Leszek Sosnowski: apelujmy do hierarchów, by poszli śladem abp. M. Jędraszewskiego i wyraźnie pokazali zagrożenie!

Nasi autorzy

Leszek Sosnowski: apelujmy do hierarchów, by poszli śladem abp. M. Jędraszewskiego i wyraźnie pokazali zagrożenie!

Okazuje się, że głos Kościoła może wybrzmieć znacznie wyraźniej niż w komunikacie Konferencji Episkopatu Polski dotyczącym wyborów prezydenckich, a opublikowanym jeszcze 27 kwietnia br. – oczywiście z myślą o wyborach 10 maja br. Treść tego komunikatu nie dość, że poszła po 3 miesiącach w znacznym stopniu w zapomnienie, to była na dodatek zawiła. Dokonywałem dwa tygodnie temu na łamach miesięcznika „Wpis” analizy tego przesłania, z której jasno wynikało, że biskupi opowiadają się za Andrzejem Dudą. Któż jednak z parafian będzie bawił się w analizy i dogłębne dociekania? Przekaz KEP powinien być jasny, czytelny, jednoznaczny. Ten z 27 kwietnia br. taki nie był. Kiedy wybił ostatni dzwon okazuje się jednak, że można mówić wprost, nie lękając się zbesztania przez gazety „wybiórcze” czy „tefałeny”.

Z enigmatyczności cechującej komunikaty Episkopatu wyłamał się Metropolita Krakowski, abp. Marek Jędraszewski. Nie wymieniając nazwiska kandydata – bo i po co w tym przypadku? – wyraźnie zaleca wiernym na kogo głosować.

„W imię miłości do Ojczyzny i w duchu wielkiej za nią odpowiedzialności bardzo proszę Was wszystkich – pisze do wiernych w liście pasterskim Metropolita Krakowski – także osoby starsze, które dobrze pamiętają czasy walki z Kościołem i jego nauczaniem, abyście w najbliższą niedzielę, 12 lipca br., jak najliczniej wzięli udział w II turze wyborów prezydenckich i zgodnie z właściwie ukształtowanym sumieniem opowiedzieli się za tym kandydatem na urząd prezydenta RP, którego polityczny program jest bliski nauce społecznej Kościoła ze względu na obronę fundamentalnej wartości życia oraz tradycyjnie pojmowaną instytucję małżeństwa i rodziny, a także troskę o zagwarantowanie rodzicom prawa do wychowywanie ich dzieci.”

Jakże jednak kontrastuje z tym głos bp. Artura Mizińskiego, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski, który wczoraj co prawda zachęcał do udziału w wyborach, ale broń Boże nie wspominał już na kogo głosować (jakby nie znał komunikatu KEP z 27 kwietnia…). Ważne jest by po prostu głosować, bo „będzie to przejaw naszej odpowiedzialności i dojrzałości w kształtowaniu demokratycznego ładu społecznego w Polsce.” Czy jednak tak faktycznie będzie, jeśli zagłosujemy na wroga wiary i tradycji katolickiej, na wyznawcę ideologii gender, na ojca, który swoje dzieci odsunął od Kościoła, na złego gospodarza i na dodatek na germanofila? Na pewno nie; to już lepiej nie głosować. Samo głosowanie nie jest jeszcze żadnym dobrem albo złem. Jest to po prostu narzędziem; dobro lub zło stanowi dopiero użycie tego narzędzia. I to trzeba wiernym tłumaczyć.

KEP wykazuje się przed druga turą wyborów prezydenckich wyjątkową naiwnością pisząc dalej: „Ponadto, zwracam się z gorącym apelem do wszystkich polityków i dziennikarzy o merytoryczne, konstruktywne i uczciwe wymienianie poglądów oraz ich relacjonowanie. Proszę, aby wszelkim polemikom i wymianie zdań towarzyszyły zawsze szacunek dla oponentów, spokój i zdrowy rozsądek.” To są klasyczne pobożne życzenia – byłoby pięknie, gdyby się spełniały, ale rzeczywistość jest zupełnie odmienna i nie pomoże jej zaklinanie. Jeśli zaś tak jest, to trzeba zło wyraźnie pokazywać, napiętnować, zwalczać, a nie próbować z nim współpracować – takie rzeczy kończą się zawsze nieszczęśliwie; przykładów na to jest bez liku.

Liczenie na to, że obywatele przecież mają swój rozum i sami będą wiedzieli kogo wybrać jest kolejną naiwnością. Pisałem w ostatnim wydaniu miesięcznika „Wpis”, i wydaje mi się, iż należy to znów podkreślić, że „prawdę trzeba mówić, trzeba wyjaśniać, trzeba przestrzegać przed kłamstwem. Bo zagonieni, zapracowani ludzie nie zawsze orientują się, kto w rzeczywistości atakuje naszą wiarę i Kościół. Wokół pełno przebierańców, politycznych hochsztaplerów; niełatwo się w nich rozeznać. Mówią z pewnością siebie, elegancko wyglądają, są elokwentni, uśmiechnięci, przekonywujący. Przed wyborami niemal każdy z nich mieni się katolikiem, niektórzy nawet biorą kościelne śluby, by zwieść tych, którzy mogą na nich zagłosować.” Kandydat PO Trzaskowski jest tu po prostu klasycznym przykładem przebierańca. Nie tak łatwo jednak zauważyć, przynajmniej od razu, że diabłu spod ornatu ogon wystaje. Zwłaszcza że są potężne mass media, które nad tym pracują dzień i noc, by tego ogona widać nie było. Media to nieuczciwe, szarlatańskie, antypolskie, choć po polsku gadają z pełną swobodą.

Stąd jako wierni prośmy swoich biskupów, by poszli śladem abp. Marka Jędraszewskiego. Sam z tego miejsca to robię i wołam: Drodzy Księżą Biskupi, nie lękajcie się! Nie lękajcie się, że Was sponiewierają wspomniane mass media, bo to będzie dla was tylko pozytywnym wyróżnieniem. Kiedy tego typu antypolskie, cuchnące Kulturkampfem media, jak np. te wydawane przez Springera lub wspomagane przez Sorosa, napiszą o nas dobrze – martwmy się! Dopiero wtedy. Dopóki łajdacy piszą o nas źle – to znaczy się, że jest dobrze. Taka niestety obowiązuje teraz retoryka w debacie publicznej.

Proszę zatem księży biskupów: sami wygłoście stosowne apele oraz roześlijcie odnośne listy pasterskie. Zgodnie zresztą ze swoim komunikatem z 27 kwietnia, tylko mniej enigmatycznie. To jest działanie w ramach społeczeństwa obywatelskiego, to jest głos Kościoła w debacie publicznej. Nie może być tak, że społeczeństwo obywatelskie oznacza dopuszczenie do głosu tylko ateistów i przebierańców. Moim zdaniem dla biskupów nie ma innej drogi, niż wyraźne wskazanie prawdy. To jest po prostu obowiązek. Urząd KEP, jego sekretariat generalny, wypowiada się, i dobrze, ale czy ma świadomość, że bierze w sporym stopniu odpowiedzialność za wynik wyborów?

Swoje słowa trzeba szanować i wiedzieć co się mówi. Nie można oczekiwać, że bez wyraźnego „tak – tak, nie – nie” niezorientowani, skołowani przez wszechobecne media wierni dzięki jakiemuś utajonemu instynktowi rozeznają się między katolikiem i patriotą Andrzejem Dudą, a przebierańcem i genderystą Rafałem Trzaskowskim. Trzeba pomóc – czasu już niewiele.

 

Leszek Sosnowski

 Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym pełnometrażowego „Przyjaciel Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria” oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Klęska imperium zła. Rok 1920

Klęska imperium zła. Rok 1920

Andrzej Nowak

Tytuł książki mówi o klęsce „imperium zła”, nawiązując oczywiście do Związku Sowieckiego, który w roku 1919 wyruszył, aby unicestwić dopiero co odrodzoną Polskę, i na szczęście w roku 1920 poległ. Kulisy tej walki, nie tylko militarnej, ale także politycznej i społecznej, w sposób niezwykle wciągający odsłania prof.


 

 

 

Komentarze (1)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Barbara

    W pełni zgadzam się z treściami zawartymi w art. Dziękuję Panu red. Leszkowi Sosnowskiemu za tak jasne stanowisko.

  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.