Prof. Wacław Leszczyński: każdego dnia przekraczane są granice polskości
Przejście graniczne między Polską a Białorusią. Zdjęcie z monitoringu. Fot. PAP
W miarę zbliżania się terminu wyborów parlamentarnych w Polsce, Rosja i Niemcy intensyfikują przeciw niej walkę. Ważnym jej elementem jest sprawa imigrantów z Afryki i Azji. Wielka ich liczba przybyła w sposób niekontrolowany do Europy na zaproszenie Niemiec, które, jak się ostatnio okazało, nawet dofinansowywały handlarzy ludźmi, dowożących ich do Włoch. Część tych imigrantów podjęła pracę, ale duża większość żyje z pomocy socjalnej, a niejeden z nich dokonuje przestępstw. Koszty ich utrzymania obciążają budżet, więc władze Niemiec chcą nieprzydatnych im ludzi wysłać do innych krajów (niech to one z nimi sobie radzą). Równocześnie Rosja nasyła przez Białoruś takich samych „imigrantów”, których zadaniem jest nielegalne przejście granicy do Polski, aby wywołać w niej chaos.
Gdy rządziła obecna opozycja, to na żądanie Niemiec zgadzała się przyjąć imigrantów, choć ich inwazja na Europę nie miała jeszcze tych rozmiarów co teraz. Rządzące w Polsce obecne władze odmówiły „relokacji” nielegalnych imigrantów, a jej służby skutecznie blokują ich przechodzenie z Białorusi, w czym pożyteczny okazał się wybudowany specjalny płot graniczny. Działania te wprawiły we wściekłość Rosję i Niemcy, które czynią wszystko, żeby obecny rząd polski zastąpić poddanym sobie, który zgodzi się tak na tę relokację, jak i na wiele innych żądań. Zagraniczni agenci rozmieszczeni w Polsce domagają się rozebrania płotu na wschodniej granicy. Politycy i różni „celebryci” opozycji obrzucają obelgami obrońców polskich granic, bezczeszcząc polski mundur.
Aby „rozwodnić” zagrożenie imigranckie, opozycja plecie bzdury o setkach tysięcy cudzoziemców jakoby sprowadzanych przez rząd do Polski. Nie jest to ignorancja lub niezrozumienie różnicy między złożeniem wniosku a otrzymaniem wizy – to jest świadoma kampania dyskredytowania obecnej władzy. Każdy normalnie rozumujący wie, że istnieje różnica między wdzierającym się na siłę nielegalnym imigrantem a dokładnie sprawdzonym cudzoziemcem podejmującym legalną okresową pracę w Polsce. Tworzy się atmosferę „afery” o bezprawnym przyspieszaniu wydawania wiz przez niektóre placówki konsularne z pomocą urzędników MSZ, co miało też miejsce za rządów opozycji (ale w większej skali). Na ten kłamliwy przekaz „zaniepokojenie” sprawą wyrażają Niemcy. Bo opozycja znowu plecie, a usłużne media to powielają, o setkach tysięcy takich wiz, a było ich w rzeczywistości niecałe 300.
Podsumowaniem działalności opozycji w sprawie nielegalnych imigrantów i chęci ich przyjęcia do Polski jest film ze scenariuszem napisanym przez propagandystów prorosyjskich, utworzony za pieniądze m.in. Rady Europy (ze składek członkowskich krajów) i z dotacji władz samorządów Mazowsza i Warszawy, a więc z podatków ich mieszkańców. Jednym z producentów tego filmu jest niemiecka telewizja ZDF, która zrealizowała kilka lat temu szkalujący Polaków serial „Nasze matki, nasi ojcowie”. Wymowa obu filmów jest podobna; Polacy są tam przedstawiani jako ludzie okrutni, sadystyczni i głupi. W filmie o „granicy”, polska Straż Graniczna jest szkalowana w sposób podły. W nim też jakiś typek nazywa Polaków idących w Marszu Niepodległości faszystami (bo tak uczył Stalin), a pomoc gangom imigrantów, za pieniądze, w nielegalnym przejściu granicy nazywana jest „akcją humanitarną”. Jest to film antypolski, zohydzający mundur polskiego żołnierza, wytworzony na cele wyborcze i oczernianie Polaków w opinii publicznej świata. Rosja, Białoruś oraz prorosyjska, zależna od Niemiec (i ich dotacji) opozycja film chwali, że tak wygląda sytuacja na polskiej granicy. Można mieć nadzieję, że ten film otworzy oczy nawet jej zwolennikom (tym, co czują się Polakami).
Opozycja nawołuje do bojkotu referendum, bo chce wpuszczać imigrantów do Polski. A i tak w tym referendum zabrakło piątego pytania – o odszkodowania za rabunek i zniszczenia dokonane przez Niemcy w czasie II wojny światowej. Opozycja stanowczo odrzuca takie żądania Polski. Na to bowiem nie pozwalają jej zarówno Niemcy, jak i Rosja, która także powinna zapłacić za zniszczenia i grabież, morderstwa i gwałty dokonane od momentu napaści na Polskę 17 września 1939 r.
Najważniejsi politycy opozycji pytają ludzi mówiących o odszkodowaniach „a za co panu mają płacić?!”. To świadczy o podłości w stosunku do kilku ostatnich pokoleń Polaków. Byli co prawda tacy, którzy na okupacji nawet zyskali i żyło się im dostatnio, ale był to margines narodu: różni szmalcownicy, konfidenci gestapo i NKWD (w rosyjskiej strefie okupacyjnej) oraz zwykli bandyci. Wielu z nich zasiliło potem „służby bezpieczeństwa” i wojsko w PRL i dzięki kolejnej okupacji, tym razem sowieckiej, znowu żyli w dostatku; wystarczy popatrzeć na niektóre willowe dzielnice i okolice Warszawy i na przeszłość wielu „biznesmenów”. Takie środowiska rzeczywiście nie widzą podstawy (ani potrzeby) płacenia jakichś odszkodowań przez jednego i drugiego okupanta. Ale większość Polaków je widzi i słusznie domaga się wypłacenia wreszcie tych odszkodowań.
Prof. Wacław Leszczyński
Wojna i dziedzictwo. Historia najnowsza
Ostatnie lata naszej historii najnowszej toczyły się w cieniu wojny – najpierw tej być może najbardziej bolesnej, choć nie dosłownej, czyli wewnętrznej, w naszym własnym domu. Jej pierwszą ofiarą stała się prawda, ale przecież w jej wyniku doszło także do ofiar śmiertelnych. Potem zaczęła się wojna kulturowa, której front coraz brutalniej naciera na Polskę. W jej wyniku umierają przede wszystkim ludzkie sumienia.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.