Strażacy, czyli rycerze św. Floriana, dziś mają swoje święto. Jak ich patron trafił do Polski?

Nasi autorzy

Strażacy, czyli rycerze św. Floriana, dziś mają swoje święto. Jak ich patron trafił do Polski?

Atrybutem św. Floriana jest m.in. naczynie z wodą. Fot. Wikimedia Atrybutem św. Floriana jest m.in. naczynie z wodą. Fot. Wikimedia Strażaków nazywa się rycerzami św. Floriana, co zdaniem Jana Pawła II oznacza ni mniej, ni więcej, tylko cześć dla patrona wyrażającą się w „wiernym wypełnianiu przykazania miłości, dotrzymaniu chrześcijańskiej tradycji, niesieniu pomocy bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”. Cokolwiek więc chcielibyśmy powiedzieć o strażakach, pojawia się ich wzór – św. Florian. Co o nim wiemy?

Wiedzę o jego życiu czerpiemy głównie z XV-wiecznej „Złotej Legendy” Jakuba de Voragine. Pewne jest to, że był oficerem w wojsku rzymskim, że jego legion stacjonował najpierw w regionie Włoch, a potem na terenie dzisiejszej Austrii. W 304 r., za panowania cesarza Dioklecjana, wybuchło kolejne wielkie prześladowanie chrześcijan. Aresztowano m.in. czterdziestu żołnierzy z legionu Floriana za nieoddanie boskiej czci cezarowi. Florian, także chrześcijanin, wstawił się za nimi u namiestnika prowincji, Akwilina, który, nie chcąc utracić dzielnych  legionistów, a pragnąc ocalić ich życie, starał się nakłonić ich do złożenia ofiary. Kiedy na nic nie zdały się zachęty, żołnierzy poddano okrutnym torturom. A skoro i te nie poskutkowały, wydano ich na ścięcie.

Florianowi, ku większemu pohańbieniu, namiestnik kazał po torturach uwiązać kamień u szyi i wrzucić go do rzeki. Gdy woda wydała ciało, pogrzebano je z wielką czcią. Kiedy ustały prześladowania, widząc, że nad grobem Floriana dzieją się cuda, wzniesiono tam kościół i klasztor – dziś to Sankt Florian w Austrii. Później, gdy rzymscy mieszkańcy musieli opuścić ten teren w obliczu nawały dzikich plemion, zabrali ze sobą jego relikwie i wrócili do Italii. Z czasem w Sankt Florian odrodził się kult świętego męczennika i do dzisiaj jest to ważny ośrodek życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Floriana przyjęły za patrona archidiecezja wiedeńska i cała Austria.

W drugiej połowie XII w. w krakowskim środowisku katedralnym myślano o wyproszeniu w Stolicy Apostolskiej relikwii któregoś z rzymskich męczenników. Posiadanie takowych nobilitowałoby bowiem wawelską katedrę, a zarazem pomogłoby w staraniach o ustanowienie w Krakowie arcybiskupstwa. Takie były ambicje ówczesnych gospodarzy miasta i królestwa, biskupa Gedki (Gedeona) oraz księcia Kazimierza Sprawiedliwego.

Kiedy w 1181 r. na stolicy Piotrowej zasiadł papież Lucjusz III, przybliżyło się pragnienie biskupa i księcia. Papież bowiem, jak czytamy w „Rocznikach czyli kronikach słynnego Królestwa Polskiego” Jana Długosza, „chcąc przychylić się do ciągłych próśb księcia i monarchy polskiego, Kazimierza, postanowił przekazać jemu i krakowskiej katedrze ciało niezwykłego męczennika, świętego Floriana”. A stało się to tak, jak podaje „Złota Legenda”, że Lucjusz III, wszedłszy w Rzymie do kaplicy kryjącej ciała wielu męczenników, zapytał, kto ze spoczywających tam świętych pragnie przenieść się do Polski. Na te słowa z grobowca, w którym znajdowało się ciało św. Floriana, wyciągnęła się ręka, dając znak, żeby to jego relikwie dano Polakom.

Choć sprawa miała się inaczej, bo papież Lucjusz III nie urzędował wówczas w Rzymie, faktem jest, że sprowadzone do Krakowa szczątki św. Floriana od razu otoczono w królewskim mieście wielkim kultem i, jak pisze Jan Długosz: „wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun, i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Od tego też czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie, i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana, nadawać na chrzcie to imię” („Roczniki…”, ks. VI).

Jeszcze w XV w., gdy Polska miała już własnych świętych, zaliczano św. Floriana do grona głównych patronów Krakowa i Królestwa Polskiego wraz ze świętymi Wojciechem, Wacławem i Stanisławem. Otrzymał też św. Florian w XVI w. honorowe miejsce w dopisanej zwrotce „Bogurodzicy”.

Tak sobie myślę, czy to tylko przypadek, że u zarania dziejów chrześcijańskiej Polski stanęła trójka wielkich męczenników: św. Wojciech pochodzący z czeskiej Pragi, który oddał życie za głoszenie Ewangelii poganom; św. biskup Stanisław ze Szczepanowa, patron ładu moralnego, za który oddał on swe życie; św. Florian, rzymski legionista, który stał się wzorem wierności Chrystusowi aż do przelania krwi. To nie przypadek, że u początków powstania biskupstwa w Krakowie szczycono się posiadaniem relikwii dwóch męczenników – Stanisława i Floriana. Każdy z nich miał w stolicy Królestwa Polskiego dwa najważniejsze miejsca kultu: Stanisław – na Wawelu i na Skałce, Florian – na Wawelu i w najstarszej kolegiacie na Kleparzu. Dwaj święci, którzy patronowali królewskiemu miastu, opiekowali się rozmaitymi dziedzinami życia codziennego, poczynając od zdrowia, a kończąc na dobrej śmierci. Czczono ich na różne sposoby, publicznie i prywatnie, pielgrzymkami i modlitwami, a także hojnymi darowiznami. Posiadanie relikwii tych świętych – jako przyjaciół Boga – przeżywano tak, jakby byli oni osobiście obecni w codziennym życiu mieszkańców, dawali każdemu poczucie bezpieczeństwa zwłaszcza w obliczu zagrożeń, a tych przecież nie brakowało. Dość wspomnieć, że przy ich relikwiach odbywały się sądy, przysięgi, wydawano przywileje… W świadomości bowiem ówczesnego człowieka posiadanie relikwii jakiegoś świętego zapewniało Bożą opiekę oraz wszelkie łaski.

Śmierć św. Floriana w odmętach rzeki Enns sprawiła, że bardzo wcześnie rozwinął się jego kult jako patrona chroniącego od klęski ognia, wojny i powodzi. Gdy w 1528 r. groźny pożar strawił sporą część Krakowa, a na Kleparzu cudownie ocalał jedynie kościół św. Floriana, wydarzenie to odczytano jako znak jego szczególnej interwencji. Od tego momentu figury męczennika zaczęły pojawiać się na bramach miejskich, rynkach i domach. Patronował też wszystkim osobom i ekipom walczącym z pożarami, te były bowiem największą plagą ówczesnych miast.

Również w czasach współczesnych przyzywamy jego opieki. Licząca w Polsce ponad 700 tys. druhów Ochotnicza Straż Pożarna, a także posiadająca blisko 50 tys. członków Zawodowa Straż Pożarna mają za swego patrona właśnie św. Floriana. Można się było o tym przekonać, odwiedzając Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach, w którym w 2000 r. zorganizowano wystawę „Święty Florian w tradycji pożarniczej”. Tysiące jego przedstawień, obrazów i figur, a także setki kościołów dowodzą ogromnej czci, jaką brać strażacka, a także mieszkańcy naszego kraju otaczają tego świętego Męczennika. (...)

Należy też w tym miejscu podkreślić związki strażaków z Kościołem, bo przecież wyrośli oni ze społeczności, której wiara towarzyszyła na co dzień, od urodzenia aż do śmierci. Nie mogło jej więc zabraknąć w tak ważnej działalności w służbie innym, która nieustannie grozi utratą zdrowia i życia. Stąd na wielu strażackich sztandarach znajdują się wyhaftowane inwokacje do Bożej Opatrzności i wizerunki św. Floriana.

Liryk współczesnej polskiej ambony, nieżyjący już ks. bp Józef Zawitkowski, mówił o strażakach w okolicznościowej homilii: „Ciężka to służba i pytam siebie, dlaczego oni to robią? Czy tylko za pensję? A przecież są ochotnicy, bez pensji. I po księżowsku myślę: Oni przecież wciąż narażeni są na niebezpieczeństwo, a jednak podejmują ryzyko, aby uratować człowieka. To trzeba znać Ewangelię i wierzyć Ewangelii. Oddać za kogoś swoje życie to znak najwyższej miłości”.

***

Powyższy tekst jest fragmentem artykułu Czesława Ryszki, jaki ukazał się w miesięczniku "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" nr 137.

WPIS 04/2024 (e-wydanie)

WPIS 04/2024 (e-wydanie)

 

Najnowszy, kwietniowy numer miesięcznika „Wpis” już w sprzedaży! Jak zwykle przygotowaliśmy dla Państwa wnikliwe komentarze dotyczące aktualnej sytuacji społeczno-politycznej, fascynujące artykuły o historii począwszy od starożytności, a skończywszy na czasach, które wielu z nas jeszcze pamięta, jak i teksty poruszające problematykę wiary w dzisiejszym świecie.

 

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2024. Wydanie papierowe

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2024. Wydanie papierowe

 

"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku. 
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.

 

Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2024 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne

Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2024 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne

 

Roczna prenumerata papierowej i elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc w Twojej skrzynce pocztowej i jednocześnie na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.