"Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać”. 120. rocznica urodzin rotmistrza Witolda Pileckiego

Nasi autorzy

"Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać”. 120. rocznica urodzin rotmistrza Witolda Pileckiego

Witold Pilecki podczas procesu, który zakończył się skazaniem go na śmierć. Witold Pilecki podczas procesu, który zakończył się skazaniem go na śmierć. Należał do najdzielniejszych żołnierzy II wojny światowej. Witold Pilecki herbu Leliwa zapisał się w historii jako dobrowolny więzień KL Auschwitz – autor pierwszych sprawozdań o obozowym piekle, znanych jako „Raporty Witolda”, nieprawdopodobnie odważny dowódca powstańczego oddziału walczącej Warszawy, aż w końcu jako jeden z najdzielniejszych Żołnierzy Niezłomnych. Aresztowany 8 maja 1947 r. przez komunistycznych siepaczy, po sfingowanym procesie 25 maja 1948 r. został zamordowany strzałem w tył głowy na mocy trzykrotnego wyroku śmierci wydanego przez sąd podległy okupacyjnym władzom sowieckim.

Urodził się 13 maja 1901 r. w Ołońcu w Karelii (północna Rosja), był wnukiem powstańca styczniowego Józefa Pileckiego; wśród jego przodków nie brakowało dzielnych rycerzy, jak choćby Jan Pilecki, który jako pierwszy uderzył na oddziały moskiewskie pod Orszą w 1514 r. Szlak bojowy rozpoczął jeszcze jako uczeń wileńskiego gimnazjum, pełniąc w nocy z 31 grudnia 1918 r. na 1 stycznia 1919 r. funkcję dowódcy placówki w Ostrej Bramie. Młody człowiek wziął wówczas udział w walkach o zajęty przez Niemców wileński dworzec, walnie przyczyniając się do wyparcia nieprzyjaciela z miasta, następnie zaś uczestniczył w ataku na placówkę wileńskich przedstawicieli rady robotniczej i partii komunistycznej, zakończonym wzięciem wileńskich komunistów do niewoli. Niestety, zbliżające się silne oddziały Armii Czerwonej już 5 stycznia zajęły miasto, zmuszając obrońców do wycofania się. Pilecki brał później udział w walkach o wschodnie granice Polski w okolicach Lidy jako ułan Dywizjonu Jazdy Wileńskiej pod dowództwem braci Władysława i Jerzego Dąmbrowskich. Ów Dywizjon pod koniec maja 1919 r. został przemianowany na 13. Pułk Ułanów Wileńskich. Co ciekawe, w marcu 1919 r., podczas wyjazdu służbowego do Warszawy na rozkaz rtm. Jerzego Dąmbrowskiego, Witold w dość niezwykłych okolicznościach spotkał się z Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim; wykazując się bowiem prawdziwie ułańską fantazją, wskoczył na stopień samochodu, którym podróżował „Dziadek”. Wywołało to prawdziwe wzruszenie Naczelnika, który po mundurku rozpoznał ucznia wileńskiego gimnazjum... W październiku 1919 r. Witold został zwolniony ze służby w pułku i powrócił do swojej macierzystej szkoły. Ani jednak myślał o porzuceniu walki za Ojczyznę; zatem aby utrzymać gotowość bojową, założył 8. Wileńską Drużynę Harcerską, do której zgłosili się zdemobilizowani żołnierze, równie młodzi jak on.

11 lipca 1920 r. Witold wstąpił ochotniczo do 1. Wileńskiej Kompanii Harcerskiej, podlegającej pod rozkazy dowództwa 201. Pułku Piechoty. Brał wówczas udział w walkach z bolszewikami na lewym brzegu Niemna w okolicach Grodna, wykazując się już wówczas wielką odwagą osobistą. Kiedy bowiem gwałtownie postępująca ofensywa oddziałów bolszewickich odcięła od wycofującej się kompanii ośmiu żołnierzy, to właśnie on zgłosił się na ochotnika, aby po nich wrócić; śmiała akcja zakończyła się sukcesem. Niedługo później, kiedy kompania harcerska znalazła się pod silnym ostrzałem sowieckich karabinów maszynowych, Witold na rozkaz gen. Żeligowskiego poprowadził atak na nieprzyjaciela, zapobiegając wybuchowi paniki w polskich szeregach. Kiedy zaś wycofująca się Wileńska Kompania Harcerska dotarła do Warszawy, Witold na kilka dni przed Bitwą Warszawską został przyjęty do formującego się 201. Ochotniczego Pułku Ułanów Nadniemeńskich, z którym walczył na przedpolach stolicy. „W ślad za złamanymi wojskami sowieckimi gnali ułani, siejąc zamęt, wpadając na tyły, biorąc licznych jeńców”, wspominał o zwycięskiej dla Polaków bitwie pod wsią Góry. Walczył później także w rejonie Płocka, jak również brał udział w zajmowaniu Wileńszczyzny przez generała Żeligowskiego na rozkaz Marszałka. W styczniu 1921 r. Witold został zwolniony z wojska, aby... kontynuować przerwaną naukę. „Pilecki wykazał na froncie bardzo dobrą postawę bojową, jako żołnierz śmiały, energiczny i orientujący się w sytuacji” – pisał w raporcie jego dawny dowódca kpt. Tadeusz Kawalec. W chwili zakończenia wojny polsko-bolszewickiej Witold nie miał jeszcze 20 lat; za męstwo wykazane na froncie został odznaczony Krzyżem Walecznych. W 1921 r. zdał maturę, a w rok później rozpoczął studia na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie jako słuchacz nadzwyczajny Wydziału Sztuk Pięknych. Był utalentowanym artystą, zmuszony był jednak przerwać studia z powodu choroby ojca i braku środków finansowych. Aby utrzymać rodzinny majątek (Sukurcze), rozpoczął pracę sekretarza, zaś w 1925 r. podjął służbę w 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich (miejsce postoju: Baranowicze), ukończył także kurs w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Od 1926 r. samodzielnie zarządzał majątkiem w Sukurczach, wprowadzając wiele innowacyjnych rozwiązań. W 1929 r. poślubił Marię Ostrowską. Z tego małżeństwa przyszło na świat dwoje dzieci: Andrzej i Zofia (dziś – strażnicy pamięci ojca).

Na wojnę ppor. Witold Pilecki poszedł jako dowódca plutonu ułanów lidzkich włączonego do 19. oddziału piechoty wchodzącego w skład armii „Prusy” (dowódca: gen. Stefan Dąb-Biernacki). Jego pluton zapisał piękną kartę polskiego bohaterstwa pamiętnego września 1939 r., niszcząc pięć (lub siedem) pojazdów opancerzonych Wehrmachtu; udało się także zniszczyć dwa niemieckie samoloty. Po zakończeniu wojny obronnej przedarł się do okupowanej Warszawy, gdzie – jako jeden z pierwszych polskich konspiratorów – już w listopadzie 1939 r. wraz z mjr. Janem Włodarkiewiczem i grupą swoich towarzyszy broni z września tworzy Tajną Armię Polską, której struktury stały się później częścią ZWZ. W 1940 r. podjął skrajnie niebezpieczną misję przedostania się do obozu KL Auschwitz w celu zorganizowania tam ruchu konspiracyjnego; 19 września dobrowolnie dał się pojmać w łapance na warszawskiej ulicy. Do obozu trafił jako porucznik rezerwy Tomasz Serafiński, posługując się znalezionymi dokumentami. Przez 32 miesiące pobytu w oświęcimskim piekle dał dowody nieprawdopodobnej odwagi, był świadkiem potwornego bestialstwa niemieckich oprawców, w każdej chwili mógł zginąć. W tych nieludzkich warunkach udało mu się jednak stworzyć polską konspiracyjną organizację, dzięki której udało się nawet dostarczyć raporty o koszmarze oświęcimskiej rzeczywistości do dowództwa AK (m.in. brawurowa ucieczka Kazimierza Piechowskiego w mundurze oficera SS). Nigdy się nie załamał, często natomiast pomagał innym więźniom, którym dał się poznać jako człowiek głębokiej wiary. Podczas jednego z obozowych apeli był świadkiem heroicznej postawy o. Maksymiliana Kolbego, o czym wspominał w „Raportach Witolda” (nie wiedział, jak się nazywał ów zakonnik, pisał o nim jako o „księdzu-bohaterze”). W czasie Wielkanocy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 dokonał brawurowej ucieczki z obozu w towarzystwie dwóch współwięźniów (Jana Redzeja i Edwarda Ciesielskiego). Ukrywając się przed pościgiem, dotarł do Nowego Wiśnicza; zameldował się tam u miejscowego komendanta AK, którym okazał się... prawdziwy Tomasz Serafiński! Obu oficerów połączyła serdeczna przyjaźń. Witold kontynuował pracę konspiracyjną – pragnął przekonać dowództwo AK do szturmu na obóz w celu uratowania więźniów, co jednak nie doszło do skutku. Gen. Tadeusz Komorowski „Bór” skierował go do utworzenia organizacji konspiracyjnej (kryptonim „NIE”, czyli „Niepodległość”). Wraz z wybuchem Powstania Warszawskiego (1 sierpnia 1944 r.) rotmistrz Witold Pilecki (awans z 22 lutego 1944 r. ze starszeństwem wstecznym od 11 listopada 1943 r.) włączył się do walki jako żołnierz Zgrupowania „Chrobry II” (ps. „Roman Jezierski”); walczył później jako komendant 2. kompanii „Warszawianki”, dając dowody nieprawdopodobnego męstwa, a także – talentu dowódczego. Zdobyty przez niego ważny strategicznie budynek w Alejach Jerozolimskich zyskał miano „Reduty Witolda” – Niemcy nigdy go nie zdobyli. Po upadku powstania trafił jako jeniec do obozu w Lambsdorf (Łambinowice), później zaś do oflagu VII A w Murnau. 28 kwietnia po wyzwoleniu obozu przez armię amerykańską odzyskuje wolność. 9 lipca wyjeżdża do Włoch, do towarzyszy broni z II Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa. Podobnie jak on, za nic nie chce się pogodzić z nową okupacją Polski – tym razem sowiecką. Postanawia po raz kolejny włączyć się do konspiracyjnej walki o niepodległość ojczyzny. 8 grudnia 1945 r. wraz z ppor. Szyszko-Bohuszem i Marią Szelągowską (ps. „Rybka”) powraca do Warszawy. Oficjalnie pracuje w fabryce perfum, w największej tajemnicy przed NKWD przygotowując raporty o sowieckim terrorze, tragicznej sytuacji Polski i żołnierzy AK do prawowitych polskich władz w Londynie. W związku z niebezpieczeństwem dekonspiracji i aresztowania generał Anders próbował uratować rotmistrza i jego rodzinę, przysyłając mu nakaz opuszczenia kraju; rotmistrz chciał jednak dalej walczyć. Niestety w 1947 r. funkcjonariusze UB wytropili i aresztowali go. Dla niezłomnego rotmistrza rozpoczął się czas niewyobrażalnych cierpień; był regularnie bity i torturowany przez komunistycznych siepaczy, grożono mu też śmiercią żony i dzieci. Nikogo nie wydał. Po sfingowanym procesie rtm. Witold Pilecki 25 kwietnia 1948 r. został zamordowany metodą katyńską – strzałem w tył głowy. Ciało bohatera zakopano na warszawskiej „Łączce” (kwatera „Ł” cmentarza powązkowskiego) bez oznaczenia miejsca spoczynku – oprawcy chcieli bowiem zniszczyć także pamięć niezłomnego rotmistrza. Haniebny potrójny wyrok Sąd Najwyższy anulował dopiero w 1990 r., zaś w lipcu 2006 r. prezydent RP Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył rotmistrza Orderem Orła Białego. W 2013 r. Witold Pilecki został pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika. Przywrócono mu należne miejsce w polskiej pamięci, jednak także i dziś mentalni potomkowie jego oprawców boją się jego legendy, o czym świadczą liczne próby zniszczenia wizerunku tego niezłomnego żołnierza.

Dr Monika Makowska

 O "Raporcie Witolda" pisze w swojej książce dr Bohdan Urbankowski: 

Gniazdo polskie – Wspólna pamięć narodu

Gniazdo polskie – Wspólna pamięć narodu

Bohdan Urbankowski

Od tysiąca lat Polska jest potęgą kulturową na kontynencie europejskim. – Zaskakujące zdanie? – Jeśli tak, to koniecznie trzeba zabrać się za lekturę tej wyjątkowej książki.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.