Leszek Sosnowski: Krajowy Planu Odbudowy pomija kulturę narodową i nie respektuje chrześcijańskiego światopoglądu

Nasi autorzy

Leszek Sosnowski: Krajowy Planu Odbudowy pomija kulturę narodową i nie respektuje chrześcijańskiego światopoglądu

Ochrona życia najsłabszych jest jedną z kluczowych wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Na zdjęciu: billboard pro-life na budynku przy ul.  Konopnickiej w Krakowie. Fot. Adam Bujak Ochrona życia najsłabszych jest jedną z kluczowych wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Na zdjęciu: billboard pro-life na budynku przy ul. Konopnickiej w Krakowie. Fot. Adam Bujak W najnowszym numerze „Wpisu” Leszek Sosnowski przygląda się bacznie tym punktom programu Nowego Ładu, o których milczy się w debacie publicznej, a które budzą duży niepokój. Poniżej obszerne fragmenty artykułu zatytułowanego „Cep nowoczesny”.

WPIS 3/2021 (e-wydanie)

WPIS 3/2021 (e-wydanie)

 

Zapraszamy do lektury najnowszego numeru miesięcznika WPIS. Wiara, patriotyzm i sztuka! 
 W numerze 3/2021 m.in.:
Cep nowoczesny
Ten intrygujący tytuł zapowiada znakomity felieton Leszka Sosnowskiego, znanego z niezwykłej przenikliwości w komentowaniu rzeczywistości.


Kryzys wywołany pandemią to nadal jeszcze tzw. „pikuś” wobec kryzysu w USA na przełomie lat 1920. i 1930. Czy np. produkcja przemysłowa spadła nam o 46 proc.? Albo, czy mamy bezrobocie sięgające 30 proc.? Co prawda, nie pojemy sobie obecnie w restauracji i nie wypijemy piwa w pubie, ale głód nam nie grozi ani tym bardziej spadek spożycia alkoholu. A przecież są i tacy, którzy na pandemii nie tylko nie tracą, a wręcz coraz lepiej zarabiają – np. firmy kurierskie, e-handel i powiązani z nim producenci opakowań, pewne gałęzie przemysłu farmaceutycznego, producenci sprzętu komputerowego, fabryki środków czystości oraz dezynfekcji itd. (…)

Faktem jest, że polska koncepcja rządowa przeciwdziałania kryzysowi gospodarczemu, obojętnie czy jest on duży czy mały, wygląda na podobną do działań Roosevelta w latach trzydziestych ub. wieku. Przedsięwzięcia, jakie obecnie podejmuje szeroko rozumiana (np. wraz z NBP) władza w Polsce, są dla ludzi mających choćby blade pojęcie o gospodarce oczywiste. Aby je kontestować trzeba być albo skończonym durniem, albo członkiem tzw. opozycji całkowicie uodpornionym na logikę, a nawet na zwykły, prosty chłopski rozum. Polski New Deal kreuje jednakże nie tylko sytuacje gospodarcze, sięga nawet do tak intymnych sfer naszego życia, jak sprawy płciowe. Zawiera niestety bardzo szkodliwe elementy inżynierii społecznej, źle wróżące na przyszłość. (…)

W zasadzie dysponujemy obecnie dwoma dokumentami: Polskiego Nowego Ładu oraz Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności. Ten pierwszy jest domniemany, istnieje w przekazach medialnych, w każdym razie jest niedostępny dla zwykłego śmiertelnika. Drugi jest w pełni uformowany, oficjalny i prezentowany na rządowych stronach – należy zatem sądzić, że w obu przypadkach chodzi o to samo. Być może Nowy Ład ma być marketingowym streszczeniem KPOiZO (pisanego też w skrócie KPO), tym bardziej, że ten ostatni dokument jest bardzo obszerny, liczy 232 drobno zapisanych stron, nie jest do szybkiego ogarnięcia, dlatego prawie nikt tego nie czyta. Zdobyłem się na ten wysiłek i przeczytałem.

Na str. 47 planu zaczyna się rozdział nazwany „Realizacja zasady dotyczącej równości płci i zapewnienia równych szans dla wszystkich” – tytuł wyeksponowano dużymi literami, widać, że bardzo ważny temat jest podnoszony. Znaleźć tu można sporo słusznych sformułowań, choć zazwyczaj totalnie banalnych. Są jednak także absurdy i zdumiewa mnie, że nasz prawicowy rząd chce się zobowiązać do ich realizacji. Zamierza się na przykład „przeciwdziałać feminizacji ubóstwa”. A cóż to takiego jest? Sądzę, że autorom chodziło o to, że w Polsce ubożeją kobiety, a mężczyźni się bogacą. Jeśli jednak faktycznie by tak było, to proszę o dowody. Moim zdaniem to jeden z wielu przypadków naginania rzeczywistości do genderowej ideologii.

Rząd zobowiązuje się w KPO również do „zwalczania dyskryminacji związanych z płcią w dziedzinie kształcenia i szkolenia”. Skoro coś trzeba zwalczać, to znaczy, że to coś – w tym przypadku zjawisko dyskryminacji płciowej faktycznie istnieje – istnieje i jest groźne. Jeśli tak, to tylko w głowach planistów i ich unijnych podpowiadaczy. Bo gdzie my w polskich szkołach mamy taką dyskryminację? Oczywiście, ekstremalnie mogą się trafiać takie przypadki, zresztą również w stosunku do mężczyzn, ale z ekstremalnych zdarzeń nie wolno czynić reguły. Autorzy planu chcąc nie chcąc przyznają, że jednak w Polsce z tą sprawą dobrze nie jest, skoro w wielkim planie odbudowy trzeba ten problem uwypuklić. Jeżeli coś takiego zatwierdzimy, to automatycznie trzeba będzie również ostatecznie pogodzić się z tzw. konwencję stambulską (o tyle niewłaściwa nazwa, że Turcja już konwencję wypowiedziała), w tym zaakceptować nową definicję małżeństwa etc.

Niby chodzi w omawianym rozdziale cały czas o kobietę i mężczyznę, ale tylko dopóty, dopóki nie sięgnie się do ukrytych treści wymienionego jedynie z nazwy „załącznika nr 2”, czyli wytycznych w zakresie realizacji zasady równości płci. Powstał taki dokument, o tasiemcowej nazwie, 18 września 2020 r. Te nie eksponowane w KPO wytyczne są obowiązującym prawem.

W tym przypadku mamy do czynienia z posłużeniem się stałą metodą tworzenia prawa unijnego. Metodę tę nazywam dwupoziomową. Otóż najpierw, na pierwszym poziomie, powstają paragrafy ogólne, które przeważnie brzmią dość przyjaźnie i sensownie, lecz cechują się dużym potencjałem interpretacyjnym. Są dyskutowane, upubliczniane i ostatecznie zatwierdzane. Na drugim poziomie zarazem, w zaciszach nowoczesnych gabinetów brukselskich, ale i różnych krajowych ministerstw, powstają wytyczne uniemożliwiające de facto wszelką interpretację prawa stanowionego wspólnie. Te wytyczne, choć lepiej byłoby uczciwie powiedzieć „przepisy wykonawcze”, są niebywale szczegółowe i nikt już nie poddaje ich wspólnotowemu osądowi. A wiec są prawem zupełnie niedemokratycznym. Wyznanie się w ich gąszczu przez zwykłego śmiertelnika jest mało prawdopodobne.

„Załącznik nr 2” z KPO jest prawem drugiego poziomu. Planiści uczciwie na końcu rozdziału informują, że nie uwzględnili w swojej robocie żadnego projektu i pomysłu, który nie respektowałby ww. załącznika. (…)

Praw na tematy równości płci, równości szans i dyskryminacji utworzono całe mnóstwo. Wytyczne w zakresie realizacji zasady równości w ramach funduszy unijnych, na które powołują się planiści KPO, zostały zatwierdzone nie tak dawno, bo 5 kwietnia 2018 r., w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju (już nieistniejące). Ciekawe rzeczy tam piszą, nie spodziewałem się tego po ministerialnych urzędnikach. Znajduje się tam nawet specjalny słowniczek pojęć – pouczająca lektura dla polskich badaczy z różnych dziedzin, ale głównie humanistów. Na 30 stronach tłumaczona jest generalnie budowa cepa. Ale jest to cep nowoczesny, poddany stosownej ideologizacji.

W słowniczku mamy np. pozycję: „Prostota i intuicyjność w użyciu”. Definicja tego pojęcia nakazuje, by tak „projektować przestrzeń i przedmioty, aby ich funkcje były zrozumiałe dla każdego użytkownika, bez względu na jego doświadczenie, wiedzę, umiejętności językowe czy poziom koncentracji”. To jest jednak karkołomne zadanie dla projektantów, bo nawet obsługa tak prostego przedmiotu jak żelazko bez stosownej koncentracji doprowadzi do poparzenia użytkownika. Wg najnowszego prawa będzie to jednak wina producenta, bo miał on przecież zadanie stworzyć takie żelazko, by użytkownik mógł je stosować z pełną niefrasobliwością. Np. zimne – najbezpieczniejsze.

Inspirowany unijnymi standardami polski prawodawca wymaga „takiego projektowania przestrzeni i przedmiotów, aby korzystanie z nich było wygodne, łatwe i nie wiązało się z wysiłkiem fizycznym”. No, ale bez wysiłku fizycznego to nawet oddychać się nie da. To głupsze niż słynna niegdyś wzorcowa krzywizna banana. Przypomnijmy, że unijni „uczeni” uznali już raz ślimaka za rybą, marchewkę za owoc itd. Można się z tego śmiać, ale czy prawo powinno być humoreską? Na pewno nie, bo inaczej z biegiem czasu całe nasze życie stanie się humoreską albo raczej tragifarsą.

Zwykły obywatel nie ma pojęcia, że unijne przepisy, sukcesywnie wdrażane także w Polsce, starają się znormalizować każdy nasz krok, każdą godzinę naszego życia, także prywatnego. Pełne są instrukcji, co i jak stosować, jak się zachowywać. Prawo zostało po prostu spaskudzone. Powstała istna tyrania przepisów, których nieprzestrzeganie prowokuje kary, dostawanie stempla „brak praworządności”. Ta dżungla prawna służy tylko najsilniejszym, ponieważ oni się tymi przepisami mało przejmują albo wcale. Obowiązuje ich jedno prawo: hegemona. Przykładów na to mamy mnóstwo.

W słowniku (przynależnym do przepisów wykonawczych) znajdujemy również inne „kwiatki”. Jakże można byłoby się obyć bez definicji dyskryminacji, kluczowa sprawa w tych czasach. Jej sformułowanie trzeba przytoczyć w całości: dyskryminacja to „jakiekolwiek różnicowanie, wykluczanie lub ograniczanie ze względu na jakiekolwiek przesłanki (na przykład wiek, niepełnosprawność, płeć, rasę, orientację seksualną, pochodzenie etniczne, religie lub światopogląd), którego celem lub skutkiem jest naruszenie lub zniweczenie uznania, korzystania lub wykonywania wszelkich praw człowieka i podstawowych wolności w dziedzinie polityki, gospodarki, społecznej, kulturalnej, obywatelskiej lub jakiejkolwiek innej, na zasadzie równości z innymi osobami”.

Trudno w ogóle poruszać się po świecie, by wedle tej definicji kogoś chcąc nie chcąc nie dyskryminować. Taka definicja dyskryminacji może być batem dosłownie na każdego i praktycznie za wszystko. Że tak naprawdę jest, mówi nam praktyka dnia codziennego – nawet „W pustyni i w puszczy” staje się lekturą zakazaną! Podejrzewam jednak, że przyczyna zwalczania tej pięknej powieści dla młodzieży jest inna – Sienkiewicz proroczo ujawnia w niej mentalność, która dziś panuje w unijnym środowisku, w Europarlamencie i w ogóle w świecie lewackim. To mentalność Kalego. Młodszym czytelnikom, którzy mieli utrudniony dostęp do lektury „W pustyni i w puszczy”, wyjaśniam na czym ta mentalność polega. To bardzo proste: „Kalemu ktoś zabrać krowę, to źle. Kali zabrać komuś krowę, to dobrze”. Wedle tej mentalności: katolik wyrażać swoje poglądy to źle, lewak wyrażać swoje poglądy to dobrze. Proste jak budowa cepa, nowoczesnego oczywiście. A cep taki, jeszcze bardziej niż ten do młócenia zboża, nadaje się do młócenia po głowach wszelkich konserwatystów, prawicowców itp.

„Jakiekolwiek różnicowanie”, „jakiekolwiek przesłanki” – to są sformułowania prawne? Nazwać Murzyna Murzynem to dziś przestępstwo, tymczasem niejaki Nergal depcząc publicznie Maryjną ikonę, obwieszczając światu tysiące razy istnienie „katolickiej opresji” nikogo nie wyklucza, nie dyskryminuje, nie obraża niczyich uczuć religijnych?! Cóż to jednak dziś znaczy „uczucia religijne”? Pojęcie z lamusa, tylko przeszkadzające w inżynierii społecznej. Natomiast nowoczesne pojęcie „dyskryminacji” jest pojemne, wieloznaczne, nadawałoby się idealnie dla bolszewickiego prokuratora generalnego Andrieja Wyszynskiego, który mawiał „dajcie mi tylko człowieka, a paragraf się znajdzie”.

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe

 

"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku. 
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.

 

Omawiane tu wytyczne obowiązujące w KPO definiują ponadto coś takiego jak „percepcja równości”. Chodzi o to, żeby wszyscy obywatele mieli równoprawny dostęp do środowiska, środków transportu i innych powszechnych usług. To oczywiste, prawda? Ale definicja ma swój dalszy ciąg: idzie o to, „aby korzystający nie czuł się w jakikolwiek sposób dyskryminowany czy stygmatyzowany”. Tu prawo wkracza już w sferę paranoi, cóż to bowiem znaczy „nie czuł się” i na dodatek „w jakikolwiek sposób”?! Znany jest powszechnie włoski przypadek wiezionej na salę operacyjną rodzącej muzułmanki, która krzyczała, żeby zdjąć krzyż ze ściany, bo ona czuje się dyskryminowana! Tymczasem uczestniczka tzw. strajku kobiet czuje się dyskryminowana już nawet w pobliżu kościoła. W chrześcijańskim kraju, jakim jest Polska, wszyscy lewacy czują się dyskryminowani od rana do nocy, gdy w odwrotną stronę interpretacji jednak nie ma – katolik jest teraz już nawet na ulicy najordynarniej dyskryminowany, ale nikt nie interesuje tym, jak on się z tym czuje.

Na takim prawie ma się opierać Krajowy Plan Odbudowy? Ktoś może powie, że to jest margines, że to są drobiazgi, a ja jestem czepialski, bo może takie coś funkcjonuje w Holandii, Belgii, ale przecież nie u nas… Nie, drodzy państwo, te przepisy działają już w Polsce. Na nich m.in. opierają swoje wyroki sądy. Jeśli zostaną zatwierdzone w Krajowym Planie Odbudowy, to zostaną i wykorzystane. Osobiście znam tylko jeden paragraf, który choć od lat widnieje w Kodeksie Karnym, wcale i nigdy nie jest wykorzystywany. To krótki art. 133, który brzmi: „Kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Ostatnimi czasy można by go stosować niemal każdego dnia! Pokażcie mi jednak choć jeden, nawet nie wyrok, ale niechby proces wtoczony z art. 133 (…)

Proszę mi pokazać choćby jeden wers w Krajowym Planie Odbudowy dotyczący kultury narodowej. Pojęcie „narodowy” jest zakazane. Kultura występuje w KPOiZO wspólnie, jednym ciągiem w wyliczance, z turystyką, gastronomią, rozrywką, rekreacją, zakwaterowaniami, lecznictwem uzdrowiskowym, sektorem HoReCa (hotelarstwo, restauracje, catering). Najważniejsze w kulturze są nie tradycja, dorobek wieków, wielkie dzieła, o tym ani słowa, lecz – innowacyjność. Słowo wytrych w tych czasach. Co to w kulturze oznacza? Ganianie nago po scenie i urąganie katolikom oraz wieszczom narodowym? Publikowanie półpornograficznej literatury? Promowanie w aurze naukowości i wydarzenia kulturalnego antypolskich książek? Fałszowanie najnowszej historii i podcinanie naszych korzeni? Jeśli tak, to mamy już całe tony takiej kultury.

W pewnym miejscu KPO wspomina o domach kultury, owszem, ale w sposób następujący: „[konieczna jest] identyfikacja budynków zajmowanych przez biblioteki i domy kultury, charakteryzujących się niską efektywnością energetyczną i ich wsparcie w działaniach dotyczących przeprowadzania kompleksowej, głębokiej modernizacji energetycznej”. Oto kwintesencja wizji upowszechniania kultury: modernizacja energetyczna. Jakie treści będą popularyzować biblioteka czy dom kultury, nie stanowi żadnego zainteresowania planistów. Ale też nie musi, bowiem te treści określają wytyczne, o których było już tu wspomniane, oraz inne, które gwarantują taki rozwój m.in. kultury oraz nauki, żeby nastąpiła całkowita genderyzacja życia. To ostatnie oznacza po prostu ponadnarodowe rządy dewiantów. (…)

A cóż my będziemy się takimi bzdurami przejmować, skoro dostaniemy tak dużą kasę! Reszta jakoś sama się ułoży. Takie myślenie nie jest rzadkością w obozie patriotycznym. Ale głównie tylko na górze, gdyż tzw. doły są mocno zaniepokojone, wielu jest poirytowanych tym, że PiS traci swoje pronarodowe oblicze. Bardzo mylą się ci, którzy głoszą, z głupoty lub z wyrachowania, że ludziom prawicy obojętna jest sfera światopoglądowa, jeśli tylko mają odpowiednią ilość kasy. Rzućmy zresztą krótko okiem na liczby; czy „popandemiczne” dotacje unijne faktycznie zapowiadają w III RP jakieś eldorado?

Pisze się o Polsce jako o jednym z największych beneficjentów unijnego funduszu odbudowy, bo do końca 2023 r. (środki trzeba wykorzystać do 2026 r.) dostaniemy 23 mld euro w dotacjach oraz 34 mld euro pożyczek. Trzeba jednak pamiętać, że beneficjent pieniądze dostaje, owszem, ale na określonych warunkach. Tak więc grubo ponad połowę z tych 57 mld euro trzeba będzie zwrócić z procentami, niewielkimi, ale zawsze. Dotacje zaś otrzymamy z tej puli, do której co roku wpłacamy swoje unijnej składki. W ubiegłym roku było to już 5 mld euro. Tak więc summa summarum prawdziwych dotacji, licząc bardzo pobieżnie, dostaniemy 18 mld euro, czyli ok. 82 mld zł. Jeśli to podzielić przez 5 lat, to wiele nie wychodzi…

Dla porównania dam, że wg informacji rządowych tzw. tarcza antykryzysowa kosztuje Polskę 212 mld zł na ochronę miejsc pracy i gospodarki oraz 100 mld zł jako środki dodatkowe, łącznie 312 mld zł. Podzielone przez pięć 82 mld zł przy tej kwocie to dużo czy mało? Proszę sobie samemu odpowiedzieć.

Niska jest cena jaką zapłaci UE za wyzbywanie się przez nas suwerenności i tożsamości. Zaznaczmy od razu, że takie pojęcia jak suwerenność i tożsamość narodowa nie funkcjonują w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększania Odporności. W moim rozumieniu chodzi raczej o legalne, bo zgodne z KPO, przekierowanie części pieniędzy na cele, na które wyborcy PiS-u nigdy by się nie zgodzili.

Odbudowujmy swoje wartości, swój honor, swoją tradycję, swoją historię. Ruszmy w końcu do ataku, póki można to czynić bez używania tradycyjnej broni. A nie ustępujmy krok po kroku. Targowica robi w Polsce z polskimi patriotami co chce! Przykład Daniela Obajtka jest po prosty haniebny. Państwo nie bierze w ochronę swoich najlepszych ludzi. Ale cóż, jeśli nie było kary za publiczne wyzywanie umiłowanego przez miliony Polaków św. Jana Pawła II od „ch..ów”, to co dopiero mówić o menadżerze choćby i bardzo utalentowanym i z wielkiej firmy. Na marginesie tylko zauważę, że w Ameryce Daniel Obajtek po upublicznieniu swego „majątku” nie miałby dobrej prasy, ponieważ taki dorobek życia uznany byłby tam za godny co najwyżej zastępcy kierownika działu w koncernie rozmiarów Orlenu. Tam uczciwie zdobyty majątek jest powodem do dumy, dowodem talentów. U nas kiedyś też tak było, ale teraz wciąż obowiązują sowieckie standardy.

Media mainstreamowe pozamieniane dziś zostały w ośrodki prokuratorskie, najwyższymi sędziami stają się redaktorzy będący na zagranicznych usługach. A my udajemy, że jest fajnie – Polacy, nic się nie stało. Tymczasem stało się! Bezkarność rozkrzewiła się bujnie po całym kraju. A bez kary zło nie zna miary.

Lada moment i u nas zostanie zakazane używanie słów „matka” i „ojciec”, co jest szczytem degeneracji człowieka. To jest takie uderzenie cepa nowoczesnego, po którym nie odzyskuje się już świadomości.

KPO – tak, ale z umocnieniem kultury narodowej i bez genderowych  rozdziałów.

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe + wydanie elektroniczne

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe + wydanie elektroniczne

 

"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku. 
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.