Historia cenzury. Od starożytności do XXI wieku
liczba stron: | 304 |
obwoluta: | nie |
format: | 16,5 cm x 23,5 cm |
papier: | offset |
oprawa: | twarda |
data wydania: | 19.11.2024 |
ISBN: | ISBN 978-83-7553-418-4 |
EAN: | 9788375534184 |
Realizacja zamówień zawierających tę książkę po 19.11.2024 r.
Polacy w ciągu minionych dwóch stuleci zmagali się z bezwzględnie egzekwowaną antynarodową, ale też antyreligijną cenzurą stosowaną wobec nas przez obcych (zaborców, komunistów). Niewiele jednak powstało na ten temat książek, a to jest pierwsze całościowe opracowanie. Czyżby sam temat cenzury był zawsze niewygodny i cenzurowany? – pyta autor niniejszej książki, Jakub Maciejewski. Ten ceniony publicysta i historyk młodego pokolenia z niemałym temperamentem kreśli dzieje cenzury od jej zarania, nie tylko w Polsce. Sięga nawet do starożytności, następnie obala parę mitów związanych ze średniowieczem lub renesansem, tłumaczy różnicę pomiędzy cenzurą kościelną a świecką. Śledząc tekst książki, zauważamy, iż rozwój publikatorów od XIX wieku wiązał się jakby „automatycznie” z rozwojem i udoskonalaniem cenzury. Rzecz jasna autor najwięcej miejsca poświęca swojemu krajowi.
Przywołuje liczne, przeważnie bulwersujące przykłady stosowania cenzury. Pokazuje, na czyjej służbie ona stała i stoi. Daje do rąk czytelnika swoisty klucz do rozumienia jej współczesnych narzędzi i metod działania na niespotykaną dotąd skalę – poprzez proste stosowanie algorytmów w mediach społecznościowych. Autor zastanawia się przy okazji nad problemem, gdzie przebiega granica pomiędzy swobodą wypowiedzi a jej anarchią, pomiędzy wolnością słowa a jej nadużywaniem, pomiędzy ubogacaniem debaty publicznej a jej zubażaniem czy wręcz prymitywizacją.
„Czytelnik zmierzy się z faktami i konkretami – pisze Jakub Maciejewski – ale na poszczególne dramaty dokonamy wspólnego i pogłębionego spojrzenia niczym przez szkło powiększające. Wszystko po to, by ukazać cenzurę w całej jej ‘okazałości’ – łącznie z upokarzaniem autora, czytelnika, a wreszcie samego cenzora”.
Słusznie zauważa Maciejewski, że cenzor dalece ingerujący w treść utworu staje się jego fałszywym współautorem, odbiegając w swych pomysłach i rozwiązaniach od oryginału. Ten problem nie zniknął, w formie mniej lub bardziej ukrytej istnieje po dziś dzień. „Historia cenzury” Jakuba Maciejewskiego, którą świetnie się czyta, dostarcza wiele materiału do refleksji poprzez porównanie tego, co było dawniej, z tym, co dzieje się obecnie. Skłania też do zerwania z bezkrytycznym przyjmowaniem treści pojawiających się szczególnie w mediach elektronicznych.
Wstęp: Mechanizm zniewalania człowieka |
8 |
Rozdział I: Jak rządy ukradły Kościołowi |
26 |
Cenzura a „censura” |
27 |
Ustalanie prawdy |
29 |
Władcy chcą weryfikować sami |
34 |
Index librorum prohibitorum |
41 |
Astronomowie na Indeksie |
46 |
Cenzura w zachodniej Europie i w Rzeczypospolitej |
55 |
Czy w Polsce skazano na śmierć za ateizm? |
64 |
Fale cenzury na Zachodzie |
72 |
Na straży imperium |
78 |
Rozdział II: Narodziny urzędu cenzora. |
84 |
Cenzura zabija |
85 |
Uśmiercić, uwięzić, zniechęcić |
91 |
Kim byli cenzorzy? |
101 |
Ofiary – autorzy i czytelnicy |
116 |
Puścili Marksa do druku |
131 |
Rozdział III: Gry Polaków z cenzurą. 1795–1939 |
138 |
Chcą wniknąć w duszę |
139 |
Dlaczego Polacy mieli najtrudniej? |
147 |
Wolna Polska – między ścianami radykalizmów |
161 |
Rozdział IV: Na służbie totalitaryzmu. |
176 |
Pocięte „Dzienniki” |
177 |
Cenzorska machina w PRL-u i jej trybiki |
190 |
Jak wybaczono cenzorom |
207 |
Sprawa Stanisława Barei |
218 |
Okaleczeni autorzy |
230 |
Rozdział V: Trzy cenzury w XXI wieku. |
246 |
Podręcznik obiektem ataku |
247 |
Cenzura polityczna. Przeklęty „dwieście dwunasty” |
259 |
Cenzura kulturowa. Hunwejbini XXI wieku |
270 |
Cenzura cyfrowa: pat |
281 |
Skasowano setki tysięcy artykułów |
292 |
Przetarcie stromej ścieżki |
296 |
Biogram Autora |
301 |
Wstęp
Mechanizm zniewalania człowieka
Nie udawajmy, że chcemy świata bez jakiejkolwiek cenzury. Cenzurujemy przecież dzieciom przemoc czy seks w filmach oraz grach komputerowych, wolimy, by zapoznawały się z wzorcami sumienności w nauce niż wulgarności czy konsumpcji używek. Nie chcemy też zupełnej swobody dla dorosłych – zakazujemy pornografii dziecięcej, ale też ograniczamy dostęp do treści, które mogą rodzić ekstremizmy i zachęcać do terroryzmu. Polska konstytucja też zgadza się na niewielką, ale jednak cenzurę: „Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Choć prawo to stosowane jest asymetrycznie, z pobłażaniem dla treści komunizujących, to jednak w powszechnej świadomości swoboda wypowiedzi i anarchia wypowiedzi znajdują w społecznych wyobrażeniach zdecydowane rozróżnienie.
Wydaniu w 2020 roku polskiego tłumaczenia „Mein Kampf” Adolfa Hitlera towarzyszyła wyrażana w mediach obawa, że jest to jednak promowanie niebezpiecznych treści, choć książka została poprzedzona wyjaśniającym i ostrzegającym wstępem prof. Eugeniusza Króla oraz opatrzona setkami przypisów wskazujących, gdzie przywódca niemieckich nazistów kłamał, gdzie się mylił, gdzie formułował totalitarne treści.
Nie ma wreszcie swobody kłamania w debacie publicznej – za przypisanie komuś nieprawdziwych i niegodnych czynów można trafić do sądu i być skazanym na karę grzywny, przeprosin, a nawet więzienia. Cenzura dotyczy także spraw bezpieczeństwa – nie wolno ujawniać tajemnic wojskowych, informować – zwłaszcza zagranicznych funkcjonariuszy służb – o lokalizacji żołnierzy, wojskowych technologiach, sprzęcie itp. W czasie wojny dodatkowo zakazane bywa rozpowszechnianie treści osłabiających morale żołnierzy czy społeczeństwa.
Istnieją ponadto naturalne ograniczenia wolności słowa w poszczególnych, dobrowolnych wspólnotach. Katolikom nie wolno popierać zabijania dzieci nienarodzonych, muzułmanie nie mogą sporządzać wizerunków istot żywych (ludzi i zwierząt), na rodzinnym pogrzebie nie mówi się źle o zmarłym, a w miejscu zatrudnienia w międzynarodowych korporacjach trzeba unikać wypowiadania krytycznych opinii na temat płci, skłonności seksualnych, innych narodów czy kręgów kulturowych, które w innych częściach świata mają swój udział w pracy tejże korporacji.
Temat cenzury jest też zatem dyskusją nad jej zakresem – gdzie ustawić granice wolności słowa, co jest jej nadużyciem, a co jednak przyczynia się do ubogacenia debaty publicznej. Dawną cenzurę ocenia się często przez pryzmat jej skali – wielka jest potępiana, a ta mniejsza czasem akceptowana. Z tej perspektywy za przykład patologii podaje się walkę ze swobodą wypowiedzi w państwach totalitarnych, takich jak Związek Sowiecki czy III Rzesza, krytykuje się też ograniczenia w dyktaturach, gdzie nie można otwarcie występować przeciw władzy, jednak również nieuczciwie lub ignorancko potępia się cenzurę kościelną, po pierwsze – wyolbrzymiając jej skalę do legendarnych rozmiarów, a po drugie – myląc jej sens. Bowiem nie tylko zakres cenzury jest właściwym kryterium jej opisywania i oceniania.
Wielu czytelnikom XXI wieku wyda się niezrozumiałym, że podstawowym kryterium oceniania wolności słowa była i nadal powinna być prawda. Kościół katolicki faktycznie powstrzymywał rozpowszechnianie takich treści, które będąc wywodzone z Pisma Świętego, były z nim tak naprawdę niezgodne (a więc były kłamstwem). Kłamstwa prowadziły do herezji, tj. nie tylko do znieważania Boga, ale też do tworzenia nowych, pretotalitarnych systemów społecznych, dziś potocznie nazywanych sektami. W niniejszej pracy przyjdzie więc zdementować kilka mitów o rzekomo strasznych ograniczeniach, jakie spotkały np. dzieło Mikołaja Kopernika czy Galileusza, by pokazać, że duchowieństwo katolickie – choć niekiedy popełniając tu ludzkie błędy – dążyło do obrony filozofii zgodnej z rzeczywistością i z naturą Boską oraz ludzką, gdy po drugiej stronie stali często degeneraci wzywający do mordowania ludzi lub nawet do zoofilskich praktyk seksualnych. Zatem cenzura kościelna, przy swoich naturalnych przywarach, nad tekstami przeznaczonymi do cenzury zawieszała pytanie: czy są one prawdziwe?
Można było wyznawać islam (w Hiszpanii czy na Sycylii nie brakowało takich przypadków) i wierzyć w zasady Koranu, ale wyznając katolicyzm należało uznawać jego zasady, a nie pisać własne. Nie można było twierdzić, że z Ewangelii wynika, że Jezus Chrystus nie był człowiekiem, a jedynie Bogiem, który przybrał widzialną sztuczną powłokę ludzką – niczym dzisiejszy hologram – bo przecież z kart Nowego Testamentu wynika coś innego. A jednak w „hologramowego” Chrystusa wierzyli w III wieku doketyści, ustanawiając swoistą herezję i głosząc różne radykalne poglądy na życie codzienne.
Warto tu jednak podkreślić, że Kościół katolicki nie walczył cenzurą z innymi wyznaniami, ale po prostu wskazywał, które treści są niezgodne z dogmatami wspólnoty. Wyczytanie z Pisma Świętego rzeczy nieprawdziwych było szkodliwe nie tylko na poziomie konkretnego przypadku, dopuszczało bowiem błędne systemy myślowe i zaprzeczało logice – zwalczało więc nie tylko prawdy ewangeliczne, ale też i wszystkie inne (bo jak bez logiki badać rzeczywistość?).
Prawdziwy problem z cenzurą zaczął się jednak wtedy, gdy państwa świeckie zaczęły ją wprowadzać dla swoich społeczeństw, patrząc przy tym na kwestionowane teksty nie przez pryzmat ich prawdziwości czy nieprawdziwości, ale przez pryzmat tego, czy szkodzą one władzy, czy nie. Podkreślmy zatem, że kryterium prawdy zostało zastąpione przez kryterium szkodliwości wobec władzy. Papiestwo tak nie postępowało – wolno było krytykować następców św. Piotra, drwić z duchowieństwa i z nadużyć hierarchów. W średniowieczu znajdziemy pełno rycin ukazujących obżerających się mnichów, jak i opowieści o nieuczciwych kardynałach-łapownikach czy też o nepotach, a nawet o konkretnych biskupach Rzymu cierpiących po śmierci za liczne grzechy – jak jest choćby w „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri. Wywodzenie z treści Pisma Świętego nieprawd, tez nieuzasadnionych i mylnych było jednak zakazane. Choć i dziś warto tłumaczyć to także tym, że wywracanie Biblii do góry nogami groziło przemocą, wojnami domowymi i rozsadzaniem porządku społecznego (może te argumenty trafią do ateistów), to jednak głównym powodem była troska o prawdę, do której dochodzono przez całe wieki długotrwałymi studiami, dyskusjami i traktatami.
Jakże inne były świeckie cenzury, przerażone np. dziełem polskiego pisarza politycznego, późniejszego biskupa Wawrzyńca Goślickiego (1530–1607), którego traktat „O senatorze doskonałym” (De optimo senatore libri duo) był w protestanckiej Anglii zabroniony jako przykład kontrolowania władzy. Zabraniano tam bowiem ówcześnie krytykować decyzje władców absolutnych, wypominać im błędy, aż wreszcie nowoczesne biurokratyczne państwa stworzyły struktury cenzorskie, dopatrujące się zakazanych treści w bajkach dla dzieci i cytatach o szkodliwości palenia tytoniu – jeśli szkodzi to wizerunkowi rządu.
Cenzura jako weryfikacja prawdy dawno została zapomniana na rzecz cenzury tłumiącej niezależne myślenie, a później jako jednego z narzędzi inżynierii społecznej. Przy pomocy edukacji i propagandy wkładano do głowy konkretną wizję świata, a cenzurą utrudniano weryfikowanie kłamstw. Tak oto sprawdzanie treści zaczęło być dokładną odwrotnością tego, czym było na początku.
Opinie o produkcie (0)