Abp Marek Jędraszewski: Rosja jest bezwględnym agresorem. Europa potrzebuje prawdziwie braterskiego społeczeństwa.

Nasi autorzy

Abp Marek Jędraszewski: Rosja jest bezwględnym agresorem. Europa potrzebuje prawdziwie braterskiego społeczeństwa.

– Wyruszmy teraz w drogę, którą właśnie tutaj, w Auschwitz-Birkenau, 80 lat temu jako ostatnią w swym życiu przebyła św. Edyta Stein, s. Teresa Benedykta od Krzyża. Niech nasza wspólna modlitwa będzie ważnym przyczynkiem do budowania prawdziwie braterskiego społeczeństwa w Europie, która dzisiaj, na Ukrainie, jest dotknięta okrutną wojną wywołaną przez bezwzględnego agresora, jakim jest Rosja – mówił abp Marek Jędraszewski podczas drogi modlitewnej wzdłuż Rampy w byłym obozie Auschwitz-Birkenau, w dniu 80. rocznicy śmierci św. Edyty Stein.

Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu zaplanowało na ten dzień główne obchody rocznicy śmierci św. Teresy Benedykty od Krzyża. Podczas drogi modlitewnej, wzdłuż Rampy w byłym obozie Auschwitz-Birkenau, swe słowo do zebranych w imieniu Episkopatu Polski wygłosił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski, a w imieniu Episkopatu Niemiec bp. Bertram Meier z Augsburga.

Poniżej publikujemy pełną treść przemówienia metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego:

Osiemdziesiąt lat temu, w niedzielę 9 sierpnia 1942 roku, transport więźniów, który zaczął się w obozie Drente-Westerbork, osiągnął swój cel. SS-mani zaczęli otwierać zamknięte dotąd wagony, a z nich na rampę kolejową zaczęli wychodzić przybyli do Auschwitz-Birkenau aresztowani w Holandii Żydzi. Wśród nich znajdowała się s. Benedykta od Krzyża, Benedicta a Cruce, Edyta Stein, wraz ze swoją siostrą rodzoną Różą.

Przynajmniej od kilkunastu godzin, kiedy pociąg wyraźnie kierował się na wschód, w pełni zdawała już sobie sprawę z tego, dokąd ma przybyć i jaki czeka ją tutaj – niemal za chwilę – zadekretowany przez niemieckich nazistów los. Trzy dni wcześniej, 6 sierpnia, w Westerbork, napisała ostatni w swoim życiu list, zaadresowany do m. Ambrozji Antoniny Engelmann, przeoryszy karmelu w Echt. Dużymi, nierównymi, wyraźnie rozchwianymi literami, co niewątpliwie wskazywało na jej ogromne wewnętrzne napięcie, już w drugim zdaniu przekazała niezwykle ważną informację: „Jutro wcześnie odejdzie 1 transport (Śląsk albo Czechosłowacja??)”. Śląsk – czyli Auschwitz, lub też Czechosłowacja – czyli Terezin, a dokładniej: Konzentrationslager Theresienstadt. Auschwitz oznaczał natychmiastową śmierć w komorach gazowych, natomiast getto w Terezinie nie dawało większych szans na przetrwanie, choć na pewno odkładało dzień wykonania wyroku. W każdym razie obydwie możliwości – Auschwitz lub Theresienstadt – oznaczały jedno: ostatnią podróż w stronę końca życia.

Dla Edyty Stein ta droga zaczęła się, według naocznego świadka tych wydarzeń w obozie w Westerbork, o. Ignacego Bromberga, „wczesnym rankiem o wschodzie słońca 7 sierpnia. Wzdłuż drogi, która biegła w poprzek obozu, stał długi szereg mężczyzn, kobiet i dzieci. Wśród ludzi osobliwie wyróżniał się strój zakonny. Miejsce żandarmów zajęli uzbrojeni esesowcy i wśród ich ordynarnych i grubiańskich rozkazów ten długi wąż ludzi wyszedł z obozu. My, którzy pozostaliśmy, jeszcze długo machaliśmy rękami! Ostatni raz widzieliśmy ten transport”.

Z tej drogi pozostały tylko nieliczne ślady. Najpierw pewna pani znajdująca się na dworcowym peronie w Schifferstadt, niedaleko Ludwigshafen, usłyszała, że ktoś woła ją po nazwisku panieńskim. Była to, ubrana na czarno, jej dawna nauczycielka, panna dr Stein, która z zakratowanego okna swego wagonu powiedziała do niej: „Niech pani pozdrowi siostry u św. Magdaleny – jestem w drodze na wschód”. Ostatnim pozostawionym przez nią śladem była napisana ołówkiem kartka, jaką otrzymała s. Adelgunda Jaegerschmid z St. Lioba we Fryburgu: „Pozdrowienia z drogi do Polski. Siostra Teresa Benedykta”.

Owo krótkie: „Jestem w drodze na wschód”, „Jadę do Polski” w jej ustach brzmiały jednoznacznie: „Jadę do Auschwitz”, „Jadę na śmierć”. Mówiąc to poprzez okno swego wagonu, „robiła wrażenie osoby spokojnej i dobrej”. Zapewne też w swych modlitwach błagała wtedy Boga, by do końca pozostać wierną tym słowom, które w Niedzielę Pasyjną, 26 marca 1939 roku, niecałe dwa tygodnie po upadku Czechosłowacji i po zajęciu Czech i Moraw przez hitlerowską III Rzeszę, skierowała do m. Ottilii Thannisch OCD, przeoryszy Karmelu w Echt: „Matko Kochana, proszę mi pozwolić oddać się Sercu Bożemu w przebłagalnej ofierze na intencję prawdziwego pokoju, by Bóg złamał panowanie szatana bez nowej wojny światowej i by zapanował nowy porządek”. Do tych słów Edyta Stein nawiązała ponad dwa miesiące później, w testamencie napisanym w oktawie Bożego Ciała 1939 roku: „Już teraz przyjmuję śmierć taką, jaką Bóg mi przeznaczył, z doskonałym poddaniem się Jego woli i z radością. Proszę Pana, by zechciał przyjąć moje życie i śmierć na swoją cześć i chwałę, za wszystkie sprawy Najświętszego Serca Jezusowego i Maryi, za św. Kościół, (…) na uproszenie ratunku dla Niemiec, za pokój świata, wreszcie za moich bliskich żywych i umarłych, za wszystkich, których mi Bóg dał, aby nikt z nich nie zginął”.

Ten testament tłumaczy, dlaczego Wielekowi, holenderskiemu urzędnikowi w Westerbork, który próbował ją jeszcze ratować od nieuniknionego transportu, powiedziała stanowczo: „Nie, proszę nic nie robić. Dlaczego jakiś wyjątek dla mnie lub dla tej grupy? Czyż sprawiedliwość nie polega właśnie na tym, że nie powinnam czerpać żadnych przywilejów z mojego chrztu? Jeżeli nie mogę dzielić losu moich braci i sióstr, moje życie jest jakby zniszczone”.

Obok tej solidarności z własnym narodem żydowskim z jej pism i listów przebija jeszcze jeden, niezwykle ważny motyw jej życia: złączenie się z tajemnicą Chrystusowego Krzyża. W początkach 1931 roku napisała rozważanie, które nosiło tytuł Tajemnica Bożego Narodzenia. Przedziwnie łączyła w nim tajemnicę Wcielenia z tajemnicą Odkupienia – i to w odniesieniu do każdego prawdziwie wierzącego chrześcijanina: „Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają mocy odkupieńczej dzięki boskości Tego, który jest jego Głową. Oto istotny powód, dla którego każdy święty tak pragnął cierpienia”. A ona pragnęła być świętą zakonnicą, całkowicie oddaną swemu Boskiemu Oblubieńcowi. Pod koniec 1941 roku w liście do m. Ambrozji Antonii Engelmann napisała: „Scientia Crucis zdobyta być może tylko wtedy, gdy się samemu do głębi doświadczy krzyża. Od początku byłam o tym przeświadczona i powiedziałam z całego serca: Ave Crux, spes unica! (Bądź pozdrowiony Krzyżu, jedyna nadziejo!)” .

Teraz, znajdując się na kolejowej rampie Auschwitz-Birkenau Edyta Stein, s. Benedykta od Krzyża, ową Scientia Crucis miała zdobyć w sposób ostateczny. Ofiarując swe życie za swój naród, w jakiejś mierze wstępowała w ślady człowieka, który niemal dokładnie rok wcześniej ofiarował swoje życie za nieznanego sobie współwięźnia – tylko dlatego, że miał on żonę i dzieci – w ślady o. Maksymiliana Marii Kolbego. Zapewne ze względu na podobieństwo ich losów, tak głęboko związanych ze Scientia Crucis, podczas modlitwy Anioł Pański, wieńczącej uroczystości kanonizacyjne Edyty Stein w Rzymie w dniu 11 października 1998 roku, Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: „Przypominam sobie, że w roku 1982, również w październiku, dane mi było na tym samym miejscu kanonizować Maksymiliana Marię Kolbego. Zawsze byłem przekonany, że to jest dwoje męczenników Oświęcimia, którzy razem z sobą prowadzą nas ku przyszłości: Maksymilian Maria Kolbe i Edyta Stein – święta Teresa Benedykta od Krzyża. Dzisiaj jestem świadom, że zamyka się jakiś cykl. Dziękuję Bogu za to”.

Natomiast zaledwie rok później, Listem apostolskim motu proprio z 1 października 1999 roku Ojciec Święty Jan Paweł II wraz z św. Brygidą Szwedzką i św. Katarzyną Sieneńską ogłosił św. Edytę Stein Współpatronką Europy. „Edyta Stein – czytamy w tym dokumencie papieskim – przenosi nas (…) w samo centrum naszego burzliwego stulecia, przypominając nadzieje, jakie z nim wiązano, ale ukazując też jego sprzeczności i klęski. (…) Utożsamiła się z cierpieniem narodu żydowskiego zwłaszcza wówczas, gdy stało się ono szczególnie dotkliwe w okresie okrutnych prześladowań nazistowskich, które wraz z innymi zbrodniami totalitaryzmu stanowią jedną z najciemniejszych i najbardziej haniebnych plam w dziejach Europy naszego stulecia. Zrozumiała wówczas, że dokonując systematycznej zagłady Żydów, nałożono na barki jej narodu krzyż Chrystusa, przyjęła zatem jako swój osobisty udział w nim deportację i śmierć w otoczonym ponurą sławą obozie Oświęcimiu-Brzezince. Jej krzyk łączy się z krzykiem wszystkich ofiar tej straszliwej tragedii, ale zarazem jest zjednoczony z krzykiem Chrystusa, który nadał ludzkiemu cierpieniu tajemniczą i trwałą  owocność. (…) Ogłosić dzisiaj św. Edytę Stein Współpatronką Europy znaczy wznieść nad starym kontynentem sztandar szacunku, tolerancji i otwartości, wzywający wszystkich ludzi, aby się wzajemnie rozumieli i akceptowali, niezależnie od różnic etnicznych, kulturowych i religijnych, oraz by starali się budować społeczeństwo prawdziwie braterskie. Niechaj zatem wzrasta Europa, niech się rozwija jako Europa ducha, idąc śladem swoje najlepszej tradycji, której najwznioślejszym wyrazem jest właśnie świętość”.

Eminencjo, Najdostojniejszy Księże Kardynale Prefekcie Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Biskupie Augsburga, Drodzy Siostry i Bracia, wyruszmy teraz w drogę, którą właśnie tutaj, w Auschwitz-Birkenau, osiemdziesiąt lat temu jako ostatnią w swym życiu przebyła św. Edyta Stein, s. Benedykta od Krzyża. Niech nasza wspólna modlitwa będzie ważnym przyczynkiem do budowania prawdziwie braterskiego społeczeństwa w Europie, która dzisiaj, na Ukrainie, jest dotknięta okrutną wojną wywołaną przez bezwzględnego agresora, jakim jest Rosja. Niech nasze solidarne, zanoszone do Boga wołanie o Europę ducha, wpisuje się w napisany w Wielki Piątek 1938 roku hymn Juxta crucem tecum stare, w którym Edyta Stein stwierdzała, że nasze bycie razem z Matką Boską Bolesną musi polegać przede wszystkim na przyczynianiu się do wiecznego zbawienia innych:

„Ci jednak, których wybrałaś sobie do orszaku,

By kiedyś otoczyli Cię przy wiecznym tronie,

Muszą tutaj stać z Tobą pod krzyżem,

Muszą krwią serca gorzkich boleści

Wykupić chwałę niebieską dla dusz,

Które Syn Boży zostawił im w spadku”.

Polska i Rosja. Sąsiedztwo wolności i despotyzmu X-XXI w.

Polska i Rosja. Sąsiedztwo wolności i despotyzmu X-XXI w.

Andrzej Nowak

Dlaczego? – ciśnie się na usta za każdym razem, kiedy zastanawiamy się nad historią Rosji oraz relacji polsko-rosyjskich. Dlaczego Rosja boi się Polski? Dlaczego państwa zachodnie od stuleci naiwnie wierzą w dobre intencje Moskwy? Dlaczego w dziejach Rosji jest aż do dziś tyle brutalności, przemocy i zacofania? Dlaczego krwiożerczo napadała na kraje, które uważała za słabsze; na przykład na Polskę w 1920 czy 1939 r., na Gruzję w 2008 r. albo na Ukrainę w 2022 r.

 

 

 

 

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.