Życie w antrakcie dramatu. Jak minął Polakom 26 sierpnia 1939 roku?
Nowoczesny szybowiec PWS-102 Rekin produkowany przez Lwowskie Zakłady Lotnicze. fot. z książki "Rok 1939" W roku 1939 Polska wciąż dynamicznie się rozwija. Ma sukcesy na wielu polach: gospodarczym, sportowym, kulturalnym. W styczniu polski pilot Tadeusz Góra zostaje uhonorowany najwyższym odznaczeniem lotniczym – Medalem Lillienthala. W lutym w Zakopanem odbywa się wielka impreza sportowa, Narciarskie Mistrzostwa Świata; w tym samym czasie z oficjalną wizytą w Polsce przebywa Reichsführer SS Heinrich Himmler, który niecałe siedem miesięcy później stanie się jednym z katów polskiego narodu. (…) 24 lipca węgierski premier, hrabia Pál Teleki, zawiadamia oficjalnie rząd w Berlinie, że Węgry, choć w razie czego będą walczyć po stronie państw osi, to nigdy nie zaatakują Polski. (…) Pewna Polka zapisuje zaś w swym pamiętniku: „Dwa letnie miesiące we Francji upłynęły w przyjemniej atmosferze – miałam wrażenie, że żyję w antrakcie dramatu. Wojna, która w pierwszych dniach lipca wydawała się nieunikniona, została znów odsunięta w czasie…”. Nie na długo - zauważa we wstępie do książki Małgorzaty i Jana Żarynów „Rok 1939” Leszek Sosnowski.
Rok 1939. Od beztroski do tragedii.
Dla Polski rok 1939 był rokiem przedziwnym; przede wszystkim tragicznym, gdyż agresja na nasz kraj Niemiec dokonana 1 września, a następnie Związku Sowieckiego – 17 września spowodowała śmierć milionów rodaków jak również zamordowała prężnie rozwijającą się II Rzeczpospolitą. Ten straszny rok kojarzy nam się zatem głównie z początkiem II wojny światowej.
Poniżej publikujemy fragment dzieła dokumentujący wakacyjny dzień 26 sierpnia tragicznego 1939 roku.
"W dzień Matki Bożej Częstochowskiej na Jasną Górę przybyło ok. 100 tys. pielgrzymów, a także delegacje wojska z gen. Januszem Gąsiorowskim na czele. Przemawiali paulini, z o. Jędrzejewskim, kapelanem i weteranem wojennym na czele, bp Kubina, a także kpt. Władysław Polesiński, twórca organizacji pn. Zakon Krzyża i Miecza, który wedle historyka jasnogórskiego: „zdawał się budzić pewną ufność w zwycięstwo, wskazując że żołnierz polski potrafi dzielnie bronić ojczyzny i może zdobywać czołgi z szablą w rękach, pod jednym wszakże warunkiem, że walczy w imię jedności z całym narodem. Mówca podczas całego przemówienia zbierał gromkie oklaski”. Odśpiewano Boże, coś Polskę, a przeor o. Norbert Motylewski ogłosił, by spieszyć się w drogę powrotną do domów, bo wybuch wojny jest kwestią godzin.
Pius XII i jego dyplomacja, poprzez nuncjuszy w Warszawie i w Berlinie, próbowała bezskutecznie znaleźć punkt oparcia negocjacyjnego między III Rzeszą a Polską, wybierając jako zachętę do rozmów temat faktycznego uregulowania statusu mniejszości narodowych w obydwu krajach. (…)"
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.