Nigdy nie zabiegałam o szeroką popularność. Interesowała mnie sztuka elitarna i mam świadomość tego, że to, co robię, nie jest łatwe. Pamięci Ewy Demarczyk

Nasi autorzy

Nigdy nie zabiegałam o szeroką popularność. Interesowała mnie sztuka elitarna i mam świadomość tego, że to, co robię, nie jest łatwe. Pamięci Ewy Demarczyk

Legenda polskiej piosenki Ewa Demarczyk Legenda polskiej piosenki Ewa Demarczyk

 

Legenda polskiej piosenki Ewa Demarczyk zmarła 14 sierpnia nad ranem w swoim domu w Krakowie. Miała 79 lat.

Chociaż od jej ostatniego koncertu minęły ponad dwie dekady, w pamięci nie tylko polskiej publiczności na zawsze pozostanie fenomenalny głos artystki o ciemnym, altowym zabarwieniu i niesamowitej skali. Talent wokalny oraz niezwykła muzykalność i wrażliwość w połączeniu z perfekcyjną dykcją pozwalały jej tworzyć olśniewające interpretacje wykonywanych piosenek. W dobie zawrotnej popularności big-beatu i muzyki disco potrafiła zachwycić słuchaczy, prezentując repertuar poezji śpiewanej, należącej do najtrudniejszych nurtów sztuki wokalnej. Od tytułu jednego z największych jej przebojów nazywano ją „Czarnym Aniołem”. Elektryzujący publiczność głos Ewy Demarczyk zachwycił nawet legendarnego dyrektora paryskiego music-hallu „Olimpia”, Brunona Coquatrixa. „To będzie moja druga Edith Piaf!” powiedział znany z wysokich wymagań impresario, kiedy usłyszał jej interpretację „Grande Valse Brillante” (muz. Zygmunt Konieczny, sł. Julian Tuwim) na festiwalu w Sopocie w 1964 r. Polska wokalistka przyjęła wówczas jego zaproszenie na występy w Paryżu, gdzie całkowicie podbiła francuską publiczność. Mimo olśniewających sukcesów odmówiła, kiedy Coquatrix zaproponował jej dwuletni kontrakt gwiazdorski...

Urodzona w Krakowie artystka śpiewała już jako mała dziewczynka, chociaż podobno tak naprawdę chciała zostać pianistką; podjęła nawet studia w Wyższej Szkole Muzycznej w klasie fortepianu, jednocześnie studiując architekturę. Związała się ze studenckim kabaretem „Cyrulik”; jako wokalistka debiutowała w 1961 r. podczas krakowskiego balu Rymarza. Już wówczas zachwyciła publiczność, zatem postanowiła zdawać do krakowskiej PWST; dostała się za pierwszym razem. Już następnego roku usłyszał ją Piotr Skrzynecki podczas jednego z występów „Cyrulika”. Zachwycony głosem młodziutkiej piosenkarki, wprowadził ją na już wówczas legendarną scenę w krakowskiej Piwnicy pod Baranami. 21-letnia Ewa Demarczyk po raz pierwszy wystąpiła wówczas wraz z Zygmuntem Koniecznym, który towarzyszył jej przy pianinie. To on skomponował później jej największe przeboje, m.in. „Czarne Anioły” (sł. Wiesław Dymny), „Groszki i róże” (sł. Julian Kacper, Henryk Rostworowski), „Pocałunki” (sł. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska), „Taki pejzaż” (sł. AndrzejSzmidt), „Wiersze wojenne” (sł. Krzysztof Kamil Baczyński). W tym samym 1962 r. nadszedł pierwszy sukces konkursowy podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenkarzy Studenckich w Krakowie; zaśpiewała wówczas piosenki Zygmunta Koniecznego: „Karuzela z madonnami” (sł. Miron Białoszewski) i „Taki pejzaż”. W rok później jej występ podczas festiwalu w Opolu zyskał miano artystycznego wydarzenia wielkiego formatu: „w ciągu jednego wieczora narodziła się gwiazda”, napisał Marek Karewicz. Ewa Demarczyk dosłownie zgarnęła wówczas wszystkie nagrody. Następna była nagroda specjalna podczas wspominanego już festiwalu w Sopocie (1964 r.); to właśnie tam polską wokalistką zachwycił się Coquatrix... Później przyszły nagrody i wyróżnienia na festiwalach zagranicznych, m.in. w Arezzo (1967 r.) i w Nancy (1969 r.). Sama artystka za jeden ze swoich największych sukcesów uważała koncert z okazji XX-lecia ONZ w Genewie; zaśpiewała wówczas „Wiersze wojenne”.

Współpraca z Zygmuntem Koniecznym trwała do 1966 r.; później drogi obojga artystów się rozeszły. Ewa Demarczyk podjęła artystyczną współpracę z kompozytorem Andrzejem Zaryckim, który tworzył dla niej piosenki do tekstów m.in. Mariny Cwietajewej („Babuni”, „Don Juan” – tłum. Danuta Wawiłow, Kazimierz Andrzej Jaworski), Osipa Mandelsztama („Skrzypek Hercowicz”, tłum. Wiktor Woroszylski), Johanna Wolfganga Goethego („Nähe des Geliebten”), czy Roberta Desnosa („Dans bien longtemps’). Wiele z tych utworów piosenkarka śpiewała w oryginalnych językach. Wykonywała także m.in. utwory krakowskiego poety i kompozytora Leszka Długosza („Nie ma nas”, sł. i muz. Leszek Długosz, ar. Andrzej Zarycki, „Piosenka pod choinkę”, sł. Leszek Długosz, muz. Andrzej Zarycki). W 1972 r. Ewa Demarczyk odeszła z Piwnicy pod Baranami; jej współpraca z Andrzejem Zaryckim trwała do 1984 r. Rok później artystka rozpoczęła działalność we własnym teatrze (Państwowy Teatr Muzyki i Poezji, znany jako Teatr Ewy Demarczyk w Krakowie), co było spełnieniem jej wielkiego marzenia. Niestety w 1997 r. burzliwa historia jej teatru zakończyła się w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach (utrata siedziby). Artystka inspirowała wielu twórców młodego pokolenia; to w jej zespole zdobywał artystyczne szlify także już dziś nieżyjący Zbigniew Wodecki... Ewa Demarczyk po raz ostatni zaśpiewała 8 listopada 1999 r. w Teatrze Wielkim w Poznaniu; publiczność pożegnała ją owacją na stojąco. W 2000 r. wokalistka rozwiązała zespół. Wycofała się wówczas z życia publicznego. Jej odejście ze sceny pozostało owiane tajemnicą, nigdy nie powiedziała, dlaczego przestała śpiewać. Pozostały po niej nagrania piosenek, z których każda jest prawdziwą perełką kunsztu wokalnego i interpretacyjnego. Niewątpliwie polska muzyka utraciła jedną z najwybitniejszych artystycznych indywidualności stulecia.

W epoce postępującego spłycania i wulgaryzacji sztuki wokalnej i „łatwych karier” wątpliwej jakości talentów muzycznych Ewa Demarczyk pozostawiła niezwykłe przesłanie o odpowiedzialności jaka spoczywa na artyście estradowym. Powołaniem wokalisty powinno być bowiem przekazywanie publiczności prawdziwej sztuki na najwyższym poziomie.

Źródło: demarczyk.pl, viva.pl (Beata Nowicka), MM

Po ukochanym mieście Ewy Demarczyk oprowadza piękny krakowski album „Białego Kruka"

Tysiącletni Kraków

Tysiącletni Kraków

Adam Bujak, Krzysztof Czyżewski

Nie ma większego fotografika, specjalisty od Krakowa niż Adam Bujak. Swe rodzinne miasto fotografuje od ponad pół wieku! Wydał o starej stolicy Polski kilkanaście albumów; przyszedł czas na nowy. Bo też i miasto znowu sporo się zmieniło, wypiękniało. Czegóż nie ma w tym "Tysiącletnim Krakowie"? – i katedra, i najśliczniejsze kościoły, i zamek wawelski, pałace oraz stare kamienice, teatry oraz muzea, pomniki – długo by wymieniać.


 

 

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.