Prof. Wojciech Polak: należy przekazywać opowieść o czasach chwały i potęgi Pierwszej Rzeczypospolitej

Nasi autorzy

Prof. Wojciech Polak: należy przekazywać opowieść o czasach chwały i potęgi Pierwszej Rzeczypospolitej

W najnowszym numerze miesięcznika „Wpis” ukazała się bardzo ciekawa rozmowa z prof. Wojciechem Polakiem w związku z Rokiem Hetmana Żółkiewskiego – postaci, z życia której płyną pouczające wskazówki dla naszych polityków. Tekst zatytułowany jest znamiennie „Gdy carowie padali na kolana przed królem polskim”. Poniżej jego fragmenty.

Prof. Wojciech Polak: Polacy za słabo znają dzisiaj  swoją historię,  wydarzenia i postacie naszych bohaterów. Na szczęście w polskiej świadomości historycznej przez ostatnie cztery wieki hetman Żółkiewski funkcjonował. Jego legenda żyła szczególnie w dziewiętnastym wieku, w okresie niewoli narodowej. Służyła „pokrzepieniu serc”. Oddziaływanie postaci Żółkiewskiego na literaturę, na sztukę było duże. Musimy pamiętać jednak, że w tamtych czasach zainteresowanie historią, przeszłością  dotyczyło elit społecznych – szlachty, a potem także mieszczaństwa. Z czasem ta wiedza demokratyzowała się jednak coraz bardziej. Dzisiaj każdy Polak powinien posiadać głęboką wiedzę historyczną. Niestety tak nie jest.  W ostatnim czasie zaczęto lekceważyć historię, działo się to zwłaszcza w latach 90-tych poprzedniego stulecia i na początku obecnego. Zaczęła przeważać postawa negująca przeszłość a afirmująca wyłącznie przyszłość: Unię Europejską, rozwój gospodarki, współpracę międzynarodową etc. Redukowano historię w szkole podstawowej, średniej, potem jeszcze w gimnazjum. Jednak ostatnio rozpoczął się powrót do  polityki historycznej w dobrym znaczeniu tego słowa. Efektem tego jest m. in. przypomnienie postaci hetmana Żółkiewskiego.

Anna Mączka: Dotyczy to zwłaszcza okresu Pierwszej Rzeczpospolitej.

A wydarzeń z czasów Pierwszej Rzeczpospolitej, do których powinniśmy częściej się odwoływać, jest mnóstwo. To wyzwanie, które trzeba podjąć. Należy przekazywać przez pokolenia opowieść o czasach chwały i potęgi Pierwszej Rzeczypospolitej. To ważny element naszej świadomości narodowej i wychowania młodego pokolenia w duchu patriotyzmu.

Pragnę podkreślić,  że o niektórych wydarzeniach historycznych sprzed kilku wieków w PRL nie można było pisać. Moja książka „O Kreml i Smoleńszczyznę”, która się ukazała ostatecznie w 1995 roku, nie miała szans być wydaną dziesięć lat wcześniej. Cenzura by jej nie puściła. To  książka o relacjach polsko-moskiewskich, w okresie dymitriad, oraz w czasie wojny polsko-moskiewskiej rozpoczętej w 1609 roku. Po 1945 r. nie można było bowiem publikować o tym że Polacy niegdyś dominowali Rosjan. Dzisiaj więc trzeba nadrabiać powstałe zaległości.

400 lat temu Rzeczpospolita była najsilniejszym mocarstwem, do czego niemało przyczynił się właśnie hetman Żółkiewski.

Dlatego słusznie parlament ustanowił Rok Hetmana Żółkiewskiego. Uważam, że rocznice są znakomitą okazja do przypominania ważnych wydarzeń czy postaci. Gdy więc Wydawnictwo „Biały Kruk” zwróciło się do mnie, abym napisał książkę o hetmanie, właśnie z okazji 400-lecia śmierci tego wielkiego wodza i polityka, to przyjąłem tę propozycję z radością. W rezultacie w ostatnich dniach ukazała się pięknie wydana, bogato ilustrowana pozycja pt. „Żółkiewski. Pogromca Moskwy”. Jest to biografia.

Czy hetman Żółkiewski nie jest jednak postacią tragiczną? Doskonały wojenny strateg, zwycięzca spod Kłuszyna,  ale z drugiej strony mamy  klęskę pod Cecorą i śmierć na polu bitwy w Mołdawii?

Tak, była to postać tragiczna. Odnosił wielkie sukcesy, ale czasami brakowało mu szczęścia. Jak to w życiu. Napoleon Bonaparte, który odnosił tyle sukcesów, w końcu także zaczął ponosić klęski.

Poza tym zwycięstwo na polu bitwy  często  nie oznacza jeszcze zwycięstwa w ogóle.

Stanisław Żółkiewski odniósł prześwietny sukces militarny w czasie kampanii moskiewskiej pod Kłuszynem. Potem nastąpił jednak spór koncepcyjny pomiędzy nim a królem Zygmuntem III. Piszę o nim szeroko we wspomnianej książce „Żółkiewski. Pogromca Moskwy”.  Stanisław Żółkiewski doprowadził do wybrania królewicza Władysława na cara moskiewskiego i dążył do tego, aby Moskwa w jakiś sposób była trwale związana z Polską. Liczył, że Władysław po śmierci ojca zostanie także królem polskim i wtedy oba kraje połączy unia personalna. Król jednak bał się zdecydowanych kroków.  Wiedział, że Moskwa jest nieustabilizowana, że wysłanie młodego królewicza na tron moskiewski może być wysłaniem go na śmierć (w poprzednich latach w Moskwie zamordowano kilku carów). (…)

Nie tylko pod Kłuszynem, bo i w okresie wcześniejszym przed hetmanem stawały ciężkie wyzwania.

Duży wpływ na losy naszego bohatera miała jego prostolinijność. Żółkiewski był człowiekiem zasad i mówił prawdę prosto z mostu. To się często królowi nie podobało. Zygmunt III cenił go, ale wcale nie obdarzał takimi łaskami na jakie zasługiwał. Żółkiewski np. wiele lat czekał na nominację na hetmana wielkiego. Był tylko hetmanem polnym. Płacił po prostu za swoją niezależność. Jego śmierć w Mołdawii, to w istocie śmierć starego i steranego wodza, który po prostu stał się już mniej sprawny i mniej energiczny.  O klęsce zadecydowała w dużym stopniu niekarność wojska. Nie zapominajmy, że była to armia złożona  z wojsk zaciężnych i kwarcianych, ale także z różnych formacji prywatnych, pocztów itp. Całe to towarzystwo nie było łatwe do opanowania. (…)

Kiedy jednak mówimy o tych słabościach hetmana, o  popełnionych przez niego pod koniec życia błędach, to przez to właśnie ta postać staje się bardziej nam bliska, bardzo ludzka.

Przyzwyczailiśmy się patrzeć na różne wybitne osoby z perspektywy pomników, tymczasem ludzie są ludźmi, mają  swoje różne  słabości. Hetman Żółkiewski całe życie poświęcił Rzeczypospolitej. Był wciąż „ w pracy”, to na takiej kampanii wojennej, to na innej. Nawet gdy panował pokój, to rezydował na Podolu i strzegł Rzeczypospolitej przed najazdami tatarskimi, albo  przebywał przy królu, albo na sejmach itp. Hetman zbudował sobie rezydencję - Żółkiew na Rusi Czerwonej, miał liczne majątki, stać go było na rozmaite luksusy. I niewiele z tego korzystał. Niewiele czasu spędzał też z rodziną. Ile miał tej radości? Czasem do żony, do dzieci przyjechał na krótko, a wiele miesięcy w roku musiał krążyć po Rzeczpospolitej. Jego życie wypełnione było obowiązkami wobec Ojczyzny i pracą.

Na czym polegał fenomen bitwy pod Kłuszynem, której przebieg także opisuje Pan w książce „Żółkiewski. Pogromca Moskwy”?

To była bitwa, w której hetman wykorzystał nieprawdopodobne atuty husarii potrafiącej rozbijać znacznie liczniejsze szyki przeciwników. Owa polska specjalność  dawała znakomite efekty w wielu bitwach np. pod Kircholmem w 1605 r., czy wiele lat później pod Wiedniem w 1683 r.

Pod Kłuszynem tych szarż husarii było nawet dziesięć. Pokonaliśmy tam siły znacznie większe liczebnie. Hetman do walki wykorzystał formacje i wojska dobrze wyszkolone, o wysokim morale i szaleńczej odwadze. Znakomicie skoordynował działania różnych rodzajów broni. Bitwa była świetnie zaplanowana. Wszystko to odegrało ważną rolę. Poza tym Żółkiewskiego stać jeszcze wtedy było na brawurę. (…)

W działaniach moskiewskich Żółkiewskiego polityka przeplatała się z dyplomacją.

Jego rokowania pod Moskwą i umowa z 27 sierpnia  1610 r. doprowadziły do wyboru królewicza Władysława na tron moskiewski. To były świetnie prowadzone działania dyplomatyczne. Fakt, że nieco samowolne i  mało konsultowane z królem, ale decydowały o tym też względy odległości pomiędzy królem i hetmanem. Nie było łatwo kontaktować się na co dzień w ówczesnych warunkach. W wyniku podpisanej umowy bojarzy uznawali więc królewicza za cara. Polacy wkroczyli wkrótce do Moskwy. Polska załoga stanęła na Kremlu. Faktem jest, że późniejsze wydarzenia, z różnymi  niespodziewanymi zakrętami historii, były już mniej fortunne. (…) Hetman wyjechał wkrótce na południe, nie brał udziału w dalszych wydarzeniach. Te wydarzenia zresztą szły w kierunku nie najlepszym, pomimo  zdobycia Smoleńska i triumfalnego sejmu w 1611 roku. Na sejmie tym Żółkiewski wygłosił dwugodzinną mowę.

Choć gadatliwy nie był…

Zazwyczaj trochę pozował na małomównego Rzymianina. Tym razem opowiadał jednak szeroko, że  carowie moskiewscy, którzy rządzili połową świata, teraz stoją przed królem polskim jako jeńcy. Pomimo tego triumfalnego sejmu z 1611 sytuacja w Moskwie się komplikowała. Odsiecz z 1612 roku, która ruszyła z królewiczem Władysławem nie dotarła do stolicy carów. Załoga polska została zmuszona do kapitulacji i w dużej części wymordowana. Podpisali umowę kapitulacyjną, która przewidywała,  że będą mogli odejść do Rzeczypospolitej, ze sztandarami, łupami, w zwartym szyku, gdy tylko jednak otworzyli bramy, to Moskale się na nich rzucili i większość z nich pozabijali. Takie to było wtedy  dogadywanie się z Moskalami .

Nie tylko wtedy… Wcześniej jednak Żółkiewski zajął stolicę carów na dwa lata. Czy słusznie hetman optował za unią z Moskwą; wiadomo, że wyznawał politykę dogadywania się i kompromisów?

Był kompromisowy, rozmawiał, cieszył się popularnością wśród najbardziej wpływowych bojarów i kniaziów moskiewskich. Pisał do króla, że mamy szansę wejść  z Moskwą w związek i wskazywał  przykład Litwy i jej sojuszu z Rzeczpospolitą. (…)

Czy były rzeczywiście realne szanse na taki rozwój wydarzeń?

Prof.: Otóż sądzę, że nie.  Rosja to nie Litwa. To było jednak wielkie państwo, choć słabo rozwinięte, pełne w tym czasie rozbuchanych namiętności. Ta kotłowanina różnych interesów, wojsk, formacji, ci rozmaici  watażkowie walczący z sobą nawzajem, wszystko to było bardzo trudne do opanowania. Poza tym nastawienie antypolskie jednak były bardzo mocne. Hetman był chyba troszkę idealistą. Problemem było także wyznanie królewicza. Król Zygmunt był gorliwym katolikiem. Na przejście królewicza na prawosławie nie zgadzał się. Moskale zaś tego oczekiwali. (…)

Współcześni politycy powinni się czegoś uczyć od hetmana Żołkiewskiego?

Z pewnością tak. Wróćmy np. do zachowawczości hetmana w ostatnim okresie jego życia. Ludzie wtedy trochę szybciej się starzeli niż dzisiaj. Hetman w okolicach 70-tki stawał się człowiekiem mniej energicznym, zapatrzonym w pewne wzorce sprzed 50 lat np. – w dziedzinie prowadzenia strategii wojennej. Trochę już mu brakowało energii i świeżego spojrzenia. Zachowawczość była związana też ze zmęczeniem.  To chyba była główna przyczyna tych mniej fortunnych posunięć militarnych pod koniec życia hetmana. Wynika więc z tego nauka, że czasem osoby pełniące funkcje publiczne, mimo że doświadczone i kompetentne, powinny także wsłuchiwać się w głos ludzi młodszych, o świeżym spojrzeniu, ale znających nowoczesne metody i rozwiązania. (…)

Podkreślić trzeba jednak przede wszystkim to, że życie hetmana było niezwykle aktywne i pracowite. Pełne poświęcenia dla dobra kraju. Takiego poświęcenia powinni  się także uczyć od Żółkiewskiego nasi politycy i ludzie działający w sferze publicznej.

 

Żółkiewski pogromca Moskwy – biografia

Żółkiewski pogromca Moskwy – biografia

Wojciech Polak

Gdy w Moskwie słyszeli nazwisko hetmana Żółkiewskiego, to blady strach padał na jej mieszkańców. W świeżej pamięci mieli bowiem geniusz wojskowy i furię bitewną dzielnego wodza Rzeczypospolitej, który rozgromił Rosjan wielokrotnie, a pod Kłuszynem wprost zdemolował ich oraz wspomagających Moskali Szwedów.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.