zarówno państwa, jak i narodu? Na pierwsze pytanie odpowiedź jest jednoznaczna. Od samego początku (Piastowie) aż do końca (Jagiellonowie) Kościół był wiernym współtowarzyszem drogi narodu ku pełnej dojrzałości etnicznej, politycznej i społecznoorganizacyjnej.
Fundamentalnym spoiwem tego twórczego współdziałania było niewątpliwie przekształcenie życia religijnego i etycznego w model życia autentycznie chrześcijańskiego. Dokonywało się to poprzez liturgię, obrzędowość, kaznodziejstwo dogmatyczne, etyczne i społeczne. Zaraz potem trzeba postawić organizacyjną strukturę Kościoła, wokół której skupiało się budownictwo i administracja lokalna. Godny szczególnej uwagi jest udział duchowieństwa, zwłaszcza wyższego, w kreowaniu życia politycznego państwa. Duchowni po ukończeniu studiów w Krakowie, Pradze, Bolonii czy na paryskiej Sorbonie powoływani byli na różne stanowiska w kancelarii królewskiej, a z czasem stawali się głównymi doradcami monarchy. Wymieńmy tu choćby Mikołaja Trąbę (1358-1422) - podkanclerzego królewskiego, głównego doradcę Jagiełły i w końcu prymasa Polski, kardynała Zbigniewa Oleśnickiego (1389-1455) oraz związanego z nim kanonika krakowskiego, kronikarza i historyka Jana Długosza (1415-88), który w sławnych Annales (Rocznikach) opisał dzieje Polski od zarania do 1480 r.
Kościół w Polsce płonących granic
Ze śmiercią ostatniego Jagiellona Zygmunta II Augusta państwo polskie weszło w nową epokę. Nadal było potężną monarchią, ale wybór króla dokonywał się na zupełnie nowej zasadzie - wolnej elekcji. Narzucało to potrzebę szybkiego opracowania pragmatyki wyboru króla, a także ustanowienia norm funkcjonowania państwa w okresie bezkrólewia. Jest to okres nieustannej rywalizacji. Ukształtowana pierwotnie zasadnicza struktura administracyjna państwa i mechanizm prawodawczy uległy z biegiem czasu dość istotnym zmianom.
Epoka królów elekcyjnych przyniosła wiele doniosłych wydarzeń oraz genialne postaci, ale niestety także wydarzenia tragiczne aż do zniknięcia Polski z mapy Europy, co odbyło się nie bez udziału zdradzieckiej garstki samych Polaków. Wśród wybieranych królów byli zarówno wybitni, jak Stefan Batory czy Jan III Sobieski, ale także z punktu widzenia polskiej racji stanu osobnicy żałośni: Henryk Walezy czy Michał Korybut Wiśniowiecki, a przede wszystkim Sasowie.
Cechą charakterystyczną tej epoki były też niewątpliwie napięcia między szlachtą, magnatami i panującymi. Ład jagielloński został wyraźnie zakłócony. Poza problemami wewnątrzorganizacyjnymi na życiu państwa polskiego zaczęły kłaść się sprawy zewnętrzne, spowodowane niepokojami zwłaszcza na wschodnich rubieżach państwa. Nad Polską wisiała od dłuższego czasu groźba agresji turecko-tatarskiej. Niebawem doszło też zagrożenie ze strony coraz potężniejszej Rosji.
W tym trudnym okresie pierwszych królów elekcyjnych opatrznościowe okazały się dwie osoby: Jan Zamoyski (1542-1605) i Stanisław Żółkiewski (1547-1620). Pierwszy był zdolnym wodzem, ale przede wszystkim wybitnym politykiem, który w służbie krajowi przeszedł najwyższe szczeble administracji państwowej, wiernym doradcą króla Stefana Batorego. Żółkiewski natomiast to ucieleśnienie wybitnego patrioty, żołnierza i wodza, niestety nieszczęśliwego. Wygrał wojnę z Rosją, a nawet zajął Moskwę, którą jednak musiał opuścić. W walce z Turkami poniósł klęskę, a cofając się zginął pod Cecorą (1620).
O ile w poparciu udzielonym Batoremu ci dwaj hetmani wielcy koronni byli solidarni, o tyle różnili się w stosunku do Zygmunta III Wazy; Zamoyski dystansował się od jego polityki. Faktycznie, wojna z budzącą się politycznie Rosją miała charakter polityczno-państwowy, ale działania na południowym wschodzie były już wojną o krzyż przeciwko półksiężycowi. Najdobitniej wyraziło się to w osobie dzielnego króla Władysława IV, którego papież przed wyprawą przeciwko Turkom odznaczył krzyżem pro gloria crucis i innymi emblematami rycerstwa chrześcijańskiego. Nadal więc w oczach Stolicy Apostolskiej Polska pełni rolę antemurale christianitatis (przedmurza chrześcijaństwa). W jakimś zakresie także pogląd papieży na rolę Polski w Europie związany był z dużą aktywnością przedstawicieli papiestwa w Warszawie.
Gdy za czasów Batorego i Władysława IV dokonywało się gaszenie pierwszych pożarów na wschodzie Europy, na zachodzie rozpalało się zarzewie nowego zagrożenia, które złowieszczym płomieniem sięgnęło niebawem ustabilizowanej religijnie Polski. Chodzi o rozpoczęty przez Marcina Lutra w 1517 r. bunt, który przyjął nazwę reformacji. Jeszcze u początków epoki Jagiellonów, wszechwładny kard. Zbigniew Oleśnicki zdecydowanie wystąpił przeciw wciskającemu się z Czech jej zwiastunowi, jakim był husytyzm. Teraz zaczęły docierać do Polski luteranizm i kalwinizm.
Protestantyzm wdzierał się do Rzeczypospolitej dwiema głównymi drogami. Pierwszą było sąsiedztwo z żywiołem niemieckim, w wyniku którego prąd ten wchodził na Śląsk, do Wielkopolski i na Pomorze. Drugą - polska emigracja i kontakty z Zachodem. Nasiąkanie nowymi tendencjami religijnymi zakładało większe obycie intelektualne i otwarcie na nowinki. Do grupy polskich innowierców należeli przede wszystkim magnaci, ale i zamożniejsza szlachta.
Protestantyzm polski z całym jego zróżnicowaniem - luteranie, kalwini, trynitarze, arianie - był właściwie zjawiskiem epizodycznym, ale nie da się zanegować jego osiągnięć w dziedzinie religijnej, wydawniczej czy polemicznej. Zmusiło to katolików do wzmożonego działania i można nawet zaryzykować stwierdzenie, że polska literatura antyprotestancka stała się w wyniku tego tak obfita i bogata, że zdusiła znaczenie piśmiennictwa antykatolickiego. Stał za tym dynamiczny, choć utworzony ad hoc, zakon jezuitów, a także szereg wykształconych duchownych z wybitnymi biskupami, takimi jak Marcin Kromer czy brylujący na skalę europejską kard. Stanisław Hozjusz.
Spór z protestantyzmem polska kontrreformacja w połowie XVII w. zakończyła tylko pozornie. Został on przezwyciężony przede wszystkim przez Kościół. Niebawem, gdy nie wygasły jeszcze całkowicie wojny z Rosją, Ukrainą i Turcją, już nie tylko Kościół, ale cały naród i państwo, przeżyły dziejowy kataklizm, którego tragiczne skutki trwają do dzisiaj, a który historia określiła mianem potopu szwedzkiego. Potężna, protestancka armia szwedzka wylała się na, zdawałoby się zorganizowany, bogaty kraj i w ciągu paru miesięcy rzuciła go na kolana dewastując gospodarczo i niszcząc politycznie.
Uderzenie to dotknęło ciągle niespokojny etnicznie naród, przeżywające kryzys strukturalny państwo i leczący swe rany Kościół. Karol Gustaw nie myślał o zniszczeniu Kościoła katolickiego w Polsce, chciał go przede wszystkim wykorzystać gospodarczo, zniewolić i ubezwłasnowolnić, podobnie zresztą jak cały naród i państwo. Nie ulega wątpliwości, że wskutek tak niespodziewanego i skutecznie rozwijającego się ataku, nie dostrzegający znikąd odsieczy naród popadł w stan beznadziejnej traumy. Pod ciosami butnego najeźdźcy opuszczali ręce wybitni wodzowie. Od Rzeczypospolitej stającej się coraz bardziej gruzowiskiem, także w sensie militarnym, społecznym i politycznym, odwracała się zbałamucona szlachta i zdradzieccy magnaci z potężnym księciem Radziwiłłem na Litwie. I wtedy z pomocą przyszła narodowi Ta, która stała na Golgocie pod krzyżem i dzieliła cierpienia z wiszącym i umierającym na nim Chrystusem - Matka Bolesna, Pani Jasnogórska. Z otoczonego wałami i zamkniętego bramami jasnogórskiego wzgórza, stolicy Czarnej Madonny, padło zdecydowane "nie" pod adresem uzbrojonej po zęby armii szwedzkiej i jej cynicznej propozycji "opieki nad narodową świętością". Heroiczny opór garstki obrońców nie tylko odparł zakusy zniewolenia narodowego sanktuarium, ale też wywołał ogólnonarodowy wstrząs i przebudzenie. Przed obrazem Matki Bożej król Jan Kazimierz złożył 1 kwietnia 1656 r. sławne śluby w katedrze lwowskiej i powrócił do kraju w 1657 r. Z myślą o ratowaniu Ojczyzny 29 grudnia 1655 r. została zawiązana z inicjatywy wiernej królowi szlachty Konfederacja Tyszowiecka.
Potop szwedzki zakończony pokojem w Oliwie w 1660 r. był tragiczną lekcją historii, której przeżycie naród zawdzięczał Jasnogórskiej Matce Królowej. Niestety, nie wyciągnął z niej wystarczających wniosków, za co w przyszłości miał zapłacić cenę najwyższą. Rzeczpospolita na krótki czas znów zabłysła militarną potęgą jako zwycięskie przedmurze chrześcijańskiej Europy.
Powrót Jana Kazimierza do kraju nie oznaczał jednak całkowitego powrotu politycznego ładu, co ostatecznie doprowadziło do abdykacji króla w 1668 r. Po krótkotrwałym panowaniu Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669-73), władcą Polski wybrany został Jan III Sobieski, otoczony sławą uczestnik wojen z Kozakami, Tatarami, a przede wszystkim Turkami - bitwa pod Chocimiem 1673 r. Wszystkie przygotowania do jego militarnych starć nasycone były głęboką pobożnością maryjną.
Jan Sobieski był prawnukiem po kądzieli hetmana koronnego Stanisława Żółkiewskiego, bohatera walk z Turkami. Przyszły król Polski dzieciństwo spędził wraz ze swym bratem Markiem w rodowym majątku w Żółkwi w klimacie chrześcijańskiej pobożności. Po ukończeniu sławnego Liceum im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie odbył najpierw studia na Uniwersytecie Krakowskim, a następnie w Europie Zachodniej, gdzie pokazał się już na największych dworach. Potem poświęcił się karierze wojskowej. Na króla Polski wybrany został w 1674 r.
W dowódczej karierze Jana Sobieskiego wymiar dziejowy zyskała odsiecz wiedeńska z 1683 r. Zawarłszy przymierze z Austrią, polski król poszedł jej na odsiecz, nawiedzając znajdujące się po drodze sanktuaria maryjne. Przybywszy pod Wiedeń biwakował zaledwie kilka godzin i wcześnie rano 12 października 1683 r., w dzień bitwy, wysłuchał Mszy św. na górze Kahlenberg, odprawionej przez legata papieskiego. Dowodząc zjednoczonymi armiami - polsko-austriacką i niemiecką, a główne uderzenie zadając polską husarią król Sobieski rozbił pod Wiedniem armię turecką dowodzoną przez Karę Mustafę, kładąc w ten sposób kres osmańskim zamachom półksiężyca na chrześcijański krzyż. Po oszałamiającym zwycięstwie napisał do papieża Innocentego XI historyczny, znamienny list z lakonicznym stwierdzeniem: Veni, vidi et Deus vicit, a więc: przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył. Ten wielki wódz nie sobie, lecz Opatrzności Bożej przypisał zwycięstwo i chwałę.
Można bez przesady powiedzieć, że w okresie panowania Jana III Sobieskiego Polska stanowiła nieprzezwyciężony mur dla napierającego i zagrażającego już całej Europie islamu.
Ze śmiertelnych wrogów tylko złamana Turcja przestała być groźna. Pozostali rośli w siłę i w niedalekiej przyszłości mieli dać w tragiczny sposób znać, że istnieją. Po triumfalnym powrocie do kraju, bohater płonących rubieży Rzeczypospolitej osiadł w ukochanym Wilanowie. Wyczerpany wojowaniem, postępującą chorobą, a wreszcie niesnaskami rodzinnymi nie był już w stanie zapobiec postępującej ruinie państwa. W przeszłość odchodził czas wielkich bohaterów, zapisanych w pamięci narodu niezwyciężonych obrońców krzyża i chrześcijaństwa oraz blasku wielkiej Rzeczypospolitej.
U śmiertelnego łoża zniewolonego narodu
Jan III Sobieski był ostatnim wielkim monarchą potężnego i liczącego się w świecie państwa polskiego. Sobieski nie przekształcił jednak i nie uzdrowił struktur rozkołatanego państwa. Nie brakowało mu po temu talentów, gruntownego przygotowania obywatelskiego i dyplomatycznego, potężnej fortuny. Mimo to nie dostrzegł, że Polska znajduje się na krawędzi upadku; wiek później miała pogrążyć się w przeszło stuletni mrok niewoli. Kolejne rozbiory Polski wymazywały ją geograficznie i politycznie z mapy Europy. Pozostali tylko Polacy, umęczony i zniewolony naród walczący o utraconą wolność kraju oraz - Wielka Emigracja.
Polskość jednak nigdy żyć nie przestała mimo bezpardonowych rygorów i szykan zaborców, którzy programowo chcieli ją zniszczyć, obezwładnić, pozbawić jakiegokolwiek oparcia. Zaborców spotkał srogi zawód, bo choć Polskę wykreślono z mapy Europy, to żyła ona w polskim Kościele i w nim przetrwała zabory. Kościół pozostał przy narodzie jako wierny sprzymierzeniec i obrońca. W tej ciężkiej dziejowej pomroce naród nie został sam. Miał przy sobie pasterzy, którzy stawali heroicznie po stronie wielkiej sprawy Polaków i jakże często płacili za to więzieniem czy wygnaniem z ojczystego kraju. Nazwiska bohaterskich biskupów Warszawy, Poznania, Lwowa, Przemyśla i Krakowa zapisały się złotymi zgłoskami w dziejach obrony polskości. Jak nie wspomnieć tu arcybiskupa św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego (1822-95), kardynała Mieczysława Ledóchowskiego - metropolitę gnieźnieńskiego (1822-1902), arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego (1860-1923).
Także na przełomie XIX i XX w. w dobie odradzania się wolnej Polski, wiernie towarzyszyli jej pasterze tej miary, co kardynał Jan Puzyna (1842-1911), arcybiskup krakowski Adam Sapieha (1867-1951), biskup przemyski św. Sebastian Pelczar (1842-1924) czy arcybiskup gnieźnieński i poznański Florian Stablewski (1841-1906).
Nazwiska te wiążą się ze sprawą Krzyża Chrystusowego i tkwią głęboko w dziejach polskiego narodu i państwa. Ludzie ci w pełni zasługują na miano mocarzy, arystokratów ducha. Jedni z nich byli takimi z urodzenia, inni stali się tacy na heroicznej drodze życia i poświęcenia. Tym, co łączyło ich najgłębiej, był Chrystusowy Krzyż. Nosili go na piersiach. Krzyż był ich osobistym programem życiowym, sztandarem głoszonym przez nich nauk, natchnieniem ich działalności apostolskiej, charytatywnej i patriotycznej.
Spod żarliwej modlitwy przy krzyżu wychodzili, a potem nieśli filozofię Krzyża umęczonemu narodowi, który żył na przeoranej krwawą niewolą ziemi. Na solidnym fundamencie ich życia Bóg posadził święte drzewo posłannictwa i godności apostolskiej Dobrego Pasterza. W zaborach rosyjskim i pruskim trzeba było bronić krzyża i polskości w życiu społecznym i szkolnictwie, uczestnicząc w patriotycznych demonstracjach i płacąc za to cenę politycznych represji. W spokojniejszej (ale nie w pierwszej fazie zaboru) Galicji można było dbać o krzewienie nauki i kultury.
Pasterze nie lękali się brutalnej przemocy. Arcybiskup Feliński bronił Polaków podrywających się do nierównej walki o wolność. Kardynał Ledóchowski stawiał czoło nieludzkiej germanizacji i tą samą drogą poszedł jego następca arcybiskup Stablewski. W zaborze austriackim nad sprawą narodu czuwał wielki polski patriota, spadkobierca polskich Ormian, arcybiskup Teofil Teodorowicz (1864-1938), podobnie św. Sebastian Pelczar i arcybiskup Adam Sapieha.
W tym miejscu trzeba jeszcze wspomnieć o jednym fragmencie polskich dziejów toczących się na bezkresach terenu rosyjskiego od Ukrainy, Białorusi i Morza Czarnego po Moskwę i daleką Syberię. Tam bowiem wszędzie rozsiani byli Polacy ze swoją katolicką wiarą ściśle z ich polskością związaną. Ich wiara była wiarą w zbawczą moc Krzyża i wokół tajemnicy Krzyża osnutą. Wiara związana z polskością jej wyznawców i nad nią czuwająca, zostawiła tam do dzisiaj ślady w postaci kościołów - w Moskwie, Kijowie, Odessie, Mińsku i tylu innych miastach i miasteczkach. Istotnymi elementami ich wyposażenia były poza tabernakulum krzyż i obraz Matki Bożej.
Kard. Stanisław Nagy
Joanna Szczerbińska, „Niedziela”
Orężem walki Białego Kruka o szacunek dla znaku Chrystusowego zbawienia jest mądre słowo i piękny obraz. Zgodnie z zapowiedzią wydawcy, ukazał się właśnie „Krzyż polski. Przybytek Pański” – drugi tom prezentujący dalszy ciąg różnorodnych krzyży i wizerunków Ukrzyżowanego, znajdujących się w polskiej przestrzeni sakralnej. Fotografie te ponownie zdumiewają i zachwycają jednocześnie, wprawiają w zadumę i wzruszają do łez, skłaniają do bicia się w piersi i do wyrażenia głośnego, szczerego, pełnego żalu „mea culpa, mea maxima culpa”.
niezalezna.pl
„Krzyż polski” – takim wspólnym tytułem opatrzone zostały cztery tomy poświęcone dziejom krzyża w naszej Ojczyźnie. Cztery albumy z obszernymi tekstami ukazują obecność Krzyża w życiu całego narodu na przestrzeni tysiąca lat, jego trwanie w sercach Polaków. Zachwycają zdjęcia mistrza sakralnej fotografii Adama Bujaka; zarówno najprostszych, przydrożnych krzyży, jak i wielkich dzieł sztuki. Przeglądając karty kolejnego tomu „Krzyża polskiego”, trudno nie przyznać racji naszemu wielkiemu wieszczowi, który pisał: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem – Polska jest Polską, a Polak Polakiem” (Adam Mickiewicz). Albumy ukazują dzieje krzyża na przestrzeni historii Polski i polskiego narodu. Przypominają postaci historyczne, przybliżają obszerne cytaty z wypowiedzi błogosławionego Jana Pawła II o krzyżu.
Opinie o produkcie (0)