Leszek Sosnowski: Nowa targowica chce 4 czerwca święta narodowego. To byłoby święto Zdrady i Układu. Zdrajców trzeba już karać, nie czekać na insurekcję.

Nasi autorzy

Leszek Sosnowski: Nowa targowica chce 4 czerwca święta narodowego. To byłoby święto Zdrady i Układu. Zdrajców trzeba już karać, nie czekać na insurekcję.

Dziś cały dzień media wprost ociekają zachwytami nad zdobyczami wolności i niezawisłości, jakie stały się udziałem Polaków 4 czerwca 1989 r. Oczywiście chodzi o media niemieckie działające nad Wisłą w języku polskim oraz o  amerykańską telewizję TVN, również stację zagraniczną, także nadawaną w naszym narzeczu. Znów padają w tych publikatorach donośne głosy domagające się wprowadzenia 4 czerwca… święta narodowego! Zatrudnione tam dziennikarzyny nie zająkną się nawet, iż wybory 4 czerwca nie tylko, że były częściowo wolne, ale dzień później zostały dodatkowo zmanipulowane. Równie dobrze ktoś chory mógłby powiedzieć, że jest jednak częściowo zdrowy. I też to będzie wyglądało jak prawda, ale faktem pozostaje, że jeśli dany osobnik jest „częściowo zdrowy”, to oznacza, że ewidentnie jest chory. Zaś stany chorobowe powinno się leczyć, a nie świętować. 

Przypomnijmy, że wybory 4 czerwca do reaktywowanego Senatu były faktycznie wolne i na 100 miejsc aż 92 już w pierwszej turze przypadły naszym, a „oni” mieli – zero. W Sejmie było jednak już zupełnie inaczej: dla bezpartyjnych – ale przecież nie tylko dla obozu solidarnościowego – przeznaczono zaledwie 35% miejsc. Na 161 możliwych do zdobycia miejsc, 160 zostało od razu obsadzone posłami z list Komitetu Obywatelskiego, którzy wszędzie uzyskiwali świetne wyniki w granicach 60 – 89%. Natomiast kandydaci koalicji rządzącej, partyjnej mieli do obsadzenia w Sejmie aż 264 z góry zagwarantowanych miejsc. Musieli spełnić tylko jeden warunek: przekroczyć próg 50% głosów ważnych; tyle powinni byli uzyskać, by zdobyć mandaty w pierwszej turze. Wydawało się to igraszką w sytuacji, gdy nie mieli żadnych kontrkandydatów. Udało się to jednak zaledwie trzem osobom – to była kompromitacja. Niebywale pewni swego twórcy tej dość skomplikowanej ordynacji wyborczej nie przewidzieli w ogóle potrzeby drugiej tury wyborów dla listy krajowej (partyjnej).

Co było dalej wspomina na łamach miesięcznika „Wpis” prof. Andrzej Nowak:

„Szok nastąpił następnego dnia, kiedy ustami rzecznika Komitetów Obywatelskich Janusza Onyszkiewicza, a także Bronisława Geremka, przekazano nam, że źle zagłosowaliśmy. Że za bardzo pozwoliliśmy sobie na wolność, że naruszyliśmy pewien układ, który jest ważniejszy od tego, co zdecydowali wyborcy 4 czerwca. I dopiero wtedy, 5 czerwca, spojrzałem na to, co wydarzyło się dzień wcześniej, z zupełnie innej perspektywy. Nie z perspektywy euforii, wiary w wielką zmianę, tej wiary, której odzwierciedleniem były słowa Joanny Szczepkowskiej, wypowiedziane wtedy w telewizji, że „oto, proszę państwa, tego dnia skończył się komunizm”. 5 czerwca zorientowałem się, że PRL się nie skończył, że zostaliśmy jednak poddani pewnej manipulacji, że nasz wolny głos okazał się mniej ważny od układu zawartego wcześniej, przy okrągłym stole. Przykładem potwierdzającym tę przygnębiającą intuicję 5 czerwca stały się instrukcje wysyłane wtedy ze sztabu Komitetów Obywatelskich i od władz Solidarności, które nakazywały, aby w biuletynach Solidarności, w ulotkach nie eksponować w ogóle zwycięstwa naszej strony nad ‘nimi’, w ogóle nie przeciwstawiać i nie dzielić na ‘nas’ i ‘nie nas’. Żeby w żadnym razie nie używać popularnego wtedy hasła ‘śmierć komunie’ (przecież nie ludziom! – tylko systemowi). To były oficjalne instrukcje.”

Tak więc lansowane dziś zwycięstwo nad komuną de facto nie trwało nawet dobę. Natychmiast odgórnie zadysponowano nieprzewidzianą w ordynacji wyborczej „dogrywkę”, czyli drugą turę wyborów – tak już ustawioną, że czerwoni przegrać nie mogli.

Komunizm upadł. Chwilowo. Podniósł się jeszcze groźniejszy i sprytniejszy. Od 5 czerwca 1989 r. tworzył się system częściowo zdrowy – czyli po prostu chory. System postkomunistyczny, który nie odpuszcza i dziś.

Około roku 2010 niektóre osoby wywodzące się z Unii Demokratycznej zaczęły usilnie zabiegać o organizację w Polsce czegoś w rodzaju święta wolności w dniu 4 czerwca. Chodziło oczywiście o nawiązanie do roku 1989, do tzw. częściowo wolnych wyborów. W ciągu 20 lat od roku 1989 znacznie powiększyła się wiedza o tym, co naprawdę wydarzyło się wówczas 4 czerwca, a zwłaszcza dzień później. Ponieważ opinia o zakontraktowanej kolaboracji z komunistami, o zmarnowaniu szansy na ostateczne pokonanie czerwonej nomenklatury stawała się w kraju z roku na rok coraz głośniejsza, a opłakane skutki tej kolaboracji coraz dotkliwsze – postanowiono uruchomić machinę propagandową mającą na celu zafałszowanie ważnego faktu z naszych najnowszych dziejów.

Dzieje Polski. Tom 1. Skąd nasz ród

Dzieje Polski. Tom 1. Skąd nasz ród

Andrzej Nowak

Pierwszy tom pomnikowych "Dziejów Polski", napisanych przez wybitnego historyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Akademii Nauk prof. Andrzeja Nowaka, obejmuje okres od początków państwa polskiego do 1202 r. (śmierć Mieszka III Starego). Osoba autora gwarantuje publikację na najwyższym poziomie naukowym i literackim, napisaną właściwym dla prof. Nowaka pięknym, a jednocześnie przystępnym językiem.

 

Po upadku pierwszego rządu PiS-u, dwadzieścia lat po wyborach z czerwca 1989 r. roku, wyrosły w jednym czasie jak grzyby po deszczu inicjatywy obchodów 4 czerwca jako bliżej nieokreślonego Dnia Wolności. Najprawdziwiej, choć chyba niechcący, ujął sprawę kolega Grzegorza Schetyny, prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który powiedział: „Ważne, aby w dniu 4 czerwca każdego roku Polacy mogli cieszyć się z wolności”. No i o to chodzi. Raz w roku, przez jeden dzień niech się cieszą, a niech tam!

Jednak w roku 2009 idea świętowania częściowej demokracji jeszcze się nie do końca przyjęła, mimo totalnego poparcia ze strony takich wybitnych udziałowców Nowego Układu jak Mazowiecki, Frasyniuk czy Żakowski. W roku 2012 sprawę wziął w swoje ręce urzędujący wówczas prezydent Komorowski. Tak się akurat niechcący zbiegło, że 4 czerwca właśnie pan Komorowski miał (i ma)… urodziny. Do tego w roku 2012 były to 60. urodziny! No więc, jak tu było nie świętować…

Nie czekając na sejmowe ustawy, pomijając tyle innych rzeczywiście chwalebnych w dziejach Polski dat, rano 4 czerwca 2012 roku rozpoczęto obchody „Święta Wolności”.  W gruncie rzeczy trzeba to święto nazwać samozwańczym. Zastosowano metodę faktów dokonanych, co było tym łatwiejsze, że stał za tym wszystkim człowiek z prezydenckim autorytetem i rzecz cała w związku z tym wyglądała na przeprowadzoną w majestacie prawa.

A fakty są takie, że stosownego prawa w Polsce w ogóle… nie ma. Nie ma żadnego aktu normatywnego, w którym byłaby uregulowana sprawa nie tylko obchodów, ale samego pojęcia „święta państwowego”, co zresztą wytknęła Sejmowi kilkanaście lat temu Najwyższa Izba Kontroli, jako „legislacyjny błąd”.

Niemniej jednak istnieje wykaz świąt państwowych lub narodowych (nie jest nigdzie określone, czym i czy w ogóle się różnią), a wśród nich figuruje już Dzień Wolności, z tym że pełna jego nazwa brzmi Dzień Solidarności i Wolności. Figuruje – od 2005 roku – jednak nie pod datą 4 czerwca, lecz 31 sierpnia! Rzecz jasna jest to nawiązanie do porozumień sierpniowych, a nie do tzw. okrągłego stołu. To od porozumień sierpniowych zaczął się formalny demontaż komunistycznego układu. Zobaczymy, kiedy się skończy… Jak nie my zobaczymy, to może nasze dzieci.

Jak dziś więc widać, nawoływania z roku 2009 nie były daremne. Usiłuje się stworzyć „tradycję” pt. Święto Wolności. Pikniki wolnościowe, otwarcia wystaw, odsłonięcia rzeźb, plenerowe pokazy filmowe itp. tworzą atmosferę święta.

Żeby nie było wątpliwości, że świętowanie 4 czerwca ma i ma mieć charakter państwowy; za rządów koalicji PO-PSL brali w nim udział dostojnicy różnej maści z  premierem na czele.

Kto ma w tym interes, aby nakłaniać Polaków do świętowania czegoś ułomnego? Dlaczego mamy świętować wybory wolne, ale tylko częściowo, a więc jednak zmanipulowane i chore? Dlaczego słabość i cwaniactwo przedstawiać jako siłę i sukces?

Przecież mamy wiele wspaniałych dat, które warto byłoby przywoływać rok w rok, które może nie wspierałyby określonego układu politycznego, ale wspierałyby za to polskie serca, radowały polską duszę, wzmacniały naród? Przede wszystkim chodzi o 15 lipca, święto narodowe ustanowione już w 1411 roku, dwanaście miesięcy po grunwaldzkim zwycięstwie, święto narodowe o najstarszym w Europie rodowodzie i najdłuższej, czterowiekowej tradycji! Dopiero zaborcy przerwali to świętowanie. Pisze o tym pięknie na łamach miesięcznika „Wpis” wybitny znawca tematu, historyk-mediewista i prawdziwy patriota, prof. Krzysztof Ożóg.

Oto jakich odniesień należy szukać w naszej przeszłości! Czyż mogą to jednak pojąć umysły zniewolone, które domagają się dziś kolejnego rozbioru Polski? Toż to bardziej ewidentna targowica niż ta z 1792 roku! Większość zaś targowiczan sprzed ponad dwustu lat skazano na śmierć i powieszono w czasie kościuszkowskiej insurekcji. Co zrobić z obecnymi targowiczanami? Kary śmierci już nie ma, ale jest więzienie… Skuteczniejsze będzie skazanie ich teraz – są na to paragrafy – niż podczas jakiejś kolejnej insurekcji. I na pewno łagodniejsze, niż wyroki sądów ulicznych w 1794 r (choć na śmierć skazywały także sądy kryminalne).

Leszek Sosnowski

Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym pełnometrażowego „Przyjaciel Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Wieloletni działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria” oraz Orderem Odrodzenia Rzeczypospolitej.

Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej

Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej

Krzysztof Szczerski

Tom, który Biały Kruk oddaje w Państwa ręce, to długa i ważna dla Rzeczypospolitej tradycja: poważnej, nacechowanej troską o wspólne dobro rozmowy, zaczyna się od formy dialogu politycznego, który wprowadził do języka polskiego Stanisław Orzechowski (1513-1566).


Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.