Miał odwagę zaryzykować popularność dla obrony wartości. Wspomnienie Leszka Długosza w rocznicę śmierci
Leszek Długosz w latach 1990. na brzegu Wisły z widokiem na tynieckie opactwo benedyktynów. Fot. Adam Bujak (...) Życie Leszka Długosza rozpoczęło się w prowincjonalnym, podkarpackim, uroczo położonym pośród malowniczych wód i lasów miasteczku Zaklikowie 18 czerwca 1941 r. w czasie okrucieństw II wojny światowej. Mama przyszłego poety miała na imię Dominika, a tata – Mieczysław. Byli ludźmi kochającymi Boga i Polskę po prostu, i taką też postawę zaszczepili swoim synom. Leszek był od dzieciństwa marzycielski, bardzo wrażliwy, ciekaw spraw i rzeczy, które trudno dostrzec gołym okiem. Od najmłodszych lat potrafił zachwycić się źdźbłem trawy, mrówką, kłosem zboża, polnym kwieciem, mieniącym się w słońcu nurtem rzeki, ciemnym lasem, tajemniczymi ruinami zamku. Bardzo lubił też na podwórku rozmawiać ze studnią, która odwdzięczała mu się głębokim echem, co niezwykle malca fascynowało. Podczas jednej z tych rozmów, mając lat sześć, zbytnio się jednak nad nią pochylił, chcąc usłyszeć, co do niego mówi, i fiknął do studni koziołka. „Zrobiłem doskonałego nurka, bo nie trzasnąłem o nic głową, nie złamałem karku. Odbiłem się od dna” – wspominał we „Wpisie”. Od tamtego czasu nabrał mocnego przekonania, że czuwa nad nim Opatrzność. Na swojej liście, którą w pewnym momencie zaczął prowadzić, miał co najmniej 9 niewytłumaczalnych przypadków, z których wywinął się śmierci; niektóre były niezwykle dramatyczne.
W biednych i politycznie koszmarnych realiach powojennej Polski Leszek Długosz mógł cieszyć się nie tylko ciepłym, rodzinnym domem, ale także życzliwością ludzi, których na swojej drodze spotykał. W Zaklikowie ukończył szkołę podstawową i liceum, ale miał też prywatnych nauczycieli, którzy jego rodziców nic a nic nie kosztowali. Uczyli małego Leszka, bo dostrzegali jego wielkie zdolności i ambicje oraz nie mniejsze chęci zdobywania wiedzy. (...)
Po maturze, zdanej w 1959 r., podążył bowiem śladem starszego brata do królewskiego miasta i wybrał polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. (...)
W Krakowie Leszek Długosz zamieszkał w Domu Studenckim „Żaczek”, jednym z najstarszych akademików w Polsce, dzieląc pokój z Michałem Jagiełłą – późniejszym taternikiem i alpinistą, wiceministrem kultury i dyrektorem Biblioteki Narodowej. W 1962 r. Leszek współtworzył teatrzyk piosenki „Hefajstos”, który początkowo działał w Klubie Studentów UJ „Nowy Żaczek”, a od 1965 r. współpracował z Klubem pod Jaszczurami, nawiązując klimatem swych programów do przedstawień legendarnej już wtedy Piwnicy pod Baranami. W „Hefajstosie” spotkał się m.in. z Leszkiem Aleksandrem Moczulskim i Andrzejem Zielińskim, późniejszym założycielem słynnego zespołu Skaldowie. „Ponieważ nie mogłem znaleźć kogoś, kogo bym nauczył odpowiednio coś zaśpiewać, machnąłem ręką i powiedziałem: to ja już zrobię to sam, co się będę mordował” – wspominał po latach początki swej wokalnej kariery Leszek Długosz.
Opowieści o niezwykłym artystycznym środowisku Piwnicy pod Baranami znał już dużo wcześniej od starszego brata. Dostał się do tego hermetycznego grona w 1964 r., po pewnym wokół niego krążeniu, kiedy najtrudniej było tam się dostać. (...)
W tym samym 1964 r. Leszek Długosz skończył studia polonistyczne, napisał dwie prace magisterskie, ale żadnej nie obronił, gdyż uznał, że do niczego mu to niepotrzebne. Zaczął kolejne studia, tym razem na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, dostając się na tę uczelnię za pierwszym razem. Był na jednym roku m.in. z Wojciechem Pszoniakiem, Krzysztofem Jasińskim i Olgierdem Łukaszewiczem. Studia aktorskie rzucił jednak mimo dobrych ocen po dwóch latach, gdyż zrozumiał, że żadna szkoła nie jest w stanie uczynić kogoś artystą. „Przestraszyłem się, że mogę zostać zawodowym aktorem i będę musiał grać pod dyktando jakiegoś reżysera, dyrektora… – mówił w grudniowym ‘Wpisie’ z 2016 r. – Poza tym byłem cały czas rozdarty między pisaniem a muzyką. Latałem ‘od biurka do klawiaturka’. Tego mi żal, a tu mnie ciągnie… W końcu pomyślałem, że są to moje dwa skrzydła, oba są moim przeznaczeniem. Pisanie jest sprawą bardziej intelektualną, to próba określenia siebie wobec świata, swoich wyborów, swego stanowiska, poprzez precyzyjne słowo. Muzyka to emocje, to radość i przyjemność wyrażenia bez słów rozmaitych nastrojów od rozrzewnienia, tęsknoty, liryzmu, poprzez bunt aż do wściekłości. Choć uprawiam w moich proporcjach i jedno, i drugie, to muzyka jest siłą większą, gdyż tam, gdzie już słowo się kończy, muzyka może jeszcze coś dopowiedzieć. Ma tę ogromną moc. Gdy mnie pytano o zawód, nigdy nie wiedziałem, co mam podać. Polonista – nie uprawiam tej profesji, aktor – niby? Trochę, ale naprawdę nie. Mój zawód to jest Leszek Długosz”.
I tak też było. Uprawiał ten zawód Leszka Długosza już w Piwnicy pod Baranami, wykonując własne utwory i akompaniując sobie na fortepianie. Należał do najwybitniejszych twórców i artystów tego poetyckiego kabaretu, nawet jeśli później niektórzy usiłowali go wygumkować lub umniejszać jego wkład i znaczenie. W 1973 r. ukazał się jego debiutancki tomik wierszy „Lekcje rytmiki”. Pięć lat później, jesienią 1978 r., rozstał się z Piwnicą „z powodu zastoiny artystycznej, jaka akurat zapanowała” i rozpoczął karierę solową. Z Piotrem Skrzyneckim miał serdeczne kontakty do końca życia twórcy Piwnicy pod Baranami, odwiedzając go zarówno w jego mieszkaniu na krakowskim Kazimierzu, jak i w szpitalu, gdzie Skrzynecki zmarł 27 kwietnia 1997 r.
W 1980 r. ukazała się pierwsza płyta, longplay „Leszek Długosz”. (...)
Leszek Długosz nieprzerwanie i ze wszech miar zasłużenie cieszył się do końca swoich dni własną sławą i W kwietniu 2020 r. na krakowskim Rynku; w tle Sukiennice. Fot. Adam Bujak popularnością. Nigdy nie musiał grzać się w blasku sławy innych, by nadrabiać ewentualne okresy spadku zainteresowania. Miał też jednak odwagę sławę tę i popularność zaryzykować – położyć na szali – gdy przyszło mu jednoznacznie opowiedzieć się za wartościami chrześcijańskimi i okazać ludzką przyzwoitość. Za odwagę tę zapłacił cenę ostracyzmu, jakim szczelnie odgrodziły się od niego przesiąknięte lewicowym liberalizmem artystyczne środowiska, nie tylko krakowskie, które od pewnego czasu patrzą na odwieczne wartości z narastającą pogardą i wzgardą.
Zaklikowskie wychowanie Leszka Długosza, oparte na mocnych, klarownych zasadach, zawsze było dla niego kompasem. „Nie mogłem więc potem inaczej wybierać w moim życiu, inaczej się zachowywać, stanąć w innym miejscu – wyznał w rozmowie do ‘Wpisu’. – Byłem jak gdyby skazany na pewnego rodzaju postawę. Najpierw na studiach, a potem w Piwnicy pod Baranami znalazłem się w środowisku, powiedziałbym, dosyć luźnym, w którym pewne restrykcje moralne i etyczne nie obowiązywały. Byłem w tym środowisku artystycznym i towarzyskim, bo było atrakcyjne, żywe, bo mnie to interesowało. Można się tam było ogromnie dużo nauczyć, sprawdzić, przyrównać, gdzie jestem wobec innych, zagrać na najlepszym boisku. Ale zawsze była, według mnie, pewnego rodzaju szczelina i dystans między mną a tym środowiskiem. Byłem razem, ale troszkę jak gdyby na progu, troszkę oddzielnie”. Nie bez powodu jego drugi tomik wierszy, z 1976 r., nosił tytuł „Na własną rękę”. W odróżnieniu od swoich kolegów potrafił bowiem, wbrew obowiązującym trendom czy naciskom, powiedzieć, co myśli i jakie ma przekonania. Miał w tym wielkie oparcie w swej ukochanej Basi, z którą ożenił się w 1965 r. Ona studiowała architekturę i dorabiała jako barmanka w słynnym Klubie pod Jaszczurami, a prywatnie była szwagierką Wiesława Dymnego, który ożenił się z jej siostrą Teresą. W latach 1965-1972 energiczna Barbara była w Piwnicy pod Baranami impresariem i kierownikiem organizacyjnym, załatwiając wszystkie konieczne sprawy związane z występami kabaretu w kraju i poza nim, ale także prowadząc kasę, pomagając w szyciu kostiumów i tworzeniu dekoracji do przedstawień, jak również chodząc do urzędu cenzury, który każdorazowo zatwierdzał program kabaretu. W warunkach komunistycznych dokonywała w każdej z tych dziedzin nie lada wyczynów. Zorganizowała m.in. występ Piwnicy na prestiżowym francuskim festiwalu teatralnym w Nancy w 1968 r., załatwiając wszystkim artystom paszporty, co nie było tak łatwe jak obecnie. Z dumą i miłością mówił o niej Leszek w naszym miesięczniku: „Z Barbarą od młodości ‘zaliczyliśmy’ całe nasze życie. Wszystkie blaski i cienie. Wszystko podzielone, zdobyte, wywalczone, zapłacone razem…”.
W 2013 r. Leszek Długosz opublikował książkę „Pod Baranami ten szczęsny czas… Sceny i obrazy z ‘życia piwnicznego’ w Krakowie w latach 60. i 70. XX wieku”, w której błyskotliwie opisał tamten okres swego życia, sypiąc anegdotami, nie szczędząc łagodnej ironii, ale unikając skandali, pomówień i żółci. Także w lirycznej piosence „Pod Baranami też już dzisiaj inny czas” śpiewał, że „inną muzykę [tam] ktoś inny gra… / Śmiech, gwar jak zwykle niby ten, a jednak nie ten sam”, że „nieźle sprzedaje się legenda tamtych lat”. Rozbrat z piwniczanami, wielu nowymi przecież całkiem, był już jednak przesądzony. „Znoszę to [ostracyzm] od lat, od kiedy się okazało, że moje usytuowanie moralne, a w związku z tym i polityczne jest po stronie tradycyjnych wartości – mówił we ‘Wpisie’ Leszek Długosz. – Jako konserwatysta zostałem relegowany z obiegu, z gromady interesujących, wartościowych twórców, którym warto poświęcać czas. Zauważyłem dawno tę taktykę wyciszania mnie i rugowania. Być może stanowię jakieś zagrożenie? Bo przecież to nie jest już tylko czcza niechęć. Wzbudzam obawę, że mogę jakoś oddziaływać na innych, wyrażać opinię, z którą można by się liczyć, coś nie tak podpowiedzieć? Stałem się elementem w pewnym sensie niebezpiecznym ideologicznie. Uwieram. Jest tak od 2007 r., kiedy zdecydowałem się startować w wyborach do Senatu. O włos byłoby to skończyło się mandatem, zabrakło mi 0,4 procenta. Wtedy, w tamtej sytuacji, zdecydowałem się na tego rodzaju aktywność z intencją, że w Senacie będę zajmować się sprawami, na których się znam, a więc kulturą, Polonią i więziami z Polonią”.
Jego jubileuszu w 2016 r. z okazji 75. urodzin w Teatrze Słowackiego w Krakowie, w mieście, w którym spędził ponad 60 lat życia i twórczej pracy, nikt nie uznał wówczas za godny odnotowania. Ani „Gazeta Krakowska”, ani nawet „Dziennik Polski”, na którego łamach tyle lat pisywał, nie poświęcili ani jemu, ani temu wspaniałemu wydarzeniu ani słowa. Wówczas, już po tamtym znakomitym koncercie, na którym zaśpiewał swe piosenki na nowo zaaranżowane, wyznał: „Zauważyłem, że chcę bronić wartości, które są jak gdyby odchodzące – poniewierane, dewaluowane i źle oceniane. Powiedziałem sobie – będę tego bronić, bo widzę tam rzeczy słuszne, ważne. Świat pospieszny, rozluźniony tego nie ceni, wyrzuca na śmietnik, a tak być nie powinno. Czułem się w moralnym znaczeniu zawsze jakimś dłużnikiem ludzi, spraw, w imię których pokolenia przeszłe, ludzie mi bliscy, poświęcali swoje życie dla ocalenia, utrwalenia, kontynuowania pewnych wartości, w kulturze, patriotyzmie, w polskości. Trochę jeździłem po obcych krajach i nigdy nie miałem żadnego kompleksu z powodu bycia Polakiem. Przeciwnie, byłem przekonany, że mogę coś swojego dorzucić. Uważałem tylko, że nie należy popełniać polskich błędów, a więc jęczeć, nudzić, że jestem gorszy, biedny, zakompleksiony. Trzeba być dla ludzi atrakcyjnym, umieć się skomunikować i coś przedstawić, co jest dla nich ciekawe, inne, wartościowe”.
I dodał: „Tak, jestem ogniwem pewnego zbioru sprawdzonych, stałych wartości, które nas konstytuują – oznaczają naszą jakość, odrębność, ale też poczucie wartości”.
Od 2017 r. stał się częścią środowiska Białego Kruka. W naszym wydawnictwie ukazały się dwa tomiki jego wierszy – „Podróżne” i „Podwawelska kolęda”. Od numeru grudniowego w roku 2016 co miesiąc publikowane są we „Wpisie” jego wiersze z towarzyszeniem fotografii Adama Bujaka jako poezje słowem i światłem pisane.
Leszek Długosz miał tytuł Mistrza Mowy Polskiej, został uhonorowany Krzyżem Oficerskim oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Był kawalerem Orła Białego. Stowarzyszenie Wydawców Katolickich przyznało mu pośmiertnie Feniksa Specjalnego – Księga Życia „w uznaniu dla jego wspaniałej poezji przepełnionej lirycznym zachwytem nad pięknem Stworzenia, tęsknotą za niepojętym, nieogarnionym Bogiem, życzliwością i wyrozumiałością wobec bliźnich, subtelnością i głęboką refleksją. W podzięce za ulepszanie i ubarwianie świata wierszami oraz piosenkami, które przynosiły nam niezapomnianie przeżycia”.
Jolanta Sosnowska
*
Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu Jolanty Sosnowskiej, który w całości ukazał się w miesięczniku WPiS nr 162.
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPiS z wierszami Leszka Długosza oraz po literaturę piękną:

WPIS 02/2025 (e-wydanie)
Pojawił się już lutowy numer miesięcznika „Wpis”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa wyselekcjonowaną kolekcję tekstów, które celnie, a nierzadko i dosadnie komentują rzeczywistość polityczną i obyczajową, oraz serię artykułów powiązanych z aktualnymi rocznicami.

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane
Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

Podróżne
Wiersze znanego krakowskiego poety Leszka Długosza, poświęcone impresjom z podróży po Polsce i Europie. Poetyckie refleksje zawarte w jego utworach są czasem pełne zadumy, czasem liryczne, czasem podszyte lekką nutą ironii, a czasem humoru. Towarzyszą im świetne, komentująco-puentujące grafiki znanego rysownika Janusza Kapusty, publikującego od lat swoje rysunki na łamach dziennika "Rzeczpospolita". Leszek Długosz (ur.

Podwawelska kolęda. Poezja Leszka Długosza i fotografia Adama Bujaka
Adam Bujak, Leszek Długosz. Dwaj wielcy artyści krakowscy o olbrzymim dorobku, którzy wychowali się u stóp Wawelu. Ich twórczość – fotografia i poezja – związana jest ściśle z tradycją zarówno prastarej stolicy Polski, jak i całej naszej Ojczyzny. To twórczość głęboko przesiąknięta wiarą, cechująca się liryzmem, pięknem obrazu i słowa.

Na Powrót. Wiersze
Zamieszczone w tym tomie wiersze powstały na przestrzeni wielu lat; mimo swej różnorodności tematycznej stanowią spójną całość. Sam Autor określa ten zbiór mianem „cyklu poetyckiego o duszy w czterech częściach: metafizycznej, katastroficznej, eschatologicznej oraz odrodzeniowej (rewitalizacyjnej)”.

Poezje zebrane. Tryptyk rzymski
Wielkie Wydanie Jubileuszowe! Album na 25 rocznicę Pontyfikatu i na 83. urodziny Ojca Świętego! Zawiera wszystkie wiersze i poetyckie medytacje, jakie napisał Karol Wojtyła oraz bestseller Jana Pawła II "Tryptyk rzymski". Książka ta to dokument nie mający precedensu w historii polskiej literatury.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.