"My wszyscy z niego". 108. rocznica śmierci Henryka Sienkiewicza
Podobizna Henryka Sienkiewicza według XIX-wiecznego drzeworytu warszawskiego artysty L. Niemczyńskiego. fot. z miesięcznika WPiS. Henryk Sienkiewicz urodził się 5 maja 1846 w Woli Okrzejskiej, zmarł 15 listopada 1916 w Vevey, w Szwajcarii. (...)
W kręgu rodzinnym
Pierwszym ważnym „adresem”, z którym wiążą się losy Henryka Sienkiewicza, jest wspomniana Wola Okrzejska w gminie Krzywda, w powiecie łukowskim (dziś województwo lubelskie) na Podlasiu; wieś należała do babki przyszłego Noblisty, Felicjany Cieciszowskiej. Jej córka, Stefania Cieciszowska, poślubiła administratora Woli Okrzejskiej, Józefa Sienkiewicza herbu Oszyk-Łabędź. Był on typowym przedstawicielem wielotysięcznej rzeszy części szlachty „wysadzonej z siodła” (tytuł powieści Antoniego Sygietyńskiego, który stał się znakomitą metaforą losów podupadłej szlachty polskiej w okresie popowstaniowym). Jego ojciec (czyli dziadek Henryka), także Józef, oficer napoleoński, później nadleśny w Puszczy Kozienickiej, był właścicielem wsi Grotki pod Kozienicami, koło Radomia. Jego z kolei ojcem (pradziad) był Michał, wojskowy polski z rodu tatarsko-białoruskiego, osadzonego na Litwie jeszcze może w końcu XVI wieku i „sługującego wojskowo”. Michał, Tatar piętnastoletni, przyjął chrzest katolicki, przeniósł się na ziemię radomską, tam w 1770 r. doczekał nobilitacji (lub nowego jej potwierdzenia). Wypada wspomnieć, że nie wszyscy badacze są co do tych tatarskich korzeni zgodni: niektóre źródła podają, iż Sienkiewicze wywodzą się z Tatarów „zabużańskich”, inne że z „litewskich”, jeszcze inne, że w ogóle to pochodzenie nie jest wystarczająco potwierdzone.
Ród jednak z pewnością był stary. W liście pisanym jesienią 1901 r. do Adama Bonieckiego, autora Herbarza polskiego, Sienkiewicz cytował dokument przechowany w archiwum rodzinnym, iż „urodzony Petr Oszyk Sienkiewicz, tysiącznik nasz hospodarski wełykich wojsk koronnych majuczy w swoim soderżeniu komendu pod Kamiencem Podolskim, leta hospodnego tysiac piatsot osiemdziesatogo dzewiatoho z wichydnemi Tatary silno i prykladno wojewał”. Czy uzasadnione są sugestie, iż po mieczu byli Sienkiewicze Tatarami litewskimi, trudno ustalić w sposób ostateczny.
W rodzinnej Woli Okrzejskiej przyszły na świat wszystkie dzieci państwa Sienkiewiczów: najpierw chłopcy – Kazimierz i Henryk (który na chrzcie otrzymał czworo imion: Henryk Adam Aleksander Pius), potem dziewczynki – Helena, Zofia, Aniela i Maria.
Dwór, skromny dość, dla paru pokoleń kochającej się i przywiązanej do tradycji rodziny stanowił bezpieczne gniazdo, a dla przyjezdnych gościnną przystań. Wedle przekazywanej z ust do ust legendy w kuchni dworskiej w Woli Okrzejskiej opatrywano rany Kościuszki przyniesionego z pola bitwy pod Maciejowicami i stąd do Petersburga uprowadzonego (jak pisał Adam Lelewel we Wspomnieniu dla potomnych). Cieciszowscy byli spokrewnieni z Lelewelami: Babka Joachima Lelewela Antonina z Cieciszowskich była cioteczną prababką Henryka Sienkiewicza, zaś rodzona prababka Sienkiewicza była ciotką Joachima, wielkiego historyka.
Dziś nie ma już tamtego domu, ale w podworskim parku zrekonstruowano oficynę, w której od 1966 r. znalazło miejsce Muzeum autora Trylogii.
Henryk Sienkiewicz bywał potem chętnie w Burcu, gdzie mieszkała ciotka Henryka, Aleksandra z Cieciszowskich, żona Aleksandra Dmochowskiego. Z jego siostrą, Zofią Dmochowską, ożenił się Karol Babski gospodarujący w pobliskich Łazach; to ich córka, Maria z Babskich, poślubi Henryka Sienkiewicza, swego wuja. Stanie się to jednak wiele lat później. Tam właśnie pisarskie uzdolnienia dwunastoletniego wówczas Henryka zauważył ks. Albert Marczewski, nauczyciel młodych Dmochowskich. Po latach pisarz uwieczni rodzinne strony w Potopie – „we wsi Burzec położonej w ziemi łukowskiej, na pograniczu województwa podlaskiego, a należącej podówczas do państwa Skrzetuskich, w sadzie między dworem a stawem siedział na ławie stary człowiek, a przy nogach jego bawiło się dwóch chłopaków: jeden pięcio-, drugi czteroletni, czarnych i opalonych jak Cyganiątka, a rumianych i zdrowych”. W owym starym, każdy, kto znał już Ogniem i mieczem, z radością rozpoznawał Zagłobę, znajdując go w dobrym zdrowiu: „czerstwo jeszcze wyglądał jak tur […] a z oczu, a raczej z oka, bo jedno miał bielmem przykryte, patrzyło mu zdrowie i dobry humor”. Cyganiątka to progenitura, potomstwo Skrzetuskiego – starszy Jaremka i młodszy Longinek. Pamięć o bohaterach nie może zginąć.
Z Cieciszowskimi, Lelewelami i Sienkiewiczami spokrewniony był także Ignacy Chrzanowski, jeden z najwybitniejszych historyków literatury polskiej (babka Ignacego Aleksandra Cieciszowska była siostrą Stefanii, matki Henryka Sienkiewicza). Pisarz nie tylko bywał u swej ciotki Aleksandry, ale też w roku 1904 poślubił (jako trzecią z kolei żonę) jej wnuczkę, Marię Babską, kuzynkę Ignacego Chrzanowskiego. Powiązaniom rodzinnym Ignacego Chrzanowskiego z pisarzem towarzyszyła prawdziwa fascynacja twórczością przyszłego Noblisty – nie cenił jedynie Wirów, powieści dziś dość zapomnianej, co przyznawał w rozmowach prywatnych. Poza pracami badawczymi poświęconymi twórczości Sienkiewicza, Chrzanowski opracował wydanie jego dzieł zebranych. Sienkiewicza, uważał za największego – obok Niemcewicza, obok trzech wieszczów i Prusa – „wychowawcę narodowego”. Wielokrotnie bronił go przed jego „pomniejszycielami”, pytał, czy dostrzegli największą zasługę Trylogii – „że zaczęła wplatać w duszę chłopa polskiego i robotnika polskiego złotą nić przeszłości polskiej, to znaczy uświadamiać mu jego polskość?” (I. Chrzanowski, O Sienkiewiczu. Z cudzych opowiadań i własnych wspomnień).
Młode lata
Henryk Sienkiewicz nie zawsze był wielki. Droga, jaka wiodła go ku sławie, nie była ani łatwa, ani krótka. Młodość pełna była marzeń niespełnionych. Najpierw tych o walce w Powstaniu 1863, w którym nie wziął udziału, bo zbyt wątłego, kruchego niespełna siedemnastolatka nie przyjęto do wojska, choć do żołnierskiego szeregu poszedł jego starszy dwa lata brat Kazimierz, poszli rówieśnicy z rodzinnych stron. Młodemu Henrykowi pozostawały więc tylko rojenia o coraz to nowych systemach lepszego urządzenia świata, w których powstańcze patriotyczne nastroje spajały się z nowymi pozytywistycznymi ideami. Zwierzał je w listach do swego szkolnego przyjaciela i powiernika, młodszego odeń o trzy lata Konrada Dobrskiego.
Rodzina była pogrążona w finansowych tarapatach. Szkolne potrzeby Henryk łatał dawanymi korepetycjami i pożyczkami od zawsze życzliwego Dobrskiego. Do gimnazjum chodził w Warszawie. W roku 1865 opuścił szkołę i podjął (także dzięki poleceniu Dobrskiego) pracę jako guwerner w Poświętnem u Weyherów. Podczas pobytu w Poświętnem szykował się również do matury. Słał stamtąd, nawet co dzień, długie, barwne listy do przyjaciela. Były to prawdziwe silva rerum: relacje z trudów guwernerki (Staś – wychowanek „dostał klapsa, bo złapał niedopalonego papierosa, chociażem mu już kilka razy mówił, żeby nie ruszał”), rozważania nad lekturami, nad własnym charakterem i losem, naturą świata. Snuł plany i marzył – głównie o podróżach, no i o miłości; były to „Ligia i Winicjusz przerażeni rykiem dzikich zwierząt” – ilustracja do powieści Henryka Sienkiewicza „Quo vadis”. fot. z miesięcznika WPiS. fantazje czyste, choć wróżące późniejszą kochliwość pisarza. Kobietom poświęcał w tej korespondencji sporo miejsca, pisząc ze śmiertelną powagą dziewiętnastolatka o swych rozczarowaniach: „może przed rokiem, nadzwyczaj wierzyłem w świat – a szczególniej w kobiety – marzyłem sobie jakiś ideał, dla którego bym mógł poświęcić życie” (z listu z 28 sierpnia 1865 r.). Jednak obok obrazu uczuciowego młodzieńca pojawia się równolegle drugi, i słychać też drugi głos – już nie samego przeżywającego, ale i snującego opowieść o uczuciach. „Chciałbym się zakochać tylko dlatego, żebym mógł wam donosić o kolejach mojej miłości i mógłbym to zrobić zapewne, bo w ogóle dziewice dzisiejsze odznaczają się dziwną skłonnością do tego uczucia, tylko nie zawsze zbyt idealnie je pojmują – czego ja się trochę obawiam. […] zabawne by było: Ona by przyszła szarą godziną… do ogrodu, ja także z biciem serca tam bym pośpieszył i ujrzałbym jej białą sukienkę migającą w krzakach… wtedy wydałbym westchnienie, przybliżyłbym się nieśmiało i zaczęłaby się rozmowa (jeślibym wiedział, od czego zacząć)” (z listu z 29 sierpnia 1865 r.).
W Poświętnem zapadła też najistotniejsza decyzja z punktu widzenia przyszłych losów Sienkiewicza: postanowił nie studiować kierunków sugerowanych mu przez rodziców, czyli medycyny lub prawa, lecz iść na filologię. Intensywnie próbował swych sił w pisaniu; 5 powieści równocześnie! – czuł jednak sam, że wymagałyby one jeszcze ociosania „toporem zastanowienia” z wszelkich chropowatości. We wrześniu roku 1866 zdał maturę: z przedmiotów ścisłych udało mu się jedynie „prześlizgnąć”, ocenę bardzo dobrą uzyskał z języka polskiego, historii i geografii. To był dobry fundament do późniejszego uprawiania pisarstwa historycznego. Początkowo chcąc sprostać życzeniom rodziców próbował studiować najpierw prawo, potem medycynę, już jednak w lutym 1867 r. przeniósł się na Wydział Filologiczny. Studiował w Szkole Głównej Warszawskiej (1866–1869), gdzie językiem wykładowym był polski. Po zamknięciu Szkoły kontynuował studia na rosyjskojęzycznym Uniwersytecie Warszawskim, którego nie ukończył (nie złożył egzaminu z języka greckiego, toteż dyplomu kandydata nie otrzymał). Słuchał m.in. wykładów Józefa Przyborowskiego i Aleksandra Tyszyńskiego. Lata studiów to był w życiu przyszłego Noblisty okres niedostatku; zarabiał korepetycjami i, ponownie, jako guwerner (u książąt Woronieckich, w roku 1868).
Na studiach spotkał się z Piotrem Chmielowskim, Aleksandrem Świętochowskim i, wówczas jeszcze, Aleksandrem Głowackim, późniejszym Bolesławem Prusem oraz z Józefem Kotarbińskim. Zawarł też trwałą przyjaźń z Mścisławem Godlewskim. Potem dołączyli do tego znakomitego grona przyszłych twórców i filarów pozytywizmu Walery Przyborowski – „konkurencja” w dziedzinie powieści historycznej i Antoni Sygietyński, późniejszy ceniony krytyk muzyczny i teatralny oraz powieściopisarz naturalistyczny, ojciec Tadeusza Sygietyńskiego (założyciela zespołu Mazowsze). W Warszawie zaczęła się też jego pisarska kariera.
Droga pisarza
Po studiach rozpoczął jednak od dziennikarstwa: debiutował napisaną w zastępstwie recenzją komedii Nasi najserdeczniejsi Victoriena Sardou (autora libretta opery Pucciniego Tosca), ogłoszoną 18 sierpnia 1869 r. w „Przeglądzie Tygodniowym”. Spore uznanie zyskał następnie jako autor dowcipnych „kronik”, czyli felietonów z życia Warszawy i Królestwa Polskiego. Mniej było w nich uwag socjologicznych czy filozoficznych, tak typowych dla także zdobywających dziennikarskie ostrogi Prusa czy Świętochowskiego, więcej narracyjnego oddechu, podpatrzeń życia codziennego i odniesień literackich czy kulturalnych. Nie całkiem odpowiadało to oczekiwaniom redakcji, która żądała tylko „faktów”. Te zaś, owszem, pojawiały się pod piórem Sienkiewicza, ale raczej w nowelach. Próbował zresztą sił w różnych formach – m.in. w portrecie literackim; ogłosił w „Tygodniku Ilustrowanym” szkic o polsko-łacińskim poecie XVI-wiecznym Mikołaju Sępie Szarzyńskim (ur. ok. 1550, zm. ok. 1581), a w roku następnym o bardzo przez współczesnych uznawanym poecie Kasprze Miaskowskim (1549-1622).
W roku 1872 w dwutygodniku „Wieniec”, a potem w formie książeczki opublikował niewielką powieść z życia młodzieży studenckiej pt. Na marne (przychylnie ocenioną przez Józefa Ignacego Kraszewskiego). Równocześnie nakładem „Przeglądu Tygodniowego” wydał pozytywistyczne w duchu Humoreski z teki Worszyłły, krytykujące utracjuszostwo i obskurantyzm a gloryfikujące pracę; jednak dystansował się od czynienia z postępu – fetysza. Ale i w tych nowelistycznych tekstach z czasem zaczęła coraz śmielej dochodzić do głosu fantazja, zwiastująca, że kiedyś Sienkiewicz „wyrośnie” z tzw. małych form literackich. W 1876 r. los wyrwał go na dwa lata ze środowiska warszawskiego – wyjechał do Ameryki jako korespondent „Gazety Polskiej”, której redaktor, Eugeniusz Leo, poznał się na jego talencie. Krążąca szeroko plotka o trwającym romansie pisarza z Heleną Modrzejewską, wówczas już Karolową Chłapowską (a w każdym razie o głębszym uczuciu, jakim ją, poza podziwem dla kunsztu aktorskiego, darzył) związała też wyjazd pisarza z jej osobą. Modrzejewska wraz z rodziną wyjechała w pół roku później do Kalifornii, gdzie pisarz miał przygotować dla nich teren – farmę. Emigrowali wraz z nimi także inni przyjaciele, bywalcy salonu Chłapowskich – Julian Sypniewski i Łucjan Paprocki; planowali też wyjazd, lecz zrezygnowali zeń Stanisław Witkiewicz i Adam Chmielowski. Prowadzenie farmy – komuny rolnej – nie powiodło się, toteż z czasem „osadnicy” rozstali się. Pisarsko okres ów był bardzo owocny, wprawdzie nie w utwory typowo literackie (przyniósł m.in. jeszcze wyraźnie pozytywistyczne w duchu Szkice węglem), ale w znakomite listy-korespondencje. Bezcenne były dla Sienkiewicza doświadczenia amerykańskie myśliwsko-koczownicze, spotkanie z przyrodą. Kiedy wrócił – był już pewien, że to literatura będzie jego żywiołem.
W kolejnych latach nadal podróżował – po Francji, Galicji i Niemczech. Powstały kolejne perły nowelistyczne – Janko Muzykant i Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela. Dopiero w roku 1879 powrócił „na dobre”. W roku 1881 ożenił się z Marią Szetkiewiczówną, objął też redakcję konserwatywno-ziemiańskiego dziennika „Słowo”, i zaczął pisać swoją pierwszą dużą powieść, wspierany i zachęcany przez żonę. Pisał przeważnie w zagranicznych uzdrowiskach, w których daremnie próbowano ratować zdrowie gasnącej na gruźlicę Marii Sienkiewiczowej. Niestety nie doczekała chwili, gdy zamknęła się ostatnia strona Trylogii (druk w odcinkach zakończył się w 1886 r., Maria zmarła 18 sierpnia1885 r.). Nie doczekała tryumfu, uwielbienia czytelników, ale i nie była świadkiem ataków, jakie przypuścili na autora krytycy.
Kolejne lata wytężonej pracy przerwała w roku 1886 wyprawa pisarza do Konstantynopola, Aten i Rzymu. Zapoznawał się wówczas ze światem muzułmańskim, szykując się do pisania ostatniej części Trylogii. Na początku 1891 r. rozpoczęła się kilkumiesięczna wyprawa do Afryki, utrwalona w Listach z Afryki, literacko zaś wyzyskana wiele lat później w powieści W pustyni i w puszczy. W 1892 r. narodził się pomysł napisania powieści współczesnej – Rodziny Połanieckich, jednak ukończył ją dopiero w 1894 r. Żmudny i trudny był to okres – nieudanego (drugiego) małżeństwa zakończonego skandalem, toteż pisanie szło opornie. Sienkiewicz ożenił się z Marią Romanowską, pochodzącą z bogatej bardzo rodziny Wołodkowiczów z Odessy, jednak zaledwie po miesiącu małżonka opuściła Henryka, który potem uzyskał ze Stolicy Apostolskiej potwierdzenie niezaistnienia sakramentu małżeństwa. Na szczęście wkrótce pisarz odzyskał siły i zaczął przymierzać się do kolejnych wypraw w głąb historii. Pierwsza, dalsza, to Quo vadis – powieść narodziła się szybko, w latach 1895-1896. Powstawanie Krzyżaków trwało dłużej – do roku 1900. Sienkiewicz mógł ich pisać spokojniej, bo od 1896 r. stale towarzysząca mu troska o zabezpieczenie finansowe oddaliła się: wydawnictwo Wawelberga podpisało z Sienkiewiczem umowę na popularne wydanie Trylogii, zaś drugą umowę zawarł z Gebethnerem i Wolffem – na zbiorowe wydanie Pism. Obie były bardzo korzystne.
Rok 1900 – jubileusz trzydziestolecia twórczości był obchodzony bardzo uroczyście, nie tylko przez Polaków z trzech zaborów, ale i z udziałem Polonii rosyjskiej i amerykańskiej. Uroczystości oznaczały jeszcze jedną zmianę w życiu pisarza: stał się, w stopniu jeszcze większym niż dotąd, osobą publiczną. O jego obecność, udział w rozmaitych przedsięwzięciach usilnie zabiegano, on był teraz nie tylko „hetmanem duchowym”, ale i widać go było wciąż na froncie społecznictwa, ku czemu nakłaniała Sienkiewicza społeczniczka urodzona, koleżanka „po fachu” – Maria Konopnicka. Nie oznacza to, że sam, wcześniej inicjatyw społecznych i patriotycznych nie podejmował: już w roku 1896 zainicjował budowę pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie i był realizatorem pomysłu, w roku 1889 ufundował stypendium im. Marii Sienkiewiczowej dla literatów i artystów dotkniętych gruźlicą i żyjących w ciężkich warunkach materialnych. Otrzymawszy dar 15 tys. rubli od „Michała Wołodyjowskiego”, czyli prawdopodobnie ukrytej pod tym pseudonimem zaprzyjaźnionej z pisarzem Marii z Hołowińskich Czosnowskiej, późniejszej Longinus Podbipięta na koniu” – ilustracja wykonana przez Juliusza Kossaka do powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”. fot. z miesięcznika WPiS. Łubieńskiej, bogatej ziemianki z Ukrainy, przekazał całość sumy Akademii Umiejętności jako fundusz stypendialny. Korzystała z tej pomocy wspomniana Konopnicka, korzystał Przybyszewski, Witkiewicz, Wyspiański, Tetmajer… Wspomógł również powstanie stypendium aspiranckiego dla młodych uczonych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był prezesem Kasy Przezorności dla Literatów i Dziennikarzy (1899-1900), współzałożycielem istniejącej do dzisiaj Kasy im. Mianowskiego dla Osób Pracujących na Polu Naukowym. Ufundował też kościół w Zakopanem i zebrał fundusze na sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci także w Zakopanem, na Bystrem.
Podczas rewolucji 1905 r., którą potępił, zbliżył się do endecji, propagując piórem jej linię, jednak czynnej działalności politycznej nie podjął. Po wydarzeniach roku 1905 wystosował list otwarty do ministra rosyjskiego domagając się autonomii i, przede wszystkim, szkolnictwa polskiego. Działał też w Macierzy Szkolnej. Bliskie mu były hasła solidaryzmu społecznego, wyrosłego na gruncie chrześcijańskiej nauki i chrześcijańskich wartości, co nie podobało się ówczesnej lewicy politycznej. Rozpoczęła się kolejna ostra kampania przeciw pisarzowi, w której, tym razem najgłośniej słychać było Wacława Nałkowskiego i Stanisława Brzozowskiego. W Sienkiewiczu zobaczyli rzecznika kołtunerii i wroga postępu – i w polityce, i w kulturze. Niefortunnie się złożyło, że ataki te spadły na pisarza w okresie (pierwsze dziesięciolecie XX w.) jego artystycznego zastoju, jeśli nie regresu. Nie zdołał napisać planowanej Trylogii o Sobieskim, nie udała się powieść Na polu chwały, romans historyczny, toczący się parę miesięcy przed bitwą wiedeńską, zaś Wiry, wymierzone przeciw rewolucyjnemu wrzeniu (wyrosłe z zaniepokojenia ruchem socjalistycznym w Rosji i obaw o jego możliwe konsekwencje dla Polski) oceniono jako ciekawe, lecz niezbyt udolne. Dopiero na kartach W pustyni i w puszczy odzyskał rozmach – dawny mistrz słowa powrócił. Kolejnej, rozpoczętej powieści z czasów Napoleona nie dokończył. Wybuchła Wielka Wojna, której po latach historia nadała numer i nazwę – I wojny światowej.
Pośród aktywności społecznych i politycznych autora Krzyżaków najbardziej jednak odcisnęło się w narodowej pamięci konsekwentne zaangażowanie pisarza w kampanię antypruską – począwszy od szkicu o Bismarcku (z 1895 r.) ogłoszonego w prasie niemieckiej, piętnującego politykę „żelaznego kanclerza”. Potem, w 1906 r. był list otwarty do cesarza Wilhelma II i międzynarodowa ankieta Prusse et Pologne (1909), z kilkudziesięcioma głosami najwybitniejszych polityków, uczonych, pisarzy piętnującymi politykę Hohenzollernów.
Przeciw brutalnej germanizacji polskich dzieci protestowali bardzo zdecydowanie Maria Konopnicka oraz Henryk Sienkiewicz. Konopnicka napisała emocjonalny wiersz O Wrześni, a Sienkiewicz w krakowskim czasopiśmie „Czas” opublikował dwa listy: w września 1901 r. – O gwałtach pruskich oraz wspomniany List otwarty do J.C.M. Wilhelma II, króla pruskiego z dnia 19 listopada 1906 r. Piętnował w nich postępowanie władz pruskich wobec polskich dzieci, a także antypolską politykę pruską. Drugi list wydrukowały wszystkie polskie gazety w zaborach austriackim i rosyjskim, przedrukowywały go również czasopisma zagraniczne – głos Sienkiewicza, zwłaszcza po przyznaniu mu w roku 1905 Nagrody Nobla za całokształt twórczości, słuchany był z uwagą. Pisarz apelował: „Wasza Cesarska Mości! miara w prześladowaniu ciał i dusz jest przebrana! […] Straszne, głęboko niemoralne i nie dające się niczem usprawiedliwić są takie ustawy, na które odpowiedzią jest płacz tysiąców bezbronnych dzieci. Szkoła, a w niej nauczyciel w Królestwie Pruskiem nie jest przewodnikiem, który dziecko polskie oświeca i prowadzi do Boga, ale jakimś bezlitosnym ogrodnikiem, którego urzędowym obowiązkiem jest zdrową polską latorośl przemocą przerobić choćby na krzywą i skarlałą płonkę niemiecką. I oto z każdym rokiem więcej w tych szkołach łez, więcej świstu rózeg, więcej męczeństwa”.
Od bezpośredniego zaangażowania w politykę pisarz zdawał się wszakże stronić, choć rozmaite środowiska polityczne chciały uzyskać jego wsparcie. W przededniu wojny pisarz, nastawiony antyniemiecko, bliższy był endeckiemu kierunkowi: z Rosją i ententą przeciw Niemcom, niż orientacji antyrosyjskiej organizowanej na terenie Galicji przez Piłsudskiego, propagującej zbrojny czyn polski u boku Austro-Węgier. Unikał nadal jakichkolwiek wyraźnych deklaracji. Nie był też entuzjastą Legionów. Po wybuchu wojny nie uległ argumentacji Michała Sokolnickiego, emisariusza ówczesnego Komitetu Narodowego, który wraz z ułanami Wieniawy i pojedynczymi legionistami pojawił się w Oblęgorku, gdy do Kielc, po zajęciu ich przez państwa centralne, wkroczyły oddziały strzeleckie Piłsudskiego. Endecja jednak nadużyła nazwiska Sienkiewicza w deklaracji przeciw państwom centralnym ogłoszonej w Wiedniu. Postawiło to pisarza, przebywającego właśnie w Wiedniu, w niezręcznej sytuacji. Ostatecznie przyjaciele ułatwili mu uzyskanie zgody władz austriackich na wyjazd. 3 października 1914 r. Sienkiewicz opuścił stolicę monarchii habsburskiej i osiadł w szwajcarskim Vevey. Również tam zachował stanowisko wyczekujące, uznając, że Polacy winni wstrzymać się od akcji politycznych, bowiem nie było wiadome, która ze stron odniesie zwycięstwo. Polacy, uważał, powinni opowiedzieć się za tą orientacją, która okaże się najkorzystniejsza dla ich ojczyzny. Dlatego jego postawa i aktywność zachowywały ściśle neutralny charakter. Także jego działalność jako prezesa Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce (znanego również jako Komitet Veveyski – organizacji współzałożonej przez pisarza oraz Ignacego Jana Paderewskiego w Vevey pod Lozanną w Szwajcarii w 1915), niosącej pomoc materialną polskim ofiarom I wojny światowej. W pracach tego komitetu brali udział m. in. Szymon Askenazy, Gabriel Narutowicz i Władysław Mickiewicz (syn Adama) oraz Urszula Ledóchowska (beatyfikowana i kanonizowana przez Jana Pawła II, siostra Marii Teresy beatyfikowanej przez Pawła VI). W latach 1915-1919 komitet przekazał do Polski pomoc wartości 20 milionów franków szwajcarskich. Komitet poza pomocą, odgrywał jednak rolę „polityczną” – pokazując jednolitość polskiego narodu i „wspólność spraw we wszystkich krajach polskich” (z listu pisarza do Stanisława Osady, 1915 r.).
Apolitycznego „wycofania” Sienkiewicza nie zmieniła zasadniczo wizyta Władysława Sikorskiego u pisarza w Vevey, w 1916 r. Pewne jest wszakże, iż losy Legionów interesowały go żywo, skoro „szyfrował” w liście do córki (z 28 września 1916; dzieci pisarza sympatyzowały z Legionami): „niepokoją nas tu wiadomości o bracie Broncika […], tego przedsiębiorstwa może lepiej było nie zakładać, ale skoro się go założyło, to należy je utrzymać”. Broncik, to jak łatwo się domyślić, Bronisław Piłsudski, brat Józefa, zaś „przedsiębiorstwo” to Legiony. Dopiero akt 5 listopada 1916 r., gdy Niemcy i Austro-Węgry zapowiedziały utworzenie Królestwa Polskiego z odebranych Rosji ziem „Kongresówki” wpłynął wyraźnie na zmianę nastawienia pisarza. Uznał to za przełom, czas, w którym pora rzucić swój autorytet na szalę. „Zabiorę głos w dziennikach krajowych i zagranicznych” – napisał do córki 14 listopada 1916 r. Następnego dnia niestety zmarł.
Osiem lat później jego prochy zostały sprowadzone do Polski i spoczęły w Warszawie, w katedrze św. Jana. „On był dla ludzi mego pokolenia i miodem, i mlekiem, i żółcią, i krwią duchową. My wszyscy z niego”. Tak pisał Zygmunt Krasiński w liście do Adama Sołtana po śmierci Adama Mickiewicza. „My wszyscy z niego” – pisał o Henryku Sienkiewiczu w 1924 r. Stanisław Cat-Mackiewicz.
*
Powyższy artykuł dr Justyny Chłap - Nowakowej ukazał się w całości w miesięczniku WPiS nr 69-70.
(AD)
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po książki o naszym polskim dziedzictwie:
Księga Norwidowa. Życie, poezja, rysunki. wyd. 2024
Ten rodem z mazowieckiego dworku szlacheckiego artysta mówił sam o sobie – jakże słusznie! – że jest sztuk-mistrzem, a więc twórcą korzystającym z wielu narzędzi: słowa, pędzla, piórka, rylca, a nawet dłuta. W istocie Cyprian Kamil Norwid był artystą tyleż wybitnym, co wszechstronnym.
Poezje zebrane. Tryptyk rzymski
Wielkie Wydanie Jubileuszowe! Album na 25 rocznicę Pontyfikatu i na 83. urodziny Ojca Świętego! Zawiera wszystkie wiersze i poetyckie medytacje, jakie napisał Karol Wojtyła oraz bestseller Jana Pawła II "Tryptyk rzymski". Książka ta to dokument nie mający precedensu w historii polskiej literatury.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.