30 lipca obchodziliśmy Światowy Dzień Przeciwko Handlowi Ludźmi. Niestety - współczesne niewolnictwo ma się dobrze
30 lipca przypada Światowy Dzień Przeciwko Handlowi Ludźmi, ustanowiony w 2014 roku z inicjatywy ONZ. Proceder ten, określony przez papieża Franciszka jako „niewolnictwo XXI wieku”, obejmuje pozyskiwanie, przekazywanie lub przyjmowanie ludzi w celu wyzysku za pomocą groźby lub innych form przymusu, uprowadzenia, nadużycia władzy czy wykorzystania trudnej sytuacji. Wyzysk ten obejmuje także zmuszanie do prostytucji lub inne formy wykorzystywania seksualnego. Czynnikami sprzyjającymi handlowi ludźmi są między innymi bieda i głód; liczba głodujących na świecie rośnie nieprzerwanie od 2015 roku, w którym nastąpił również znaczny wzrost zgłaszanych przypadków handlu ludźmi. Tylko w tym roku ofiarami tego zbrodniczego procederu padło prawie 25 tys. osób, a liczba ta również stale się zwiększa. Według najnowszego raportu ONZ aktualne szacunki wskazują, że obecnie prawie 690 mln ludzi na całym świecie cierpi głód, a wskutek pandemii koronawirusa zagrożone jest kolejne 130 mln do końca 2020 roku.
Patricia Garrido z hiszpańskiej organizacji pozarządowej Manos Unidas, odpowiedzialna za projekty w Azji Południowo-Wschodniej, zwraca uwagę na trudną sytuację kobiet i dzieci, zwłaszcza dziewczynek, w takich krajach jak Laos, Mjanma i Tajlandia, gdzie często to one zarabiają na rodzinę, podczas gdy mężczyźni pogrążają się w pijaństwie i narkomanii. Co więcej, dostęp do edukacji i służby zdrowia jest bardzo ograniczony, podobnie jak w przypadku wody, elektryczności czy podstawowej infrastruktury. „Bieda zmusza wiele kobiet do emigracji w celu podjęcia pracy. Pracują one jako służące w bogatych domach, niekiedy w restauracjach jednak przede wszystkim jako prostytutki”, mówi Garrido. Południowo-wschodnia Azja jest bowiem największym rynkiem tych „usług” na świecie. Dotyka to między innymi dziewczęta z mniejszości etnicznych, które niejednokrotnie są zmuszone do rozpoczynania współżycia seksualnego w bardzo młodym wieku. Co więcej, w ciągu ostatnich trzech lat pojawiła się nowa tendencja: w związku z deficytem kobiet w Chinach, spowodowanym wieloletnią polityką jednego dziecka, coraz więcej dziewcząt z krajów ościennych jest sprzedawanych do Państwa Środka; Chińczycy płacą za zagraniczną żonę od 10 do 20 tys. dolarów.
Pandemia koronawirusa pogorszyła jeszcze sytuację ofiar handlu ludźmi. Przykładowo w Tajlandii, jak informuje tamtejszy partner Manos Unidas, Alliance Anti Trafic, wiele domów publicznych zostało zamkniętych ze względu na izolację, a przebywające tam „pracownice” nie mają możliwości zarobku ani zdobycia jedzenia. Ponieważ prostytucja w Tajlandii jest nielegalna, kobiety te nie mogą liczyć na pomoc rządu przewidzianą dla tych, którzy stracili pracę. Spora część zaczyna poszukiwać „klientów” poprzez internet.
Manos Unidas w ścisłej współpracy z Alliance Anti Trafic prowadzi inicjatywy i projekty w Laosie, Mjanmie i Tajlandii, gdzie proceder handlu ludźmi jest prowadzony na największą skalę. Działania ratunkowe komplikuje fakt, że ofiary częstokroć nie wiedzą, do kogo się zwrócić o pomoc, a użycie nowych technologii i sieci społecznych utrudnia identyfikację przestępców. Podobnie przemieszczanie ofiar na obszary przygraniczne, gdzie instytucjonalne mechanizmy ochrony są ograniczone, również nie ułatwia walki z handlem ludźmi. Aby chronić te kobiety i aktywować mechanizmy zmniejszające ryzyko stania się ofiarami przestępstw, Alliance Anti Trafic stworzyło i wdrożyło, z pomocą Manos Unidas, system wykrywania i zgłaszania przypadków handlu ludźmi, który umożliwia identyfikację ofiar wykorzystywania seksualnego lub handlu ludźmi oraz osób zagrożonych tymi przestępstwami. W tym celu szkoli uratowane kobiety, aby były „agentami zmian” w swoich społecznościach i wiarygodnymi świadkami w sądzie, a także wolontariuszy, którzy tworzą szeroką sieć wykrywania i powiadamiania o przypadkach handlu ludźmi i ich wyzysku.
Źródło: Manos Unidas, AM
Pandemia koronawirusa wpłynęła nie tylko na niechlubne procedery handlu ludźmi czy na zjawisko głodu. Prof. Aleksander Nalaskowski w swojej bestsellerowej książce nazywa ten czas "wielkim zatrzymaniem" - jednym z trzech okresów w najnowszej historii, ktore zmieniły obraz świata. Warto zapoznać się z wizją stworzoną przez tego wybitnego pedagoga i erudytę:
Wielkie Zatrzymanie
Najbardziej prześladowany w Polsce profesor, Aleksander Nalaskowski, ciętym piórem, z wielką erudycją i przenikliwością rysuje niepokojącą wizję świata XXI wieku. Nasz zabiegany i ogłupiały glob ziemski przestał się kręcić na kilka miesięcy – nastąpiło Wielkie Zatrzymanie, jak trafnie nazywa to Autor. Gdy opadł pierwszy kurz wzniecony pandemią i globalnym zamieszaniem, pojawił się ponoć nowy obraz świata.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.