Leszek Sosnowski: UE funkcjonuje jak państwo wyznaniowe i posługuje się ateistycznym terrorem!

Nasi autorzy

Leszek Sosnowski: UE funkcjonuje jak państwo wyznaniowe i posługuje się ateistycznym terrorem!

Karl Marx, Friedrich Engels oraz Jean-Claude Juncker. Fragment okładki książki Karl Marx, Friedrich Engels oraz Jean-Claude Juncker. Fragment okładki książki "Dlaczego przestałem być lewakiem"

Jest to fragment artykułu, cały tekst można przeczytać w aktualnym miesięczniku Wpis (5/2019):

Unia Europejska funkcjonuje dokładnie jak państwo wyznaniowe, choć zwalcza wszelkie religie, a katolicką z największą zaciekłością.

Wyjaśnienia dostarczają nam niemal każdego dnia sami ateiści, zwłaszcza ci usytuowani – mocno i głęboko – w polityce. Rozpatrują oni bowiem i traktują swój ateistyczny światopogląd dokładnie w kategoriach wyznania! Choć usiłują to wszelkimi sposobami kamuflować, to jednak właśnie ateizm okazuje się – parafrazując klasyka Karola Marksa – prawdziwym opium dla ludu! Dla ludu europejskiego oczywiście, nie polskiego, francuskiego czy niemieckiego. Ludu europejskiego też nie ma, ale co za problem, stworzy się go. Jeśli nie dobrowolnie, na co się nie zanosi, to tradycyjnie – przymusem.

Tę schedę po Marksie i spółce kultywuje z powodzeniem Unia Europejska, która już oficjalnie i wprost ostentacyjnie za swój cel zasadniczy określa utworzenie jednego państwa, Stanów Zjednoczonych Europy, państwa rzecz jasna uwolnionego od balastu jakiejkolwiek religii. Wtedy wszyscy osiągniemy stan nieskończonej szczęśliwości. Konstrukcja tego utopijnego tworu oparta została dokładnie na zasadach państwa wyznaniowego i to nie w wydaniu light, chrześcijańskim, ale znacznie bardziej skrajnym, islamskim.

 

1.

Oto kilka najważniejszych cech charakteryzujących państwo wyznaniowe. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że nie zawsze – tak dawniej, jak i teraz – idea takiego państwa (unii) musi być zawarta jednoznacznie w konstytucji (lub w traktatach). O takim charakterze organizmu państwowego (unijnego), decyduje postawa i stosowana praktyka aktualnej władzy.

Jedną z takich praktyk jest dostosowywanie praw obowiązujących w danym państwie (unii) do doktryn światopoglądowych grupy sprawującej władzę. To coś takiego jak nieszczęsna zasada z wojny trzydziestoletniej Cuius regio, eius religio: czyja władza, tego religia. Z gruntu niedemokratyczna, dyktatorska, która jednak funkcjonuje do dziś w cywilizacji zachodniej. Gdyby przyjąć odwrotność tej zasady, a więc czyja religia, tego władza, to np. wobec 95 proc. chrześcijan w Polsce, cała reszta, łącznie z ateistami, powinna zaspokoić się 5-procentowym wpływem na kierowanie państwem… I to byłaby niewątpliwie zasada logiczna, demokratyczna i sprawiedliwa. Nie wyklucza ona rzecz jasna tolerancji wobec tych 5 procent, jednak nie tolerancji rozumianej w kategoriach obecnej lewackiej nowomowy, czyli akceptacji i promocji mniejszości.

 W Polsce (Unii Europejskiej) ateistyczne prawa dotyczące już chyba wszystkich dziedzin życia wprowadzało się od kilku lat masowo, atakując szczególnie szkoły, a nawet już przedszkola. Ateistyczne państwo zawsze arbitralnie narzuca programy nauczania, a obywatel (rodzice) nie ma nic do gadania. Są to prawa niewielkiej mniejszości, która stosując przeróżne manipulacje i demagogiczne chwyty (np. walka z homofobią) przejmuje rządy nad zdecydowaną większością społeczeństwa.

Dlaczego przestałem być lewakiem

Dlaczego przestałem być lewakiem

Manfred Kleine‐Hartlage

Napisana żywym językiem, niepozbawiona ironii książka niemieckiego autora Manfreda Kleine-Hartlage to barwny opis jego drogi od zagorzałego socjalisty, działacza SPD, do wyznawcy wartości konserwatywnych i chrześcijańskich. Od groteski do normalności. Od oszustwa do prawdy.

 

Niewiele osób jest świadomych, że programowa seksualizacja tak jednostek, jak i społeczeństwa, jako metoda zdobycia i utrzymania władzy, nie jest „wynalazkiem” ostatnich lat, nie jest produktem ideologii gender. Raczej odwrotnie, to gender jest zakorzenione w doktrynach komunistycznych, od Engelsa poczynając (Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, 1884). Za ojca seksualizacji trzeba by uznać bliskiego współpracownika Freuda (choć potem z nim walczył) psychoanalityka Wilhelma Reicha (1897-1957). To on przekonywał Europę i Amerykę o konieczności przeprowadzenia rewolucji seksualnej, co miało być remedium na wszelkie… kryzysy społeczne. Być może uważał, iż ludzie wyczerpani stosunkami seksualnymi nie będą mieli siły na kwestionowanie stosunków społecznych… Sam był do końca życia prawdziwym maniakiem seksualnym, czego nie wytrzymało w końcu jego serce. Ten Austriak miał też drugą pasję, polityczną: był szczerym, zaangażowanym komunistą, działaczem kilku partii komunistycznych (w Danii, skąd go wyrzucono, potem w Niemczech). W opinii tzw. Europy uchodził za naukowca, dużo publikował, był szeroko czytany (wszak pisał o seksie!).

To Reich właśnie upowszechnił pogląd, że tłumienie popędu seksualnego u dzieci prowadzi do powstawania osobowości akceptującej… faszyzm! Pogląd ów z czasem bardzo się spodobał samym faszystom, bowiem po przegranej wojnie ze światem różni pseudofilozofowie, pseudopsychologowie oraz politycy mieli znakomite wytłumaczenie swych nazistowskich zachowań. Rodzice nie zachęcali ich do masturbacji w dzieciństwie, więc potem podświadomie wyżywali się, paląc ludzi w piecach krematoryjnych…

Prawdziwym źródłem teorii o patologicznym charakterze rodziny i moralności chrześcijańskiej była (i jest) mania seksualna, czego Reich był żywym przykładem. Tacy sami maniacy i dewianci usiłują i dziś seksualizować społeczeństwo od przedszkolaków poczynając. I mają też za sobą autorytety „naukowe”, a jakże; Reicha szybko wsparli swymi teoriami inni znani lewacy, jak np. Erich Fromm. Dla niego rodzina, autorytety i w ogóle tradycyjna moralność to tylko wytwory kultury. Nieoświecone i przez to opresyjne społeczeństwo zniewala osobowość człowieka. A po co to czyni? By dostosować go do potrzeb kapitalizmu. Oto rozumowanie lewaka.

Konsekwencją takiego myślenia było stwierdzenie, że wyzwolenie seksualne rozsadzi fundamenty systemu kapitalistycznego i wywoła rewolucję społeczną, którą poprzedzi rewolucja seksualna. Poprzez programową seksualizację dzieci i młodzieży, poprzez rozbicie systemu edukacji i wychowania znaleziono sposób na skuteczne zniszczenie każdego dobrze zorganizowanego, wg sprawdzonych przez wieki wzorów, systemu społecznego. Młodym pokoleniom zatruto umysły seksem, nie pozostawiając im czasu na prawdziwą naukę, na zdobywanie rzetelnych zawodów, na kształcenie umiejętności pracy zespołowej.

W 2015 r. wydawało się w naszym kraju, że zwycięstwo wyborcze obozu patriotycznego, konserwatywnego, zapobiegnie szerzeniu się degradacji człowieka i społeczeństwa. Ale gdzie tam! Jest jeszcze gorzej. Zaraza wciska się wszelkimi szczelinami, głównie poprzez niedocenioną przez kierownictwo PiS-u władzę samorządową, dysponującą częściową mocą ustawodawczą oraz niemałymi środkami finansowymi. Przykład Warszawy i Trzaskowskiego jest niebywale wymowny, za nim idą już inni. To genderowo-lewackie towarzystwo czuje się dodatkowo silne, bo ma szerokie wsparcie medialne i polityczne z zagranicy, szczególnie z UE. Teraz ma też otrzymać potężną pomoc finansową, bo odchodzące (?) kierownictwo Unii chce przeforsować w swym budżecie 5 miliardów (!) euro na wsparcie nie tylko środowisk LGBT, ale także np. wyhodowanego przez komunistów lub neokomunistów aparatu sędziowskiego w Polsce. Czyja władza, tego (świato)pogląd… 

 

2.

W państwie (unii) wyznaniowym stosowana jest polityka represji wobec wyznawców innych religii oraz innych idei niż te zaakceptowane przez państwo. A więc dokładnie to, z czym mamy do czynienia w XXI w. w Polsce, i w ogóle w Europie. Warto przypomnieć nie tak dawną sprawę dyskryminacji TV Trwam; to był gigantyczny, ale przecież wcale nie jedyny, przykład walki państwa z wierzącymi. Jesteśmy bardzo zaskoczeni bezpardonowymi i chamskimi atakami na Kościół, ale ta walka nie zaczęła się teraz.

Chodzi o to by wyrugować z życia publicznego religię. Zamknąć wierzących w kościołach. Same kościoły zamknie się w drugim etapie. Wszystko rzecz jasna w imię równości, sprawiedliwości, postępu, poszanowania prawa itp. Ale ten postęp i poszanowanie mogą się dokonać tylko poprzez ustanowienie ateizmu jako religii panującej.

W państwie wyznaniowym mamy do czynienia ze zdecydowanym uprzywilejowaniem ekonomicznym wyznawców jednego światopoglądu. W Polsce jeszcze intensywniej niż na Zachodzie stwarza się pozory, że kler jest wielkim beneficjentem państwa, które ubożeje, bo musi łożyć m.in. na takie bezproduktywne jednostki jak księża. Po co się to robi? Nie tylko dlatego, żeby Kościołowi coś zabrać, ale również dlatego, by usprawiedliwić strumień pieniędzy, jaki płynie z państwowej kasy do przeróżnych lewackich, antypolskich organizacji. (…)

Dostosowanie prawa do genderowych zasad wkracza właśnie w decydującą fazę. Odbywa się to w Unii, ale i w Polsce, która za rządów PO-PSL skazała się w UE na poddaństwo, a nie członkostwo, i dziś nikt nie wie, jak się z tego wyplątać, by nie stracić… Czyje pieniądze, tego władza, a kogo władza, tego wyznanie. Dlatego na pewno będzie nieustannie odżywał projekt tzw. małżeństw homoseksualnych, usuwania krzyży i innych symboli religijnych z miejsc publicznych, upowszechnienia aborcji, produkcji ludzi w laboratoriach, legalizacji tzw. lekkich narkotyków, swobody prostytucji itd. To wszystko są prawa, które stoją w całkowitej sprzeczności z nauczaniem katolickim. A przecież w Polsce jest nas 95 procent… No, ale jesteśmy wstecznikami… Więc te oświecone 5 proc. nas poprowadzi.

Roztrzaskane Lustro - Upadek cywilizacji zachodniej

Roztrzaskane Lustro - Upadek cywilizacji zachodniej

Wojciech Roszkowski

Czy to już koniec naszej cywilizacji?
Trzymamy w ręku książkę, która jest jednym z najważniejszych dzieł współczesnej humanistyki, nie tylko polskiej. Wybitny uczony i pisarz, wielki erudyta, prof. Wojciech Roszkowski, dokonuje w niej bilansu naszej cywilizacji. Bilans to dramatyczny.

 

Za pośrednictwem mass mediów następuje totalne pouczanie Kościoła, jaki ma być, co mu wolno, ile ma zarabiać, jak się zachowywać, co mówić, od czego się odczepić, czemu przyklasnąć i za co kajać. Wielu księży na to nie reaguje, ale są i tacy, którzy się temu w różnym stopniu poddają, niestety także pewni hierarchowie. Jest również część kleru, która nie chce być obojętna i nie zamierza milczeć albo wyrażać sprzeciwu ogródkowo i enigmatycznie, że nie wiadomo, o co naprawdę im chodzi. Odważni i zdecydowani duchowni są jednak w mniejszości. Byłoby zapewne zupełnie inaczej, gdyby otrzymali odgórnie dyspozycje do podjęcia walki – przecież nie wręcz, nie bronią palną lub sieczną.

Póki żył Ojciec Święty – obecni wyznawcy ateizmu bali się odsłonić przyłbicę, ba! niektórzy nawet peregrynowali do Niego. Gdy Jan Paweł II odszedł do domu Pana, odetchnęli: wreszcie! Rzecz jasna były jeszcze przeszkody wewnętrzne, na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim, ale po smoleńskiej eksterminacji jego i jego otoczenia, po rozlokowaniu agentów (i agentek) w szeregach prawicy, no i po zręcznym zawłaszczeniu publicznej telewizji – rozpoczęli panowanie. Szybko i skutecznie zamienili Polskę w państwo wyznaniowe. Ciężko to teraz odkręcić.

Choć telewizja publiczna odbita, to lewactwu mediów jednak przybyło, głównie dzięki kapitałowi niemieckiemu (gazety, czasopisma, radia i domy mediowe) oraz amerykańskiemu (TVN). Ten ostatni przypadek jest dla milionów Polaków szokujący. Cóż to za dziwny sojusznik, ci Amerykanie. Kiedyś tam mają nas bronić rakietami, a teraz na co dzień walą w nas z ekranu jak z armaty… Nim te rakiety zainstalują, możemy już polec. Ewidentnie nie ma kto uświadomić prezydentowi Trumpowi, że jego piękne przemówienie pod Pomnikiem Powstańców Warszawskich to dużo za mało i zostało już zapomniane, nad czym najintensywniej pracowała telewizja umocowana kapitałowo w jego ojczyźnie. Może będzie okazja 12 czerwca, podczas wizyty w Waszyngtonie…

 

3.

Ateiści mówią o sobie, że są – bezwyznaniowi, ich światopogląd jest jakoby czysty, krystaliczny, uwolniony. W gruncie rzeczy jednak też opierają się na wierze; głęboko wierzą, że Boga nie ma. Wierzą, bo udowodnić tego nie są w stanie. Wytworzyli własną tradycję i ideologię, która rozprzestrzeniła się na różne dziedziny życia i różne kraje. Zawłaszczają miejsca w strukturach ustawodawczych, sądowniczych. Choć ich poglądów i idei nikt im nie odbiera, to walczą o nie bardziej zawzięcie niż krzyżowcy o Ziemię Świętą. Bowiem tu nie chodzi już o pozostanie przy swoim światopoglądzie, ale o jego bezwzględne narzucenie innym, o wytrzebienie chrześcijańskiego myślenia i chrześcijańskiej tradycji. Pomagać im w tym ma właśnie państwo (unia). Obalanie Boga zaczyna się od obalania pomników i krzyży. Pałace biskupie będzie się obalać lub przejmować na końcu, to sprawdzona praktyka – a wcześniej spali się niejedną jeszcze katedrę. (…)

Skoro w państwie (unii) mamy wolność wyznania, to oznacza, że ateista może bezkarnie wyznawać swoją niewiarę, nikt go nie przymusza np. do chrztu, do chodzenia na Msze święte, słuchania kazań, studiowania zasad religii. I tyle, stop. Nie może być tak, że posuwa się do tego, że jemu przeszkadza krzyż na ścianie i w ogóle w tzw. przestrzeni publicznej, że przeszkadza mu lekcja religii (przecież nie musi w niej uczestniczyć), że przeszkadzają mu moje poglądy. Że ruguje ze szkoły katolickie dzieci, wierzących z obiektów publicznych, z mediów itd. Że może bezkarnie ze mnie drwić, szydzić, poniewierać krzyżem i Pismem Świętym, a w końcu – stanowić prawo rugujące moją religię albo wywierać presję na sądy, by prawo interpretowały przeciwko moim poglądom. I to w sytuacji, gdy należę do olbrzymiej większości! To można nazwać tylko ateistycznym terrorem. To jest możliwe tylko w państwie (unii) wyznaniowym.

Doszło do piramidalnego paradoksu. Neutralność światopoglądowa polega już nie tylko na odrzuceniu religii, na jej całkowitym zanegowaniu, ale na walce z nią. Nie na niewtrącaniu się w cudze poglądy i na niekaraniu za nie. Ateiści przemilczają, że ateizm to przecież także światopogląd, a nie jakiś stan szczęśliwego absolutu i ostatecznego oświecenia. W czym jest on niby neutralniejszy od chrześcijańskiego widzenia świata, że ma nad nim dominować? (…)

W państwie wyznaniowym (unii) dokonuje się interpretacji językowej manipulując słowami, przypisując im znaczenia pozorne, fałszywe, obdzierając z rzeczywistych, pierwotnych znaczeń. Interpretacje te są narzucane głównie poprzez mass media i lewicowe (dominujące) ośrodki uniwersyteckie, które stwarzają pozory wyższych racji, postępu i nieskrępowanej wolności. Wolności, która gwałtownie kończy się, gdy chcesz np. powiesić krzyż w szkolnej klasie lub nie uznajesz związku dwóch panów za małżeństwo, choćby nawet jeden z nich udawał kobietę… W sytuacji strasznej przewagi medialnej ateistów nic nie jest w stanie przeciwstawić się skutecznie ich złudnym argumentacjom i interpretacjom – poza amboną. Ona musi wyraźnie i donośnie przemówić, tak, by w całym kraju zagrzmiało!

 

4.

Jakąż olbrzymią karierę zrobiło hasło „Kościół nie ma prawa mieszać się do polityki”. Politycy występujący pod różnymi szyldami takie prawo mają, ale np. ksiądz – nie. Gdzie tu równouprawnienie? Każdy obywatel powinien mieć prawo wypowiadać się na tematy polityczne, także ksiądz, może nawet on w szczególności. To prawo odebrała mu tylko propaganda ateistycznego państwa wyznaniowego (unii). (…)

Rozdział Kościoła od państwa to nie rozdział Kościoła od życia. Także politycznego. Nie jestem za łączeniem funkcji np. biskupa, metropolity czy proboszcza z funkcjami parlamentarnymi, państwowymi czy samorządowymi. Bo to jest właśnie ów konstytucyjny rozdział. Ale odebranie głosu równouprawnionemu obywatelowi w najważniejszych kwestiach jego kraju, bo jest katolikiem, to nadinterpretacja rozdziału Kościoła od państwa. To poważne nadużycie, to osłabienie społeczeństwa naprawdę obywatelskiego.

Tak – w Polsce (unii) mamy obecnie do czynienia z państwem wyznaniowym. Ponad wszelką wątpliwość. Skoro mamy już faworyzować formę państwa wyznaniowego, to może uczciwie będzie jednak tym wyznaniem panującym uczynić katolicyzm. Logiczne. Będzie to nieporównywalnie bliższe formom demokratycznym niż zakorzeniona daleko w PRL (unii) dyktatura ateizmu oparta na fałszach, manipulacjach i grach politycznych. Jeżeli zaś państwo wyznaniowe jest jednak złe, to jest złe szczególnie wtedy, gdy steruje nim zdecydowana mniejszość (5 procent!) światopoglądowa. Więc albo, albo. Albo czynimy z Polski prawdziwe państwo wyznaniowe, albo wynocha z całym ruchem gender, seksualizacja itp.! Raz na zawsze. By ten naród mógł w końcu żyć spokojniej i normalniej.

W Polsce zjawisko ateizacji zostało przyhamowane dzięki wyborom w 2015 r., ale w Unii rozkwita. A my jesteśmy w Unii i mimo wszystko widzimy sens trwania we wspólnocie. Nie może to być jednak wspólnota terrorystów ateistycznych, lecz wolnych ojczyzn. Nie może to być wspólnota przymusu inspirowanego poglądami wyjątkowo zajadłego komunisty Spinellego, którego idee rozsadzają dziś brukselskie struktury. Inspirację trzeba czerpać od faktycznych ojców założycieli wspólnoty, takich jak Schuman.

Najbliższe wybory 26 maja do Europarlamentu mogą pomóc w powrocie do szlachetnych założeń sprzed ponad pół wieku. Wiele zależy od głosu Polaków, wielu w Europie na nas się ogląda. Polacy nie mają jednak dobrej orientacji przed tymi wyborami, bardzo wielu nie wie, kto jest kto, bo masowe publikatory robią im papkę z mózgu. Dlatego musi przemówić ambona. Wyraźnie i bez ogródek, pokazując palcem – ci są źli, a ci dobrzy albo przynajmniej lepsi, bo nie będą walczyć z Bogiem i Kościołem. Nie szukajmy ideałów, bo o nie bardzo trudno, lansujmy po prostu sprzymierzeńców. Kościół ma obowiązek, od samej góry do dołu, wspierać naszych sprzymierzeńców i wytykać palcem faryzeuszy, a nie paktować ze wszystkimi, także z ewidentnym złem, co się nieraz dzieje.

Ambona służy oczywiście objaśnianiu Pisma Świętego, ale przychodzą takie momenty, że trzeba odnieść się wprost, wyraźnie i jednoznacznie do tego, co dzieje się wokół nas, tuż obok. Nie tylko się kajać w imieniu nasz wszystkich – za winy jednostek. Trzeba narodowi pomóc wybrać. Kolejny raz przed duchowieństwem staje zadanie ratowania duszy i niezależności narodu.

Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy

Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy

Krzysztof Szczerski

Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie szefa gabinetu prezydenta.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.