Jolanta Sosnowska: Dzwony, szrony i inne zabobony
W okolicy świąt Bożego Narodzenia pojawiają się od jakiegoś czasu mniej lub bardziej bezczelne i natrętne propozycje zamiany świąt Wcielenia Syna Bożego na święta zdecydowanie mniej ,,boże". Ba! Na coraz bardziej pogańskie — nie bójmy się tego powiedzieć otwarcie! Zamiast prawdziwej nazwy — Boże Narodzenie — spotykamy już w wielu krajach chrześcijańskiej Europy eufemistyczne określenia w rodzaju „święta miłości" (o tym, kto jest źródłem wszelkiej miłości — ani słowa), „zimowe święta" (w odróżnieniu od wiosennych, czyli Wielka-nocy) albo X-Mas (zamiast angielskiego Christmas). Co ciekawe, to ostatnie określenie zostało w Niemczech wybrane najbardziej denerwującym i zbędnym słowem roku, gdyż przeciwstawia się wszystkiemu, co ma jakiś związek z Bożym Narodzeniem, czyli tradycją, romantyzmem i chrześcijaństwem.
Wszelkie postępowe siły nad Wisłą, skoncentrowane wokół gazety wiadomo jakiej, zdecydowały, że Polska nie może pozostać w tyle za przodującymi krajami świata! Światłość nowej świadomości musi spłynąć i na nas. Ma to Polaków stopniowo oswajać z myślą, że nie jest ważne, jak nazwiemy święta, ważne, by spędzić je „przy rodzinnym, suto zastawionym stole", „z dużą liczbą prezentów", „w miłej, luźnej i nieskrępowanej atmosferze". Sądzę, że taką ideę może poprzeć nawet pewien biskup, skądinąd stary, ale bardzo, bardzo postępowy. Takie banały serwowane są nam od ładnych paru lat. Ale kropla, jak wiadomo, drąży skałę! Laicyzacja świąt Bożego Narodzenia trwa już od dawna, odbywa się na wielu płaszczyznach, a coraz więcej osób się do tego przyzwyczaja. Przykładem są chociażby kartki bożonarodzeniowe pozbawiane religijnych elementów. Widzimy, jak zamiast sceny z Ewangelii, jakiejś pięknej tradycyjnej szopki czy samej figurki Dzieciątka Jezus, zaczęły pojawiać się opatrzone lakonicznym za-wołaniem „Wesołych świąt!", gałązki jedliny ozdobione bombkami, zapalona świeca, dzwoneczki, oszronione okna z płatami śniegu, lśniąca od ozdób choinka lub śmieszny pies w czerwonej czapce z białym pomponem. To tylko kilka z całej gamy „zeświecczonych motywów", bywają dużo bardziej drastyczne, nieprzyzwoite i wręcz bluźniercze.
W szeregach maszerujących z postępem nie mogło zabraknąć polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie wiedzieć czemu ogłosiło konkurs... plastyczny! z nagrodami pieniężnymi —na kartkę świąteczną, ale z motywami niereligijnymi. Że panu ministrowi Sikorskiemu bliżej do innej religii niż chrześcijańska, to jeszcze nie może oznaczać, że w katolickim kraju wolno mu urządzać takie hece. W sklepach jako ozdoby świąteczne królują dziś elfy, dziadki do orzechów, renifery, starcy z długą białą brodą i inne bajkowe stworki (najczęściej made in China) — bo te święta są przecież „magiczne" (jedne z bardziej ulubionych i wyświechtanych określeń w stosunku do Bożego Narodzenia). W wielkich centrach handlowych, w których już od początków listopada irytują klientów krzykliwie, a nawet dziwacznie ubrane choinki oraz przeróżne pseudobożonarodzeniowe piosenki (istna kakofonia, w każdym sklepie co innego, wprost nie do wytrzymania) — próżno by szukać figurek Dzieciątka Jezus, któremu te święta zawdzięczamy, żłóbka czy nawet szopek. Możemy tam najwyżej spotkać aniołki, które jednak w powszechnej świadomości stają się coraz bardziej stworami bajkowymi — często występują w reklamach zajadając się jakimś serkiem lub ulegając świetnie pachnącym mężczyznom. Biblijne ich znaczenie niewielu zdaje się dziś przywoływać. A mnie uczono jeszcze modlitwy „Aniele Boży, stróżu mój"...
Podobnie stało się z postacią św. Mikołaja, wspaniałego biskupa z Mirry, który wspomagał biednych. Natrętny marketing zrobił dziś z niego jakiegoś bliżej nieokreślonego Santa Clausa (zamiast Sant Nicolausa), Dziadka Mroza — długobrodego starca w czerwonym ubraniu obszytym tandetnym sztucznym futrem, który ma gderliwą żonę a czasami nawet chytre dzieci, mieszka na Biegunie Północnym, porusza się saniami zaprzęgniętymi w renifery i uaktywnia się tylko przed Bożym Narodzeniem, przeżywając przed tymi świętami okropny stres, bo musi wszystkim dostarczyć prezenty (kto je kupił?). Doprawdy żal chłopa! A do tego jeszcze to wchodzenie przez komin, żeby nikt nie zauważył!
Święta Rodzina
W czasach, kiedy rodzina przeżywa swój największy w dziejach kryzys, gdy jest zewsząd brutalnie atakowana przez nowe ateistyczne trendy i ideologie, najlepszą jej obroną jest przedstawienie pewnego – niezachwianego – wzoru wiary, nadziei i pokoju. Wzorem tym była, jest i bez wątpienia pozostanie dla kolejnych pokoleń matek, ojców i dzieci – Święta Rodzina z Nazaretu.
Coraz częściej przed chrześcijańskimi świętami Bożego Narodzenia w supermarketach, ale także w przekazach medialnych, królują kicz, zeświecczenie, pogaństwo, na które bardzo łatwo się nabieramy, na które przyzwalamy i które stopniowo przyswajamy — byle było dużo, tanio i kolorowo! Przecież zimowe miesiące to najbardziej ponura, depresyjna (jak to się dziś zwykło mówić) pora roku, trzeba je więc za wszelką cenę „ukolorowić". Niestety, bywa, iż za cenę neopogaństwa. Takie podejście do Świąt odnajdujemy także w popkulturze, która z kolei kształci świadomość wielu młodych osób. Nie chodzą do kościoła, nie przykładają wagi do lekcji religii i nie szanują tradycji rodzinnych — stają się podatnym materiałem dla wrogiej chrześcijaństwu propagandy. Chodzi o to, by przekonać, że w Bożym Narodzeniu wcale nie najważniejszy jest aspekt religijnego przesiania. Szalenie popularna Lady Gaga, symbol popkultury początku XXI wieku, podkreśla w wywiadach, że nienawidzi Bożego Narodzenia, a amerykański raper Eminem w ramach życzeń świątecznych publicznie oświadczył, że ma nadzieję, iż jego matka umrze na zawał serca... Że psychopaci mają takie poglądy i życzenia, to nic dziwnego. Kto jednak je upowszechnia na cały świat? I w imię czego? Na pewno w imię śmiertelnej walki wypowiedzianej chrześcijanom, a katolikom w szczególności.
Znajdą się także rodzime przykłady, aczkolwiek na razie może mniej szokujące. Tuż przed Adwentem do kin wszedł polski film „Listy do M." z wieloma znanymi, rodzimymi aktorami w rolach głównych. Jest to wielowątkowa historia — jej bohaterowie, każdy na swój sposób, odnajdują miłość. Rodzice, którzy stracili własne dziecko, przyjmują do siebie pociechę z domu dziecka jako niespodziewanego gościa. Młody wdowiec ponownie się zakochuje, a rozbita rodzina znów się do siebie zbliża. I niby wszystko fajnie. Ale powtarza się ten sam schemat — całkowicie pominięty zostaje wątek religijny. Często widzimy za to, jak na pierwszym nawet planie pojawia się niby przypadkowo logo Radia Zet, Empiku czy Vivy. Krzyża nie ma nawet w najdalszym tle. Usłyszane piosenki rzadko są polskie. W jednej z pierwszych scen facet przebrany za św. Mikołaja uprawia seks z żoną innego mężczyzny. Pasterka praktycznie nie istnieje, za to święta są okazją, by dorosły syn w końcu mógł przyprowadzić do domu swojego chlopaka-geja. Rodzinka to przyjmuje jakby nigdy nic, mamusia mówi, że ten chłopak to przystojniaczek. W kinie cała sala się śmieje. To nie jest przypadek odosobniony, tylko element potężnej akcji świata zboczeńców i ateistów, akcji wymierzonej w tych, którzy im najbardziej przeszkadzają: w ludzi wierzących.
Czy my sami, ludzie wierzący, w ogóle zastanawiamy się, ile z katolickiej tradycji — naprawdę przeżywanej i rozumianej — zostaje w nas przy tej coraz bardziej masowej deprecjacji świąt Bożego Narodzenia? Czy naprawdę znamy ich symbolikę? Czy wiemy, dlaczego ustawiamy w Wigilię choinkę, dlaczego kładziemy sianko pod obrusem i dzielimy się opłatkiem, skąd wzięło się dwanaście potraw, dlaczego pościmy, dlaczego idziemy na Pasterkę, dlaczego obdarowujemy naszych bliskich i dlaczego nie powinniśmy zapominać o tych, o których nikt nie pamięta? Pytania można by mnożyć i samo to świadczy już o tym, że Boże Narodzenie kryje w sobie głęboką treść. Kiedyś w przygotowaniu do świąt Narodzin Syna Bożego pomagało pobożne przeżywanie Adwentu, poranne roraty, rekolekcje, chwile zadumy nad lekturą Pisma świętego czy innych wartościowych książek. Dziś w to miejsce mamy coraz więcej krzykliwości i odwracania uwagi, a roraty odbywają się wieczorami, nie zawsze każdego dnia. Zresztą, ilu na nie chodzi? Przecież to niemodne, a w szale zakupów i przygotowań świątecznych i tak nie ma na to czasu. Niemniej wszystko to nie zmienia faktu, że jednak teraz przeżywamy Adwent i już niebawem po raz 2020 będziemy świętować przyjście na świat Jezusa. Jest to wielki powód do radości, która powinna nas wypełniać w owe świąteczne dni. Cieszmy się, oczywiście, że spotkamy naszą rodzinę i naszych bliskich, cieszmy się z otrzymanych i danych prezentów. To nie jest grzechem. Ale pamiętajmy przede wszystkim o tym, że dwa tysiące lat temu narodził się Chrystus, a wraz z nim i nasza wiara. Ta wiara nas potrzebuje — ludzi świadomych, przeżywających treści religijne, pielęgnujących wartości nie materialne, lecz ponadczasowe, takie, które zapewnią zbawienie. A jeśli chodzi o wszelakich Dziadków Mrozów, kartki świąteczne i inne produkty bez symboli religijnych, to najprostszym sposobem jest po prostu —niekupowanie ich. Trzeba starannie się zastanowić na co i komu przekazujemy swoje pieniądze.
Artykuł ukazał się w miesięczniku WPIS. Aby otrzymywać każdy numer bezpośrednio do skrzynki pocztowej warto zakupić prenumeratę...
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe
"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku.
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.
... lub prenumeratę w wersji elektronicznej:
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie elektroniczne
Roczna prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.