Prof. Wojciech Polak o propolskim hetmanie kozackim Konaszewiczu-Sahajdacznym w 400. rocznicę śmierci
Zaporoże – to kraina leżąca za porohami na Dnieprze, zwana także Dzikimi Polami. W XVII w. był to niezmierzony step, morze traw. Kraina słabo zaludniona, nominalnie należąca do Rzeczypospolitej. Oparta o rzekę Don na wschodzie i wybrzeża Morza Czarnego na południu. Do tych ostatnich Rzeczpospolita wnosiła tylko pretensje formalne, faktycznie ich nie kontrolowała.
Na Dzikich Polach żyli Kozacy. Mianem tym określano niezależnych najemników, awanturników, którzy uciekli w owe krainy z rozmaitych powodów – przed prześladowaniami, pańszczyźnianym uciskiem lub wyrokami sądowymi. Pod względem etnicznym byli to Rusini, Polacy, Moskale, Mołdawianie, a nawet Tatarzy. Dominował jednak żywioł ruski, stąd większość Kozaków przyjmowała zarówno język, jak i obyczaj ruski. Zajmowali się rozmaitymi profesjami: myślistwem, rybactwem, bartnictwem. Niektórzy najmowali się w roli prywatnych żołnierzy, a nawet zaczęli parać się łupiestwem.
Z czasem Kozacy zaczęli się organizować. Ich zebranie, czyli Koło, wybierało przywódcę – atamana. Potem Koło zastąpiła Rada Kozacka. Kozacy – dotychczas równi – podzielili się na bogatą warstwę rządzącą (starszyznę) i ubogą czerń. Na bezpiecznych wyspach dnieprowych powstawały osady kozackie zwane siczami. Najważniejsza z nich – Sicz Zaporoska (urządzana w różnych okresach na różnych wyspach) – pełniła w istocie rolę stolicy Kozaczyzny.
Rzeczpospolita starała się wykorzystywać potencjał bojowy, jaki reprezentowali dzielni i dobrze wyszkoleni Kozacy. Jeszcze Zygmunt August zorganizował w 1569 r. pierwszy oddział kozacki. Na żołd wzięto wtedy trzystu Zaporożców. Za Stefana Batorego powstał pierwszy rejestr kozacki, czyli spis Kozaków w służbie królewskiej – było ich 530, a na ich czele stał Jan Oryszowski. Od 1590 r. Kozacy rejestrowi podlegali hetmanom koronnym, ale mieli też swojego hetmana i rotmistrzów. Za Zygmunta III Wazy ich liczba wzrosła początkowo do tysiąca, a potem nawet do 6–8 tysięcy. Kozacy rejestrowi mieli liczne przywileje, ochronę królewską i zwolnienia od podatków. Praw tych nie posiadali Kozacy nierejestrowi, co było przyczyną nieustannych niesnasek i konfliktów.
Innym źródłem konfliktów były wyprawy Kozaków na Morze Czarne przy użyciu ich szybkich i zwrotnych łodzi – czajek. Zaporożcy spływali Dnieprem na Morze Czarne, atakowali nadmorskie miasta tureckie (ze stołecznym Stambułem włącznie), a następnie obładowani bogatymi łupami odpływali, nie dając się złapać tureckiemu pościgowi. Czasami dochodziło jednak do bitew morskich z flotą turecką, podczas których bitni Kozacy okazywali się zwycięzcami. Turcy próbowali blokować ujście Dniepru, ale przebiegli Zaporożcy potrafili wyciągnąć łodzie na ląd, umiejętnie je przewlec i w ten sposób ominąć blokadę turecką. Rzeczpospolita ponosiła konsekwencje tych najazdów, gdyż Turcy w odwecie nakłaniali Tatarów do rabunkowych najazdów na jej ziemie.
Te i inne sprawy były zarzewiem powstań kozackich, które wybuchały już od końca XVI w. Zazwyczaj były krwawo tłumione przez Rzeczpospolitą, aczkolwiek kończyły się też zazwyczaj ugodami, w których podwyższano rejestr, a czajki uroczyście postanawiano spalić, aby nie służyły wyprawom prowokującym Turcję. Przynosiło to uspokojenie… aż do następnego powstania. Faktem jest, że Kozacy rejestrowi, a czasem także i nierejestrowi, mieli wielkie zasługi w walkach Rzeczypospolitej z Turcją, Tatarami, Szwedami i Moskwą.
Jednym z najwybitniejszych wodzów kozackich, którzy walczyli w służbie Rzeczypospolitej, był Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny. Urodził się prawdopodobnie w 1570 r. we wsi Kulczyce, niedaleko Sambora na Rusi Czerwonej. W wieku dziesięciu lat rozpoczął kształcenie w Akademii Ostrogskiej. Ufundował ją bajecznie bogaty książę Konstanty Wasyl Ostrogski, protektor prawosławia. Szkoła reprezentowała wysoki poziom. Wykładano w niej siedem sztuk wyzwolonych – gramatykę, retorykę, dialektykę, arytmetykę, geometrię, muzykę i astronomię, ale także filozofię, teologię, medycynę oraz nauki przyrodnicze. Absolwenci szkoły powinni byli opanować pięć języków: staro-cerkiewno-słowiański, polski, hebrajski, grecki i łaciński. Przy szkole działało znakomite wydawnictwo, w którym ukazał się m.in. pierwszy pełny przekład Biblii na język staro-cerkiewno-słowiański (w 1581 r.). Młody Piotr zdobył więc znakomite wykształcenie. Pobyt w akademii ukształtował go także w duchu prawosławnej ortodoksji. Zaowocowało to jego sprzeciwem wobec unii brzeskiej, czemu dał wyraz w traktacie „Wytłumaczenie o Unii”, który nie zachował się jednak do dzisiejszych czasów.
Po opuszczeniu Akademii Ostrogskiej Piotr udał się do Kijowa, gdzie pracował jako nauczyciel domowy u Jana Aksaka, sędziego ziemskiego. Nagle, z nieznanych powodów, rzucił tę posadę i udał się (zapewne w 1596 r.) do Siczy Zaporoskiej. Tam rozpoczął służbę w armii kozackiej i swoją karierę wojskową. Nie znamy jej szczegółów. Wiemy, że objął najpierw urząd oboźnego, potem dowodził artylerią kozacką. Zaczęto go też wybierać atamanem koszowym, czyli najwyższym dowódcą wojsk kozackich, a zapewne w 1606 r., w podziękowaniu za wielkie zasługi, ozdobiono tytułem kozackiego hetmana. Doświadczenie bojowe zdobywał zapewne przede wszystkim w wyprawach łupieżczych na Turcję. Funkcja atamana koszowego czy hetmana nie była wtedy u Kozaków stała, jednak Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny z małymi przerwami był hetmanem aż do śmierci.
Imponuje aktywność tego kozackiego wodza. Uczestniczył, wraz z wojskami kozackimi, w wyprawie Jana Zamoyskiego na Mołdawię przeciwko Michałowi Walecznemu i brał udział w zwycięskiej dla Rzeczypospolitej bitwie pod Bukowem (20 października 1600 r.). W latach 1601–1602 na czele sił kozackich uczestniczył w kampaniach inflanckich przeciwko Szwedom. W drodze powrotnej na Ukrainę nieopłaceni Kozacy dokonali jednak strasznych rabunków i rozbojów na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego. W 1602 r. Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny brał udział w kolejnej wyprawie czajkami na Turcję. Doszło do bitwy morskiej, w której Kozacy zdobyli wielką turecką galerę wojenną i statki kupieckie. W 1604 r. nasz bohater wraz z oddziałami kozackimi zdobył potężną twierdzę Warnę, znajdującą się wówczas w rękach tureckich. W latach 1604–1605 Kozacy na czele z Piotrem Konaszewiczem-Sahajdacznym walczyli o tron carski dla Dymitra I Samozwańca. Jednak już w 1606 r. rozpoczyna się nowa seria brawurowych wypraw czajkami na czarnomorskie miasta: Kilię, Akerman, Warnę (tym razem zdobyto nadbrzeżne fortyfikacje) i Perekop. W 1607 r. Kozacy ze swoim hetmanem popłynęli na Oczków, pod którym rozbili turecką flotę. W następnym roku odbyli ponownie wyprawę na Perekop. Gdy w latach 1607–1608 rzesze szlacheckich awanturników ruszyły wraz z Dymitrem II Samozwańcem i opanowały prawie całe państwo moskiewskie, wspomagały ich także znaczące siły kozackie dowodzone przez ich hetmana.
W 1609 r. Kozacy na szesnastu czajkach zdobyli Kilię i Białogród oraz fortecę Izmail. W tym samym roku oblężeniem Smoleńska rozpoczęła się oficjalna wojna polsko-moskiewska. Siły polskie wspomagało co najmniej 30 tysięcy Kozaków. Odegrali oni w działaniach wojennych znaczącą rolę, m.in. odcinając Smoleńsk od dostaw żywności i broni. W 1612 r. Kozacy wspomogli Stefana Potockiego podczas jego prywatnej wyprawy na Mołdawię, która zakończyła się straszliwą klęską pod Sasowym Rogiem. W 1613 r. Kozacy toczyli boje z Tatarami, a równocześnie najechali czajkami na kolejne miasta tureckie – Trapezunt i Synopę. W Synopie spalono wszystkie galery tureckie stojące w porcie.
W 1615 r. Kozacy pod wodzą Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego zorganizowali wyprawę na Stambuł. Spalili porty i dzielnice nadbrzeżne oraz przerazili samego sułtana Ahmeda, który był na polowaniu pod miastem. Dogonieni przez flotę turecką przy ujściu Dniepru, stoczyli z nią zwycięską bitwę, w której zdobyli kilka galer i pojmali rannego tureckiego admirała.
Wiosną 1616 r. Kozacy najpierw pobili po raz kolejny flotę turecką przy ujściu Dniepru, niszcząc kilkanaście galer i ponad sto mniejszych łodzi. Następnie uderzyli na twierdzę Kaffa na Krymie. Zdobyli port, w którym spalili wszystkie okręty, zajęli miasto i uwolnili kilka tysięcy jeńców chrześcijańskich. Następnie znowu popłynęli do Trapezuntu i Synopy, gdzie spalili 25 tureckich galer. W bitwie morskiej pokonali admirała Tsikoli Paszę, zdobyli trzy okręty i wzięli do niewoli Ibrahima Paszę, tureckiego ministra finansów. W następnym roku stoczyli kolejną zwycięską bitwę z flotą turecką pod Stambułem i zabili tureckiego admirała.
Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że postać hetmana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego stała się głośna w Rzeczypospolitej, a nawet w Europie. Niestety, cierpliwość Turcji była już na wyczerpaniu. 12 września 1617 r. armia turecka stanęła naprzeciwko obozu na polskim brzegu Dniestru. Podjęto rokowania. Ich rezultatem był układ pod Buszą, podpisany z Turkami przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego 23 września 1617 r. Polacy zobowiązali się do powstrzymywania Kozaków przed „wycieczkami” na miasta Imperium Osmańskiego, Turcy zaś mieli zapobiegać najazdom tatarskim na Polskę. Rzeczpospolita obiecała nie naruszać granic siedmiogrodzkich i nie wspomagać tamtejszych przeciwników księcia Gábora Bethlena. Hetman zgodził się też powstrzymać od interwencji w Mołdawii i na Wołoszczyźnie, co oznaczało w istocie rezygnację z polskich aspiracji do zwierzchnictwa nad tymi księstwami. Hospodar mołdawski miał utrzymywać przyjaźń z królem polskim, dbać o pokój między Polską a Turcją i gwarantować wolny handel kupcom polskim.
Po podpisaniu układu pod Buszą hetman Stanisław Żółkiewski ruszył na Ukrainę, gdzie burzyli się Kozacy. Na miejsce spotkania w Pawołoczy zaproszona na rokowania starszyzna kozacka przybyła wraz z dużymi oddziałami. Mogło więc dojść do starcia zbrojnego. Na szczęście Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny doprowadził do rozmów w Olszanicy nad rzeką Roś. 28 października 1617 r. został tam zawarty traktat z Kozakami. Rejestr ograniczono do tysiąca żołnierzy (ale można go było podnieść w razie potrzeby za zgodą króla i sejmu), żołd Kozaków rejestrowych ustalono na niskim poziomie – jednego czerwonego złotego rocznie. Kozacy wyrzekli się organizowania zbrojnych wypraw do Turcji. Ugoda olszanicka, mało korzystna dla Kozaków, miała charakter doraźny i nikt raczej nie wierzył, że długo przetrwa.
Jednak Żółkiewskiemu udało się uzyskać jeszcze jedno: Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny udał się wraz z dwudziestoma tysiącami mołojców do państwa moskiewskiego. Tam wiosną i latem 1618 r. rozpoczął działania wojenne połączone z łupieniem ludności na ogromną skalę. Wspomógł w ten sposób królewicza Władysława, który już na początku kwietnia 1617 r. ruszył z Warszawy na Moskwę. W październiku 1617 r. korpus królewicza przekroczył granicę moskiewską i połączył się z oblegającą Dorohobuż armią litewską Jana Karola Chodkiewicza, który stał się faktycznym dowódcą wyprawy. Połączona armia, wraz z lisowczykami – niezwykle bitną, ale także łupieżczą i okrutną formacją stworzoną przez Aleksandra Lisowskiego – i Kozakami moskiewskimi, liczyła około 8 tysięcy ludzi.
Początkowo odnoszono sukcesy – uwolniono Smoleńsk od oblężenia, zajęto szereg twierdz, m.in. Dorohobuż, Wiaźmę i Kozielsk. Zasługą Kozaków zaporoskich pod wodzą Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego było zdobycie m.in. Putywla, Liwny, Jelca. Podporządkowane hetmanowi kozackiemu oddziały Michała Doroszenki zdobyły Lebiedian, Dankow, Skopin i Riażsk. Z czasem jednak zima i bunty niepłatnego wojska wstrzymały ofensywę wojsk Rzeczypospolitej. Ostatecznie szturm na Moskwę oddziały polskie wraz z Kozakami Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego przeprowadziły w nocy z 10 na 11 października 1617 r. Mimo ogromnego wysiłku i wysadzenia przez Kozaków Bramy Ostrożeńskiej atak nie przyniósł efektu. Moskwy nie zdobyto. Bojarzy moskiewscy zdecydowali się jednak na rozmowy. W wyniku rokowań, trwających od 31 października do 11 grudnia 1618 r., podpisano rozejm w Dywilinie na 14 i pół roku. W jego wyniku Rzeczpospolita odzyskiwała Smoleńszczyznę, Siewierszczyznę i Czernichowszczyznę. Prawa królewicza Władysława do korony carskiej złożono na „Sąd Boży” – na razie jednak zawieszono na czas trwania rozejmu. Strony zgodziły się na zwolnienie jeńców; dla strony moskiewskiej ważne było przede wszystkim uwolnienie patriarchy Filareta, ojca cara Michała, więzionego przez Polaków na zamku w Malborku. Warto dodać, że owa łupieżcza działalność Kozaków zaporoskich, a także formacji stworzonych przez Aleksandra Lisowskiego (lisowczyków), bardzo przyśpieszyła zawarcie polsko-moskiewskiego rozejmu w Dywilinie.
Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny prowadził działania wojenne zaopatrzony w buławę, sztandar i pieczęcie królewskie. Przyszłość Kozaczyzny wiązał z Rzeczpospolitą, aczkolwiek miał nadzieję na poszerzenie terytorium kozackiego, zwiększenie rejestru, znaczne rozbudowanie autonomii kozackiej i wzmocnienie pozycji religii prawosławnej na ziemiach ukrainnych. Pomyślnie zakończona przez Rzeczpospolitą wojna z Moskwą w latach 1617–1618 podbudowała znacznie samopoczucie hetmana kozackiego. Swoją samodzielną polityką zagraniczną zaczął wręcz sprawiać kłopoty Rzeczypospolitej. Historyk wojskowości prof. Maciej Franz pisał: „Sojusznik kozacki, tak samo jak bardzo był potrzebny, to teraz stał się kłopotliwym balastem. Zwłaszcza, że po zaprzestaniu oblężenia Moskwy Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny wyruszył do Kaługi, obległ i zdobył to miasto. Po jego złupieniu wycofał się z ziem rosyjskich. Jednocześnie zdecydował się wysyłać na służbę do cara Michała Romanowa 300 Kozaków pod dowództwem Żdana Konszy. Ewidentnie wódz kozacki czuł swoją siłę, dużą samodzielność, którą uzyskał, a możliwe, że dostrzegł, że Kozaczyzna może odgrywać podmiotową rolę w regionie i to nie tylko jako siła militarna, ale także i polityczna. Potwierdzałby to fakt, że rok później Sahajdaczny wysłał do Moskwy swoje poselstwo.
Z wyprawy wracał strojnie, pokazując swoją potęgę. Wkroczył do Kijowa i ogłosił, że bierze to miasto pod swoją opiekę. Był to akt absolutnie nowy. Oto wódz kozacki poczuł się samodzielny politycznie i swoją niezależność podkreślał. Tym bardziej, że był to tylko jeden z sygnałów, iż kozacki sojusznik coraz częściej prowadzi własną politykę. W 1617 r. nawiązał kontakty dyplomatyczne z Persją, by przekonać szacha Abbasa I do wspólnej wojny przeciw Turkom. O działaniach tych Polska dowiedziała się z Watykanu, także rokującego z Persją w sprawie ligi antytureckiej, i była tym bardzo zaskoczona. Sahajdaczny kontakty te utrzymywał aż do 1620 r., czyli do podpisania przez Persję pokoju wieczystego z Turcją. Czy zatem sojusznik kozacki był w tamtym okresie kontrolowany? Na ile realizował politykę nakreślaną w Warszawie, a na ile już tylko na Siczy? Czy takowa polityka nadal była zgodna z koncepcjami strony polskiej?” (M. Franz, Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny – sojusznik czy przeciwnik Armii Koronnej w pierwszej połowie XVII wieku, „Colloquium”, 1, 45–66, 2009).
Na fali entuzjazmu po rozejmie w Dywilinie udało się Piotrowi Konaszewiczowi-Sahajdacznemu wynegocjować ugodę w Rastawicy, która była korzystna dla Kozaków. Dawała im ona możliwość negocjowania z królem wysokości rejestru. Jednak społeczność Zaporoża mniej już była skłonna akceptować politykę swojego hetmana. Atamanem wybrano w 1619 r. Jacka Borodawkę, który poprowadził kolejne śmiałe wyprawy na Turcję, ale nie udzielił znaczącej pomocy wojskom hetmana Stanisława Żółkiewskiego idącym na Mołdawię, co przyczyniło się do klęski cecorskiej. Po tych wydarzeniach Kozacy przywrócili na szczęście do władzy Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego. Jackowi Borodawce zarzucono rozliczne niegodziwości, w tym spiskowanie z Turkami. Na rozkaz przywróconego do władzy hetmana zaszyto Borodawkę i 70 jego towarzyszy w worki i wrzucono do Dniepru. Twarde były to czasy…
Po klęsce cecorskiej czambuły tatarskie grasowały po Polsce, docierając aż pod Lwów i Jarosław. Nikt nie stanął w obronie łupionej i porywanej w jasyr ludności. Jednak na sejmie, rozpoczętym 3 listopada 1620 r., uchwalono podatki na armię w liczbie sześćdziesięciu tysięcy żołnierzy. Pod koniec kwietnia 1621 r. ruszyła na Polskę armia sułtana Osmana II, licząca co najmniej sto tysięcy ludzi. Naprzeciwko niej wyszła armia polska, dowodzona przez hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza, która okopała się pod Chocimiem. Liczyła ona 35 tysięcy żołnierzy. Natomiast hetman kozacki Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny przywiódł ze sobą do obozu zapewne około 20 tysięcy żołnierzy. Kolejne 10 tysięcy Kozaków wspierało stronę polską w innych miejscach. Obrona obozu polskiego pod Chocimiem trwała od 2 września do 9 października 1621 r. Formalnie dowódcą był królewicz Władysław, obecny w obozie, ale ciężko chory. Faktycznie dowodził Jan Karol Chodkiewicz.
Po zbliżeniu się pierwszych sił tureckich do obozu pod Chocimiem hetman Jan Karol Chodkiewicz wyprowadził armię na otwarte pole i wygłosił do żołnierzy płomienne przemówienie. Potem tysiące żołnierzy odśpiewały „Bogurodzicę”. Jeszcze 2 września Turcy zaatakowali obóz kozacki, zostali jednak skutecznie odparci ze sporymi stratami. Ataki tureckie na Kozaków trwały także 3 i 4 września. Bitni Zaporożcy nie tylko je odparli, ale przeprowadzili kontratak, który zbliżył się do namiotów tureckich. Po tych niepowodzeniach Turcy zmienili taktykę i rozpoczęli systematyczne oblężenie obozu, połączone z bombardowaniem. Jednak 7 września głównymi siłami uderzyli znowu na obóz kozacki. Równocześnie zaatakowali siły polskie i litewskie, aby uniemożliwić wspieranie wojsk zaporoskich. Leszek Podhorodecki tak opisywał wydarzenia tego dnia: „Czterokrotnie Turcy zbliżali się do stanowisk kozackich, za każdym razem byli jednak zmuszani do odwrotu. W południe ruszyli na nie atakowany dotąd styk skrzydła litewskiego i pułku królewicza Władysława. Strzegące tego miejsca roty koronne dały się zaskoczyć i szybko uległy. Turcy wdarli się na szaniec, dotarli do wału głównego, zdobyli wiele łupów, ale zachęceni łatwym sukcesem, rozbiegli się za zdobyczą. Hetman, widząc niebezpieczeństwo, w porę przeprowadził jednak kontratak i wyparł napastników. Wieczorem ruszyło na ten odcinek nowe natarcie tureckie. Hetman przewidział to uderzenie, ukrył za głównym wałem znaczną liczbę piechurów, a za bramą litewską – jazdę. Turcy, nie widząc obrońców, śmiało zaatakowali, a wtedy ukryci żołnierze wyszli na wały i otworzyli gwałtowny ogień. Jednocześnie hetman wyprowadził bramą litewską pięć wyborowych chorągwi husarii i uderzył na przeciwnika z flanki. Pierwsza ruszyła do szarży chorągiew hetmańska z samym Karolem na czele, za nimi następne” (Dzieje rodu Chodkiewiczów, Warszawa 1997, s. 88).
Skutki tej szarży były dla Turków straszliwe. Poległo 500 żołnierzy i dwóch znacznych paszów. Po tej bitwie aż do 12 września, gdy Turcy podjęli kolejny nieudany atak na obóz kozacki, zapanował względny spokój. Jednak 14 września Turcy zaatakowali obóz polski siłami 30 tysięcy żołnierzy. Pomimo przejściowego sukcesu i wdarcia się na centralny odcinek wału napastnicy zostali odparci. Po tej porażce Turcy zaprzestali na razie szturmów, licząc, że wygłodzeni żołnierze Rzeczypospolitej i tak będą musieli skapitulować. Rzeczywiście, głód w obozie był straszliwy. Wielu żołnierzy z tego powodu chorowało, padały też konie. Na szczęście podobna sytuacja panowała także w obozie tureckim. To skłoniło Turków do skorzystania z pośrednictwa hospodara mołdawskiego i zaproponowania rozmów w sprawie pokoju. Część polskich dowódców uważała, że trzeba zawrzeć pokój za wszelką cenę. Ciężko chory hetman był jednak innego zdania. 14 września 1621 r. na radzie wojennej, w której uczestniczył też hetman kozacki, przekonywał, że tylko wytrwała obrona obozu doprowadzi do pokoju korzystnego dla Rzeczypospolitej. Przyznano mu rację i zadeklarowano walkę do końca. W następnych dniach dochodziło tylko do drobnych starć. Polscy żołnierze kilkakrotnie napadali na obóz turecki, rabując broń, tkaniny, konie, wielbłądy i kosztowności. Stan zdrowia hetmana pogarszał się nieustannie. W radzie wojennej, zwołanej 21 września przez królewicza Władysława, nie mógł już brać udziału. Opatrzony świętymi sakramentami, zmarł 24 września.
Na wieść o śmierci hetmana Turcy przypuścili szturm na polski obóz 25 września 1621 r. Został on jednak po krwawych walkach odparty. Ostatni szturm Turcy podjęli 28 września. Żołnierze Rzeczypospolitej i z nim sobie poradzili, aczkolwiek pozostała w obozie już tylko jedna beczka prochu. Turcy byli już jednak także zupełnie wyczerpani i chętnie przystąpili do rozmów pokojowych. Ze strony polskiej prowadzili je dworzanin królewski Jakub Sobieski (ojciec króla Jana III Sobieskiego) oraz kasztelan bełski Stanisław Żórawiński.
9 października 1621 r. podpisany został traktat pokojowy. Rzeczpospolita uznała zwierzchność turecką nad Mołdawią, Polacy zobowiązywali się powstrzymać Kozaków od najazdów na Turcję, a Turcy powstrzymywać Tatarów od najazdów na Polskę. Armia turecka opuściła swoje pozycje 10 października i ruszyła w drogę powrotną; polskie wojsko zareagowało na to odśpiewaniem Te Deum laudamus.13 października Polacy i Kozacy przeszli za Dniestr. Żołnierze Rzeczypospolitej utrzymali pole bitwy i zgodnie z zasadami sztuki rycerskiej byli zwycięzcami. W czasie walk Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny został raniony wystrzałem z janczarki. Odniesiona rana przyczyniła się do jego śmierci; zmarł 20 kwietnia 1622 r. Prawie dokładnie czterysta lat temu!
Wspaniałe zwycięstwo pod Chocimiem przyniosło Rzeczypospolitej sławę jako krajowi, który obronił chrześcijaństwo przed nawałem pogańskiej Turcji. Niemały udział mieli w tym także Kozacy. Sojusz polsko-kozacki nie był układem łatwym i prostym. Obie strony dążyły do realizacji wyłącznie swoich interesów, obie popełniały błędy, obie nie potrafiły zaakceptować rozsądnego obszaru kompromisu. Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny był człowiekiem świetnie wykształconym, myślącym w kategoriach doświadczonego polityka. Wiedział doskonale, że Kozacy w granicach Polski mają przed sobą znakomite perspektywy, pod warunkiem, że ich samorządne instytucje będą uszanowane, a ich kompetencje rozszerzone. Wiedział, że Rzeczpospolita potrzebuje Kozaków dla obrony. Niestety, przedwczesna śmierć hetmana kozackiego skomplikowała sytuację. Kolejne powstania oddalały możliwość trwałego dogadania się, a polityka elit Rzeczypospolitej wobec Kozaków grzeszyła krótkowzrocznością. Gdy po nieszczęsnym powstaniu Chmielnickiego (rozpoczętym w 1648 r.) zawarto w końcu unię w Hadziaczu (1658 r.), która erygowała Rzeczpospolitą Trojga Narodów, było już za późno. Unia nie weszła w życie, a przewidziane w niej Wielkie Księstwo Ruskie nie powstało. Część Kozaków orientowała się na Rosję, co znalazło wyraz w ugodzie perejasławskiej z 1654 r. W sprawy kozackie wtrącił się więc największy wschodni sąsiad Rzeczypospolitej, co doprowadziło nasz kraj w 1667 r. m.in. do utraty Zaporoża i połowy Ukrainy.
Po rozbiorach cała Ukraina znalazła się w rękach Rosji. Autonomia kozacka została brutalnie ograniczona i w końcu zlikwidowana decyzjami m.in. Piotra I i Katarzyny II. Naród ukraiński popadł w niewolę, a celem władz carskich, a potem sowieckich, było zniszczenie jego tożsamości, kultury, języka. Dokonywały tego brutalnymi metodami, m.in. poprzez masowe zbrodnie, deportacje czy sztuczne wykreowanie głodu w latach 1932–1933, w wyniku którego zmarło dziesięć milionów Ukraińców. Dzisiaj zadania niszczenia ukraińskości podjął się największy zbrodniarz i ludobójca XXI w. Władimir Putin.
Oczywiste jest, że dla Europy Środkowej perspektywy bezpieczeństwa i rozwoju wiążą się ze stworzeniem ponadpaństwowych struktur nawiązujących do tradycji I Rzeczypospolitej. Fundamentem takich struktur powinien być sojusz polsko-ukraiński. My, Polacy, musimy oczywiście przełamać wiele uprzedzeń, co oczywiście nie powinno łączyć się z wyrzekaniem się prawdy historycznej, zwłaszcza w odniesieniu do trudnych spraw z okresu II wojny światowej. Także Ukraińcy muszą zrozumieć, że szerzone u nich antypolskie stereotypy są wytworem wrogiej rosyjskiej propagandy. Tylko razem możemy obronić się przed imperialnymi zakusami Rosji i popierających ją Niemiec. Obecna wszechstronna pomoc udzielana przez Polskę walczącej Ukrainie jest z pewnością dobrym wkładem w przyszłe sojusznicze relacje w Europie Środkowej.
Prof. Wojciech Polak
Artykuł ukazał się w miesięczniku WPiS – Wiara, patriotyzm i sztuka nr 5 (139) – 24 maja 2022 – 28 czerwca 2022
Żółkiewski.Pogromca Moskwy – biografia
Gdy w Moskwie słyszeli nazwisko hetmana Żółkiewskiego, to blady strach padał na jej mieszkańców. W świeżej pamięci mieli bowiem geniusz wojskowy i furię bitewną dzielnego wodza Rzeczypospolitej, który rozgromił Rosjan wielokrotnie, a pod Kłuszynem wprost zdemolował ich oraz wspomagających Moskali Szwedów.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.