„Umiał słuchać i umiał opowiadać”. Wspomnienie o Bohdanie Urbankowskim w 82. rocznicę urodzin

Nasi autorzy

„Umiał słuchać i umiał opowiadać”. Wspomnienie o Bohdanie Urbankowskim w 82. rocznicę urodzin

Dr Bohdan Urbankowski w swoim warszawskim mieszkaniu – stanowisko pracy pisarza. Fot. Piotr Ferenc-Chudy Dr Bohdan Urbankowski w swoim warszawskim mieszkaniu – stanowisko pracy pisarza. Fot. Piotr Ferenc-Chudy (...) Poznaliśmy się na przełomie roku 2006 i 2007 na którymś kolegium „Gazety Polskiej” w kamienicy przy ul. Filtrowej. Zawadiackie spojrzenie, elegancja w mowie i zachowaniu, bez nadęcia, bez pretensjonalnego mentorstwa. Na Bohdana Urbankowskiego, podobnie jak na Jacka Kwiecińskiego i Antoniego Zambrowskiego, patrzyło się z tą charakterystyczną mieszanką szacunku i zaciekawienia. Wszyscy trzej odeszli. Pierwszy Jacek, drugi Antoni, a 15 czerwca 2023 r. symboliczne drzwi kolegium zamknął za sobą i Bohdan. (...)

Walkiria sobie poradzi!

Jedna z dziennikarek, która była praktykantką Bohdana w dziale kultury „Gazety Polskiej”, wielokrotnie wspominała ich pierwsze spotkanie. Mocno przerażoną wówczas dwudziestolatkę ktoś zaprowadził przed oblicze Urbankowskiego i przedstawił jako nowy redakcyjny narybek. Bohdan spojrzał na poszarpane jeansy, nieporządną fryzurę i makijaż jak robiony węglem. „Co to ma być?! – szerokim gestem wskazał na całość – mój dział reprezentuje mnie!”. „Nie, to ja nie wiem, czy ja chcę być w dziale takiego dziadka” – palnęła dziewczyna. „O, dobrze. Walkiria! Taka sobie poradzi!” – ocenił Urbankowski, który wcale się nie obraził. Od razu wdał się z „Walkirią” w długą dyskusję o mitologii nordyckiej. I zawsze podkreślał, że jest owej dziennikarki „honorowym dziadkiem”.

Do swojego stanu zdrowia miał dystans i nie chciał, by ze względu na słabość ciała traktowano go ze szczególnymi przywilejami. Redakcyjni koledzy wspominają, że kiedyś dotarł na kolegium z rozciętą głową i jak gdyby nigdy nic zajął swoje miejsce przy stole. Zasypany pytaniami i propozycjami pomocy spojrzał ze zdziwieniem: „No co? Przewróciłem się. To wstałem, otrząsnąłem się jak taki pies i poszedłem dalej. A w tym tygodniu w dziale kultury planuję…” – i tu nastąpiło wyliczanie tekstów i tematów. Ta cecha pozostała mu zresztą do końca życia.

Godzinami można z nim było rozmawiać o historii. Te opowieści nie miały początku ani końca. Anegdoty o wyczynach niesfornej młodzieży w akademiku „na Kicu” przeplatały się z relacjami o poważnych sporach na temat tego, jaka ma być Polska, zaś wspomnienia z podróży z analizami literackimi. A wszystko wartko, płynnie, z dowcipem. W zapchanym książkami domu Urbankowskich czas biegł nie wiadomo kiedy. Pani Ludka, żona Bohdana, donosiła gościom kolejne kawy i nagle okazywało się, że jest już po dwudziestej drugiej i trzeba iść. A tyle jeszcze do wspomnienia, obgadania, pokazania.

„Zakłada się, że twórcy nie potrafią słuchać, że przede wszystkim chcą być słuchani – wspomina dawna praktykantka. – Nie mnie rozstrzygać, na ile krzywdzący to stereotyp, ale Bohdan był tego całkowitym zaprzeczeniem. On słuchać umiał i słuchał chętnie, niezależnie od tego, czy ktoś dzielił się z nim refleksjami na temat sytuacji politycznej, jego ostatniej książki, czy też opowiadał o problemach osobistych. Potrafił pochylić się nad historią o sąsiadce, o panu spotkanym na klatce, nad krytyką literacką – a wszystko z takim samym życzliwym zainteresowaniem. Najbardziej zadziwiające było, że wszystkie te opowieści zapamiętywał, odnosił się do nich przy późniejszych spotkaniach, niekiedy wprawiając tym swoich gości w osłupienie.

Proces twórczy

Znajomym i przyjaciołom często wysyłał swoje opowiadania jeszcze przed publikacją, we wstępnych wersjach. Niektórzy wtajemniczeni wiedzą stąd, jak czasem koncepcje początkowe różniły się od ostatecznego efektu. Świetnie ilustruje to zresztą proces twórczy, jaki zachodził w głowie Bohdana. (...)

We wspomnieniach, które pojawiły się po jego śmierci, często padało stwierdzenie, że w ostatnich latach był nieco wycofany. Chyba nie do końca tak było. Chore serce uniemożliwiało mu oczywiście prowadzenie tak aktywnego życia jak wcześniej, ale chodziło o coś jeszcze. Bohdan znał swoją wartość, ale jednocześnie był bardzo skromny. Nigdy nie zniżyłby się do tego, by nachalnie promować swoją twórczość czy osobę. Jeśli był zapraszany, wtedy bardzo chętnie – o ile pozwalało mu na to samopoczucie – brał udział w rozmaitych spotkaniach czy audycjach. Sam jednak nie zabiegał o zaproszenia, nie miał tego, co dziś nazywa się „parciem na szkło”. Wierzył, że jakość obroni się sama.

Do Piłsudskiego miał stosunek szczególny. (...)

Lubiłam barwne opowieści Bohdana o kuchni teatralnej, anegdoty dotyczące literatów i życia towarzyskiego dawnej Warszawy. Ale Turcja zawsze gdzieś krążyła, często do niej wracaliśmy. Kiedy decyzją Recepa Tayyɪpa Erdoğana Hagia Sophia stała się meczetem, poprosiłam Bohdana o komentarz na ten temat dla „Gazety Polskiej Codziennie”. Napisał wzruszający esej. Niezależnie od objętości tekstu, Bohdan zawsze wypuszczał w świat perełki. Ten o świątyni był jednak jak na jego standardy wyjątkowo krótki. Raptem pół strony maszynopisu.

„Konstantynopol – pisał Bohdan. – Pierwszy raz oglądałem to miasto z okna samolotu. Pilot zwolnił na chwilę, może nawet się zatrzymał, żebyśmy mogli podziwiać dawną, ponad tysiącletnią stolicę Rzymu, potem Imperium Osmańskiego. Pomyślałem wtedy, że gdyby udało się zjednoczyć Europę – to byłoby idealne miejsce na jej stolicę. Bo nie czekając na przetargi polityków, to miasto już połączyło ludzi i kontynenty. Iglice minaretów, wieże kościołów, szklane wieżowce – a całą tę wielobarwną, nieco rozwichrzoną konstrukcję spaja w jedno Świątynia Mądrości Bożej – Hagia Sophia. Jasna półkula ziemi – zminiaturyzowana, upiększona kolumnami i rzeźbami i ofiarowana niebu. Ofiarowana albo po części zwrócona, bo według legendy cesarz Justynian miał otrzymać jej plany od zastępu aniołów. Wrota świątyni wykonano z drzewa Arki Noego, która wędrując już bez ludzi – odnalazła tu swoje miejsce. Nie została zniszczona – lecz uwieczniona”.

29 sierpnia 2018 r. to data, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć. Tego dnia w półmroku dolnego kościoła św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu rozległy się jego „Głosy”. Przejmujące doświadczenie obozu koncentracyjnego. I Bohdan z laską siedzący w ławce nieruchomo. Zamyślony. Wsłuchany w „Głosy”, którym pozwolił przemówić. Jest fotografia ukazująca Bohdana tamtego wieczoru. Oszczędna, mocna, niepokojąca. Są też inne, liczne zdjęcia zrobione przez Piotra Ferenca, który starał się dokumentować spotkania w domu Urbankowskich. Bije z nich autentyczność Bohdana, jego mądre, przeszywające spojrzenie.

Pobrzmiewa mi w uszach: „Cieszę się, że przyszliście, wpadajcie częściej!”. Żałujemy, a piszę to w imieniu kilku osób i własnym – żałujemy, że nie było nas przy Tobie częściej. Że nas te małpy poniosły.

Spoczywaj w pokoju, do zobaczenia!

Olga Doleśniak-Harczuk

*

Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu Olgi Doleśniak-Harczuk, który w całości ukazał się w miesięczniku WPIS nr 152.

(AD)

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPIS oraz po książki dr. Bohdana Urbankowskiego:

Romantyzm polski

Romantyzm polski

Bohdan Urbankowski

Książka pełna niezwykłego uroku, tajemniczości i emocji – jak cały romantyzm.

Księga Norwidowa. Życie, poezja, rysunki. wyd. 2024

Księga Norwidowa. Życie, poezja, rysunki. wyd. 2024

Bohdan Urbankowski

Ten rodem z mazowieckiego dworku szlacheckiego artysta mówił sam o sobie – jakże słusznie! – że jest sztuk-mistrzem, a więc twórcą korzystającym z wielu narzędzi: słowa, pędzla, piórka, rylca, a nawet dłuta. W istocie Cyprian Kamil Norwid był artystą tyleż wybitnym, co wszechstronnym.

Bohaterowie i zdrajcy. Wspólna pamięć narodu

Bohaterowie i zdrajcy. Wspólna pamięć narodu

Bohdan Urbankowski

Wiele wspaniałych postaci z naszej historii, dawniejszej i najnowszej, przewija się na kartach tej księgi – typowej dla Bohdana Urbankowskiego kolejnej kapitalnej syntezy naszych dziejów. Są wśród nich: najpopularniejszy w Europie poeta polskiego baroku (kto dziś o nim wie?) cny Sarmata Maciej Kazimierz Sarbiewski, artyści, myśliciele, działacze i wielcy wodzowie jak Chodkiewicz, Żółkiewski, Kościuszko, aż po Piłsudskiego.

Gniazdo polskie – Wspólna pamięć narodu

Gniazdo polskie – Wspólna pamięć narodu

Bohdan Urbankowski

Od tysiąca lat Polska jest potęgą kulturową na kontynencie europejskim. – Zaskakujące zdanie? – Jeśli tak, to koniecznie trzeba zabrać się za lekturę tej wyjątkowej książki.

Józef Piłsudski do Polaków. Myśli, mowy i rozkazy

Józef Piłsudski do Polaków. Myśli, mowy i rozkazy

Józef Piłsudski, Bohdan Urbankowski

To wybór najważniejszych opinii Józefa Piłsudskiego dotyczących naszej historii, polityki, charakteru i mentalności narodowej. Zebrane tu zostały niebywale trafne, nieraz nawet bulwersujące obserwacje i wnioski, które nic nie straciły na aktualności. Książka okazuje się zadziwiającym komentarzem do obecnych wydarzeń w naszym kraju, tak jakby Marszałek dziś obserwował nasze życie polityczne i społeczne.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.