Dziecięce zabawy
liczba stron: | 128 |
obwoluta: | nie |
format: | 14 x 20 cm. |
oprawa: | twarda |
data wydania: | 16.11.2022 |
ISBN: | ISBN 978-83-7553-354-5 |
EAN: | 9788375533545 |
Justyna Chłap-Nowakowa – pracuje w Akademii Ignatianum w Krakowie. Zajmuje się historią literatury emigracyjnej XX w. oraz tradycjami kultury polskiej. Opublikowała m.in. monografię Sybir, Bliski Wschód, Monte Cassino. Środowisko poetyckie 2. Korpusu (2004), Dwór polski (współautorstwo, 2007), jak również kilka antologii, w tym Najpiękniejsze polskie kolędy i pieśni (2002), Jeszcze Polska… Klasyka polskiej poezji patriotycznej (2015), „…Nie zginęła”. Antologia współczesnej polskiej poezji (2019). Wydała cztery tomy poezji: Niewidzialny ślad (2013), W alfabetycznym nieporządku (2016), Opowieści Złotego Kota (wiersze dla dzieci, 2018) i Malowane ochrą (2020).
***
Co Dziecięce zabawy najbardziej we mnie odpomniały? Czas, kiedy sam byłem bohaterem dziecinnych zabaw, a moja babcia wierzyła, że jeszcze we mnie jest wspomnienie tego „bycia Stamtąd”. Dzieci, przychodząc Stamtąd na świat ten „u nas”, mają swoją wielką i piękną wieść o prawdzie. Chcą nam o niej opowiedzieć…
Ernest Bryll
Wezwanie do odwagi – wobec złej współczesności, wobec płynącego zbyt szybko nurtu życia – raz po raz wraca w tej pięknej książce. Poetka nie boi się patrzeć i pytać – jak dziecko.
prof. Maciej Urbanowski
- Spis treści
- Prof. Maciej Urbanowski: Patrzeć, pytać, płynąć… Kilka uwag o wierszach Justyny Chłap-Nowakowej
- Część I: …i dalej jeszcze
- Kiedyś znów będziemy mali
- Braki z geografii
- Na muzycznym trakcie
- Wiosenna niedziela
- Bez morału
- Jeszcze…
- Ikarowe loty
- Chroniczna zadyszka
- Zdroje najczystsze
- Naczynia połączone?
- Część II: U góry pracują
- Świat, ale nieplewiony
- Apostaci i niedowiarki
- Kantyczka
- Wieczny odpoczynek
- Zmartwychwstanka
- Wizytacja
- Słowa i znaki
- Część III: Na zaparowanej szybie
- Żegnanie z Piotrusiem Panem
- Co zostaje
- Tabula rasa?
- Ciche wniebogłosy
- Serca z piernika
- Pod psem
- Nic lepszego
- Okamgnienie
- Toast
- Sepet
- Część IV: Teatrzyk Pod Klepsydrą
- Scenariusz B.
- Nieudane swaty
- Binarne odchyły
- Pytał głupi…
- Piosnka konformisty
- Gdzie jest exit?
- Czar-ptak
- To, co się powtarza
- Meta nad Letą
- Część V: Co się kryje w nas
- Sąsiedzi
- Don K.
- Orlęta
- Dopóki siebie mamy
- Gwiazda na śniegu
- Świętych obcowanie 1984
- Gospodyni
- Stary kelner
- Ernest Bryll: List
Patrzeć, pytać, płynąć…
Kilka uwag o wierszach Justyny Chłap-Nowakowej
1.
Dziecięce zabawy to czwarta książka poetycka Justyny Chłap-Nowakowej. Pierwsza, a więc Niewidzialny ślad, ukazała się dziewięć lat temu i była debiutem. Późnym, ale też zaskakującym, bo wcześniej niewielu z nas wiedziało o liryce Autorki, znanej bardziej jako badaczka literatury emigracyjnej, czego owocem była doskonała monografia środowiska poetyckiego 2. Korpusu i jego twórczości.
Nie był to jednak – jak widać – jednorazowy kaprys. Pojawiały się kolejne zbiory wierszy, dobrze przyjętych przez krytykę. Jeden z tomów Justyny Chłap-Nowakowej, W alfabetycznym nieporządku, został nawet nominowany w roku 2017 do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego. O innym, Malowane ochrą, Jerzy Gizella pisał: „perełki, arcydzieła współczesnej liryki polskiej!”.
Trochę żartem, ale też trochę serio nazwałem kiedyś poezję Justyny Chłap-Nowakowej mianem „niedzisiejszej”. Leszek Długosz użył lepszego słowa: niezależna. I w tym, i w tamtym przypadku chodziło nam jednak o to samo.
Najpierw o wyrażaną w wierszach krakowskiej poetki postawę wobec świata, o coś, co za Marianem Stalą nazwać by można „światoodczuciem”. Dzisiaj dominuje w poezji polskiej postawa skrajnego pesymizmu, nawet katastrofizmu, a dalej dystansowania się wobec rzeczywistości, napawania się przez poetów samotnością, odtrąceniem, wykluczeniem, czym tam jeszcze chcecie. Słowem: „mała rozbita dusza z wielkim żalem nad sobą”, że przywołam słowa klasyka.
Otóż w wierszach autorki Dziecięcych zabaw nie ma nic z tego jęczenia, szlochania, krzyczenia… Jest postawa, którą za Karolem Ludwikiem Konińskim nazwałbym zaufaniem do rzeczywistości. Zwracał na to uwagę ojciec Jacek Salij w posłowiu do zbioru W alfabetycznym nieporządku: „poetka świata się nie boi”. Nie oznacza to oczywiście jakiegoś naiwnego optymizmu. Nie, sporo w tych wierszach niepokoju, cierpienia, lęku przed śmiercią, świadomości, iż otacza nas „dantejski las”. Ale ostatecznie dominuje owo zaufanie do rzeczywistości – do jej głębokiego sensu, porządku, urody. Stąd wpisany w tę lirykę, tak rzadki w dzisiejszej poezji, gest radości, pochwały „zwykłego szczęścia”, nawet jeżeli trwa ono przez chwilę tylko, jak jest w wierszu o Wiosennej niedzieli. Szczęścia z tego, że się żyje, że się jest kochanym i że się kocha… Ale – trzeba to zastrzec – mowa raczej o świecie doświadczeń prywatnych i zarazem wychylonych ku wieczności. Także o naturze.
Ma to światoodczucie religijne fundamenty i nie zdziwiłem się, gdy znalazłem w jednym z wcześniejszych tomów poetki wiersz o świętym Franciszku, Poverello, bo też z ducha franciszkańska wydaje mi się owa „niedzisiejsza” duchowość, w której zachwyt budzi to, co małe, drobne, niepozorne, nawet jakoś zwyczajne.
Stąd mądrościowy wymiar wierszy Justyny Chłap-Nowakowej. Mądrościowy, ale nie dydaktyczny. Stąd tak wiele w jej wierszach pytań, zadawanych sobie i światu, stąd ich medytacyjny często charakter.
Ale wiersze autorki Dziecięcych zabaw są niezależne (i niedzisiejsze) z drugiego jeszcze powodu. Otóż ostentacyjnie dystansuje się ona wobec rozmaitych poetyckich mód i koniunktur. Nie interesuje jej neolingwizm, poezja krytyczna, nowa wrażliwość, neoawangarda, postawangarda, postmodernizm, neoklasycyzm i temu podobne. Jej wiersze są subtelnie, a zarazem ostentacyjnie staroświeckie, a to i z powodu ich silnego zakorzenienia w tradycji rodzimej poezji, którą Autorka znakomicie zna, o czym świadczą przygotowane przez nią antologie polskiej liryki patriotycznej. Justyna Chłap-Nowakowa nie boi się rymów, regularnych zwrotek, nie odrzuca muzyczności, nie obawia się sięgać po archaizmy, lubi wyrazistą puentę… Choć bliski jest jej ksiądz Baka, to jednak nie nazwiemy jej wierszy mianem barokowych, a tym bardziej hermetycznych. Ich walorem jest prostota, delikatność, pewna lekkość, podszyta zadumą, nostalgią, smutkiem, ale często też humorem, ironią lub autoironią.
Nie inaczej jest w przypadku Dziecięcych zabaw.
2.
Tytuł tej książki w pierwszej chwili zdaje się nawiązaniem do słynnego obrazu Pietera Bruegla starszego Zabawy dziecięce z roku 1560. Pamiętamy chyba dobrze ów widok: oglądany z oddali i z góry tłum dzieci pogrążony jest w najrozmaitszych zabawach. Pełno tu ruchu, gorączkowego, może nawet bezładnego. Dla jednych obraz ten to encyklopedia ówczesnych, bardzo licznych, dziecięcych igraszek, swego rodzaju odkrycie, nawet pochwała autonomicznego, kolorowego, witalnego świata dzieci i dziecięcej wyobraźni. Dla innych to satyryczna wizja ludzkiego szaleństwa, ostrzeżenie przed trwonieniem życia na błahostki. To obraz tłumu ślepo oddanego temu, co doczesne i banalne, traktującego swą egzystencję niczym zabawkę. Może być i tak – dopowie ktoś inny – że tak musi wyglądać z perspektywy Boskiej ludzkie życie: jest ono niczym innym jak dziecięcą zabawą, teatrzykiem kukiełek. „Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy”, napisał mniej więcej w tym samym czasie mistrz z Czarnolasu.
W tomie Justyny Chłap-Nowakowej mamy chyba do czynienia z podobną, chwilami dramatyczną, ambiwalencją. Jest przecież w nim sporo wierszy zrodzonych z tęsknoty za czasem dzieciństwa – wypełnionym śpiewem, tańcem, marzeniami. Czas tych zabaw to czas świąteczny, jak chociażby już w pierwszym wierszu Kiedyś znów będziemy mali. Patrzeniu na starą fotografię z widokiem wiejskich dzieci towarzyszy jednak charakterystyczne dla postawy poetyckiej Autorki pytanie o ciąg dalszy i wyznanie własnej niewiedzy dotyczącej tego, co było „potem”. Jest tu też nadzieja w trwaniu „śpiewu”, który jest śladem tamtych zabaw. Ten śpiew – szerzej o tym za chwilę – ocalał w samej poezji, która jest jedynym pomostem do genialnej epoki dzieciństwa, a zarazem jej odległym echem.
Dzieciństwo jako doświadczenie świata zaczarowanego – znamy to dobrze z literatury. „Dziś drugi raz się urodziłem./Sylabizuję a. b. c.”, zachwycał się Kazimierz Wierzyński. Kult dziecka i kult niedojrzałości to „choroba naszych czasów”, przekonywał jakiś czas temu włoski eseista Francesco Cataluccio. U Justyny Chłap-Nowakowej sprawa nie jest tak prosta, dzieciństwo nie jest tu przecież absolutyzowane. Wycieczkom ku dziecinnej przeszłości towarzyszy w tych wierszach gest – męskiej, chciałoby się powiedzieć – akceptacji dorosłości i mijającego czasu. Tak jest w Żegnaniu z Piotrusiem Panem. Wspomnienie wspaniałego dzieciństwa nie prowadzi do pochwały tytułowego bohatera wiersza, który stał się symbolem pewnej dominującej dzisiaj etyki:
Pozostać, tak jak Piotruś Pan,
stare uciekające wciąż dziecko –
od czego? Ku czemu? Aż po wieczność?
Nie, przecież nie chcę. Nie.
(…)
Dopomóż, Panie, dorosnąć.
Obok nostalgicznego jest w Dziecięcych zabawach Justyny Chłap-Nowakowej – wzorem Bruegla – biegun satyryczny. Myślę o tych wierszach, które traktują o sprawach zbiorowych. W nich poetka mniej lub bardziej łagodnie szydzi z szalonych „zabaw” naszych współczesnych. „Próbują znów zabić Boga”, „roztyło się nasze serce”, „Nie pamiętamy. Zasypiamy”, „W szklanych gablotach nowi pomazańcy z iluzjonu,/awatary niczego”, „binarne odchyły” – to tylko garść owych gorzko-śmiesznych diagnoz, których najwięcej znajdziemy w części zatytułowanej Teatrzyk Pod Klepsydrą. Beztroskie zabawy współczesnych zderza poetka z historią, przypominaną w takich wierszach-przestrogach jak Gwiazda na śniegu lub To, co się powtarza. Bawiąc się, możemy przegapić nadchodzący dramat. O tym uczy nas historia.
3.
Tytuł zbioru Justyny Chłap-Nowakowej można czytać jednak jeszcze inaczej! Nie „za pomocą” Bruegla, lecz przypominając sobie Rymy dziecięce, książkę poetycką Kazimiery Iłłakowiczówny wydaną niemal równo sto lat temu, bo w roku 1923. Był to cykl poetyckich miniatur, stworzonych jakby dla dzieci i z perspektywy dzieci, ale też pisanych na sposób ostentacyjnie niemal dziecinny, na przykład stosując tytułowe, „częstochowskie”, rymy, już wówczas traktowane jako przykład nienowoczesności. „Rymy dziecięce są szczególnego rodzaju liryczną, a zarazem filozoficzną refleksją nad Kosmosem, w którym żyje dziecko. Wszechświat pobudza dziecko do marzeń i twórczej imaginacji”, pisali o tej książce badacze literatury.
W Dziecięcych zabawach bywa podobnie. I chyba nieprzypadkowo wiersz Ikarowe loty to aluzja do debiutanckiego zbioru Iłłakowiczówny. Tytuł tomiku Justyny Chłap-Nowakowej jest może rodzajem hołdu dla poetyckiej patronki i sygnałem związku z liryczną tradycją, którą reprezentowała Iłłakowiczówna, tradycją poezji skamandryckiej, kobiecej i katolickiej jednocześnie.
Zarazem można w tym tytule widzieć rodzaj autoironicznego poetyckiego manifestu-wyzwania. Moje wiersze, zdaje się sygnalizować poetka, to są „dziecięce zabawy”, które należy trzymać w skrytce z napisem „niewyszukane”, jak pisze w żartobliwym (pozornie) wierszu-programie Sepet. Dwuznaczne to słowo: niewyszukane. Znaczyć może: proste, mało wykwintne, zgrzebne, ale też takie, których nikt jeszcze nie znalazł, dobrze ukryte i skryte zarazem.
Stąd taka ich – dziecięca – forma, stąd ostentacyjna chwilami meliczność, stąd rymy, fantastyka i humor, stąd gatunki takie jak bajka, baśń, fraszka, albo skojarzenia brane z doświadczeń szkolnych (nasiona sosny są „jak błyszczące stalówki”, świat się osypał „jak kreda starta gąbką”), a wreszcie stylizacje na dziecięcy język jak w Kantyczce albo słowne igraszki, które zapowiada tytuł Meta nad Letą. W Brakach z geografii obserwująca przypływ morskich fal autorka – niczym szkolna nauczycielka – pyta: „Kto z was dzieci, wie, no kto wie/Niech podniesie wysoko palce”.
Określenie „zabawy” w tym tytule nie ma jednak na celu pomniejszenia własnych wierszy, zdeprecjonowania ich jako mało znaczących igraszek pisanych dla rozrywki. Zabawa dziecięca – pisał o tym już Johan Huizinga – jest zawsze podszyta wielkim serio. Taką też powagę widzę pod lekką, rokokową jakby, formą wierszy Chłap-Nowakowej. Zresztą „dziecko”, które będzie czytać te „zabawy”, musi mieć specyficzną wiedzę. Na przykład winno wiedzieć, kim był Dante i co znaczy słowo „chram” czy „harmoszka”.
4.
Żal za dzieciństwem wiąże się oczywiście z doświadczeniem czasu. W Dziecięcych zabawach czas przeszły jest w ostrej kontrze wobec czasu teraźniejszego. Ten pierwszy jest domeną tego, co dobre, wzniosłe, szlachetne, piękne. Ten drugi naznaczony jest złem, brzydotą, cierpieniem, generalnie jakimś zasadniczym brakiem. Przeszłość jest zrozumiała, dzisiejszość nie bardzo. „Coraz mniej rozumiem świat./A może nie chcę go znać”, wyznaje poetka. W Starym kelnerze tytułowy bohater-emigrant ma „plecy proste” i budzi podziw swym twardym charakterem.
Czas w wierszach Chłap-Nowakowej nieuchronnie płynie, co każe poetce z niepokojem patrzeć w przyszłość, choć ów niepokój mija, gdy wzrok kieruje ona ku górze, w stronę gwiaździstego nieba. Wiara w Boską opiekę nad światem i nad istnieniem poszczególnym jest w tej poezji niewzruszona. Jak naiwnych dzieci z Kantyczki:
Pan tyci, a jak chwyci
Swoją maleńką rączyną,
to świat w niej cały utrzyma!
Doświadczenie czasu jest zresztą w wierszach Justyny Chłap-Nowakowej wyrażane za pomocą metaforyki niezwykłej. „Czas zawisł jak ważka”, czytamy w Wiosennej niedzieli. Jest w tym malarskość, jest konkretyzacja abstraktu, jest czas, który drga, mieni się, rusza, a za chwilę pewnie gdzieś odleci.
Wraca także metaforyka akwatyczna, wodna. Woda to bowiem jedno ze słów-kluczy całego tomiku. Pojawia się w nim kilkanaście razy i ma rozmaite odcienie i pełni różne funkcje. We wspomnianych Brakach z geografii od opisu morza przechodzimy do refleksji o sprawach ostatecznych. W miniaturze, a może paraboli Naczynia połączone? – jakby z ducha Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej zrodzonej – ledwie cztery wersy zawierają aż trzy pytania dotyczącej tego, co „potem”, w których podkreślana jest konsekwentnie analogia życia-płynięcia:
Co będzie, kiedy padół łzami się przepełni?
Odpłyniemy słoną falą uniesieni?
Wypadniemy za wysokie brzegi?
Czy wpłyniemy na ocean, w którym krążą
wytęsknione niegdysiejsze śniegi?
W dramatycznej diagnozie Apostaci i niedowiarki czytamy: „dzień za dniem,/dusza z nas wycieka,/porywa ją podziemna rzeka”. W Żegnaniu z Piotrusiem Pana poetka prosi Boga, by pomógł dorosnąć, czyli „Dopłynąć, nie wypaść za burtę”. W liryku Nic lepszego przestrzega – siebie i czytelnika:
Nie wejdziesz do wody tej samej,
ani w tej samej nie ustoisz.
Ona płynie nieubłaganie,
zatrzymać się nie pozwoli.
Przepływa mimo ciebie,
przegląda się w niebie.
Jest też woda jako znak nadziei w pięknej paraboli Zmartwychwstanka albo symbol życia w bajeczce o Sercach z piernika.
5.
„Nie bój się” – tak brzmi wygłos wiersza Pod psem. To wezwanie do odwagi – wobec złej współczesności, wobec płynącego zbyt szybko nurtu życia – raz po raz wraca w tej pięknej książce. Chociażby w herbertowskim z ducha Don Kichocie czy wierszu-wspomnieniu o lwowskich Orlętach.
Tak, Dziecięce zabawy potwierdzają, że poetka nie boi się świata. Nie boi się patrzeć i pytać – jak dziecko. Nie lęka się też pokazywać nam, jak dopłynąć i nie wypaść za burtę.
Maciej Urbanowski
Opinie o produkcie (0)