Leszek Sosnowski: Leczy nas doktor, ale od finansów. Postanowił uczynić z Barbary Nowak kozła ofiarnego. Marksistowsko-leninowskie metody rządzenia znów się nie sprawdzają
Kwestia szczepień przeciwko COVID-19 wciąż wzbudza wiele emocji, podobnie jest z działaniami ministra Niedzielskiego w tej sprawie. fot. Pixabay Jak mogło w ogóle do tego dojść – nie mam pojęcia. Sytuacja zupełnie podobna jak w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka”. Oto leczeniem już nie pojedynczych osób, ale całego narodu, zajął się doktor, ale nie medycyny, lecz specjalista od finansów: Adam Niedzielski.
Doktoryzował się na podstawie pracy pt. „Kapitał ludzki a polityka fiskalna. System międzypokoleniowego finansowania edukacji z udziałem państwa”. Zrobił to nie na żadnej uczelni medycznej, lecz w Instytucie Ekonomicznym PAN. Szkolił się później w dalszym ciągu – zawsze w finansach. O medycynie coś się dowiadywał, gdy zabolał go brzuch lub głowa. Po zaliczeniu kilkunastu etatów ekonomicznych zawędrował wreszcie w 2016 r. do Narodowego Funduszu Zdrowia i to od razu na stanowisko wiceprezesa, choć nie do spraw lekarskich. Ostatecznie wylądował 26 sierpnia 2020 roku na fotelu ministra zdrowia zajmując miejsce po Łukaszu Szumowskim.
Czym w środku pandemii mógł wykazać się finansista? Niczym, chyba że ignorancją. Więc zaczął powtarzać banały i schematy usłyszane z WHO lub od kolegów za granicą. Wzorem rządzonych przez lewackie ugrupowania krajów zachodnich oraz swego poprzednika na stanowisku ministra postawił na politykę strachu. Rozumowanie było proste: jak ludzie będą się bać, to będą się szczepić. Ale, panie Niedzielski, strachy na Lachy! Skutek okazuje się odwrotny. Nie z Polakami takie numery!
Po co było ludzi drażnić nieustannym rozsiewaniem katastroficznych wizji? Ci, co wiedzieli, że trzeba się szczepić, zrobili to bez urzędowo-medialnego czarnowidztwa. Natomiast ci, którzy zaczęli mocno przejmować się czarnymi wizjami, postanowili szukać jakichś innych, przeciwnych opinii, ponieważ uwierzenie w ponure perspektywy oznaczałoby dla nich co najmniej popadnięcie w ciężką depresję. Odrzucali więc wizje podsuwane przez ministra i w ślad za nim przez mass media, po prostu nie byli w stanie ich zaakceptować. Strach zadziałał na nich inaczej. To bardzo naturalny i dość powszechny odruch.
Z tymi przejętymi – wcale nie obojętnymi! – ludźmi trzeba było rozmawiać inaczej, przyjąć zupełnie inną strategię, którą można pokrótce określić „po dobroci”. Z Polakami po dobroci wszystko się załatwi. Tymczasem niektórzy nawet ich wyzywali, zwłaszcza przeróżni zidiociali celebryci. Zaczęto w końcu ubliżać całemu narodowi, co wnerwia już wszystkich czujących się Polakami.
Po co udawać, że wszystko jest jasne, skoro nie jest? Po co stawiać autorytarne tezy, skoro krąży tyle różnorodnych i powszechnie dostępnych teorii, plotek, ale i konkretnych przykładów? Ludzie o nich rozmawiają w domu, w pracy, u lekarza, na spacerze, wszędzie. Trzeba było więc śmiało wkroczyć w te rozmowy, tłumaczyć, wyjaśniać. Oczywiście nie mógł tego robić sam minister, bo nie ma do tego za grosz kompetencji. A i predyspozycji, jak widać, do perswadowania ludziom też mu brakuje. Przyjął taktykę tak dobrze znaną z systemu marksistowsko-leninowskiego: z władzą się nie dyskutuje, lecz wykonuje jej polecenia. A kto tego nie robi, tego się karze. Gorszej taktyki nie można było zaordynować Polakom.
Jeśli wszystko jest takie jasne, to niech pan minister wytłumaczy mi przypadek jeden z wielu, ale dotyczący akurat głowy naszego państwa. Andrzej Duda przeszedł klasyczny już cykl: choroba – szczepienie – drugie szczepienie – trzecie szczepienie – znów choroba. Nikt nawet nie próbuje ludziom tłumaczyć, dlaczego tak jest, choć wątpliwości rosną. Tak samo jak złość ministra na niezaszczepionych. Argument ma on zawsze jeden: szczep się! Powtórzę zadane wczoraj w artykule pytanie: dlaczego nie bada się sytuacji ozdrowieńców, np. prezydenta Andrzeja Dudy, dlaczego tysiące (a może i więcej) ludzi musi się szczepić, mimo posiadania stosownych przeciwciał? Dlaczego nie robi się ozdrowieńcom testów po 6 miesiącach i później? Dlaczego o tym publicznie nawet rozmawiać nie wolno? Ano dlatego, że trzeba ludziom wtłuc do głów, że ludzi uzdrowi się tylko szczepionkami.
Bardzo podobne stanowisko – zaprezentowane na portalu wPolityce.pl – zajął wczoraj dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego gen. prof. Grzegorz Gielerak. Zachęca on do wzięcia się za leczenie ludzi, nie tylko za ich szczepienie. Nie może jednak być tak, że nagle na szczepieniu zawisł w ogóle los służby zdrowia w Polsce. Nawet poważne przypadki ludzi chorych na co innego niż covid są oddalane od ośrodków leczniczych, bo liczy się tylko pandemia. Cóż więc dziwnego, że śmiertelność jest duża. A zdalnie to niech się minister zdrowia sam leczy – mało jest równie durnych koncepcji. Każdy, kto próbował zdalnego „leczenia” (ja próbowałem), to potwierdzi. Można dostać poradę i lekarstwo, które chorego całkowicie zdołują – i trudno będzie winić za to lekarza działającego przez telefon.
No, ale dobrze, szczepię się, oczywiście, ale co, gdy to okazuje się nieskuteczne, jak w przypadku prezydenta? Nazywanie kolejnych szczepień dawkami przypominającymi jest po prostu śmieszne. Może trzeba od razu ludziom powiedzieć: to nie jest szczepionka taka, jakie znaliśmy do tej pory, to jest lekarstwo ratujące ludziom życie, owszem i trzeba je regularnie zażywać. Lekarstwo – to określenie byłoby dużo bardziej akceptowalne, a ruch antyszczepionkowców nie miałby pożywki.
Nie wolno nic nie robić, to na pewno, ale nie można udawać, że Pfizer Inc. nagle zbawi świat. Janka Pospieszalskiego wyrzucono z telewizji, bo siał wątpliwości na temat szczepień, ale przez to wątpliwości nie ubyło; jeszcze bardziej narosły. Nie podzielam jego poglądów w tej sprawie, ale takie audycje, gdyby je pociągnąć, mogłyby wbrew pozorom pomóc rozładowywać sytuację, mogłyby pod wpływem innych argumentów skręcić za drugim, trzecim razem w inną stronę.
Minister Niedzielski upatrzył sobie kozła ofiarnego, kurator małopolską Barbarę Nowak, znaną z walki z lewactwem, i postanowił złożyć ją na stole ofiarnym pandemii. Ponieważ mu się to nie udało, gdzie przedstawiciel prawicowego rządu poszedł na skargę? Do największych, obok Wyborczej, wrogów polskości i prawicy, do TVN24. Tam dał do zrozumienia, że on walczy z pandemią, ale ludzie z PiS-u mu przeszkadzają. „To decyzja – powiedział Niedzielski – którą podejmuje między innymi minister Czarnek, który podejmując tę decyzję o niezwolnieniu takiego urzędnika państwowego, bierze na siebie odpowiedzialność”. Pomijając skargę na PiS, gdzie tu jest jakaś logika: gdyby minister edukacji zwolnił panią kurator, to co, wtedy odpowiedzialność wziąłby na siebie minister zdrowia? Prof. Przemysław Czarnek bierze na siebie odpowiedzialność i się jej nie boi. W przeciwieństwa do dr. Adama Niedzielskiego, który widzi, że nie daje sobie rady z tym skomplikowanym mechanizmem, jakim jest służba zdrowia, pogubił się kompletnie, więc szuka kozła ofiarnego.
Nagle wygląda na to, że Barbara Nowak odpowiada za sytuację pandemiczną w całej Polsce! Ona, a nie doświadczony finansista, chwilowo zatrudniony jako minister zdrowia; gdyby Barbarę Nowak zdymisjonowano, tak jak zaordynował Adam Niedzielski, to pandemia na pewno by zaraz ustąpiła…
Leszek Sosnowski
Oprócz pandemii koronawirusa zmagamy się z jeszcze jedną, groźną pandemią naszych czasów:
Pandemia grzechu, czyli śmierć nauczycielką życia
Czy zdajemy sobie sprawę z tego, dokąd prowadzą nas najnowsze trendy światopoglądowe? Postnowocześni ideologowie, pseudonaukowcy oraz zgenderyzowani politycy chwycili w swoje ręce stery w wielu krajach i wiodą ludzkość w tragiczną otchłań. Zgodnie z jeszcze oświeceniowymi, a potem z marksistowskimi, leninowskimi i nazistowskimi zaleceniami także dzisiejsi utopiści godzą się z tym, że na drodze do świata bez skazy muszą być ofiary.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.