Leszek Sosnowski: każdy kandydat prawicy zostanie zmieszany z błotem. Po co się spieszyć i ogłaszać już jego nazwisko?
„Barwy jesieni politycznej”. Rys. Ewa Barańska-Jamrozik Nie wolno dać się zwieść tym głosom z naszego obozu prawicowego, które bardzo nierozsądnie sugerują, że nie ma już kordonu medialnego wokół Tuska, albo że on osłabł. Ostatnio na prawicy pojawiają się takie opinie. To są pobożne życzenia tych, którzy zapatrzyli się w ewidentny sukces TV Republika lub telewizji wPolsce i uwierzyli, że mainstream nagle odpuszcza – w rzeczywistości nie ma jednego takiego dnia, by odpuszczał. Jeżeli zaś krytykuje kogoś z koalicji 13 grudnia, bo robi to czasami, to tylko wtedy, gdy niektórzy koalicjanci okazują jakąś chwilę słabości lub nieporadności. Te wszystkie niemiecko-amerykańsko-żydowskie publikatory, a są ich w Polsce setki – gazety, czasopisma, telewizje, radia, portale – doskonale wiedzą, że do ich zadań należy nie tylko napadanie na obóz patriotyczny w Polsce, ale także permanentna mobilizacja własnych liberalno-genderowych szeregów.
Dzięki temu, że czasem coś zarzucą komuś z własnej koalicji, mogą też pozorować niezależność czy pluralizm, bo są niby krytyczni wobec swoich. W rzeczywistości są straszną, olbrzymią ośmiornicą, która szczelnie oplotła życie polityczne w Polsce..
Przed wyborami w Polsce, teraz prezydenckimi, ale za chwilę każdymi następnymi, oni zewrą szeregi jeszcze bardziej, będą maszerować ramię w ramię w zwartym szyku. Mamy do czynienia nie z publikatorami zatroskanymi o społeczeństwo, naród, czy świat, ale mamy do czynienia z medialną falangą, która dzień i noc z całych sił prze po władzę dla neobolszewizmu. Kto na prawicy tego nie pojmuje, powinien sprawę tę szybko sobie przemyśleć i przestudiować sytuację rynku medialnego lub – zrezygnować z zajmowania się polityką.
Są ośrodki polityczne, które już dawno zrozumiały, jak nieprawdopodobnie silną bronią w warunkach demokratycznych są różnego rodzaju media. Gdyby ktoś zadał sobie trud podsumowania niemieckich mediów funkcjonujących w całym świecie, mapa taka byłaby w moim odczuciu totalna. Sama Deutsche Welle (DW, Niemiecka Fala) zalewa świat dzień i noc informacjami w 30 językach; choć ilość mediów niemieckich w Polsce nigdzie za granicą nie znajduje porównania. Przypomnijmy, że sprawa nie jest nowa, bowiem już Bismarck stworzył specjalny fundusz (nazwany gadzinowym), który służył kupowaniu redaktorów i sterowaniu opiniami publicznymi innych narodów.
Potężny kordon medialny istnieje, służy antypolskim celom i funkcjonuje non stop. Będzie jeszcze bardziej agresywny, ponieważ jego zasadniczym celem jest unicestwienie obozu patriotycznego w Polsce, a następnie poważne zredukowanie, do 15 mln, naszego narodu i przekształcenie go w wyrobników przeznaczonych do prac najpodlejszych. Na ten temat powstała niejedna praca „naukowa”, w tym w 1944 r. SS-Untersturmführera dr. Friedricha Gollerta lub w 1972 r. tzw. Klubu Rzymskiego. Teraz do tej idei wraca von der Leyen znajdując sprzymierzeńców w samej Polsce i określając szlachetne cele – redukując liczbę ludności naszego kraju będziemy ratować planetę. Sądzę, że zredukowanie Niemców o połowę, a najlepiej o 90 proc., bardziej poratowałoby planetę, może by ją nawet uchroniło przed totalną wojną. O redukcji narodu niemieckiego nikt jednak nawet nie piśnie; wprost przeciwnie – cały czas są zatroskani, że jest ich za mało.
SS-Untersturmführer w swej pracy złożonej na Wawelu w grudniu 1944 r. na ręce gubernatora Franka przynajmniej nie ukrywał o co chodzi. „Nie ma potrzeby dawania Polakom jakichś przyrzeczeń prawno-państwowych – pisał – chociaż to, że już teraz więcej Polaków dopuszcza się do prac administracyjnych w niższych instancjach, sprawia niewątpliwie dobre wrażenie”. I zalecał deportację połowy naszego narodu za Ural.
Przerobienie Polaków na matołków jest tym bardziej konieczne, że manewr z zakorzenieniem na Zachodzie imigrantów nie powiódł się. Zdecydowanie odmówili pracy i współpracy i tylko doją zachodnich podatników, a polskich właśnie zaczynają doić. Bo np. te pół miliarda złotych przeznaczone dziś przez nową liberalno-genderową władzę na aż 49 ośrodków dla przysyłanych nam pakietami ze wschodu i zachodu osobników, to dopiero początek kosztów. Przybysze żądni są wszelakich świadczeń socjalnych i udogodnień, po prostu oczekują darmowego życia. Te pierwsze pół miliarda to pierwszy kroczek i nie pochodzi rzecz jasna z kieszeni Tuska lub jego kompanów, lecz z Twojej kieszeni drogi czytelniku/podatniku. A kilkaset milionów to jest kwota tylko na początek, na organizację, na wstępne urządzenie się – a potem? Stały codzienny wikt i opierunek, wspomaganie kilkunastoosobowych rodzin, budowanie meczetów, islamskich domów kultury itd. Ośrodki ich będą rozrastać się w miasteczka, jak stało się np. we Francji, Niemczech czy Szwecji. Potem każdego tygodnia będą wypływać miliardy z waszych podatków. A zatem lepiej pomyślcie zawczasu, Polacy, gdzie wy będziecie za kilka, kilkanaście lat uciekać, gdzie uciekną wasze dzieci? No, gdzie?!
O tym wszystkim myślcie już teraz idąc do wyborów, a nie zaprzątajcie sobie głów bzdurkami podsuwanymi wam do roztrząsania przez antypolskie redakcje przeróżnego autoramentu. Niemcy przekierowują naszą uwagę, zresztą nie tylko naszą, na zagrożenie ze strony Rosji. Sami wobec Kremla stali się ostatnio bardziej krytyczni, ale moim zdaniem to kamuflaż. Mamy prawo podejrzewać, że między tymi dwoma żarłocznymi wilkami istnieje tajne porozumienie o współpracy i podziale Polski – jak to było przez kilka ostatnich wieków. Nie żebym nagle miał Ruskich za naszych sojuszników, ale moim zdaniem bardziej podstępnie usiłują nas zniszczyć Germanie. Rosjanie przynajmniej nie mają tu swoich mediów, a Niemcy… ho, ho! Olbrzymia jest dominacja ich gazet, czasopism, portali, rozgłośni radiowych. Springer – 61 publikatorów; Bauer 75; Burda – 31. A przecież nie tylko Niemcy są cudzoziemskimi konsumentami medialnego tortu. Np. grupa TVN – właściciel amerykańsko-żydowski, generuje rocznego ok. pół miliarda zysku lokując go w przeważającej części w USA.
Jest zatem czym walić w Polaków, którzy czytają, słuchają lub oglądają, ale w olbrzymiej większości przypadków nie mają zielonego pojęcia, że przemawiają do nich po polsku niemieccy lub inni zagraniczni konstruktorzy opinii publicznej nad Wisłą. Na dodatek oni na wielką skalę korzystają z pieniędzy Polaków. Niemcy np. ściągają od nas rocznie w sumie ok. 1,8 mld. zł z tytułu sprzedaży swoich produktów mediowych. Niech by chociaż co roku 1 miliard z tej kwoty otrzymywały polskie wydawnictwa i redakcje, byłby inny obraz nie tylko rynku mediowego, ale także sceny politycznej. Niestety, nikt nie miał ochoty przekierować tej rzeki pieniędzy do polskich właścicieli. Nie tylko tych właścicieli, którzy już działają, ale wielu nowych, którzy powinni po 2015 r. wyrosnąć jak grzyby po deszczu. Nie było jednak ani wiedzy, ani woli politycznej do takiej akcji.
*
Toczy się śmiertelna walka na światopoglądy, nie tylko u nas, także w USA. Trump raz ją wygrał, drugi raz przegrał przy manipulacjach wyborczych. Teraz ten niemłody przecież człowiek dzielnie znów stanął do walki. W Polsce jak dobrze wiemy też zostanie stoczona batalia o prezydenturę. Jej wynik będzie niezwykle istotny nie tylko dla nas, ale dla całej Europy, szczególnie dla naszego regionu środkowo-wschodniego. Medialne domniemania, kto będzie kandydował, można już liczyć w tysiącach. Ja też mam swojego faworyta, tego samego, co całe nasze środowisko Białego Kruka i mnóstwo ludzi w Polsce. W zasadzie nie znam nikogo po prawej stronie, kto byłby przeciwko niemu. Ale nie podam tu jego nazwiska, bo prezes Kaczyński, jak mu ktoś coś podpowiada, ma zwyczaj robić zupełnie inaczej. Aby nie wyszło na to, że się kogoś posłuchał...
Powiem tylko, że najlepiej jakby to był oblatany w polityce profesor prawa w średnimi wieku, specjalizujący się w zasadach państwa prawnego oraz sprawiedliwości społecznej w III Rzeczypospolitej Polskiej. Zdecydowany katolik, najlepiej absolwent katolickiej uczelni, radujący się rodziną z na przykład dwójką dzieci. Powinien to być gość powszechnie znany, super wygadany, odważny, dynamiczny, tryskający energią, taki, który zapędzi w kozi róg wszelkich pyskaczy z niemieckich, amerykańsko-żydowskich czy sorosowych mediów. To ostatnie wbrew pozorom nie jest wcale takie trudne, ale możliwe tylko dla człowieka inteligentnego, obdarzonego dużą wiedzą i nie zastrachanego.
Wbrew pozorom konieczny jest ktoś, kogo aktualnie najbardziej atakują parszywe publikatory, ponieważ to dowodzi, że jest to człowiek dla nich bardzo groźny, że się go lękają, i że chcąc nie chcąc będą robić mu reklamę. To bowiem co oni uznają za słabość, jest naszą siłą – np. patriotyzm i wiara. Niestety w PiS-ie wciąż pokutuje chory pogląd, że trzeba szukać ludzi, których podłe media będą oszczędzać – uważam, że jest to pogląd podsuwany PiS-owi przez agentów piątej kolumny lub pożytecznych (ale nie dla nas!) idiotów. Od początku publikatory te łagodniej podchodziły tylko do kompletnych niedołęgów po naszej stronie. Jeśli plują na Chrystusa i Matkę Bożą, to którego człowieka oszczędzą?!
Kandydata trzeba ogłosić jak najpóźniej, broń Boże niebawem. Przecież procedury przewidują termin 45-dniowy, po co więc się spieszyć? Bo coraz natarczywiej ponaglają nas nienawistne wobec Polaków gazety, portale, radia i telewizje? Po co ulegać presji tych mediów? Oni chcą już znać nazwisko kandydata, aby mieć wystarczającą ilość czasu na zaszczucie go wszelkimi dostępnymi sposobami, w tym niezgodnymi z dobrym obyczajem, kulturą i prawem. Niczym nie będą się przejmować; będą walić w kandydata – kto by nim nie był – także kłamstwami, zmyślonymi historyjkami. Zanim ktoś cokolwiek sprostuje – co zresztą wątpliwe – to będzie już po wyborach. Niech zatem czekają, niech przebierają nóżkami, niech ich skręca. Naprowadzajcie ich na fałszywe tropy, niech kluczą, niech błądzą, niech zbzikują do końca. Po co też jakieś prawybory, które nie mają u nas żadnej tradycji? Po to, żeby dostarczyć żeru medialnym szakalom?
Kandydata trzeba już mieć, ale nie ogłaszać jeszcze jego nazwiska. I do wyborów trzeba się oczywiście już – powtarzam: już – intensywnie przygotowywać, tworzyć komitety lokalne, rezerwować środki, drukarnie, miejsca reklamowe itd. Ale nazwiska nie ujawniać do ostatniej chwili, nie ulegać presji. Jeśli będzie to osoba powszechnie znana, a o takiej myślę, to nie potrzebuje długiego lansowania. Parszywcy sami zrobią taki raban, że w parę godzin wszyscy w Polsce, od dziecięcia po starców, będą wiedzieli, kto od nas kandyduje.
Trzeba też upowszechniać przekaz, że jeśli również te wybory prawica przegra, to kult obrzydlistwa stanie się w Polsce obowiązkowy, a kult Chrystusa i Matki Bożej w przestrzeni publicznej zostanie zakazany, co już częściowo ma miejsce.
Leszek Sosnowski
***
Jest to fragment artykułu, zatytułowanego „Bezbożnicy i obrzydliwcy”, który ukazał się w najnowszym październikowym numerze „Wpisu”, stanowiąc ważny i oryginalny głos w dyskusji o wyborach prezydenckich.
Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik "WPiS. Wiara, patriotyzm i sztuka" oraz po książki pozwalające nam lepiej zrozumieć polityczną rzeczywistość Polski i świata:
Prenumerata miesięcznika WPiS na cały 2024 rok - wydanie drukowane + wydanie elektroniczne
Roczna prenumerata papierowej i elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc w Twojej skrzynce pocztowej i jednocześnie na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Pomiędzy Wschodem a Zachodem. W kręgu myśli Feliksa Konecznego
Z wszystkich stron słyszymy o wielkim postępie; w medycynie, w technice, w badaniach kosmosu… Równocześnie z wszystkich stron atakuje nas postęp fałszywy, cofający ludzkie życie do czasów pogańskich, ignorujący Boga, unicestwiający sumienia, drwiący z zasad moralnych, zachęcający do praktykowania wynaturzeń.
Dokąd zmierzamy? Wiara, edukacja, tradycja
Niniejsza antologia publicystyki patriotycznej próbuje dać odpowiedź na postawione w tytule pytanie: Dokąd zmierzamy, my jako Polacy? A co za tym idzie – kto nam wyznacza, lub usiłuje wyznaczać, drogę? Jakże często czujemy się zagubieni, zdezorientowani, manipulowani.
Szukamy stałych punktów odniesienia, niezmiennych wartości, na których można by się oprzeć bez obawy, że pobłądzimy.
Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza
Ostatnie lata naszej historii najnowszej toczyły się w cieniu wojny – najpierw tej być może najbardziej bolesnej, choć nie dosłownej, czyli wewnętrznej, w naszym własnym domu. Jej pierwszą ofiarą stała się prawda, ale przecież w jej wyniku doszło także do ofiar śmiertelnych. Potem zaczęła się wojna kulturowa, której front coraz brutalniej naciera na Polskę. W jej wyniku umierają przede wszystkim ludzkie sumienia.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.