Z kim naprawdę wygrał Andrzej Duda?

Nasi autorzy

Z kim naprawdę wygrał Andrzej Duda?

Prezydent RP Andrzej Duda   Fot. Jakub Szymczuk / KPRP Prezydent RP Andrzej Duda Fot. Jakub Szymczuk / KPRP  

Z Trzaskowskim? Z pozostałymi konkurentami? Tak naprawdę Andrzej Duda wygrał, na razie pierwszą turę, z potężną antypolską organizacją mediową, jaka działa nad Wisłą na wielką skalę. Piorą mózgi Polakom równo.

Koniecznie trzeba mieć tego świadomość, jeśli chcemy zwycięstwa w drugiej turze, a potem uczciwego uregulowania kilku zasadniczych spraw w naszym kraju, w tym rynku publikatorów. Nie może bowiem ciągle być tak, że Polacy muszą nieustannie walczyć z jakąś współczesną hakatą albo zmagać się z Kulturkampfem XXI wieku. I to wcale nie tylko przy okazji wszelakich wyborów, nie tylko prezydenckich. Podobno jesteśmy suwerenni, ale pod pozorem pluralizmu wciskane są ludziom do głów dzień i noc opinie, poglądy i komentarze zgodne z interesami niemieckimi albo z interesami kosmopolitycznych szarlatanów spod znaku LGBT, którzy tak naprawdę stanowią czołówkę postkomuny. Andrzej Duda nie jest ich kandydatem, nie jest kandydatem obozu cudzoziemskiego w Polsce – wprost przeciwnie. Stąd jego wypowiedzi, wizyty krajowe i zagraniczne, zachowania, decyzje są albo przeinaczane, albo częściowo przemilczane, albo w ogóle pomijane. Czytelnicy „Wybiórczej” i „Niusłika”, oglądacze TVN, słuchacze TOK FM, Zetki, konsumenci onetu.pl, interii.pl oraz wp.pl mają blade pojęcie o tym, kim rzeczywiście jest Andrzej Duda. O innych kandydatach zresztą też mają fałszywe wyobrażenie. Dzieje się tak, ponieważ zmanipulowaną papkę medialną tak się przyrządza, że ci, którzy nią się karmią sądzą, że posiedli wszystkie rozumy. Posiłkowanie się w ocenie świata i ludzi tymi oraz wieloma im podobnymi publikatorami daje poczucie wszechwiedzy.

Dla wszystkich tych mediów każdy był dobry, byle nie nazywał się Andrzej Duda. Antydudowy front stworzony przez obóz cudzoziemski w Polsce – a trzeba do niego wliczyć wszystkie pozostałe dzienniki regionalne (jak jeden niemieckie, wydawane po polsku), masę tygodników, miesięczników, dziesiątki stacji radiowych, etc. – był/jest potężny. Nasz kandydat zmierzył się z nim niczym w dobrym westernie samotny szeryf z bandą Daltonów. Silny, pewny siebie, celnie i szybko strzelający. Bez lęku, bo za nim stało prawo, a on reprezentował sprawiedliwość. Stało też za nim pięć lat doświadczenia w walce, lat pełnych aktywności i sukcesów.

Zapyta ktoś: dlaczego jednak samotny? Po pierwsze, zastępcy szeryfa ukryci w sztabach wyborczych byli prawie nieobecni na polu walki; nasz bohater, na szczęście, tym się nie przejął i z wielką wytrwałością samotnie walczył o głosy, gdzie tylko się dało. To, co można byłoby załatwić jedną dobrą akcją medialną, on musiał nadrobić tysiącami osobistych potyczek na terenie całego, niemałego kraju. Walczył od Bugu po Odrę, od Tatr po Bałtyk. To pochłaniało siłą rzeczy mnóstwo czasu i dlatego jedną, czy drugą akcję przeciwnika z użyciem mass mediów można było zrównoważyć osobistym wysiłkiem, ale trzecią czy czwartą już nie – bo kiedy? Dzięki Bogu, przynajmniej jest młody, zdrowy, wysportowany – nie brakło mu energii do walki.

Po drugie, mieszkańcy okazywali mu, co prawda, sympatię, ale zachowywali ostrożny dystans wobec walki. Jak to jednak w dobrym westernie bywa – do czasu. W finale ruszyli szeryfowi gremialnie z pomocą i przeciwnik został odparty. Z dziesięciu przeciwników na placu boju pozostał jeden. Walka więc jeszcze nie zakończona, ale trudno sobie wyobrazić, by Andrzej Duda mógł przegrać, gdy stanie za nim znów ponad 8 milionów aktywnych patriotów. Oczywiście, nie możemy usypiać w żadnym wypadku swej czujności, bowiem pamiętajmy, że Dudę spróbuje pokonać przeciwnik, który jest pupilem wszystkich antypolskich mass mediów. Spełnia w stu procentach ich oczekiwania: woli interesy niemieckie niż polskie (nawet nie chciał polskiej firmy komunikacyjnej w Warszawie, choć Polska w tej dziedzinie jest w Europie potęgą), jest posłusznym kosmopolitą stawiającym postkomunistyczne ideały ponad suwerenność własnego kraju, delikatnie acz stanowczo odseparowuje siebie i swoją rodzinę, a w planie całe społeczeństwo, od Boga, od wiary ojców. Mija się przy tym z prawdą, co też jest bardzo dobrze widziane na salonach brukselsko-berlińskich. Na przykład, przez całą kampanię zwalczał programy socjalne PiS-u (rozdawnictwo!), ale zaraz po ogłoszeniu pierwszych wyników wyborczych 28 czerwca br. wieczorem oznajmił, że na pewno 500 plus, 13 emerytura i wiek emerytalny nie zostaną ruszone. Nagle opowiedział się za rozdawnictwem? Kto chce, niech wierzy…

Silną bronią Andrzeja Dudy okazuje się krasomówstwo – prawdziwy talent i wielkie postępy! Jego przemówienie podczas wieczoru po ogłoszeniu wyników, oczywiście przygotowane, ale z zachowaniem zasad spontaniczności, konkretne, szerokie tematycznie, punktujące prawdziwego przeciwnika, a miłe wobec innych, wygłoszone z werwą, jednak bez krzyków i napastliwości, przejdzie do annałów retoryki politycznej.

Tak więc, drodzy Państwo, nie dajmy się antypolskim mediom! Miejmy swój rozum, a za dwa tygodnie będziemy świętować ostateczne zwycięstwo!

Leszek Sosnowski

Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym pełnometrażowego „Przyjaciel Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria” oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Klęska imperium zła. Rok 1920

Klęska imperium zła. Rok 1920

Andrzej Nowak

Tytuł książki mówi o klęsce „imperium zła”, nawiązując oczywiście do Związku Sowieckiego, który w roku 1919 wyruszył, aby unicestwić dopiero co odrodzoną Polskę, i na szczęście w roku 1920 poległ. Kulisy tej walki, nie tylko militarnej, ale także politycznej i społecznej, w sposób niezwykle wciągający odsłania prof.


 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.